𝐔𝐧𝐰𝐚𝐧𝐭𝐞𝐝 𝐒𝐰𝐞𝐞𝐭𝐢...

By yoonGe

29.9K 3.7K 327

Gdzie Baekhyun usychał miłością do Chanyeola, a Luhan chciał rozkwitnąć uczuciem do Sehuna. More

prolog
I
II
III
IV
V
VI
VII
VIII
IX
X
XII
XIII
XIV
XV
XVI
XVII
XVIII
XIX
XX
epilog

XI

1K 141 9
By yoonGe

Szatyn czuł jak każda najmniejsza cząsteczka jego ciała rozpada się na małe, kruche kawałki. Siedział sam, w brudnej, szkolnej łazience z strasznymi myślami. Myślał o wszystkim, o jego rodzicach, którzy z każdym dniem kłócili się coraz częściej, o swoich beznadziejnych ocenach, o tym, że nienawidzi siebie i tego, że czegokolwiek dotknie, natychmiast to niszczy. Miał serdecznie dość wszystkiego, a jedynym, co utrzymywało go przy życiu, był jego najlepszy przyjaciel. Dziękował Bogu, że ma chociaż jego. Że ma kogoś, komu może powiedzieć dosłownie wszystko, kogoś kto będzie dla niego zawsze, kiedy będzie tego potrzebować. Tylko przed nim się otwierał. Tylko przed nim był prawdziwym sobą. Drzwi kabiny, w której siedział, gwałtownie się otworzyły, a w nich ukazał się wysoki chłopak z pomalowanymi na wszystkie kolory włosami. Posłał mu smutne spojrzenie i niemal od razu wyciągnął go, pomagając mu wstać na równe nogi. I tak było zawsze. Od dnia kiedy się poznali, Sehun podawał mu rękę, aby Luhan mógł ją chwycić i spokojnie oddychać. Chłopak przyglądał się mu nieco dłużej niż powinien, lecz nie obchodziło ich to. Nie myśleli o niczym, chcieli po prostu zrozumienia, które nawzajem od siebie otrzymywali. W pewnej chwili Sehun przyciągnął go do swojej klatki piersiowej, niepewnie obejmując go ramionami. Zapłakany szatyn schował twarz w jego bluzkę, doszczętnie mocząc ją własnymi łzami. Mocniej wcisnął się w jego ciało, po czym odchylił głowę i spojrzał prosto w oczy wyższego chłopaka. A Sehun znieruchomiał. Nigdy nie widział twarzy szatyna z tak bliskiej odległości, nawet o tym nie marzył. Nie zdawał sobie sprawy, że jego przyjaciel jest tak piękny. Nie był w stanie zrozumieć, dlaczego jego serce niespodziewanie przyspieszyło, gdy wpatrywał się w zamglone, świecące od łez oczy Luhana, czując jego drobne dłonie wokół swojego torsu. Szatyn niewiele myśląc, przysunął się jeszcze bliżej Sehuna, sprawiając, że ich twarze dzieliły tylko centymetry.

- Dziękuję. - szepnął prosto w wargi chłopaka, niemal ich dotykając.

A sehun zrozumiał, że od tamtej pory wszystko będzie trudniejsze.

****

Tego dnia Luhan postanowił zostać w pracy znacznie dłużej niż zazwyczaj. Był piątek, a on siedział wraz z mnóstwem walających się po jego biurku papierów, co za dobrze o nim nie świadczyło. I szatyn doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Ostatnio jedynym, co liczyło się w jego życiu, była tylko i wyłącznie praca, redagowanie i tworzenie. Wykonując po kolei te czynności, całkowicie się w nich zatracał i automatycznie wyłączał natarczywe myśli, kłębiące się w jego głowie. A z każdym dniem przybywało ich coraz więcej. Dlatego nienawidził powrotów do domu, do otaczającej go rzeczywistości i otwartych myśli, które jak ostrza ocierały jego skórę, gdy tylko przypominał sobie o ich istnieniu. Z jednej strony, dzięki temu jego pozycja w firmie znacznie się polepszyła, a on sam mógł być z tego tylko niezmiernie dumny. Jednak w środku czuł przytłaczającą pustkę, a każde zadane sobie pytanie, niczym echo rozbrzmiewało bez odpowiedzi wewnątrz jego ciała. Zmęczonym wzrokiem uważnie śledził zapisane czarnym tuszem linijki tekstu, spoczywające na białych, papierowych kartkach, dochodząc do wniosku, że to kompletnie bezsensu. Natychmiast wyrzucił papier do znajdującego się obok niego kosza na śmieci i w bezradności założył ręce z tyłu głowy. Zdecydowanie czegoś potrzebował, a jego ciało automatycznie podniosło się z siedzenia, jakby od razu wiedząc, o co mu chodzi. Wiedział, że w tym momencie tylko kofeina pomoże mu przetrwać swoją mizerną dotychczas pracę, więc niechętnie skierował się do drzwi, prowadzących do długiego, dobrze mu znanego korytarza. Z racji tego, że na ich wydziale ekspres w dalszym ciągu był zepsuty, szatyn zmuszony był do zejścia na zupełnie inny wydział redakcji. Gdy dotarł do odpowiedniego pokoju i już miał przyrządzić sobie swój upragniony napój, z pomieszczenia znajdującego się naprzeciwko usłyszał głośne, niepokojące krzyki. Zaciekawiony przerwał wykonywaną czynność i podszedł kilka kroków do drzwi, za którymi krył się ten straszliwy hałas. Nie były one dokładnie zamknięte, przez co szatyn doskonale mógł zobaczyć to, co działo się w środku. Przysuwając się bliżej, przed oczami mignęły mu znajome blond włosy, a całe jego ciało momentalnie się spięło.

- Możesz przestać? - krzyknął do słuchawki widocznie zirytowany Sehun, ciągnąc za swoje farbowane kosmyki włosów. - Ile razy mam ci powtarzać, że to tylko i wyłącznie moja sprawa.

Luhan wyraźnie zainteresowany jego słowami, przysunął się bliżej mahoniowych drzwi, błagając w duchu, aby zdenerwowany blondyn przez przypadek go nie zauważył. To była ostatnia rzecz, o której w tamtym momencie myślał.

- Nie obchodzi mnie to. - powiedział chłodnym tonem blondyn, chodząc w te i wewte, przez co Luhan o mało nie dostał zawału. - Zrobię to, co będę chciał, a tobie nic do tego. Nie wiem, po co dalej prowadzę z tobą tą bezsensowną rozmowę.

Szatyn z każdym kolejnym słowem blondyna czuł się coraz gorzej. Oddech uwiązł mu w gardle, a nogi zrobiły się jak z waty. Wiedział, że podsłuchując narobi sobie jeszcze więcej problemów, lecz mimo to dalej, z szybko bijącym sercem stał obok ogromnych drzwi, nasłuchując głosu farbowanego blondyna.

- Sądzę, że ja najlepiej wiem, co czuję. - odparł Sehun, coraz mocniej zaciskając palce na czarnej obudowie telefonu. - Posłuchaj mnie chociaż przez chwilę, dobrze? Wiem, że jesteś moim przyjacielem i chcesz dla mnie jak najlepiej, ale naprawdę nie powinieneś ingerować w moje życie osobiste, a tym bardziej uczuciowe. Obiecuję, że powiem mu wszystko, jak tylko nadarzy się okazja.

Luhan wpatrywał się w wysoką posturę chłopaka, nie mając pojęcia, co się właśnie wydarzyło. W jego głowie pojawiło się jeszcze więcej pytań, przez co szatyn ze stresu przygryzł wargę i mocniej przytrzymał się drzwi, za którymi cały czas się znajdował.

- Nie wiem kiedy, do cholery! - krzyknął Sehun, siadając na kanapie, z której Luhan widział tylko kawałek jego twarzy. - Doskonale wiesz, że mi na nim zależy. Wiem, że go zraniłem, ale co mam niby teraz z tym zrobić? To nie jest takie proste, jak ci się wydaje. I tak prawdopodobnie on w tym momencie nienawidzi mnie najbardziej na całym świecie. I dobrze. Wolę być znienawidzonym, niż odepchniętym przez swoje nieodwzajemnione uczucia.

Teraz Luhan nie rozumiał już kompletnie nic. Nie wiedział, kim jest ,,on'' i co takiego zrobił mu Sehun, ale był pewny, że to na pewno nic dobrego. Jedyną oczywistą w tamtym momencie rzeczą było to, że szatyn za wszelką cenę zrobi wszystko, aby się tego dowiedzieć.

****

Jego ręce mocno zaciskały się na kierownicy, chcąc w jakikolwiek sposób wyładować swój stres i zdenerwowanie. Już dawno przekroczył dozwoloną prędkość, łamiąc przy tym wszelkie przepisy. Mijał ciemne lasy, setki innych samochodów, masę wysokich wieżowców, ale wciąż było mu mało.

Jadę szybko, jestem sam pośród nocy.

W blasku ulicznych świateł widzi swoje odbicie. Swoje podkrążone oczy i bladą cerę, brak jakichkolwiek emocji wypisanych na twarzy. Czuje obrzydzenie, czym prędzej przyśpieszając. Ręce mu się trzęsą, a oddech staje się coraz szybszy. Bierze płytkie wdechy, jakby ktoś chciał go udusić.

Staram się nie wpadać w kłopoty.

Ma dość wszystkiego. Myśli, które swoją ilością i intensywnością rozbijają mu czaszkę, tego co zrobił, tego, kim się stał. Patrząc prosto w swoje oczy w bocznym lusterku, widzi potwora. Bezdusznego, nieludzkiego potwora, który krzywdzi tych, których kocha najbardziej.

Więc po prostu jadę, po prostu jadę.

Nagle przypomina mu się uśmiech wesołego szatyna. Jego ciemne, piękne oczy, które tak uwielbia. Uwielbia go w każdym calu i za to nienawidzi siebie najbardziej, umierając z tłumiącego się w nim uczucia.

Nie opuszczaj mnie teraz.

Czuje słone łzy, zbierające się w kącikach jego oczu. Nie może przestać. Nie jest w stanie o nim zapomnieć. Nie chce go ranić. Nie chce go kochać.

Nie żegnaj się ze mną.

Staje na czerwonym świetle. Wcale nie musi tego robić, lecz zatrzymuje się. Jest trzecia w nocy, więc policja raczej wydawała mu się niegroźna. Mimo tego stanął. Musiał ochłonąć, odpocząć, pozbierać się. Wsłuchując się w charakterystyczny odgłos wydobywającego się z samochodu silnika, pomyślał, że to właśnie to, czego potrzebuje. Potrzebuje takich czerwonych świateł, które nakazałyby mu przestać. Odpuścić.

Nie odwracaj się ode mnie.

Światła zmieniają się na zielone, a on rusza ponownie. Jest zimno, ale pomimo tego, okno w jego samochodzie jest otwarte, sprawiając, że nieznośny wiatr pląta jego blond kosmyki włosów. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że jego serce podsuwa mu te wszystkie głupie pomysły, a jego ciało od razu je wypiera, zgrywając pozory twardego. Nienawidził tego. Z całego serca pragnął powiedzieć szatynowi, jak bardzo go potrzebuje. Chciał zrobić wszystko, aby tylko ponownie usłyszeć jego wesoły głos, ujrzeć jego nieśmiały uśmiech, móc spojrzeć w jego szczenięce oczy. Tak bardzo się bał.

Zostawiasz mnie suchego, unoszącego się do góry.

Bał się tak bardzo, nie zauważając świateł pojawiającego się znikąd auta. Gwałtownie zahamował, kompletnie tracą kontrolę nad pojazdem. Z niesamowitą siłą uderzył o znajdujący się przed nim samochód. Ostatnie, co widział to roztrzaskane szkło, uliczne światła i ciemną ciecz na jego rękach.

Kim jesteś? Czy masz kontakt ze swoimi mrocznymi fantazjami? Czy w swoim życiu możesz ich doświadczyć? Ja tak. Jestem szalony. Ale jestem wolny.*

****

*Lana Del Rey - Ride

Continue Reading

You'll Also Like

15.8K 2.3K 19
Trzecia część losów Baekhyuna i Chanyeola, warunkująca to, na jakie zakończenie zasługuje ich burzliwa historia.
33.2K 2.8K 36
Wooyoung jest studentem grafiki komputerowej. Kocha rysować i dzieli się swoją twórczością w internecie, jednak będąc przy tym anonimowym. Jego inspi...
14.8K 1.1K 22
→ gdzie mingi jest dosyć biednym studentem informatyki, który za pieniądze przestalkuje każdego, a yunho synem bogatego inżyniera, od którego chce si...
12.8K 761 37
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...