67. Wyniki

2.3K 99 26
                                    

                       ♡   Ares  ♡

Reszta nocy wcale nie była spokojniejsza, mało spałem. Większość czasu czuwałem nad Victorią. Ona za to po zjedzeniu późnej kolacji zrobionej przez Liv usnęła dość szybko i spała do rana. Z jednej strony cieszyłem się, że jest tak bardzo tym wszystkim zmęczona, że udało jej się zasnąć bez problemu i jej sen był spokojny. Ja za to wstawałem kilka razy aby wyjść i zapalić z tych nerwów i jak nic nabawiłem się jakiegoś przeziębienia przez to, ale to wszystko mnie przerażało, a nie mogłem jej tego pokazać, nie gdy potrzebowała mojego wsparcia. Miałem nadzieję, że wszystko jednak będzie dobrze, że to tylko jakaś pomyłka, a ona jest zdrowa. Jednak brałem pod uwagę też to, że może być różnie. Czasem nienawidziłem w sobie tego, że byłem realistą. Ona zawsze we wszystko wierzy do końca, wszystkim i wszystkiemu daje szansę i ma nadzieję, że będzie dobrze, a ja w tych samych sytuacjach widzę, że to nie ma sensu, ale nie potrafię odebrać jej tej nadziei. Tym razem jednak jest inaczej i skłamałbym gdybym powiedział, że się nie boję. Bo boje się kurewsko bardzo. Nie wiem jak będzie to wszystko funkcjonować, ale wiem, że nie zostawię jej samej z tym wszystkim. Obiecałem jej, że będę już zawsze przy niej i mam zamiar dotrzymać słowa.

Nigdy nie sądziłem, że w moim życiu pojawi się osoba, o którą będę się tak cholernie bał jak o nią. Ona stała się całym moim światem. Nasze małe przypadkowe spotkanie, skończyło się czymś prawdziwym i nigdy nie chcę tego stracić, a w szczególności nie chcę stracić jej. To przy niej chcę się budzić codziennie, to z nią chcę pić poranną kawę, to z nią chcę wspólnie gotować, to z nią chcę po prostu być już do końca.

I kiedy tak siedziałem w tej cholernej poczekalni czekając aż Vic skończy wszystkie niezbędne badania dostawałem kurwicy. Nikt nic mi nie mówił bo jeszcze nie ma wyników albo tłumaczyli się tym, że nie mogą nic mi powiedzieć bez pisemnej zgody mojej narzeczonej bo na ten moment nie jesteśmy małżeństwem. Miałem ochotę coś rozwalić.. wypaliłem już całą paczkę papierosów, a minęła lekko ponad godzina odkąd tutaj siedzę. Wypiłem dwie kawy i jeśli tak dalej pójdzie to mnie będą reanimować bo moje serce dalej nie zniesie tej niewiedzy.

Chodziłem w tą i z powrotem po korytarzu mijając wciąż te same drzwi, zastanawiając się co zrobić. Nie chciałem być wścibski, ale ta niewiedza mnie wykańczała. W końcu chwyciłem za klamkę i otworzyłem drzwi od gabinetu. Victoria siedziała na jednym z foteli obok niej stała pielęgniarka pobierająca kolejną dawkę krwi do badań. Natomiast przy swoim biurku siedział mój znajomy lekarz. Lekko mi ulżyło gdy go zobaczyłem, wiedziałem, że Vic jest w dobrych rękach.

Czułem jej spojrzenie na sobie, wpatrywała się we mnie z taką siłą jakby chciała mnie przyciągnąć samym wzrokiem. I kiedy spojrzałem w tej jej piękne brązowe oczy zrozumiałem... zrozumiałem wiele. Nie było dobrze, jej oczy już nie błyszczały jak zawsze.. stały się wręcz matowe, a jej usta nie rozciągały się w tym pięknym uśmiechu. Oczy miała pełne łez, a jej ciało było zrezygnowane. Moja narzeczona wyglądała jakby ktoś odbierał jej życie, kawałek po kawałku zabierał jej duszę daleko stąd. I nikt nie mógł nic z tym zrobić, wiedziałem, że pierwsza nadzieja umarła. Jej nadzieja, która dawała jej tą siłę, której wielu brakuje. Chciałem coś powiedzieć, ale nie potrafiłem wypowiedzieć ani jednego słowa. W końcu lekko się otrząsnąłem i podeszłem do niej bliżej kucając przed nią. Chwyciłem jej dłoń, która pierwszy raz była aż tak lodowata, skryłem ją w swojej dodając jej wsparcia. Próbowałem wyczytać coś z jej oczu, ale one błądziły daleko stąd. Mój najpiękniejszy kwiatuszek umierał, a wraz z nim cały świat, którym się otaczał. Złożyłem delikatny pocałunek na jej porcelanowej skórze i dopiero wtedy tak jakby się ocknęła i ponownie spojrzała w moje oczy i może mi się wydawało, ale dosłownie przez ułamek sekundy zobaczyłem ten promyk nadziei, ale zniknął tak szybko jak się pojawił.

— Jestem obok.. Już dobrze, co by się nie działo nie jesteś sama — kolejny raz jej oczy powędrowały w stronę moich, tym razem zatrzymały się na dłużej, tak jakby chciały coś mi przekazać.. powiedzieć co się dzieje.

— Huan powiedz mi dokładnie co się dzieje — zarzadałem, a mój głos tym razem był pewny, pewniejszy niż ja sam. Bo chciałem znać prawdę z jednej strony, a z drugiej bałem się tak jak nigdy wcześniej. Huan posłał spojrzenie Victorii pytając czy może mi wszystko powiedzieć, w odpowiedzi dostał tylko skinięcie głową. A ja już wiedziałem, że to będzie jeden z tych ciężkich momentów w moim życiu.

— U Victorii stwierdzono białaczkę przewlekłą, początkowa faza jest całkowicie nie zauważalne, człowiek funkcjonuje normalnie i nie odczuwa żadnych dolegliwości. Dzięki temu, że udało nam się pobrać wczoraj krew do badania i dzisiaj również możemy powiedzieć, że jest to całkowity początek. Więc jest to jeden z plusów, bo dzięki wczesnemu leczeniu możemy szybciej zapobiec rozprzeszczenianiu się choroby. Aresie twoja narzeczona jest naprawdę silną kobietą, jej organizm również jest silny, jestem dobrej myśli, ale wiadomo przed wami naprawdę ciężki okres. Bo leczenie nie jest piękne I kolorowe, a ona będzie potrzebować dużo wsparcia i spokoju to jednak nie wszystko... — Huan przerwał na chwilę jakby starał się dobrać odpowiednie słowa, a ja denerwowałem się coraz bardziej. Żadna z tych informacji nie była dobra, wręcz przeciwnie. Wszystko zaczęło się walić i to w tak, krótkim czasie. Ona jest zbyt młoda aby tak cierpieć. Ona zasługuje na wszystko co najlepsze, a nie na takie coś. Lekarz ostatni raz spojrzał na Vic jakby dalej szukał potwierdzenia, że może mi wszystko powiedzieć, a mi każda sekunda dłużyła się jeszcze bardziej. Miałem wrażenie jakby czekał już dobrą godzinę.

— Aresie zostaniesz ojcem — dźwięk tego słowa obijał się echem o moje uszy, a ja nie potrafiłem nic zrobić. Zamurowało mnie, szok był tak duży, że przez chwilę nie potrafiłem nic powiedzieć. Nie wiedziałem do końca co czuje, nie wiedziałem czy dobrze usłyszałem.

— Czy.. czyli.. — słowa mi się plątały.

— Tak, twoja narzeczona jest w ciąży. Jest to jakiś szósty może siódmy tydzień. Wyniki z krwi cały czas nam się nie zgadzały wiec zrobiliśmy je pod kątem sprawdzenia lub wykluczenia ciąży i okazało się, że będziecie spodziewać się dziecka — głos mężczyzny wciąż rozbrzmiewał w mojej głowie. Czułem całkowitą radość, nie sądziłem nigdy, że uciesze się z takiej nowiny. Teraz wiedziałem, że walka toczy się o dwa życia. Życie mojej narzeczonej I naszego dziecka.

W końcu spojrzałem w te najpiękniejsze oczy, w których dostrzegłem łzy, a gdy tylko to zrobiłem one zaczęły spływać po jej polikach. Starałem się je wycierać jedna po drugiej. Klęczałem przed nią delikatnie ściskając jej dłoń, chciałem pokazać jej tym gestem, że jestem tuż obok, że nie musi się bać, że nie jest z tym sama.

— Kochanie spójrz na mnie — Mówiłem szeptem, tak jakbym bał się tego, że ją wystraszę.

— Damy radę, ze wszystkim sobie poradzimy. Uda nam się zwalczyć twoją chorobę, a dziecko to cudowna wiadomość. Nie mógłbym wymarzyć sobie cudowniejszej partnerki i matki naszego dziecka. Obiecuje Ci, że będę zawsze obok, zawsze gdy będziesz mnie potrzebować. Ogarnę wszystko tak aby być jak najwięcej w domu. Poradzimy sobie, wiem to.. — Nie dała mi dokończyć tym razem.

— Nie wiesz, nikt nie wie co będzie. Nie wiemy jak choroba będzie postępować, a co jeśli zacznie się nagle pogarszać i nic nie będzie można już zrobić, co jeśli poronię albo co jeśli będę najgorszą matką na świecie — Mówiła przerażona, rozumiałem to. Wiedziałem, że się boi, nie mogłem jej winić za to ani mówić, że nie powinna tak myśleć. Bo to co właśnie przechodziła to było istne piekło.

— Wiem, że się boisz, ja też się cholernie boję. Boje się, że cie stracę, że coś pójdzie nie tak, że więcej nie będę mógł powiedzieć ci jak bardzo cię kocham, ale wiem też, że nie znam bardziej walecznej osoby niż Ty. Jesteś najlepszym co mnie spotkało. To ty nauczyłaś mnie kochać. Ty jesteś moją definicją miłości, a od dzisiaj jeszcze to maleństwo — mówiąc to pocałowałem jej brzuszek, a na jej ustach pojawił się delikatny uśmieszek.

— Wiem, że będziesz najcudowniejszą mamą na świecie i poradzimy sobie ze wszystkim razem. Ogarniemy najlepszych lekarzy i wyleczymy cię z tego cholerstwa. A ja obiecuje, że zawsze będę obok — To wystarczyło aby dziewczyna zatopiła się w moich ramionach. Słyszałem jej delikatny szloch, ale pozwoliłem jej na to by się wypłakała, potrzebowała tego. A ja potrzebowałem jej.

Buziaczki I do następnego:**
Jeśli się spodoba to zostawcie głos I komentarz ♡♡♡

Chcę usłyszeć Cię ponownie ZAKOŃCZONA/POPRAWKIWhere stories live. Discover now