Evans umówisz się ze mną?

By azimisi

76.4K 5.1K 715

Historia Lily Evans i Jamesa Pottera. Akcja dzieje się na siódmym roku w Hogwarcie- szkole magii i czarodziej... More

I cz.1
I cz.2
I cz.3
II cz.1
II cz.2
III cz.1
III cz.2
IV cz.2
V
VI cz.1
VI cz.2
VII
VIII
IX
X
XI
Sowia Poczta
XII
XIII
XIV
XV
UWAGA
Pytanie

IV cz.1

4.3K 301 9
By azimisi



Ann siedziała w bibliotece razem z Lily i przeglądała różne księgi. Ruda pisała właśnie wypracowanie na eliksiry, na które ona się nie zapisała. Przeglądała książkę o pisaniu artykułów, a dokładniej "Pisanie o wszystkim i o niczym, czyli poradnik dla młodych redaktorów". Od czwartej klasy marzyła o zostaniu dziennikarką. Zamierza udać się na kurs w tym kierunku zaraz po Hogwarcie. Oczywiście rodzice wciąż próbują ją namówić, żeby zajęła się czymś odpowiedniejszym jak nauczyciel. Rezygnując z eliksirów przestali przynajmniej biadolić  o karierze aurora czy też uzdrowicielu. Cały czas w domu mama z tatą porównują ją do Evans. Ciągle tylko: " Pomyśl Ann... Lily chce być uzdrowicielem, a ty? Przemyśl jeszcze jakąś pracę...", albo " Ann idź szybko umyć zęby! Lily zawsze tak dba o higienę. Trzeba myć przed i po śniadaniu". Ugh...         

Kochała Evansównę niczym siostrę i nigdy nie powiedziała jej o sytuacjach w mieszkaniu, ale miała trochę żal, że rodzice zachowywali się jakby Ruda była idealna. Miała piegi i...i... marchewkowe włosy..., ale kogo ona chce oszukać. Piegi dodawały jej uroku, a włosy idealnie kontrastowały z jej szmaragdowymi oczami. Głęboko westchnęła, odłożyła podręcznik i spojrzała na przyjaciółkę. Tak bardzo jej zazdrościła. Niepowtarzalnej urody, ocen, charakteru oraz... Jamesa... Nie chodziło o to, że jej się podobał, no może trochę, ale wiedziała, że od pewnego czasu coś się zmieniło w uczuciach Lilki. Fakt faktem, gdyby Potter zaprosił ją na randkę, a Lils nie miałaby nic przeciwko zgodziłaby się. W życiu była tylko na jednej randce i to beznadziejnej. Marzyła by uganiał się za nią ktoś przystojny i miły- taki jak Rogacz. Czuła, że też chce znaleźć sobie kogoś komu byliśmy na niej zależało, ale nawet nikt jej się nie podobał, oprócz jednej osoby- Remusa. Czuła się strasznie szczęśliwa gdy w pociągu okazało się, że to z nią chciałby się wybrać do wioski Hogsmeade, ale czy na pewno? Może wolałby pójść z jakąś młodszą krukonką, albo dużo ładniejszą niż ona puchonką. W końcu tu huncwot mógłby mieć każdą... Może nie tak dokładnie jak Syriusz lub James, ale większość dziewczyn zgodziło by się bez dwóch zdań. Przecież wybrał ją spośród swoich przyjaciółek. Może to tylko oznaka, że ona jest dla niego najmniej ważna...

- Stało się coś?- zapytała Lily z uśmiechem nachylając się znad pergaminu.- Już prawie 10 minut tak siedzisz i się na mnie patrzysz. Możesz już iść prawie kończę...

- Nie ja-a- zawahała się dziewczyna wychodząc z zadumy.- Zamyśliłam się- co miała powiedzieć? "Myślę o chłopaku, który chyba Ci się podoba, jego przyjacielu i o tym jak bardzo Ci zazdroszczę?". Nie mogłaby.

- Może lepiej już chodźmy- zaproponowała i podparła się pod boki po czym zaczęła się pakować.- Dziękuję, że tu ze mną siedziałaś.

-Nie ma sprawy- odparła Ann i skierowała się z Lilką w stronę wyjścia. Gdy minęły bibliotekę Lilka zaproponowała, żeby udać się do kuchni po przekąski.- To ty wiesz gdzie jest kuchnia?

- Yhm- Lila pokiwała głową po czym szczerze się uśmiechnęła.- Syriusz mi kiedyś pokazał. Byliśmy kiedyś na błoniach i złapał nas deszcz, pamiętasz? Potem przyszliśmy z herbatą i kakao.

- No tak rzeczywiście- klasnęła w dłonie i oznajmiła- Więc chodźmy!


***


Remus właśnie udał się w stronę biblioteki gdy zauważył wychodzącą stamtąd Ann wraz z Lily. Skrył się za stojącą nieopodal zbroją i zaczekał aż znikną za zakrętem by niezauważalnie wślizgnąć się do biblioteki. Od czasu zdarzenia w pociągu starał się jej unikać. Wstyd mu było za to co powiedział. Doskonale wiedział, że dla Lorence również nie jest obojętny w kwestii uczuć, ale jest dla niego zbyt wspaniała. Annabeth zasługiwała na kogoś lepszego niż on. Na kogoś kto będzie w stanie zapewnić jej bezpieczeństwo i przyzwoite życie, a nie na... na potwora, wilkołaka... Nie wie nawet czym sobie zasłużył na tak wspaniałych przyjaciół jak huncwoci i huncwotki. Zaśmiał się na wspomnienie gdy mianowali dziewczyny huncwotkami. Byli dla niego jak rodzina... Brzydził się sobą... Nie chodzi nawet o ten jeden dzień w miesiącu gdy stawał się krwawą bestią. Zawsze był niebezpieczny. Wystarczy, że się zdenerwuje, a już wychodzą na wierzch jego wilcze cechy. Już dawno pogodził się z tym, że to jemu akurat się to przydarzyło. To co było nie do zniesienia to krzywda, którą może przynieść rodzinie i przyjaciołom...

- Cześć Remusie!- przywitała się z nim Ann, która właśnie weszła z powrotem do biblioteki i dosiadła się do chłopaka. - Co czytasz?- wskazała na książkę, którą trzymał w rękach.

          Chłopak zerknął na księgę, którą wziął z półki wcześniej nawet nie orientując się o czym jest, po czym przeczytał:

- „ Mityczne mity i ich codzienne odwzorowania".

- Ooo... Trochę dziwny tytuł, ale jak przeczytasz to mi powiedz czy ciekawa- dziewczyna uśmiechnęła się promiennie.

- Jasne... Po co wróciłaś?- zapytał.

- Wróciłam?

- No t-tak bo widziałem jak wychodzisz z Lily- jąkał się. Nie chciał, żeby wyszło na to, że je śledzi czy stara się je ignorować.

- Czemu nas nie zawołałeś czy co?

- A czemu zadajesz tak dużo pytań?- Ann prychnęła.

- Zostawiłam tu zeszyt.

- A czemu nie przyszłaś z Lily?

- No właśnie Lily! Miałam do niej dojść!- krzyknęła Lorence i wybiegła, ale zaraz potem zawróciła i chwyciła ponownie zostawione notatki.

            Gdy Remus został sam zachichotał pod nosem. Była niebywale inteligentna, ale czasem zachowywała się jak 5-latka. Jego ukochana 5-latka... właściwie to nie jego... Nigdy nie będzie jego... nie wiedział, że pewna jasnowłosa dziewczyna właśnie myślała to samo.


***


Alicja siedziała na parapecie w dormitorium i z zaparciem szkicowała widok za oknem. Została sama w dormitorium. Dorcas umówiła się z Syriuszem na spacer, a Miley poszła znaleźć dziewczyny. O uszy echem obijała jej się cisza- coś w stylu maślanego masła. Złapała za gumkę leżącą obok i starła przed chwilą narysowane drzewo. O tak Alicja Stewart była bardzo drobiazgowa jeżeli chodzi malowanie. Panna Ala miała niebywały talent do malowania. Każdy jej obraz był starannie dopracowany. Wiele razy inni prosili ją o portret czy coś w tym stylu, a potem zadowoleni proponowali jej zostanie malarką w przyszłości. Mimo licznych pochwał nie było wielką przyjemnoscią dla niej malowanie. Nie cierpiła gdy ktoś ją chwalił bowiem przypominało jej to o matce, która nigdy jej nawet nie pochwaliła. Głównie z tego powodu nauczyła się nie robić sobie dużych nadziei z nią związanych. Nie chodziło o  to, że mama nie zwracała na nią uwagi. Ze względu na słabo płatną pracę w mugolskiej knajpie  nigdy nie miała wystarczająco czasu by zająć się córką, którą zawsze kochała najbardziej na świecie. Ala westchnęła. Z matką musiały sobie radzić same. Ojciec zostawił je gdy mała miała roczek. Od niedawna Alicja brała w wakacje pracę w barze ciotki i pomagała matce w utrzymaniu. To niestety nie był jej jedyny problem. Ciężko westchnęła. Odłożyła na bok blok i ołówek, podkuliła nogi pod brodę i odwróciła się w stronę okna. Powoli zamknęła oczy i ponownie westchnęła z rozkoszy gdy delikatne promienie zachodzącego słońca muskały jej twarz. Chwilę potem znów je otworzyła i spojrzała na błonia, które zaczęła porównywać ze swoim obrazem, na który zerknęła krytycznym wzrokiem. I znowu myśli o problemie wróciły... Myśli o Franku... Zawsze uważano ich za idealną parę, ale ostatnio bardzo się od siebie oddalili. Wiele więcej czasu spędzał teraz z huncwotami. Parę razy nawet brał udział w dowcipach. Prawie w ogóle nie spędzali ze sobą czasu, ale nie mogła go winić. Oboje przyczynili się do powstanie tej przepaści między nimi. Szybkim ruchem zeskoczyła z parapetu i wyszła z pokoju zamykając drzwi. Musiała się przejść.

Syriusz spacerował z Dorcas po błoniach. Uwielbiał tą małą czarną osóbkę. Było jednak coś o czym jej nie powiedział. Fakt wiedziała, że od 5 klasy mieszkał z Jamesem, ale nie wiedziała tak do końca czemu. Było mu o wiele lepiej z Rogaczem jednak gdyby nie to wydarzenie nie odważyłby się na tak śmiały ruch.

"Starszy Black schodził właśnie do salonu w rodzinnym domu Blacków ze względu na długie wołania Walburgii. Nienawidził wakacji. Najchętniej spędził by je w Hogwarcie zamiast wracać co roku do tej dziury, która tylko przypominała mu o czystości krwi i tych różnych pierdołach, do których przyczepiała się jego rodzina. Z obrzydzeniem przyglądał się głowom starych skrzatów domowych wiszących na ścianie.

- Idiotyczny zwyczaj- pomyślał Syriusz.

- Przyłaź tu ty pasożycie! Twój brat zszedł od razu!- krzyknęła jego matka, a raczej kobieta, która śmiała się tak nazywać.

          Niechętnie przyspieszył i już po chwili spojrzał w zimne jak stal oczy ojca i czarne jak smoła matki. Rozglądał się po pokoju udekorowanym w barwach Slytherinu. Rodzice wciąż wytykali mu to, że trafił do Gryfindoru co go jednak mało obchodziło.

- Słyszeliśmy...-zaczęła pani Black.- że masz dziewczynę. Nijaką Dorcas Meadows...

- Może- odburknął zastanawiając się do czego ta rozmowa prowadzi.

- Musisz przestać się z nią spotykać- oznajmiła.- To zdrajczyni krwi. W razie czego nie chcemy jej w rodzinie. Wystarczy nam to, że zadajesz się ze szlamami.

          Syriusz patrzył na nią otępiały poi czym krzyknął:

- Nie masz prawa za mnie decydować!

- Jesteś pewien?- zapytała z jadem w głosie po czym rzuciła na niego zaklęcie niewybaczalne.

          Chłopak tarzał się po podłodze krzycząc w  niebogłosy. Miał tylko jedną myśl: „umrzeć". Jednak wychowując się w tej rodzinie dużo razy oberwał. Gdy żona Oriona zdjęła z syna zaklęcie ten zaczął głośno dyszeć i powoli wstawać. Spojrzał na kobietę z odrazą w oczach, a potem na ojca. Obaj byli prawie identyczni- oczywiście tylko z wyglądu. Te same długie czarne włosy sięgające do ramion, te same oczy i ten sam błahy uśmiech. Teraz patrzył na cierpienie syna. Rzucił im zgorszone spojrzenie i udał się do pokoju. Szybko wkładał najważniejsze rzeczy do kufra i udał się z powrotem na dół. Gdy dotykał już klamki usłyszał tylko:

- Jeśli teraz wyjdziesz nie licz na to, że pozwolimy Ci wrócić.

          Wtedy właśnie otworzył drzwi i wyszedł. Gdy stał już na podwórku powiedział;

- Jak mugole mówią? Klamka zapadła... 

          Chwilę potem był w Dolinie Godryka dzięki pomocy Błędnego Rycerza. Stanął przed domom państwa Potterów i zadzwonił dzwonkiem. Chwilę potem otworzył mu zdziwiony James..."

          Zaśmiał się na to wspomnienie. Pan i Pani Potterowie przyjęli go jak syna. Nigdy nie będzie im się w stanie odwdzięczyć za to, że nim się zaopiekowali i traktowali jak syna.

- O czym myślisz?- zapytała Dor.

- A wiesz. O wszystkim i o niczym- odparł po czym mocniej chwycił ją za rękę i powiedział:

- Chyba nie chcesz się spóźnić na nocowanie hm?

- A ty skąd wiesz?!- krzyknęła oburzona.

- Tajemnica huncwota- odparł i złożył na jej ustach delikatny pocałunek.

Continue Reading

You'll Also Like

7.2K 451 21
Uczeń z problemami i świeżo upieczony nauczyciel oraz opcja pomocy. Tylko czy pomoc w tym przypadku ma tylko jedno znaczenie. Oni widzą kilka znaczeń...
138K 6.9K 82
Min Yoongi ( 27 lat ) - Niczym nie przejmujący się chłopak o zimnym sercu. Lee [Y/N] ( 24 lata) - Z pozoru zawsze uśmiechnięta dziewczyna, potrafią...
224K 8.2K 56
Bycie zawsze gorszą siostrą może być męczące. Tym bardziej po trudnym dzieciństwie. Czy coś się zmieni w 13 letnim życiu Charlotte po trafieniu do br...
5.9K 442 25
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w ktorym mieszkal cale swoje zycie, wiec m...