Nie zakochaj się we mnie...

Von JustBou

247K 12.8K 523

Mary Stone uwielbia wakacje! Może całymi dniami przesiadywać z przyjaciółmi w ulubionej lodziarni, śmiać się... Mehr

01. Nicholas
02. "Najlepiej wydane pieniądze w życiu"
03. Obietnica
Informacja
Informacja nr 2
05. Wszystko będzie dobrze.
06. Impreza
07. Niespodzianka
08. Kocham cię.
09. I wciąż ją kocham.
10. Pożegnanie
11. Epilog
II Część :)

04. "Chcę, żebyś była moja."

18.2K 1K 24
Von JustBou

            Nikogo pewnie nie zdziwi, że następnego dnia zaatakował mnie ogromny, przeokropny potwór, zwany potocznie kacem. Miałam wrażenie, że ktoś wypróbowuje  nowy młot pneumatyczny akurat w mojej głowie. Duszkiem wypiłam trzy szklanki wody, ale nadal czułam suchość w gardle. Typowy kac zabójca.

            Ale to nie on był moim największym problemem. Wolałabym pięć podobnych, żeby tylko pozbyć się tego moralniaka, który dręczył mnie odkąd tylko otworzyłam oczy. Czy to wszystko zdarzyło się naprawdę? Zadawałam sobie to pytanie raz po raz, tylko po to by dobijać swoją podwątloną psychikę potwierdzającą odpowiedzią.

            Cass dzwoniła do mnie wczoraj pięć razy i wysłała trzynaście esemesów. Byłam zdziwiona, że nie zawiadomiła policji i straży pożarnej. Nasypałam płatków czekoladowych do miski i zalewając je mlekiem, wybrałam numer przyjaciółki.

- Mary Elizabeth Stone! – zawołała na przywitanie. – Czy mam ci zademonstrować jak się odbiera telefon?!

- Wyluzuj – przewróciłam oczami. – Nie byłam za bardzo…w nastroju, żeby z kimkolwiek rozmawiać.

            Chwila ciszy w słuchawce.

- Mary…Czy on ci coś zrobił? Spiorę gnoja!

            Kochana, urocza Cassidy.

- Nie! Daj spokój! Jest wszystko okej. A nawet…hmm…bardzo okej.

            Pokrótce opowiedziałam jej zdarzenia z zeszłego wieczoru, łącznie z nietypową umową jaką udało mi się zawrzeć. Doskonale wiedziałam, jak zareaguje na to moja przyjaciółka i oczywiście mnie nie zawiodła.

- O matko! To totalnie cudowne i takie romantyczne! – niemal widziałam jak dławi się z ekscytacji. – Ty…i on…wakacje…tylko dwa…Jak ja ci zazdroszczę!

- Możemy się zamienić…-mruknęłam do słuchawki, rzucając się na kanapę. Włączyłam telewizor, natychmiast natrafiając na kolejny przebój Miley Cyrus. Szybka zmiana kanału. Okej, może faktycznie było to trochę romantyczne. Niczym z jakiegoś tandetnego filmu dla nastolatek. I pewnie większość z nich chciałaby znaleźć się na moim miejscu. Ale ja taka nie byłam. Nie marzyłam o własnym wilkołaku ani o trudnych wyznaniach. Wolałam mieć proste życie, a nie bajkowe. A teraz na własną prośbę…Cóż. Zaczęłam coś co i tak miało się skończyć i było skazane na porażkę, z powodu chłopaka. A jednak nie żałowałam. Co się ze mną stało?

            Wiedziałam dokładnie o czym myśli Cass. Że mimo wszystko zakocham się w Nicku z wzajemnością i nie będziemy chcieli bez siebie żyć. Oczami wyobraźni zobaczyłam łzawą i tandetną scenę pożegnania, więc parsknęłam śmiechem. Nie, my tacy nie byliśmy.

            Przebrałam się w kwiecistą sukienkę i rzucając słabe „znikam” do pustego domu, wyszłam, w biegu zakładając trampki. Lekkim i niezbyt szybkim krokiem zaszłam do centrum, o ile Branwell może mieć centrum, i skierowałam się w stronę małej, ale dobrze zaopatrzonej księgarni.

            Stojąca za ladą blondynka podniosła głowę, kiedy dzwonek przy drzwiach oznajmił moje przyjście. Uśmiechnęła się uroczo, jak tylko ona potrafiła.

- Mary! Jak miło, że wpadłaś! Wczoraj przyjechały nowe książki. Chcesz zobaczyć?

- Może później, Ann. Tak właściwie to szukam Nicholasa – poczułam gorąco na twarzy i byłam pewna, że przypominałam dorodnego pomidora.

- Ach, tego nieznośnego chłopaka – westchnęła z rezygnacją i rozbawieniem, ale również z wyraźną czułością. – Dopiero niedawno wstał. Wrócił wczoraj późno, nawet nie wiem gdzie się podziewał…- pokręciła głową, poczym wbiła swoje zielone tęczówki prosto we mnie. Mój rumieniec musiał jej chyba wszystko wytłumaczyć. – No tak…- nie wydawała się być zła. Raczej z trudem powstrzymywała się od śmiechu. Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo zza zaplecza wyszedł jej mąż, starszy brat Nicka, Will.

- Cześć, Mary.

- Hej, Will. Wiesz gdzie jest Nick?

            Głową wskazał mi schody, prowadzące do mieszkania nad księgarnią.

- Wejdź, już nie śpi.

            Nicholas faktycznie już wstał. Siedział przy stole nad miską płatków i tępo wgapiał się w telewizor. Z pewną satysfakcją zauważyłam, że wyglądał okropnie. Oczywiście na tyle okropnie na ile może wyglądać anioł.

- Ładna piżamka – zawołałam parodiując jego wczorajsze przywitanie. Chłopak podskoczył nerwowo i natychmiast złapał się za głowę.

- Ciszej, mała, proszę.

            Uśmiechnęłam się do niego i usiadłam obok. Naprawdę miał fajną piżamę: luźne flanelowe spodnie. Tylko. Nie mogłam oderwać wzroku od jego umięśnionej klatki piersiowej, co Nicholas skomentował cichym parsknięciem.

- Jak się czujesz? – zapytał, podając mi szklankę z sokiem pomarańczowym.

- Jakbym miała za chwilę umrzeć. A ty?

- Kiepsko – faktycznie wyglądał, jakby miał zaraz zwrócić śniadanie. – Czy ty…ekhem…pamiętasz coś z wczoraj?

            To tłumaczyło jego nienaturalną bladość. Tak właściwie o to mi chodziło, kiedy postanowiłam tu przyjść. Miałam zamiar mu powiedzieć, że nic nie pamiętam, wykręcić się nietrzeźwym stanem i zerwać tą bardzo dziwną umowę. Ale patrząc w jego czekoladowe oczy nie mogłam tego zrobić…Byłam w stanie tylko skupić się na przeogromnej chęci aby go pocałować, bez trudnych rozmów, obietnic i pytań. Więc to zrobiłam.

            Nicholas przyciągnął mnie bliżej siebie i odwzajemnił pocałunek jakby miał on być ostatnim. A nie miał być, jeśli o mnie chodziło. I nagle wszystkie wątpliwości się rozwiały. Chciałam tego. Chciałam Jego. I nie miałam zamiaru przejmować się konsekwencjami. Jak to się mówi? YOLO?

            -Wiesz, że żeby pojechać musisz się odepchnąć, prawda? – zapytał Nick z trudem hamując śmiech.

- Wydaje mi się, że po tych sześćdziesięciu trzech razach dostałam jakiejś traumy.

            Staliśmy na rynku, obserwowani przez większość zaciekawionych i rozbawionych mieszkańców. Chłopak starał się nauczyć mnie jeździć na deskorolce, ale wyraźnie nie czułam powołania.

- Mam obity cały tyłek – jęknęłam.

- Ale jaki cudowny tyłek – Fitz pocałował mnie w czoło, a ja niemal słyszałam jak wścibscy obserwatorzy nie mogą złapać powietrza z ekscytacji.

- To ja…pójdę po coś do picia – wymknęłam się z jego objęć i odeszłam w stronę sklepu. Czułam ciepło rozlewające się po całym ciele. Jego obecność działała na mnie jak nic innego, ale musiałam chwilę ochłonąć, aby odzyskać racjonalne myślenie. Czułam, że zmierzam w złą stronę, prosto w przepaść, ale nie mogłam się powstrzymać żeby nie iść dalej. Ta sytuacja nie była odpowiednia, o nie. Ale to nie znaczy też, że była zła.

            Nadal uśmiechnięta weszłam do sklepu spożywczego. Wzięłam z półki dwie puszki coli i położyłam je na ladzie, przed zaciekawioną sprzedawczynią. Byłam pewna, że obserwowała nas przez okno.

- Dzień dobry, pani Green- skinęłam jej głową.

- Cześć Mary. Ładny dzień, prawda?

- O tak, bardzo – widziałam, że z trudem powstrzymuje się od wścibskich pytań.

- Dwie? Cassidy z tobą jest? – jak subtelnie.

- Nie.

            Ta odpowiedź jej nie usatysfakcjonowała. Przez chwilę mierzyłyśmy się wzrokiem.

- Chłopak? – pękła.

- Przyjaciel- ta rozmowa była bezsensu. Położyłam pięć dolarów przy kasie i chwyciłam napoje. Chciałam jak najszybciej stąd wyjść i uciec od jej oceniającego spojrzenia. Prawie wybiegłam, głośno trzaskając drzwiami. Wzięłam głęboki wdech, zdając sobie sprawę że wstrzymywałam powietrze. Co tą starą babę obchodzi z kim się zadaję?

- Hej, wszystko w porządku?- Nicholas podszedł do mnie i złapał za ramiona. –Mała?

- Nie.

            To miasto takie było. Zawsze wszyscy wiedzieli o wszystkim. Ludzie tutaj karmili się plotkami i tanimi, nic niewartymi sensacjami. Wiedziałam, że tak jest. Wychowałam się tutaj i przywykłam. Ale jakoś nie chciałam, żeby mówili o mnie i o Nicku. To było…moje. A nie ich. Nie chciałam, żeby wchodzili w to co było między nami i nas obserwowali. Bo kiedy on wyjedzie, ja będę narażona na ich współczujące spojrzenia i szepty za plecami. A tego nie chciałam.

- Chodzi ci o tą kobietę ze sklepu? Daj spokój, mała…Szuka nowinek dla klientów- Nicholas wzruszył ramionami.

- Ale ja nie chcę, żeby była o mnie…o nas, okej?

            Nick skinął głową i bacznie mi się przyjrzał. Szybko chwycił mnie za rękę i pociągnął w sobie znanym kierunku.

- Gdzie idziemy? – jęknęłam, stając w miejscu. Chłopak obrócił się uśmiechnięty.

- Znikamy im z oczu. Nie chcesz żeby się gapili, rozumiem to. To cię denerwuję, a ja nie chcę żebyś była zła. Chcę, kiedy jesteśmy razem, żebyś była moja.

            I mogłam mówić, że nie lubię tandetnych filmów i momentów z nich. Mogłam śmiać się z tych przesłodzonych wyznań kiedy chłopak w końcu zdobywa wymarzoną dziewczynę, lub odwrotnie. Mogłam głośno wyrażać swoje zdanie na temat tanich scen. Ale teraz zrozumiałam, dlaczego wszyscy tak bardzo je lubią. Kiedy chłopak mówi ci coś takiego, pełen powagi i patrząc ci prosto w oczy, po prostu musisz poczuć tą magię, wyjątkowość chwili. A kiedy tym chłopakiem jest Nicholas Fitz to już wiesz, że jest całkowicie po tobie.

            Rzuciłam się na łóżko i objęłam mocno poduszkę. Uśmiech nie schodził z mojej twarzy, choćbym nie wiem jak bardzo się starała. Nie mogło do mnie dojść, że znam Nicholasa tylko trzy dni. Może zabrzmi to totalnie banalnie, ale czułam się jakbym znała go od zawsze. Czułam się wolna i w stanie zrobić wszystko. Przerażało mnie to. Nie powinno tak być. Skoro już teraz tak się czułam to co miało być dalej? Miałam wrażenie, że ugrzęzłam w ruchomych piaskach, nie było ucieczki ani powrotu. Zdałam sobie sprawę, że z tego stopnia nie mogłam już zeskoczyć i przeżyć.

            I że tak naprawdę wcale nie miałam ochoty skakać.

Wiem, nie dość, że długo czekaliście, to jeszcze krótki. Przepraszam, ale tak wyszło. Na następny raz bardziej się postaram, ale chyba rozumiecie: nowa szkoła, nowi znajomi, masa nauki no i jeszcze mój ideał Nicka ;) Mało czasu, ale będę się starać! :*

Weiterlesen