'' Miłość przetrwa... Wszystk...

By _YOI2512_

74K 6.2K 7.6K

Minęło wiele lat od ukończenia szkoły, a marzenia Deku się spełniają. Bycie bohaterem nie jest jednak tak pro... More

JEDEN
DWA
TRZY
CZTERY
PIĘĆ
SZEŚĆ
OSIEM
DZIEWIĘĆ
DZIESIĘĆ
JEDENAŚCIE
DWANAŚCIE
TRZYNAŚCIE
CZTERNAŚCIE
PIĘTNAŚCIE
SZESNAŚCIE
SIEDEMNAŚCIE
OSIEMNAŚCIE
DZIEWIĘTNAŚCIE
DWADZIEŚCIA
DWADZIEŚCIA JEDEN
DWADZIEŚCIA DWA
DWADZIEŚCIA TRZY
DWADZIEŚCIA CZTERY
DODATEK 1
DODATEK 2 [18+]
DODATEK 3
DODATEK 4 [18+]

SIEDEM

4.1K 420 344
By _YOI2512_

Minęło zaledwie kilka tygodni.
Niecały miesiąc. 

Niby niewiele, a jednak był to koszmarny czas dla bohatera numer jeden, jak i dwa.

Deku siedział właśnie przy kuchennym stole w nowym mieszkaniu, z którego i tak miał się znowu wyprowadzić w ciągu najbliższych dni.

Próbował zająć czymś wolny czas, by nie zwariować. Wyszukiwał głównie jakichś większych problemów, na przykład wyjątkowo silnych przestępców, nieuchwytnych morderców czy też gangów, a później przenosił się w ich tereny i bez trudu pokonywał. To w jakiś sposób odciągało go od innych, o wiele cięższych myśli.

Westchnął cicho, gdy w przeglądaniu wiadomości na laptopie przerwał mu dzwonek do drzwi. Kto miał zamiar zawracać mu głowę o tak późnej porze? Powolnie podniósł się z krzesła, modląc się w duchu, by nie był to znowu jakiś fan albo dziennikarz, który namierzył jego mieszkanie, bo w takim wypadku musiałby się stąd wynieść już dzisiaj.

Uchylił lekko drzwi i momentalnie poczuł, że powinien je zatrzasnąć.

Czuł się jakby coś go sparaliżowało. Może to strach albo żal, jednak zamarł w bezruchu, patrząc z niedowierzaniem na Shoto, który stał przed nim na korytarzu z pochyloną nisko głową.

- Proszę, daj mi chwilę - wyszeptał od razu Todoroki, a echo jego słów rozniosło się po pustej klatce schodowej.

Prawdziwej odwagi i ogromnej siły wymagało dla zielonowłosego trzymanie języka za zębami, niezależnie od wzbudzonym w nim uczuć. Coś w widoku skruszonego mężczyzny zmusiło go jednak do otworzenia szerzej drzwi. Posłuchał głosu w swojej głowie, który prosił cicho, by z nim porozmawiał. 

Nawet, jeśli miałaby to być ich ostatnia rozmowa...

- Dziękuję i przepraszam za najście... - mruknął białowłosy, zdejmując buty, które zostawił przy drzwiach i wchodząc za bohaterem do jego salonu.

- Skąd masz mój adres? - spytał od razu Midoriya, zatrzymując się przy stole.

- Od Ochaco... - wydukał nieco skrępowany. Deku zauważył od razu, że jego obojętność i pewność siebie gdzieś przepadła.

- Och, no tak... Coś się stało? - dodał, choć było to wręcz idiotyczne pytanie.

Stało się tak wiele... Poza tym, nie dało się nie zauważyć, że Shoto miał na sobie niedopiętą tuż przy szyi rażącą bielą koszulę oraz czarne spodnie od garnituru.

Izuku poczuł się niedobrze, widząc jego pusty wyraz twarzy i to, jak mężczyzna unika jego wzroku.

- Uciekłem tuż przed ceremonią... - westchnął cicho.

W głowie zielonowłosego zapanował istny mętlik, ale mimowolnie odczuł też dziwną ulgę.

- Dlaczego? - z ust Symbolu Pokoju padło pytanie, przez które Todoroki zmarszczył brwi i znowu ciężko westchnął.

- Mogę usiąść? - spytał tylko, na co Midoriya kiwnął niepewnie głową.

Usiadł więc przy stole, gdzie jeszcze chwilę temu siedział samotnie Izuku, który zajął teraz miejsce naprzeciwko niego.

- Shoto... - mruknął wreszcie Deku, darując sobie oficjalne zwroty - powiedz proszę, po co tu przyszedłeś...

Gdyby nie to, że mężczyzna próbował się nie tak dawno temu zabić, to prawdopodobnie nie wpuściłby go nawet do domu, ale teraz czuł dziwne poczucie winy i wiedział, że jeśli zrobi zły ruch, to może sprawić, że Todoroki znowu się załamie. Dostrzegł też, że jego oczy są opuchnięte, a oczy świecą się trochę za bardzo przez zwiększoną ilość łez.

- Potrzebuję pomocy... - wypowiedział te słowa, równo z grzmotem, który rozjaśnił na chwilę ciemną ulicę za oknem. Pogoda w jego okolicy od rana była okropna.

Izuku tak bardzo zapragnął w tej chwili zapytać się o to, czy Shoto chce go jeszcze w swoim życiu, jednak nie zrobił tego, bo zbyt bardzo obawiał się odpowiedzi. Został zraniony już zbyt wiele razy i nie chciał znowu się narażać.

- Jakiej dokładnie pomocy? - spytał nieco ciszej Midoriya, bawiąc się nerwowo swoimi dłońmi, w których utkwił wzrok.

- Nie powinienem o to prosić, ale... Nie mogę już tam wrócić. Czy mogę tu zostać? Choć na jedną noc, a później się wyniosę, obiecuję. Już nigdy więcej nie będziesz musiał mieć przeze mnie problemów...

Deku usłyszał jego niepewnie wypowiadane słowa, które gdzieś w głębi bardzo go raniły. Przecież on chciał. Chciał mieć przez niego kłopoty, chciał psuć sobie przez niego humor, byleby wiedzieć, że wszystko u niego w porządku. Chyba nie potrafił go znienawidzić, chociaż tak bardzo się starał.

- Dobrze... - odpowiedział po chwili Izuku - Jednak muszę wiedzieć... Co się stało? Czemu uciekłeś? - zapytał z lekkim strachem przed jego odpowiedzią.

Zastanawiało go dlaczego, gdy Shoto w końcu osiągnął w życiu wszystko to, o czym inni mogli tylko marzyć, tak nagle z tego zrezygnował i przyszedł do niego...

- Nie mogłem tego zrobić - odpowiedział, wprawiając Izuku w niemałe zmieszanie.

- Jak to... Myślałem, że...

- Nie, nie kocham jej - przerwał mu bez zastanowienia czerwonowłosy, nie wierząc w to, że zielonowłosy naprawdę jeszcze tego nie zauważył.

- Więc dlaczego... Po co było to wszystko? - zapytał zielonowłosy, słysząc głośne bicie własnego serca.

- Nie rozumiesz? Boję się... Boję się,  że wszystkim ułoży się życie, a tylko mi nie...

Deku słysząc jego słowa zamilkł, bo uznał, że gdyby nawet krzyczał o swoich uczuciach, to Shoto i tak by go nie usłyszał. Mieli podobne obawy, a jednak z każdą minutą coraz bardziej go nie rozumiał.

- A poza tym, miałem ogromną ochotę cię zobaczyć, usłyszeć, przytulić...

- Przestań! - prychnął nagle ze zbierającymi się łzami w oczach Deku - Przecież sam tak bardzo tego chciałeś... Po co mi to mówisz? Nie rób mi znowu tej głupiej nadziei...

- Mogę zniknąć z twojego życia, raz na zawsze... Tylko powiedz... Powiedz, że ani trochę za mną nie tęsknisz, że już w ogóle mnie nie potrzebujesz ani nie kochasz... - wyszeptał Shoto, a z zewnątrz dało się słyszeć kolejny, lecz o wiele głośniejszy grzmot.

- Nie pytaj się mnie, czy cię kocham... - wydusił z siebie Midoriya, ukrywając swoją zakłopotaną i bliską płaczu twarz w dłoniach - Przecież nigdy nie przestałem...

- Dlaczego? Jestem przecież chłodnym dupkiem, który nie zasługuje na kogoś takiego jak ty... Dlaczego nadal widzisz we mnie kogoś wyjątkowego?! - uniósł nagle również zrozpaczony głos Todoroki.

- Nie rozumiem... Najpierw mnie w sobie rozkochujesz, a później masz problem z tym, że nie potrafię o tobie zapomnieć? O to ci chodzi... Nie rozumiesz jak się z tym wszystkim czuję? Co tu jeszcze robisz?! Czemu chciałeś się zabić?! Wytłumacz mi wreszcie to wszystko! - Izuku wykrzyczał wreszcie to, co leżało mu na sercu.

- Nie pomyślałeś chociaż przez chwilę o tym, jak ja się czułem?! - warknięcie Shoto, sprawiło że Symbol Pokoju zamilkł i podniósł swój przeszklony wzrok na mężczyznę.

Czy pomyślał...

Zawsze wydawało mu się, że Shoto ulżyło. Skoro zostawił go bez wyjaśnienia, to na pewno nie był zadowolony z ich związku. Do tego dochodzi jeszcze wydarzenie z hotelu...

- Izuku... Ja... Nigdy nie chciałem z tobą zerwać... - Todorokiemu z trudem udało się wypowiedzieć to krótkie zdanie, po którym zapadła przeraźliwa cisza.

Jedyne co dało się usłyszeć, to pierwsze krople nadchodzącej ulewy uderzające o szyby i narastający szum wiatru.

- Co? - wykrztusił z siebie Izuku, widząc jak Shoto ucieka znowu od jego wzroku.

- To nie ja decyduję o moim życiu, tylko on... Nie podobało mu się to... Nie miałem innego wyjścia... A ten ślub... To wszystko też jest jego wymysłem... - wyszeptał, drżącym głosem mężczyzna.

- Kogo?! - spytał z żalem i niezrozumieniem Midoriya.

- Mojego ojca... - szepnął ledwo słyszalnie Shoto.

Zielonowłosemu długo zajęło przyjęcie tych słów do świadomości.

- Ale wtedy... W hotelu - powiedział Midoriya, przełykając sporą gulę w gardle.

- Kłamałem... Nie chciałem żebyś już za mną tęsknił... Ja... - urwał Todoroki, znosząc się wreszcie płaczem.

Nawet bohater musi czasem płakać...

Czerwonowłosemu przypomniały się własne słowa.

Za to zdezorientowany i roztrzęsiony Deku zmusił się wreszcie do podniesienia z krzesła. Niepewnym krokiem zbliżył się do płaczącego bez oporu mężczyzny. Pierwszy raz widział go tak rozbitego...

W końcu zrozumiał, jak wiele musiał przejść Shoto. Jak bardzo musiał cierpieć, gdy kłamał mu w żywe oczy, że go nie kocha i jak okropnie musiał się przez to złamać, by próbować się zabić...

Dlaczego tego nie zauważył? Przecież on mógłby zginąć, tylko dlatego, że chciał go chronić. Był taki ślepy...

Wtedy zielonowłosy przytulił delikatnie Todorokiego, który z trudem próbował opanować szalejące w nim emocje. Deku pierwszy raz od tak dawna poczuł przyjemnie ciepło, ogarniające jego serce.

I nagle zamarzył, by zostać tak na zawsze.

Nie bał się zacząć wszystkiego od początku. Bał się tylko, że zakończy się to jak poprzednio.

Chciał, by ramiona Shoto tuliły go każdej nocy, każdego dnia, w każdej chwili, bo skoro te wszystkie niemiłe słowa były kłamstwem, to...

- Izuku... Ja również nigdy nie przestałem cię kochać... - udało wypowiedzieć się Todorokiemu przez łzy.

Nadal darzyli się szczerym uczuciem i robili to w tajemnicy przez cały ten okropnie długi czas, a to wszystko, co między nami zaszło, było jednym wielkim nieporozumieniem.

- Pocałuj mnie jeszcze raz... Jak kiedyś... - szepnął zielonowłosy, zanim zdążył się nad tym dobrze zastanowić.

Shoto podniósł powoli głowę i spojrzał na niego. W jego zmęczonych i czerwonych od płaczu oczach pojawiło się znowu to coś. Nawet jego lekko uniesiony kącik ust i pierwszy od wielu lat szczery uśmiech. Wszystko wskazywało na to, że wreszcie znalazł to, co nazywa się szczęściem.

Po chwili Todoroki powoli się zbliżył i dotknął swoimi ustami tych Midoriyi. 

Obaj poczuli się, jakby drugi raz przeżywali swój pierwszy pocałunek. Tak niewinny i delikatny, a zarazem przepełniony miłością i uczuciami, których nie da się wyrazić żadnymi słowami.

Wreszcie Shoto odsunął się nieznacznie i obdarzył go kolejnym przenikliwym spojrzeniem, pełnym jednak troski i ulgi. Ich serca szalały, a oddechy wcale nie chciały się uspokoić. Białowłosy sprawił właśnie, że Deku wreszcie zapomniał.

Nie tylko o ich nieporozumieniach, kłótniach i przykrych wspomnieniach, ale też o wszystkim innym.

Liczyli się tylko oni i ta chwila.

Izuku od razu umieścił ręce na jego karku i przyciągnął  go z powrotem, łącząc ich usta w kolejnym, jednak już namiętniejszym pocałunku. W pewnej chwili Todoroki pociągnął go w swoją stronę, przez co Izuku usiadł na jego kolanach.

Gdy Shoto po kilku minutach zostawił już wargi zielonowłosego, zaczął powoli znaczyć mokrymi pocałunkami drogę do jego obojczyka, na którym na końcu się zassał. Izuku przez ten czas starał się zaczerpnąć powietrza przez usta, ale nadal było mu niemiłosiernie duszno.

Miał ochotę płakać.

W końcu od tak długiego czasu przez nadmiar szczęścia, a nie problemów.

Jednak nagle białowłosy się wycofał, a Deku w miejscu, w którym przed chwilą muskały go ciepłe wargi, poczuł nieznośną pustkę. Zdziwiony zerknął na zmieszanego mężczyznę, który przetarł dłonią swoje usta i za wszelką cenę nie chciał na niego spojrzeć.

- Przepraszam... - wymamrotał Shoto, czując się niewyobrażalnie głupio, przez to, że znowu dał się ponieść emocjom.

- Czekaj - powiedział Midoriya, zanim mężczyzna zdążył cokolwiek zrobić - Nie zostawiaj mnie już, błagam... - szepnął.

Czuł ogromny żal, ale także i nadzieję, a przede wszystkim szalejące w nierównym tempie serce.

Izuku dobrze wiedział, że nigdy nie znajdzie sobie żony, nigdy nie będzie mieć dzieci, więc jeśli teraz da mu odejść, to nigdy nie zazna też prawdziwej miłości. Nie mógł go wypuścić. Chciał z nim być, nieważne co...

- Kocham cię... Nie odchodź... - wychlipał, kryjąc zapłakaną twarz w jego ramieniu.

Nie usłyszał żadnej odpowiedzi, tylko delikatny uścisk na nadgarstkach. Todoroki odciągnął ręce zielonowłosego od swojej szyi i ułożył na swoich biodrach. Deku otworzył zaczerwienione oczy, odsunął się nieco i ujrzał jego przygnębioną twarz.

- Jesteś pewien, że będziesz kochać mnie też jutro, pojutrze, za tydzień, rok, dziesięć lat... A nie tylko przez tę noc? - westchnął.

- Nie chcę kochać cię tylko przez jedną noc... Kochałem cię nawet przez te trzynaście lat... Nic nie może tego zmienić i proszę... Nie odchodź jutro, pojutrze, za tydzień, rok ani za dziesięć lat... Zostań... - odpowiedział pewnie, na co Shoto słabo się uśmiechnął i zaczął scałowywać łzy z jego policzków, a później i szyi.

Izuku znowu poczuł ogarniające go ciepło, kiedy całowali się zmysłowo i delikatnie, chcąc wyrazić tym wszystko to, czego nawet nie musieli sobie mówić...

Miłość jest dziwna, nieraz bardzo ciężka. Czasem wręcz śmieszna, lub mecząca.

Jednak ta prawdziwa przetrwa.

Wszystko.

***


KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ

(od rozdziału ósmego na dole część druga)


Continue Reading

You'll Also Like

25.7K 1.6K 14
"-Ja..... Ja... -powiedział Bakugou. -Bez ciebie nie potrafię żyć. Gdy zobaczyłem cię pierwszy raz w lesie i poczułem twój zapach wiedziałem, że je...
7.5K 807 24
~Shion, nie ważne co się stanie... zaufaj mi. Zaufaj mi jak nigdy nie ufałeś innym.~ Cichy szum drzew i promyki słońca przebijające się przez koron...
13.4K 615 24
Ninjago już jakiś czas temu wstało na nogi po ataku kryształowego władcy. Mieszkańcy świętują i wracają do dawnego życia. Jednak zło nigdy nie śpi, i...
114K 8.5K 53
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...