Zakończony || Serce Wybrańca...

By ELfaba93

11.8K 1.2K 182

Na początku była wielka radość, bo Harry Potter pokonał Voldemorta. Zabił go, uwalniając tym samym świat czar... More

PROLOG: Uwierz w bajki
01: Bilans strat
02: Biała sala
04: Insynuacje
05: Trudne decyzje
06: O krok
07: Strach o córkę
08: Niebezpieczeństwo
09: Dolina Godryka
10: Nocny gość
11: Sprzymierzeniec
12: Zaufanie
13: Sny na jawie
14: List z Hogwartu
15: Wsparcie
16: Niespodziewana wizta
17: Pełnia księżyca
18: Nowe miejsce
19: Najsilniejsze uczucie
20: Serce Wybrańca
21: Droga do przebaczenia
22: Wolność
Epilog: Bajka trwa

03: Ślady na dywanie

600 55 5
By ELfaba93

Spotkanie Zakonu Feniksa miało się odbyć na Grimmauld Place. Na początku Remus był zaskoczony tą decyzją, ale szybko zrozumiał, że było to najwygodniejsze miejsce do pomieszczenia tak wielu osób. Może i Zakon nie był już tak liczną instytucją, ale teraz dołączyła do nich również młodzież z Gwardii Dumbledore'a.

Kiedy Lupin przekroczył próg domu Blacków, poczuł dziwne ukłucie żalu. Zapragnął cofnąć się dwa lata w czasie. To tutaj pierwszy raz zobaczył Tonks, tutaj ją poznał i tu się w niej zakochał.

Nogi same go prowadziły. One znały drogę lepiej od niego. Kroczył wąskim, pogrążonym w mroku korytarzem, mijając kolejne obrazy. Ich lokatorzy spoglądali na niego nieprzyjemnym wzrokiem, niektórzy kręcili głowami, ale nic nie mówili – na szczęście.

Kiedy zbliżał się do jadalni, usłyszał dźwięki przyciszonych rozmów. Był spóźniony piętnaście minut, choć nie było to w jego stylu. Zawahał się. Mógł przecież odwrócić się na pięcie i wrócić do domu, ale czy na pewno to było dobrym rozwiązaniem. Wstrzymał oddech, a potem pchnął ciężkie, drewniane drzwi.

Na początku nie był pewny, czy aby znów nie śni na jawie. Przy skromnym stole siedziało tak wiele osób, że musiał kilkakrotnie zamrugać. Spodziewał się, że Gwardia był liczna, ale najwyraźniej były tu też osoby, które dołączyły później, kiedy widmo wojny stało się bardziej namacalne.

Remus poczuł na sobie wzrok wszystkich par oczu. Bez problemu dostrzegł starych znajomych. Najwyraźniej to Kingsley pełnił honory przewodniczącego spotkania, gdyż siedział w centralnym punkcie stołu. Według Lupina nadawał się do tego idealnie. Był wysoki, dobrze zbudowany, ale również miał charyzmę, a ludzie najzwyczajniej w świecie czuli przed nim respekt.

Obok niego znajdowali się Weasleyowie. Molly i Artur siedzieli po prawej, a po lewej Bill i Fleur. Remus zobaczył też Freda, George'a, Rona i Ginny. Przy stole siedziała też profesor McGonagall, Flitwick i Hagrid. Ale, o dziwo, największą radość sprawiło mu oglądanie twarzy swoich byłych uczniów. Nie mógł uwierzyć, jak bardzo dorośli i zmężniali przez ten czas.

Odchrząknął głośno.

– Przepraszam za spóźnienie – rzekł, a jego głos zabrzmiał dziwnie obco.

Kingsley machnął ręką, dając mu do zrozumienia, że nic ważnego nie stracił i wskazał wolne miejsce między Neville'em a dziewczyną o długich, czarnych włosach, której imienia nie mógł sobie przypomnieć. Dopiero o chwili zauważył, że naprzeciwko siebie ma pogrążoną w myślach Ginny. Była blada jak pergamin. W pierwszej chwili Remus pomyślał, że to wina jakiejś klątwy, ale potem doszedł do wniosku, że pewnie tak bardzo martwi się o Harry'ego.

Ich spojrzenia spotkały się na chwilę. Lupin jednak szybko odwrócił głowę i jeszcze raz rozejrzał się po zgromadzonych. Kogoś mu brakowało i teraz już zrozumiał kogo.

– Gdzie jest Snape? – spytał.

To nazwisko wywołało falę szeptów i niezadowolonych grymasów. Kilkoro uczniów zaśmiało się nerwowo.

– No właśnie – zaczął Kingsley z głośnym westchnieniem. – Nie wysłałem do niego wiadomości, ponieważ uznałem, że najpierw musimy to przedyskutować. Myślę, że...

– A co tu jest do dyskutowania? – wtrącił się Ron. – Snape od początku był po naszej stronie, to był plan Dumbledore'a. A Voldemort chciał go zabić, więc nie sądzę, aby to cały czas była gra. Snape jest członkiem Zakonu i ma prawo uczestniczyć w spotkaniu.

Pomruki i ciche rozmowy się nasiliły, niektórzy popatrzyli na siebie niepewnie, niewielu podzielało zdanie Rona.

– Nie było cię przez ten rok w Hogwarcie – odezwała się dziewczyna siedząca obok Remusa i wtedy mężczyzna przypomniał sobie jej imię, Padma Patil. – Gdybyś na własnej skórze doświadczył tego, co wyprawiał Snape razem z rodzeństwem Carrow, to inaczej byś teraz gadał.

Kilka głosów przyznało jej rację, ale niektórzy pokręcili głową.

– Profesor Snape nie zrobił nic złego – wtrąciła się niespodziewanie Luna. – Moim zdaniem on dbał o to, aby rodzeństwo Carrow nie przesadziło ze swoimi metodami.

– Jak mógł dbać, skoro więcej go nie było niż był? – zapytał z pogardą Seamus.

– A skoro więcej go nie było niż był, to jak mógł nas krzywdzić? – rzekła Ginny, spoglądając wyzywająco na Padmę.

– Tak, ale jak już był... – zaczęła nerwowo Krukonka.

– Spokój! – uciszył ich Kingsley. – To jest błędne koło, w ten sposób do niczego nie dojdziemy – dokończył z westchnieniem, a Remus musiał mu przyznać rację.

Zapadła krótka chwila ciszy, a każdy z obecnych pogrążył się w swoich myślach. Lupin nie potrafił się skupić. Myślał, że zaczną dyskusję od innej kwestii. Sprawa Snape'a wydawała mu się oczywista.

– Wszystko sprowadza się do tego, czy ufamy Dumbledore'owi – rzekł niespodziewanie Remus, dziwiąc się, że w ogóle zabrał głos. Aby było mu łatwiej mówić, znalazł jeden punkt naprzeciwko niego. Oczy Ginny, które lustrowały go dokładnie. – Do tej pory się nie pomylił, więc skoro on wierzył w dobre intencje Snape'a, to my też powinniśmy.

Panna Weasley uniosła brwi, a potem delikatnie kiwnęła głową. Remus odwrócił wzrok. Zauważył, że więcej osób zareagowało podobnie.

– Remus ma rację – oznajmił Artur. – Najprościej będzie, jak po prostu ktoś wybierze się do Severusa i z nim porozmawia. My nie jesteśmy tacy jak śmierciożercy, dajemy drugą szansę.

Kolejne osoby przyłączyły się do aprobaty. Lupin żałował, że każdej sprawy nie da się tak łatwo rozwiązać. Ale zaraz... kim miał być ten ktoś? Owa myśl przebiegła nie tylko przez jego umysł. Większość par oczu skierowało się w kierunku Kingsleya. Skoro ogłosił się szefem, to on powinien podejmować takie decyzje.

– Zgadzam się – oznajmił krótko. – Remusie, czy mógłbyś to załatwić?

– Ja? – spytał zaskoczony mężczyzna. Owszem, chciał dostać zadania, które pomogą mu nie myśleć o tym, co się wydarzyło, ale paktowanie ze Snape'em było drobną przesadą.

– Znacie się jeszcze ze szkoły – uargumentował auror.

– To prawda, ale nasza znajomość nigdy dobrze się nie układała. Myślę, że znajdziesz lepszego kandydata.

– Remusie, proszę.

Lupin kiwnął głową, żałując, że nie potrafi być bardziej asertywny. Rozejrzał się jeszcze po zgromadzonych w poszukiwaniu jakiegoś ochotnika. Większość spuściła nisko głowę, dając mu do zrozumienia, że nie chcą mieć z tym nic wspólnego.

– No dobrze – ożywił się Kingsley. – Przejdźmy do kolejnej sprawy , którą jest...

– Harry – wtrącił się niespodziewanie kobiecy głos.

Remus napotkał zdeterminowany wzrok Ginny.

– Kolejną sprawą jest Harry – powiedziała, obserwując przyjaciół siedzących przy stole. – I powinniśmy właśnie od niego zacząć.

– Ginny, uspokój się – upomniała ją Molly, co najwyraźniej jeszcze bardziej zdenerwowało dziewczynę.

– Nie, nie uspokoję się. Harry potrzebuje naszej pomocy – oznajmiła, gwałtownie wstając z krzesła. – Już wszyscy zapomnieli, co dla nas zrobił kilka dni temu?

– Nie – rzekł spokojnie Kingsley. – To normalne, że jesteś rozdrażniona, ale wolałbym najpierw poruszyć temat śmierciożerców, którzy nadal są na wolności. Myślę, że ta sprawa jest pilniejsza, bo...

– Bo co?! Bo Harry może poczekać?! – krzyknęła Ginny stanowczo zbyt głośno. Remus dostrzegł krople potu na jej piegowatym czole. – Nie wydaje wam się, że jesteśmy mu coś winni?

Lupin widział, jak Luna przytakuje, Ron zamknął oczy, jakby nie był pewny, jak powinien się zachować. Mężczyzna poczuł, że też zaczyna się denerwować. Przyszedł tu głównie dla tego tematu, ale teraz jakoś nie czuł się na siłach, aby wesprzeć Ginny.

– Siadaj – upomniała ją krótko matka, a siedzący obok niej George pociągnął ją lekko za rękę. Dziewczyna jednak dalej była nieugięta.

– Ginny, nie uważam, że Harry nie zasługuje na naszą pomoc – oznajmił Kingsley, siląc się na spokojny ton. – Po prostu powinniśmy zacząć od śmierciożerców. Stanowią oni realne zagrożenie, w każdej chwili mogą zaatakować, a przecież nie chcemy więcej ofiar. A poza tym musimy przeszukać domy tych, których udało nam się złapać, tam na pewno znajdziemy jakieś wskazówki i...

Trzask. Krzesło upadło na kamienną podłogę. Dziewczyna nie zamierzała słuchać do końca jego tłumaczeń. Odwróciła się na pięcie i skupiając na sobie wzrok wszystkich zgromadzonych, wyszła z jadalni, z impetem trzaskając drzwiami. Większość była zaskoczona jej zachowaniem.

– Przepraszam za nią – odezwała się szybko pani Weasley. – Nie wiem, co w nią wstąpiło.

Kobieta już chciała wstać z krzesła, ale Kingsley powstrzymał ją gestem dłoni.

– Daj spokój – rzekł. – Zostaw ją samą na chwilę, niech odetchnie.

* * *

Ginny czuła, jak krew huczy jej w głowie. Nie potrafiła dłużej wytrzymać bezczynnego siedzenia na krześle i słuchania tego, co inni mieli do powiedzenia. Ten dzień zaczął się parszywie, a jego zakończenie zapowiadało się jeszcze gorzej.

Emocje znów wzięły nad nią górę, choć tak często się za to karciła. W kilku susach oddaliła się od jadalni na tyle, aby nie słyszeć dobiegających stamtąd rozmów. Przystanęła dopiero na starych, drewnianych schodach, prowadzących na piętro. Tam spostrzegła, że z jej oczu płyną łzy wściekłości. W jednej chwili otarła je rękawem swetra i spróbowała uspokoić oddech i szalone bicie serca.

Była zła, ale sama nie wiedziała na kogo najbardziej. Na pewno na siebie, że doprowadziła się do takiego stanu, ale też na rodziców, którzy przecież obiecali podjąć temat Harry'ego na zebraniu. Kingsley na pewno miał rację, że śmierciożercami należy się zająć w pierwszej kolejności, ale nie umiała zrozumieć jego bierności w stosunku do jej ukochanego.

Niewiele myśląc, zaczęła wspinać się po schodach. Stopnie skrzypiały pod ciężarem jej ciała. Przez ułamek sekundy miała wrażenie, że na Grimmauld Place zatrzymał się czas, że za chwilę wejdzie za róg korytarza i zobaczy tam znajomą sylwetkę Syriusza, który uśmiechnie się do niej i powie swoim przyjemnym, lekko zachrypniętym głosem: Ginny, złe rzeczy najczęściej spotykają dobrych ludzi.

Jej imię zabrzmi tak pięknie w jego ustach. Nikt inny tego nie potrafił, nikt inny nie wywoływał takich dreszczy na jej skórze samym głosem. Nikt.

Dziewczyna skarciła się w duchu. Wydawało jej się, że pogodziła się ze śmiercią Syriusza, a teraz na nowo rozdrapywała stare rany.

Może właśnie dlatego nogi zaprowadziły ją pod drzwi jego pokoju? Może dlatego, nie bacząc na to, co działo się wokół niej, nacisnęła na klamkę i przez lekko uchylone wrota wślizgnęła się do środka, zamykając je cichutko, jakby bała się, że ktoś ją usłyszy. Potem oparła się plecami o ścianę i osunęła na podłogę, ukrywając twarz w dłoniach.

Znała to pomieszczenie doskonale. Przestronne, duże wnętrze z ogromnym łożem z drewnianymi rzeźbionymi oparciami, a w wysokich oknach wisiały długie, aksamitne zasłony. Ściany zostały pokryte tak wielką ilością plakatów, że niemal nie dało się zobaczyć srebrno-szarej tapety. W pokoju wisiało także kilka proporczyków Gryffindoru, zdjęcia motorów i mugolskich dziewczyn w bikini. Była tam też jedna czarodziejska fotografia, która przedstawiała Syriusza, Jamesa Pottera, Remusa Lupina i Petera Pettigrew z czasów Hogwartu.

Ginny zmusiła swoje ciało do podniesienia się z podłogi, a potem podeszła do niezasłanego już od kilku lat łóżka. Położyła się na nim, wtulając głowę w poduszkę. Miała wrażenie, że nad aksamitnym materiałem nadal unosi się jego zapach. Nie były to żadne perfumy czy woda po goleniu, nie. Była to głęboka woń jego skóry, jego ciała.

– Ty byś mnie poparł – szepnęła. – Też by ci zależało na odnalezieniu serca Harry'ego, prawda?

Zamilkła, jednak żadna odpowiedź nie nadeszła. Przypomniała sobie te kilka nocy, które tu spędziła w wakacje przed czwartą klasą. Później na Grimmauld Place pojawiła się Hermiona i wymykanie się w nocy nie wchodziło w grę. A gdyby przypadkiem dowiedziała się o tym pani Weasley... Ginny wolała sobie tego nie wyobrażać.

Korytarze na Grimmauld Place 12 oświetlał blask kilku wypalonych świeczek. Płomienie tańczyły na tle brudnej, podartej tapety w szare kwiaty. Całość przypominała Ginny sceny z horrorów, o których opowiadała jej Demelza Robins w sypialni przed snem.

Cisza wisiała pod sufitem. Była gęsta jak mgła. Sprawiała, że na plecach dziewczyny pojawiła się gęsia skórka. Zacisnęła dłonie w pięść. Z łazienki do pokoju dzieliło ją zaledwie kilka metrów, ale kiedy zaczynała się w duchu straszyć, odległość rozciągała się na kilometr.

I nagle coś zaskrzypiało, a potem w ciemnościach pojawiła się sylwetka szczupłego, wysokiego mężczyzny. Ginny odetchnęła, kiedy rozpoznała w niej Syriusza.

Musiałeś mnie wystraszyć? – spytała, zastanawiając się, czy powinna się przed nim wstydzić kremowej piżamy.

Uznała, że nie. W sumie Syriusz też miał na sobie tylko stare, sprane spodnie od dresu, a jego tors, który może i około dwudziestu lat temu nadawał się do eksponowania, teraz był pokryty cienką, białą skóra, która napinała się na żebrach. Nie było nawet śladu mięśni.

Przepraszam, następnym razem krzyknę, że się zbliżam – oznajmił, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. W doskonale jej znanym geście przeczesał czarne, ścięte na wysokości ramion włosy. – A tak poważnie, nie miałem pojęcia, że ty również spacerujesz w nocy po korytarzach.

Częściej zdarza mi się spać – odpowiedział cierpko. – Ale musiałam iść do...

Dłonią wskazała kierunek łazienki. Miała czternaście lat, dojrzewała, a pewne sprawy wydawały jej się okropnie wstydliwe. Między innymi cel jej nocnej wyprawy. Nienawidziła tych dni. Poczuła, jak jej twarz się czerwieni. Miała nadzieję, że Syriusz nie ma wzroku, który przenika przez mrok.

W ciemnościach usłyszała jego cichy śmiech. Wzdrygnęła się, nie znając powodów takiej reakcji.

Jeśli ci się nie spieszy, to mogę ci coś pokazać – oświadczył po chwili.

Teraz? Jest środek nocy – wyszeptała z nieukrywaną dezaprobatą.

Rano to nie będzie miało sensu – dodał, a Ginny miała wrażenie, że próbuję ją oczarować.

I chyba mu się udało. Bo jak inaczej mogła wytłumaczyć fakt, że bez słowa szła za nim korytarzem. Ich długie cienie tańczyły niebezpiecznie na ścianach, jakby niewidzialna siła pchała je do siebie. Ginny miała wrażenie, że jej serce bije tak mocno, że zaraz wyskoczy z piersi. Drżała, ale nie wiedziała, czy ze strachu, czy z zimna.

I wtedy pierwszy raz znalazła się w jego pokoju. Na początku się opierała, ale potem zgodziła się usiąść na łóżku. Starała się nie patrzeć na mężczyznę, kiedy ten szukał czegoś w niewielkiej komodzie. Miała wrażenie, że hałasuje tak bardzo, że pojawienie się w sypialni jej matki było tylko kwestią czasu. Usłyszała kilka przekleństw, których sama na pewno by nie wypowiedziała.

Po kilku chwilach z jego ust wyrwał się cichy pomruk triumfu i po sekundzie już siedział obok niej. W ręce nie trzymał nic nadzwyczajnego. Ot, zwykłe drewniane pudełko z prostym haczykiem. Otworzył je bez problemu, najwyraźniej nie było chronione żadnym zaklęciem.

Ginny była pewna, że chce jej pokazać zdjęcia z młodości, ale wtedy zdała sobie sprawę, jak bardzo się pomyliła. Syriusz zdecydowanym gestem wysypał ze środka mnóstwo wycinków z gazet. Dziewczyna chwyciła jeden z nich. Artykuł dotyczył jakiejś piosenkarki, o której nigdy wcześniej nie słyszała.

To dla kamuflażu – powiedział Syriusz, wzruszając ramionami.

A przed kim się taki kamuflujesz? – odpowiedziała pytaniem na pytanie, co wywołało uśmiech na jego twarzy.

Po chwili Black wyciągnął z pudełka coś jeszcze. Na początku dostrzegła błysk złota w ciemnościach, a potem wcisnął jej w dłoń zimny, mały przedmiot.

Co to jest? – spytała cicho, bojąc się, że naturalny ton głosu zniszczy tajemniczość tej chwili.

Najzwyklejsza spinka do krawatu – wytłumaczył, wzruszając ramionami. – Wszyscy takie mieliśmy – dodał, wskazując na zdjęcie wiszące na ścianie.

Ginny zrozumiała, że chodzi o Remusa, Jamesa i Petera. Nie miała pojęcia, co powinna odpowiedzieć, dlatego milczała, czekając, aż Syriusz sam podejmie kontynuację tematu.

Założyliśmy je tylko raz w życiu – mówił, a jego wzrok utkwiony był gdzieś w przeszłości. – Na ślubie Jamesa i Lily. Obiecaliśmy sobie, że będziemy je wkładać na wszystkie wesela. Niestety, los chciał inaczej.

Dziewczyna zacisnęła dłoń na spince. Trzymała w ręku obietnicę.

Dlaczego mi to mówisz? – spytała, czując, że jej ciało zaczyna drżeć coraz bardziej.

Bo chcę, abyś wiedziała, że nieważne, co się w życiu stanie, zawsze znajdzie się jakaś obietnica, której nie będziemy mogli dotrzymać.

Ginny otarła twarz, choć z jej oczu nie wypłynęła żadna łza. Z trudem zwlokła się z łóżka i przyklęknęła przy komodzie. Drżącymi dłońmi zaczęła po kolei wysuwać kolejne szuflady. Dopiero po kilkunastu minutach, kiedy już chciała się poddać, jej wzrok napotkał znajome pudełko. Bez problemu odpięła haczyk i podniosła pokrywkę.

Wszystko wyglądało tak, jak kilka lat temu. Wyrzuciła ze środka artykuły z gazet, a na dnie dostrzegła błysk złota. Teraz w pokoju było jaśniej. Spinka była wykonana bardzo starannie i dokładnie. Ginny mogła dokładniej przyjrzeć się wąskiej powierzchni, do której wtopiono dwa małe kryształki. Jeden był czerwony, drugi żółty.

Barwy Gryffindoru – pomyślała.

Nie myślała racjonalnie, kiedy wsunęła znalezisko do kieszeni, a drewniane pudełko ponownie ukryła w komodzie.

Nagle poczuła się dziwnie zmęczona. Mechanicznie położyła się na łóżku i zasnęła otulona zapachem Syriusza.

* * *

Molly stawała na głowie, próbując wymyślić, gdzie mogła podziać się jej córka. W najczarniejszych scenariuszach wyobrażała sobie, jak Ginny opuszcza posiadłość i udaje się w samotną podróż w poszukiwaniu serca swojego ukochanego. Kobieta czuła się winna, że w trakcie zebrania nie dali jej dość do słowa.

Remus też włączył się do poszukiwań. Choć na początku wolał od razu wrócić do domu, to widząc zdenerwowanie na twarzy pani Weasley, postanowił zostać. Otwierał po kolei wszystkie sypialnie na przedostatnim piętrze i zaglądał do środka. Nie wierzył, że dziewczyna była aż tak lekkomyślna, aby wyjść z domu.

Zawahał się przez chwilę przed pokojem Syriusza, a potem z duszą na ramieniu uchylił drzwi. Omal nie krzyknął, kiedy dostrzegł, że ktoś leży na łóżku. Potem skarcił się w duchu.

Na wymiętolonej pościeli leżała szczupła dziewczyna. Jej twarz przykrywała burza rudych włosów. Jej oddech był równomierny, co znaczyło, że nie niepokoi ją żaden niemiły sen. Remus już chciał zawołać jej matkę, ale potem uznał, że lepiej będzie, jak sam ją obudzi. Molly pewnie narobiłaby niepotrzebnego hałasu.

Szturchnął ją delikatni w ramię.

– Ginny, hej, obudź się – wyszeptał.

Dziewczyna drgnęła, a potem skołowana usiadła na łóżku. Gestem ręki odrzuciła na plecy długie włosy. Rozejrzała się niepewnie, a potem natrafiła na wzrok Remusa. Ziewnęła, zasłaniając usta dłonią. Zaczerwienione oczy sugerowały, że płakała.

– Coś się stało? – spytała niepewnie, a potem wyraźnie się otrząsnęła. – Na Merlina, jak długo spałam?

– Dobrych kilka godzin – odpowiedział. – Ale lepiej zejdź na dół, bo twoja matka wychodzi z siebie z nerwów.

– Co? Ach... – jęknęła, po czym rozejrzała się po pokoju.

Remus zauważył, że chce wytłumaczyć, jak się tu znalazła, ale najwyraźniej nie umiała dobrać odpowiednich słów. Mężczyzna odwrócił się na pięcie i już chciał wyjść z pokoju, kiedy usłyszał za plecami jej głos.

– Kiedy wybiera się pan do Snape'a?

– Dlaczego pytasz? – odpowiedział pytaniem na pytanie, spoglądając na nią ze zdziwieniem.

– Bo też muszę z nim porozmawiać. Wiem, że nie jest to najlepszy pomysł, ale może on mnie jakoś naprowadzi na...

Lupin zastanowił się przez chwilę. Ginny pewnie miała rację i Snape mógłby coś wiedzieć o magii, której zastosowano, aby wyciąć serce Harry'ego, ale miał pewne wątpliwości, czy na pewno będzie chciał z nią rozmawiać. I czy łączenie tych dwóch spraw, to dobre rozwiązanie? Ale z drugiej strony jemu też zależało na Wybrańcu.

– Jutro – oświadczył. – Przyjdę po ciebie w południe.

Na jej twarzy zagościł krótki uśmiech, a potem znów się zasmuciła.

– Proszę pana... – zaczęła ostrożnie. – Przykro mi z powodu śmierci Tonks.

Te słowa sprawiły, że poczuł suchość w ustach. Może gdyby ich nie wypowiedziała, to nadal by się łudził, że jego żona żyje i zaraz wpadnie z uśmiechem do pokoju.

Continue Reading

You'll Also Like

104K 6.9K 44
Pewnego dnia. Właśnie wtedy. Wydarzenia obiorą własny bieg, a ich spojrzenia zetkną się na samym tego początku. Wznieci się burza. "Pragnęliśmy rozma...
78.1K 3K 53
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
207K 4.5K 11
W TRAKCIE KOREKTY Książka zostawiona z sentymentu, pisana w okolicach 2018 roku. Fabuły nie zmieniłam po prostu bardziej rozbudowałam opisy. "Na koń...
456 165 18
Przygotuj się na podróż, w której magia jest zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem. W sercu Hiszpanii, gdzie intrygi dworskie splatają się...