37. Niemożliwe

473 38 3
                                    

Kolejne dni marca upływały bardzo spokojnie. Z dnia na dzień robiło się coraz cieplej, wiosna zbliżała się wielkimi krokami. Idealna na spacery pogoda za oknem zupełnie nie sprzyjała w momentach, kiedy trzeba było uczyć się do kolokwium czy wejściówki.

Maja zauważyła, że jej praca w księgarni nie koliduje aż tak z nauką, więc wzięła kilka dodatkowych godzin, tym bardziej, że w pracy działo się ostatnio naprawdę dużo - spotkania, warsztaty, premiery - w których chciała brać czynny udział. Niepocieszony tym faktem był Filip, dla którego dziewczyna poza uczelnią miała teraz czas jedynie w weekendy. Sporadycznie zdarzyło im się pójść na kawę czy obiad w tygodniu, jednak w czasie takich spotkań zawsze była zmęczona i chciała szybko wracać do domu. Cieszył się, że miała pasję, którą mogła rozwijać nie tylko na studiach, jednak momentami czuł się zepchnięty na drugi plan.

W końcu przyszedł kwiecień. Pewnego wtorku Filip tradycyjnie przyjechał na wykład z historii średniowiecza zaspany jakby w nocy nie zmrużył oka i niczym zombie powłóczył nogami w stronę sali wykładowej. Było za dziesięć dziesiąta. Sądził, że o tej porze spotka już swoich przyjaciół pod salą, jednak na korytarzu widział tylko innych znajomych ze studiów, którzy żywo o czymś dyskutowali. Kiedy podszedł do automatu z kawą, zdał sobie sprawę, że wszystkie pary oczu zwrócone są w jego stronę. Lekko zaniepokojony, obrzucił ich wzrokiem i wybrał podwójne espresso. Gdy zapłacił i odebrał papierowy kubek, zdał sobie sprawę, że rozmowy ucichły, a część osób nadal na niego patrzy. Okej, o co tu chodziło?

Zerknął na smartwatcha - było już po dziesiątej. To było bardzo podejrzane, że nikt z jego najbliższych znajomych wciąż nie pojawił się pod salą. Starając się nie dać po sobie poznać, że nie ma pojęcia, co się dzieje, usiadł na ławce i wyciągnął telefon. Zadzwonił do Mai - nie odbierała. Później do Igora - on również. Kata w ogóle miała wyłączony telefon. Numerów do pozostałych znajomych nie miał, ale wszedł na messengera, próbując kogoś z nich dorwać. Wszyscy byli na offline od kilkunastu godzin, co znaczyło, że wchodzili na facebooka dopiero wczoraj wieczorem.

Coś jest ewidentnie nie tak, myślał. Próbując skontaktować się ze swoimi znajomymi, nie zauważył, że było już wpół do jedenastej, a wykładowca, profesor Grzelak, wciąż się nie pojawił. Filip znów spróbował skontaktować się z Mają - nadal brak odzewu. Zdenerwowany nie na żarty wstał z ławki z chęcią zagadania do pierwszej lepszej osoby z roku - podejrzewał, że ci ludzie byli lepiej zorientowani niż on.

- Hej, ee... nie mamy wykładu dziś czy jak? - zapytał Kasię Świątek, niską szatynkę w okularach. - Coś się stało?

- O... to ty nic nie wiesz? - dziewczyna była szczerze zdziwiona jego pytaniem. Kilka osób stojących bliżej posłało mu pytające spojrzenia.

- No, jak widać, nie - odparł lekko zniecierpliwiony. Zanim Kasia zdążyła mu odpowiedzieć, w kieszeni jego dżinsów rozdzwonił się telefon. Dzwonił Igor.

- Igor, stary - powiedział Filip, odchodząc kilka kroków dalej. - Gdzie wy się wszyscy podziewacie?

Po drugiej stronie usłyszał najpierw głębokie westchnięcie przyjaciela, a po chwili smutny głos:

- Przyjdź na drugie piętro, pod salę dwieście pięć.

- Zaraz jestem - odpowiedział Filip niczym zdalnie sterowany robot i ruszył w kierunku schodów. Duszkiem dopił kawę, zgniótł kubek i wyrzucił do kosza. Co się, do cholery, mogło wydarzyć? Setki możliwych scenariuszy tego, co mogło się stać przemykały mu przez głowę, kiedy w pocie czoła pędził pod wskazane przez Igora miejsce. Bardzo się zdziwił, kiedy poza przyjacielem zastał tam jedynie Anię i Jacka. Wszyscy chodzili dookoła korytarza jakby oczekiwali na coś złego.

Sto tysięcy książek || Taco HemingwayWhere stories live. Discover now