One-Shoty

By Nikusmikus

8.1K 399 191

Tak jak w innych książkach tego typu po prostu one shoty z anime. Jakich? Diabolik Lovers No Game No Life Na... More

Wstęp
GrayxLucy dla Kornelisee
NatsuxLucy dla Cana_Love
NatsuxJuvia dla Kornelisee
NatxuxLucy dla Cana_Love
NatsuxJuvia dla Kornelisee
JellalxErza dla Kornelisee
GajeelxLevi dla Kornelisee
NarutoxHinata dla NaruciakUzumaki
NatsuxJuvia dla Kornelisee
NatsuxLucy dla Kruulik
NatsuxLucy dla Kruulik
GrayxJuvia dla Kruulik
Yatori dla Zuzielka

NatsuxLucy dla Kruulik

460 34 7
By Nikusmikus

Część 5

<Natsu>

-No, więc nie chcę wrócić do ojca, bo odkąd tylko pamiętam, byłam dla niego, a właściwie dla jego kolegów, nagrodą. Zawsze, gdy przyjeżdżali do nas jego znajomi i grali w karty... byłam nagrodą dla nich. Dlatego tez, gdy ojciec przegrywał... -wzdrygnęła się, a ja zmrużyłem oczy. -musiałam spędzić z jednym z nich noc. -z jej oczu poleciała jedna łza. - Gdy odmawiałam, to mnie bił i do tego zmuszał. -druga łza. -Jednak kilka miesięcy temu... Ojciec powiedział mi, że książę z królestwa Lodu się mną zainteresował. Chciał mnie zmusić do ślubu z nim. -kolejne łzy wypływały spod jej powiek. -Ale dzięki tej ulewie się tu zatrzymaliśmy i spotkałam cię. -uśmiechnęła się do mnie, mimo łez. Ja poczułem jednocześnie żal, chęć mordu dla tych, co ośmielili się ją dotknąć, smutek, no i szczęście, bo jednak jej na mnie zależy. -Ja... nie wiem, co oni mi robili, bo mnie uśpili. A teraz... -zamiast dokończyć, podała mi kopertę.
Zabrałem ją i otworzyłem. W środku był list zaadresowany do Lucy. Wyjąłem go i zacząłem czytać,
Droga Lucy!

Jak się domyślasz tu twój ojciec. Chcę, abyś się uwolniła, od tego potwora (o ile jeszcze żyjesz) i natychmiast przyjechała do królestwa Lodu. Książę już wysłał armię, która zmierza w kierunku jego domu, więc nie martw się. Wasz ślub odbędzie się, jak tylko wrócisz.Twój ojciec.
Zgniotłem z wściekłości list. Zacisnąłem pięści. Miałem ochotę zabić wszystkich, by tylko się od nas odczepili.
Z moich rozmyślań wyrwała mnie ręka, którą położyła mi na ramieniu Lucy. Spojrzałem na nią. Wyglądała na zmartwioną.
-Nie martw się. -powiedziałem, uśmiechając się,. -Nie pozwolę im cię ode mnie zabrać!
-Ale... Pamiętasz o układzie? -spytała się niepewnie. Ja dopiero teraz sobie przypomniałem, że muszę jej powiedzieć o mojej przeszłości.
-Eh... westchnąłem i potarłem twarz rękoma. Po chwili namysłu zacząłem mówić. -Siedem lat temu mieszkałem tu razem z bratem, ojcem i matką. Jednakże pewnego dnia mój ojciec zniknął, a matka z rozpaczy próbowała nas zabić, gdyż według niej za bardzo przypominamy jej tatę. W akcie samoobrony... przypadkiem... ja... zabiłem ją. -wyznałem ze smutkiem. -Nie chciałem tego, ale... jakoś samo tak wyszło. Mojego brata wtedy nie było w domu, bo uczył się magi. Była jego pasją. Według rodziców to była bzdura, ale on i tak ich kochał i podążał za swoimi marzeniami. -skrzywiłem się lekko. -Gdy wrócił i zobaczył martwą mamę, a mnie z nożem nad nią... Zdenerwował się. Wiedziałem, że nie chciał mnie skrzywdzić, ale przypadkiem, pod wpływem gniewu rzucił na mnie klątwę. Potem gdy wytłumaczyłem mu, co się stało, to mnie przepraszał, ale nic nie mógł zrobić. Miałem zostać taki na zawsze. - Lucy patrzyła na mnie ze współczuciem. -Po jakimś czasie wyprowadził się, bo chciał zgłębiać sekrety magi. Wtedy zostałem sam. No... Aż do dnia, w który poznałem cię. -uśmiechnąłem się i lekko zarumieniłem. -Sprawiłaś, że moje życie znowu nabrało kolorów. -zarumieniłem się jeszcze mocniej. -Ach... -przypomniałem sobie. -No tak. Te dwa pokoje były zamknięte, bo... tu zabiłem moją matkę. Źle mi się kojarzył. A tamten to była sypialnia rodziców. Nie chciałem, by się zniszczyła. -skończyłem mówić.
Chwilę siedzieliśmy w ciszy, której żadne z nas nie miało odwagi przerwać. Ja przetwarzałem informacje od niej, a ona zapewne ode mnie. Po kilku minutach postanowiłem, że coś powiem, ale ona mnie uprzedziła.
-Przykro mi -powiedziała i się do mnie przytuliła. Ja byłem zdziwiony. Nikt od dawna tego nie robił. Niepewnie odwzajemniłem uścisk. Nic nie mówiłem. Nie potrzebowaliśmy słów, by się zrozumieć.
-To... Co teraz robimy? -spytała Luce, odrywając się ode mnie. Patrzyła na mnie zmartwiona.
-Na pewno cię im nie oddam! Nie pozwolę cię znowu skrzywdzić. Zapłacą mi za wszystkie krzywdy, które ci wyrządzili. -warknąłem, zaciskając pięści, a Lucy chyba lekko się przestraszyła.
-Uspokój się. Ja też nie chcę tam wracać, dlatego trzeba uciec. Nawet ty nie poradzisz sobie z całą armią. -powiedziała, głaszcząc mnie po ramieniu. Ja popatrzyłem na nią z rozczuleniem.
-Dobra. To idź się spakować. -rozkazałem jej.
-Okej. -odpowiedziała i ruszyła do góry.

<trzecioosobowa>

Demon i dziewczyna spakowali się w godzinę. Potem wyszli z domu. Ze wzgórza na, którym stali można było zobaczyć nadchodzącą armię. Chłopak chwycił rękę dziewczyny, a wiatr mocniej zawiał. Ona spojrzała na niego z niepewnością, on natomiast miał na twarzy wymalowaną powagę.
-Ruszamy. -zarządził. Blondynka przytaknęła i ruszyli w przeciwną stronę do armii.
Weszli do lasu, który rósł naokoło ich domu. Najpierw maszerowali, ale kiedy różowo włosy wyczuł, że armia jest przy domku, zaczęli biec. Nie czuli zmęczenia. Raczej strach. On, że zabiorą ją i już nigdy nie zobaczy jej uśmiechu, który rozświetlał jego dzień. Ona, że wróci tam i już nigdy nie zobaczy, istoty, która zmieniła jej życie, opiekowała się nią.
Mijali drzewa, kamienie, krzaki. Wszystko było dla nich takie same. Dla niego wyróżniała się tylko ona, dla niej tylko on. W oddali demon zobaczył rzekę. Postanowił, że tam się zatrzymają. Mógł jeszcze biec, ale wiedział, że ludzie mają słabszą kondycję. Nie chciał, żeby blondynka zemdlała mu z przemęczenia, dlatego też zatrzymał się przy rzece. Armia była kilkanaście kilometrów dalej, więc nie musiał się martwić. W razie co to poleci z nią tak daleko, jak to tylko możliwe. Byle, żeby jej nie zabrali.
Różowowłosy bez słowa pozbierał gałęzie i je podpalił.
-Usiądź. -powiedział jej. Ona posłusznie zrobiła to i w milczeniu, przerywanym skwierczeniem ogniska, wpatrywała się w dal, aż nie usnęła.
On widząc, że jego ukochana zapadła w głęboki sen, wstał i podszedł do niej. Usiadł koło jej ciała, po czym ułożył je tak, że spała w jego ramionach.
Nie chciał usnąć. Nie, raczej nie mógł. Wiedział, że w każdej chwili może zjawić się tu armia i zabrać ją. Nie mógł na to pozwolić, więc postanowił, że będzie czuwać. Nie ważne co się stanie, nie uśnie, ani nie zostawi jej samej.
Przytulił ją do siebie bardziej, wdychając jej słodki zapach. Była dla niego jak anioł, który spadł z nieba i pomógł mu. Różowowłosy całą noc czuwał. Tylko nad ranem usnął.
Obudził się o świcie. Nie sam, ale odgłosy kroków żołnierzy go obudziły. Natychmiast wstał, zabrał rzeczy i ukochaną, po czym wzbił się w niebo.
Wschodzące słońce odbijało się od łusek chłopaka, tworząc tęczę. Żołnierze, którzy chwilę wcześniej dotarli do miejsca obozowiska zakochanych, rozglądali się za nimi, ale nic nie mogli znaleźć.
Lucy obudziła się, przez wiatr, który niemiłosiernie wiał jej w twarz. Przetarła oczy i spróbowała się przeciągnąć, ale silne ramiona, które ją trzymały, nie pozwoliły jej na to. Przestraszona dziewczyna spojrzała na chłopaka.
-Dzień dobry Luce. -uśmiechnął się do niej.
-Cześć... dlaczego lecimy?! -spytała przestraszona, po czym wtuliła się w tors chłopaka jeszcze bardziej.
-Bo ci żołnierze, by nas złapali. Musiałem uciekać, a nie chciałem cię budzić. -wytłumaczył.
-aha...
-Jakieś pięć kilometrów dalej jest jaskinia. Zamieszkamy tam. -oświadczył jej.
-J-jak to zamieszkamy? -spytała zmieszana.
-Jest ona na terenie, gdzie ludzie boją się wchodzić, więc zamieszkamy tam.
-Dobrze...
-A i jak przylecimy, to musimy porozmawiać. -powiedział poważnie.
-Okej.
Lecieli tak kilka godzin. Po tym czasie dolecieli do małej jaskini, której wejście była bardzo małe, ale w środku była większa. Do tego przykryta jakimiś krzakami, więc według różowowłosego to była idealna kryjówka. Według blondynki też, ale nie podobało jej się, że będzie mieszkać z nim, w brudnej jaskini. Gdy powiedziała to różowowłosemu, on tylko roześmiał się i powiedział, że zadba o tę „brudną jaskinię".
Weszli do jaskini, a blondynka przeżyła szok. Zamiast jakiejś brudnej groty, był tu niewielki salon, z gładkimi ścianami pomalowanymi na pomarańczowo. Blondynka ruszyła do przodu, po tym, jak chłopak ją postawił, i przyglądała się z zachwytem pomieszczeniu, które wyglądało jak salon. Wszędzie było pełno kurzu, dlatego brązowooka zdziwiła się, gdy deski zrobione z ciemnego drewna, nie trzeszczały, gdy na nie stanęła. Podeszła do dużego szarego narożnika, który stał w rogu po lewej części „pokoju". Przejechała ręką po stoliku wykonanym z ciemnego drewna, który stał przed narożnikiem. Uśmiechnęła się delikatnie, gdy zobaczyła, że ma na palcach warstwę kurzu. Spojrzała na komody, z tego samego materiału co stolik, które stały naprzeciwko narożnika, przy ścianie. Podeszła do nich i wzięła do ręki jedno ze zdjęć, które tam stało.
Było na nim uśmiechnięty różowo włosy, gdy był jeszcze człowiekiem, wraz z rodziną. Wszyscy byli uśmiechnięci, szczęśliwi. Matka chłopaka była szatynką, a jego ojciec miał takie same włosy co on. Blondynka odłożyła zdjęcie i podeszła do zielonej zasłony, która znajdowała się niedaleko komody. Odsłoniła ją i zobaczyła, że tu jest część, która wygląda jak jaskinia. Ściany były ze skał, ale na środku było wgłębienie z wodą, które prawdopodobnie miało służyć za wannę. Obok niego była umywalka, która była tak naprawdę wystającą skałą ze wgłębieniem i czymś, co przypominało kran. Nad nią wisiała niewielka szafka z lustrem.
Dziewczyna cofnęła się, chcąc wyjść z łazienki, ale dwa silne ramiona przyciągnęły ją do siebie od tyłu. Odwróciła się przodem do czarnookiego. Odwzajemnił uścisk, z wielką przyjemnością. Przyłożyła głowę do klatki piersiowej chłopaka. Słyszała jego szybkie bicie serca.
Zupełnie jak moje. Pomyślała, kładąc jedną z dłoni w miejscu, gdzie było serce.
-Lucy... -zaczął różowo włosy.
-Hmm? -mruknęła.
-Kocham cię -odpowiedział cicho, nie wypuszczając jej ciała z uścisku.
Natomiast blondynka spięła się. Nie mogła uwierzyć. Jej serce z radości zaczęło bić coraz szybciej, brązowooka miała wrażenie, że zaraz wyskoczy jej z piersi. Oddychała ciężko, po czym spojrzała na "demona" z szokiem, odsuwając się lekko, ku jego niezadowoleniu.
-C-co? -spytała niedowierzająco.
-Kocham cię Lucy, zawsze kochałem... -powtórzył chłopak, mając lekko różowe policzki.
-J-Ja... -Dziewczyna spuściła głowę, nie wiedząc co powiedzieć. Prawdą jest, że również go kochała, ale... Nie wiedziała, czy to ma jakąś przyszłość. Ona jest człowiekiem, on przemieniony w demona, do tego jej ojciec i książę z królestwa lodu...
-Ty mnie tez kochasz? -spytał z nadzieją. Dziewczyna zastanawiała się chwilę co powiedzieć, ale po chwili odpowiedziała.
-T-Tak.
-Świetnie! -krzyknął czarnooki.
Pocałował dziewczynę, nie widząc, żadnych przeszkód. Blondyna na chwilę osłupiała, ale po chwili odwzajemniła pocałunek. Teraz nie liczyło się nic poza nimi. Tylko oni i chwila, którą wspólnie dzielą. Oboje mieli wrażenie, że mijają godziny, jednak tak naprawdę to były tylko minuty. Gdy poczuli, że nie mogą, oddychać oderwali się od siebie, ciężko dysząc.
-To teraz trzeba zaplanować ślub -mruknął różowo włosy, opierając się swoim czołem o czoło blondynki.
-Co?! -krzyknęła, po raz kolejny, zaskoczona brązowooka. Czarnooki uśmiechnął się drapieżnie.
-Jeżeli się ożenimy, twój ojciec będzie mógł nam naskoczyć, poza tym chcę cię jak najszybciej mieć tylko dla siebie -powiedział, po czym znowu ją pocałował. Po chwili oderwał się od niej i pociągnął ją do wyjścia z łazienki. Potem udał się do sypialni, która znajdowała się za drzwiami z ciemnego drewna, które były niedaleko narożnika. Zamknął drzwi, ciągnąc uprzednio swoją, chyba teraz narzeczoną, do sypialni, gdzie spędzili resztę nocy.

*Miesiąc później*

Miesiąc później było wesele. Para młoda byłą bardzo szczęśliwa. Różowowłosy zaprosił wszystkich swoich, tym razem prawdziwych, przyjaciół, którzy w pełni popierali jego związek. Co ciekawe, okazało się, że jeden z nich to właśnie książę z królestwa lodu. Odwołał on armię, która miała złapać blondynkę i był bardzo zadowolony, że wszystko się tak potoczyło. Jak się okazało, to małżeństwo miało być tylko dlatego, że jego ojciec tak chciał, a teraz mógł się ożenić ze swoją prawdziwą miłością.
Ojciec dziewczyny był bardzo zdenerwowany, gdy dowiedział się, że poślubiła takiego „potwora", ale potem zaakceptował to, pod groźbą utraty życia, ze strony wszystkich przyjaciół demona, włącznie z nim. Nie został zaproszony na ślub, gdyż żaden z gości, ani pary nie chciał go tam. Zresztą on sam zadeklarował, iż nie ma zamiaru się tam pojawić.
Lucy bardzo zaprzyjaźniła się z przyjaciółmi swojego męża, a szczególnie z pewną niebieskowłosą dziewczyną, która miała na imię Levy i spodziewała się dziecka, które urodziła następnego dnia.
Młoda para stwierdziła, że ma jeszcze czas na dzieci, aczkolwiek wycofali to po dwóch miesiącach, gdy okazało się, że blondynka jest w ciąży. Wszyscy bardzo się ucieszyli z takiego obrotu spraw, ale najbardziej, młoda para, która potem zastanawiała się, jak mogli nie chcieć jeszcze dziecka, które sprawiło, że zbliżyli się do siebie jeszcze bardziej. Nie wyprowadzili się z jaskini, gdyż każdemu się tam podobało. Wesele odbyło się na zamku w królestwie lodu.
Tak więc ponad rok później blondynka trzymała w ramionach małą różowowłosą dziewczynkę, a jej mąż patrzył czule na swoje dwa skarby, które obiecał chronić ponad życie.  

----------------

Hello! 

Przed chwila skończyłam tego shota! Brawo ja! Chciałam dokładniej opisać ślub itd, ale... no mam lenia, plus głowa mnie boli, więc to cud, że skończyłam tego shota...

Nie wiem kiedy next. Pisze teraz GrayLu vs. NaLu, i biorę się za readery, bo może taka odskocznia dobrze mi zrobi. 

Tyle. Pozdrawiam i bye! ^.^

Continue Reading

You'll Also Like

8.5K 745 24
Popuparny i przebojowy chlopak aspirujący na zostanie aktorem grajacym w filmach akcji. Przecież może wszystko z pieniędzmi i wpływowych rodzicami. Ż...
10.7K 608 34
Tony Monet, chłopak pełen życia, przyjaciół i szczęśliwych chwil. Chłopak, który od kilku tygodni zaczyna przygaszać a przy tym całe jego otoczenie...
41.3K 2.5K 42
- Dobrze, że to trwało tylko tydzień. Przynajmniej nie zdążyłaś się nawet zakochać. A to co stało się w Las Vegas, zostaje Las Vegas.
7.7K 831 55
"Do cholery obudź się bo cię walne", prawie że krzyknął potrząsając chłopakiem. Młodszy zaczął kaszleć po czym otworzył lekko oczy na co starszy odet...