Last Challenge?

By avisabi

156 12 27

Vanessa Donavan to zwyczajna nastolatka, której życie od pierwszych lat, rzucało kłody pod nogi. Kolejny sk... More

1. Pożegnań końca brak.
2. Początki wakacyjnej zabawy.
4. Rick?
5. Niech zgadnę... .

3. Genialna, supermądra przyjaciółka.

22 2 4
By avisabi

[ Grzegorz Hyży - Pod Wiatr ]

//

Widząc, że od głośnego dzwonka telefonu, Alison zaczyna się budzić, niewiele myśląc przyłożyłam telefon do ucha, wcześniej przejeżdżając palcem po jego gładkiej powierzchni.
Alison, masz rację...

Wakacyjną zabawę czas zacząć!

- Halo. - powiedziałam piskliwym głosikiem, który do złudzenia przypominał ten Ally.

- Hej, Ally. - odpowiedział znudzony.

Jego głos był zniekształcony i zagłuszony małym szumem, dlatego brzmiał dziwnie śmiesznie. Nastąpiła cisza, której nie zamierzałam przerwać.
Zabawmy się.

- Um... to ten - zaczął się jąkać a ja z trudem opanowywałam chęć zaśmiania się.

- Wysłowisz się w końcu? - prychnęłam i zamknęłam oczy, czekając na rozwinięcie sytuacji, bo zdałam sobie sprawę, że użyłam swojego normalnego głosu.

- Dobrze się czujesz Alison? - w jego głosie nie było troski, bardziej rozbawienie.

- Świetnie, Koniu. - powstrzymałam się od wybuchnięcia śmiechem, gdy usłyszałam zirytowane westchnięcie.

- Serio Ally, jeszcze ci nie przeszło? To jest żałosne. - znowu westchnięcie.

No jakbym nie wiedziała.

- Wiem. - rzuciłam i na chwile zapadła cisza.

- Co?

- Wiem o tym - zaśmiałam się. Uwielbiam tą zabawę! - moja genialna i super mądra przyjaciółka też tak mówi, ale nigdy się do tego nie przyznam. - zachichotałam głupio.

- Czy właśnie tego nie robisz? - zakpił.

Tak się chcesz bawić?

- Właśnie to robię. - potwierdziłam, skazując jego próbę sprowokowania mnie na klęskę.

W słuchawce telefonu ponownie zapanowała cisza, słyszałam tylko jego ciche oddychanie. Po chwili mruknął jedynie zdezrientowane.

- Okaaaay?

Nie powiem, napawa mnie to dumą. Małą. Na prawdę małą.

Znowu nastąpiła cisza,  która już powoli zaczyna mnie nudzić. Wypuściłam głośno powietrze i chyba dopiero to doprowadziło go do porządku.

- Uch więc chcę ci tylko powiedzieć, że mój samolot będzie miał godzinne opóźnienie, więc oczywiście pociągiem też przyjadę później.

- Noo... brawo geniuszu -rzuciłam sarkastycznie i westchnęłam.

To przecież oczywiste pacanie. Widzę, że ktoś miał dobre oceny z logicznego rozumowania... .

Prychnął.

- Noo... - przedrzeźnił mnie - a skoro twój ojciec zadeklarował się mnie odebrać, musicie na mnie zaczekać.

Że co?! Godzinne opóźnienie?! Przecież teraz to już na pewno nie zdążę przed wyjściem mamy. Nawet jakby zaczekała.

Czekaj...

Po pierwsze od kiedy miał ktoś jeszcze z nami jechać?! Alison mnie popamięta. Niech no tylko się raczy obudzić. To chyba normalne, że powinnam być poinformowana, że ktoś jeszcze z nami jedzie!

- To nie jest najlepszy pomysł - sapnęłam.

- Nie mamy wyjścia. Uwierz, ja też bym wolał być już na miejscu niż siedzieć tu godzinę dłużej. Posłuchaj tylko ich pierdolenia.

Musiał odsunąć telefon od ucha, gdyż było słychać mały szelest i po chwili głośny jazgot uderzył w moje uszy, aż musiałam odsunąć głowę.

Co ty tam robisz chłopie?!

- Słyszysz to?! - krzyknął cicho - właśnie wyszedłem z kibla!

- Słyszę! - po drugiej stronie słuchawki rozległ się głośny huk - wracaj tam! - rozkazałam na śmierć poważna.

Czuję, że będzie mnie boleć głowa. Zaśmiał się cicho, ale oddalił od źródła hałasu.

Tak racja baranie, śmiej się z mojego cierpienia. Co z tego, że on nie wie o moim stanie przed migrenowym. Już czuję, że go nie polubię.

- No. To teraz siedź cicho. Zadzwonię jeszcze raz jak dolecę i odbiorę bagaż. A potem kiedy będę na miejscu, żebyśmy się znaleźli. Albo napiszę... zobaczę.

- Uh. - Westchnęłam jedynie, bo mimo wszystko, co mogę zrobić? - No, ale przecież możesz tam przesiedzieć tą godzinę, więc nie masz znowu takiego dużego problemu. - stwierdziłam.

- Brawo geniuszu - przedrzeźnił mnie a ja zacisnęłam usta w wąską linię. Potrafi denerwować, jebany - nie domyślił bym się sam - zakpił.

Dupek. Ja na prawdę zaczynam współczuć jego matce... i ojcu...i ogółem całemu jego otoczeniu.

Nie odpowiedziałam tylko prychnęłam. Oznaczało to moja klęskę, cholera no! Nienawidzę przegrywać! I gdy już miałam dodać coś, żeby nie było, że mnie przegadał, olśniło mnie. Przecież on myśli, że ja to Alison.

Śmieszne to... tak w ogóle, haha.

Wracając, niech więc dalej tak myśli, Alison będzie miała nauczkę.

-No i pięknie, więc trzymaj się iiii...- przeciągnął - rozpuść te włosy, bo wiem, że masz na głowie jednego z tych swoich pseudo koków. Są straszne.

Zaśmiał się i ja też. Trafił w dziesiątkę!

- Racja - mruknęłam, kiedy się trochę uspokoiłam i przetarłam oczy.

Byłam już bardzo zmęczona, a ta rozmowa jakoś nie pomaga mi się rozbudzić.

- Coś ty powiedziała?! - wykrzyknął.

- No a co? To nie prawda?

Odpowiedziała mi głucha cisza.

- No powiedz, to prawda? - ponagliłam go.

Pod moim nosem rozciągał się ogromny banan, na samą myśl tego, co za chwilę zrobię.

- Noo, prawda. Mówiłem ci to tysiąc razy. - prychnął w końcu.

No, to moja chwila.
Odchrząknęłam głośno i popatrzyłam na Alison, która poruszała się niespokojnie na fotelu.

- Hej Ally!

Mój krzyk spowodował, że dziewczyna obudziła się i zaspana spojrzała na mnie spod długich rzęs. Po jej minie wiedziałam, że ma ochotę mnie udusić, ale to później.

Ja przecież też chcę ją skrzywdzić.

- Mówiłam, że twoje koki są straszne! - krzyknęłam i rozłączyłam się akurat kiedy w słuchawce zabrzmiało stłumione ,,Co kurwa?!".

Wybuchnęłam głośnym śmiechem, prawie spadając ze swojego fotela. Turlałam się jak piłeczka, trzymając za brzuch, który zaczął mnie boleć od śmiechu. Spojrzałam na twarz Ally, wycierając łzy z kącików oczu. Jej piękna, jasna twarz wyraźnie mówiła, że nasuwa jej się na myśl to samo wyrażenie, którego użył jej przygłupi... Koń!

Jeszcze większy rechot proszę państwa.

W tym momencie pierwszy raz ucieszyłam się, że w naszym przedziale byłyśmy same, co w sumie było do przewidzenia, bo kto jeszcze jest takim idiotą, żeby podróżować na naszą starą stację.
Alison poprawiła się na siedzeniu i ziewnęła pocierając oczy.

- Co ty odwalasz idiotko? - stęknęła, pocierając kark. - I po co ci mój telefon?! - ożywiła się.

Wskazała wypielęgnowanym paznokciem na urządzenie w moich dłoniach.

No tak, przecież telefon Alison to świętość a każde dotknięcie go przez inną osobę to już obraza majestatu.

- Oddawaj! - warknęła i wyszarpała telefon z moich rąk, niczym głodne zwierze mięso.

Ewentualnie głodny goryl banany.

Podobna do obydwóch.

Zaśmiałam się pod nosem na swoje myśli a blondynka spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.

Wiem, wiem jestem dziwna.

- No już kocico, spokojnie. Masz swój skarb. - prychnęłam - A teraz tłumacz się! Dlaczego nie powiedziałaś mi, że jakiś Koń - mimo woli kpiący uśmiech wpłynął na moją twarz - ma z nami jechać?!

Machałam rękami jak szalona i teraz to ja dziwiłam się jak to moje otoczenie wytrzymuje ze mną.

- A ty dlaczego wzięłaś mój skarb do swoich brudnych łapsk bez mojej zgody?! - również krzyknęła już lekko rozbawiona Alison, ręką głaszcząc żółtą obudowę telefonu. Wspomniałam już, że Alison kocha żółty?

W ten sposób obie zaczęłyśmy się na siebie wydzierać, krzycząc głupoty i popierając je jeszcze głupszymi argumentami.

*

Wysiadłyśmy z pociągu jakieś siedemdziesiąt minut temu z pozdzieranymi gardłami. Nasza niby kłótnia jak zwykle skończyła się salwą śmiechu. Byłyśmy tak głośne, że aż inni ludzie się na nas poskarżyli, dlatego przyszedł do nas jakiś ktoś od konduktora. Chyba przedziałowy od naszego wagonu. Nie wiem jak się na nich mówi. Uspokoił nas za groźbą wyrzucenia z pociągu na najbliższej stacji. I właściwie dopiero to zdołało uciszyć nasze głośne śmiechy.

Teraz siedzimy cicho, bo zabrakło nam już tematów do rozmów. Za dziesięć minut ma przyjechać pociąg z naszą zgubą. A właśnie! Z wcześniejszych krzyków Alison udało mi się zrozumieć, że cały ten Koń to jakiś tam jej kuzyn. Podobno jest takim samym upartym i zawziętym chujem jak ja suką, więc te wakacje może nie będą aż takie nudne. Jedyna rzecz, która nie daje mi spokoju to to, że Ally nie chciała mi zdradzić imienia chłopaka, bo... bo nie. Nie żeby mi na tym jakoś szczególnie zależało, ale to było dziwne.  Bo raczej nie zapomniała jego imienia, nie? To by była totalna wiocha.

Po dłuższym milczeniu wstałam i głośno westchnęłam.

- Boże Alison! - krzyknęłam nagle, sprawiając, że blondynka aż podskoczyła i złapała się za miejsce gdzie było serce, odrywając się przy okazji od telefonu - Sorki - przeprosiłam, po czym kontynuowałam - wytłumacz mi jaka z ciebie przyjaciółka, skoro nie powiedziałaś mi o tym twoim Koniu a tym bardziej o tym, że będziemy musiały czekać na niego pół godziny?! Do tego jeszcze to jebane opóźnienie! I w ogóle gdzie jest twój tata?! - krzyknęłam kiedy uświadomiłam sobie, że nawet nie było go tu przez ten czas.

- Boże, Vanessa! Nie strasz mnie tak! - wydała zirytowane westchnięcie i wywróciła oczami - jakbyś mnie raz posłuchała, to na prawdę świat by się nie zawalił.

Zmarszczyłam brwi. O czym ona znowu mówi? Przecież od dwudziestu minut siedziałyśmy cicho. Dziewczyna widząc moje pytające spojrzenie znowu głęboko westchnęła i zaczęła masować swoje skronie. Chyba nie tylko ja jestem już wykończona.

- Mówiłam Ci, że Rick dzwonił też do niego, żeby nie musiał czekać. - powiedziała.

Nagle zakryła sobie usta jakby powiedziała coś, czego nie powinna. A ja już wiedziałam co to było. Wygadała się, biedna, że jej kuzynek ma na imię Rick. Cóż, nie żebym się z tego powodu jakoś szczególnie ucieszyła, ale nie mogłam powstrzymać małego uśmiechu na moich ustach. Cieszyłam się nie z tego, że poznałam jego imię, ale z tego, że teraz mam o jedną niewiadomą mniej. Nie znoszę żyć w niepewności.

- Och - mruknęłam.

Mogłabym przysiąść, że nie mówiła mi nic o tym. Co ja wtedy robiłam?

- O tym właśnie mówię. W ogóle mnie nie słuchasz i...

- Dobra skończ! Okey... nie słuchałam. Happy? - przerwałam jej zirytowana.

Ja na prawdę marzę teraz jedynie o tym by walnąć się na łóżko i po prostu iść spać. Niestety czeka mnie jeszcze prawie dwugodzinna droga do Milton Keynes i co gorsza, spotkanie z rodziną w Blakelands.

- Długo jeszcze? - zajęczałam.

- Właściwie... to nie. Dostałam esa od - oderwała wzrok od telefonu i spojrzała na mnie przegrana - ... od Rick'a, że już wysiadł i czeka przy torach - poinformowała mnie i wstała z ławki, łapiąc swoją walizkę.

Zrobiłam to samo, tym razem pamiętając by uczynić to prawą dłonią, ale jakaś przechodząca osoba mocniej szturchnęła mój uszkodzony nadgarstek, na co zawyłam z bólu.

- Boże Vana, co ci?! - Alison natychmiast doskoczyła do mnie z troską wypisaną na twarzy - dlaczego płaczesz? - przeraziła się.

- Nie wiem - szepnęłam, bo taka była prawda - nie wiedziałam, że płaczę - zaśmiałam się, przełykając łzy i otarłam policzki, które pozostały już suche.

- Ale co się stało? - spytała zdezorientowana.

Opowiedziałam jej więc całą historię, dlatego skończyłam, tłumacząc się dlaczego nikogo nie poinformowałam i przede wszystkim dlaczego nie powiedziałam tego JEJ. Stwierdziła, że powinnam mówić jej wszystko zawsze, na co pokiwałam głową i obiecałam, że następnym razem tak zrobię.

Oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie zażądała od niej tego samego.

Gdy było już po całym jej wykładzie przypomniało nam się nagle o jej kuzynie. No może nie do końca nam. Otóż, Rick sam nam się przypomniał, dzwoniąc do niej trzy razy na minutę.

Ruszyłyśmy więc szybkim krokiem w stronę torów, gdzie podobno jest i po kilku minutach byłyśmy prawie na miejscu. Alison przystanęła, wyciągając szyję i zaczęła wypatrywać członka swojej blondwłosej rodziny, podczas gdy ja starałam się ignorować upierdliwe pulsowanie w nadgarstku. Nie udało mi się.

- O! Tam jest! - podskoczyłam zaskoczona jej krzykiem, czego niestety nie zauważyła.
Niestety, bo mogłabym jej wtedy nagadać, na co mam już ochotę od momentu, w którym dowiedziałam się, że nie będziemy jechać same, a ona mi o tym nie powiedziała.

- Znaczy... są?! - zdziwiła się i przyłożyła dłoń do ust.

Że niby co?

Zaaferowana jej reakcją spojrzałam w miejsce, które wskazywała mi swoim rozanielonym, ale również zranionym wzrokiem.

Spojrzałam. I zobaczyłam. Owszem, stał tam jakiś czarnowłosy chłopak... tyle, że nie był sam.

- Dylan... - szepnęła a w jej oczach zaczęły zbierać się łzy.

... Jeszcze jakaś niespodzianka? Śmiało, mam wrażenie, że już mnie nic dzisiaj nie zdziwi.

//

Sie napisałam... nie za długie? :)


/avisabi

Continue Reading

You'll Also Like

65.7K 1.5K 78
Harry Potter x female reader °。°。°。°。°。°。°。°。°。°。°。°。 Cedric Diggory has a younger sister named Y/n and she's starting her fourth year at Hogwarts. H...
66.8K 224 11
As the title says
234K 6.9K 50
we young & turnt ho.
13.1M 435K 41
When Desmond Mellow transfers to an elite all-boys high school, he immediately gets a bad impression of his new deskmate, Ivan Moonrich. Gorgeous, my...