The Last One • Supernatural

By thewinchestdead

2.3K 154 36

Lynn Moon, zwykła dziewczyna z Rockford w stanie Illinois. No może nie taka zwykła.. Pewnego dnia zosta... More

1. Dziewczyna o perłowych włosach
2. Kolorowo nigdy nie będzie
3. Anielica
4. Niespodzianka
5. Piękna i bestia
6. Jak masz na imię, demonie?
7. Odbicie
8. Sprawa dla Winchesterów i odwiedziny „przyjaciela"
9. Bycie oddzielnie nam szkodzi
10. Słoneczna ulewa
11. Czym.
12. Śmierć zawsze wygrywa
14. Grzechy główne
15. Dom wschodzącego słońca
16. Odzyskać wspomnienia
17. Pół i ani grama więcej
18. Siarka i melasa
19. Bramy piekieł
20. Tęskniłem
22. Lena Miles
23. Stróż
24. Święto duchów
[bardzo szybka informacja]

21. Sennik

56 3 3
By thewinchestdead

Lynn sięgnęła pod poduszkę w poszukiwaniu niewielkiego notesu, który schowała tam pierwszego dnia pobytu u Winchesterów. Na skórzanej, rdzawobrązowej okładce złotą czcionką widniał napis „Dziennik Snów", a poniżej parafka, prawdopodobnie należąca do Lynn. Otworzyła powoli książeczkę i złapała wetknięty między kartkami długopis z czarnym tuszem, po czym ukośnym acz starannym pismem, zapisała datę w prawym, górnym rogu kartki.

20 sierpnia

Sen: Postać, z której perspektywy wszystko widzę, leży pośrodku ciemnej, kamiennej groty. Widzę światło, podłużne, wiodące od dołu kamiennej ściany, aż po strop. Postać trzęsie się z zimna, jednak pomieszczenie wydaje się tylko lekko chłodnawe, jak to bywa w miejscach, gdzie z każdej strony znajdują się przemoknięte, wilgotne kamienie. Czuję, że blond włosy przysłaniają mi widoczność, co może oznaczać, że postacią jestem właśnie ja. Słyszę kroki i pionowy słup światła lekko drga. Moim ciałem wstrząsa konwulsyjny szloch, czuję się tak bezbronna. Ktoś dotyka mojego ramienia, jednak nie mogę dostrzec jego twarzy. Tracę kontrolę na chwilę i widzę ciemność. Postać odzyskuje wzrok w momencie, gdy przestraszony głos Deana dobiega moich uszu. Mężczyzna wypowiada moje imię, dzięki czemu pewna jestem, że postać to rzeczywiście ja. Słyszę szyderczy szept, lecz nie do mnie jest on skierowany. Znów tracę wzrok, jedynym kolorem jaki widzę jest pomarańcz. Czuję piekący ból, jakby trawiły mnie same piekielne płomienie. Po raz kolejny odzyskuję wzrok. Leżę na polanie nieopodal małego domku z paskudną dziurą wyżłobioną w dachu. Przed budynkiem stoi Dean, wpatrując się w coś, czego najwidoczniej nie było mi dane zobaczyć. Z jego oczy powoli zaczynają płynąć łzy, chcę podejść i przytulić go, uspokoić, mówiąc, że jestem tu z nim, jednak z jego ust wydobywa się ciche nucenie. Znam tę piosenkę. Hey Jude, Beatlesów.

Koniec snu.

Zakończyła pisanie swojej niepokojącej sennej zwidy staranną, mocną kropką, po czym włożyła ponownie długopis między kartki i zamknęła notes, chowając go z powrotem pod poduszką. To był sen zaraz sprzed obudzenia się w opuszczonym mieście, z którego cudem udało jej się uciec. Nie mogła zapomnieć widoku demonów z wypalonymi oczami, tego, że ktoś lub coś, postanowiło tak po prostu ją uratować. Czy możliwym jest, że to nie wróci po przysługę. Lynn nie czuła się dłużna, nie wiedziała nawet czym było stworzenie, które ją uratowało. Widziała, że coś musiało jej pomóc, ale co?

. ... .

Ciemnowłosa kobieta przedzierała się przez gęsty las. Stopy, zapadające się w gęstym mchu utrudniały jej szybką ucieczkę. Musiała uciec. Nie mogła dać się złapać. Teraz widziała czym jest oddanie człowiekowi. Dlaczego nie mogła nauczyć się tego na błędach swojego brata? Dlaczego nie mogła pozostać w ukryciu, jak inni stróże, tylko spaść na ziemię jak Castiel? Winchesterowie w porównaniu z Lynn to nic.

- Farah. - usłyszała za sobą kogoś wypowiadającego jej imię. Wiedziała dobrze kto to, oraz czego od niej chce. - Nie możesz uciekać wiecznie. Jesteś słabsza ode mnie, prędzej czy później zakończymy tą zabawę w kotka i myszkę. Mysz nigdy nie wygra z kotem.

Filozof – zakpiła w myślach anielica, nadal kontynuując bieg przez gęstwinę. Przedzierała się przez krzewy, kierowała się najbardziej niewygodną ze wszystkich dróg, aby tylko utrudnić mu pogoń. Głupia!

Czuła, że Asmodeusz jest tuż za nią, jednak nie przestawała biec. Wypadła rozpędzona na sam środek drogi, która znajdowała się pomiędzy jedną częścią lasu (tą, z której wybiegła), a drugą (tą, do której nigdy nie miała zamiaru wchodzić). Odetchnęła z ulgą czując pod stopami twardy grunt. W końcu coś innego niż tylko mech, błoto i liście. Spojrzała jak najdalej w głąb lasu, starając się upewnić, czy aby na pewno zgubiła za sobą demona.

Czynność przerwał jej głośny klakson, tak donośny, że nie zdziwiłaby się gdyby można było usłyszeć go aż w sąsiednim stanie. Jej postać oświetliły jasne światła wielkiej cysterny, kierującej się prosto na nią. Wydarzenie trwało zaledwie sekundę, jednak dla niej wydawało się to być wiecznością. Mimo wszystko zamurował ją strach. Nie mogła się ruszyć, choć tak bardzo chciała odskoczyć na pobocze. Nie potrafiła się leczyć tak dobrze jak inne anioły. Była słaba. Poczuła mocne uderzenie, krótkotrwały ból rozchodzący się po całym ciele i jedyne co później mogła zobaczyć, to ciemność i niebiesko-czerwone światła, których niestety pochodzenia nie mogła w danym momencie zidentyfikować.

. ... .

Czuła się dziwnie. Kręciło jej się w głowie niezależnie od tego, czy leżała w swoim łóżku, czy wstawała na jakiś czas, żeby przejść się po bunkrze. Mocna migrena nie dawała jej normalnie funkcjonować. W momencie gdy w końcu udawało jej się zasnąć, we śnie widziała jedynie wspomnienia z ostatnich tygodni. Koszmary dręczyły ją od śmierci rodziców, temu nie można było zaprzeczyć, jednak tamte mary senne pojawiały się raz w tygodniu, może dwa razy. Te tutaj zdarzały się codziennie, albo raczej kiedy tylko Lynn już nie wytrzymywała i po prostu kapitulowała, zasypiając. Tej nocy jednak sen był inny. Nie wiedziała do końca, czy winna jest migrena, albo raczej to, co spowodowało te wszystkie przypadłości, czy po prostu Asmodeusz przekręcił jakieś pokrętło w jej poszarganej psychice i dał początek tym dziwnym zwidom.

We śnie widziała las. Nie była pewna, jednak podejrzewała, że to ten sam bór, którym biegła uciekając przed Asmodeuszem. Postać biegła i biegła, oglądając się za siebie, jakby czegoś się bała. Po dłuższym czasie wybiegła na drogę. Lynn doskonale rozpoznawała to miejsce. Postać, w której skórze znalazła się dziewczyna, obejrzała się w stronę lasu po raz ostatni. Teraz mierzyła się twarzą w twarz z kilkumetrową, włochatą bestią. Jej twarz była odzwierciedleniem czystej grozy, a oczy miała całe czarne, z małymi jarzącymi się pośrodku, czerwonymi źrenicami. Wiedziała dobrze czyje to oczy. Wtedy usłyszała donośny klakson i jedynym co mogła jeszcze dostrzec, były dwa małe czerwono-niebieskie, migające światełka.

W tym momencie, dziewczyna mocno zerwała się w górę, omal nie uderzając głową o czoło Deana, który nachylał się nad nią ze zmarszczonym czołem.

- Co robisz?! - krzyknęła, przez co ton pytania zmienił się w nieco oskarżycielski.

- Ja tylko... Płakałaś przez sen, zastanawiałem się co się stało. Kiedy nachyliłem się, żeby przenieść cię do łóżka, ty zerwałaś się nagle i zaczęłaś krzyczeć. - wyjaśnił, przy ostatnim zdaniu już znacznie pewniejszym głosem.

Wtedy Lynn rozejrzała się dookoła. Nie spała tak, jak sądziła w swoim własnym łóżku, co wyjaśniało obecność Deana. Była w kuchni, śpiąc na blacie jednego ze stołów. Czym prędzej zeskoczyła, otrzepując spodnie z okruszków, pozostawionych przez Winchesterów po śniadaniu. Kilka z nich wydawało się na stałe zagościć w jej blond włosach. Miała sińce pod oczami i bladą jak kreda skórę.

- Idę do siebie. - wymamrotała do Deana.

- Zaczekaj! - rozkazał mężczyzna. - Masz koszmary?

Jednak Lynn odwróciła się, ignorując kompletnie pytania ze strony Deana. Miała dość wszystkich, ich martwienia się i traktowania jej jak dziecko. Dean przychodził prawie co trzy godziny ze swoją miną zbitego psa, zadając jej jakieś niewiele znaczące pytanie o jej stan psychiczny. Sam pojawiał się znacznie rzadziej, najczęściej dwa razy dziennie, żeby sprawdzić jak u niej. Czasem pojawiał się wraz z Castielem, który przychodził sporadycznie, wyglądając na zajętego. Crowley nie odwiedzał jej wcale. Nie przeszkadzało jej to. Nie chciała utrzymywać kontaktu z żadnym z nich... Nie. Chciała utrzymywać z nimi kontakt, jednak wiedziała, że będzie musiała odejść i zacieśnianie rodzinnych więzów nie było dobrym rozwiązaniem.

Rzuciła się na łóżko, przyciskając twarz do poduszki-aniołka.

- Nie chcę odchodzić... - wyjęczała boleśnie w pluszaka, przez co jej głos zdawał się odległy, zdławiony.

. ... .

Dean nie przestał odwiedzać jej w nieskończoność. Stał się wręcz natarczywy, czasem Lynn musiała sama wypraszać go z pokoju, na co Winchester odpowiadał zniechęconym „Jak sobie chcesz"

Gdzie się podział ten odważny łowca demonów... - myślała wtedy

Dean stał się bardzo przewrażliwiony. Czuł się winny, za nieprzyjemne sytuacje z Asmodeuszem, choć te nie były pod żadnym kątem jego winą. Zmienił się diametralnie, troszczył się o Lynn jak o własną siostrę, której nigdy nie chciał mieć. Powstrzymywał wszelkie zgryźliwe odzywki i komentarze, których dziewczyna na pewno nie chciała usłyszeć. Robił wszystko tak, jak mogłaby tego chcieć Lynn.

Jak wielkie było jego zdziwienie, gdy pewnego dnia, zastał pusty pokój, starannie pościelone łóżko i żółtą, przypaloną nieco kartkę, leżącą na kremowej pościeli. 


Krótki rozdział - tak wiem, ale następny szykuje się dłuższy niż zwykle, bo około 3k słów.
Mam nadzieję, że wam się podobało i nie było aż tak chaotyczne jak ja to widzę.

Nie narzekam kiedy dajecie gwiazdki, a jeszcze bardziej interesuje mnie wasza opinia w komentarzach, więc nie martwicie się - odpiszę.

peace out i do następnego!
deaza

Continue Reading

You'll Also Like

82.6K 2.4K 38
Francesca Astor came to Love Island to find her soulmate, and once she sets her eyes on him, she's never letting go. Rob Rausch x Fem!oc #1 robertrau...
365K 31.9K 90
Sequel to my MHA fanfiction: •.°NORMAL°.• (So go read that one first)
2.7M 67.3K 123
Imagines and Oneshots from the Harry Potter Universe ✧₊⁺ Draco Malfoy, Mattheo Riddle, Theodore Nott, Lorenzo Berkshire, Pansy Parkinson, Tom Riddle...
1.9M 83.2K 127
Maddison Sloan starts her residency at Seattle Grace Hospital and runs into old faces and new friends. "Ugh, men are idiots." OC x OC