36. Wspólna noc

3.8K 90 9
                                    

Rano obudziły mnie promienie słońca, które padały na moją twarz. Otworzyłam lekko oczy, a pierwsze co zobaczyłam było duże okno i to przez nie wpadało to piękne słoneczko. Szybko ocknęłam się z tego zachwytu.. spojrzałam na miejsce obok mnie, gdzie smacznie spał Ares.. szczerze nie pamiętałam nawet kiedy zasnęłam. Zerknęłam po pokoju, w jego rogu stał fotel, na którym zobaczyłam swoje poskładane ciuchy. Popatrzyłam niemal od razu pod kołdrę i dostrzegłam, że śpię w koszulce chłopaka. Czyli zasnęłam aż tak mocno, że nawet nie poczułam gdy mnie rozebrał i przebrał. A to wszystko było wynikiem stresu i emocji jakie przeżywałam w ostatnim czasie. Kolejna wspólna noc za nami.. a każda była inna.

Ponownie spokojnie rozejrzałam się po sypialni chłopaka, była na prawdę wielkich rozmiarów. W kolorystyce bieli i czerni, wszystko idealnie się łączyło. Na jednej ze ścian był właśnie marmurek w tej kolorystyce oraz duże przeszklone drzwi prowadzące do garderoby.

Gdy chłopak przewracał się na bok przytulił się mocno do mnie.. a ja mogę przysiąc, że to było cudowne uczucie. Taka mała rzecz, a cieszyła mnie jak nigdy. Ten dzień rozpoczęłam z uśmiechem na ustach.. tym szczerym jedynym.. przez tak na prawdę przypadkowego chłopaka.

Delikatnie uwolniłam się z jego ramion.. wstałam, ubrałam swoje ciuchy jednak zostając w jego koszulce. Wyszłam z sypialni.. Od raz zauważyłam schody prowadzące na dół. Zeszłam po nich i skierowałam się do łazienki o której powiedział mi chłopak poprzedniego dnia. Ogarnęłam się na szybko, a chwile później zgarnęłam oba psiaki na spacerek po lesie. Godzina była wczesna bo dochodziła dopiero szósta rano, do szkoły miałam na dziewiątą.. Więc miałam sporo czasu żeby się przejść i zdążyć coś zjeść oraz dojechać na zajęcia. Po drodze chwyciłam jeszcze dwie piłki.. Gdy byłam już w lesie, zazdrościłam Aresowi tych widoków.. każdy promień słońca, przedostający się przez drzewa w lesie.. ogrzewający moja twarz, a ja tylko unosiłam ją lekko do góry żeby złapać tych promieni jak najwięcej.

Szłam przed siebie, chociaż miałam często problem z orientacja w terenie, tamtego ranka wcale mi to nie przeszkadzało. Rzucałam piłkę raz Abi, a raz Haremu i powiem, że ten pies o trzech łapach ma w sobie więcej siły, energii oraz werwy niż nie jeden o czterech łapkach.

Wtedy zrozumiałam dlaczego tak bardzo ciągnęło mnie do natury.. Była piękna.. każdy listek, każda kropelka rosy.. każdy promień słońca.. każdy kwiatek. Wszystko było piękne i naturalne.. bez żadnych kłamstw.

W domu chłopaka byłam z powrotem lekko po ponad godzinie. Psy wciąż okupowały ogród oraz wypoczynek, który się w nim znajdował. Ja gdy miałam dobry humor lubiłam przyrządzać coś w kuchni, tak więc stwierdziłam, że tym razem to ja zrobię nam coś do jedzenia. Na śniadanie wymyśliłam szakszuke, szybko znalazłam potrzebne składniki i mogę przysiąc, że pierwszy raz widziałam kuchnie z tyloma składnikami na wszystko. Wszystko było idealnie poukładane.. zrobiłam sobie zdjęcie żeby wiedzieć jak co odłożyć i nie zepsuć tej jego koncepcji.

Przyrządzając śniadanie dorobiłam do niego kawę ułożyłam pieczywo oraz zastawę na stole, który znajdował się między kuchnią, a salonem. Znalazłam nawet jakiś wazon, wykorzystałam fakt, że w ogrodzie rosły piwonie i poszłam zerwać ich parę. Wazon postawiłam na środku stołu. Wszystko było gotowe i wyglądało pięknie.

Szybkim krokiem popędziłam do sypialni.. usiadłam delikatnie na łóżku obok Aresa, starałam się go obudzić.. Gdy moje słowa oraz szturchanie go nie zadziałało.. lekko musnęłam jego usta, a to od razu zadziałało. Chłopak rozchylił swoje zastane powieki, przeciągnął się i ziewnął.

- Dzień dobry - powiedziałam miło

- Dzień dobry kwiatuszku - odpowiedział zaspanym głosem

- Zrobiłam nam śniadanie, chodź zjesz - powiedziałam

Chcę usłyszeć Cię ponownie ZAKOŃCZONA/POPRAWKIWhere stories live. Discover now