media: OneRepublic - Love Runs Out
(Seth Forest)
<kilka lat później>
Próbowałem nadążyć nad energicznym sześcioletnim chłopcem – synem Alexandra. Niezaprzeczalnie to był syn swojego ojca.
Erick, bo tak został nazwany szkrab, wdał się w ojca i to dosłownie.
– Kiedy tata wluci? – pyta, mały ma problem z wymówieniem głoski r, co prowadzi czasami do zabawnych sytuacji, bądź złego zrozumienia chłopca. Malec jest z nami tylko na weekendy, chociaż ja wtedy pełnię taką ozdobną funkcję. Nie próbuje mu w żaden sposób ojcować, czy coś w tym stylu, jestem tym fajnym wujkiem.
– Musiał pojechać po coś do firmy, niedługo wróci – mówię do chłopca i pochylam się, by poprawić mu szalik, który zdążył mu się poluzować. Z kieszeni swojego płaszcza wyciągam telefon i piszę do Alex'a.
Kochanie: Gdzie jesteś? Mały o ciebie ciągle pyta...
Meduza: Jest straszny korek
Meduza: Gdzie jesteście?
Kochanie: W parku, ale chyba wrócimy. Zimno jest
Meduza: Ok.
Chowam telefon do kieszeni.
– Wracamy do domu? – pytam malca, który energicznie kręci głową.
– Nie jest ci zimno? – dopytuje się, ponowne kręcenie głową. Wzdycham głośno, piszę do Alex'a, że jednak zostajemy na zewnątrz, bo Eric nie chce jeszcze wracać do domu. Pochodzimy jeszcze troszeczkę i naprawdę wrócimy do domu. Przygotuje jakiś ciepły posiłek, a później pewnie będziemy oglądać bajki. Moja meduza pewnie będzie się śmiać ze mnie, że znowu wkręciłem się w fabułę jakiejś bajki. Ale chociaż rozumiem młodego, a to chyba najważniejsze, nie?
Właśnie wracaliśmy do domu, kiedy dostrzegłem swojego drogiego małżonka, który rozglądał się. Pewnie próbował nas znaleźć.
– Eric – pochyliłem się nad chłopcem – Patrz, kto tam jest – ruchem głowy wskazałem na Alexandra, który już nas zauważył, ale zatrzymał się i czekał, aż jego syn również go zauważy.
– Tata! – krzyknął i ruszył biegiem w stronę Alexa, który udawał, że wcale go nie zauważył. Kiedy Eric był jeszcze niemowlęciem, miał wiele wątpliwości czy podoła temu zadaniu. Kiedyś mi przyznał, że nie zamierzał zostawać ojcem. Nie z własnej woli. Trochę mnie to dziwiło, bo w końcu planował ślub i życie z kobietą, która nie ukrywajmy, wyglądała na taką, która marzyła o dziecku. Bo mogę sobie mówić o Lisie, co chcę, ale nie mogę zarzucić jej bycie złą matką. Staram się jej w drogę nie wchodzić. Właściwie udajemy, że to drugie nie istnieje, wiem, że Lisa też znalazła tego jedynego, razem wychowują Erica. W resztę nie wnikam, to nie moja w końcu sprawa, prawda?
Mam swojego mężczyznę i to nim się interesuję, a nie jego ex narzeczoną.
– Nie zmarzliście? – pyta, podchodząc bliżej, by pocałować mnie w skroń. Widzieliśmy się przecież rano... Ale wciąż podtrzymuje swoje zdanie, że Alexander zamienia się, w ludzką meduzę będąc przy mnie, ale jest moją meduzą, więc pasuje mi ten układ.
– Odrobinkę, chociaż trudno powiedzieć to o Ericu, cały czas biegał.
– Mogłeś do niego dołączyć – śmieje się, a ja posyłam mu mordercze spojrzenie.
– Zacznę, jak zobaczę cię biegającego za własnym synem.
– Jesteś młodszy – przypomina mi.
– Twój syn, ja jestem tylko fajnym wujkiem, nie Eric? – pytam, a chłopiec przytakuje mi.
– Widzisz?
Chłopiec trochę nie rozumie, dlaczego mama i tata nie mieszkają razem i dlaczego ma dwóch tatusiów, ale jest jeszcze za mały, by zrozumieć prawa rządzące tym światem. Kiedy podrośnie, zrozumie i nie będzie dla niego to dziwne. Na razie musimy się zadowolić tym, co mamy.
(...)
– Eric już śpi – mówi Alex, przychodząc do sypialni.
– Gratuluje, myślałem, że dziś go energia rozniesie... Jesteś pewien, że dostał soczek, a nie moją kawę do obiadu? – rzucam rozbawiony.
– Jest po prostu ruchliwy, też taki byłem, przeszło mi z czasem – wzrusza ramionami, kładąc się do łóżka.
– No widać – mierzę go wzrokiem.
– Sugerujesz coś...? – rzuca podstępnie.
– A skądże. Uklepałem ci poduszkę, żebyś nie stękał rano, że cię coś boli.
– Dziękuję? – powiedział zmieszany, po czym chrząknął:
– Serio, dzięki – mówi, obejmując mnie.
– Co ja bym bez ciebie zrobił? - zapytał
– Prowadził żałosną egzystencję, ale z plusów byłby taki, że nie zmieniałbyś się w ludzką meduzę – daję mu pstryczka w nos.
– Czyli same minusy – stwierdza – Kocham to uczucie, które zmienia mnie w ludzką meduzę i które tylko czuję przy tobie.
– No spróbowałbyś poczuć to przy kimś innym, miałbyś taką awanturę, że nie wiem, czy o mnie by też nie mówili w wiadomościach – zgrywam się. Pewnie zachowałbym się, całkowicie inaczej niż mówię i on dobrze o tym wie, ale w żaden sposób mu to nie przeszkadza, że zawsze dużo mówię, a nie robię tego, o czym mówię.
– Tak, tak. Chcesz kolejnego kota? – pyta, a ja wbijam mu łokcia w żebra
– A co ja stara panna, że koty mi chcesz dawać? – fuczę na niego.
– Zawsze możesz nazwać go czyimś imieniem i mówić to, czego nigdy nie powiesz tej osobie – rzuca. Oczywiście, że musi mi wypominać moje rozmowy z Alexandrem Juniorem, który już niestety przeszedł za Tęczowy Mostek. Od tamtej pory powstrzymuje Alexandra przed sprowadzeniem kolejnego zwierzęcia, żaden inny kot nie zastąpi Alexandra Juniora.
– Podryw na kota już nie działa, znajdź nowy sposób.
– Ale po co mam cię podrywać? – pyta, łapiąc moją dłoń, gdzie na palcu serdecznym znajduje się obrączka, delikatnie całując ją.
– Poderwałem cię zdecydowanie bardzo dobrze, skoro zostałeś moim mężem – śmieje się.
– Normalnie mistrz podrywu, aż dziwne, że haremu nie masz – wywracam oczami.
– Mam zazdrosnego męża – mówi, w końcu po tak długim czasie, całuje mnie – No i nie interesują mnie inni mężczyźni, tylko ten jeden – dodaje.
(...)
– Eric, chodź, mama przyjechała – zawołał Alexander, jednak chłopiec właśnie malował coś na kartce i tak zbytnio go nie interesowało, że przyjechała po niego mama. Są rzeczy ważne i ważniejsze.
– Eric – zwróciłem się do chłopca.
– Zala – mruknął, nie odrywając swojego wzroku od kartki.
Westchnąłem głośno.
– Rysuj dalej, dobrze? Porozmawiam z twoją mamą – powiedziałem. Nie miałem najmniejszej ochoty z nią rozmawiać, ale co mogłem poradzić?
– Gdzie Eric? – zapytała, kiedy tylko mnie zobaczyła.
– Rysuje i wcale mu się nie śpieszy na powrót do domu. Może wejdziesz? – proponuję, Alexander zerka na mnie, posłałem mu tylko uśmiech. Widać, że Lisa była zirytowana, ale zgodziła się. Nie chciałem komplikować wszystkiego, szczególnie że jej stosunki z Alexandrem nie są najlepsze. Właściwie ledwo się tolerują i robią to tylko ze względu na Erica. Alexander nigdy jej nie wybaczył. Co wcale mnie nie dziwiło. Zachowała się okropnie.
– Nie wiem, czy to dobry pomysł – szepnął, kiedy poszliśmy do kuchni zrobić kawę.
– Daj spokój, chcesz się kłócić z nią?
– Mogliśmy za godzinkę lub dwie odwieźć Erica do niej.
– To tylko kawa, uspokój się – przeczesuje jego włosy.
– Mama pacz, co tata mi dał – woła Eric, który najwyraźniej stracił zainteresowanie rysowaniem i pobiegł do swojego pokoju, by przynieść tego wielgachnego misia, którego kupił Alexander.
– Alex – kobieta zmierzyła wzrokiem mojego męża. Nienawidziła tego, że Alexander zasypuje syna drogimi prezentami, kiedy ona nie może sobie na to pozwolić.
– Daj spokój Lisa, to tylko misiek... Nie spełniam jego kaprysów – troszeczkę tutaj mija się z prawdą, bo wiem, że czasami ulega urokowi młodego. Jednak wolałem nie odzywać się i podkopywać autorytetu dobrego ojca. Zresztą ja nigdy nic nie widzę,
– Seth jako jego bratnia dusza powinieneś mu przemówić do rozsądku – zwróciła się do mnie.
– Na to już za późno – kręcę głową, Lisa prychnęła, ale szybko przywołała na twarzy uśmiech, kiedy Eric szedł w naszą stronę, ciągnąc tego ogromnego miśka.
W tym czasie Alexander podszedł do mnie i objął mnie, opierając podbródek o moją głowę.
– Nawet jest miło – mruknął.
– Mhm – przytaknąłem mu, przymykając oczy – Ale możesz mnie puścić? – pytam go.
– Nie, bo mi uciekniesz – stwierdził – Zostajesz tu ze mną, czy chcesz czy nie.