Sztuka podrywu || Miraculous ✔

By maiaren

114K 9.2K 24.9K

Tam, gdzie niemal każda absurdalna sytuacja jest na porządku dziennym, jest również Alix Kubdel ciskająca w K... More

Początek katastrofy
Teksty na podryw
Etapy miłości
Randka z camembertem
Intruz w jej sypialni
Kisiel w majtkach
Apokalipsa rurkomanów
Napad na wróżkowe kino
O krok od wyznania
Koci zamach stanu
Porażka ma krótkie nogi
Gore gwiazda Gabrielowi
Trauma Ojca Ciem
Wszystko dobre, co się dobrze kończy
Epilog
Nowa dawka

Pojedynek między głupcami

6.6K 559 1.5K
By maiaren

— NATHALIE! NO DO CHOLERY JASNEJ! ILE RAZY MAM CIĘ JESZCZE WOŁAĆ? NATHALIE!

Poranne krzyki ojca zbudziły Adriena z błogiego snu, co niemal od razu postawiło go na nogi. Plagg zaś był tym ogromnie skonsternowany. Kto śmiał go bez uprzedzenia budzić?

— Co odwala twojemu ojczulkowi? — przetarło swoje oczy Kwami. — Bo w tej chwili nic go nie usprawiedliwi. Na wielki camembert! Nieprzerwanie śnił mi się ciąg zdarzeń z moją cudowną Tikki i serem, a ten rurkoman musiał udupić moje fantazje! Ze mną się nie zadziera! Dawać mi go tu! Obłożę go pięściami, ba, podrę mu wszystkie rurki i zacznie paradować przez to w samych boksach!

— Licz się ze słowami, Plagg — ziewnął przeciągle blondyn i zaczął się przebierać w swój strój do szkoły. — Dobrze wiesz, że nikt nie może poznać naszej tajemnicy, tak?

— Blah, sztywniak, rodzina Agreste ma coś definitywnie z głową. — wystawił mu język kocur. — Lepiej przed rzucaniem rady, przypomniałbym sobie... Co ty wczorajszego dnia odniepawliłeś, młody.

— Odnie-co zrobiłem? — uniósł brew.

— NA CAŁE KINO ODWALIŁEŚ TAKĄ AKCJĘ UKAZYWANIA TOŻSAMOŚCI, ŻE ZAPEWNE KTOŚ TERAZ MOŻE WIEDZIEĆ, KIM JESTEŚ DOKŁADNIE, PIĘKNISIU — mówił z pretensją. — No, chociaż przyznam, że w tym wieku ludzie są jacyś nie ten teges. Nie dość, iż ślepi, to i głupi jak but. Dlatego właśnie wolę camembert. Ono zawsze będzie mi wierne i nigdy nie sprawi, że wylinieję przez jego idiotyzm-

— NATHALIE, ILE MAM CZEKAĆ?! TRACĘ CIERPLIWOŚĆ!

Adrien westchnął ciężko i  zgrabnym ruchem ręki sięgnął po biały telefon ze złotą obudową. Na tapecie spoczywała Emilie Agreste widocznie z czegoś zadowolona.  Dopadł go nieprzemijający smutek. Ach, ile by dał za ponowne spotkanie ze swoją matką.

— NATHALIE, JA MAM ZARAZ SPOTKANIE!

— No co za siwy bałwan. Nie dość, że mnie obudził, to jeszcze drze japę caps lockiem — warknął Plagg. — Zejdźmy na dół i sprawdźmy o co biega.

Tak też zrobili.

Nie minęło pięć minut, a Gabriel wkurzony złapał syna za ramię i nim potrząsnął.

— JESZCZE RAZ SPRAWISZ, ŻE BĘDĘ MUSIAŁ NA CIEBIE CZEKAĆ, TO WYLATUJESZ Z PRACY — oznajmił ze złością. — NO CO TAK STOISZ?!

Blondyn wparł w ojca swoje zdumione spojrzenie.

— Nathalie? — zagaił projektant. — Zmieniłaś kolor włosów? I jakoś... Trochę przypakowałaś... Chodzisz na siłownię? — po tych słowach nastała niezręczna cisza. — Nieważne. GDZIE SĄ MOJE OKULARY? NIC NIE WIDZĘ.

— Tato, to ja.

— Adrien? Co ty tu robisz?

— Stoję i doznaję szoku emocjonalnego, ogólnie ogłuchłem przez twoje krzyki, i miałem stan przed zawałowy, ale to nic, a ty?

Gabriel zamrugał parokrotnie, wytężając wzrok. Jednak im bardziej się starał wyraźniej na niego spojrzeć, widział na jego miejscu żółtą, ale i przystojną plamę.

— Jestem spóźniony, a Nathalie się gdzieś zapodziała, dodatkowo zgubiłem te cholerne okulary! — marudził rozdrażniony. — Nie widziałeś ich gdzieś?

— Tato.

— Tak?

— Są w twojej prawej dłoni.

Mężczyzna momentalnie osłupiał na owe słowa. Cmoknął niezadowolony i nałożył na nos odnalezioną rzecz. Cofnął się o krok i strzelił facepalma.
Uważałem wszystkich za wariatów, a sam nim jestem. Kurtka na wacie, poszczułbym kogoś akumą, tak w ramach yogi. To jest bardziej relaksujące.

— Zapomnij o tym — polecił i wyminął go żwawym krokiem, choć wewnętrznie spalił już buraka. — Nathalie!

Adrien zrobił minę w stylu "Serio? Z kim ja się zadaję?", po czym począł z powrotem ku pokojowi, by ogarnąć swój wygląd, albowiem jego fryzura płakała, a zęby chciały lśnić tak bardzo, jak włosy po mieszance trzech różnych Head & Shoulders.

***

Goryl był w zadziwiająco dobrym humorze. Może wyglądał na rozbudowaną Makę Pakę, ale w środku był nieśmiałym nastolatkiem.
Dlaczego wyglądał na szczęśliwego? A no dlatego, że wznowiono sprzedaż płyt z wersją starej Barbie.

Gdy Agreste został podwieziony pod sam budynek szkoły, jego oczy od razu ujrzały w oddali Alye i Nino, którzy widocznie się o coś kłócili.
Wyszedł z pojazdu i swoim tempem ruszył ku parze.

— NO CO ZA PACAN, NIE WIERZĘ, ŻE DALEJ Z TOBĄ JESTEM!

— No to... Ubrałaś się inaczej?

— To chyba normalne, idioto! Ale nie o to chodzi! Co na stałe w sobie zmieniłam?! — przeniosła na chwilę rozradowany wzrok na Adriena. — Cześć!

Mulatka miała ścięte włosy do ramion i właśnie tego domagała się od chłopaka. Chciała, by zobaczył jej nowy image!

Nino gotował się w środku, by tylko wpaść na prawidłową odpowiedź.

— Paznokcie? Pomalowałaś je?

Wzięła głęboki wdech, by nie wybuchnąć.

— Nie maluję paznokci, przynajmniej nie teraz.

— Hej, Alya! Naprawdę świetne włosy! Definitywnie lepiej ci w krótkich — uśmiechnął się model i wszedł do budynku, pozostawiając swojego kumpla sam na sam z nadchodzącą burzą.

Usatysfakcjonowany postąpił wesoło ku tłumowi uczniów i natychmiast zauważył sylwetkę swojej ukochanej.

— Marinette! — zawołał za nią, lecz ta w żadnym stopniu na to nie zareagowała. Nacieszała wzrok ptysiem, który otrzymała na dzień dobry od Rose. Zadowolona ugryzła kawałek. Nie minęła chwila, a obok niej znalazł się Luka Couffaine.

Blondyn oszołomiony, zbliżył się do owej dwójki i przyczaił się za jedną z ławek. Był tak blisko, że mógł słyszeć z dokładnością, to co mówią. Wyglądał w tamtym momencie jak surykatka:  Podnosił się, by zobaczyć, co kombinuje jego rywal, po czym chował się z niebywałą szybkością. Jednak odważny ruch Luki przeszedł jego najśmielsze oczekiwania.

— Hej, Mari, poczekaj, masz na policzku krem waniliowy — zaśmiał się, a następnie wyciągnął ku niej rękę. — Pozwól, że go zdejmę.

Agreste ledwo się powstrzymał od podbiegnięcia do nich i kopnięcia Luki w jaja. No ale cóż, żadnych krwistych walk, zdrowa rywalizacja o kobietę życia, sprytne sposoby i do przodu! No... Przynajmniej taką złożyli sobie obietnicę, ale jego uczucia to jego uczucia. Rzadko da się je kontrolować, a już tym bardziej, kiedy widzi się kumpla podbijającego do dziewczyny z zadartym uśmiechem, jak u niegrzecznego dziecka.

— Jesteś taka urocza, wiesz? — podsumował gitarzysta, a Marinette się zarumieniła.

Luka... Luka Couffaine, przystojny, miły... CHWILA, STOP, ADRIEN CI SIĘ PODOBA, IDIOTKO, pomyślała zagotowana.

Jednak nadal nie potrafiła przestać zachwycać się jego charyzmą i wyglądem.

— Dziękuję, Luka — stwierdziła, patrząc na niego nieśmiałym wzrokiem. — Niestety... muszę już iść-

— Ach, ale jeszcze nie dokończyłaś jedzenia — spojrzał na nią podejrzliwie. Nie uchodziła z niego odwaga, choćby na moment. — Mogłabyś tu ze mną jeszcze chwilę posiedzieć? Byłbym wdzięczny. Zależy mi na rozmowie z tobą.

Onieśmielona poderwała się z miejsca i krzyknęła:

— WYBACZ, MAM TERAZ ORTODONTĘ, MOŻE ZA TYDZIEŃ PO MOIM SPOTKANIU Z GOŁĘBIEM CIOCI MOJEJ BABCI NAD RZEKĄ NIL. UMÓW SIĘ NA SPOTKANIE PRZEZ MOJEGO CHOMIKA, KTÓREGO NIE MAM, PA!

Pędem udała się do klasy, a on zaskoczony jej reakcją, siedział na ławce, jakby zamroczony.

— Ale przecież... Poszłaś do klasy, nie do ortodonty... — powiedział zdezorientowany. — A zresztą, z nią nigdy nie jest nudno. Niewinna, nieśmiała Marinette, nawet nie wie jak bardzo mnie do siebie przyciąga i nakręca!

W dupie chyba, mruknął pod nosem Adrien, ja się tak nie bawię.

Zakładając ręce na ręce, jakby obrażony, wyszedł się przewietrzyć. Początkowo nie wiedział co czuł w danej chwili: chciał rozerwać go na strzępy, ograniczyć jego ruchy, byleby zdobyć Cheng.
Po pewnym czasie jednak poczuł przepływającą przez całe ciało pewność siebie, albowiem tylko on znał drugą twarz swojej pani: niekiedy podstępna, odważna i konsekwentna. No i, pff, flirtowała z nim całymi dniami i go chwaliła za czyny.

Ach, nie, pomyłka. To on z nią flirtował. I to on ją chwalił.

Westchnął zrozpaczony, i już miał z powrotem wracać do środka, gdy jego oczom ukazał się na środku jezdni... Wielki czołg, z którego wychodziła kobieta w wojskowym stroju.
Spod czapki rybackiej wystawały tęczowe loki, na twarzy czaił się szaleńczy uśmiech, a jej oczy... Były tak niebieskie, jak Ivan po zjedzeniu zbyt dużej ilości burrito.

— ALIX KUBDEL, PIERONIE JEDEN, GDZIEŚ TY SIĘ SCHOWAŁ?! — wydała z siebie okrzyk. Jak na zawołanie, dziewczyna od razu się pojawiła i zasalutowała, jakby była jednym z żołnierzy. — NO, WRESZCIE!

— Siema, babciu — wyszczerzyła zęby w uśmiechu.

Na słowo "babciu", Adrien schował się za jedną z  kolumn.

— Jak tam, wnusiu? Słyszałam, że jakiś pacan ci dokucza — zaciągnęła rękawy ubrania gotowa do boju. — Babcia go załatwi, nie martw się, skarbeczuszku.

— Ee, babcia, siad — odparła ze spokojem różowowłosa. — Jeszcze nie, jest bardzo zabawnie. Gościu mnie codziennie błaga o wybaczenie, to dopiero coś, ha.

— Niech będzie — pociągnęła groźnie nosem, po czym wyciągnęła z torby siatkę z Biedronki z pewnymi drobiazgami. — Dobra, kochanie, masz tu bigos babci, bo baba silna musi być, kanapki z pasztetem i kompocik zrobiony przez twojego dziadka Stefana. Debil się prawie zabił przy tych garach, ale i tak jest seksi. — z kieszeni wyjęła coś jeszcze. — A tu masz, słońce moje, pisiont złoty, kup sobie jakieś ładne kalosze, tamte już dawno wyszły z mody. — parsknęła. — I jeszcze jedno! Najważniejsze!

Alix zaintrygowana spojrzała na nią z podziwem.

— Babka, mów szybciej, zaraz lekcje mi się zaczną.

— Niecierpliwe dziecko — odrzekła staruszka. — Masz — włożyła w jej dłonie coś z dziwnym kształtem. — Tak na wszelki wypadek... Nóż do krojenia warzyw, ewentualnie do ścinania głów jakimś wymądrzałym kapucynom.

Blondyn przełknął głośno ślinę i cichaczem ruszył do klasy.

Wtem jego telefon zawibrował. Na ekranie ujrzał zdjęcie śpiącej Marinette, a pod nim podpis "Przyszła matka moich dzieci". Ciężko mu było ukryć iskierki w oczach, albowiem był tak bardzo podekscytowany wynikiem odkrycia tożsamości Biedronki, że ledwo się trzymał na nogach.

Odchrząknął głośno i odebrał połączenie.

— Tak, przyszła matko moich dzie-

Po wypowiedzeniu tych słów, zakrył usta ręką. A Plagg jak strzelał facepalma, tak strzelał dalej.

— Znaczy, tak, Mari? Ha ha!

— Uhm, cześć, Adrien — przywitała się nieśmiało. — Wtedy w kinie... Dałeś mi żakiet i... Chciałam ci go oddać. Jesteś w szkole, czy jeszcze nie? Za trzy minuty zaczną się lekcje. Dzwonię, bo martwiłam się, że nie przyjdziesz.

Agreste omal nie zapiszczał z radości, jak zakochana nastolatka.

O rany, martwiła się! Kiedy ślub?! Ile będziemy mieć dzieci? Jakie zwierzątko domowe?

— TAK! Miałem na myśli, uhm, schlebia mi to, że się o mnie martwisz. Ale spokojnie, już idę. — powiedział, próbując przybrać niski, tudzież poważny ton głosu.

Nastała cisza między wcześniej rozmawiającymi. Oboje nie chcieli się rozłączyć.

— Panie mają pierwszeństwo — przerwał.

— Dziękuję, do zobaczenia w klasie! — dopowiedziała ciut niechętnie, ale skoro kości zostały rzucone, to tak zrobiła.

Syn projektanta, uśmiechnięty od ucha do ucha rzucił się pędem do pomieszczenia, w jakim znajdowała się miłość jego życia. Odrobinę zbyt porywczo otworzył drzwi do klasy i powiedział głośne "cześć" dziewczynie. Ta zaś zarumieniona zamiast powiedzieć "hej", wydusiła z siebie "klej", po czym schowała twarz w dłoniach całkowicie zażenowana swoją nieśmiałością.

Nagle oczy Luki i Adriena się ze sobą spotkały. W owym miejscu narastało niejakie napięcie, na skórach obecnych tam uczniów pojawiła się gęsia skórka.

— Witaj, Adrien, super dzionek, nie? — odezwał się jako pierwszy.

— Uważam tak samo — potwierdził, skinając głową. — Idealny dzień na pójście na randkę z osobą, którą się kocha.

— Ach, tak? — cmoknął. — To dziwne, też mam zamiar iść po szkole na randkę.

— Doprawdy? — fuknął pod nosem, po czym uderzył pięścią w ławkę, w której siedziała zszokowana Marinette. — To świetnie! Ciekawe z kim.

— Jak to, nie wiesz, mój kumplu? — zagaił pewnie, zadzierając nosa. — Myślę, że jesteś świadom moich planów...

— HELLO, MOTHERFUCKERS — wydarła się na całe gardło Alix, a następnie otoczyła sprytnym spojrzeniem swoich przyjaciół. — A wy co tacy skuleni i wystraszeni, jakbyście Nino w stroju wróżki widzieli? Przecież to graniczy z cudem-

Alya wybuchnęła donośnym śmiechem na całą salę. Tylko ona i chłopak wiedzieli, że to naprawdę któregoś dnia się wydarzyło. Kubdel trafiła w dziesiątkę.

— A ty z czego rżysz? — zapytała. — I co tu taki zaduch? Czemu Adrien i Luka się na siebie tak gapią?

— Gadają o randce — ozwała się Mylène.

Alix wybałuszyła na nią oczy.

— ŻE CO?! ONI SIĘ ZE SOBĄ UMAWIAJĄ?! ALE JAJA — zarechotała, nie kryjąc rozbawienia.

— NIE! TO NIE TAK! — powiedzieli chórem dopiero co wspomnieni chłopcy.

Marinette omal nie dostała zawału.

Jej crush był gejem.

Wtem zadzwonił dzwonek na lekcje. Do klasy weszła średniego wzrostu rudowłosa kobieta o zań wesołym uśmiechu. Przywitała się ze swoimi wychowankami, i już miała coś powiedzieć, gdy Kubdel podniosła szybko rękę.

— Tak, Alix?

— PRZE PANI, MAMY TU NIESPODZIEWANY ZWROT AKCJI. ADRIEN I LUKA SĄ RA-

Nathanael zakrył buzię koleżance, by przestała paplać, jak niedojda. Chloe prychnęła głośno, po czym zaczęła piłować sobie paznokcie.

— Dokończ to co zaczęłaś — zachęcała nauczycielka, gromiąc wzrokiem Kutzberga.

— MHI ZZOM PAZEM — wydukała.

— Alix chciała powiedzieć, że pięknie pani dziś wygląda. — uśmiechnął się. Podskoczył na krześle, widząc mordercze spojrzenie osoby siedzącej obok niego.

— Dziękuję! To nietypowe z twojej strony! — zaśmiała się. Po pewnym czasie klasnęła w dłonie, jak pod wpływem czaru. — Widzę, że świetnie się ze sobą dogadujecie, a więc wymyśliłam projekt, który macie zrobić w parach i przedstawić mi go w uzgodnionym przez nas terminie.

Adrien na nowo odzyskał swój blask. To był genialny pomysł, by spędzić więcej czasu z Marinette!

— Tematem tego projektu będzie "Miłość oczami nastolatka". Waszym zadaniem będzie zaobserwować otoczenie i opisać swoje doznania, oraz uczucia. — zmierzyła wzrokiem podekscytowanego Nino. — A teraz, dobierzcie się w dwójki, wedle uznania! Widoczne jest to, że podoba wam się mój pomysł. Do roboty, kochani!

Uczniowie całkowicie zapanowali nad sytuacją, no, prawie. W klasie królował szum i tornado szeptów. Czarnowłosa neutralnie nastawiona do zadania zadanego przez panią Bustier, odwróciła się do Alyi.

— To może zacznijmy od pojęcia czym jest miłość. Jak myśli-

— Wybacz, Mari, ale chciałabym wykonać ten projekt razem z Nino... — powiedziała przepraszająco. 

— A co ze mną? — zaniepokoiła się. Większość już uzgodniła z kim będzie pracować. Nie miała zielonego pojęcia, że jej najlepsza przyjaciółka ją wystawi. 

— JA BĘDĘ Z TOBĄ W PARZE! — wykrzyczał Adrien z Luką. 

— Nie! Bo ja! — zaprotestował blondyn, śmiało spoglądając na zaskoczoną dziewczynę. 

Jednak gitarzysta się nie poddawał.

— JA!

— JA BYŁEM PIERWSZY!

— Wcale nie, bo ja! Pogódź się z tym, Agreste!

Oboje spojrzeli na siebie wilkiem, jakby upatrzyli sobie swą zwierzynę. Cheng osłupiała. Tylko się przyglądała, jak ci pożerają się nawzajem i jak rywalizują ze sobą. Nie wiedziała co się dzieje. Gorsze to było niż pojedynek wściekłych fok o biedną, nie mającą nic do powiedzenia rybę. A mogło być tak pięknie.

— Ach, zapomniałam wam powiedzieć, że nie jest was po równo, więc będzie musiała tu powstać jedna trzyosobowa grupa — poleciła wychowawczyni. — Już uzgodnione, kto ma być z kim? Czy może powstał jakiś spór?

— JA WIEM CO TU SIĘ KROI! — oznajmiła Kubdel, znów przybierając postawę wojownika. — MARINETTE CHCE ROZDZIELIĆ LUKE I ADRIENA, BO WIE, ŻE ONI SĄ RA-

Nathanael strzelił podwójnego facepalma, po czym raz kolejny zakrył jej buzię.

— TPEM. SATH, NE SZJESZ, MYM PSZ ZOBIE NÓS TO KROMENJA FASZYF. MAŚLE MA CEBIE MOJOM KABCIE-

— Tak, tak jak mówisz. — odrzekł znudzony. — Prze pani, Alix dostała wścieklizny. Czy mógłbym ją zaprowadzić do weterynarza? Nie dość, że mi grozi, to jeszcze przyniosła na lekcję swoją tajną broń, a mianowicie kapcie.

Różowowłosa ostatkiem sił oderwała jego dłoń ze swojej buzi i warknęła na niego.

— NIE KAPCIE, GŁĄBIE. BABCIĘ!

— Widzi pani? To stworzenie trzeba trzymać na uprzęży, najlepiej z dala od ludzi, bo inaczej jeszcze się komuś stanie krzywda. Niby małe, a jakie niebezpieczne...

Kim sprzedał kuksa chłopakowi, by ten zwrócił na niego uwagę. 

— Hej, od kiedy jesteś taki śmiały w jej obecności? Przecież ona jest jak tsunami, ba, machina do zabijania. 

— Nie boję się jej — wyznał szeptem. — Jak przeżyłem posiadanie naostrzonego ołówka w tyłku, to przeżyję wszystko inne, dosłownie. 

— Wolę nie wiedzieć co masz na myśli, Nathanaelu — odchyliła się na krześle kobieta. — Kochani, koniec czasu. Podajcie mi teraz kto z kim będzie.

— JA Z IVANEM! — oznajmiła Mylène. 

— Przystojny Kim Le Chien oraz nałogowy oglądacz My Little Pony, Max Kante, meldują, iż razem będą wykonywać to zadanie! 

— Pupcia i ja to zgrany duet, podołamy temu! — powiedział Nino, po czym dostał po głowie piórnikiem. — Aua!

— Alix będzie ze mną w parze! — ogłosił Kurtzberg. 

— Rose Lavillant i Juleka Couffaine!

— Nie sposób było odmówić błagającej mnie na kolanach Sabriny, bym wykonała z nią ten projekt — zarzuciła włosami do tyłu Chloe. — A więc będę dobrym człowiekiem i pozwolę jej dostąpić tego zaszczytu. — uśmiechnęła się złowieszczo. — Sabrina! Prędko! Rób notatki, masz się z nimi wyrobić! 

Pani Bustier sapnęła na usłyszenie słów wypływających od blondynki. Jednak nie potrafiła jej co chwila upominać. Lękała się jej ojca, w końcu był on burmistrzem, osobą, która posiadała dużą władzę.

Bezsilnie rozejrzała się po klasie. Jej oczy napotkały błagającą o ratunek Marinette. 

— Już wiadomo kto będzie w trzyosobowej grupie! — ignorując spojrzenie (prawie) martwej uczennicy, zapisała na kartce ostatnie nazwiska. — Marinette Dupain-Cheng, Adrien Agreste i... Luka Couffaine. Macie potencjał, nie zawiedźcie mnie!

Tamten moment... zapoczątkował największy armagedon w dziejach ludzkości:

Pojedynek między głupcami.

____________________________________________________________________

WITAM, WITAM I O ZDROWIE PYTAM

Wy tam piszcie co u was, tymczasem ja postaram się swoje ostatnie doznania zmieścić w parunastu zdaniach. Oby. 

No więc, poprzedni rozdział: BOŻE, CO TO BYŁO, LUDZIE, NIE WIEDZIAŁAM, ŻE WEŹMIECIE TEN CHALLENGE Z KOMAMI TAK NA POWAŻNIE, 1,15 K, C O. 

Znaczy, nie, że marudzę, bardzo mi się to spodobało. Wiecie, tak się uśmiałam przy czytaniu waszych komentarzy, prawie się popłakałam, a mama już miała dzwonić po psychiatrę, no cóż. 

Nie pogardzę takim samym spamem, co przedtem, był genialny ;') 

W czwartek wyszłam ze szpitala, porobili mi tyle badań, że makabra, no i wyszły zatoki klinowe. Czyli zaczną się u mnie za niedługo poradnie i pałętanie się po laryngologach, D L A C Z E G O. Najgorzej, jeśli stwierdzą, że nie ma wyjścia i będę musiała mieć to operowane, ale nie będę myślała na zaś.

Wcinam teraz mentosy, chce ktoś?

Kontynuując, żyję, czuje się dziwnie. Jak umrę, to chciałabym z waszej strony śliczny nagrobek z przepisem na rzodkiewkę + zdjęcie Władzi zamiast mojej twarzy, bikas, ju noł, Władzia błyszczy w świetle traktorów Gabrysia bardziej ode mnie. 

Jakie macie wrażenia po tym nexcie?

Uwagi? Opinie? Czy choć raz doprowadziłam was do uśmiechu? (wiem, że humor mam okropny, sad) 

Lubi ktoś Lukadrien? Lub Lukadrienette? XDXD Jak nie, to się przygotujcie, bo to będzie bum szaka laka, niczym ja w Empiku w dziale mang.

JAK SIĘ PODOBAŁO, TO MOŻESZ NAPISAĆ KOMENTARZ I DAĆ GWIAZDKĘ. JEŚLI CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO Z TYM FF, TO DODAJ JE DO BIBLIOTEKI, A WATTPAD CIE POINFORMUJE O NOWYM ROZDZIALE.

maiaren

Continue Reading

You'll Also Like

19.6K 977 50
W czacie występują: Tony Stark Clint Barton Natasha Romanoff Steve Rogers Loki Laufayson Peter Parker - Peterek Harley Keener Bucky Barnes Bruce Bann...
48.2K 4.8K 8
❝ kto by pomyślał, że bielizna może połączyć dwoje ludzi? ❞ © 2014/2015 abstrakcja
111K 6K 80
Czkawka już jako mały chłopiec jest wyśmiewany przez całe plemie. Gdy dowiaduje się okrutnej prawdy, ucieka z wyspy ze swoim najlepszym przyjacielem...
2.8K 146 12
Aurora Aydenis Black. Córka Skazańca. Dziedziczka rodu, Black. Wychowanka domu, Slytherin. Pierwsza i ostatnia miłość, Wybrańca. Jego światełko w tun...