Zapisani Sobie [Dramione][FF]

By Multivariate_Ego

442K 30.3K 11.7K

Draco dostał zadania od terapeuty: uczęszczać na mugoloznawstwo, zachowywać się rozsądnie oraz poznać kogoś d... More

Przedmowa
Nowy początek
W kręgu nienawiści
Nowa prefekt naczelna
Nocą
Same kłopoty
Zadanie z mugoloznawstwa
Sztorm
Notatnik
Kto się czubi...
Moc ognistej
Nagły Niespodziewany Zwrot Akcji
W ciemno
Notatnik
O jedno zdanie za wiele
Za plecami
Wstęp do czegoś większego
Gdy plan bierze w łeb
Moralniak
Echo snów
List od Colda
Terapia
List od Colda #2
Sieć kłamstw
Notatnik #3
Lepiej nie wiedzieć
Notatnik #4
Strachy
List od Colda #3
I co dalej?
Pozory
Bal
Afterparty
Prezenty gwiazdkowe
Konsekwencje
Fatalne Zrządzenie Losu
Dracon Malfoy; Sesja 26
Hermiona Granger; Sesja 1
Minerwa McGonagall; Sesja 1
Wybaczenie
Najgorszy tydzień
Czym jest dojrzałość?
Piękny finał wojennego romansu
Kto jest twoim tatusiem?
Tak jakby epilog
[Rocznica Zapisanych Sobie] Poród Rodzinny

Przykre obowiązki

12.8K 793 293
By Multivariate_Ego


Zajęcia z zielarstwa odbywały się w cieplarniach. Tropikalny klimat panujący w przeszklonych budynkach był zaletą. Z czarnych chmur lał siarczysty deszcz, to też wybawieniem było znaleźć się w tak ciepłym miejscu.

Profesor Sprout przywołała uczniów do stołu z sadzonkami i przemówiła dziarskim tonem.

- Witajcie uczniowie, na pierwszej lekcji zielarstwa w tym roku. Przez pierwsze dwa tygodnie odbudowywać będziemy to, co zniszczyła wojna z Voldemortem i jego poplecznikami.

Tęga kobieta wskazała gestem na popękane, wyszklone ścianki Sali, roztrzaskane doniczki oraz ziemię walającą się po całej cieplarni numer jeden. Draco pojął, dlaczego zaczynają w tej, a nie odpowiedniej do roku, na którym się znajdują szklarni. Poczuł również ukłucie żalu. Sam wszak był niegdyś zwolennikiem Czarnego Pana. To przez niego i takich jak on, zamek, a nawet tereny, na których prowadzone było zielarstwo, wymagały odnowy.

- W tym roku czekają was Owutemy, dlatego nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Powtórzycie sobie co nieco z poprzednich lat. Posadźcie szatańskie sidła, pozbierajcie zniszczone doniczki. Niektórym z was może wydawać się to bez sensu – spojrzała znacząco właśnie na ślizgona – ale pozwolenie wam, abyście się tym zajęli, ma więcej sensu niż się wydaje. Współpraca, oto klucz do sukcesu.

Zielarka rozdała kopaczki, pokazała gdzie leżą worki z ziemią. Upewniła się także, że każdy ma rękawice ze smoczej skóry, po czym rozpoczęła nadzorowanie sadzących szatańskie sidła.

Draco zajął się zbieraniem ceramicznych odłamków, aby być jak najdalej od oskarżycielskich spojrzeń.

Po godzinie lekcji Pomona Sprout zawołała go do siebie. Powiedziała mniej więcej to samo, co profesor Boogle z tą różnicą, iż była o wiele milsza, a już na pewno nie groziła mu.

***

Hermiona wraz z Ginny szły przez rozległe błonia Hogwartu, zmierzając na starożytne runy – ostatnie zajęcia, które miały zaplanowane tego dnia. W odróżnieniu od poprzednich te miały trwać dwie godziny.

- Nie mogę uwierzyć – mruknęła Ginny.

Brunetka zmarszczyła brwi. Nie miała pojęcia, o co może chodzić przyjaciółce.

- Ginny?

- Bo dlaczego Malfoy i Zabini wrócili do szkoły?! Powinni gnić w Azkabanie! – rudowłosa była wściekła, rzucała gromy z oczu, aż pierwszoroczni czmychali, chowając się po kątach.

Weszły przez wejście główne.

- Napisałam do Rona, w ciągu tygodnia będziesz mieć odpowiedź – próbowała uspokoić siostrę swojego chłopaka.

- Ty nie jesteś ciekawa?

- Oczywiście, że jestem. Nie mniej, ktoś pozwolił im wrócić, a my nic nie możemy na to poradzić.

- A właśnie, że możemy – oczy rudowłosej zalśniły złowrogim błyskiem. – Możemy sprawić, aby ich wywalili – klasnęła w dłonie.

Hermiona stanęła jak wryta, szybko się otrząsnęła i złapała koleżankę za ramiona, delikatnie potrząsając.

- Czy ty siebie słyszysz?! Chcesz postępować tak jak oni? Myślałam, że jesteś ponadto. A poza tym pamiętaj, że jak źli by nie byli, to nigdy nikogo nie zabili!

- Wystarczy mi to, że działali razem ze śmierciożercami, a śmierciożercy zabili mi brata!

Brunetka puściła ramiona dziewczyny i odstąpiła o krok. Wiedziała, że tamta ma częściowo rację. Nawet to, że Malfoy wpuścił zwolenników Voldemorta na szóstym roku nie przemawiało na jego korzyść. Gryfonka jednak była rozsądna i wolała zaczekać na sowę od Rona, nim wyda ostateczny wyrok.

- Ginny... - westchnęła, miała dość kłótni – chodźmy, bo za chwilę się spóźnimy – wyciągnęła pojednawczo dłoń w stronę przyjaciółki.

***

Blondwłosy arystokrata czuł się poniżony. Nigdy nie chodził wcześniej na mugoloznawstwo, to też przydzielili mu lekcję razem z trzynastolatkami. Dzieciaki patrzyły na niego nieufnie, szeptając między sobą.

Na domiar złego lekcje te prowadziła profesor Boogle. Istny koszmar. Od lekcji obrony przed czarną magią chciał jej unikać, a tu los zsyłał ją, aby uczyła go o mugolach. Kompletne szaleństwo.

Pierwsza lekcja opowiadała o tym, jak ludzie niemagiczni dokonali przełomu, jakim było wynalezienie elektryczności. Malfoy umierał z nudów, a żarówki i kable w ogóle go nie interesowały.

- Proszę Państwa – Arleta skończyła wykład i chciała zakomunikować uczniom coś ważnego – Ocena z tych zajęć będzie wystawiana na podstawie waszych prac domowych. Prace te mają być zdawane na każdej następnej lekcji. Od dzisiaj macie tydzień, aby ją wykonać. Brak zadania oznacza u mnie szlaban.

A więc musiał poświęcić swój wolny czas na odrabianie zadań, z całkowicie zbędnych mu lekcji. Poziom zirytowania spowodowany tym dniem rósł. Miał zdawać Owutemy, a ta głupia szlama właśnie odebrała mu dwie godziny nauki na ważniejsze przedmioty.

- Tematem pierwszego zadania, będzie „Wejście czarodzieja z domu mugoli do świata magii" – przedyktowała nauczycielka, patrząc głównie na najstarszego ucznia. Odezwała się ponownie, gdy była pewna, iż blondyn zapisał. – Ma to być wywiad między wami a wybraną osobą, która przed otrzymaniem listu z Hogwartu, nie miała do czynienia z magią. Żeby zaliczyć to zadanie, potrzeba przynajmniej pięciu pytań i odpowiedzi. Zweryfikuję, czy wszyscy wywiązali się w sposób uczciwy z obowiązku – znów spojrzała na Draco. Zacisnął pod blatem pięści. Jak śmiała go oceniać?

Profesor Boogle zasiadła za biurkiem i wyciągnęła stosik pergaminów, zatrzepotała nimi niczym wachlarzem.

- Mam tu nazwiska osób, z którymi możecie przeprowadzić wywiad. Nie bójcie się rozmowy z nimi. Żadne z nich nie gryzie, a przynajmniej ja nic o tym nie wiem – zaśmiała się. Według ślizgona doskonale umiała maskować swój podły charakter. – Podchodźcie pojedynczo – wydała polecenie.

Pierwsze osoby wstały, aby odebrać swój pergamin. Malfoy i bez niego wiedział, kto jest szlamowatego pochodzenia. Spędzając czas z śmierciożercami miał dostęp do takich informacji. Gdy sala opustoszała i on powlókł się do biurka, bardziej z obowiązku, niż potrzeby.

Kobieta zmierzyła go wzrokiem. Podała ostatnią kartkę. Wiedział o siedmiu szlamach, wśród pierwszorocznych musiała być jeszcze jedna. Na liście widniało osiem nazwisk.

- Żadna z tych osób, nie będzie chciała ze mną rozmawiać – powiedział bardziej do siebie niż nauczycielki.

- Przekonaj się – wzruszyła ramionami.

Podniósł na nią oczy. Tym razem nie zauważył złośliwego uśmieszku. Była całkiem poważna.

- A może pani... - wyraził nadzieje, zanim zdążył ugryźć się w język.

- Znasz moje pochodzenie? – zauważyła z ciekawością. – Nie. Chcę, abyś porozmawiał z osobą, która zna cię lepiej niż ja. Której rodzinę uszczuplili twoi koledzy – wypluła ostatnie słowa.

***

Po mugoloznawstwie Draco poszedł na obiad. Nie miał mieć już tego dnia lekcji, to też pomyślał, że dobrze byłoby zorientować się, z kim będzie mógł przeprowadzić wywiad. Na liście nie było nikogo ze Slytherinu, dla ślizgona stanowiło to problem. Ślizgon ślizgonowi by pomógł, a tak? Był skazany na łaskę krukonów, puchonów lub gryfonów.

Zjadłszy porcję ziemniaczków z sadzonym jajkiem i fasolką szparagową w bułce tartej, udał się na zwiady.

Proces za każdym razem wyglądał jednakowo, podchodził do stołu, rozpytywał o daną osobę, gdy osobę tę zazwyczaj niechętnie mu wskazywano, wyrażał prośbę, aby udzieliła mu wywiadu. Siedem razy otrzymał odmowę. Została jedna osoba, a do niej nie miał zamiaru i chęci podchodzić. O nią nie musiał rozpytywać. Granger siedziała przy stole Gryffindoru szczebiocząc wesoło z Weasleyówną. Była jego jedyną nadzieją, zauważył z niedowierzaniem.

Naprawdę, miał dość tego dnia...

***

Malfoy wypakował do końca swój bagaż. Przysiadł na łóżku, ściskając w dłoniach jeden z magicznych notatników, podarowanych mu przez terapeutę. Casimir Cold, z którym terapie odbywał od miesiąca, uznał, że mugoloznawstwo oraz poznanie nowej anonimowej osoby, może zmienić spojrzenie na świat młodego arystokraty. Sam zainteresowany w to wątpił, lecz z racji cotygodniowych spotkań z rzeczonym magiem musiał się dostosować. Matka wynajęła go na polecenie dyrektorki Hogwartu - McGonagall.

Młody mężczyzna otworzył książeczkę na pierwszej stronie, zamoczył pióro w atramencie. Stalówka zawisła nad papierem. Zawahał się. Co miał napisać?

Casimir postawił dwa warunki terapii za pomocą notatnika. Po pierwsze ani Draco, ani przyszły rozmówca nie mieli zdradzać swojej tożsamości, dopóki terapeuta zniesie zakaz. Drugim punktem, było to, iż ma to być osoba całkowicie przypadkowa. Co do ostatniego punktu blondyn postanowił nagiąć trochę zasady. Miał zamiar sprawić, że tylko dziewczyna będzie mogła znaleźć drugi zeszyt. Nie chciał pisać z innym facetem, nie przemawiało to do niego.

Na kartce pojawił się kleks. Draco zacisnął usta. Ponownie zamoczył końcówkę pióra.

„Witaj, Nieznajoma. Znalazłaś ten notes nie przypadkiem. Chciałem, aby ktoś go odnalazł. Wybacz, że zabieram twój czas. Poświęć chwilę i przeczytaj to, co chcę Ci przekazać. Możesz nazywać mnie swoim Kolegą, ja chciałbym mówić podobnie o tobie. Mam pewne problemy. Może zwariowałem? Może zrobiłem coś złego? Zdaje się, że potrzebuję..."

Jakże trudno było przelać na papier prośbę o pomoc. Malfoyowie nie prosili. On został zmuszony. Wrócił do pisania, kontrolując, czy w drugim, bliźniaczym notesie pojawia się ta sama treść.

„...pomocy. Wytłumaczę ci zasady, jeśli zdecydujesz się na poświęcenie mi swojego czasu. Muszę pozostać anonimowy, ty także, przynajmniej do czasu. To bardzo ważne. Nie powinienem mieć uprzedzeń, oczekiwań, większych wyobrażeń o tobie tak jak i ty o mnie. Jeśli zdecydujesz się, napisz. W razie gdybyś nie chciała się w to mieszać, zostaw zeszyt tam, gdzie go znalazłaś. Dziękuję za przeczytanie tych paru słów, mam nadzieję, że się odezwiesz. Twój Kolega"

To brzmiało tak szczeniacko. Ale cóż zrobić? Już pomysł dzielenia się swoimi przemyśleniami i proszenie nieznajomej osoby o pomoc wydawało się arystokracie niebywale głupie. Przeglądnął po raz kolejny treść notatki. Nie mógł już nic zmienić. Taka wada tego typu komunikacji, a nie będzie robił przecież z siebie jeszcze większego idioty, kreśląc po zapisanej kartce.

Schował jeden z notatników pod szatę, drugi zaś upchał do torby, aby nikt go nie znalazł.

Udał się do łazienki dziewcząt na drugim piętrze.

***

Nie mogła spać. Po raz setny w ciągu ostatnich paru miesięcy Hermionie śniła się bitwa o Hogwart, bezwładne ciało Harry'ego, trupy tak dobrze znanych jej ludzi. A niech by to. Poczuła ściskanie w pęcherzu.

Zapaliła różdżkę, włożyła kapcie. Powlekła się do drzwi od sypialni, przeszła przez wspólne dormitorium, po czym wylazła przez dziurę pod portretem. Zmierzała do łazienki na drugim piętrze. Owszem, z pokojem wspólnym gryfonów sąsiadowała łazienka, ale podczas bitwy została ona zdewastowana, jak i część pokoju. Chcąc nie chcąc musiała udać się na krótki spacer.

Korytarze nie były oświetlone. Hermiona nie była strachliwa, ale każdy nawet najodważniejszy Gryfon w obliczu nieprzeniknionej ciemności zamku, którego mieszkańcami są duchy, ma gęsią skórkę.

Łazienka na szczęście oświetlała się zaraz po wejściu doń. Zajęła jedną z kabin i załatwiła potrzebę, już miała otworzyć kabinę, gdy usłyszała kroki. Zaniemówiła, widząc męskie buty przechodzące obok drzwi. Bała się poruszyć, aby nie wydać najmniejszego dźwięku.

Mężczyzna przez chwilę stał przy oknie z witraża, po czym wyszedł z toalety tak samo szybko, jak do niej wszedł. Hermiona wreszcie mogła wypuścić powietrze z płuc. Nieśmiało popchnęła drzwi, które o dziwo tym razem nie zaskrzypiały. Podeszła do okna.

Na parapecie leżała książeczka w czarnej skórzanej oprawie. Kobieta zmarszczyła brwi. Przesunęła różdżką nad okładką, sprawdzając, czy nie zawiera ona czarnej magii. Nic się nie wydarzyło. Była bezpieczna. Czubkiem magicznego patyka zahaczyła o twardą oprawę. Rozwarła ją na pierwszej stronie. Podeszła bliżej, pochylając się nad ładnym kaligraficznym pismem. Przeczytała treść notatki. Mężczyzna z tak ładnym pismem? Zdziwiła się. Dla pewności wyszeptała jeszcze parę zaklęć. Notatnik nie nosił żadnych znamion złej magii.

Po raz kolejny zagłębiła się w treści prośby. Nie wiedzieć czemu, postanowiła pomóc temu chłopakowi. Przytuliła książeczkę do piersi i ruszyła do sypialni, przyświecając sobie zaklęciem Lumos.

Continue Reading

You'll Also Like

5.1K 277 37
Zbiór miniaturek. Nie zgadzam się na wiele rzeczy. Jedną z nich są losy niektórych bohaterów w książkach Ricka Riordana. Luke zasługuję na małą komp...
51.8K 1.9K 114
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
18.6K 1.2K 27
Pomimo, że Vees byli dla ciebie jak rodzina (niektórzy) jako bliska przyjaciółka samej księżniczki piekła postanawiasz pomóc jej w prowadzeniu hotelu...
21.9K 1.2K 43
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...