Rozdział 21

3K 230 17
                                    

- Cześć wam... - przywitałam się z Demi i Drake siedzącymi ma tarasie.
- Wino pomogło?
- Powiedzmy, że spało się lepiej - usiadłam na wolnym ratanowym fotelu, obserwując biegajacą trójkę dzieciaków i psa bawiącego się równie doskonale jak oni.
- Mama! - zauważyła mnie wreszcie córka i natychmiast uradowana przebiegła do mnie, wskakujac na kolana. Rzucając się na szyję, obcalowala cała moją twarz. To z pewnością była dalsza część podziękowań za wyrażenie zgody na psa.
- Część Słoneczko... - wtulilam córkę i odwzajemnilam szybkie całusy na jej obu policzkach.
- Imię wymyśliłaś dla naszego nowego lokatora?
- Sorpresa! Świetne co?
- Włoskie...
- Jakby nie było, prawdziwa niespodzianka - oceniła Demi. Przez tyle lat spędzonych ze mną w Rzymie nauczyła się włoskiego do perfekcji i tylko przy niej nie mogłam głośno wyrażać brzydkich swoich myśli w ojczystym jezyku. Chociaż akcent miała nadal nieznośny.
- Podoba mi się... Sorpresa... Możesz się jeszcze chwilę pobawić i zmykamy do domu. Od jutra wieczorne dyżury... - dziewczynka posłusznie wróciła do chłopców.
- Drogie Damy proponuję drinka. Jakieś szczególne życzenia? - podniósł się wreszcie milczący do tej pory Drake.
- Ja pauzuje. Zero alkoholu... - wzmacniając odmowę machnelam ręka.
- A ja mężu wręcz przeciwne. To co zwykle poproszę.
- Już się robi... - mężczyzna jeszcze nachylil się nad żoną i ucałował ją soczyście.
- Ava mówiła coś na temat zajścia? - zapytałam kiedy zostałyśmy same.
- Nie...  ja też nie drążyłam. To chyba sprawa dla ciebie.
- No tak...
- David się odezwał?
- Odezwał... Coś tam nawet mówił... - w ciemnych okularach ułożyłam się na wygodnym siedzeniu.
- Pat... więcej szczegółów. Moje dobre serce wykorzystałas po ostatnim ukrywaniu choroby.
- Przyjechał do mnie.
- Iiii?! - zbyt energicznie zareagowała, zakładając słusznie, że może to być gorąca opowieść.
- I nic. Powiedział swoje.
- Ochooo - zaśmiała się głośniej. - Skończyło się pewnie na pocałunku.
- Dobra Demi... Nie mam ochoty na wydzieranie ze mnie każdego słowa. Wylądowaliśmy w łóżku, zaliczając zbyt cudowny seks. Po wszystkim zasnęliśmy, a rano zjedliśmy śniadanie w całkiem przyjemnej atmosferze. Tyle.
- Uprawiałaś...?
- Ucisz sie! - syknęłam.
- Ty? Przełamałaś się? Pozwoliłaś w końcu jakiemuś zabrnąć tak daleko?!
- Nie mam pojęcia z czego się tak cieszysz. Właśnie wkręciłam się w romans z zaręczonym facetem. Mało tego, zdradził ze mną swoją narzeczoną i nie rozpaczał szczegolnie nad tym faktem. W tej sytuacji jakoś osobiste sukcesy uważam za mało istotne.
- Czekaj, czekaj... jak było? - zainteresowana nie tym co trzeba dociekała.
- Krótko? Kurewsko wyśmienicie.
- Już mi płoną policzki.
- Ja to powinnam cała spłonąć.
- Facet jest przystojny, dobry w łóżku, uratował ci dziecko... Teraz droga do szczęścia jest prosta i niewyboista.
- A na środku przepaść w postaci Rose. Nie oczekuj zwrotu akcji. David zgrzeszyl. Ja zresztą też. Nie uciekł od razu jak zaswiecilo słońce, ale deklaracji nie było żadnych. To wszystko jest... On kocha Rose, wiem to. Pewnie mocno go wczoraj zawiodła, ale prędzej czy później dogadają sie.
- Chwila... Ja chyba nie rozmawiam ze swoją przyjaciółka - z niedowierzaniem patrzyła na mnie Demi. - Jeszcze powiedz, że Rose jest taka cudowna, że sama go do tego przekonasz. Pat! Powinnaś co najwyżej strzelić jej w pysk za Ave i na dokładkę zwinąć narzeczonego. Mało tego, uważam że facet ma większy dylemat, niż ci się wydaje. Podobasz mu się i to jest pewne.
- Wielu się podobam. Nawet mój stażysta na mnie poluje.
- Tylko, że ty zawsze kończysz jak niedowartosciowana zbawicielka świata. No wkurzasz mnie jak cholera!
- Sama siebie wkurzam. Nie łudzę się po prostu, że z tego coś będzie. Nawet nie zasugerował, że my... A szkoda gadać.
- Powiedz mi tylko, czy byś chciała.
- Sama nie wiem o co mi chodzi.
- Mówisz tak, bo liczysz na jego inicjatywę.
- Wiem, że to chore... Ale to takie moje złe życzenie.
- Poczekaj na rozwój spraw. To on musi zdecydować. Jego decyzja jest kluczowa. Proszę cie tylko, żebyś myślała o sobie.
- A całkiem niedawno miałam wrażenie, że surowiej oceniałas tę znajomość.
- Czuje po prostu, że mu na tobie zależy. Widząc jak juz sporo zmienił w tobie, tobie na nim też. I jakoś kompletnie nie szkoda mi jego narzeczonej.
- Jesteś zła droga Demi.
- No... Ale jaka przy tym urocza.

BIAŁE NOCEWhere stories live. Discover now