Żałuję || Miraculous

By Cathy2417

37.6K 2.4K 1.3K

Marzenie Marinette zostało zrealizowane, stała się dziewczyną znanego modela. Jak długo potrwa jej szczęście... More

|| Prolog ||
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Heej! Zostałam nominowana!
Rozdział 21
Epilog

Rozdział 20

1.3K 102 39
By Cathy2417

Podnieśli mnie delikatnie i wpakowali do wozu. Przez cały ten czas nie straciłam do końca przytomności. Mniej więcej zdawałam sobie sprawę z tego, co dzieje się wokół. Czułam się aczkolwiek zbyt słabo by otworzyć nawet oczy, w dodatku bolała mnie głowa, znajdywała się na niej świeża rana, nie wiem jeszcze jak wielka.

Pojazd zatrzymał się. Zaledwie parę sekund później poczułam jak mnie przenoszą. Zapewne wieźli mnie na szpitalnym łóżku do odpowiedniej sali.

Czułam, że robili to dosyć prędko, pod wpływem tego delikatnie kołysałam się na łóżu.
Promieniujący ból w prawej ręce dawał o sobie znać.

W pewnym momencie zatrzymali szpitalne łoże. Teraz chyba znajdowałam się w jakiejś sali, w oczy raziło mnie wiosenne ładne słońce, które przebijało się przez szpitalne szyby, dodając blasku ponuremu miejscu.

Czułam jak opryskiwali czymś moją ranę, było to bardzo chłodne. Bardzo słaba, wzdrygnęłam się nieco. Moje powieki nadal pozostały nierozwarte.

* * *

...Piip...Piip...Piip...Piii...

 — Marinette? Mari? — usłyszałam czuły i zatroskany głos mojej mamy.

Powoli otworzyłam oczy. Ściany wokół mnie obdarowane były żółtą barwą. Zauważyłam, że oczy mamy były trochę czerwonawe.

— Mamo?  — mruknęłam zachrypniętym głosem, po czym rozejrzałam się wokół.

— Nie martw się, będzie dobrze kochana. — powiedziała, ale jakimś takim słabym głosem.

Powoli, z ostrożnością złapałam się za głowę. Gdy przejechałam po czole palcami, znajdowało się na nim coś przypominającego duży bandaż. Moje serce ożywiło się w piersi, gdy uprzytomniłam sobie całe ostatnie zdarzenie, z powodu którego tu trafiłam. Oczy zaokrągliły mi się znacznie. Zaczęłam niespokojnie oddychać.

Adrien całował Chloe.

Uciekłam.

Pobiegł za mną.

Wrzask Nicholasa.

Pchnięcie i ten... pisk opon

Upadek...

— Gdzie Nicholas?  — zapytałam pełna zmartwienia i przerażenia.

— Siedzi w korytarzu. To on wezwał pogotowie. — z oka mamy spłynęła samotna łza.

Jej smutny wyraz twarzy wprawiał mnie w zakłopotanie. Chociaż rozumiem ją... Każdy martwił by się o swoje dziecko. Chyba nie stało się... Coś jeszcze o czym nie wiem... Napływały mnie takie niepewne myśli, nie wiem dlaczego, ale miałam wrażenie, że stało się coś jeszcze. Jejku, co z Nicholasem?

Przełknęłam ślinę.

— Nic mu nie jest?  — spytałam ze zmartwieniem. — Jest cały? Jak się czuje?

— Nie, nie, spokojnie. Jest cały. — uśmiechnęła się, jednak za jej uśmiechem było coś ukryte.
Coś z żalem. Czułam to. Wtedy jeszcze nie wiedziałam jak bardzo przytłaczająca jest ta wiadomość...

—  Mamo? — spojrzałam na nią badawczo. — Co...ś się... O co chodzi? - wykrztusiłam.

Westchnęła ciężko.

— Córeczko...  — nabrała powietrza w płucach. Przez to napięcie i jej niepewne wdechy, bałam się co zaraz może paść z jej ust. Nie zdawałam sobie sprawy do czego zmierza ta wypowiedź. — ...Adrien... Prawdopodobnie uratował ci życie. W ostatniej chwili pchnął cię, dzięki czemu uniknęłaś mocnego zderzenia z pojazdem. — przetarła łzę.

Zatkało mnie. Na mojej twarzy zagościło się niemałe oszołomienie.

On? Adrien?

A nie Nicholas?

Odezwałam się dopiero po dłuższej chwili.

— J-jak?  — wydukałam ledwie.

— Nicholas opowiadał co się zdarzyło. Zobaczyłaś całujących się Chloe i Adriena, natychmiast wybiegłaś ze szkoły... Nicho mówił, że razem z Adrienem pobiegli za tobą. — pociągnęła nosem. — Jechał samochód, nie zauważyłaś...  — jej głos załamywał się z każdym kolejnym słowem.

Mi samej również zbierało się na łzy. Co ja zrobiłam... Jak mogłam się tak narazić tylko przez głupi pocałunek!

— I gdyby nie Adrien...  — z jej oczu spłynęły kolejne łzy, spuściła głowę i załkała. — Tak się bałam...

Przeszedł mnie dreszcz. Chciałam zadać pewne pytanie. Bałam się jednak co otrzymam w odpowiedzi...

— A... gdzie jest Adrien?  — spytałam drżącym głosem.

Mama spojrzała mi z przykrością w oczy. Nie odpowiedziała.

Nie. Nie. Nie.

Błagam, niech powie coś dobrego, błagam.

Mama milczała. Jej twarz okryła się bladym odcieniem.

Z moich oczu spłynęły łzy, gdyż już wiedziałam co to może oznaczać. Ale... nie chciałam nawet dopuszczać tej myśli...

Kryształowe krople ciurkiem płynęły z moich policzków.

— Adrien...  — zaczęła tonem pełnym żalu. — Jest w... b-bardzo złym stanie. — dokończyła, a moje usta poczęły drżeć.

Razem z mamą płakałyśmy.

Jejku... Rany boskie, nie! Nie! Nie! Nie!

— Gdzie leży?  — zapytałam niewyraźnie, poprzez stłumiony płacz, po czym zerwałam się na nogi.

— Mari, leż! Jesteś taka słaba! Musisz leżeć!

Załkałam cicho i pociągnęłam nosem.

— A-ale ja muszę iść do Adriena!

Zwinnie i desperacko odpięłam kroplówkę, przyczepioną do lewej ręki, po czym wstałam na równe nogi.

— Marinette co ty robisz?!  — moja mama nie była zadowolona. Krzyczała na mnie z zatroskaniem i ze strachem.

— Muszę do Adriena!  — zawołałam, pochlipując.

I wtedy poczułam silny ból w prawej ręce, a także coś co ciążyło na szyi. Zauważyłam gips, była usztywniona. I zdaje się, złamana.

— Marinette, kładź się!  — rozkazała moja mama, która bardzo się o mnie bała. Podeszła i próbowała w delikatny sposób z pomocą rąk skierować mnie na szpitalne łóżko. — Rozumiem, że się o niego boisz, ale...  — nie dokończyła. Prawdopodobnie nie znalazła odpowiednich słów.

Przetarłam oczy i ruszyłam w stronę wyjścia. Poruszałam się, co prawda, bardzo powoli, wciąż czułam się naprawdę słabo. Pewien ból zaczął przeszywać moją głowę. Och, co za koszmar.

Moja mama starała się mnie zatrzymać, ale ja byłam zbyt uparta jeżeli chodziło o Adriena. Musiałam go zobaczyć... Chociaż... Ostatni raz...

Mama wyleciała za mną z sali.

Szłam przez korytarz słaba i obolała, z mojej twarzy skapywały krople słonych łez, ale z rosnącą determinacją podążałam dalej. Ujrzałam siedzącego na ławce Nicholasa.

— Mari! — zawołał zmartwiony. — Nic ci nie jest? Gdzie idziesz?

Pociągnęłam nosem. Na mojej twarzy malował się głęboki smutek i strach. Pokręciłam głową tylko, bo nic nie mogło przedostać się przez moje gardło. A wzdłuż policzków spłynęły kolejne, srebrzyste łzy.

Nicholas natychmiast objął mnie i przytulił do siebie. Czułam szybkie tempo bicia jego serca.

— Leży w sali 119. — oznajmił, wyszeptał mi do ucha, tuląc mnie, czego się nie spodziewałam.

Spojrzałam mu smutno w oczy. Napisane w nich było wyraźnie, jak czarno na białym, "Wybacz, ale ja kocham Adriena."

I moja podświadomość, niestety lub może stety, nie ma na to wpływu. Nie zmienię tego.

— To nie twoja wina. — głos mu się załamał, a w kolorowych oczach pojawiły mu się delikatne łzy, choć widziałam jak za wszelką cenę stara się je ukryć. — Idź do niego. — powiedział smutno.
Właściwie rozkazał. On mnie rozumiał. Będę kochać go za to po koleżeńsku. Przyjrzałam się jeszcze raz jego oczom, moje wyrażały w tej chwili przede wszystkim wdzięczność.

— Dziękuję... — mruknęłam, w myślach składając mu znacznie bogatsze podziękowania, dziś zaś nie miałam na to nastroju.

— Powiedział mi, że cię kocha.

Byłam zszokowana tym co właśnie padło z ust Nicholasa. Patrzyłam na niego z iskrą radości w oczach, a także nowo narodzonej nadziei.

— N-naprawdę?

— Tak... Byłem u niego... Idź. — jego piękne niebiesko-zielono-szare oczy zapełnione zostały łzami.

Podążałam wzdłuż korytarzem, rozglądając się za odpowiednim numerem sali.

Chciałam już teraz być tylko przy Adrienie.

"To tu" — pomyślałam gdy ujrzałam salę z numerem 119.

Otworzyłam drzwi, moje dłonie drżały. Rozpoznałam leżącego na jednym z łóżek, blondyna. Uratował mnie. Ten, który i mnie bardzo zranił. Ocalił. W sumie... Dwa razy. Z ostrożnością, zamknęłam za sobą żółte drzwi.

Gdy tak patrzyłam na nie poruszającego się, słabego Adriena, ściskało mnie za serce, a do oczu napłynęły łzy.

Usiadłam na szpitalnym krzesełku, które stało tuż przy jego łóżku. Miał zamknięte oczy, był bardzo blady nie poruszał się. Jego czoło również obejmował opatrunek. Tylko, że zdaje się większy i jeszcze grubszy od mojego. Z policzka zleciała mi łza.

Biedny Adrien...

Jego ręka równie jak moja, opatulona była przez gips, miał też opatrunek na głowie i niewielkie zadrapania na ręce.Teraz, kiedy widziałam go w takim stanie byłam skłonna wybaczyć mu wszystkie moje krzywdy.

W dodatku, że leży tu z mojego powodu... Uratował mnie... Pomimo, że całował Chloe.
Wyglądał tak skamieniało... Nie poruszał się. Oczy jak i usta pozostały zamknięte, bez życia. Szczerze, przerażał mnie ten widok.

— Adrien? — mruknęłam cicho.

Odpowiedziała mi jednak cisza, chłopak nawet nie drgnął.

Załkałam. No nie. Nie!

On musi... Muszą go uratować! Tak jak on mnie!...

Złapałam za jego dłoń. Przeszedł mnie dreszcz, była zimna. Zupełnie bez życia.
Kolejne łzy spłynęły z moich policzków. Wstałam, stanęłam tuż nad nim. Zaczęłam bardzo nierównomiernie oddychać, zaciągałam powietrzem. Nagle zrobiło mi się jeszcze bardziej słabo.

— Adrien?! — zawołałam, mój głos jednak załamywał się.

W środku panikowałam.

Nadal leżał zupełnie bez ruchu, bez kropli życia, nic!

Jejku!

Po mojej twarzy płynęły kolejne kryształowe krople.

— Aadrien! — tym razem głośno zapłakałam.

Moje rodzące się wciąż łzy przysłaniały mi obraz.

Błagam nie teraz, błagam. Teraz kiedy mnie po raz kolejny ocaliłeś, kiedy widać, że jednak jest coś na rzeczy, kiedy mamy okazję ze sobą sam na sam porozmawiać, wyjaśnić wszystko tym razem bez choćby odrobiny kłamstwa... Odezwij się!

Wpadłam w panikę. W mojej głowie tworzyły się najczarniejsze scenariusze.

__________________________________________
___________________________________

Hejaa😊

Nie jest to zbyt zwariowane?😂 

Wiem, że trochę późno wstawiam, (jest 1:10) no ale... czemu by nie xDD 

Gwiazdka = chcę nexta

Opinie na temat rozdziału też zawsze mile widziane💓

Continue Reading

You'll Also Like

215K 10.1K 31
Desperate for money to pay off your debts, you sign up for a program that allows you to sell your blood to vampires. At first, everything is fine, an...
438K 10.9K 60
𝐋𝐚𝐝𝐲 𝐅𝐥𝐨𝐫𝐞𝐧𝐜𝐞 𝐇𝐮𝐧𝐭𝐢𝐧𝐠𝐝𝐨𝐧, 𝐝𝐚𝐮𝐠𝐡𝐭𝐞𝐫 𝐨𝐟 𝐭𝐡𝐞 𝐰𝐞𝐥𝐥-𝐤𝐧𝐨𝐰𝐧 𝐚𝐧𝐝, 𝐦𝐨𝐫𝐞 𝐢𝐦𝐩𝐨𝐫𝐭𝐚𝐧𝐭𝐥𝐲, 𝐰𝐞𝐥𝐥-𝐫...
241K 7K 81
Daphne Bridgerton might have been the 1813 debutant diamond, but she wasn't the only miss to stand out that season. Behind her was a close second, he...
908K 20.9K 49
In wich a one night stand turns out to be a lot more than that.