BIAŁE NOCE

By mdett34

119K 9.1K 739

To nie jest podróż do dalekiej Skandynawii... to w zasadzie historia zza rogu. Deszczowe Seattle i życie giną... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40

Rozdział 24

2.8K 212 24
By mdett34

- Nie mogę uwierzyć, że ty jesteś Vento...
- A ja tak bardzo się cieszę, że jesteś Bella... - dyszal do moich ust, tylko na moment odrywajac się od pocalunku.
- Ktoś może wsiąść do windy...
- I co z tego... - całował dalej, przenosząc się do linii szyi, znacząc ją wilgocią aż do podbródka.
- Nie zależy ci na opinii sąsiadów?
- Dokładnie tak jak tobie na zdaniu sąsiadki spod dziewiętnastki.
- Wyhamuj bo nie nadążam... - próbowałam ostudzić jego dłonie na moich piersiach.
- Na skrępowanie miałaś okazję za pierwszym razem. Teraz daj porwać się fantazji.
- Nie wyglądasz na kogoś, kto musiał pościc przez ostatni miesiąc...
- A czuje jakbym doznał ascezy co najmniej przez ostatnie dziesięć... - przycisnąl mnie mocniej do ściany windy, blokując całe ciało i niemal z niewypowiedziana groźbą, wcisnał się siła do moich ust. To już nie był akt namiętności. Brałam właśnie udział w czymś pomiędzy obłędem, a fizyczną próba połączenia zmysłów. - Chodź... -  złapał moją  dłoń, wyciągając na korytarz zatopiony w polmroku. Ze wszystkich emocji nie zarejestrowałam ani tego jak wyglądał budynek, ani właściwie jak szybko znalezlismy się w windzie. Teraz jednak mogłam ocenić, że to raczej mocno ekskluzywna część budownictwa w Seattle. - Zapraszam... - gestem ręki wpuścił mnie pierwszą. Stopniowo przechodząc w głąb apartamentu, czujniki świateł uruchamialy delikatne przypodłogowe świetliki. Tworzyło to trochę gwiezdny szlak. - Dom pokaże ci jutro... - chwycił mnie za rękę i tanecznym obrotem przyciągnął do siebie.
- Wszystko jest takie...
- Nieprawdopodobne?
- Tak... Czuje się trochę nieswojo.
- Bo to moje mieszkanie?
- Też...
- Patricia... Nie wystarczy, że ja tu jestem? - wysunął twarz tuż za moje ucho, odbierając w ten sposób cały zapach czeresniowego płynu do kąpieli.
- Nie mam w sobie tyle odwagi, ile byś oczekiwał.
- Albo tyle żeby okazać to co masz w środku.
- Mało komfortowe, że tyle o mnie wiesz. Ten rok naszych rozmów... Poznałes moje myśli, rozterki i ciche marzenia...
- Dlatego tym łatwiej jest zmienić mi dla ciebie swoje dotychczasowe życie. Znam twoja duszę, ciało zaczynam poznawać - zaakcentował te słowa, calujac lekko linie żuchwy - pozostało mi tylko posiąść twój umysl.
- Co to według ciebie znaczy?
- Żebyś równie często jak o Avie, myślała o mnie.
- A moje serce nie jest ci potrzebne?
- Prawie je mam...
- Na zbyt pewny siebie jesteś... - nie przestawal drażnić moich okolic za uchem.
- W takim razie dziś jeszcze dokończę kwestie z ciałem... - nagle chwycił mnie pod kolanami i jak mała dziewczynkę zaczął nieść w tajemniczym kierunku.
- David! - zaskoczona krzyknęłam.
- Ty w ogóle coś jesz? Wazysz tyle co nic - próbował zabawnie skomentować, niosąc mnie po schodach.
- Poza tym, że ostatnio najadam się raczej strachem, to nie wiele.
- To też nadrobimy. Teraz zrzuc z siebie niepotrzebny wstyd, zahamowania i myśl tylko o tym... - otworzył energicznie drzwi do sypialni - co jest między nami i ile jeszcze dobrej energii się wytworzy.
- Wiesz... - postawił mnie wreszcie na nogi - irytuje mnie to twoje prawnicze gadanie.
- Hooo... Obrażasz mnie? - zaciekawiony, objął mnie zbyt mocno w pasie.
- Owszem... - powoli zaczęłam rozpinać guziki jego białej koszuli. - Momentami wszystko opisujesz jak jakiś kontrakt, umowę albo uzasadnione przedsięwzięcie... - teraz ja odwdzieczalam się mokrymi pocalunkami na odsłanianej klatce piersiowej.
- Wydawało mi się, że to moja zaleta.
- Nie Panie Hudson... - zsunelam powoli koszulę z jego ramion ukazując nagi tors z umiesnionymi ramionami - pańskich zalet doszukuje się zupełnie gdzie indziej... - Sprawnie rozpielam pasek od spodni, suwak i z pewnością bez oczekiwania wsunelam dłoń za szeroką gumkę męskich bokserek. Wiedziałam, że się nie spodziewał, ale tak samo jak właśnie odszukal w tym przyjemność. Przesuwając dłoń po wyraźnym wzwodzie ściągnęłam za swoimi plecami błyskawiczny dźwięk rozpinanego zamka od sukienki.
- Czy ty próbujesz przejść nade mną inicjatywę?
- Zamierzam cię opetac... Poza tym - wydostalam  się z czerwonego  materialu, któremu pozwoliłam do końca opaść na ziemię - to ty uwolniles te demony.
- A ty... jesteś prawie naga - to był komentarz tego, że stałam teraz przed mezczyzna jedynie w bardzo skromnych figach i nadal w za wysokich szpilkach.
- Duży jesteś... nie musisz czuć się zawstydzony... - matko... jak moje myślenie właśnie przeszło piorunująca transformacje. Z niedawnego zakłopotania i powściągliwości do euforii zakochanej wariatki, która ma zamiar uprawiać za moment najlepszy seks w tej części świata. Zdecydowanie Bóg przymknąl dziś na mnie oko.
Kiedy skierowałam Davida na skraj łóżka, na którym przysiadl, klekajac do końca pozbylam się jego rzeczy.
- Chyba nie zamierzasz...? - tak, miał na myśli zapowiadający się seks oralny.
- Niedawno pokazałeś mi jak połączenie z drugim człowiekiem może być przyjemne i jest czymś więcej niż kilkuminutowym aktem. Teraz pokaże ci czym jest wdzięczność i umiejętność czerpania przyjemności z cudzej. - Nie czekałam na jego komentarz. Teraz kiedy pomiędzy jego udami mogłam dopełnić obietnicy, chęć ofiarowania rozkoszy stała się jeszcze wieksza.  Oparlam zatem ramiona na jego udach i drażniąc ciepłymi ustami okolice poniżej jego pempka, pozwalałam mężczyźnie oswoić się z moimi zamiarami. Bez pośpiechu wilgotnym śladem przesuwalam się do wewnętrznej strony ud, niekiedy przez przypadek dotykając gotowego na wszystko członka. Gdy narastające zniecierpliwienie  Hudsona robiło się coraz wyraźniejsze, a jego dłonie wsunely się władczo w moje włosy, zaskakująco bez wprowadzania i uprzedzenia, cała pojemnością ust zacisnelam jego męskość zatrzymując przy samej ścianie gardła. Głośny jek wzmożonego podniecenia był wyraźnym znakiem, że pragnął by ta chwila nie miała końca. Zwolnilam jednak bezruch i powoli wprawiajac w ruch moje usta i język wciagalam Davida w jeszcze wieksza przepaść doznań. Wzamagajace się stopniowo ruchy i zaciskajacy uchwyt moich włosów, połączony z coraz glosniejszymi jekami mężczyzny dowodził, że skraj był coraz bliższy. Nie zwalnialam... przyjemność mieszajaca się w magicznych proporcjach z meką chwilowego niespełnienia wydobywala z Davida spazmatyczne dźwięki i ruchy. Ostatnim pchnięciem zaciskajac mnie tuż przy sobie, dopełnił ciepłym wtryskiem ten lubiezny akt. Spadające na ramiona wilgotne podniecenie i ulga, cicho sprowadzaly nas do rzeczywistości. David jednak nie pozwolił sobie na egoistyczne samotnośc. Wciągnął mnie na łóżko kładąc tuż przy sobie i z zamkniętymi jeszcze oczami w milczeniu uciszal zwalniające serce. Patrzyłam na niego  wsparta na klatce piersiowej zastanawiając się znów z tym swoim niebezpiecznym pesymizmen ile czasu da nam los.  Choć moment ten wart był nawet jednego dnia. Stałam się romantyczna? Być może... Lub zwyczajnie szczęśliwa bo oderwana od problemów.
- Weźmiesz ze mną prysznic?
- Boisz się wody?
- Wiem, że ty sobie w niej świetnie radzisz... - otworzył oczy spoglądając na mnie już bardzo wyraźnie
- Skąd niby?
- Bo jestem twoim psychopatycznym wielbicielem, który pojechał kiedyś za toba na basen, żeby popatrzyc jak plywasz.
- Hej... Czułam, że to twoje auto kiedyś widziałam, odjezdzajace z parkingu.
- Za bardzo przeciągalem czas obserwacji
- Masz jeszcze jakieś ciekawe tajemnice?
- Poza tym, że cie uwielbiam - nie tylko za to, co zrobiłaś przed chwilą - nic więcej na sumieniu nie mam.
- Średnio ci wierzę...
- Co byś powiedziała... - wsparł się na ramieniu, by spojrzeć mi w oczy - gdybyśmy zamieszkali razem. W trójkę oczywiście.
- David... Takie pytania w takiej sytuacji? - pytałam ironicznie.
- Poważnie mówię.
- Nie... To za wcześnie na takie decyzje. Życie nadal mamy zbyt nieuporządkowane. Poza tym po dwóch numerkach, niezaczetej kolacji i znajomości w sieci, to nadal za szybko.
- W takim razie póki co prysznic. Nie licz jednak, że nie będę wracał do tego tematu - wstał z łóżka, pociągając mnie za sobą do przejścia za kamienną ścianą tuż za wezglowiem łóżka.
- Po co zresztą mielibyśmy razem mieszkać? Masz swoje przyzwyczajenia, rytuały... Życie matki z dzieckiem wyda ci się zbyt przytłaczające. Zbyt mała przestrzeń na głęboki oddech. - Szłam pokornie za nim w czerwonych majtkach i włosach falujacych od polbiegu, dzięki któremu tylko mogłam nadążyć za gospodarzem.
- Dlaczego tak nieznosnie oceniasz wszystko za innych?
- Bo mam trzydzieści pięć lat i znam życie? - retorycznie zapytałam.
- Dobrze... - odwrócił się nagle. - Rozumiem, że możesz mieć problem z zaufaniem, ale ze mną nie będziesz miała. Chce po prostu kłaść Ave do snu co wieczór i budzić się przy tobie każdego ranka.
- I chcesz robić zakupy co piątek, sprzątać mieszkanie co sobotę i naprawiać kran średnio dwa razy w miesiącu... - ironizowalam.
- Nie, bo mam swoje mieszkanie i osobę, która mogłaby się tym zajmować.
- Pomyślałes, że my mialybysmy tu zamieszkać? - pytałam, opierając się już o wielką jak biegun północny umywalkę, kiedy Hudson regulował  temperaturę wody w szklanej kabinie.
- Coś w tym złego? - odpowiedział zupełnie zwyczajnym tonem.
- W miejscu gdzie co najwyżej elektryczny nóż jest szczytem kuchennej techniki?
- Wiesz, że to najmniejszy akurat problem.
- Uprawialam z tobą seks w miejscu, w którym sypiales z Rose. Nie każ mi się bardziej wysilać.
- No tak... kobiety...
- Co kobiety? - uśmiechając się dwuznacznie, wziął mnie za rękę, zamykając pod letnim  strumieniem wody.
- Dla was znaczenie maja nawet meble.
- Tobie pewnie łatwiej z taka ignorancja miejsca, ale wybacz... Córką już jestem drugą. W życiu nie chciałabym być... Zresztą co to za rozmowa. Nie zamieszkamy razem i tyle... - dodatkowo pokrecilam głowa, kiedy woda ciężko oblewała mi twarz.
- Urocza jesteś...
- To komplement rozumiem... - obrócił mnie teraz plecami do siebie i pieniac mydło w dłoniach, powoli namydlal plecy.
- Tylko trochę... Sama wszystkim się obciążadz, bo nie umiesz korzystać z okazji. Ciągle odzywasz cudzą pomoc i życzliwość, bo obawiasz się cokolwiek zawdzieczac. Mogłabyś czasami odpuścić.
- Hudson... A może ty zwyczajnie bądź bardziej cierpliwy i daj nam się trochę nacieszyć sobą.
- Ale tylko trochę... - przycisnąl swoje ciało do moich pośladków w obie dłonie chwytając okrągłe piersi i calujac linie karku, jasno oznajmił na co ma ochotę.
- David... czy ty zamierzasz...
- Owszem...
- Ja się nie zabezpieczam... rozumiesz dlaczego.
- Zdążę... - przegryzajac płatek ucha, próbował uzyskać mój spokój.
- Jestem po medycynie... Nie mów mi takich rzeczy... - przemadrzalam się, choć już czułam wzbierajace podniecenie.
- Nie chcesz?
- Po prostu wiem skąd biorą się dzieci... - szeptałam, ale mezczyzna już nie zareagował. Szybko obrócił mnie w swoją stronę i zarzucając mnie sobie na biodra, bez najmniejszej subtelności wszedł we mnie, lubieznie znów odbierając pozostałość rozsądku.

***
- Paul? Jest piąta nad ranem. Nie za wcześnie na rozmówki?
- Mi też miło cię słyszeć Rose... - przywitałem się, słysząc profesjonalny głos kobiety.
- Szwagier, wróciłeś napity i nie masz z kim podzielić się swoimi przemyśleniami?
- Wręcz przeciwnie... Jeśli chcesz mnie właśnie nadal tak nazywać, to zainteresuje cię to, że mój braciszek planuje się z tobą rozstać.
- O czym ty kurwa do mnie mówisz?! - już trzeźwie zapytała.
- Czyli nie za wcześnie... David nie chce już z tobą być. Jest ktoś inny...
- Jak inny? Kto, kiedy, gdzie...?
- Powiem ci co powinnaś zrobić, jeśli faktycznie marzy ci się nazwisko Hudson.
- To niedorzeczne... On chce mnie zostawić?! - mówiła do siebie.
- Pójdziesz do niego rano do mieszkania i jak gdyby nigdy nic oznajmisz, że jesteś w ciąży. On nigdy nie zostawi kobiety, która ma mu urodzić dziscko.
- Pojebalo Cię? Przecież nie jestem w ciąży!
- Jesteś, nie jesteś... Tylko ty to wiesz.
- Ja biorę zastrzyki. On to wie.
- Ale jeśli nie bierze się ich regularnie, mogą nie działać. Loty do NY, ostatnie napięcia w pracy, życiu... wszystko może osłabić działanie. Mogłaś przecież z natłoku zajęć przesunąć wizytę u lekarza. Udasz załamana, nieszczęśliwa, ale w gruncie rzeczy oswojana z faktem, że dasz mu coś, na czym tak bardzo mu zależy.
- Ty głupi jesteś. Przecież zaciąganie do ginekologa...
- Jak byś i tam nie miała znajomości. Załatwisz szybciej ślub, a ze stresu i nagle poronienie. Nie muszę ci wszystkiego wymyślać. Jesteś dobra w tworzeniu historii.
- I jaki ty niby będziesz miał w tym interes?
- Dlaczego miałbym mieć?
- Bo cie znam. Lepiej chyba niż twój własny brat.
- Właśnie ta kobieta. Tym razem nie odpuszczę.
- Czyli to zwykła rywalizacja?
- Nie. Mi zależy na niej, a tobie na tej rodzinie. Radzę ci się zbierać i przygotować dobra opowieść.
- Najchętniej zaczelabym od zrobienia kilku widocznych rys na jego sportowym aucie za to, że w ogóle spojrzał na inną...
- Zachowaj fason... Kochasz go?
- Co za pytanie?
- Zresztą twoja sprawa... Potraktuj to jak zawodowe wyzwanie. Bez szaleństw i histerii. Nic nie wiesz o jego planach. Nadal jesteś cudowna narzeczoną, która nie mogła spełnić jego polecenia przeprosin Patricii, bo przez ostatni czas rozłąki bila się z myślami jak oznajmić narzeczonemu radosna nowinę.
- Czekaj... To ta mizerna lekarka... - połączyła fakty.
- Tak.
- I ty chcesz ja dla siebie?
- Zgadza się.
- Ona jest chora, z dzieckiem... - mówiła, jakby to co najmniej był brak nóg.
- Jutro ma operację i wierzę, że wszystko będzie dobrze, a córka jest naprawdę cudowna.
- Zakochales się? Ty? Wieczny podrywacz i łamacz kobiecych serc?
- Pierwszy raz na kimś mi zależy. To źle?
- Nie... To dowód, że poza pojemna wątroba, masz jeszcze odrobinę uczuć.
- I mówi to kolekcjonerska platynowych kart kredytowych.
- Wyluzuj... Bardziej cenię racjonalizm i pragmatyzm, a to nie są złe cechy. Niemniej twój braciszek za swoje i tak oberwie. Nie omieszkam w nadzwyczajny sposób wyciągnąć jego umizgow do innej w jakiejś kłótni. Będzie błagał o wybaczenie.
- Dobre... - śmiałem się głośno, znając prawdziwe oblicze Rose.
- Co cię tak bawi...
- Gdybym nie pamiętał jak się urznelismy dwa lata temu po waszej kłótni w moim mieszkaniu i wylądowaliśmy w łóżku, uznalabym cię niemal za święta.
- Paul... Nadal chyba pamiętasz, że tydzień później uratowałam ci tyłek w sądzie i firma nie straciła milionowego procentu od odszkodowania.
- Tylko się drocze... Nasze tajemnice są wyłącznie naszymi tajemnicami. Zbieraj się... Czeka cię odegranie oscarowej roli.
- A ty?
- A ja się szykuje do szpitala... Ktoś musi dzisiejszego dnia towarzyszyć Pat podczas operacji.
- Jesteś zły.
- Oboje jesteśmy... - zasmialem się głośniej i zakończyłem połączenie. Sumienie? Ono nie istnieje, kiedy walczy się o miłość, a teraz jak nigdy byłem pewien zwycięstwa.

Continue Reading

You'll Also Like

1.1M 27.5K 45
When young Diovanna is framed for something she didn't do and is sent off to a "boarding school" she feels abandoned and betrayed. But one thing was...
186K 8.4K 60
𝗕𝗶𝗹𝗹𝗶𝗼𝗻𝗮𝗶𝗿𝗲 𝗿𝗼𝗺𝗮𝗻𝗰𝗲 𝗘𝗸𝗮𝗻𝘀𝗵 𝗥𝗮𝗴𝗵𝘂𝘃𝗮𝗻𝘀𝗵𝗶 ☆ The CEO of 'Raghuvanshi Group' also an underground Mafia. A typical cold...
170K 34.6K 52
Becca Belfort i Haze Connors, choć przez swoich znajomych zmuszani do spędzania razem czasu całą paczką, od dawna się nie znoszą. Dogryzają sobie prz...
569K 59.3K 25
في وسط دهليز معتم يولد شخصًا قاتم قوي جبارً بارد يوجد بداخل قلبهُ شرارةًُ مُنيرة هل ستصبح الشرارة نارًا تحرق الجميع أم ستبرد وتنطفئ ماذا لو تلون الأ...