MAFIA7 || GOT7

Jukye88 द्वारा

2.8K 229 7

GOT7, jako grupa przestępcza w satyrycznej otoczce. /////////// wolno pisane, bo miałam słomiany zapał do tej... अधिक

1 - "Cyjanek w espresso"
3 - "Mark! Przyjacielu!"
4 - "Nie znałem Seulu"
5 - "Bierzcie gnaty i wyjazd"
6 - "Porwać o dwóch za dużo"
7 - "M-mordować?"
8 - "Białowłosy o długich nogach"
9 - "Kun... Bhuuuu"
10 - "Kiepski snajper"
11 - "Drugi rok na ulicy"
12 - "Jinuś"
13 - "Za kontenerem..."
14 - "Leżał bezwładnie"
15 - "Obyś się nie przeliczył"
16 - "Crack"
17 - "Cudowny plan"
18 - "Tancerka"
19 - "Wybuch"
20 - "Ecstasy"

2 - "Jackson Wang? Nie kojarzę..."

262 19 0
Jukye88 द्वारा



-POV JINYOUNG-

Była to postać odziana w czarne łachy. Leżała, bądź leżał niczym prawdziwy snajper ze sporym karabinem. Rozmyślałem, czy zaraz dojdzie do zamachu terrorystycznego, czy może ktoś chce mojej głowy?

Wszak strzał. Jeden, a precyzyjny do granic. Poleciał w drugi rząd. Natychmiastowo zwróciłem tam swoją uwagę. Ten pieprzony snajpuś rozpierdolił memu celowi czaszkę. Krew dosięgła nawet ściany znajdującej się około siedmiu metrów od trupa. Wszyscy zaczęli uciekać, a ja stałem jak wryty. Kiedy wróciłem spojrzeniem do miejsca wystrzału – sprawcy już nie było. Wyparował.

Jaebeom nie będzie zadowolony z takiego obrotu sprawy. Muszę się dowiedzieć, od kogo jest, dlaczego to zrobił – stwierdziłem. Jeżeli zdam Imowi sprawozdanie pokroju: zatrułem go cyjankiem, czekałem aż kopnie w kalendarz, ALE jakiś typ rozjebał go śrutem szybciej niż trucizna – nie będzie zadowolony. Teoretycznie można rzec, że nie wykonałem swojej roboty. Kiedy dam mu jakieś sensowne informacje na temat „konkurencyjnego" kilera, jako dowód o zaistniałej sytuacji, powinien mnie zrozumieć.

Ogłoszono ewakuację. Nie ma bata, musiałem wybiec ze wszystkimi zebranymi.

Znalazłem się przed budynkiem. Wytrącony ze stoickiego spokoju, który zwykle sobą reprezentuję, błądziłem wzrokiem. Prawo, lewo, za siebie. Tłum wokół mnie, ni kija nie pomagał w odnalezieniu nieznajomego strzelca. Przepchałem się przez tą istną dzicz. Ludzie w panice, to najgorsze, co mogło mnie w tej chwili spotkać.

Wreszcie zobaczyłem coś więcej – parking.

Jakiś szósty zmysł podpowiedział mi, że mam szukać dokładnie w tym obszarze. Miejsce to, nie było centralnie przed teatrem, tylko po jego prawej stronie. Gdy ktoś zaparkował, musiał przejść długość bocznej ściany gmachu, skręcić na jej rogu i dopiero wtedy spostrzegał główne wejście.

Szybkim krokiem popędziłem do wybranej lokalizacji. Każde miejsce parkingowe - zajęte. Auto obok auta. Brak żywej duszy. Zrezygnowany zrobiłem leniwy slalom pomiędzy samochodami. Trącałem dłonią lusterka niektórych pojazdów przechodząc obok nich. Nie robiłem tego jakoś agresywnie. Tylko tak po prostu – od niechcenia.

Spacerując wśród tego dosłownego pola czterokołowców spostrzegłem dość wyróżniający się punkt. Dokładniej to – elegancko zaparkowany motocykl. Czarny, wypolerowany do granic Junak. Pamiętam, jak za gówniarza mama zrobiła mi zdjęcie na podobnym. Czasami wystawiają takie cacka podczas festynów. Można usiąść, dotknąć. Dla dzieciaka to ciekawe doświadczenie.

- Ej! Ty! – Usłyszałem za sobą szorstki, niski głos. Odwróciłem się. – Ona jest zajęta! Nie wlepiaj w nią tak swoich gał, zboczeńcu! – Krzyknął nieznajomy blondyn.

Te niedorzeczne, zdenerwowane krzyki wysyłał w mą stronę nieco niższy Azjata. Od razu można było zauważyć, że ćwiczy. Obcisły, czarny golf uwydatniał jego mięśnie. Tak samo jak czarne... Chwila! Czarne! Od stóp, do głów ubrany w ciemną odzież. Trzymał podłużną, wąską torbę. Wątpiłem, aby trzymał tam coś zupełnie innego niż snajpę. Twarz lekko poobijana. Ostre spojrzenie. Wyglądał jak typowy gangster. Nieraz przebywam z „typowymi ludźmi" z półświatka. Wiem, czym się cechują.

Rozejrzałem się wokoło. Byliśmy sami. Pora sprawdzić, czy moje przypuszczenia są słuszne.

Wyjąłem broń. Jeżeli zacznie uciekać – ma coś na sumieniu.

Koleś wybałuszył oczy na widok gnata. Wpierw wykonał krok do tyłu. Następnie pobiegł przed siebie bezmyślnie omijając mnie, by wskoczyć na motocykl. Dałem mu czas. Niech wskakuje. Nawet lekko odsunąłem się, kiedy biegł ku swojej domniemanej miłości.

Odpalił silnik - zaczynamy zabawę.

W ciągu kilku sekund wystrzeliłem cały magazynek w tylne koło Junaka. Koleś nawet nie zdążył ruszyć, a opona już przypominała ser edamski. Uziemiłem go.

- Coś ty-

- Ty odjebałeś człowieka w trakcie spektaklu? – Zapytałem przeładowując gun'a.

- Jesteś psem?! – Z groźnego chłopca, przeszedł w bardziej paniczny ton.

Przystawiłem mu broń do skroni.

- Pytałem o coś – przypomniałem.

- Ja też o coś pytałem!

Cholera, będzie się ze mną wykłócać niczym pięciolatek. No dobrze. Załatwimy to inaczej. Uwaga kochani, starszy aspirant Park Jinyoung wkracza do akcji. Co, jak co, ale w policjantów nigdy nie miałem okazji się pobawić.

- Aspirant Park Jinyoung, ręce do góry – zażądałem powstrzymując śmiech.

Uniósł dłonie nad głowę speszony.

- Jeżeli przyzna się pan do zarzutów – kara będzie łagodniejsza – oznajmiłem. Cholera, chyba wybrałem złe powołanie. Spodobało mi się bycie gliną. – Więc?

- Tak! Zabiłem! Odstrzeliłem mu łeb! – Krzyknął. – Zrobiłem to na zlecenie!

Zlecenie? Czyli jest kilerem. Najprawdopodobniej. Tak tylko śmiem przypuszczać, choć to trochę paradoksalne, widząc jego reakcje na moją psiarską gadkę. Ma słabe nerwy – to ogromny minus w tej robocie.

- Kto ci to-

- Im Jaebeom!

Czy ja się kurwa przesłyszałem? Oj, Im będziemy mieli do pogadania.

- JB?! – Zapytałem niedowierzając.

- Znasz go? – Odparł podejrzliwie.

Zepchnąłem panikarza z motocykla. Silnie trzymałem za kołnierz jego cienkiego golfika. Choć gdyby tylko zechciał, wyrwałby się w mgnieniu oka.

- Nie jesteś psem... - Stwierdził patrząc mi głęboko w oczy.

Sądziłem, że sam będę musiał to oznajmić.

- Brawo – zaśmiałem się rozluźniając uścisk, po chwili puszczając ciemny materiał. A jemu zrzedła mina, gdy zdał sobie sprawę, że zrobił z siebie kompletnego debila. – Masz chujową dedukcję. Nawet ci odznaki nie pokazałem, a ty już wpadasz w panikę – powiedziałem niczym rodzic upominający dziecko.

- Dzięki... - Prychnął. – Dlaczego na mnie naskoczyłeś?

Blondyn zapewne mocno rozmyślał, kim jestem. Dosłownie skanował mnie zaciekawionym wzrokiem.

- Zabrałeś mi cel sprzed nosa. Przecież, to ja miałem zabić. Beom zlecił – wytłumaczyłem. – Przez ciebie tłuku, mogę mieć przejebane. Skoro również jesteś w kilerskiej branży, pewnie wiesz, że to wpływowy koleś.

- M-mi też... Beom... Zlecił... - Podrapał się po karku zbity z tropu.

Po cholerę mu drugi kiler? Na dodatek, do tej samej roboty – Zastanawiałem się.

Albo ten utleniony blondasek mnie wkręca albo Jaebeom kombinuje coś irracjonalnego.

- Na pewno jesteś od JB'iego? – Spytałem dociekliwie.

Chłopak zanurzył dłoń w kieszeni. Po niespełna chwili wygrzebał z niej papier zgnieciony w kulkę. Trochę trwało, zanim doprowadził kartkę do stanu używalności.

- Tu jest umowa – podał mi papierek.

Rzeczywiście, nie kłamał. Dostaje taki sam druczek przy każdej robocie u tego pieprzonego miliardera. Te pisemko jest pewnym kontraktem między bossem a zabójcą. Są w nim wypisane zasady transakcji, czyli – zaliczka > wykonanie roboty > cała kwota – tak jak wspominałem wcześniej. Podpisując to, zleceniodawca nie może wykręcić się od spłaty, a zabójca od odjebania wyznaczonej głowy. W całej mojej karierze miałem wiele robót u różnych ludzi, jednakże tylko on tak robi. Chce pokazać się od najwiarygodniejszej strony. Mimo wszystko jest to imponujące.

- Jackson Wang... - wyczytałem z umowy jego godność. – Nie kojarzę, nawet z nazwiska. A obcokrajowcy zawsze rzucają mi się w oczy. Dziwne – wymamrotałem skupiony. – Tak czy siak, musimy wyjaśnić te zajście. Szmal nie może przejść mi koło nosa przez jakąś pomyłkę, bądź dziwny plan Jae.

- Pojebało cię? – Odparł pretensjonalnie. – Serio? Chcesz iść z nim na noże?

- Nie zamierzam „iść na noże", tylko porozmawiać. Nie wiem jak ty, ale ja działam umysłem, a nie za dużym poziomem testosteronu. Słowem zdziałasz więcej.

***

Dość długo namawiałem Chińczyka, by podwiózł mnie swym motocyklem do rezydencji szefa. Aż zirytowałem się, gdy blondasek nie potrafił zrozumieć, że zmierzamy do tego samego miejsca, więc nie umrze jak poświęci mi tylną miejscówkę. Wiem, mógłbym pojechać na własną rękę, choć bez niego przy boku, Beom bez problemu wyparłby się moich zarzutów o wysłaniu dwóch kilerów, nie miejących o sobie żadnego pojęcia, na ten sam cel.

Jackson zmienił koło i jakoś pojechaliśmy. „Jakoś", bo jechał strasznie wolno bojąc się, że przeciąży swoją „Scarlett". Nawet babuleńka na starym składaku dała radę nas wyścignąć. Jeszcze te jej spojrzenie podczas wyprzedzania „ha, frajerzy!".

Bogacz wpuścił nas do domu bez krzty zdziwienia.

- Widzę, że się zdążyliście już poznać – powiedział zadowolony.

Nie czekałem na dalszy obrót wydarzeń. Ach, jeszcze ten jego uśmieszek dodawał do pieca.

- Wytłumacz mi proszę... - Wziąłem głęboki wdech, by zebrać powietrze ku rozpoczęciu licznych pretensji. – Dlaczego ten laluś został wysłany wraz ze mną na robotę?! A ja o niczym nie wiedziałem!? Nie mam pojęcia, co planowałeś, ale powinieneś pamiętać jak wspominałem, że pracuję s o l o i nie życzę sobie współpracowników! – Czułem, jak powoli schodziło ze mnie napięcie.

- Jinuś-

- Jinyoung – warknąłem.

JB zawsze zdrabniał me imię, kiedy byłem zły, ale nigdy nie zrozumiał, że to bardziej pogarsza sytuację niżeli niesie pomoc.

- „Jinuś" jak uroczo – zajęczał Wang.

- Zamknij łeb – zwróciłem morderczy wzrok w stronę blondyna.

- Spokój – klasnął Beom. – Chcę, abyście współpracowali – oznajmił. – Jack ma świetną sprawność fizyczną. Targanie ciężkiej artylerii na plecach nie zrobi mu większej różnicy. Stąd też, kazałem mu wziąć ze sobą o wiele większą broń. Tak samo jak rozwiązania siłowe. Plus ma kozacki motor – zaznaczył uciesznie. – Natomiast ty Park – zwrócił spojrzenie ku mnie. – Jesteś świetnym strategikiem, mózgiem i... I no nie wiem, ale spokojnie, nikogo tu nie faworyzuje – nie, wcale, coś ty.

Jak zwykle – niedoceniony.

Mięśniak zlustrował mnie z wyższością. Miał tak ogromną satysfakcję z pochwał, jakie dostał. Gdyby posiadał ogon, zapewne zacząłby nim merdać.

- Co o tym myślicie? Zatrudnię was na stałe. Będziecie razem jeździć na zlecenia. Jest jeszcze kilka głów do odjebania, więc jest, co robić. Wspólnie oczywiście. Porównałbym wasze połączenie do sztuki – kontrast barw, czasem wychodzi na dobre.

- Chyba cie coś jebł-

- Wchodzę w to! – Podskoczył podekscytowany blondyn.

- Och, Jin, nie bądź taki naburmuszony. To, że macie współpracować nie znaczy, że podzielę kwotę za te kilka głów na pół – wyjaśnił.

- Zdajesz sobie sprawę, iż ten pomysł nie jest w najmniejszym stopniu opłacalny? Może i ilość, jaką nam zapłacisz nie jest dla ciebie istotna, ale ja sobie z tym pajacem nie dam rady. Skuteczność i dyskrecja egzekucji spadnie o jakieś bite pięćdziesiąt procent. Widzisz w tym jakikolwiek sens?

Boss zachichotał.

- Wszystko, co zaplanowałem ma jakiś cel i sens. Nie masz najmniejszych powodów do obaw – poklepał mnie po ramieniu. – Twoje rozmyślanie o opłacalności moich czynów jest zbyteczne. Rób jak każę, roztrwaniaj wypłatę na liczne luksusy, a nie zastanawiaj się logiką mego najmniejszego ruchu – skrycie wepchnął mi plik pieniędzy do kieszeni. Jego słowa popadały w subtelniejsze tony, jakby chciał mnie zahipnotyzować.

Hipnoza i przekupstwo, cóż za połączenie.

Może ma racje? – Pomyślałem. – Chyba jestem zbyt empatyczny.


पढ़ना जारी रखें

आपको ये भी पसंदे आएँगी

3.4K 149 28
Lina to córka Tony'ego Starka (Iron Mana), która wprowadza się do Avengers Tower. W tym samym czasie do Avengers ma dołączyć Bucky, który staje się j...
7.1K 286 24
A co gdyby mama Hailie była szefową organizacji i po śmierci jej córka objęłaby jej stanowisko, zostając zabujczynią. Ale przy tym trafiłaby do 5 sw...
9K 475 25
"Niech los rzuci nas w ciemność, a ja i tak pójdę za tobą, bo tam jest światło naszej miłości." Koszmar przyjaciół z Duskwood dobiega końca. Mia, któ...
11.4K 920 42
Jestem córką Syriusza, anioła najjaśniejszej gwiazdy. Moje życie było idealne, przynajmniej tak zawsze mi się wydawało. Wszystko zmieniło się w chwil...