✔Midnight Sun | BTS

By catonecstasy

21K 3.1K 2K

[Skonczone] Grupa przyjaciół na wakacyjnym wyjeździe, inspirowane Bon Voyage, ale z horrorowym twistem w tle... More

2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
Epilog
kamienne kopczyki

1

3.5K 261 187
By catonecstasy



To były ich prawdziwe, pierwsze wspólne wakacje. Nie wypad na jeden dzień nad morze pożyczonym samochodem rodziców Jina, ani kilkugodzinna wspinaczka po okolicznych górach. To miała być "Wielka europejska przygoda", jak zatytułował pierwszy wpis na ich wspólnym blogu, Namjoon, kiedy wyruszali z Korei. Kilka tygodni wakacji i wielkie tournee po Skandynawii. Norwegia, Szwecja, a na końcu Finlandia. Dziś mieli jechać na północ, do jednego z najdalej wysuniętych miast w Norwegii. O ile wszystko pójdzie zgodnie z planem, na co się nie zanosiło.

Dochodziła dziesiąta, a oni wciąż byli w wynajętym mieszkaniu, chociaż powinni pół godziny temu wymeldować się i jechać taksówkami na dworzec kolejowy, z którego mieli pociąg do kolejnego miasta na swojej trasie podróży. Hobi zacisnął mocniej ręce w pięści, ze złością przeklinając swój budzik, który nie zadzwonił.

- Ustawiałem go wieczorem - mruknął sam do siebie, zapinając plecak. Rzucił okiem za okno. Na trawniku przed domem biegał mały, biały pies, którego ujadanie obudziło go trochę wcześniej. Tylko dlatego, niecałą minutę później, Hoseok zerwał się na równe nogi i zaczął budzić wszystkich po kolei, zrzucając z nich kołdry. Chłopak podziękował po cichu niewychowanemu psu i otworzył drzwi do swojego pokoju. - Zbierajcie się, nie mamy czasu! - krzyknął, wychodząc. W pośpiechu zgarnął rzeczy leżące na stole w kuchni i schował je do kartonowego pudełka. - Jungkook, wstawaj!

- Przecież już nie śpię - odparł młodszy chłopak, wychylając się na chwilę z łazienki. Włosy sterczały mu w każdym możliwym kierunku. Był opuchnięty na twarzy, jakby nie spał pół nocy, co było prawdą, bo razem z Taehyungiem grali w gry na komórkach, ale przynajmniej był ubrany, co Hobi przyjął z ulgą.

- Ja też! - odezwał się ze środka Jimin. Pomachał Hoseokowi ręcznikiem i z powrotem schował się w łazience. Hobi westchnął cicho pod nosem.

- Jin hyung! - krzyknął znów i zaczął otwierać szafki, sprawdzając, czy na pewno wszystko spakowali. - Woda, ryż, ramen - zaczął wyliczać, zerkając szybko na karton. Wydawało się, że wszystko z kuchni już zostało zabrane.

- Pakuję Namjoona! - odezwał się głos z najdalszego pokoju. Po chwili drzwi otworzyły się z głośnym skrzypnięciem.

- Sam się nie może spakować? - spytał już trochę ciszej Hoseok, kiedy Jin wszedł do kuchni z otwartym plecakiem w ręku. - Gdzie on jest tak właściwie?

- W drugim kiblu siedzi i się pindrzy od godziny - odparł ze złością chłopak. Złapał w locie ręcznik, który rzucił mu przez uchylone drzwi łazienki Jungkook i nawet nie patrząc na niego, wepchnął go do środka plecaka. - Gdzie jest Suga?

- Już na dole, wymeldowuje nas - odparł Hobi. - Taehyung! - wydarł się na całe gardło, zaklejając taśmą karton, który zaraz podał Jinowi.

- Obecny! - chłopak wychylił się z łazienki, w której siedział już Jungkook i Jimin. Hoseok przez chwilę patrzył na niego zaskoczony. Nawet nie chciał się pytać, jak udało im się zmieścić do tak małego pomieszczenia i dlaczego w sumie siedzą tam wszyscy razem. Potarł tylko zmęczone oczy i spytał słabym głosem - Spakowany?

- Taaaa-jest, hyung - Taehyung uśmiechnął się do niego szeroko, zasalutował mu i zaraz schował się z powrotem do środka. Hobi czuł, że powoli nadchodzi potężny ból głowy. A dopiero była dziesiąta rano i przed nimi wielogodzinna podróż pociągiem, a potem jeszcze samochodem. Miał ochotę wrócić do łóżka i już z niego nie wychodzić. Najchętniej aż do powrotu do Korei. Jednak wiedział, że to niemożliwe, więc zacisnął tylko, o ile to możliwe, mocniej pięści i zaczął ogarniać w pośpiechu mieszkanie.

                                                                                     ***

Kiedy dojechali wreszcie na dworzec, Hoseok dziękował po cichu opatrzności za dwie rzeczy; za to, że o dziwo dojechali przed czasem i za to, że nie zginęli. Gdy Jin powiedział kierowcy, żeby się pośpieszył i jeśli dojadą na czas, dostanie dodatkowy napiwek, Hobi wiedział już, że będą mieli kłopoty. Facet wziął sobie słowa Jina bardzo mocno do serca i równie mocno nacisnął pedał gazu. Na parking dojechali z pięknym i głośnym piskiem opon, który, Hoseok był tego pewny, będzie mu się śnić jeszcze w wielu koszmarach. Przesuwane na bok drzwi suva otworzyły się i prawie wypadł na ziemię. Dobrze, że Namjoon, który siedział w rzędzie przed nim, wysiadł wcześniej. Złapał go w porę i postawił na równe nogi.

- OK? - spytał. Hobi spojrzał na niego. Namjoon przygryzał w zamyśleniu wargę. Jednak nie to, ale jego włosy, przykuły od razu uwagę starszego chłopaka. Były ułożone tak pedantycznie, że miał ochotę złapać za nie, żeby tylko zniszczyć precyzyjną fryzurę. W ostateczności przeklął je zamiast tego w duchu. Gdyby nie one, Namjoon nie siedziałby tyle rano w kiblu i nie musieliby się aż tak śpieszyć. Karma jednak wróciła do Hobiego szybko. Czuł jak wypita w pośpiechu przed wyjściem woda cofa się. Przeprosił więc szybko w myślach włosy Namjoona i zamiast nich złapał chłopaka za ramię.

- Ta...jasne - powiedział lekko drżącym głosem, ale zaraz dodał pewniejszym siebie tonem. - Tak, najlepszym - zabrał w pośpiechu swoje torby z siedzenia taksówki. Ręce trzęsły mu się tak bardzo, że przez chwilę nie wiedział, jak podnieść plecak, a co dopiero go założyć. Yoongi nie miał tego problemu. Bez słowa wysunął się ze środka samochodu, syknął przez zęby i złapał za plecak Hobiego. Założył go sobie na drugie, wolne od własnego plecaka, ramię. - Ej, nie spoko. Yoongi, Suga. Zostaw to - powiedział szybko Hoseok, ale chłopak wyminął go i zaczął iść już w stronę dworca, ciągnąc za sobą swój bagaż.

- Jak chce to niech nosi - wtrącił się Jin, który ostatni wysiadł z samochodu. Policzył na głos wszystkich łącznie ze sztukami bagażu. - Dobra, nikt nie zginął? Droga wolna - dodał.

- A Jimin? - spytał Namjoon, zabierając z ziemi swoje toboły.

- Tutaj! - krzyknął młodszy chłopak, wychylając się zza samochodu.

- No to, come on! - krzyknął głośniej Jin i prawie biegiem ruszył za Yoongim, który zbliżał się długimi krokami do dworcowych drzwi.

Sam dworzec był zatłoczony. Turyści chyba ze wszystkich stron świata przepychali się, szukając swojego peronu. Zanim największa fala ludzi wchodzących wlaśnie na hale głowną przeszła przez hol, zdążyli stracić Yoongiego z oczu. Jin mógłby przysiąc, że widział go przy kasach, ale kiedy poszedł tam, żeby sprawdzić gdzie jest chłopak, korytarz był już pusty.

- No i co teraz? - spytał Jimin, stając przy rozpisce z pociągami. Stojący obok niego Taehyung zakręcił się dookoła i zaczął robić zdjęcia sufitowi dworca. - Wiemy, jaki to pociąg chociaż?

- Yoongi ma bilety - odparł Hobi, nie odrywając wzroku od komórki. Właśnie logował się do dworcowej sieci, próbując złapać internet. - O matko. Muszę podać datę urodzenia i swój adres. Chyba ich pogięło - zaczął narzekać, coraz mocniej naciskając na ekran. Pęknięta szybka zatrzeszczała cicho. Hoseok pogładził ją delikatnie w ramach przeprosin.

- To był chyba... - zaczął Namjoon, ale zaraz wzruszył ramionami.- Nie wiem w sumie. Pociąg na północ.

- Pomocny jak zwykle - syknął przez zęby Jin i spojrzał Hobiemu przez ramię. - Masz te bilety? Chyba wysłali ci je na maila, kiedy je zamawiałeś.

- Mam, zaraz - odparł chłopak, wciąż gapiąc się na ekran komórki. - O matko, tak! - krzyknął głośno, kiedy wyskoczyła kolejna ikonka prosząca o zgodę na przetwarzanie danych osobowych. Wreszcie udało mu się kliknąć w odpowiednie okienko. Zaraz pojawiła się ikona przeglądarki i zaczęła przeładowywać wszystkie zakładki, które Hoseok miał w pamięci telefonu. Chłopak wyglądał, jakby miał się zaraz popłakać.

- No i? - spytał Jungkook, stając po jego drugiej stronie. Usiadł na jego walizce, ale długo na niej nie posiedział, bo Hobi odsunął ją gwałtownie i sam na nie usiadł.

- Nawet nie próbuj - powiedział jeszcze i znów wrócił do rozszyfrowywania dostępu do wi-fi. - No, dobra. Mam połączenie i bilety. "Jedenasta dziesięć, siedem biletów" - zaczął czytać na głos. - Ale nie widzę nigdzie peronu.

Jimin obserwował go bez większego zainteresowania. Zdjął plecak i postawił go na ziemi obok reszty bagaży. Od niechcenia wyjął swoją komórkę i zrobił kilka zdjęć

- Nawet się nie starasz - stwierdził Namjoon, obserwując, jak chłopak naciska na chybił trafił czerwony guzik aparatu. Wszystkie fotki były nieostre.

- To dokumentacja dla rodziny. Od nich bardziej wolą pamiątki, ale jak nie zrobię zdjęć to mama zawsze się wkurza, że nie chce jej pokazać, jak co wygląda. Wiesz jak jest... - wyjaśnił i spojrzał na starszego chłopaka. - A właśnie, hyung. My wracamy tak właściwie z powrotem tutaj, w sensie do stolicy? - spytał. - Nie kupiliśmy żadnych pamiątek, nawet pocztówki rodzicom nie wysłałem - zaczął narzekać.

- Przecież dobrze wiesz, że nie. Na północy przekraczamy granicę, a potem zjeżdżamy na południe..

- Ale nawet nic nie zdążyłem kupić - zaprotestował chłopak.

- Mogłeś iść ze mną i Jungkookiem wczoraj na stare miasto...- wtrącił Taehyung, ale Jimin nie zwracał na niego uwagi. Szybko schował swoją komórkę do plecaka i zaczął nerwowo szukać portfela. Po chwili wyciągnął go triumfalnie.

- Żartujesz - powiedział Jin, odrywając wzrok od komórki Hoseoka. Stał przewieszony przez jego ramię i razem z Jungkookiem próbowali rozszyfrować napisy po norwesku na stronie linii kolejowych. - Jimin, gdzie ty leziesz? - tym razem krzyknął, odsuwając się od chłopaków. Jimin uśmiechnął się tylko do niego i pomachał mu.

- Dwie minuty, skoczę tylko do kiosku!

- Wracaj tu! - krzyknął Jin.

- Dwie minuty! - powiedział szybko Jimin i pobiegł w stronę sklepów znajdujących się po przeciwległej stronie kas biletowych. Właśnie wtedy wrócił Yoongi. Był bez bagażu. Był również zirytowany, co nie było trudne do osiągnięcia, bo przeważnie znajdował się w takim stanie.

- A wy co tu jeszcze siedzicie? - spytał.

- A ty gdzie byłeś i gdzie jest mój plecak? - odparł pytaniem na pytanie Hobi. Machnął komórką w powietrzu - I siedzimy, bo sprawdzamy peron - dodał.

- Czwarty - powiedział Yoongi, zabierając z ziemi karton z żarciem. Wziął pod pachę jeden z namiotów, a potem jeszcze odebrał mniejszy plecak od Jungkooka.

- A mój plecak? - zapytał znowu Hoseok.

- Już w pociągu - odparł Yoongi i kopnął lekko walizkę, na której siedział młodszy chłopak. - Który stoi na peronie czwartym - dodał w miarę spokojnym głosem sugerującym jednak, że jest już zły.

- Ahh!! - krzyknął głośno Taehyung. - To już go znalazłeś! - Yoongi westchnął głośno i spojrzał na sufit, zamykając na chwilę oczy. Taehyung zrobił mu zdjęcie, a potem Jungkookowi, który zaraz schował się za Namjoonem.

- No to co jeszcze tu stoimy!? - nie wytrzymał Jin, wyrzucając ręce do góry. Spojrzał na zegar, który wisiał nad kasami. Mieli równo osiem minut do pociągu. Zgarnął z ziemi przypadkowe torby i zaczął biec, popędzając całą resztę. - No i gdzie ten Jimin?!

- To jeszcze nie wrócił? - zdziwił się Hoseok, wstając z walizki. Rozejrzał się dookoła. Nigdzie nie było widać młodszego chłopaka. - Ktoś w ogóle widział, gdzie on idzie?

                                                                                        ***

Jimin tymczasem był już przy sklepach, które okazały się zamknięte. Już miał wracać, kiedy jego uwagę przykuł kiosk najbardziej oddalony od wyjścia. Słyszał, jak reszta chłopaków zaczyna się kłócić pośrodku dworca. Przez krótki moment chciał pobiec do nich, ale to była tylko chwila. Wiedział, że jeśli teraz nic nie kupi, to już nic nie kupi w stolicy i będzie o tym myślał do końca wyjazdu. A po powrocie do kraju mama też nie da mu o tym szybko zapomnieć.

- A niech to - powiedział pod nosem i zaczął biec w stronę kiosku. Pomieszczenie okazało się o wiele mniejsze, niż myślał na początku. Wyglądało też na dość zapuszczone, co go trochę zdziwiło, bo cały dworzec lśnił czystością. Tu pachniało mocno jakąś zupą i wszędzie walały się gazety. Nigdzie nie widział żadnych pocztówek, a tym bardziej czegoś co możnaby uznać za szczególnie atrakcyjną durnostojkę, którą można postawić na półce nad kominkiem. Już miał wracać do pozostałych, kiedy zza lodówki, w której mroziły się jakieś przedpotopowe napoje gazowane, których nazw Jimin nie potrafił wymówić, wychyliła się młoda dziewczyna. Przywitała Jimina uśmiechem. Chłopak zatrzymał się w połowie kroku.

- Ech - powiedział mało inteligentnie. - Hi - dodał po krótkiej chwili.

- Hi - odpowiedziała dziewczyna i wciąż wpatrywała się w Jimina, uśmiechając się, co go trochę niepokoiło. Pokazał na dworzec ruchem ręki. - Me, my friends. Go - wydukał.

- Postcards? - spytała, jakby czytając mu w myślach. Chłopak od razu się ożywił.

- Oh, yes! Yes - powiedział głośno, wracając do środka sklepiku. Dziewczyna schowała się za ladą i zaczęła szukać czegoś pod nią. Jimin sprawdził godzinę na zegarku. Jeśli zostanie tu jeszcze kilka minut, chyba powinni zdążyć na pociąg. Złapał się jednak na tym, że zaczął popędzać w myślach dziewczynę, która szukała najwyraźniej pocztówek w gigantycznym kartonie stojącym za kontuarem. Kiedy wreszcie wstała i położyła na ladzie siedem widokówek, Jimin odetchnął z ulgą. Powiedziała coś, co brzmiało jak zachęta, a potem popukała w kartki.

- Money? How much? - spytał, szybko przelatując wzrokiem po kartkach. Wszystkie wyglądały prawie tak samo, ale miały inne nazwy w rogach. Nie mógł się na żadną zdecydować. Nie było też żadnej z widokiem stolicy, co przyjął z zawodem, ale z drugiej strony jego rodzice nie koniecznie musieli wiedzieć, jak nazywa się stolica Norwegii, więc mógł im później coś naściemniać. Podniósł pierwszą lepszą, która zwróciłą jego uwagę. Jakieś niskie krzaki, kawałek jakiejś rzeki albo morza i coś co wyglądało na jelenie. Mama lubi zwierzęta, pomyślał. Dziewczyna od razu zebrała pozostałe i wcisnęła mu je do ręki.

- One - zaprotestował szybko, ale nie dawała za wygraną. - No money. All, No-no. One money buy - zaczął tłumaczyć łamanym angielskim, ale tamta tylko kręciłą głową. Kiedy Jimin chciał jej zapłacić, odsunęła się od niego. Wyglądała na lekko zaskoczoną. Jimin pokazał na kartki, a potem na pieniądze, ale dziewczyna znów pokręciłą głową. - Seven free? - upewnił się. Skinęła mu lekko.

- And a gift? - spytała. Jimin nie był przekonany. Słyszał, jak dyskusja na dworcu powoli osiąga coraz głośniejszy i agresywniejszy przebieg. Już chciał się wrócić i przeprosić chłopaków, ale znów się zatrzymał w połowie kroku. Naprawdę potrzebował jakiejś durnostojki dla rodziców.

- Ok - powiedział z westchnięciem. Dziewczyna nie szukała tym razem długo. Wyjęła z kieszeni coś małego i postawiła na ladzie. Przez chwilę Jimin nie był przekonany co to. Wyglądało trochę jak gruda ziemi, ale kiedy lepiej się przyjrzał zauważył, że był to mały, gliniany dzwonek. Wziął go do ręki. Nie wyglądał ładnie, wręcz prymitywnie i raczej jego mama nie byłaby zadowolona, gdyby go dostała. Spojrzał na dziewczynę, a potem na dzwonek. Miał nadzieję, że dobrze ukrył zawód. Uśmiechnął się niepewnie. - Is nice - powiedział cicho.

- PARK JIMIN!!!! - głos Jina rozniósł się echem po dworcu. Pasażerowie aż zatrzymali się na chwilę. Nastała cisza.

- Zabiję cię! - krzyknął ktoś, kto brzmiał podejrzanie jak Yoongi. Jiminowi zrobiło się słabo.

- O cholera, o kurde - powiedział szybko. Spojrzał przerażony na dziewczynę. - Thank you, thank you! - dodał i pognał w stronę chłopaków. Taehyung podbiegł do niego i ciągnąc go za rękę, przyprowadził na miejsce spotkania. Kiedy tylko tam dobiegli, Jimin od razu dostał od Jina w głowę.

- Nic nawet nie mów - powiedział starszy chłopak przez zęby i odwrócił się w stronę gigantycznego zegara nad kasami. - Idziemy! - krzyknął głośno i zaczął popędzać wszystkich. Taehyung zaśmiał się głośno, klaszcząc przy tym.- Czy wszyscy musicie mi działać dziś na nerwy? - spytał. Zatrzymał się na chwilę gwałtownie i spojrzał na Taehyunga, który zaczął śmiać się jeszcze głośniej.

- Po to ma się młodsze rodzeństwo, hyung - odparł chłopak.

- Idź Taehyung, po prostu idź - Jin zaczął popychać go w stronę wyjścia. - Serio, nie mam na to dziś nerwów - Taehyung uśmiechnął się do niego szeroko. - Nie działa to na mnie. Daj spokój - odwrócił się na chwilę. - Namjoon, w prawo. Nie w lewo! - krzyknął jeszcze. Jungkook dołączył do nich po chwili, niosąc zostawione przez Jina toboły. Kiedy Taehyung go zauważył, uśmiechnął się jeszcze szerzej.

- Jungkook, a na pewno nie zgubiłeś paszportu? - spytał. Młodszy chłopak położył na ziemi wszystkie trzymane przez siebie paczki i zdjął plecak, żeby sprawdzić, czy wszystko jest na miejscu. Oczywiście paszport był, tak samo jak wtedy, kiedy Taehyung zadał to pytanie po raz pierwszy, i drugi i kolejny tego dnia.

- Dlaczego w ogóle myślałem, że mu się to w końcu znudzi - westchnął Jin, patrząc ze zniecierpliwieniem na zegarek. Prawie udało im się dotrzeć na peron i gdyby nie Taehyung to pewnie zdążyliby nawet zjeść śniadanie przed wyjazdem. Ale nie zdążą i to było już zupełnie jasne.

- Bo jesteś naiwny - powiedział Jimin, zrównując z nim krok. - Hyung - dodał z uśmiechem. Jin zgromił go wzrokiem.

- Jungkookahh, a na pewno wziąłeś...

- Potrzymaj - Jin prawie rzucił w Jimina worek z namiotem i złapał za ramię wyrywającego się Taehyunga. - Będę cię izolować do końca wyjazdu, jeśli nie potrafisz zachowywać się jak normalny człowiek. Przez ciebie nie zdążyłem zjeść śniadania, zamorduję cię w końcu - powiedział na jednym wydechu, ciągnąc chłopaka w stronę przodu wycieczki. - Będziesz szedł z Yoongim - popchnął go trochę, kompletnie ignorując wszystkie próby tłumaczeń. Yoongi wyjął z uszu słuchawki, patrząc pytająco na Jina. - Po prostu go pilnuj!

- Dlaczego ja? To twój brat - powiedział, ale starszy chłopak posłał mu spojrzenie, które nie pozostawiało miejsca na dyskusję, więc szybko się zamknął. Założył z powrotem słuchawki i bez entuzjazmu złapał Taehyunga za przedramię. Namjoon zrównał z nimi krok, poprawiając co chwila spadające ramiączka plecaka.

- Co jest? - spytał, ale Yoongi nawet na niego nie spojrzał. Rozkręcił tylko głośniej muzykę na telefonie, co oznaczało tylko jedno. Nie miał ochoty rozmawiać z kimkolwiek. - Jina najłatwiej jest wkurwić rano - oświecił pomocnie Taehyunga, Namjoon. Tak jakby młodszy chłopak nie spędził z nim całego swojego życia.

Jin w ostatniej chwili powstrzymał się przed powiedzeniem czegoś przykrego. Poza tym zasadniczo to była prawda. Bez jedzenia nie nadawał się do życia w społeczeństwie. Normalnie ledwo powstrzymywał się przed krzyczeniem na ludzi zanim cokolwiek zjadł, a teraz jeszcze w dodatku musiał pilnować wszystkich, bo raptem z dnia na dzień, stracili jakiekolwiek instynkty samozachowawcze. Już na lotnisku w Seoulu mieli problemy. Stracili dwa bagaże na starcie, bo Namjoon poszedł do złych linii lotniczych i jakimś cudem udało mu się je nadać jako paczkę, którą wysłano cholera wie gdzie. To mogło zastanowić Jina, ale zwalił to wtedy na przedwakacyjną gorączkę i ogólne podniecenie. Potem szło już z górki. Zgubiony na lotnisku przesiadkowym Jungkook, zagubiony bagaż Jimina już na miejscu. Jin miał coraz większe wątpliwości, czy dobrze robili, zmieniając cały czas środek transportu. Może powinni na starcie wynająć samochód i się go już trzymać. Wtedy nie gubili by tyle rzeczy i osób po drodze. A może trzeba było po prostu poczekać z tą wyprawą do sześćdziesiątych urodzin, bo wtedy wszyscy będą trochę bardziej ogarnięci. Teoretycznie ogarnięci. Westchnął głośno, wchodząc po schodach na czwarty peron.

a/n:

i wreszcie udało mi się ogarnąć pierwszy rozdział. rozdziały pewnie będę dodawać 2 razy w tygodniu. historia się rozkręci. obiecuję :P

Continue Reading

You'll Also Like

11.4K 588 36
Min Yoongi to chłopak nielubiący zmian, który zostaje postawiony przed faktem przeprowadzki. Wraz z ojcem, z którym nie łączą go dobre kontakty musi...
5.2K 193 73
nie można zakochać się od tak. i to jeszcze w kimś anonimowym. przez Instagrama. ... prawda? Wiek postaci zmieniony na potrzebę książki. Wulgarny j...
5K 730 28
"...życie to taki dziwny prezent. Na początku się je przecenia: sądzi się, że dostało się życie wieczne. Potem się go nie docenia, uważa się, że jest...
27K 1.4K 47
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...