⭐Sugar Daddy || HunHan⭐

By XestKkaX

24.5K 2K 514

Wyobraź sobie, że twoje największe marzenia właśnie się spełniają. Zaczynasz mieszkać w Los Angeles, a także... More

Bohateriowie
Rodział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7

Rozdział 4

2.5K 216 53
By XestKkaX

Przez kilka kolejnych dni męczyły mnie jedynie myśli o Sehunie. Właściwie nic innego nie siedziało w mojej głowie oprócz niego. Skoro tak bardzo zależało mu na odpisywaniu na jego SMS-y to dlaczego nic nie pisał od czasu spotkania w biurze? Zastanawiało mnie również czy on po prostu przychodzi tam, kiedy mu się podoba czy po prostu tak dobrze ukrywa się przede mną i wpada na mnie 'przypadkowo' tylko, wtedy kiedy chce. Potrząsnąłem głową próbując odgonić od siebie myśli o mężczyźnie.
Siedziałem właśnie z Tao w kawiarni. Co prawda dziś piątek, a godzina wskazywała na to, że powinienem być właśnie na uczelni, ale postanowiłem zrobić sobie dzień wolnego. To chyba nikomu nie zaszkodzi, prawda? Jedliśmy jakieś lody. To nie był najlepszy pomysł bym jadł coś tak zimnego na śniadanie, jednak Huang zajadał się nimi nie czując odrazy.

-Tak się zastanawiam czy może nie chciałbyś wpaść jutro do mnie? Organizuję małą imprezę.-powiedział przerywając nam naszą ciszę, kiedy w końcu skończył swój kubełek lodów. Śmieszne bo ja nawet nie zjadłem połowy.

-U ciebie słowo "mała impreza" nie istnieje.-zaśmiałem się i odłożyłem łyżeczkę decydując się, że jednak zostawię te lody w spokoju.-Po za tym i tak idę gdzie indziej.-powiedziałem trochę ciszej. Chłopak od razu się tym zaciekawił. Odsunął kubeczek na bok i z zaciekawieniem spojrzał na mnie.

-Nasz Luhan postanowił w końcu się zabawić?-przekręcił głowę lekko na bok i się uśmiechnął.-U kogo?-dopytał. Machnąłem ręką i właściwie już miałem odpowiedzieć kiedy usłyszałem dźwięk przychodzącego esemesa. Miałem cichą nadzieję, że to Sehun, którego numer mimo wszystko zapisałem. Nie chodzi o to, że wyczekiwałem na jego wiadomość. Po prostu zaintrygował mnie swoją osobą. Wyciągnąłem telefon. Okazało się, że wiadomość jest od Krisa.

Od: Kris

9:42

Mam nadzieję, że wpadniesz jutro:)

Nie wiem czemu, ale uśmiechnąłem się sam do siebie, kiedy odczytałem wiadomość. Od razu na nią odpisałem.

Do: Kris

9:42

No jasne, że tak!

Kiedy odpisałem usłyszałem śmiech Tao. Szybko przeniosłem wzrok na chłopaka, który prawie leżał na stole, by zobaczyć z kim pisze. Od razu zablokowałem telefon i schowałem go do kieszeni.

-Czyżby nasz Lu znalazł sobie kogoś?-spojrzał na mnie wyczekująco nie zamierzając się odsunąć.

-A co? Zazdrosny jesteś?-prychnąłem. Z jego ust od razu znikł uśmiech, a ja machnąłem ręką.-Będę już iść.-dodałem i wstałem z krzesła.

-Odwiozę cię przecież.-usłyszałem głos chłopaka, kiedy byłem już prawie przy wyjściu. Odwróciłem się na pięcie i zlustrowałem go.

-Będziesz mi się chwalić nowym autem?-spytałem, a chłopak wywrócił oczami. Właściwie już nic nie odpowiedział tylko wyszedł z kawiarni, a ja podążyłem za nim.

Faktycznie auto nie było takie złe. On chociaż jakieś miał. Wsiadłem do samochodu a Tao po prostu odjechał. Właściwie nie miałem do domu jakoś daleko, ale skoro mogłem tam pojechać to czemu nie skorzystać z okazji?

Przez całą drogę blondyn nadawał mi jedynie o jakimś nowym obrazie, który namalował. Szczerzę to nawet go nie słuchałem. Cały czas wpatrywałem się w okno myśląc o jutrzejszej imprezie. To nie tak, że miałem Huanga kompletnie w dupie, jednak miła wersja mnie to tylko przykrywka. W środku krył się mały szatan, który nie lubił się ukrywać w obecności Tao. Chłopak mnie naprawdę czasami irytował. Przekręciłem głowę i zacząłem podziwiać budowle. Uchyliłem lekko okno i pozwoliłem, by wiatr rozwiał moje włosy. Zamknąłem oczy i po prostu przestałem reagować na wszystko. Teraz mógłbym równie dobrze sobie zasnąć. Tak mógłbym, ale nie mogłem bo poczułem silne uderzenie w plecy. No może nie, aż tak silne, ale jednak mógł sobie darować bicie mnie.

-Nie słuchasz mnie Luhan!-burknął Tao z widocznym grymasem na twarzy. Ja jedynie wzruszyłem ramionami.

-No i?-spytałem leniwie przenosząc wzrok na chłopaka, który cały czas był skupiony na drodze. Skoro już prowadził to niech prowadzi. Nie musi zaczynać jakiś monologów i to o sztuce. Nie interesowalo mnie to. Chłopak głośno westchnął.

-Pytałem się kto do ciebie ciągle pisze... - spojrzał w moją stronę wyczekując odpowiedzi, jednak szybko ponownie skierował wzrok w stronę ulicy.

-A ktoś pisze?-prychnąłem.

-Tak Lu. Dostałeś już chyba z dziesięć SMS-ów. Naprawdę tego nie słyszysz?-zdziwiony siegnąłem po telefon, który leżał na podparciu między nami. Kiedy go odblokowałem okazało się, że zasypała mnie fala wiadomości. I tak. One były od Sehuna. Otworzyłem pierwszy.

Od: Pan z bufetu

9:50

Jak ci mija dzień?:)

Od: Pan z bufetu

9:55

Znów będziesz nie odpisywać?

Przewinąłem na dół, by zobaczyć resztę.

Od: Pan z bufetu

9:56

Luhan mówiłem ci żebyś odpisywał!

Prychnąłem cicho i zablokowałem telefon. Naprawdę nie miałem ochoty psuć sobie humoru tym facetem. Jeżeli miałbym zrobić listę osób, którzy naprawdę działają mi na nerwy to Sehun byłby na pierwszym miejscu. Nawet przed ZiTao.

-Po wiesz mi wreszcie kto to jest? Miałem ochotę wyrzucić ten twój telefon za okno!

-Nikt ważny.-powiedziałem obojętnie i znów spojrzałem za okno.

-Nikt ważny nie wysyła dziesięciu esemesów w ciągu minuty. -odparł. Nie odpowiedziałem mu, bo i tak już zbliżał się do mojego domu, a po za tym rozmowa z Tao to chyba najgorsze co mnie w życiu spotykało. Kiedy chłopak w końcu dotarł na miejsce odetchnąłem z uglą i dumny z siebie, że przetrwałem tą podróż, wysiadłem z auta.

-Mój nikt ważny lubi do mnie pisać.-dodałem wychodząc i zamknąłem drzwi. Nie czekałem na żaden komentarz ze strony Huanga. Po protu od razu udałem się do mojego mieszkania. Mieszkałem na dosłownie ostatnim piętrze, więc droga nigdy nie była łatwa. Szczególnie, gdy wracałem z pracy niemalże czołgając się na samą górę. Kiedy wszedłem do domu otrzymałem kolejnego SMS-a. Chyba Tao jedyny raz w życiu powiedział coś mądrego chcąc wyrzucić mój telefon przez okno. Leniwie wyciągnąłem telefon z kieszeni wcale nie zdziwiony nadawcą. Przeciągnąłem palcem po ekranie.

Od: Pan z bufetu

10:05

Radze ci żebyś dziś na mnie nie wpadł!!

Czy to miało mnie wystraszyć ? Zabawne.


~*~


Jakoś nie przejęły mnie słowa prezesa. Nie zamierzałem skradać się po całym biurze i wypatrywać czy czasem nie ma go na horyzoncie. Jeśli na mnie wpadnie to trudno. Jego wina. Ten człowiek naprawdę działał mi już na nerwy i nie zamierzałem być dla niego od tak miły.
Szczęśliwy z tego, że jednak po drodze nie musiałem widzieć tej krzywej mordy, wszedłem do gabinetu mojego szefa wcześniej pukając. Kiedy wszedłem do środka nie zauważyłem nic oprócz sterty papierów. Pana MacCartney'a nigdzie nie było. Nie przejąłem się tym znacznie. Pewnie po prostu musiał coś załatwić. Ewentualnie miał jakieś spotkanie. Odłożyłem kilka papierów, które dostałem tuż przy wejściu. Kiedy miałem już pójść do własnego gabinetu mój telefon ponownie się odezwał. Tym razem ktoś do mnie dzwonił. Dziś zdecydowanie powinienem wyłączyć telefon. Na wyświetlaczu telefonu pojawił się Sehun. Dzwoni? Teraz będzię dzwonić, a nie pisać? Wywróciłem oczami i nacisnąłem zieloną słuchawkę.

-Ciesze się, że chociaż raczyłeś odebrać.-usłyszałem głos mężczyzny.-Mówiłem ci, że masz mi odpisywać.-dodał. Prychnąłem, kiedy usłyszałem jego słowa. Niby kim on jest, że muszę mu odpisywać za każdym razem, kiedy napisze? No tak prezesem. Mimo wszystko to nie zmienia faktu, że wywyższa się, aż za bardzo.

-Byłem zajęty.-odopwiedziałem obojętnie i wszedłem do swojego gabinetu zostawiając torbę przy biurku.

-Dla mnie powinieneś mieć czas.-jego głos był stanowczy. Czyżby się troszeczkę wkurzył? I dobrze. Jeśli będę go dłużej tak irytować i olewać po prostu odpuści.

-Nie sądzę.

-Spotkajmy się dziś.-Co? Mamy się spotkać? Bardzo zabawne. Usiadłem przy biurku chwyciłem za długopis i zacząłęm coś rysować na małych karteczkach czekając przy tym na szefa.

-W twoich snach.-burknąłem mając tego człowieka już serdecznie dosyć.

-Tak? Jeśli się ze mną nie spotkasz to twój szef straci posadę.-wyczułem w jego głosie jakąś złość. Nie sądzę, że przez jakieś głupie spotkanie zwolni tak dobrego pracownika i to na takim wysokim stanowisku.

-Nie wierzę ci.-zaśmiałem się ignorując już złość Sehun'a. Miedzy nami zapadła chwila ciszy, a jedyne co w tej chwili słyszałem jakiś szelest. Zdziwiony odsunąłem na chwile słuchawkę od ucha i spojrzałem na wyświetlacz. Z zasięgiem wszystko było dobrze. Zmieszany ponownie przyłożyłem telefon i usłyszałem głos bruneta.

-Panie MacCartney.-zaraz...czy on właśnie znajdował się w gabinecie Sehuna? Nie wierze! Ten człowiek naprawdę chciał go zwolnić? Co za egoista. Po chwili usłyszałem ciche "tak?", jakby zza ściany. Zdecydowanie był to głos mojego szefa. Ponowny szelest.

-I jak Luhan?-usłyszałem rozbawienie w jego głosie. A to ci dupek. Postawił mnie w sytuacji bez wyjścia. Nie odpowiadałem mu przez kilka sekund. Musiałem się nad tym zastanowić. Skoro był zdolny do ściągnięcia go do siebie to pewnie był też zdolny go zwolnić. Dobra. Nie, żebym jakoś bardzo litował się nad ludźmi. Powiedzmy, że robię to by mieć pracę.

-Zgoda.-fuknąłem. Mężczyzna ponownie się zaśmiał. Niech sobie nie myśli, że w ten sposób mnie sobie podporządkuje. Nigdy w życiu!

-Po zakończonej pracy czekaj na mnie przy wyjściu. Pojedziemy razem.-po tym słowach rozłączył się. Teraz to naprawdę chciałem rzucić telefonem tak, by już nigdy więcej nie zadziałał. 


~*~


Długo myślałem nad tym czy czekać tu na Sehun'a czy po prostu uciec, utopić telefon i zmienić miejsce zamieszkania, bo być może mnie znajdzie. Ostatecznie zdecydowałem się poczekać. Stałem właśnie przed wejściem do banku. Pogoda wcale nie była idealna na to, by stać sobie i bezczynnie wgapiać się w budynki naprzeciwko. Było zimno, wiało i wydawało mi się, że za kilka minut zacznie padać. Świetnie! Naprawdę nie chcę zmoknąć.

Po kilku minutach ujrzałem sylwetkę mężczyzny na którego czekałem już chyba piętnaście minut. Dosyć, że zapatrzony w siebie to przy okazji nie zna się na zegarku. Co za człowiek! Nie mam pojęcia czemu, ale gdy do mnie podszedł straciłem całą pewność siebie. Właśnie tak na mnie działał. Wystarczyło, bym zobaczył jego twarz, a cały mój charakter ulegał diametralnej zmianie.

-Ooo! Jesteś!-powiedział najwyraźniej zdziwiony. Bardzo śmieszne.

-A miałem jakieś inne wyjście?-spytałem opryskliwie. Może jednak nie do końca stawałem się przy nim ciepła kluską? I dobrze. Mężczyzna wzruszył ramionami i zaczął iść przed siebie, jakby nigdy mnie tu nie było. Nie po to czekałem na niego te piętnaście minut, by sobie teraz odchodził. W tym czasie już dawno dotarłbym do domu. No prawie.

-Hej! Gdzie się wybierasz?-krzyknąłem lekko naburmuszony. Zabrzmiałem bardziej jak małe dziecko, któremu nie chciano kupić zabawki, ale to co. Sehun odwrócił się w moją stronę. Wyglądał na rozbawionego. I z czego się tu śmiać? Że mnie zostawia w taką pogodę mimo tego, że się ze mną umówił? Mnie to nie bawiło.

-Ide do auta. W tej chwili powinieneś iść za mną.-powiedział bez grama emocji. Zlustrował mnie i ponownie się odwrócił idąc przed siebie. Poirytowany podążyłem za nim robiąc naprawdę wielkie kroki. Chciałem mieć to spotkanie już za sobą. W pewnej chwili wyprzedziłem mężczyznę i zacząłem iść prosto. Właściwie byliśmy już na parkingu, jednak ja nadal szedłem przed siebie. Skoro Sehun się nie odzywał znaczyło to tylko, że albo nie ma samochodu albo zaparkował go gdzie indziej.

-To tutaj, Lu.-usłyszałem rozbawiony głos starszego. Odwróciłem się i rozejrzałem się dookoła. Mężczyzna stał przy jakimś czarnym Bugatti, który znajdował się w strefie VIP. To na pewno było jego auto? Czy po prostu sobie tu ustał? Chociaż nie sądzę, że był na tyle głupi, żeby ustać przy czyimś aucie. Na parkingu dla VIP-ów znajdowało się jedynie sześć aut, jednak te Sehun'a reprezentowało się najlepiej.

-Wsiądziesz w końcu?-dopytał kiedy zauważył, że wcale się nie ruszam. Potrząsnąłem głową i spojrzałem na niego. Stał w tym samym miejscu, nadal opierając się o auto. Z niezadowoleniem podszedłem do pojazdu i wsiadłem do niego. Nie, żeby przejażdżka takim autem mi się nie podobała, ale nie mogłem dać po sobie tego poznać. Sehun powtórzył moje ruchy i również wsiadł do samochodu. Dokładnie obejrzałem jego środek. Cała tapicerka była skórzana, a samo auto było wyposażone w najnowsze technologie. Brunet ruszył z parginku i wyjechał na drogę. Cały ten czas przyglądałem mu się dokładnie. Starałem się robić to dyskretnie, ale nie wiem czy mi to do końca wychodziło. Kiedy zmieniał biegi patrzyłem na jego rękę, kiedy patrzył w lusterko ja patrzyłem na jego profil. Nie wiem dlaczego tak się na nim skupiłem. Po prostu chciałem jakoś rozgryźć tego człowieka. Jechał on całkiem przepisowo. Zatrzymywał się na każdych światłach i nawet nie przekraczał prędkości. Zawsze wydawało mi się, że tacy bogacze jako on nie liczą się z mandatami. No cóż. Być może się myliłem.

Po jakiś dwudziestu minutach dotarliśmy na miejsce. Okazało się, że jest to jakaś restauracja i to czterogwiazdkowa. Czy on naprawdę oszalał? Miejsca w takich restauracjach rezerwuję się kilka miesięcy na przód. W sumie lepsze to niż miejsce totalnie odizolowane od ludzi. W razie co będę mógł krzyczeć i na pewno ktoś mnie uratuję. Kiedy weszliśmy do środka Sehun, jedynie podał swoje imię i nazwisko. Znaczy tylko tak się domyślałem, ponieważ zostawił mnie przy wejściu wraz z jakimś kolesiem, który w tej chwili zdejmował ze mnie mój płaszcz. Uśmiechnął się miło, a ja czym prędzej podbiegłem do bruneta. Chyba już wolałem jego towarzystwo niż jakiegoś starego dziada, który Bóg wie co miał w głowie. Skoro weszliśmy tu bez żadnego przekupstwa, a to oznaczało, że Sehun już dawno zarezerwował tu miejsce. Naprawdę był tego taki pewien, że tu z nim przyjdę? Ewentualnie osoba z którą miał przyjść po prostu go wystawiła. Miałem nadzieję, że druga wersja była ta prawdziwą.

Kelner, który miał nas dziś obsługiwać, zaprowadził nas do stolika, gdzieś na końcu sali. Brawo prezesie ! Jakbyśmy nie mogli usiąść gdzieś w tym tłumie. Wcale, by mi to nie przeszkadzało. Z widocznym niezadowoleniem na twarzy usiadłem przy stoliku. Dziwnie poczułem się z tym, że Sehun odsunął mi krzesło, bym usiadł. Ale to świadczyło o tym, że ma jednak trochę kultury osobistej.
Mężczyzna mniej więcej w moim wieku wręczył nam menu i odszedł kłaniając się. Rozejrzałem się po sali. Było tu z pewnością dużo snobów takich jak Sehun. Czy wspominałem już, że nienawidzę bogatych ludzi ? Chyba tak.

Już miałem otworzyć menu, w którym jak przeczuwałem, woda będzie kosztować dziesięć dolców, kiedy napotkałem wzrok bruneta. Bezczelnie się we mnie wpatrywał i myślał, że ja tego nie widzę. Dupek. Rozumiem, że moja twarz jest warta uwagi, ale bez przesady. Czyżby pan na przeciwko mnie lubił ładnych chłopców ? Być może. Zdenerwowany jego zachowaniem zakryłem swoją twarz menu udając, że bardzo dokładnie analizuję, co by tu zjeść. Zgadłem, woda kosztowała dziesięć dolców.

Ale skoro już tu jestem, a Sehun stawia to czemu miałbym nie skorzystać? Tego dnia wkurzył mnie dosadnie i postanowiłem troszeczkę się odegrać. Kiedy kelner podszedł złożyliśmy swoje zamówienie, a ja wybrałem najdroższe rzeczy z tego menu. Właściwie nie wiedziałem, czy będzie mi to smakowało ani czy to lubię, ale nie obchodziło mnie to. Nawet jeśli mi to zasmakuję to i tak nie dam rady zjeść wszystkiego. Sehun spojrzał na mnie, kiedy składałem zamówienie, jednak jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Ten to potrafił ukryć to co mu siedzi w głowie. To irytowało mnie jeszcze bardziej. Ta jego kamienna mina była nie do zniesienia.

-Dlaczego zamówiłeś, aż tyle?-zaśmiał się. To było śmieszne? Ja urwałbym komuś za takie coś głowę.

-Nie wiem. Jestem głodny.-wzruszyłem ramionami. Ja również próbowałem zachować kamienną twarz, jednak nie za bardzo mi to wychodziło. Musze to stanowczo poćwiczyć. Mężczyzna tylko pokiwał głową nie odpowiadając już nic więcej.

Kiedy kelner przyniósł nasze zamówienie dopiero wtedy zauważyłem, że porcje wcale nie są duże. No tak jak mogłem zapomnieć. W takich restauracjach drożej znaczy mniej. Spojrzałem na moje zamówienie. Raczej nie znalazłem niczego co, by mi zasmakowało, dlatego postanowiłem po prostu nie jeść. Może to wkurzy pana prezesa ? On jednak jakoś nie koniecznie się tym przejął. Po prostu zaczął jeść. W tej chwili miałem mu ochotę walnąć. Jak nie mógł się wkurzyć ?! Był naćpany czy coś? Każdy normalny człowiek już dawno nie mógłby przeżyć takiego marnowania pieniędzy. Patrzyłem na niego zabijając go wzrokiem, a on po prostu sobie jadł.

-W poniedziałek sekretarz pana MacCartney'a wraca do pracy.-powiedział jakby nigdy nic, a mi chyba opadła szczęka. Jak to? Tak po prostu? A ja? On sobie ze mnie żartował, prawda? W mgnieniu oka usiadłem prosto na krześle i zbliżyłem głowe do Sehuna dokładnie się mu przyglądając. Nadal brak emocji.

-Nie wierze ! -powiedziałem w końcu, a mężczyzna ponownie tego dnia się zaśmiał. Czy on za każdym razem śmieję się ze mnie, czy po prostu przypomina mu się jakiś wspaniały żart, którym nie chce się podzielić? Niech modli się o tą drugą opcję.

-Czemu miałbym Cię okłamywać? - spytał nie wychylając nosa z nad swojego talerza.

-Pan MacCartney, przecież sam mógłby mi to powiedzieć. - trafnie zauważyłem.

-Poprosiłem go, by nic nie mówił. Sam chciałem ci to przekazać. - w końcu odsunąłem się od starszego nie badając już go wzrokiem. Teraz po prostu nim go zabijałem.-Dlatego mam dla ciebie propozycje.

Propozycje? Jaką propozycje? Prychnąłem słysząc jego słowa udając, że mnie to nie obchodzi. Tak naprawdę chciałem, żeby przeszedł już do rzeczy. Kiedy się nie odezwałem mężczyzna kontynuował.

-Obydwaj dobrze wiemy, że potrzebujesz pieniędzy, a ja mogę ci je dać.-w końcu postanowił na mnie spojrzeć. W końcu mogłem coś wyczytać z jego mimiki. Z pewnością był zaciekawiony moją reakcją. Teraz to ja miałem kamienną twarz. Zamiana ról panie wspaniały.

-Niby jak skoro wywalasz mnie ze swojej firmy? - zlustrowałem go dokładnie. Mimo całego dnia jego koszula nawet się nie pogniotła. Jakim cudem? Co to za magiczny materiał?

-Mogę dawać ci te pieniądze, Lu. Pod jednym warunkiem. - ledwo powstrzymywałem odruch wymiotny, kiedy nazwał mnie 'Lu'. Niech więcej tak nie mówi, bo jeszcze coś straci.

-Jakim?

-Wiesz może co to Sugar Daddy?-zapytał, a na jego twarzy pojawił się szatański uśmieszek. Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na niego jak na idiotę. Istniało takie coś ? On chyba serio się czegoś naćpał.

-Że niby co? Cukrowy tatuś? Tata z cukru?-zapytałem, a mężczyzna parsknął śmiechem. Proszę niech on skończy się śmiać. Na prawdę nie wyglądał za pięknie, gdy się uśmiechał. Może i był przystojny, ale jego sposób bycia to zaćmiewał.

-Można tak powiedzieć, Lu.-powiedział z rozbawieniem. I właśnie teraz straciłeś pewną cześć ciała mój drogi. I jak to 'można tak powiedzieć' ? Co to oznaczało? Przekręciłem głowę wyczekując jego słów.

-Jeśli zostaniesz moim Sugar Babby będziesz dostawać za to pieniądze.-powiedział chyba całkiem poważnie. Jakie znów cukierkowe dziecko? Czy on dobrze się czuł? I jeszcze będę dostawał za to pieniądze? On chyba naprawdę nie miał co robić z pieniędzmi.-Dam ci czas na zastanowienie się do poniedziałku. Jeśli odmówisz to twoja strata. Będziesz musiał szukać innej pracy.

-A Sugar Babby będzie moją pracą?-parsknąłem. Sehun wydobył z siebie dźwięczny śmiech, który mimo wszystko był trochę podejrzany.

-Myślę, że w pewnym sensie tak.-spojrzał na mnie z miłym uśmiechem, jednak jakoś niekoniecznie mnie to obchodziło ponieważ w mojej głowie zatrzymały się ostatnie słowa bruneta. Co to wszystko ma znaczyć?

~*~*~*~

Także mamy za sobą już czwarty rozdział. No i wszystko powolutku jakoś się rozkręca ^^ Dziękuję za wyświetlenia, gwiazdki i komentarze kochani!<3 One naprawdę motywują!
Fanfik ma już ponad 2k wyświetleń i prawie 300 gwiazdek! Nie spodziewałam się, że opowiadanie aż tak wam się spodoba :D Bardzo mnie tym motywujecie no i mam nadzieję, ze pod tym rozdziałem też znajdę dużo motywujących komentarzy, dzięki którym będę miała ochotę pisać:)

<3

Do następnego misie~~!

Continue Reading

You'll Also Like

2.5K 87 21
No talksy, a co? Niektóre wydarzenia będą połączone z książką 🎀 45 części 🎀 PS: Sama wymyślam i nie ma ib 🎀
1.2M 33.3K 43
~Zaczął siać w moim życiu zamieszanie. Raz byliśmy jak przyjaciele, raz jak wrogowie. Lecz coś nas do siebie przyciągało.~♡♡♡ Fragment z książki: -M...
299K 8.4K 81
Victoria Stone po pewnej imprezie postanawia zadzwonić do swojego ex i wykrzyczeć mu przez telefon jak bardzo go nienawidzi, za to, że ją zdradził...
15.7K 410 39
Pewnie wiele osób czytał jakaś książkę o niewolnictwie więc wiadomo jak to ogólnie działa. Prawda? Więc tak to będzie trochę inna opowieść bo Alex i...