Wyjmowałam ze swojej szafki książki, kiedy usłyszałam chrząknięcie. Odwróciłam się. Obok mnie stał Jace i jakiś chłopak. Miał oliwkową cerę i miodowe oczy. Był bardzo przystojny.
- Hej, Delilah - powiedział z uśmiechem.
- Hej...?
- Alex - mrugnął.
- Oh, miło mi cię poznać. Głupio, że byłam na twojej imprezie, a nawet nie wiem jak...
- Drobiazg. Ja też nie wiedziałem, że na niej byłaś, gdyby nie jeden incydent - Alex spojrzał z gniewem na Jace'a.
Jace spuścił głowę w dół.
- Incydent...- zaśmiałam się gorzko.
- My właśnie w tej sprawie, prawda Jace? - pociągnął chłopaka za rękaw bluzy.
- Tak - powiedział cicho.
- Więc na co czekasz? - warknął.
- Sorry - mruknął.
- Nie usłyszałem?
- Przepraszam - Jace powiedział nieco głośniej.
Alex zaśmiał się złowrogo. Nagle przyparł z całej siły Jace'a do metalowych szafek przyciskając mu gardło przedramieniem lewej ręki.
- Jesteś takim śmieciem, że nawet nie potrafisz porządnie przeprosić kobiety...Żałosne. I tak dla twojej wiadomości jeżeli jeszcze raz dowiem się, że obmacujesz dziewczyny na mojej imprezie i to bez ich pozwolenia to gwarantuję ci, że to będzie twoja ostatnia impreza w tym życiu...A teraz spadaj! Nie chcę na ciebie patrzeć!
Patrzyłam na tą scenę z osłupieniem. Jace, kiedy tylko Alex go puścił natychmiast zaczął spieprzać gdzie pieprz rośnie. Byłam zaskoczona, że taki byczek jak on wystraszył się Alexa. Dosłownie miał panikę w oczach.
- Przepraszam za tego debila - powiedział.
- Nie wiem czemu przepraszasz za niego, skoro to nie twoja...
- Nigdy nie powinno dojść do czegoś takiego - oparł głowę o szafkę obok - kto wie czy nie robił tego większej ilości dziewczyn - spojrzał na mnie smutno.
- Miejmy nadzieję, że nie i to był jego jednorazowy wybryk. W sumie był pijany, więc...
- Czy ty go próbujesz usprawiedliwiać, słoneczko? - uniósł przekutą brew.
Czy próbuję?
- Nie, oczywiście, że nie, ale...chwila jak mnie nazwałeś? - zapytałam.
- Słoneczko - mrugnął.
- Dlaczego?
- Chyba przez włosy - uśmiechnął się i pociągnął lekko za jedno pasemko.
- Oh - zaczerwieniłam się.
- Co robisz po szkole? - zapytał z nienacka.
- Co?
Alex zaśmiał się cicho.
- Pytam czy masz jakieś plany po szkole.
- Em wrócę do domu i pewnie będę odrabiać lekcje, albo może...
- Czyli nic. Co powiesz na wizytę w McDonald's? - uśmiechnął się.
- Alex to miłe z twojej strony, ale nie wzięłam ze sobą pieniędzy, więc...
- Oszalałaś? Ja stawiam.
- Nie mogę tak - spuściłam głowę.
- Ej mała - chłopak lekko ujął mój podbródek - to ja cię zapraszam, więc ja stawiam. Luz - potarł kciukiem mój policzek.
Gwałtownie wstrzymałam powietrze, zaś Alex uśmiechnął się uwodzicielsko.
- Chyba teraz mi nie odmówisz, co?
Spojrzał mi głęboko w oczy. Nagle poczułam jak nieznana siła karze mi się zgodzić na wszystko, co on mi zaproponuje.
- Pójdę z tobą do McDonalda - stwierdziłam.
- Świetnie, nie mogę się doczekać. Jakby co będę czekał na ciebie na parkingu przy czerwonym samochodzie, zgoda?
- Zgoda - uśmiechnęłam się lekko.
- To do zobaczenia - chłopak nachylił się i musnął mój policzek swoimi ustami po czym odszedł w głąb korytarza. Od razu poczułam ciepło jego warg na mojej skórze.
○○○
Właśnie wychodziłam z sali od angielskiego, kiedy ktoś pociągnął mnie za rękę.
- Ała, puszczaj! - warknęłam. Okazało się, że był to Styles.
Brunet ani trochę nie zelżył swojego uścisku do momentu, kiedy zaprowadził mnie w ślepy zaułek.
- No wreszcie! - zaczęłam masować swój nadgarstek - Przez ciebie będę miała siniaka!
- A ja przez ciebie kłopoty kolejny raz! Nie przesadzaj ledwo cię trzymałem - powiedział.
- Ledwo!? Chyba żartujesz?! Trzymałeś mnie z całej siły! - oburzyłam się.
- Uwierz mi księżniczko, gdyby trzymałbym cię z całej siły zmiażdżyłbym ci kości - stwierdził z kpiącym uśmieszkiem.
Co oni mają do tych przewisk!?
- Akurat - prychnęłam. - Po co mnie tu przyprowadziłeś?
- Musimy porozmawiać - stwierdził.
- My?
Przewrócił oczami.
- A o czym ty chcesz ze mną rozmawiać?
- Od kiedy jesteś tak blisko z Alexem? - zapytał wprost.
- Dlaczego o to pytasz? - zmarszczyłam brwi.
- Odpowiedz - powiedział z naciskiem.
- Nie znam go. Znaczy dopiero teraz...Jakie to ma znaczenie?
- Uwierz ma. Dlaczego cię pocałował? W ogóle dlaczego cię dotykał!? - walnął pięścią w ścianę. Ze ściany posypał się tynk i powstały pęknięcia. W miejscu gdzie Harry uderzył został wyraźny ślad.
- Jak ty to zrobiłeś? - zapytałam z przerażeniem.
- Czego on od ciebie chciał? - zignorował moje pytanie patrząc na mnie swoimi rozgniewanymi oczami.
Spojrzałam na jego rękę, która przed chwilą uderzyła z całą siłą w ścianę. Było na niej tylko kilka ranek, z resztą mało widocznych. Jak to możliwe skoro po takim czymś na pewno pominien mieć wybite kostki!
Harry zauważył, że przyglądam mu się na dłoń, więc schował ją do kieszeni.
- Czego chciał? - zapytał łagodnie.
Spojrzałam na niego.
- Spytał się czy robię coś po szkole.
- I co mu odpowiedziałaś?
- Że właściwie to nic.
- A on?
- Przepraszam czy ty zamierzasz napisać o mnie biografię? - powiedziałam wkurzona.
- Del...
- Nie Harry posłuchaj. To chyba moja sprawa z kim i gdzie się umawiam, a przede wszystkim o czym z nim rozmawiam, a tobie gówno do tego!
- Umówiłaś się z nim?! - na jego szyi pojawiła się wyraźna żyła.
Mogłam ugryźć się w język...
- A żebyś wiedział! - krzyknęłam.- A co zazdrosny?
- Co? - spojrzał na mnie zaskoczony.
- A więc o to chodzi. Gdybyś ty to dobrze rozegrał zapewne poszłabym dziś po szkole, gdzieś z tobą. Ale ty wolisz odtrącać wszystkich dookoła. A nie chwila. Ellena raczej się do tej grupy nie zalicza mam rację? To co spotykacie się u niej czy u ciebie? W takim razie życzę dobrej zabawy. Żegnam - już mijałam Stylesa, kiedy ten złapał mnie za przedramię.
- Ten pocałunek wzięłaś na poważnie? - zapytał.
Poczułam ukłucie w sercu.
- Nie.
- Kłamiesz.
- Więc po co pytasz? - warknęłam.
Chłopak nic nie odpowiedział tylko odwrócił ode mnie wzrok.
- Nie powinnaś coś...- szepnął.
- Co?
- Nie powinnaś się z nim umawiać. Trzymaj się pd niego z daleka. Proszę cię Del - powiedział smutno.
Odnoszę wrażenie, że nie to chciał powiedzieć na początku.
- To nic wielkiego tylko wyjście do McDonalda.
- On jest niebezpieczny.
- Ty też...- szepnęłam.
- Dla twojego przypadku jestem łagodny jak baranek - uśmiechnął się lekko.
Lecz mi nie było do śmiechu.
- Harry to nie jest normalne - zaczęłam dotykać śladu po pięści - ja...- przęłknęłam ślinę.
- Boisz się mnie - powiedział napiętym tonem.
Spojrzałam mu głęboko w oczy. Ten potrząsnął głową w niedowierzaniu i odszedł.
Osunęłam się po ścianie i usiadłam na podłodze. Na widok jego wyrazu twarzy pękło mi serce. Cierpiał i to z mojego powodu.
》》》
Witam w kolejnym rozdziale! ♡
Zostaw po sobie ślad 😉
Ps. Czy tylko ja kiedy wyszła piosenka naszego kochanego Hazzy miałam łzy w oczach? 😢
Nie mogę się doczekać reszty piosenek! Jak narazie Sign Of The Times i Ever Since New York to moje Fav ❤❤❤