Another Chance | STYDIA (PL)

By AlexJacksonO_Brien

4.6K 241 64

Lydia Martin to normalna nastolatka. Chodzi do szkoły i każdą wolną chwilę spędza ze swoją przyjaciółką Allis... More

Prolog/Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Epilog
Dziękuję!❤

Rozdział 11

269 13 2
By AlexJacksonO_Brien

Mama wyprowadziła mnie na korytarz i kazała zaczekać. Usiadłam na krzesełku i ukryłam twarz w dłoniach. Płakałam, nie mogłam zrozumieć, dlaczego Stiles mnie nie poznał. Siedziałam tam może z dwadzieścia minut. Lekarze pozwolili rodzicom chłopaka do niego wejść. Scott i Allison też do niego zajrzeli, podczas gdy ja siedziałam przed salą czekając na mamę. Po chwili dosiadł się do mnie Scott.

- Idę po kawę, chcecie? - spytała Allison.

- Nie, dzięki. - odparłam.

- Weź dla wszystkich. - wtrącił Scott.

- Co z nim? - spytałam chłopaka, gdy Allison odeszła.

- Wszystko dobrze. - odparł McCall. - Tylko...

- Dlaczego mnie nie poznał? - spojrzałam ze łzami w oczach na chłopaka.

- Ponieważ ma zanik pamięci. - odpowiedziała moja mama, która przed chwilą wyszła z sali Stiles'a. - Nie pamięta niektórych rzeczy sprzed wypadku, a także kilku osób.

- Mnie też na początku nie poznał. - dodał Scott. - Za dużo rzeczy dzieje się na raz. Dajmy mu trochę czasu.

- Tak może być w twoim przypadku. - odparła Natalie.

- Co masz na myśli? - spytałam.

- Kochanie, Stiles znał Scott'a już wcześniej. Z tobą natomiast było inaczej. Nawet pomimo tego, że znaliście się jako dzieci... Chodzi mi o to, że poznałaś Stiles'a, gdy on już był w śpiączce, poznałaś go jako ducha. Nie znaliście się tak dobrze jak chłopcy. Nie pamięta głównie tego co się działo, gdy był duchem.

- Nie pamięta głównie mnie. - podsumowałam.

- Z nim jest podobnie jak z tobą. Po twoim wypadku, gdy się obudziłaś też nic nie pamiętałaś. Dopiero po jakimś czasie sobie przypomniałaś i Stiles na pewno też sobie przypomni, ale musisz mu dać trochę czasu.

- Może po prostu bądź przy nim. - wtrącił Scott. - Jesteście sobie bliscy.

- Raczej byliśmy. - przerwałam mu.

Wstałam i ruszyłam w stronę wyjścia, usłyszałam jeszcze tylko głos Allison za sobą, że zapomniałam o kawie. Pojechałam do domu, musiałam się trochę ogarnąć.

                                                 ***

Minęły już dwa dni od kiedy Stiles się obudził. Mama mówiła, że jest z nim coraz lepiej i że pewnie niedługo go wypiszą. Doradziła mi także bym go odwiedziła. Bałam się szczerze mówiąc, bałam się jak mnie przyjmie. Przecież on w ogóle mnie nie pamiętał, ale nie wytrzymałabym dłużej rozłąki i postanowiłam go odwiedzić. Poprosiłam tylko mamę by ich uprzedziła o odwiedzinach. Gdy wsiadałam do samochodu była już 12.00. Ruszyłam w drogę i zastanawiałam się co mu właściwie powiedzieć. Ciekawe czy słyszał moje słowa, gdy próbowałam go obudzić. Te dwa najważniejsze słowa: kocham cię.

                                                  ***

Stałam przy drzwiach, trzęsąc się jak galareta, a normalnie tak się nie zachowuję.

- Śmiało. - usłyszałam głos mamy za sobą. - Będzie dobrze. - uśmiechnęła się.

- Dzięki, mamo. - odparłam i również się uśmiechnęłam.

Sytuacja z mamą znacznie się polepszyła. Przez te dwa ostatnie dni wiele rozmawiałyśmy, a ja dowiedziałam się, dlaczego kobieta nie chciała dla mnie tego daru. Mówiła mi, że dar odkryła, gdy była w moim wieku. Opowiedziała także o swojej przyjaciółce Sydney, z którą znały się od dziecka. W wieku siedemnastu lat zachorowała, dłuższy czas leżała w szpitalu i właśnie wtedy mama dowiedziała się o swoim darze. Tak jak ja chciałam pomóc Stiles'owi wrócić, tak ona chciała pomóc Sydney, jednak jej się to nie udało. Jej stan pogarszał się z dnia na dzień i dziewczyna niestety zmarła. Razem z ciocią pomogły jej przejść na drugą stronę, ale mama przez dłuższy czas nie mogła pogodzić się z śmiercią Sydney. Właśnie wtedy znienawidziła ten dar. Mówiła, że skoro go otrzymała to powinna móc dzięki niemu komuś pomóc. Powiedziała też, że mam wielkie szczęście, bo nie straciłam Stiles'a tak jak ona Sydney. 

Przez ostatni czas coraz częściej i szczerzej rozmawiałam z mamą. Zapytałam ją o dręczące mnie pytanie. Dlaczego nie widziała mnie jako ducha po wypadku. Odpowiedziała, że czasami bywa tak, że gdy osoba z darem cierpi z powodu utraty bliskiej osoby dar może zaniknąć. Cierpienie bierze górę nad normalnością i nie dostrzega się wielu rzeczy. Jednak, gdy człowiek potrafi się z tym pogodzić, poradzić sobie, wziąć się w garść, dar wraca. Mówiła też, że dar widzenia duchów jest teraz rzadkością. Opowiadała, że niektóre dzieci widują duchy, ale z czasem, gdy rodzicem zaczynają mówić, że duchy nie istnieją, a sama wiara w nie zanika, dar również znika. 

Jednak jeśli chodzi o Stiles'a. Czy aby na pewno go nie straciłam? Wzięłam głęboki wdech i zapukałam do drzwi.

- Proszę. - usłyszałam cichy głos, po czym weszłam do środka.

Wtedy go zobaczyłam, siedział na łóżku z książką w ręku. Wyglądał o wiele lepiej niż ostatnio. Chłopak spojrzał na mnie, a ja zaniemówiłam.

- H-hej. - zająknęłam się.

- Hej. - uśmiechnął się. - Wchodź, śmiało.

Podeszłam bliżej i uśmiechnęłam się nieśmiało.

- Eeem... - zupełnie jakbym straciła głos. Zawsze się zastanawiałam jak to będzie, gdy chłopak się obudzi, jednak nigdy nie sądziłam, że on nie będzie mnie pamiętać. - Jestem...

- Lydia. - dokończył za mnie.

- T-tak. Skąd wiesz?

- Byłaś tu ostatnio, prawda? - spytał, a ja kiwnęłam głową na znak, że ma racje. - Słyszałem jak twoja mama cię wołała. Jest lekarzem, co nie? Mówiła, że wpadniesz.

- Eeem...tak, jest lekarzem. - potwierdziłam.

- Ja jestem Stiles. - ponownie się uśmiechnął. - Ale to już wiesz. - dodał ciszej, widać, że nie tylko ja byłam spięta.

Zapadła chwilowa i dość krępująca cisza. Chciałam jakoś zagadać, ale nie wiedziałam za bardzo co mam powiedzieć, więc palnęłam pierwszą myśl jaka mi przyszła do głowy.

- Jak się czujesz? - spytałam siadając obok niego.

- W porządku. - odparł. - Lekarze mówią, że być może niedługo mnie wypiszą.

- To dobrze. A co tam czytasz, mogę? - sięgnęłam po książkę.

- Aaa... Takie tam. - usiadł wygodniej na łóżku. - Tata mi coś zostawił, ale jakoś nie idzie mi to czytanie. Nie mój gust.

- A lubisz czytać? - spytałam i przejrzałam książkę.

- W miarę. Ale nie takie książki co tata. - zaśmiał się, a ja do niego dołączyłam.

Chłopak zaczął mi się przyglądać, na początku nie zwracałam na to uwagi i udawałam, że przeglądam książkę, ale w końcu nie wytrzymałam.

- Co? - zapytałam ze śmiechem.

- N-nic, nic. - odparł szybko, unikając kontaktu wzrokowego. - Po prostu... albo nie, nie ważne.

- No powiedz. - dopytywałam i oddałam mu książkę.

- Po prostu... - chłopak wziął książkę.- Masz bardzo ładny śmiech. Zupełnie... jakbym go już gdzieś słyszał... - odparł patrząc mi w oczy.

Uśmiechnęłam się mimowolnie. Może jednak nie wszystko stracone? Patrzyliśmy tak sobie w oczy przez dłuższą chwilę i dopiero teraz zauważyłam, że wciąż trzymam książkę, a co lepsze Stiles również, tak, że nasze ręce się trzymały. Nagle rozległo się pukanie do drzwi i oboje puściliśmy książkę, a ona spadła na ziemię. Do sali weszła mama Stiles'a. Szybko sięgnęłam po książkę i oddałam ją brunetowi.

- Wiesz... - powiedziałam. - Mam w domu kilka książek, więc jeśli chcesz to...

- Jasne. - wszedł mi w słowa. - Z chęcią je przyjmę. - powiedział i uśmiechnął się, ja również. - Na pewno są lepsze od tych od taty. Tylko proszę nie mów mu. - ostatnie słowa skierował do mamy.

Kobieta zaśmiała się.

- Spokojnie. - odparła rozbawiona. - Nic mu nie powiem.

Rozmawialiśmy o wielu rzeczach. Pani Stilinski opowiedziała trochę o dzieciństwie Stiles'a, a później nawet wspomniała o naszym wspólnym dzieciństwie. Mówiła, że byłam wyższa i szybsza od chłopaka. Później opowiedziała o ich wyjeździe, ale pominęła wątek o wypadku. W sumie nie dziwiłam się, to był trudny temat. Nagle zadzwonił mój tata z prośbą bym wróciła do domu i pomogła mu w gotowaniu, bo coś przypiekł i nie wie co robić.

- Muszę już iść. - powiedziałam.

- Przyjdziesz później? - spojrzałam na bruneta.

- Pewnie. - uśmiechnęłam się. - I przyniosę ci jakieś porządne książki.

- Jasne, dzięki. - chłopak zaśmiał się. Dobrze było znowu słyszeć jego śmiech.

Pożegnałam się z panią Stilinski i wróciłam do domu.

Gdy tylko weszłam do środka, od razu poczułam zapach spalenizny, faktycznie tata miał "małe" kłopoty w kuchni. Pomogłam mu z obiadem, a gdy wróciła mama z ciocią zjedliśmy wszystko ze smakiem. Po obiedzie pognałam na górę by poszukać jak najlepszych książek dla Stiles'a. Wybrałam trylogię "Więźnia Labiryntu" . Osobiście uwielbiałam te książki, więc pomyślałam, że Stiles'owi też powinny się podobać.

Była 16.30, gdy byłam już w szpitalu. Przy wejściu do sali chłopaka minęłam się z jego tatą i jak najlepiej spróbowałam ukryć książki. Na szczęście ich nie zauważył.

- Hej. - przywitałam się z chłopakiem.

- Heej. - zawołał wesoło. - Już myślałem, że nie przyjdziesz.

- No co ty. - powiedziałam siadając obok niego. - Przyniosłam ci książki. - uśmiechnęłam się.

- Ooo "Więzień Labiryntu".

- Tak. Znasz? - spytałam.

- Scott mi wczoraj coś wspominał. Dzięki. - posłał mi wdzięczny uśmiech.

- Nie ma sprawy.

                                                   ***

Po tygodniu wypisali Stiles'a ze szpitala. Spotykaliśmy się w każdej wolnej chwili, cieszyłam się, że wrócił i znowu możemy być razem. Nie powiedziałam mu jednak całej prawdy, nie powiedziałam mu nic o duchach, chociaż wiedziałam, że z czasem będzie musiał poznać prawdę. I ten czas powoli nadchodził. Była sobota i postanowiłam, że spróbuję upiec jakieś ciasto. Rodzice byli w pracy, a ciocia, gdzieś wyszła, więc zostałam sama w domu. Włączyłam radio, leciało właśnie piosenka "Dance with me tonight" więc trochę sobie podśpiewywałam, trochę potańczyłam. Sięgałam właśnie po miskę kiedy ktoś złapał mnie za rękę, drgnęłam przestraszona, a gdy odwróciłam się ujrzałam Stiles'a z głupkowatym uśmiechem na twarzy.

- Ale mnie przestraszyłeś. - złapałam się za serce.

- Ładnie śpiewasz. - powiedział rozbawiony, a ja dałam mu kuksańca. - Drzwi były otwarte. - usprawiedliwił się.

- Doprawdy? - spytałam unosząc jedną brew do góry.

- Doprawdy. - uśmiechnął się i dał mi w prezencie różę.

- Oh, dziękuję. - odparłam z uśmiechem. - Dziękuję za różę z naszego ogrodu.

- Niee... - zaprotestował. - Nie wiem o czym mówisz.

Przewróciłam oczami.

- Ale i tak dziękuję. - uśmiechnęłam się.

Po jego minie było widać, że był z siebie dumny, że ją przyjęłam.

- Pieczesz ciasto? - zmienił temat.

- Taa... miałam taki zamiar. - odparłam i wstawiłam różę w flakonik.

- Pomóc ci?

- Umiesz piec ciasta? - spytałam z rozbawieniem.

- Nie, ale ty umiesz. Prawda? - powiedział podciągając rękawy koszuli.

- Prawda...

- Więc mnie nauczysz. - mrugnął do mnie. - Od czego zaczynamy?

- Od znalezienia przepisu. - zaśmiałam się.

Wyciągnęłam książkę kucharską i zaczęłam przeglądać przepisy.

- A jak tam lektura? - spytałam zerkając na niego.

- A dobrze. - odparł. - Jestem już na drugim tomie. Będziesz mi musiała polecić coś jeszcze.

- Okej. - uśmiechnęłam się. - Hmm, ten przepis wydaje się być dość prosty.

Chłopak podszedł i zajrzał do książki.

- Możemy wziąć coś trudniejszego. - powiedział i przekręcił kartkę na drugą stronę, ale gdy zobaczył ile czasu zajmie przygotowanie drugiego ciasta, od razu zmienił zdanie. - Dobra, może być ten.

Zaczęłam czytać składniki, a chłopak wszystko przygotowywał.

- Chwila, to ja mam robić wszystko? - spytał, gdy powiedziałam co dodać najpierw.

- Chwila, chciałeś się nauczyć piec... -odparłam. - Więc odpowiedź brzmi, tak. - poklepałam go po ramieniu.

Gotową masę wstawiliśmy do piekarnika i zostało nam już tylko sprzątanie.

- Lyds? - zawołał mnie Stiles.

- Hm? - odwróciłam się i dostałam mąką w twarz.

Chłopak zaczął się śmiać.

- Tak cię to bawi? - spytałam podchodząc bliżej niego.

- Niee. - uniósł ręce w obronnym geście. - Po prostu... Do twarzy ci z mąką na twarzy.

- Ach, tak? - wzięłam mąkę, która stała obok niego i sypnęłam nią w niego.

Zamrugał oczami próbując zrozumieć co się właśnie stało. Zerknął na opakowanie z mąką, które miałam wciąż w rękach. Pokręcił głową i podbiegł do mnie.

- Ooo nie.

I tak zaczęła się wojna. Na koniec mąka była wszędzie. Byłam cała biała podobnie jak i Stiles, ale u niego było to bardziej widać, bo miał ciemne włosy. Zapatrzyłam się na niego i po czasie dostrzegłam, że nie mam już amunicji w przeciwieństwie do Stiles'a. Chłopak zauważył to i zaczął mnie gonić.

- Stiles. - zatrzymałam się, a chłopak o mało co na mnie nie wpadł. - Rozejm, okej?

- Okej. - powiedział po czym sypnął na mnie resztkę mąki, a potem zwiał.

Zajrzałam do torebki po mące i zauważyłam, że jest jeszcze trochę. W sam raz, żeby mu oddać.

- Stiles... - zaczęłam powoli podchodząc do niego. - Ostrze... - jednak nie zdążyłam dokończyć.

Cała podłoga była w mące i poślizgnęłam się. Prawdopodobnie uderzyłabym głową o szafki, gdyby nie Stiles, który mnie złapał. Przez chwilę byłam tak zawieszona w powietrzu i jedyne co mogłam zrobić to patrzeć w jego brązowe oczy.

- Nie ma za co. - powiedział uśmiechając się, gdy pomógł mi ustać. - Wyglądasz jak...

- Jak co? - spytałam uśmiechając się, chłopak powoli zaczął mnie puszczać.

- Jak... - lecz nie dokończył, bo sam się poślizgnął i upadł, a ja razem z nim, bo trzymaliśmy się za ręce. Wylądowałam prosto na nim.

- Masz coś jeszcze do dodania? - spytałam śmiejąc się i patrząc mu w oczy.

- Nie. - odparł również ze śmiechem.

- A podobnież do twarzy mi z mąką.

Chłopak się zaśmiał, a ja razem z nim. Miałam właśnie wstać, gdy usłyszałam, że ktoś wchodzi do kuchni.

- Nie przeszkadzam? - spytała ciocia Rose patrząc na nas z góry.

- Nie. - odpowiedzieliśmy jednocześnie.

- Mogę was zostawić samych jeśli chcecie. - powiedziała uśmiechając się.

Wymieniliśmy z Stilesem spojrzenia i obje zerwaliśmy się na równe nogi. Ciocia zaśmiała się z naszej reakcji.

- Piekliście ciasto? - spytała.

- Taa.. - powiedziałam zerkając na Stilesa, chłopak zaśmiał się.

- Coś chyba wam nie wyszło.

- Dlaczego? - spytałam.

- A nie czujesz?

Dopiero teraz poczułam, że ciasto się przypieka. Pobiegłam, żeby je wyjąć. Było całe spieczone.

- Możemy upiec drugie. - zaproponował Stiles.

- Raczej nie. - odparła ciocia.

- Dlaczego? - spytałam.

- Bo obawiam się, że mąka się skończyła. - przyjrzała się nam od góry do dołu.

Zerknęliśmy z Stiles'em na siebie, a później cała trójka zaczęła się śmiać.

Minęła może z godzina zanim wszystko posprzątaliśmy i sami się ogarnęliśmy, później natomiast usiedliśmy na kanapie, w salonie, a ciocia miała iść zrobić herbatę.

- Co za dzień. - westchnęłam, a chłopak się zaśmiał.

- Przynajmniej nie było nudno.

- Racja. - zaśmiałam się.

Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę, pośmialiśmy trochę, a później zapadła cisza, lecz nie była ona wcale krępująca. Po prostu cieszyliśmy się sobą nawzajem, a po chwili Stiles ją przerwał.

- Nie gniewaj się, ale... Mogę cię o coś spytać?

- Pewnie. - odparłam posyłając mu uśmiech.

Chłopak odwrócił się w moją stronę.

- Czy my nie spotkaliśmy się już kiedyś? I nie chodzi mi tu o to jak byliśmy dziećmi.. Spotkaliśmy się wcześniej?

Unikałam kontaktu wzrokowego. Nie spodziewałam się tego pytania, ale dało mi ono sporo do myślenia.

- Nie. - skłamałam. - A czemu pytasz?

- Na pewno? - spytał jakby coś podejrzewał. Kiwnęłam tylko głową. - Mam po prostu takie dziwne odczucie... Jakbyśmy się znali już od dawna.

- Naprawdę? - spytałam z nadzieją w głosie. Może zaczął sobie coś przypominać.

- Niektóre wspomnienia zaczynają wracać. - mówił. - Głównie te związane ze Scott'em lub moimi rodzicami, ale...

- Ale?

- Pojawiasz się w nich również i ty. - spojrzał na mnie tymi swoimi czekoladowymi oczami. - Widzę je jak przez mgłę, ale wiem, że w nich jesteś. Dlaczego, skoro mówisz, że nigdy wcześniej się nie spotkaliśmy?

- N-nie... N-nie wiem. - jąkałam się nie wiedząc co powiedzieć. - M-może to sen? - spytałam chociaż sama w to nie wierzyłam.

- Sen? Nie wiem. Może...- odarł spuszczając wzrok. - Ale nie wydaje mi się. - ponownie na mnie spojrzał.

- Co masz na myśli?

- To, że coś przede mną ukrywasz. - powiedział całkiem poważnie.

- N-nie rozumiem. - odparłam plącząc się przy tym. - Nic nie ukrywam.

- Ukrywasz. Nie mówisz mi prawdy i nie wiem dlaczego. Zrobiłem coś nie tak? Powiedziałem coś?

- Nie. - odparłam wchodząc mu w słowa.

- Więc o co chodzi? - przysunął się bliżej. - Możesz mi powiedzieć.

Bardzo chciałam mu powiedzieć całą prawdę, ale nie mogłam. Dlaczego? Bo wiedziałam, że wtedy stracę go ponownie, a tego bym nie zniosła. Nie wiedziałam co powiedzieć, patrzył mi w oczy, a ja miałam tylko nadzieję, że nie zauważył mojego zakłopotania. Na szczęście moja ciocia przyszła w samą porę.

- Herbata. - zawołała wesoło, po czym postawiła ją na stoliku. - Mam nadzieję, że wam nie przeszkodziłam. - mówiła zerkając przy tym na mnie jakby słyszała całą rozmowę.

Kiwnęłam głową, że nic się nie stało i zerknęłam na Stiles'a.

- Pójdę już. - wstał i skierował się do wyjścia.

- Stiles. - próbowałam go zatrzymać. - Stiles, zaczekaj. - pobiegłam za nim i dogoniłam go przy drzwiach.

- Zasiedziałem się trochę. Muszę lecieć, bo mama mnie zabije. - powiedział i chciał już wyjść, ale go zatrzymałam.

- Zaczekaj.

Chłopak spojrzał na mnie.

- Przepraszam... Ja...

- Co ukrywasz? - spytał ponownie.

- Nic, mówiłam ci przecież.

- Lydia, nie jestem głupi. Widzę, że coś ukrywasz. Cokolwiek to jest, zdaje się, że nie masz zamiaru mi o tym powiedzieć. Mam rację?

Spuściłam wzrok. Chłopak podszedł bliżej ujął moją twarz w dłonie i uniósł do góry tak bym na niego spojrzała.

- Lyds.. - powiedział łagodnie. - Możesz mi powiedzieć.

- N-nie mogę. - odparłam z łzami w oczach. - Nawet gdybym chciała.

- Dlaczego? - otarł łzę z policzka.

Wzięłam go za ręce. Bałam się, że jak mu powiem prawdę to mi nie uwierzy i może nawet mnie odrzuci.

- Przepraszam... - szepnęłam.

Chłopak nic więcej nie powiedział. Spuścił wzrok i minął mnie przy drzwiach.

- Stiles. - zdążyłam tylko powiedzieć jego imię, zanim wyszedł z trzaskiem drzwi.

Oparłam się o drzwi i zaczęłam płakać.

- Dobrze zrobiłaś. - usłyszałam głos cioci.

- Dobrze?! - spojrzałam na nią.

- Powiesz mu w odpowiednim czasie.

- Czyli kiedy? - kobieta podeszła do mnie. - Straciłam go, znowu... - mówiłam płacząc.

- Kochanie, on wróci. Zobaczysz. - Rose przytuliła mnie. - Macie ze sobą tak silną więź... To jest niesamowite. - otarła moje łzy. - Kochasz go, nie zaprzeczysz, prawda?

Nic nie odpowiedziałam, a ciocia doskonale znała prawdę.

- Ty kochasz go, a on kocha Ciebie.

- Skąd możesz to wiedzieć.

- Bo to widać.

- Ale...

- Żadnego "ale" - zaprotestowała. - Zobaczysz, że wróci. A wtedy przyznasz mi rację. - uśmiechnęła się i wróciła do salonu.

***

Nie widziałam się z Stiles'em od dwóch dni. Wydawały się one wiecznością i bałam się, że mogą się w nią zmienić. Wiedziałam, że źle robię nie mówiąc mu prawdy, ale... Sama nie wiedziałam jak to zrobić. Miałam nadzieję, że ciocia ma rację i chłopak wróci. Próbowałam do niego zadzwonić, ale nie odbierał. Więc moja nadzieja, z każdą chwilą zaczęła maleć.

Był poniedziałek, rodzice jak zwykle byli w pracy, a ciocia gdzieś zniknęła, więc znowu zostałam sama w domu. Siedziałam w pokoju, nie malowałam się dziś w ogóle. Nie dbałam nawet o stylizację, miałam założone zwykłe dżinsy, koszulkę i bluzę z kapturem, a gdy się go założyło było widać uszy misia.

Nagle rozległ się dzwonek do drzwi, zeszłam prędko na dół by otworzyć.

- Stiles. - nie spodziewałam się go. - Hej.

- Hej. - przywitał się i posłał mi lekki uśmiech.

- Wejdziesz? - spytałam niepewnie.

Brunet wszedł do środka, a ja zamknęłam za nim drzwi.

- Wpadłem tylko na chwilę. - odwrócił się w moją stronę. - Chciałem ci oddać książki. - powiedział i podał mi je.

- Przeczytałeś? - uśmiechnęłam się. - I jak?

- Są świetne. - powiedział szczerze.

- Mogę ci jeszcze coś pożyczyć... Jeśli chcesz... - dodałam niepewnie.

- Jeśli to nie problem...?

- Skąd, żaden problem. - uśmiechnęłam się nieśmiało i odłożyłam książki na bok. - Wybacz, jestem trochę nie ogarnięta...

- Nie, nie, nie, skąd. Wyglądasz ślicznie. - uśmiechnął się, a ja się lekko zarumieniłam.

- Dziękuję. - odparłam.

Cieszyłam się, że wrócił i miałam nadzieję, że może uda się jakoś złagodzić sytuację.

- Posłuchaj... - zaczęłam niepewnie. - Jeśli chodzi o naszą ostatnią rozmowę to...

- Nie ważne. - wszedł mi w słowa, a ja spojrzałam na niego. - Powiesz mi kiedy to uznasz za stosowne. - uśmiechnął się.

Pokiwałam głową, cieszyłam się, że zrozumiał i postanowił dać mi czas.

- Muszę już iść. - wyrwał mnie z zamyślenia. - Tata na mnie czeka, chce mnie zabrać na jakąś przejażdżkę. Tylko we dwóch, ojciec i syn. - chłopak zaśmiał się, a ja do niego dołączyłam.

- Dowiedział się o książkach? - spytałam zerkając na bruneta.

- Taaa... A co gorsza zdaje się, że będziesz musiała kiedyś mu je pożyczyć, bo przypadły mu do gustu. - mówił i podszedł do drzwi.

- Okej. - zaśmiałam się.

Spojrzałam na niego i chcąc nie chcąc ponownie zaczęłam się śmiać.

- Tak cię bawię? - uśmiechnął się.

- Tak jakby.. - spojrzałam na niego. - Przypomniała mi się nasza wojna na mąkę. - odparłam i chłopak się zaśmiał.

Chciałam go poprosić by został, ale wiedziałam, że czeka na niego tata, więc z trudem się powstrzymałam. Chłopak miał już wychodzić, gdy nagle stanął w drzwiach i odwrócił się do mnie.

- Spotkamy się jeszcze? - spytał.

- Byłoby super. - uśmiechnęłam się, a chłopak to odwzajemnił.

Noah zatrąbił w samochodzie i Stiles musiał już iść. Pomachałam im jak odjeżdżali. 

Z jednym ciocia miała rację: kochałam go, bardziej niż kogokolwiek. Jednak nie odważyłam się jeszcze by mu to powiedzieć teraz. Miałam ukrytą nadzieję, że chłopak odwzajemnia moje uczucia.

Jest i rozdział 11. Jest o wiele dłuższy niż wcześniejsze (3292 słów w samym rozdziale, bez mojego dopisku) ;)  Kochani bardzo dziękuję Wam za ponad 200 odsłon! ♥ Może dla Was to niewiele, ale dla mnie to bardzo dużo znaczy ♥ Moje podziękowania również kieruję do Ciebie dylankaa . Dziękuję Ci bardzo Kochana, za Twoją pomoc :)  

Continue Reading

You'll Also Like

2K 196 23
Są to czasy świetności Klanu Rzeki. Pod przywództwem Burzowej Gwiazdy wszystko jest na swoim miejscu. Jednak... Do czasu... Pewnego dnia, Klan Wiatr...
21.5K 50 8
W tej książce znajdują się moje prace, tworzone na lekcje języka polskiego. Można korzystać ;)
235K 8.5K 56
Bycie zawsze gorszą siostrą może być męczące. Tym bardziej po trudnym dzieciństwie. Czy coś się zmieni w 13 letnim życiu Charlotte po trafieniu do br...
2.8K 116 9
Kontynuacja Pocałunku Smoka. To jest gorsze niż część pierwsza, jak coś to ostrzegałam.