Chcę usłyszeć Cię ponownie ZA...

By nieogarnieta16

313K 8.6K 1.5K

Victoria Stone po pewnej imprezie postanawia zadzwonić do swojego ex i wykrzyczeć mu przez telefon jak bardzo... More

1. Impreza / Poprawiony
2. Nadzieja / Poprawiony
3. Nieświadoma / Poprawiony
4. Sen / Poprawiony
5. Kawiarnia/Poprawiony
6. Klub nocny Omnia
7. Ciemność
8. Swetr
9. Telefon
10. Psycholog
11. Ostatnia doba
12. Powrót do domu
13. Zwykły dzień
14. Grecki Bóg
15. Déjà vu
16. Pierwsza Noc
17. Słodko - Gorzki
18. Szczęście
19. List
20. Nocny Wyścig
21. Adrenalina
22. Heroina
23. Bailando
24. Piekło czy Raj
25. Troska
26. Prawdziwe oblicze
27. Los Angeles
28. Miasto Aniołów
29. Zazdrość
30. Bezpieczeństwo
31. Randka w ciemno
32. Ostatni dzień wakacji
33. Powrót do rzeczywistości
34. Rozmowa z ojcem
35. Prawda czy wyzwanie
36. Wspólna noc
37. Wyjazd
38. Perspektywa Aresa
39. Moja Vic
40. Doba prawdy
41. Postanowienia
42. Wizyta w szpitalu
43. Nauczyciel
44. Impreza niespodzianka
45. Ponowne spotkanie
46. Przesłuchanie
47. Atak paniki
48. Wyłączyć myślenie
49. Pokochać i zrozumieć
50. Wspomnienia i wyznania
51. Dzień jako narzeczona
52. Przyszłość
53. Urodziny
54. Powrót do listu
55. Świeczka
56. Babski wieczór
57. Niespodzianka
58. Przypadek
59. Jesienne wakacje
60. Lot
61. Bukiety
62. Wspólne wakacje
63. Nie igraj z ogniem
64.Przeznaczenie
65. Nieproszony gość
66. To nie sen
67. Wyniki
68. Zagubienie
69. Dom
70. Zdjęcie USG
71. Chłopiec czy dziewczynka?
72. Brak kontaktu
73. Poszukiwanie
74. Wyprowadzka
75. Zamkniecie drzwi
76. Czarno-biało
77. Pierwsze chwile
78. Pułapka
80. Epilog
PODZIĘKOWANIA

79. Ostateczne starcie

1.3K 66 20
By nieogarnieta16

                        ♡ Ares ♡

W szpitalu zostawiłem kilku swoich ludzi aby mieć pewność, że nic się nie stanie Vic ani Carmence. Wolałem dmuchać na zimne niż ryzykować ich zdrowiem lub życiem. Rokowania mojej narzeczonej z dnia na dzień się poprawiały co przynosiło mi ulgę. Lekarz w rozmowie mówił, że jeśli będzie wszystko dalej szło w tą stronę to będą ją wybudzać lub sama się wybudzi. Carmenka rosła z dnia na dzień, codziennie spędzałem jak najwięcej czasu z nią trzymając ją na rękach, karmiąc, przewijając lub spacerując po szpitalu. Każdy jej najmniejszy uśmieszek i wpatrywanie się w moje oczy przynosiło uczucie spokoju. Przed wyjściem ze szpitala ucałowałem obie i złożyłem obietnice. Obiecałem im, że ten koszmar się zakończy, że je ochronie i do nich wrócę. W końcu będziemy mogli żyć spokojnie.. wspólnie bez strachu, że coś się stanie.

Dzisiaj skończy się ta wojna!

Droga we wskazane przeze mnie miejsce minęła mi o dziwo bardzo szybko. Opuszczony budynek na obrzeżach miasta, gdzie jedyna droga do niego prowadziła przez gesty las i naprawdę trzeba było go dobrze znać aby nie zabłądzić. Więc szanse na ucieczkę były marne. Widok z góry również był bardzo utrudniony, bo dom dosłownie był ukryty pod ogromnymi drzewami więc wtapiał się w tło. Ciężka lokalizacja do namierzenia, a właśnie to było mi bardzo potrzebne. Brak zasięgu, który zakłócały specjalne czujniki. Wiec nawet jeśli nasz niewolnik miał nadajnik przy sobie, to nikt go nie wykryje.

Zaparkowałem swój samochód pod budynkiem.. wysiadłem z niego i skierowałem się do bagażnika. Słyszałem za sobą kroki, ale wiedziałem, że to ktoś z moich.

— Szefie myślę, że będzie Pan bardzo zadowolony. — Głos Axela dotarł do moich myśli.

— Tak sądzisz? Jeśli go macie to obiecuje, że wszyscy dostaniecie solidne wynagrodzenie — mówiąc to zakładałem na dłonie swoje czarne rękawice, które często towarzyszyły mi przy zbrodniach. Musiałem uważać na wypadek gdyby jednak ktoś dał dupy I ciało by odnaleziono.. nie mogło tam być moich odcisków palców.

— Szef wejdzie do środka to sam zobaczy — Spojrzałem na młodego chłopaka, a ten uśmiechał się od ucha do ucha. Miał zaledwie dwadzieścia trzy lata i był naprawdę zajebistym hakerem i mordercą. Nie miał rodziny, a na mnie trafił całkiem przypadkiem, jak próbował mnie okraść przez właśnie włamanie się na moje serwery. Byłem naprawdę pod wrażeniem jego umiejętności i zamiast go zabić zaproponowałem mu świetnie płatną robotę, w której młody idealnie się sprawdzał. Miał dryg do tego i nie rozmawiał z nikim z moich ludzi jeśli nie było to konieczne więc wszystkie tajemnice trafiały bezpośrednio do mnie lub zostawały w jego głowie. Doszkalał się w hakerstwie, ale również później zaczął łapać za broń I tak stał się jednym z moich lepszych ludzi.

— Weź moją torbę — poleciłem, a sam skierowałem się do budynku.

Przed ich wejściem stało trzech moich ludzi dbających o bezpieczeństwo. Kiedy przechodziłem obok nich do mnie dołączył Rio. Był tak samo w dobrym humorze jak i Axel. Byłem ciekaw co wprawiało ich aż w taki zachwyt.

Pierwszy schodek.. drugi.. trzeci i już wiedziałem i sam nie mogłem uwierzyć w to co widzę. Podchodząc bliżej zacząłem klaskać w dłonie, napawając się tą chwilą.. chwilą, która miała być tą ostateczną.

Ostateczne starcie właśnie dobiega końca.

— Kogoż moje oczy widzą!? Pierdolony kret z jebanym śmieciem na czele.

— Szefie.. ja..

— Zamilcz! Nie masz Kurwa prawa aby się odzywać!

— Proszę, proszę wielki szefuncio sam się pofatygował aby załatwiać sprawy? — Jego głos drażnił każdy skrawek mojego umysłu. Miałem ochotę wpierdolić mu kulkę w łeb, ale taka śmierć była by zbyt szybką i prosta, a on na to nie zasługiwał.

— Zaraz nie będzie Ci tak do śmiechu Alexandrze! — Wyplułem ostatnio słowo.

— I tak byś mnie zabił prędzej czy później, teraz chociaż nie będziemy się bawić w tą głupią zabawę w kotka i myszkę.

— Och mylisz się. Twoja śmierć nie będzie szybka i bezbolesna tak jak Ci się wydaje. Spokojnie zadbam o to abyś przeżywał najdłuższe katusze za to wszystko co zrobiłeś. I nawet jeśli będziesz już mdlał z wycieńczenia będę Cię cucić się prądem tak długo aż faktycznie już nic nie da rady zrobić. Byłeś tak naiwny i głupi sądząc, że nie wyczuje w tym wszystkim podstępu i sobie odpuszczę!

— A ty byłeś głupcem, który wtedy pozwolił mi odejść! Taki niby wielki szef mafii, a darował mi życie. Żałuję tylko, że ta jebana kurwa wtedy nie zdechła i, że wciąż żyje, a na dodatek jeszcze urodziła ci dziecko — wypluł te słowa jak najgorsza obelgę, a ja złapałem za nożyczki i podszedłem do niego szybkim krokiem po czym uciąłem mu język tak aby więcej już nic nie powiedział. Jego jęki i rozpacz wypełniały pomieszczenie. Krew leciała ciurkiem w dół, a ja poczułem lekką ulgę.. satysfakcję z tego co właśnie miało nadejść.

— Miło cię widzieć Liam! Jak sądzisz co spotyka tych, którzy mnie zdradzają?! — milczenie.. jego milczenie wkurwiało mnie jeszcze bardziej.

— Kurwa Odpowiadaj!

— Ja.. ja..

— Tylko ja i ja — przedrzeźniałem jego głos.

— Rio, Axel sprawcie naszym wygłodniałym wilkom pyszną przekąskę, a później dostaną jeszcze deser!

— Proszę, ja.. ja to naprawie.. obiecuje! Błagam.. — Głos zrozpaczonego chłopaka wybrzmiewał w całym pomieszczeniu.

Te dźwięki to miód na moje serce.

— To co Alexsandrze, czas na zabawę!?

Widziałem strach w jego oczach, a to napawało mnie jeszcze większą satysfakcją. Brałem kolejne narzędzia ze swojej podręcznej skrzyneczki I skrawek po skrawku odcinałem skórę tego gnoja. Ten za każdym razem darł się jeszcze bardziej. Podciąłem mu ścięgna i ściągnąłem z haków, które go trzymały, a ten czołgał się do wyjścia, pełzał we własnej krwi.. wijąc się z bólu, a mój głośny śmiech mu przy tym towarzyszył. Kiedy pokonał kawałek trasy w stronę drzwi, chwyciłem za piłę spalinową i odciąłem mu jedna dłoń. Krew tryskała wszędzie, a on zalewał się łzami.

— Och widzę, że te łzy ci przeszkadzają.

Chwyciłem za ostry gwóźdź i wbiłem mu go pierw lewe oko, a później w prawe. Kolejne wycie, wbrew temu, że nie miał języka dość głośno jeszcze wył.

— Rio podaj mi palnik.

— Już Szefie.

Odpaliłem płomień i przyłożyłem mężczyźnie go do pleców.. spalałem jego ciało żywcem, a ten starał się uciekać jeszcze szybciej. Co średnio mu wychodziło. Wyłączyłem palnik i wyciągnąłem mały nożyk z kieszeni po czym chwyciłem jego druga dłoń I powyrywalem mu wszystkie paznokcie. Ten śmieć był już ledwo żywy. Nawet jego jęki stawały się słabsze. Ostatni raz chwyciłem za pile i odciąłem mu drugą dłoń oraz nogi.

— Wrzucie to wszystko również do wilków. Niech zapamięta to jak będzie zdychał. Albo w sumie wrzucie tylko te odcięte kończyny, a jego spalcie żywcem. Tak to będzie lepsze.

Moi ludzie przytakneli, a ja ściągnąłem swoje rękawice i schowałem sprzęt.

— Zdezynfekuj to i odstaw na miejsce — Podałem walizkę Rio, a ten skinął głową na znak zgody.

— Axel.

— Tak szefie?

— Jak udało wam się go tutaj zaciągnąć?

— Włamałem się do systemu Liama i przearanzowalem spotkanie na dzisiaj w formie wypłaty gotówki. Gościu niczego nie podejrzewał. Jego ludzi, którzy otaczali teren spotkanie zabiliśmy i pozbyliśmy się ciał, a ich przywieźliśmy żywych tak jak sobie szef życzył.

— Dobra robota! Po powrocie do szpitala wypłacę wam słuszne wynagrodzenie. Posprzątajcie cały ten syf i zadbajcie o to aby trochę udoskonalić nasze miejsce tortu bo może nam się jeszcze nie raz przydać.

— Tak jest Szefie!

Przebrałem się szybko w czyste ciuchy, a tamte dałem chłopakom do spalenia. Sam ruszyłem droga przez las aby wrócić do szpitala. Gdy tylko wyjechałem na główną drogę zaczęły przychodzić mi powiadomienia na telefon. Było ich kurewsko dużo. Zacząłem sprawdzać skąd dzwonili.

Szpital.. japierdole! Coś musiało się złego wydarzyć.

Miałem w głowie same złe myśli. Wybrałem numer do lekarza... Już traciłem nadzieję, że ktoś odbierze i miałem zakończyć połączenie i zadzwonić do kogoś z moich ludzi, ale wtedy usłyszałem jego głos.

— Ares, gdzie ty jesteś? I dlaczego nie odbierasz? — Bałem się.. bałem się cholernie bardzo, że coś się stało, a mnie tam nie było.

Znowu zawiodłem, a obiecywałem, że już się to nie stanie...

— Co się stało? Coś z Vic czy z Carmenką?

— Pana narzeczona.. Ona — Już słyszałem w myślach co ma mi do powiedzenia. Już widziałem ten scenariusz..

Nie.. nie.. nie. To nie może być prawda.

— Co z nią? — Mój głos się łamał. Bałem się, tak kurewsko się bałem.

— Wybudziła się! Jej stan jest dobry, będzie musiała zostać jeszcze conajmnien tydzień...

— Jak to się wybudziła? — Nie dowierzałem w to co właśnie mówił lekarz.

— Po Pana wyjściu zaczęła się wybudzać, jej stan jest stabilny, ale musi zostać jeszcze kilka dni na obserwacji. Jest lekko skołowana, aktualnie przebywa pod opieką położnych, pytała o Pana i o dziecko. Pańska córka jest aktualnie z nią.

— Proszę jej przekazać, że będę za jakieś piętnaście minut.

Połączenie się zakończyło, a ja czułem się szczęśliwy. Tak jak nigdy dotąd poczułem ulgę. Ona żyła i właśnie się wybudziła. Byłem zły, że mnie przy niej nie było, ale teraz to nie miało znaczenia. Ona żyła!

Żyje! Moja piękna narzeczona żyje!

W końcu wszystko zaczęło się układać. Śmierć tego śmiecia i kreta oraz najpiękniejszy dzień kiedy Vic się wybudziła. Pędziłam do szpitala, łamiąc po drodze wszystkie możliwe przepisy, ale to nie było teraz ważne. Dojechałem tam w osiem minut, biegłem po schodach prosto do sali, w której leżała.

Moje oczy zaszły łzami kiedy ją zobaczyłem. Kiedy zobaczyłem je razem. Victoria przytulała nasza córeczkę nucąc jej jakąś piosenkę. Widziałem, że wciąż jest słaba, ale dawała radę, była silna dla małej, dla siebie i dla nas.

— Hej kwiatuszku — mój głos był cichy jakbym bał się, że jeśli powiem to głośniej to ją wystraszę. Bałem się, że może to jednak sen.

— Cześć Kochanie — jej słodki głos uświadomił mnie jednak, że nie śnie. Byłem w świecie rzeczywistym, a ona leżała na łóżku z Carmencą na rękach.

— Jak się czujesz? Przepraszam, że mnie nie było, ale musiał załatwić ostatnie sprawy abyśmy w końcu mogli żyć spokojnie — podszedłem bliżej niej I ucałowałem jej czoło, a ona posłała mi swój piękny uśmiech.

Tak pięknie się uśmiechała.

— Jest mi dziwnie, lekarz opowiedział mi co się wydarzyło. Czuje się nie najgorzej, jestem jeszcze słaba, ale to nic takiego. Co to za sprawa?

— Pozbyłem się problemu jakim był twój ojciec.. Tym razem już na zawsze. Może przynieść ci coś? Nie jest ci zimno?

— Nie, spokojnie, ale możesz wziąć już małą bo jest mi troszkę ciężko.

— Tak. Już ja biorę — chwyciłem delikatnie córeczkę i odłożyłem ją do szpitalnego łóżeczka.

— Na pewno nic nie potrzebujesz kwiatuszku?

— Tylko ciebie w sumie was i trochę spokoju. — Vic wystawiła swoją dłoń w moją stronę, a ja ją delikatnie chwyciłem, bałem się ścisnąć ją ciut mocniej, jej ciało wyglądało jakby było zrobione z porcelany i każdy mocniejszy nacisk mógłby je skruszyć.

Usiadłem na łóżku obok niej i objąłem delikatnie jej ciało, a ona wtuliła się w mój tors. Nie miałem pojęcia ile tak siedzieliśmy, ale w końcu dziewczyna zasnęła, a ja siedziałem z małą.

Buziaczki I do następnego :***
Jeśli się podoba zostaw komentarz I głos ♡♡♡

Continue Reading

You'll Also Like

780K 29K 67
- Nienawidzę Cię. - Prychnęłam, przewracając oczami. - Też Cię kocham. - Odpowiedział z głupim uśmieszkiem. - Nie jesteś moim chłopakiem aby mnie K...
4.2K 86 9
Miłego czytania
280K 15.4K 63
ON nie wierzył w miłość... ONA kochała go od zawsze. Zander Kane to diabeł skrywający się pod maską gentelmana w drogim, dobrze skrojonym garniturze...
Bad Girl By

Teen Fiction

179K 4.4K 46
Gang, niebezpieczeństwo, strach, paląca przeszłość... To wszystko ma na głowie jedna dziewczyna. 17 lat I miliony problemów... Zapraszam na ciekaw...