BIAŁE NOCE

By mdett34

119K 9.1K 739

To nie jest podróż do dalekiej Skandynawii... to w zasadzie historia zza rogu. Deszczowe Seattle i życie giną... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40

Rozdział 11

2.8K 260 27
By mdett34

- Jak spotkanie? - zapytałem wchodząc za młodszym bratem do windy biurowca, w którym nasza kancelaria zajmowała trzy przepastne piętra.
- Chcesz szczegółów?
- Interesuje się młodszym bratem - W nosie mam twoje życie randkowe, do póki nie dotyczy ono Patricii, dodałem w myślach.
- A nie przypadkiem tą, z którą się widziałem?
- Paul... znam was oboje, mogę być ciekawy.
- Nawet nie wiesz jaka to intrygująca dziewczyna - powiedział to w takim tonie i z taką miną jakby conajmniej całą noc nie wychodzili z łóżka.
- Starsza i z dzieckiem.
- Mi to kompletnie nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej przemawia na jej korzyść. Ale widzę, że tak jak ona, masz z tym kłopot.
- Też będziesz miał, jak nagle twój popęd nie będzie w stanie zaakceptować tego, że ma inne priorytety.
- Posłuchaj... zaczyna mnie poważnie wkurzać, że widzisz we mnie walecznego i samodzielnego zawodnika kiedy chodzi o sprawy naszych klientów, a traktujesz jak szczyla w stosunku do kobiet. Być może moje referencje w tej kwestii nie są wysokie, ale właśnie postanowiłem mocno nadrobić.
- Co to oznacza? - chyba zaczynałem poważnie bać się o Młodego.
- Ona bardzo mi się podoba, nawet z tymi wszystkimi niestandardami w pakiecie. I nie zamierzam jej potraktować jak krótkie wakacje w Palm Beatch jeśli to cię martwi. Pomyśl jak będzie uroczo spotykać się na podwójnych randkach...Braciszku... - z satysfakcją spojrzał na mnie czując przewagę swoich argumentów.
- Pamiętaj... jest jeszcze Ava - liczyłem, że to ostatni bastion na załatwienie jego rezygnacji.
- Nie zniechęcisz mnie... Wczoraj zresztą z wielką satysfakcją odegrałem rolę jej przyszłego ojca, żeby zetrzeć z twarzy ojca knypka, którego skopała, nieuzasadnione poczucie zakładanego tryiumfu. Nie dałem mu nawet okazji wyżyć się na Pat. I wiesz co? Chyba poważnie zaczynam myśleć o dzieciach.
- Jesteś porąbany... - nie udało mi się wykrzesać innej obelgi oddającej mój stan wściekłości, że tak dobrze idzie mu z Patricia.
- A ty... Ty jesteś zazdrosny. Pozdrowienia dla Rose... - dorzucił pierwszy wysiadając na właściwym piętrze.

***
- Zapracowany? - retoryczne zapytała mnie narzeczona wracająca z przedpołudnia spędzonego na sali rozpraw.
- Jak widać... - wskazałem stos rozłożonych papierów.
- W weekend wybieramy się z Juliusem i Klohe na kolację. Otworzyli w centrum nową restaurację z winami. Będziesz mógł popatrzeć jak wygląda zaangażowany w przygotowania do własnego ślubu narzeczony - podeszła do mnie od tyłu i pochylając się tuż za moimi plecami, przesunęła obie ręce wzdłuż klatki piersiowej kierując się w dół. Przytuliła mocno do pleców i lekko przygryzła moje prawe ucho. Podobał mi się ten jej sposób okazywania czułości. Namiętność połączona z lubieżnością.
- Mamy inne plany.
- Mamy?! - czuć było niezadowolenie. Zmieniła szybko pozycję siadając tuż obok na dokumentach rozłożonych na moim biurku, odsłaniając czarne podwiązki. Okej... To nie będzie łatwa rozmowa, moje libido nagle dostrzegło w tyle głowy.
- Dostaliśmy zaproszenie na urodziny.
- Do kogo niby? W moim kalendarzu nikt z ważnych osób nie urodził się w maju.
- Ava... córka nowej lekarki mojej mamy.
- Czekaj... Każesz mi zamienić cudowne towarzystwo naszych przyjaciół na ogrodową zabawę u jakiegoś dziecka?
- To cudowne dziecko.
- Co mnie to interesuje?
- W czym dokładnie jest problem?
- Nie znam ani tej małej, ani jej matki. I nie podoba mi się, że w ogóle pomyślałeś, że zgodziłabym się tam pójść.
- To Ava nas zaprosiła. Uratowałem ją...
- No tak, teraz wszystko pasuje. Dziewczyna z kuchni...
- To wdzięczność i świadomość, że nie powinienem sprawiać jej przykrości. Oboje nie powinniśmy.
- Wybacz, ale mało pociąga mnie impreza u...
- Skończy siedem lat.
- Siedmiolatki. Nigdzie nie idę.
- W takim razie pójdę sam... - odwróciłem głowę od Rose, udając, że w tym momencie sprawa, nad którą pracuję, jest o wiele ważniejsza.
- Matko! Po prostu dzieciaki mnie wkurzają.
- A to coś nowego. Nie chwaliłaś się tym wcześniej... - zdziwiony zachowaniem kobiety, teraz poczułem jeszcze większe zaniepokojenie.
- Klejące się wiecznie palce, niekończące się pytania i bezustanna trampolina głupich pomysłów.
- Przypominam, że też kiedyś byłaś dzieckiem.
- Bardzo grzecznym i ułożonym, i z pewnością nie wpadałam do cudzych basenów.
- Rose... Ty w ogóle chcesz mieć dzieci?
- Mam jeszcze sporo czasu żeby o tym pomyśleć.
- Trzydzieści lat... Tyle wynika z twojego prawa jazdy.
- Wypominasz mi wiek?
- Próbuje bardziej dać ci coś do zrozumienia.
- Moje przyjaciółki rodzą po czterdziestce, a i tak nie uważam, żeby nie mogły poczekać.
- Za dziesięć lat, ja będę przed pięćdziesiątką. Dostrzegasz matematyczny układ.
- Ale nadal przystojny, z boskim ciałem i wielkim sercem - próbowała teraz uwodzić mnie widokiem swoich nagich ud, odsłaniając czarne koronkowe majtki.
- Zapytam jeszcze raz.. Chcesz mieć dzieci?
- Kiedyś o nich myślałam, potem przestałam... Teraz chcę się skupić na sobie, na nas.
- Do czego ci w takim razie nasze małżeństwo?
- Nie uważasz chyba, że ludzie pobierają się tylko po to, żeby się rozmnażać?
- Myślę, że z miłości, której finałem są dzieci.
- Nie te czasy David... - wstała i po prostu zaczęła wychodzić.
- Sobota, godzina 03:00 PM... Bądź gotowa. Prezent kupię sam - powiedziałem głośniej.
- Twoje niedoczekanie. Wychodzę z Khloe! - zirytowana rzuciła głośniej. Zmartwiło mnie jednak w tym wszystkim coś bardziej istotnego. Wizja naszego wspólnego życia, mogła okazać się bardzo różna. Uważałem dotąd posiadanie dzieci za tak oczywistą sprawę, że przez ten okres naszego związku, nie poruszyłem tego tematu. Teraz właśnie mogło się okazać, że to się stanie istotną rozbieżnością . Hmmmm... Lub kolejny chwilowy humor, kaprys albo dąs mojej narzeczonej. Sprawa z pewnością powróci.

***
- Hej Brad... - bez pukania weszłam do gabinetu ordynatora.
- Oooo... Moja ulubiona Patricia.
- Bo nikogo innego o tym imieniu nie znasz.
- Cóż za łaskawe anioły sprowadzają cię do mnie?
- Pozwolisz mi się urwać dwie godziny wcześniej? Alice mnie zastąpi, a cała reszta zrobiona. Dokumentacja lśni, operacje i zabiegi zaplanowane, poranny obchód opisany. Dzwoniła dziewczyna ze sklepu, w którym zamówiłam prezent dla córki, że przyszedł. Mogę później nie mieć czasu tego załatwić.
- No cóż... Na randkę się ze mną nie umówisz?
- Masz żonę, kurcze... - odegrałam zabawnie smutek, reagując na żartobliwe pytanie kolegi.
- Moje serce krwawi... Leć!
- Jesteś moim ulubionym Bradem! - wysłałam jeszcze w powietrzu niewidzialnego buziaka i nie marnując czasu, ruszyłam się przebrać.
- Pani doktor? - W korytarzu pędząca, próbował zaczepić mnie stażysta.
- Nie Adam! Nie umowie się z tobą! - to zdanie słyszeli już z pewnością wszyscy jego koledzy i koleżanki stojący nieopodal. Będzie zatem temat do plotek i jego tłumaczeń. Co tam... Niech mają młodzi trochę żarzących się kamieni w swoim kręgu.

***
- Jest Pani cudowna... Dziękuję, że tak szybko udało się sprowadzić właściwy rozmiar. Moja córka będzie zachwycona... - odbierałam właśnie od ekspedientki biała papierową torbę z zapakowanym misternie tiulowym strojem baletnicy. Cieszyłam się na samą myśl, ile przyjemności będzie miała Ava, mogąc założyć to na najbliższy występ.
- Patricia? Co tu robisz? - obróciłam się szybko, słysząc znajomy głos raczej w zaskakującym miejscu. Pomiędzy zabawkami i ciuszkami dla dzieci.
- David...? - zdziwiona, ale zadowolona że go widzę, automatycznie przywitałam go szerokim uśmiechem. Kompletnie niepasujacym do naszych relacji. - Przestałeś się ubierać w sklepach dla dorosłych?
- Ciii... Nie mów nikomu, ale przychodzę czasami do tej galerii bezkarnie pobawić się małymi samochodzikami, udając, że chce coś kupić.
- Dobrze... Zachowam to dla siebie.
- Kawa? - rzucił szybką propozycję.
- Mam tylko godzinę. Odbieram Ave i pędzimy na basen.
- To idealna ilość czasu na kawę - uśmiechnął się zbyt dobrze.

- Zrobiłaś prześwietlenie?
- Tak, dziś rano. Wyniki miały być po południu. Jutro je odbiorę.
- To dobrze... Przeczytałem twoje książki.
- Tak szybko?
- Powiedzmy, że nie chodzę wcześnie spać.
- Domyślam się... - uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Po czym wnosisz dokładnie?
- Masz przepiękna narzeczoną.
- Tobie też niczego nie brakuje.
- Bardzo nie wyszedł ci ten komplement. Ale nie tłumacz się... - zatrzymałam mężczyznę gestem wzniesionej dłoni. - Pasuje do ciebie. Oboje pasujecie.
- Oceniasz to po kilkuset dolarach, które na sobie nosi?
- Tysiącach mój drogi. Masz prawo nie znać się na damskich ciuchach, ale tanią sukienkę od kiecki Diora potrafię odróżnić.
- To mnie zaskoczyłaś... - średnio w to uwierzyłam.
- Dawno temu też się tak ubierałam. Lubię jeszcze czasami przeglądać kolorowe czasopisma dla kobiet. To taki gen kobiecej próżności. Wszystkie to mamy.
- Co się stało z.. tymi strojami?
- Moja siostra je zabrała. Dalszej historii nie znam.
- Tak po prostu sobie wzięła?
- Tak po prostu...
- Patricia...
- Któregoś dnia wrzuciłam wszystko do wielkich pudeł, a ona życzliwie sprzątanęła mi je sprzed nosa.
- I od tej pory nie nałożyłas już nigdy żadnej...
- Jedną z moich wszystkich dwóch wczoraj właśnie porwał wiatr. Byliśmy z Paulem na waszej łodzi...
- Wracałaś bez sukienki? W ogóle nałożyłas sukienkę...
- W jego bluzie i stroju kąpielowym pod spodem. Długa historia... Na domiar złego złapał nas gęsty deszcz i zmuszona byłam zawitać do jego mieszkania. Boże... jak on pięknie maluje...
- Czekaj.... Byłaś w Paula mieszkaniu?
- Dzięki temu pewnie uniknęłam przeziębienia.
- Coś między wami było?
- David, to nie jest pytanie na miejscu... - teraz byłam szczerze zła. To nie jego sprawa!
- Przepraszam... Wiem, że taka nie jesteś. Znam po prostu swojego brata.
- Może wcale go nie znasz. Nie narzucał mi się, nie robił dwuznacznych wycieczek. Był naprawdę miły. Zapytał się nawet o pocałunek.
- Podobał ci się? - pytanie brzmiało niemal retorycznie, jakby znał odpowiedź.
- Bardzo... Matko, po co ja ci w ogóle to wszystko opowiadam!
- Bo mi ufasz.
- I to właśnie rozumiem najmniej.
- Dlaczego nagle z dziewczyny tak zdystansowanej i ostrożnej względem mężczyzn, zmieniasz się w kogoś...
- Kto chce być szczęśliwy?
- Nazwij to jak chcesz.
- A dlaczego ktoś, kto polubił Hemingway'a już dawno temu, udaje jakby czytał moje książki pierwszy raz?
- O czym mówisz?
- O twojej mamie, która przypadkiem wspomniała o twoim zamiłowaniu do literatury. Widzisz.. Wszyscy kłamią i wszyscy bywają niekonsekwentni.
- Ja nie kłamię! - widziałam jego złość.
- Coś na pewno by się znalazło... I to o wiele większego niż tylko kwestia książek.
- Co mi zarzucasz?
- Nie powiedziałeś mi od razu o narzeczonej, dlaczego?
- Masz do mnie żal?
- Pierwsza zadałam pytanie.
- Nie było okazji.
- Hudson... nie bądź cynikiem.
- Bo nie miałem na to ochoty. To chcesz usłyszeć?
- Interesuje mnie tylko prawda, a ona świadczy właśnie o tym, że jesteś mniej dojrzały niż twój brat.
- A gdybyś ty kogoś miała, chwaliłabyś się tym przy basenie kiedy ratowałem Ave?
- Z pewnością wspomniałabym o tym później w kuchni, na schodach kiedy niosłeś moje dziecko, lub conajmniej gdy układałeś wokół mnie poduszki w moim mieszkaniu. Całkiem sporo sposobności, co?
- Nie mogę czuć się winny, że mam narzeczoną.
- I tego ci życzę... - Co za idiotyczna sprzeczka, mówiłam do siebie odchodząc energicznie od stolika, nie płacąc nawet za swoją kawę. Cóż, David nie zbiednieje. Po co ja w ogóle zaprzątam sobie nim głowę? Jestem zła. Na siebie, na niego, na Paula i Demi za tamto zastępstwo. Cholera jasna!

***
- Hej Mami!
- Cześć...
- Smutna jesteś?
- Zmęczona...
- Masz problem z chłopakiem?
- Wiesz, że nie mam chłopaka.
- Leyla z mojej klasy też nie ma chłopaka, ale podoba jej się taki jeden, który mówi do niej "nie gap się tak Mała" i ona twierdzi, że to są właśnie problemy z chłopakami. Ktoś ci nie pozwala się na niego gapić?
- To raczej ktoś, na kogo wiem sama, że nie powinnam patrzyć.
- Paul?
- Nie... Paul jest w porządku.
- Rano mówiłaś, że jest fajny. Teraz mówisz, że jest w porządku. Słowo "w porządku" traktujesz u mnie jak "nie chce mi się o tym gadać".
- Co to za skomplikowana myśl u siedmiolatki?
- Karla uwielbia Oprah... Wujek mówi, że tam chodzą tylko niezadowolone z życia i zakompleksione babsztyle, ale Karla twierdzi, że on w ogóle nie zna się na związkach. Gdyby nie ciocia Demi byłby tylko dobrym pośrednikiem w pstrokatych skarpetkach.
- Ava... A może skupisz się bardziej na życiu siedmiolatki, a nie rozmowach dorosłych.
- Złościsz się Mami... To nie moja wina przecież.
- Wiem Słonko... Przepraszam. Po basenie będzie już dobrze.
- Przeprosiłam Bryan'a.
- Bardzo ładnie.
- Co mu powiedziałaś?
- Że żałuję tego, że sprawiłam mu ból, ale jak jeszcze raz mnie przezwie, to zrobię mu dźwignię. Wujek Drake mnie nauczył - widziałam jej szeroki uśmiech w lusterku.
- Zabiję go... Zaraz po twoich urodzinach.
- Mami?
- Tak?
- Czy ja mam już tatę?
- Skąd ten pomysł?
- Bryan powiedział, że skoro mój tato jest adwokatem, tym razem tylko jego ojciec ci odpuścił. Jeśli to się powtórzy, narobi ci wstydu w twojej pracy.
- Niech nie grozi i modli się żebym wtedy nie miała w dłoni skalpela. Mógłby coś niepostrzeżenie stracić.
- Odcięłabyś mu jaja? - zauważając niewłaściwe słowo dziewczynka, rączką przymknęła usta.
- Myślałam raczej o słodkim ostrzeżeniu.
- Hmmm... Ciocia Demi mówi, że złym chłopcom urywa się jaja. Tak powiedziała gdy Karla oglądała Oprah. Serio! Możesz sama zapytać. Ja tego nie wymyśliłam - usprawiedliwiała się córeczka.
- Boże... Jw chyba sobie nie radzę. Pomóż... - głośno podsumowałam swoje trzydziestopiecioletnie życie, a moje dziecko zwyczajnie zamilklo na resztę drogi.

Od Autorki:

Pisząc każdy następny rozdział, mam wrażenie, że dochodzę do ściany, a potem się okazuje, że właściwie tuż obok są otwarte drzwi - taka osobista refleksja. Kochane śmiało piszcie o swoich sugestiach, wrażeniach i komentujcie. Jestem dla Was bezkrytyczna😉😁😘

Continue Reading

You'll Also Like

193K 38.7K 57
Becca Belfort i Haze Connors, choć przez swoich znajomych zmuszani do spędzania razem czasu całą paczką, od dawna się nie znoszą. Dogryzają sobie prz...
222K 10.7K 49
"သက်ထက်မြိုင်" စံအိမ်ကြီးရဲ့သခင်လေး အသက်၁၅ နှစ်အရွယ် မာန်ဆက်နောင်ကို ဆိုးလွန်းလို့ ထိန်းကျောင်းရန်အတွက် ရေးစစ်သွင်ဆိုတဲ့အထိန်းတော် တစ်ယောက် ရောက်ရှိလ...
3M 195K 89
What will happen when an innocent girl gets trapped in the clutches of a devil mafia? This is the story of Rishabh and Anokhi. Anokhi's life is as...
614K 32.8K 50
𝐒𝐜𝐞𝐧𝐭 𝐎𝐟 𝐋𝐨𝐯𝐞〢𝐁𝐲 𝐥𝐨𝐯𝐞 𝐭𝐡𝐞 𝐬𝐞𝐫𝐢𝐞𝐬 〈𝐛𝐨𝐨𝐤 1〉 𝑶𝒑𝒑𝒐𝒔𝒊𝒕𝒆𝒔 𝒂𝒓𝒆 𝒇𝒂𝒕𝒆𝒅 𝒕𝒐 𝒂𝒕𝒕𝒓𝒂𝒄𝒕 ☆|| 𝑺𝒕𝒆𝒍𝒍𝒂 𝑴�...