Light & Bright

By wiczi99

7K 708 136

Gdzieś na wschód Londynu mieściła się mała piekarenka ''Light & Bright'' założona przez starszą Panią Styles... More

1. ''I Might Never Be Your Knight In Shining Armour''
2. ''I Might Never Be The One You Take Home To Mother''
3. ''And I Might Never Be The One Who Brings You Flowers'' (1/2)
3. ''And I Might N(ever) Be The One Who Brings You Flowers'' (2/2)
4. "But I can be the one..." (1/2)
5. ''... Be The One Tonight'' (1/2)
5. "... Be The One Tonight" (2/2)

4. "But I Can Be The One ..." (2/2)

694 79 6
By wiczi99

Długa aleja osadzona pięknymi świerkami, które wiosną obierają piękny, szorstki zapach. Śnieg wchodzący pod moje krótkie trampki, przez to, że zimowe buty z chęcią zostawiłem w domu. Mógłbym biegać po tym białym puchu boso, ale wolałbym nie zwracać na siebie zbytniej uwagi. Ludzie i tak mówią, że jestem dziwny, w szczególności płeć męska. Nie wiem, czy uważają mnie za jakiegoś rywala, czy może za wielkiego fajtłapę. Moja beanie zgrabnie zasłaniała poczochrane pasma włosów, które akurat dzisiaj przeżywały zewnętrzny bunt. Podeszwy vans'ów zaczęły szeleścić od gromadzącej się wody, a płaszcz wydawał dźwięki pocierając o materiał podartych jeansów. Chyba powinienem się ubrać trochę cieplej.

Szedłem już dobre kilka minut, a Louis'a ani śladu. Gdy doszedłem do ostatniej ławki opuściła mnie nadzieja. Czy może był to jakiś żart, żeby mnie ośmieszyć. Prychnąłem pod nosem i zawróciłem w stronę przystanku. Kilka przechodni posyłało mi szczęśliwe uśmiechy, lecz naprawdę nie miałem ochoty na nie odpowiadać. Co za arogancki, głupi, nie wyżyty ....

- Hej Harry! - och, czyli jednak mnie nie wystawił. Usłyszałem głos chłopaka za swoimi plecami. Stał podparty plecami do muru jakiejś starej kamieniczki. Jego włosy schowane były pod kaptur ciemno zielonej bluzy z adidasa, na którą narzuconą miał cieplejszą, rozpiętą kurtkę. Pomiędzy palcami sączył papierosa, który z czasem zmniejszał swoją długość. Z drobnym zawstydzeniem ruszyłem ku szatynowi. Jak zdążyłem zauważyć po drodze, chłopak także nie ubrał się najlepiej. Rozpięta narzuta, nic pod szyją, para czarnych conversów i czarne jeansy, w których na pewno nie ma tlenu. Gdy byłem coraz bliżej zauważyłem, iż samoistnie kąciki moich ust zaczęły wędrować w górę. Ogarnij się Harry! On ma Cię przeprosić, a ty masz udawać urażonego.

- Hej Louis – powiedziałem najobojętniej jak mogłem, choć trudno przeszło mi to, przez gardło.

Starszy zdeptał trzymanego papierosa i po raz ostatni wypuścił smugę dymu, zapatrując się na moje zmarzinięte policzki.

- Harry, ja naprawdę przepraszam – po chwili ciszy zaczął tak bardzo dobrze znaną mi formułkę. Miałem być silny i to on powinien mnie błagać, ale chyba coś poszło nie tak. Zamiast sceny zdrady niczym w Violettcie, nie pytaj skąd to znam, po prostu uległem. Rzuciłem mu się na szyję, a on zachłannie wcisnął swoją głowę w zagłębieniu nasady. To nie powinno tak wyglądać. Oddaliłem się od chłopaka i postanowiłem wszystko wyjaśnić.

- Mogłeś mi od razu powiedzieć, że kogoś masz – oczy szatyna wytrzeszczyły się w smutku – A nie bawiłeś się ze mną w jakieś głupie gierki.

Załkałem trochę zbyt mocno i poczułem jego malutką dłoń na mojej. Ścisnął ją nie znacznie i stanął na palcach opierając nasze czoła o siebie.

- Nigdy z Tobą nie grałem – ciężko przełknął ślinę – Od pierwszej wizyty pojawiałem się w piekarni nie dla tego lukru, tylko dla czegoś, albo raczej kogoś słodszego.

Zaśmiałem się przez łzy i schyliłem lekko głowę, aby chłopak nie przemęczał palców u stóp. Mogło wyglądać to dość dziwnie, ale jego wzrost jest naprawdę słodki.

Nagle oprzytomniałem, a z mojej twarzy zszedł chichot.

- Louis masz dziewczynę – powiedziałem z trwogą przyglądając się nie pewności chłopaka. Pierwszy raz widziałem go w takim stanie. Niezależnie od sytuacji próbował ukrywać emocję, a teraz wyglądał jak kupka brudu.

- Już nie mam, ale zresztą – zlustrował mnie wzrokiem i odsunął nasze twarze – Opowiem Ci o tym w domu, bo jeżeli teraz się nie ogrzejemy, będziemy wyglądać jak Olaf.

Zaśmiałem się dość obficie na stwierdzenie szatyna.

- No co? - zapytał komicznie – Myślisz, że życie z siedmiorgiem rodzeństwa nie upoważnia Cię do tego, abyś znał wszystkie bajki Disney'a?

Oplotłem rękę wokół jego talii i ruszyliśmy w stronę parkingu, gdzie starszy zaparkował samochód. W drodze zdałem sobie sprawę, że Louis w końcu zaczyna mi coś o sobie mówić. Może nie będzie tak źle?

Wsiedliśmy do czarnej Skody, a dalsza podróż obyła się w komfortowej ciszy. Co chwila nasze spojrzenia się krzyżowały na co puszczaliśmy sobie głuche uśmiechy.

Dotarliśmy na miejsce. Murowana kamienica z półokrągłym zadaszeniem, z którego zwieszały się sopelki lodu. Louis pomógł wysiąść mi z samochodu, a następnie wyjął dość obszerną siatkę z bagażnika. Czyżby zakupy?

Otworzył mi drzwi do holu, a sam prowadził mnie przez proste, masywne schody budynku. Wszystko urządzone było w bardzo starym stylu. Czerwony, pobrudzony dywan ze zmyślnymi wzorkami. Drewniane ramy nałożone na okna, przez co widoczność nie była zbyt ujmująca. Masa startych obrazów oraz tabliczek informacyjnych, czy nawet głupich ''ogłoszeń parafialnych''. Gdy mijaliśmy kolejny rząd kurzących się parapetów z namysłu wyrwał mnie jego lekki głos:

- Wynajmuję mieszkanie z Zayn'em, ale poprosiłem go żeby dzisiaj się tu nie pojawiał – nie wiem, czy to było dość kulturalne z jego strony.

- Wiesz, to chyba trochę niegrzeczne – upomniałem go i może wyszedłem na odrobinę głupiutkiego bachora.

Starszy zaśmiał się nie odrywając wzroku z moich spoconych dłoni.

- Wiesz, ja także muszę się ulatniać kiedy on sobie przyprowadza kogoś do zabawy – jego wyraz twarzy momentalnie spoważniał – Och, ja przepraszam, nie chciałem żeby to tak zabrzmiało, przecież wiesz, że ja Cię – zaczął się plątać więc postanowiłem przerwać jego katuszę.

- Okej, rozumiem.

- Naprawdę nie o to mi chodziło – zapewnił mnie po raz kolejny splatając nasze dłonie. W końcu mogłem poczuć malutką powierzchnię jego dłoni owijającej swoje palce wokół moich. Zatopiłem się w tym uczucia próbując ignorować te cholerne motylki w brzuchu. Choć zbyt łatwe to nie było. Szliśmy ramię w ramię, aż w końcu dotarliśmy do upragnionych drzwi, które wprowadzą mnie w świat Louis'a William'a Tomlinson'a. Tak, po drodze naprawdę otworzył się i zaczął opowiadać mi o sobie.

Starszy rozplótł nasze ręce, co nie zbyt mi pasowało, a następnie otworzył wrota swoimi magicznymi kluczykami z zawieszką kotka, co było niezmiernie słodkie.

Wparowaliśmy do środka wpuszczając zimny powiew do pomieszczenia. Mieszkanie zdawało się małe. Był jeden większy pokój w którym znajdowała się kuchnia, salon, a zarazem skromny przedsionek. Wszystko urządzone było bardzo nowocześnie. Białe zasłony, zielono – srebrna kanapa z podwyższeniem, puchaty dywan, niezły asortyment kuchenny, kilka bezsensownych obrazków na ścianie. Czułem się poniekąd dziwnie, ale i dość sympatycznie. Może było mało przestrzeni, ale wszystko wydawało się dobrze skomponowane, przemyślane no i czuć było tą cudowną atmosferę. Żadnych świątecznych ozdób nie widziałem, jedynie w oczy rzuciła mi się malutka figurka choinki stojąca na szafce, gdzie widniał także telewizor.

- Wow – rzuciłem na wejściu z entuzjazmem rozglądając się po wolnej przestrzeni.

Szatyn zdjął z siebie kurtkę, po czym także zajął się moją. Nasze buty ustawił pod kaloryferem, a szaliki, czy czapki rzucił na starą komodę, która jako jedyna nie pasowała do wnętrza.

Posłał mi szczery uśmiech i rzekł:

- Witam w moim królestwie – jego wzrok panoszył się po całej mojej osobie, a policzki choć zaczęły odmarzać znów poczerwieniały – Tak właściwie to też królestwo Zayn'a, ale ja tu jestem jedynym władcą.

Powiedział żebym zasiadł na kanapie, a sam zajął się przygotowaniem herbaty. Włączył pierwszą lepszą muzykę, która leciała w jakimś tanim radiu, a następnie z dwoma kubkami gorącego napoju usiadł koło mnie.

Odwrócił się w moją stronę i zaczął:

- Musimy sobie coś wyjaśnić – zaproponował, na co tylko przytaknąłem – Ta dziewczyna, my chodziliśmy ze sobą, ale w trochę dziwnym sensie.

Trochę mnie zamurowało, wolałbym jakby powiedział, że z nią nie chodził, czy cokolwiek.

Ciągnął dalej:

- Ona zdradzała mnie, ja zdradzałem ją – upił trochę cieczy – Chodziliśmy ze sobą dwa lata tylko ze względu na to, że dobrze razem wyglądamy. Ona cheerlederka, ja kapitan zespołu footbolowego. Wiesz, po jakimś czasie powiedziałem jej, że to nie może wypalić, że powinniśmy to skończyć. Ona jednak się upierała, a i tak zdradzała mnie z co drugim chłopakiem. Kilka dni temu postanowiłem z nią zerwać, na dobre. Oburzyła się trochę, ale cóż ...

Wziąłem haust powietrza i z niemrawą miną rzuciłem:

- To było ...

- Głupie? Wiem – uśmiechnął się nieznacznie – Ale myślę, że zakończyłem ten rozdział w swoim życiu. Muszę teraz zacząć zawracać sobie głowę czymś innym, niż biadoleniem jak mam się ubrać aby nasze stroje do siebie pasowały.

Oboje zaśmialiśmy się i w ciszy kontynuowaliśmy wypić trochę herbaty. Myślałem dużo i chyba moje pytanie nadal nie było takie, jakie konkretnie chciałem zadać.

- Czyli jesteś *prosty?

- Jestem prosty tak jak Twoje włosy, loczku

*prosty - w znaczeniu straight, czyli także homoseksualny, a jak wiemy Harry ma loki, więc jego włosy tak, czy owak proste nie są.

Continue Reading

You'll Also Like

3.2M 137K 32
Harry the virgin Duke of Somerset knows little of love, while Louis the sly Duke of Warwick knows too much. When the two dukes come together for the...
4.9K 140 14
Raiden Darkholme is a young teenage mutant and son of Raven Darkholme, aka Mystique. Who recently moved to Middleton with his mother getting away fro...
570K 8.7K 86
A text story set place in the golden trio era! You are the it girl of Slytherin, the glue holding your deranged friend group together, the girl no...
1.1M 37.3K 63
𝐒𝐓𝐀𝐑𝐆𝐈𝐑𝐋 ──── ❝i just wanna see you shine, 'cause i know you are a stargirl!❞ 𝐈𝐍 𝐖𝐇𝐈𝐂𝐇 jude bellingham finally manages to shoot...