Zakończony || Serce Wybrańca...

By ELfaba93

11.6K 1.1K 182

Na początku była wielka radość, bo Harry Potter pokonał Voldemorta. Zabił go, uwalniając tym samym świat czar... More

PROLOG: Uwierz w bajki
01: Bilans strat
02: Biała sala
03: Ślady na dywanie
04: Insynuacje
05: Trudne decyzje
06: O krok
07: Strach o córkę
08: Niebezpieczeństwo
09: Dolina Godryka
10: Nocny gość
11: Sprzymierzeniec
12: Zaufanie
13: Sny na jawie
14: List z Hogwartu
16: Niespodziewana wizta
17: Pełnia księżyca
18: Nowe miejsce
19: Najsilniejsze uczucie
20: Serce Wybrańca
21: Droga do przebaczenia
22: Wolność
Epilog: Bajka trwa

15: Wsparcie

323 43 11
By ELfaba93

Co się kryje pod grubym futrem wilkołaka?

Remus Lipin jest jednym z najbardziej znanych i rozpoznawalnych wilkołaków. Swego czasu uczył obrony przed czarną magią w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, próbując ukryć swoją przypadłość przed uczniami i ich rodzicami. Postępowanie to spotkało się z naganą ze strony Ministerstwa Magii, gdyż nie każdy czarodziej chciał, aby ich dziecko było uczone przez osobę z taką przypadłością. Czy nieżyjący już dyrektor, kawaler Ordery Merlina pierwszej klasy, profesor Albus Persiwal Wulfryk Brian Dumbledore zdawał sobie w ogóle sprawę z zagrożenia, na jakie naraził swoich podopiecznych? Można by się nad tym długo zastawiać, ale nie jest to temat dzisiejszego artykułu, choć przyznać trzeba, że już na wstępie stawia pana Lupina w bardzo złym świetle.

Ginny ze złością odrzuciła gazetę i popatrzyła na osobę, która ją przyniosła. Luna Lovegood siedziała na fotelu i powoli sączyła wodę z syropem malinowym. Nieobecnym wzrokiem rozglądała się po salonie Remusa i co jakiś czas uśmiechała się nieznacznie na widok czegoś, co tylko ona mogła zobaczyć.

– Po co mi to przyniosłaś? – oburzyła się Ginny, chcąc spalić najnowsze wydanie Czarownicy najszybciej, jak to możliwe i modlić się, aby nie wpadło w ręce Remusa.

– Pomyślałam, że ten artykuł cię zainteresuje – odpowiedziała przyjaciółka.

– Zainteresuje?! – krzyknęła panna Weasley, a potem skarciła się w duchu za to, że podniosła głos. – Przecież to bzdury!

– Przecież wiem, że to wszystko jest nieprawdą – powiedziała dziewczyna, kręcąc głową. – Ale przeczytaj do końca. Piszą o sercu Harry'ego.

Ginny spojrzała posępnie na gazetę, a potem znów chwyciła ją do ręki. Przez dłuższą chwilę szukała miejsca, w którym skończyła. Z każdym słowem miała wrażenie, że włosy jeżą jej się na głowie ze złości.

Jednak sprawa, którą chcę poruszyć jest bardzo delikatna i niecodzienna. Artykuł ten ma być swego rodzaju krzykiem, aby władze spojrzały na zbrodnię, która miała miejsce kilka miesięcy temu i przestały zamiatać ją pod dywan.

Tak, chodzi o Harry'ego Pottera, o Złotego Chłopca, Wybrańca, Naszego Wybawcę. Naszym redaktorom udało się dojść do tego, co za wszelką cenę próbuje ukryć ministerstwo. Chłopiec, Który Przeżył nadal przebywa w Szpitalu pod wezwaniem Świętego Munga i prawdopodobnie nieprędko stamtąd wyjdzie.

Prawda jest bolesna, ale nasza redakcja uważa, że wszyscy czarodzieje i wszystkie czarownice mają prawo ją znać. Harry Potter nie ma serca. Według naszego źródła, które postanowiło zostać anonimowe, został go pozbawiony już wiele miesięcy temu. Aktualnie znajduje się w śpiączce i nie obudzi się, dopóki nie odzyska swojego organu. Uzdrowiciele nie są w stanie powiedzieć, jak długo może egzystować w takim stanie. Niektórzy dają mu kilka dni, inni kilka miesięcy. Ale jedno jest pewne – serce musi zostać odnalezione.

W tym momencie ktoś może zapytać – jaki to ma związek z panem Lupinem? Nasi redaktorzy, którzy zajmują się tą sprawą, doszli do tego bardzo szybko.

Pan Remus Lupin uważał się za przyjaciela Złotego Chłopca. Zawsze go wspierał, a w okresie, w którym nauczał w Hogwarcie, dawał mu nawet prywatne lekcje. To wszystko tylko zacisnęło ich więzi. Wybraniec również był jednym z nielicznych, którzy zaakceptowali fakt, że pan Lupin nie jest człowiekiem.

Harry zawsze był naiwny – stwierdził jeden z jego szkolnych kolegów. – Miał zbyt miękkie serce i to go zgubiło. Po prostu ufał niewłaściwym osobom.

Te słowa zdają się tylko potwierdzać nasze przypuszczenia, ale zanim podamy je wprost, przytoczymy cytat pani Berty Doyle, autorki książki „Oswoić potwora". Wilkołaki to zwierzęta, nie można ich porównywać do ludzi z jednego powodu – potwory te pozbawione są człowieczeństwa, one po prostu nie mają serca, nie są zdolne kochać.

Chyba każdy z nas jest już pewny, co stało się z sercem Wybrańca. Pan Lupin postanowił zaznać nieco miłości i prawdopodobnym jest, że serce naszego Złotego Chłopca bije teraz w jego kudłatej piersi.

Co na to Ministerstwo Magii w starciu z tak silnymi argumentami? Musimy czekać i mieć nadzieję, że w końcu upora się z potworami, które usilnie starają się zdobyć wszystkie ludzkie prawa.

Ginny nawet się nie zorientowała, kiedy z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Gorące krople zalewały artykuł, rozmazując farbę i zdjęcie wilkołaka, wyjącego do księżyca. Próbowała przełknąć głośny szloch, ale on okazał się silniejszy. Jednym, szybkim ruchem rozdarła gazetę na dwie części.

– Po co kazałaś mi to czytać? – wyszlochała, ukrywając twarz w dłoniach.

Luna odstawiła szklankę na stół i przesiadła się obok przyjaciółki. Objęła ją delikatnie ramieniem i zaczęła miarowo gładzić włosy.

– Przepraszam – szepnęła. – Nie myślałam, że aż tak na ciebie podziała.

– A ty przyjęłaś to tak po prostu? To jest obrzydliwe! Gdybym tylko mogła wykupiłabym cały nakład, aby nigdy nie wpadło w ręce Remusa, a z tym do mnie przychodzisz?

– Zgadzam się z tobą – przyznała. – Nie popieram niczego, co zawarte jest w tym artykule. Ale pomyślałam, że może on dawać nowy obraz całego zdarzenia.

Ginny uniosła głowę i spojrzała prosto w oczy przyjaciółki. Wargi jej zadrżały.

– A poza tym – kontynuowała Luna – myślę, że jednak Remus powinien wiedzieć o tym artykule. Wiesz, gazeta jest dość znana, ludzie mogą zacząć go inaczej postrzegać albo nawet coś mu zrobić. Musisz go jakoś ostrzec.

– Żartujesz? To mi nie przejdzie przez gardło. Jak chcesz, to sama mu powiedz.

– A gdzie on teraz jest? – zapytała Luna, rozglądając się.

– Mówił, że wychodzi na zakupy, ale ma też coś jeszcze do załatwienia. Kiedy powiedziałam, że wpadniesz, chyba uznał, że nie musi się spieszyć.

Dziewczyna westchnęła.

– Ginny, a jak ty się czujesz? – zapytała, a w jej głosie dało się wyczuć troskę. – Martwimy się o ciebie – dodała, gładząc ją po ramieniu.

– Niepotrzebnie.

– Nie zbywaj mnie – poprosiła cicho Luna. – Widzę, że coś jest nie tak.

Ginny zamyśliła się przez chwilę. Bardzo chciała podzielić się z kimś swoimi obawami, ale obawiała się, że Luna nie utrzyma tej tajemnicy. To nie było tak, że jej nie ufała. Nie. Dziewczyna po prostu wiedziała, że panna Lovegood powie komuś, aby pomóc swojej przyjaciółce, bo będzie wiedzieć, że niektórych sekretów nie można przemilczeć.

– Mam wrażenie, że wariuję – oznajmiła w końcu Ginny. – I wszyscy naokoło o tym wiedzą, podejrzewają coś, ale udają, że wszystko jest w porządku.

– O kim ty mówisz?

– O rodzicach i Remusie. Na pewno są w zmowie...

– Ginny, przestań – rzekła Luna i zaczęła bawić się jej włosami. Przekładała długie pukle i czesała warkocze. Jej dotyk sprawił, że po plecach Ginny przebiegł dreszcz.

– Jestem chodzącym wulkanem – powiedziała po chwili. – Kiedy wybucham, to przestaję nad sobą panować. Cała się trzęsę, kręci mi się w głowie, a czasem zaczynam wymiotować. Tylko, proszę, nie mów mi, że to nerwy.

– Mówiłaś o tym komuś? – spytała przyjaciółka, marszcząc czoło.

– Chyba wszyscy widzą...

– Może widzą, że coś jest nie tak, ale gdybyś postawił sprawę jasno, to byłoby łatwiej. Skoro twierdzisz, że Remus cię obserwuje, on zna się na takich sprawach.

– Jakich sprawach? – przerwała Ginny. – Na szaleństwie?

– Daj spokój... nie jesteś szalona.

Panna Weasley westchnęła głośno. Miała dość tego tematu, szczególnie że zdawała sobie sprawę, że nie mówiąc Lunie całej prawdy, zaczynała się motać i samej sobie zaprzeczać. Uznała, że najlepszym rozwiązaniem będzie zmiana tematu.

– Dostałaś list z Hogwartu? – spytała.

– Tak, przedwczoraj. To dobrze, że McGonagall jest dyrektorką, ale trochę żal mi Snape'a. Z jednej strony to jego posada...

– Snape będzie miał szczęście, jak w ogóle będzie mógł zostać w szkole.

– Przecież ministerstwo mu uwierzyło – rzekła Luna, marszcząc czoło.

– Tak, niby tak... ale chyba uczniom i innym nauczycielom niełatwo będzie zapomnieć. Co prawda, zastanawialiśmy się z Remusem, czego będzie uczył.

– A co byś wolała?

– Wszystko mi jedno. Mam do zaliczenia i eliksiry i obronę, ale szczerze powiedziawszy, ciężko widzę te egzaminy. Jak je obleję, to nie wracam do Hogwartu.

– Przestań! – upomniała ją Luna. – Teraz ci się wydaje, że wszystko się posypało, ale za kilka lat będziesz żałować tej decyzji. Ja nie byłam na zajęciach od Bożego Narodzenia, ale mimo to chcę spróbować swoich sił, choć jestem świadoma, że ciężko będzie mi samej wszystko nadrobić.

Ginny wyprostowała się nerwowo i oparła twarz na dłoniach. Ostatnio łapała się na tym, że za dużo marudziła. Luna miała rację, wiele osób miało o wiele gorzej od niej. Pomyślała o Neville'u, który już w listopadzie musiał ukrywać się przed rodzeństwem Carrow.

A potem zobaczyła przed oczami obraz innego rówieśnika, Colina, który już nigdy nie wróci do Hogwartu, nigdy nie usiądzie przy stole Gryfonów i nigdy nie zagra z nią w szachy.

– Remus mówił, że pomoże mi z materiałem – oświadczyła po chwili, przełykając łzy. – Jeśli chcesz, to na pewno tobie też nie odmówi.

– To bardzo miłe, ale postaram załapać jak najwięcej sama.

Ginny kiwnęła lekko głową i zmusiła się do uśmiechu. Potem wstała z kanapy i ruszyła w kierunku kuchni.

– Pewnie jesteś głodna – rzekła. – Niestety, nie ugoszczę cię niczym wyszukanym.

– Nie kłopocz się, nalej mi tylko wodę – odpowiedziała, a potem zmarszczyła nos. – Ginny, mogę cię o coś zapytać?

– Jasne.

– Co zrobiłaś z włosami? Mam wrażenie, że urosło ci ponad dziesięć centymetrów, a przecież widziałyśmy się niespełna dwa tygodnie temu.

Panna Weasley przystanęła i wlepiła wzrok w podłogę. Potem zdjęła gumkę z nadgarstka i związała pukle w luźny kok z tyłu głowy.

– Nic nie zrobiłam – przyznała. – Od miesiąca rosną jak szalone...

* * *

Privet Drive było uliczką znajdującą się w niewielkim mieście Little Whinging na południu Wielkiej Brytanii. Wzdłuż ulicy znajdowały się niemal identyczne, zadbane domki jednorodzinne z równie wystrzyżonymi trawnikami. Niemal na każdym podjeździe stał nowy, błyszczący samochód, którym właściciel najwyraźniej bardzo lubił się chwalić.

Remus miał wrażenie, że idzie chodnikiem po raz setny. Za każdym razem mówił sobie, że zatrzyma się przy domku oznaczonym numerem cztery, zapuka do drzwi i... no właśnie, sam nie był pewny, co wtedy zrobi.

Przepraszam, czy nie ma gdzieś u państwa serca? Nie? To w takim razie już pójdę...

Ta myśl sprawiła, że na jego twarzy zagościł uśmiech. Ciekawe, co pomyśleliby ci mugole, gdyby usłyszeli takie pytanie. Pewnie wzięliby mnie za wariata – pomyślał. – I zbytnio by się nie pomylili.

– Przepraszam pana, czy pan kogoś szuka? – Usłyszał po chwili kobiecy głos przy swoim lewym uchu.

Odwrócił się energicznie. W pierwszej chwili miał wrażenie, że coś mu się przesłyszało. Dopiero po sekundzie zdał sobie sprawę, że jego rozmówczyni jest dużo niższą, zgarbioną kobietą i wypada pochylić głowę, aby ją dojrzeć. I wtedy zdał sobie sprawę, że szczęście chyba się do niego uśmiechnęło.

Stała przed nim Arabella Figg, charłaczka, która swego czasu pomogła rozwiązać kilka spraw Zakonu Feniksa. To ona pilnowała Harry'ego na Privet Drive, kiedy Voldemort powrócił.

– Och, pan Lupin – rzekła, kobieta, chwytając jego dłoń. – Co pana sprowadza do Little Whinging?

– Dzień dobry, pani Figg – przywitał się grzecznie. – Szczerze powiedziawszy, miałem nadzieję spotkać tu Dursleyów, ale jakoś nie mam odwagi zapukać.

– To i tak nic by nie dało – powiedziała kobieta, kręcąc głową. – Wyjechali rok temu i jeszcze nie wrócili. Nie mam pojęcia, gdzie są i czy w ogóle kiedyś się tu pojawią.

Remus westchnął głośno, spoglądając na piętrowy dom. Powinien się zorientować, że pozasłaniane okna i zarośnięty trawnik świadczą o tym, że nikogo nie ma w środku.

– Chodzi o Harry'ego? – Wyrwał go z zamyślenia głos pani Figg. – Nadal nic nie wiadomo w jego sprawie?

– Niestety...

– Gdyby Dumbledore żył, to nigdy nie dopuściłby do takiego stanu. On na pewno by coś wymyślił.

Lupin przyznał kobiecie rację. Coraz częściej miał wrażenie, że sprawa jest tak beznadziejna, że gorzej już być nie może. Praktycznie nie mieli żadnego tropu. Jedyną sprawą, którą może warto było się trzymać, była Hermiona, ale nie wyobrażał sobie siebie idącego do niej i oświadczającego wprost, że tak jak Ginny, posądza ją o kłamstwo. Weasleyowie pomyśleliby, że zupełnie oszalał.

– Źle pan wygląda, panie Lupin – oznajmiła po chwili pani Figg. – Proszę wpaść do mnie na miętową herbatę.

– Bardzo dziękuję, ale obawiam się, że nie mam czasu.

– Nalegam, ostatnio jestem dość samotna i przyda mi się towarzystwo. Poza tym chciałabym coś panu pokazać.

Remus przytaknął powoli. Ciekawość zwyciężyła. Pomyślał, że może kobieta posiada coś, co sprawi, że posunie się choć o dwa cale do przodu.

* * *

Ciemność zaglądała do okien dużej sypialni. To zabawne, że jeszcze do niedawna Ginny panicznie bała się chodzić nocą po korytarzach Grimmauld Place bez świeczki. Teraz było jej wszystko jedno. Miała wrażenie, że trasę do pokoju Syriusza ma wyrysowaną w swojej podświadomości.

Ale to było złe, a ona doskonale zdawała sobie z tego sprawę.

Ze świadomością kompletnej ruiny w swoim sercu wślizgnęła się bez pukania do jego pokoju. Nie była zaskoczona, kiedy dostrzegła jego przygarbioną sylwetkę, siedzącą na brzegu łóżka. Uśmiechnął się, uświadamiając jej, że czeka właśnie na nią.

Kolana się pod nią ugięły. Znów zalała ją fala dziwnego uczucia, które pobudzało jej zmysły, kiedy byli sami. Coraz częściej zastanawiała się, co by było, gdyby pomogła jej się uwolnić.

Bez słowa podeszła do Syriusza i usiadła obok niego. Pozwoliła mu objąć się ramieniem.

Dlaczego tu przychodzisz? – zapytał, a jego słowa zawisły w powietrzu.

Dopiero po krótkiej chwili powoli opadły na jej lewą pierś i wchłonęły się w skórę.

Bo jest mi łatwiej – oznajmiła.

Ale za dwa tygodnie wrócisz do Hogwartu i co wtedy? Dasz radę tak długo udawać silną i odwracać twarz, aby nikt nie dostrzegł prawdziwych uczuć?

Jeśli będzie trzeba.

Niektórych nie da się oszukać. W końcu ktoś zapyta, dlaczego pierwsza skaczesz w ogień, dlaczego pierwsza rwiesz się do bitwy. Co odpowiesz?

Bo najodważniejsza jestem na początku – odpowiedziała cicho, pozwalając, aby jego suche wargi dotknęły skroni.

* * *

Remus był na siebie wściekły. Kiedy przekroczył próg domu pani Figg, miał wrażenie, że obrzydliwy zapach kapusty sprawi, że szybko go opuści. Niestety, kobieta nie dotrzymała obietnicy i zamiast podać mu miętową herbatę, postawiła przed nim butelkę domowej, miodowej nalewki. Na nic się zdały jego zapewnienia, że nie pije alkoholu, bo po dwóch kieliszkach tak się zrelaksował, że sam o nich zapomniał.

Rozmawiali o wszystkim, wspominali dawne czasy i przyjaciół. A kiedy mężczyzna zorientował się, że na dworze zrobiło się zupełnie ciemno, było już grubo po północy. Chciał jak najszybciej opuścić dom pani Figg i pewnie dlatego przyjął dar, który z entuzjazmem wciskała mu w ręce.

Teleportował się bez większych problemów. Lekko się wystraszył, kiedy okazało się, że drzwi są otwarte, a kiedy wszedł do środka, jego uszu dobiegła cicha muzyka jakiejś smętnej ballady. Po omacku przeszedł przez korytarz. Chciał to zrobić bezszelestnie, ale im bardziej się starał, tym gorzej mu to wychodziło.

W salonie paliła się jedna świeczka. Jej płomień oświetlał śpiącą na kanapie postać. Remus podszedł bliżej. Twarz miała czerwoną i napuchniętą od łez, a piersi unosiły się niespokojnie przy każdym wdechu, mamrotała coś przez sen, ale Remus nie był w stanie rozróżnić słów.

Piosenka się skończyła, a w domu rozległ się głos speakera radiowego, zapowiadający kolejny utwór. Lupin machnął różdżką, wyłączając radio.

Ginny poruszyła się nieznacznie, a potem powoli podniosła powieki.

– Syriusz? – mruknęła niewyraźnie, a potem jej wzrok napotkał postać Remusa.

– Przepraszam, że tak długo mnie nie było – oznajmił, starając się nie myśleć o tym, kogo chciała dostrzec w ciemności.

– Nic nie szkodzi – rzekła, przeciągając się.

Po chwili zmarszczyła nos, wyczuwając nieprzyjemny zapach alkoholu. Remus dostrzegł, że chce coś powiedzieć, ale boi się wtrącić w nieswoje sprawy. Po kilku sekundach dostrzegła prezent, który dostał od pani Figg i otworzyła szerzej oczy ze zdumienia.

– Skąd pan go ma? – zapytała, wyciągając ręce po małego, wystraszonego kotka, którego Remus cały czas trzymał pod pachą.

– Dostałem od starej znajomej – rzekł, podając jej zwierzątko. – Możesz go zatrzymać, jak chcesz.

Ginny popatrzyła na mały pyszczek i pogładziła czule szare, pręgowane futro. Przez chwilę zadumała się nad jego oczami. Były zielone, dokładnie takie jak Harry'ego.

Continue Reading

You'll Also Like

73.3K 3K 58
Zmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w prze...
107K 8.8K 17
Jeden dzień Jedno wydarzenie Zmienia wszystko. Czy dwie osoby które się szczerze nienawidzą mogą się pokochać?
1.2K 88 14
Arisha po tragicznym wydarzeniu, stara się wrócić do swojego starego życia, zapominając o ważnych dla niej osobach, chociaż o ni o niej nie zapomniel...
3K 73 5
Czy na prawdziwą miłość może być za późno?