The First Time List: Second C...

By thebigblueyes

392K 26.4K 5.5K

•The First Time List: Second Chance• druga część The First Time List, akcja rozgrywa się półtorej roku późnie... More

Prolog
Second Meeting cz. I
Second Meeting cz. II
Second Small Talk
Second Promise
Second Visit in Salon Tattoo
Second Night Ride
Second Talk
Second Boy-Friend
Second Home Party
Second Concert
Second Chance
Second Date
Second Date cz.II
Second Year
Second Trip
Second Accident
Second Cuddle
Second Unexpected Meeting
Second Surprise
Epilog
Second (First) Time List

Second Shopping Together

17.2K 1.1K 206
By thebigblueyes

Przekroczyłam próg jednej z galerii handlowych. Święta już za niecałe dwa tygodnie, a tutaj nie mieliśmy żadnych ozdób choinkowych i przy okazji chciałam też rozejrzeć się za prezentami. Tak więc w niedzielę, jeszcze przed południem znalazłam się tutaj. Kompletnie nie wiedziałam od czego zacząć, to centrum handlowe było ogromne.

Mój telefon zaczął dzwonić, więc wyjęłam go z kieszeni płaszcza wchodząc do pierwszego sklepu. Uśmiechnęłam się na widok nazwy kontaktu, starając się dziwnie nie szczerzyć. Luke. Od wczoraj często przyłapuję się na tym, że myślę o tym, co powiedział, nie mogąc powstrzymać wielkiego uśmiechu. Wciąż w to niedowierzam, ale naprawdę to powiedział. Przyznał, że mnie kocha.

- Tak?

- Hej, tiny princess. Jesteś w domu? – zapytał.

- Hej, nie. Coś się stało? – zaśmiał się.

- Dlaczego coś musiałoby się stać, abym chciał gdzieś Cię zabrać? Gdzie jesteś?

- W centrum handlowym, muszę zrobić świąteczne zakupy. Wiesz ozdoby i tym podobne. Nic tutaj nie mamy.

- W tym najbliżej Ciebie?

- Tak?

- Będę za jakieś piętnaście minut. Zadzwonię do Ciebie jak będę na parkingu, to zejdziesz i zostawisz kurtkę w samochodzie, okay?

- Tak, jasne.

- Więc, do zobaczenia za chwilę – rozłączył się. Od razu wyszłam ze sklepu kierując się do jednej z kawiarni, aby kupić nam dwie kawy na wynos.

Uśmiechnęłam się do sprzedawczyni w podzięce i zabrałam dwa papierowe kubki. Upiłam łyka ze swojego. Opuściłam pomieszczenie, a mój telefon znów dał o sobie znać. Przytrzymując lewym przedramieniem kubki przy ciele, wyciągnęłam urządzenie i odebrałam.

- Już idę – powiedziałam od razu.

- Dokąd? – odsunęłam telefon od ucha i zerknęłam na ekran. Theo. Oh.

- Nie ważne. O co chodzi, T? – zapytałam kierując się w stronę ruchomych schodów prowadzących do podziemnego parkingu.

- Chce pogadać, Lee. Zachowałem się jak głupek. Nie powinienem był się wtedy unosić, no i powinienem zawsze trzymać stronę swojej siostry – uśmiechnęłam się delikatnie.

- Może i miałeś trochę racji T, ale i mi się oberwało i mu – zachichotałam.

- Mu? Luke'owi? Że niby co on robił u Caleba?

- U niego niiiiic... To długa historia – stanęłam na schodach jadących w dół. – Właśnie mam się z nim zobaczyć.

- Calebem czy Luke'iem? Zaczynam się gubić.

- Luke'iem.

- Nie byłaś z nim pokłócona?

- Byłam, ale już nie jestem – nie mogłam powstrzymać uśmiechu. – Zdecydowanie nie jestem.

- Nie no... człowiek pokłóci się raz ze swoją siostrą i zaraz nie jest na bieżąco – mruknął niezadowolony. - A minęło półtorej dnia! - weszłam na parking rozglądając się. W zasadzie nawet nie wiem czy już tu jest, a to miejsce jest ogromne. – Muszę kończyć Theo, obiecuję, że później opowiem Ci wszystko – rozłączyłam się, a zaraz potem Luke do mnie dzwonił.


Rozglądałam się z zafascynowaniem po całym dziale świątecznym w jednym ze sklepów z rzeczami do domu. Moja ekscytacja najwyraźniej bawiła blondyna, bo tylko słyszałam jak tłumi śmiech, widząc jak wszystkiemu się przyglądam.

- Chyba lubisz święta, co?

- Nie jestem pewna – odwróciłam się w jego stronę. – Lubię, kto nie lubi? Ale tym razem będzie inaczej. To moje drugie święta tylko z ojcem, ale poprzednie nie wyglądały jak święta, tylko były małymi wakacjami. Więc w zasadzie to takie pierwsze, święta- święta. Rozumiesz? – zaśmiał się cicho kiwając głową. – Jeszcze jak byłam mała na święta jeździliśmy do dziadków, a później... - westchnęłam cicho. – Jedyne z czym mi się kojarzyły to sztywna atmosfera, nasza trójka i obiad w milczeniu. – wzruszyłam ramionami. – Jedziesz do domu na święta?

- Nie wiem, raczej nie – odpowiedział. – Chyba wolę zostać tu sam – zmarszczyłam lekko brwi, patrząc na niego. – Jeśli tam pojadę, znów wdam się w kłótnię z ojcem, co popsuje atmosferę. Święta u mnie w domu, to masa ludzie, głośne rozmowy i tym podobne, a pamiętasz jak się skończyła wizyta u mnie w domu, kiedy byłaś tam ze mną. Tak jest za każdym razem. Matka jest już w domu, inni się zjadą, więc niech sobie świętują, a ja zostanę tu i nie zepsuję im kolejnego rodzinnego spotkania.

- Luke, na pewno nie zepsułbyś im świąt. Może komuś się to nie podobać, ale większość na pewno ucieszyłaby się z tego, że Cię zobaczą. Zwłaszcza, że widujesz ich tak rzadko.

- Nie przekonasz mnie – westchnęłam cicho.

- Więc przyjdź do mnie.

- Co? – zaśmiał się krótko.

- Przyjdź do mnie na święta.

- Nie będę wam przeszkadzał – mruknął.

- Chce żebyś przyszedł, Luke. Naprawdę.

- Zastanowię się – uśmiechnęłam się zadowolona. Spojrzał na mnie pytająco.

- To lepsze niż nie – pokręcił głową z niedowierzaniem, uśmiechając się.

- Oczywiście – pochylił się i złożył pocałunek na czubku mojej głowy. – Jesteś urocza, tiny princess – czułam jak moje policzki nabierają kolorów. – Tęskniłem za tymi rumieńcami – szepnął. – To co masz kupić? – wyprostował się.

- Bombki i światełka, może jakieś łańcuchy ozdobne. Błękitne, białe i srebrne.

- Zaplanowałaś już wszystko?

- Tak – odpowiedziałam niepewnie. – Chce żeby te święta były idealne – uśmiechnęłam się.



Dwie godziny później, znajdowaliśmy się u mnie. Oczywiście mój ojciec był w domu, czym blondyn chyba trochę z początku się denerwował, ale tylko się przywitali i wymienili kilka zdań. Ojciec słowem nie wspomniał o wcześniejszych wydarzeniach, za co była mu wdzięczna, chociaż kazał Luke'owi się pilnować.

Siedziałam na łóżku, obok Luke'a oglądając jakąś komedię na laptopie. Nasze ramiona się stykały, co było dość rozpraszające, bo nie mogłam przestać myśleć o tym jak blisko był. Odsunęłam się od niego i sięgnęłam po kubek z herbatą, by po chwili wrócić na miejsce. Uniósł ramię, a ja niepewnie przysunęłam się jeszcze bliżej niego i oparłam o jego bok. Objął mnie ramieniem. Ułożyłam głowę na jego obojczyku.

- Przyjdziesz w piątek na nasz koncert? To ostatni w tym roku.

- Gdzie?

- Alchemia – po tonie jego głosu, wiedziałam, że się uśmiecha.

- Będę – spojrzałam na niego. Drzwi do mojego pokoju momentalnie się otworzyły.

- Nie wytrzymam tego - spojrzałam z zaskoczeniem na brata. – dłużej. Luke! – uśmiechnął się szeroko, podchodząc do nas. – Jestem...

- Theo – dokończył za niego i uścisnął jego dłoń.

- To ja. We własnej osobie – spojrzał na mnie i poruszył sugestywnie brwiami. – Z bliska jesteś jeszcze przystojniejszy – spojrzałam na niego z niedowierzaniem. – Mam nadzieję, że moja siostrzyczka nie nagadała Ci głupot o mnie. Żartuję. Wiem, że nie.

- Co ty tu robisz? – zapytałam.

- Nie będę wam przeszkadzać – machnął ręką. – Nasza rozmowa może poczekać – puścił mi oczko. – Miło Cię w końcu poznać Luke. Wiedz, że Cię obserwuję – zmrużył lekko oczy, na co blondyn uniósł dłonie z rozbawieniem wymalowanym na twarzy. – To ja pójdę. Przyjadę po Ciebie jutro Lee – zniknął za drzwiami.

- On ma ADHD – powiedziałam.

- Słyszałem! – blondyn zaczął się śmiać. – Nie obgadywać mnie – wyjrzał zza drzwi.

- Przypadkiem nie wychodzisz? – zapytałam.

- Przypadkiem wujek chce z tobą porozmawiać, więc idź do niego.

- Oh, okay. Zaraz wrócę – powiedziałam uśmiechając się delikatnie do blondyna.

Weszłam do pokoju od razu spoglądając w stronę łóżka, na którym wygodnie leżał blondyn z przymkniętymi oczami. Słysząc moje kroki podciągnął się i spojrzał na mnie. Wyciągnął w moim kierunku ręce. Podeszłam do niego, a on objął mnie i ciągnąc za sobą, ponownie opadł na pościel. Zaśmiałam się cicho.

- Coś się stało? – zapytał.

- Nie, nic. Dzwoniła moja kuzynka, pytała czy dotarły zaproszenia.

- Zaproszenia? – zmarszczył lekko brwi.

- Na ślub. Wychodzi za mąż po nowym roku.

- Jedziesz?

- Raczej lecę – przyglądał mi się pytająco. – Mieszka w Los Angeles – odpowiedziałam. Będę tam jakieś cztery dni – przytaknął.

- A czego chciał twój ojciec? – przygryzłam niepewnie dolną wargę. Jego wzrok na chwilę zatrzymał się na moich ustach, ale zaraz go podniósł.

- Zapytał czy - zrobiłam krótką pauzę. – czy lecisz z nami – dokończyłam. Był zaskoczony.

- Naprawdę o to zapytał? – zachichotałam, po czym przytaknęłam. – Co odpowiedziałaś?

- Że jeszcze Cię o to nie pytałam.

- Więc czekam – powiedział robiąc poważną minę. Uniósł jedna brew do góry, wyczekująco.

- Um... - byłam trochę zmieszana pod siłą jego spojrzenia. – Chciałbyś pojechać, polecieć ze mną do Los Angeles, na ślub mojej kuzynki? – zapytałam z nutką niepewności.

- Hmm... czy ja wiem? – odpowiedział. Odsunęłam się trochę od niego. – Żartowałem – przyciągnął mnie bliżej siebie, po czym cmoknął w nos. – Z chęcią będę Ci towarzyszyć – puścił mi oczko. Wypuściłam z ulgą powietrze z ust. Jakoś tak, pomimo wszystko, bałam się, że odmówi.

- Oh, to czarno białe przyjęcie – powiedziałam, na co zmarszczył brwi. – Obowiązują tylko te dwa kolory, jeśli chodzi o stroje – dodałam.

- Biała sukienka to nie dola panny młodej?

- W dzisiejszych czasach, już niekoniecznie. Zresztą skoro taka jest tematyka myślisz, że wszyscy przyjdą ubrani jak na pogrzeb?

- Też racja – zaśmiał się. – Masz już sukienkę?

- Mam jedną na oku, ale jeszcze się zastanawiam nad jej zakupem. Mam jeszcze trochę czasu – spojrzałam na zegarek, po czym zeszłam z chłopaka. – Musze zrobić obiad.

- Pójdę już.

- Co? Nie. No o to mi chodziło. Po prostu musimy zmienić pomieszczenie. Zostań.


Zamieszałam szpinak na patelni, przyprawiając go. Krzątałam się po całej kuchni, czując na sobie wzrok Luke'a. Miał mi pomagać, a tym czasem bardziej przeszkadzał i mnie rozpraszał. Zajrzałam do piekarnika, gdzie powoli dochodził łosoś. Usłyszałam kroki, więc spojrzałam w stronę blondyna.

- Luke – westchnęłam z rezygnacją, widząc go z łyżką przy patelni. Zamknęłam piekarnik, wyłączając go.

- No co? – zaśmiał się.

- Jesteś jak Mikey, a może nawet i gorszy – mruknęłam starając się ukryć rozbawienie.

- Ej – złapał mnie w pasie i podniósł, przez co pisnęłam. Chwilę później siedziałam na blacie kuchennym, a on stał między moimi nogami. – Nie pozwalaj sobie – jego dłonie znalazły się na moich biodrach.

- Bo? – zapytałam cicho. Pochylił się lekko.

- Bo... - usłyszeliśmy chrząknięcie. Od razu odepchnęłam go od siebie i spojrzałam w stronę wejścia do kuchni, zeskakując z blatu. Czułam rumieńce na policzkach.

- Tato – szepnęłam zażenowana.

- Chciałem wam tylko oznajmić, że wychodzę na chwilę. Zostawcie mi coś – przytaknęłam. – Ah i Luke – przeniósł wzrok na blondyna. – Rączki przy sobie.

- Oczywiście.

- Jakoś Ci nie wierzę. Wcześniej też mnie nie posłuchałeś. Macie być grzeczni – zaśmiał się i opuścił kuchnię.

- Grzeczni? – powtórzył uśmiechając się kąśliwie i poruszył znacząco brwiami, a ja czułam jak moje policzki jeszcze bardziej różowieją. – Uwielbiam Cię zawstydzać, tiny princess.





To już 10 rozdział! Który mi się nie podoba, w ogóle miał wyglądać inaczej, a wyszło jak zwykle. Mam wrażenie, że go spieprzyłam...

Kolejny w czwartek/piątek!

Czeka nas świąteczny weekend xD Tu świąteczny rozdział (a przynajmniej w tej tematyce, jeszcze nie jestem pewna jak będzie wyglądać), na •talks• świąteczny bonus. Nie wiem jak ja to przeżyję, czy ktoś jeszcze nie przepada za świętami? xd

Lov U moje małe księżniczki ♥





Continue Reading

You'll Also Like

2.3K 288 50
W 2125 roku nastoletnia młodzież ze Stanów Zjednoczonych jest zobowiązana do wzięcia udziału w Ogólnokrajowym Losowaniu, podczas którego padają nazwi...
19.2K 229 30
W świecie baśni i legend historie toczą się niezmiennie tym samym torem od pokoleń. Coraz częściej jednak postacie buntują się i chcą stać się kowala...
126K 11.3K 43
Co łączy wyprawę Krzysztofa Kolumba, złoża planetoidy z okresu permskiego oraz wykształcenie się u ludzi ujemnego układu krwi? Zaskakująco wiele. De...
3.8M 30K 22
Czy można ochronić się przed miłością? Praca bodyguarda jest ciężka, odpowiedzialna i wymagająca. Dla Dylana nie ma jednak zleceń zbyt trudnych. Mężc...