The First Time List: Second C...

By thebigblueyes

392K 26.4K 5.5K

•The First Time List: Second Chance• druga część The First Time List, akcja rozgrywa się półtorej roku późnie... More

Prolog
Second Meeting cz. I
Second Meeting cz. II
Second Small Talk
Second Promise
Second Visit in Salon Tattoo
Second Night Ride
Second Talk
Second Home Party
Second Shopping Together
Second Concert
Second Chance
Second Date
Second Date cz.II
Second Year
Second Trip
Second Accident
Second Cuddle
Second Unexpected Meeting
Second Surprise
Epilog
Second (First) Time List

Second Boy-Friend

18.6K 1.1K 485
By thebigblueyes

Upewnijcie się, że czytałyście wczorajszy rozdział :) Dzisiaj nie planowałam dodawać, ale że mamy Mikołajki - cieszmy się i radujmy się tym dniem xD

Taki mały prezencik ode mnie dla was moje małe księżniczki xx




Siedziałam w kawiarni, chwilowo z Theo, który mnie tu przywiózł. Był wtorek, koło południa, a ja miałam do dokończenia prezentację na zaliczenie z Podstaw Kompozycji. Wystukiwałam palcami nieznany mi rytm o laptopa. Prawdę mówiąc chciałam, żeby mój brat już sobie poszedł, ostatnio działał mi na nerwy swoimi głupimi gadkami na temat chłopaków. Blondyn przyglądał mi się cały czas pijąc swoją kawę z kubka na wynos, a ja czekałam aż moja trochę ostygnie.

- Wciąż nie wierzę, że nocowałaś u Luke'a, a minęły już cztery dni.

- Oh to nie tak, że nocowałam. Miał mnie odwieźć, tak uzgodniliśmy. Tyle, że mi się przysnęło, a on nie chciał mnie budzić... - mruknęłam.

- Czyli nocowałaś.

- To nie było planowane, ile razy mam Ci to powtarzać? – westchnęłam. – Zresztą od tamtej pory go nie widziałam i wymieniliśmy ze sobą raptem kilka wiadomości.

- Zrobiliście coś, o czym mi nie powiedziałaś i teraz się unikacie? – poruszył znacząco brwiami.

- C-co? O czym ty... Nie, do niczego nie doszło – jak doszło do tego, że mój brat uwielbia insynuować mi różne sytuacje? To było żenujące słuchać takich rzeczy od kogoś z rodziny.

- Kiedy go poznam? – wzruszyłam ramionami. – Lee noo. Jako twój starszy brat domagam się poznania go i oczywiście muszę zatwierdzić jego kandydaturę na twojego chłopaka – spojrzałam na niego z niedowierzaniem.

- Walnąłeś się w głowę?

- No co? Wiemy, że coś do niego czujesz. Wiemy, że on czuje coś do Ciebie. Prędzej czy później to nieuniknione. Chyba, że wolisz Caleba – uśmiechnął się złośliwie.

- Z Calebem łączy mnie moja praca zaliczeniowa – odpowiedziałam. – Jest w porządku i naprawdę dobrze mi się z nim współpracuje, ale to tyle. To straszny kobieciarz. Mogłabym go porównać do Ciebie i twoich ciągłych prób poderwania jakiegoś faceta.

- Rozrywkowy – prychnęłam. - Może mu się podobasz? – zaśmiałam się.

- Czy musisz doszukiwać się kandydata na mojego chłopaka, w każdym chłopaku z którym rozmawiam? To głupie i niedorzeczne.

- Niech Ci będzie – westchnął teatralnie wywracając przy okazji oczami, co oznaczało tylko tyle, że to krótka przerwa od tego tematu. – Podobasz mu się czy nie, spóźnia się.

- On zawsze się spóźnia, a do twojej wiadomości ma jeszcze piętnaście minut.

- Dobra muszę już iść, daj znać jakbym miał Cię stąd zabrać czy coś.

- Potrafię wrócić sama do domu, Theo. Zajmij się sobą.

- Właśnie mam taki zamiar – cmoknął mnie w policzek. – Pa – pomachałam mu i po chwili opuścił kawiarnię. Westchnęłam cicho, otwierając laptopa i uruchamiając go. Może i chciałam mieć rodzeństwo, ale nie tak bardzo wtrącające się w moje życie. Kochałam go, ale czasami przesadzał.

Otworzyłam odpowiedni program i wyciągnęłam notatki z torby. Zabrałam się za dokańczanie projektu na tyle ile byłam w stanie bez materiałów, które miał przynieść Caleb. Upiłam kolejny łyk latte i wypuściłam powietrze z ust. Zerknęłam na zegarek. Gdzie on jest, spóźnia się już dziesięć minut.

- Hej tiny princess – podniosłam zaskoczona wzrok.

- Luke? Zaskoczyłeś mnie. Co tu robisz?

- Zauważyłem Cię przez szybę i postanowiłem się przywitać – usiadł naprzeciwko mnie. – Zajęta?

- Na razie nie bardzo.

- Rozmawiałem z Calumem, powiedział mi, że byłaś u niego w piątek.

- Oh tak, z Theo. Przypadkowo znów tam trafiłam.

- I zrobiłaś tatuaż.

- Nie zauważyłeś go? – zmarszczył lekko brwi. – Kiedy mnie przebierałeś, jest na żebrach – dodałam ciszej, aby nikt poza nim mnie nie usłyszał, automatycznie wskazując lewą dłonią na owe miejsce.

- Nie zwróciłem uwagi, coś innego mnie rozpraszało – uśmiechnął się kąśliwie, a ja czułam jak moje policzki nabieraj kolorów. Kolejny, który obrał za cel zawstydzanie mnie, chociaż kiedyś to było jego hobby, a przynajmniej tak mówił.

- Lea, słońce przepraszam za spóźnienie – podniosłam zaskoczona wzrok. Obok mnie pojawił się szatyn, który pochylił się i cmoknął mnie w policzek. – Zatrzymało mnie coś ważnego, ale mam paletę barw którą tak bardzo chciałaś – pomachał mi pendrivem przed twarzą. – Twój znajomy? – spojrzał na blondyna, który nie przyglądał mu się zbyt przyjaźnie. – Caleb – wystawił w jego kierunku dłoń, którą ten zignorował.

- Nie będę wam przeszkadzać – wstał. – Na razie, Lea – burknął i opuścił lokal tak szybko, że nawet nie miałam jak go zatrzymać. Co on sobie pomyślał?

- Milusi – skomentował. – Podłącz go – podał mi pendrive'a. – A ja zaraz wracam. Muszę wypić kawę. Chcesz coś?

- Dzięki, mam jeszcze – uśmiechnęłam się delikatnie. Kilka minut później siedział obok mnie i używając plików, które przyniósł uzupełniał projekt. Cały czas rozmawialiśmy i uzgadnialiśmy, jak co ma wyglądać. Naprawdę się cieszyłam, że po prostu pracuje, a nie stara się mnie poderwać, jak to robił w przypadku innych dziewczyn z naszego roku.

- Twój chłopak? – zmarszczyłam lekko brwi, a on spojrzał na mnie. – Ten blondyn.

- Nie.

- Oh, to dobrze – puścił mi oczko uśmiechając się.

- Dobrze? – powtórzyłam. – Jak dla kogo – zaśmiał się, zapewne pojmując moje słowa inaczej niż ja. Chciałabym mieć chłopaka i chciałabym aby był nim Luke, ale na to chyba było za wcześnie. Zresztą, oprócz tego, że za mną tęsknił, nie powiedział nic więcej. Mogę jedynie domyślać, że coś do mnie czuje, ale czy można kierować się przypuszczeniami? Westchnęłam.

- Dla mnie – mruknął. Spojrzałam na niego lekko marszcząc brwi. Odwrócił głowę w moją stronę. – Lubię Cię mała, jesteś urocza.

- Tylko nie zaczynaj. Było już tak dobrze i wszystko zniszczyłeś – wydawał się być rozbawiony.

- Sprecyzujesz?

- Chyba wszyscy wiedzą, że lubisz towarzystwo dziewczyn. Niestety nie będę jedną z tych, które za tobą latają, jak to mówi Yve – prychnął, po czym się zaśmiał.

- Też tak myślisz?

- Że lubisz towarzystwo dziewczyn? – przytaknął. – Bez obrazy, ale to widać. Zawsze jesteś nimi otoczony. Kiedy przychodzisz na zajęcia, o ile się nie spóźnisz, witasz się z chłopakami i od razu idziesz do Kiry i jej koleżanek, albo do innych dziewczyn.

- Coś w tym jest. Jakoś tak lepiej mi się z nimi rozmawia no i mam to coś – uśmiechnął się kąśliwie, a ja się zaśmiałam.

- I jesteś bardzo skromny – skomentowałam.

- Znam prawdę – spojrzałam na niego z niedowierzaniem i rozbawieniem. – Daj spokój, która nie poleci na takiego przystojniaka?

- Ta dla której nie liczy się tylko wygląd i oczekuje czegoś więcej – odpowiedziałam.


Siedziałam w samochodzie Caleba, który zaproponował mi podwiezienie mnie do domu. Nasz projekt był skończony, a on mieszkał całkiem blisko mnie, więc się zgodziłam. Mój telefon dał o sobie znać po raz kolejny, kto tym razem? Jeśli to znowu Theo to w niego zwątpię, przysięgam.

Wyciągnęłam urządzenie z torebki i spojrzałam na ekran, Yve. A to nowość, rzadko do mnie dzwoni, częściej pisze wiadomości. Szatyn ściszył, po raz kolejny, radio, ja posłałam mu przepraszające spojrzenie i odebrałam.

- Tak Yve?

- Musimy porozmawiać.

- Coś się stało?

- Tak i to wiele. Faceci to idioci. Ty masz do nich pecha, ja mam do nich pecha i potrzebuje pudełka lodów.

- Zakładam, że mam jakieś w domu. Hmm czekoladowe z ciasteczkami brownie?

- O Boże... kocham Cię, wiesz? Mogę być u Ciebie o szóstej?

- Jasne, będę czekać.

- Do zobaczenia mała! – rozłączyła się.

- Tym razem nie Theo – zaśmiał się na wspomnienie moich ostatnich dwóch rozmów z bratem, które odbyły się w przeciągu zaledwie pięciu minut, na szczęście były krótkie.

- Lubi przesadzać – odpowiedziałam. – Przepraszam, że tak ciągle... – mój telefon znów dał o sobie znać, a ja widziałam jak powstrzymuje śmiech.

- Jesteś rozchwytywana – zignorowałam jego komentarz i znów zerknęłam na ekran, aby dowiedzieć się kto tym razem chciał ze mną rozmawiać. Luke?

- Słucham.

- Musimy porozmawiać, jesteś w domu? – nie brzmiał zbyt miło.

- Nie, będę za jakieś ... - spojrzałam na chłopaka.

- Pięć minut –odpowiedział.

- ... Pięć minut – powtórzyłam. – Dopiero wracam i...

- Wciąż z nim jesteś?

- Um... tak? – prychnął.

- Czekam na Ciebie – rozłączył się. Spojrzałam na urządzenie marszcząc brwi. Naprawdę go nie rozumiem. Westchnęłam. Nie wydaje mi się, aby czekała mnie łatwa i miła rozmowa.

- Kto tym razem?

- Luke – odpowiedziałam, ale zaraz zdałam sobie sprawę, że on go nie zna. – Znaczy, ten chłopak którego spotkałeś w kawiarni – przytaknął.

- Lea?

- Cały czas Cię słucham – zachichotałam.

- Jesteśmy na miejscu – zatrzymał samochód.

- Oh – poprawiłam szalik. – Dziękuję za podwiezienie – uśmiechnęłam się do niego i chwyciłam pewniej plecak.

- Lea?

- Tak, Caleb? - to robiło się zabawne.

- Co robisz w piątek? Znaczy nie, to nie jest zaproszenie na randkę – zaśmiał się. – Mam w piątek urodziny i robię małą imprezę, wpadniesz? Będą ludzie z roku, kilku innych moich znajomych. Yve też jest zaproszona.

- Jasne. Yve i tak by mnie tam zaciągnęła – uśmiechnęłam się. – Gdzie?

- U mnie w mieszkaniu, to tylko kilka ulic dalej.

- Okay, wyślesz mi adres SMSem?

- Pewnie – otworzyłam drzwi i wysiadłam. – Mam nadzieję, że się tam na siebie natkniemy.

- Przecież to twoje mieszkanie – zaśmiałam się, a ten w odpowiedzi puścił mi oczko. – Do zobaczenia jutro na uczelni – zatrzasnęłam za sobą drzwi. Odwróciłam się, od razu dostrzegając blondyna kierującego się w moją stronę.

- Hej, coś się stało? O czym chcesz porozmawiać? – zatrzymałam się naprzeciwko niego. Usłyszałam otwierające się drzwi samochodu.

- Lea! – chciałam odwrócić się w stronę znajomego, ale ręka Luke'a mnie powstrzymała. Złapał za mój podbródek unosząc go i wpił się w moje usta, czym totalnie mnie zaskoczył. Pocałunek był mocny i zachłanny, jakby starał się coś komuś udowodnić? Odsunął się po chwili ode mnie, a ja spojrzałam na niego z niedowierzaniem, ale jego wzrok skierowany był gdzieś na moje lewo. Spojrzałam tam. Caleb stał obok z obojętną miną i choć wcześniej nie zwróciłam na to zbytniej uwagi, teraz mogłam stwierdzić, że byli niemal tego samego wzrostu.

- Zapomniałaś laptopa – podał mi torbę. – Oh a ty, Luke – mruknął. – Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że nie jesteś jej chłopakiem, więc daruj sobie takie scenki. Prędzej ona będzie miała Ci to za złe niż ja. Pamiętaj, że Ci zazdrośni przeważnie przegrywają i że to ona ma decydujący głos, a nie ty – spojrzałam na blondyna, który zaciskał mocno pięści. Nie jest dobrze, nigdy nie był cierpliwy pod tym względem. – Do zobaczenia w piątek Lea – odwrócił się i odszedł, by po chwili wsiąść do samochodu i odjechać.

- Kto to był? – warknął. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.

- Nie zamierzam z tobą rozmawiać dopóki się nie uspokoisz – odpowiedziałam.

- Jestem spokojny.

- Wcale nie, jeszcze chwila i rzuciłbyś się na niego z pięściami, a nic Ci nie zrobił.

- Nie musiał. Wystarczy, że ma coś do Ciebie.

- Co? O mój Boże... jesteś gorszy od Theo – powiedziałam z niedowierzaniem. – Czy wy wszędzie musicie doszukiwać się moich potencjalnych partnerów? To chore. Mogę się zadawać z kim chce i nic wam do tego.

- Wiele mi do tego, skoro chce mi Cię odebrać – warknął pochylając się lekko w moją stronę. – Zrozum, że zależy mi na tobie, cholernie mi zależy.

- Nie jestem rzeczą, Luke. Mi również na tobie zależy, ale co z tego, jeśli traktujesz mnie jak swoją własność, tak to odczuwam. Caleb to tylko kolega ze studiów i...

- Arogancki gówniarz – prychnął.

- Oh więc mnie też uważasz za gówniarę?

- Co? Nie!

- Naprawdę? Jesteśmy w tym samym wieku.

- Nie łap mnie z słówka. To, że ten bachor – spojrzałam na niego z niedowierzaniem. – Z tym swoim wymądrzającym podejściem mnie wkurwia, nie oznacza od razu, że mam o tobie takie samo zdanie. Rodzice go rozpieszczają to myśli, że wszystko mu wolno. Myślisz, że sam zarobił na swój samochód? Pewnie tylko kiwną paluszkiem i dostał wszystko co chciał. Bogaty, rozpieszczony gnojek.

- Miło wiedzieć, że nie zasługuję na nic co dostałam od ojca.

- To nawet nie jest twój ojciec – burknął, a w moich oczach momentalnie pojawiły się łzy. – Nie, Lea ja...

- Nie dotykaj mnie! – odsunęłam się od niego natychmiast, kiedy chciał się do mnie zbliżyć i odwróciłam, kierując się biegiem w stronę wejścia do budynku.


Zatrzasnęłam za sobą drzwi od apartamentu, trochę za głośno, niż bym tego chciała. Szybko ściągnęłam buty i płaszcz, odkładają je na miejsce i zabierając plecak i torbę z laptopem pobiegłem do swojego pokoju. Rzuciłam rzeczy na łóżko i sama na nie opadłam, przyciągając do swojego ciała jedną z poduszek i dałam upust łzom, które usilnie starałam się powstrzymać aż do tej pory, z marnym skutkiem zresztą.

Jak Luke mógł powiedzieć coś takiego? Powiedziałam mu o tym w zaufaniu, a on to wykorzystał przeciwko mnie. Doskonale wiedział, że to mnie zrani.

- Lea - usłyszałam głos ojca.

- Wszystko okay - mruknęłam.

- Wcale nie - poczułam jak siada obok mnie. - Co się stało?

- Nic.

- Lea - westchnął.

- Pokłóciłam się z Luke'iem - między nami zapanowała cisza. Spojrzałam na niego niepewnie, miał zamyślony wyraz twarzy. Usiadłam krzyżując nogi, a rękami objęłam poduszkę.

- Luke'iem? Nie wiedziałem, że znów macie ze sobą kontakt.

- To wyszło głównie wtedy, kiedy byłeś na wyjeździe - odpowiedziałam. - Zaczęłam mu powoli ponownie ufać, a on wykorzystał coś co mu powiedziałam, przeciwko mnie. Co prawda był zdenerwowany, ale to nie był powód aby tak postępować.

- W nerwach mówi się wiele rzeczy skarbie, przeważnie nieprzemyślanych, a później się ich żałuje. Dlaczego był zły?

- Raczej zazdrosny o Caleba, tego chłopaka z którym robiłam projekt - przytaknął. - Obaj z Theo zachowują się tak jakbym nie mogła rozmawiać z żadnym chłopakiem, a jak już z jakimś rozmawiam to widzą w nim kandydata, z którym mogłabym, albo raczej miała od razu, się związać.

- Porozmawiam z Theo, a jeśli chodzi o Luke'a to wiedz, że zazdrosnemu chłopakowi nie łatwo wytłumaczyć to, że inny nie jest dla Ciebie kimś ważnym. Widzi w nim potencjalne zagrożenie. To bywa uciążliwe, ale też świadczy o tym, że mu zależy.

- Mówisz jakbyś go bronił - zaśmiał się.

- Nie mam zamiaru go bronić, po tym jak cię zranił. Tłumaczę Ci tylko męski punkt widzenia. Przejdzie mu i cokolwiek powiedział zrozumie, że nie powinien i będzie chciał cię przeprosić.

- Ile razy jeszcze? – szepnęłam, a dopiero później zorientowałam się co wyszło z moich ust. Odchrząknęłam. - A jeśli nie? Ja wciąż coś do niego czuję.

- Jeśli nie, to jest nie wartym ciebie idiotą, a w razie czego mogę z nim porozmawiać.

- Dzięki tato, nie trzeba - usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. - To pewnie Yve. Otworzysz? Ja pójdę po lody, przydadzą się nam.

Wróciłam do pokoju, gdzie czekała już na mnie brunetka, szukając czegoś w moim laptopie. Podałam jej jedną z łyżek i usiadłam obok.

- Co się stało? I nie mów, że nic bo widzę, że..

- Luke się stał - westchnęłam.

- Więc nie tylko ja mam dzisiaj zły dzień. Opowiadaj. Mamy lody, w tle będzie leciał Titanic , więc w razie czego, jeśli się rozpłaczemy, zwalimy winę na film - zaśmiałam się cicho. Rozmowa z Yve na pewno dobrze mi zrobi.




Myślnik w tytule jest zrobiony celowo, to nie błąd xd

Caleb jeszcze zagości w naszej historii :D Dodałam go do obsady, więc jakby ktoś był ciekawy kto się wciela w jego rolę(albo jak go sobie wyobrażam), można zerknąć :) Mam nadzieję, że wbrew pozorom go polubicie :D

Okay, nie planowałam kłótni Lea- Luke, moje palce same to napisały xd Ups?

Następny rozdział we czwartek! ♥

Lov U moje małe księżniczki ♥




Continue Reading

You'll Also Like

376K 21.1K 72
ON nie wierzył w miłość... ONA kochała go od zawsze. Zander Kane to diabeł skrywający się pod maską gentelmana w drogim, dobrze skrojonym garniturze...
3.8M 30K 22
Czy można ochronić się przed miłością? Praca bodyguarda jest ciężka, odpowiedzialna i wymagająca. Dla Dylana nie ma jednak zleceń zbyt trudnych. Mężc...
52.4K 2.3K 142
To nie jest moja manhwa będę ją i wyłącznie tłumaczyć. Xu ChengYan był razem z najstarszym młodym mistrzem rodziny He przez pięć lat, zawsze na zawo...
2.2K 140 13
𝑾 𝒘𝒊𝒆𝒌𝒖 𝒐𝒔́𝒎𝒊𝒖 𝒍𝒂𝒕 𝒛𝒐𝒂𝒕𝒂𝒋𝒆 𝒂𝒅𝒐𝒑𝒕𝒐𝒘𝒂𝒏𝒚 𝒃𝒚 𝒘 𝒄𝒛𝒂𝒔𝒊𝒆 𝒛𝒅𝒐𝒃𝒚𝒄𝒊𝒂 𝒑𝒆𝒍𝒏𝒐𝒍𝒆𝒕𝒏𝒐𝒔́𝒄𝒊 𝒅𝒐𝒔𝒕𝒄́𝒏�...