Mimo tego, że nie miałem na to najmniejszej chęci, to i tak następnego dnia po południu pojechałem do wskazanego przez Camdena miejsca. Było to wybrzeże umiejscowione nad Morzem Czarnym niedaleko lasu, w którym aktualnie przebywał ojciec. Właśnie tam miałem się o równej czternastej spotkać z matką.
Nie wiem dlaczego, ale nadal nie potrafiłem w to uwierzyć. To wydawało mi się zbyt abstrakcyjne. No ale przecież raczej powinienem się z tego powodu cieszyć, prawda?
No i faktycznie tuż obok tego miejsca stała jakaś kobieta. Miała ona blond włosy, które przez wiejący wiatr rozwiewały się na różne strony. Po pewnej chwili odwróciła się w moją stronę, dzięki czemu w końcu zobaczyłem jej twarz. Ujrzałem te dobrze mi już znane niebieskie oczy, które widywałem codziennie sprzed laty. Ogólnie jej twarz zbyt bardzo się nie zmieniła od tamtego momentu, gdy widziałem ją po raz ostatni. Po jakimś czasie już wiedziałem, że to naprawdę była ona.
W pewnym momencie podeszła bliżej mnie, cały czas się we mnie wpatrując. Odkąd tutaj przyjechałem, to głowie wciąż chodziło mi tylko jedno pytanie - dlaczego?
- Vincent... - szepnęła. - Jak ty się zmieniłeś...
Chwilę później przytuliła mnie do siebie. Niespecjalnie się temu opierałem. Pomimo tego, że żywiłem do niej teraz naprawdę ogromny żal, to jednak nie potrafiłbym jakoś jej odepchnąć. A z resztą przecież to jest moja matka. W tamtym momencie to właściwie spadł mi kamień z serca, ponieważ przecież jedna z najważniejszych dla mnie osób żyje.
- Dlaczego to zrobiłaś?
Westchnęła, po czym mnie puściła.
- Tak myślałam, że się o to zapytasz... Ale masz rację. Wam też się należą jakieś wyjaśnienia... Więc jak już Cam ci powiedział, czy też nie, to sfałszowałam swoją śmierć. Jednakże byłam o tyle mądrzejsza od twojego ojca, że załatwiłam sobie drugą tożsamość i teraz tutaj sobie żyję, jako niejaka Elena Iwanowna. W skrócie mówiąc, pod tą tożsamością jestem Bułgarką pochodzenia brytyjskiego, która prowadzi działalność gospodarczą w tym kraju. Nikt mnie tutaj, póki co nie rozpoznał, a za granicą jest całkiem podobnie. Objechałam już całą Europę, no i w Stanach Zjednoczonych też już parę razy byłam i to bez większego problemu, lecz zdaję sobie sprawę z tego, że Cam jest bardziej rozpoznawalny niż ja, więc u niego raczej taki numer by nie przeszedł...
- Ale jak? Przecież ten pogrzeb...
- W sensie, że to ciało w trumnie? - zapytała, jednocześnie przerywając mi. - To była jakaś dziewczyna, którą nie mam pojęcia jak, ale załatwili moi ludzie w właściwie ostatniej chwili Stwierdzili, że była bardzo podobna do mnie, więc tak to wyszło. Jeśli chodzi o to, w jaki sposób rzekomo zginęłam, to na ten durny pomysł też oni wpadli. A co do samego pogrzebu, to i tak na nim byłam i stałam... Gdzieś z tyłu.
- Widziałaś nas?
- Tak. Niezbyt wyraźnie, ale wciąż tak.
- Mhm...
Nie no, ja w to, kurwa, nie wierzę. Jakim jebanym cudem nikt jej wtedy nie rozpoznał?
- Jeśli chcesz, to możesz się mnie pytać o cokolwiek, naprawdę.
- Nadal nie odpowiedziałaś na to pierwsze pytanie.
- Mógłbyś je powtórzyć?
- Po co to zrobiłaś?
- Zrobiłam to głównie dla bezpieczeństwa, nie tylko mojego, a waszego również oczywiście.
- A co niby zagrażało temu bezpieczeństwu?
- Różne rzeczy. Powiedzmy, że w młodości nie należałam do... Najświętszych osób chodzących po tym świecie.
- To znaczy?
- Dawno temu byłam zamieszana w handel narkotykami.
Czy ja właśnie dobrze słyszę? Czy ja naprawdę teraz się dowiedziałem, że kiedyś moja matka była jakimś dilerem?
Zajebiście.
- Dokładniej to wszystko wyglądało tak, że przez jakieś dwa lata sprzedawałam to dziadostwo. - kontynuowała. - I nie, sama nie brałam tego. W życiu. Po tym czasie spotkałam twojego ojca w jakimś barze, ale spokojnie, to nie było nic związanego z tymi narkotykami. Zaczęliśmy więc się ze sobą spotykać i po jakichś paru tygodniach z nim wpadłam. I przez to z tego zrezygnowałam, jednakże nie byli to ludzie, którzy tak po prostu odpuszczają, o nie. Zgodzili się na to, ale chcieli ode mnie zapłaty... I tu musiałam wybierać pomiędzy siedmioma milionami, a tobą. Ja naprawdę nie mam pojęcia, skąd oni u licha wiedzieli, że ja byłam wtedy w ciąży, ponieważ był to dopiero siódmy tydzień, więc nie było to zbyt widoczne. Przechodząc do rzeczy, oczywiste jest to, że dałam im te cholerne pieniądze. Jakimś cudem wtedy je wybłagałam od Cama pod pretekstem, że mój ojciec niby w coś zainwestował i że mu to coś nie wyszło. A prawda była taka, że odkąd mój ojciec się dowiedział o tym, że jestem z Camdenem w ciąży, to nie chciał mnie znać. I później przez kolejne trzynaście lat był spokój. Żadnych problemów, ani nic, aż nagle z dnia na dzień zaczęłam dostawać jakieś głuche telefony oraz dziwne listy. Zaczęłam więc się szykować na najgorsze, a gdy dostałam od kogoś ostrzeżenie, że niedługo ten ktoś pozabija was wszystkich wraz ze mną na czele, to wprowadziłam ten plan w życie. Ja naprawdę nie chciałam was wtedy zostawiać, ale musiałam.
Ta historia... To jest dla mnie zbyt wiele.
- Jakby co, to jesteś dopiero drugą osobą, która zna prawdę.
- Kto jest tą pierwszą osobą?
- Twój ojciec.
No tak, oczywiście. I on mnie jeszcze za to wszystko obwiniał?
Zdumiewające.
- Od kiedy on wie?
- Tak jakoś od połowy stycznia tego roku. Dowiedział się o tym, gdy przez przypadek podczas spaceru w Tajlandii go spotkałam i dość szybko go rozpoznałam, on mnie również z resztą. To był dla mnie szok, ponieważ ja naprawdę myślałam, że on nie żyje.
- Najwidoczniej oboje się doskonale z tym kryjecie. Tylko za jaką cenę?
- Ja zdaję sobie sprawę z tego, jak to wszystko wygląda, ale gdybym nie miała powodu, to bym tego nie zrobiła.
- A więc jak masz zamiar powiedzieć o tym całej reszcie?
- Nie mam pojęcia. Myślałam, że może Cam mi w tym jakoś doradzi, ale on też nie wie. Z resztą już od jakiejś połowy lutego na niego nalegałam, aby przynajmniej tobie powiedział, ale...
- Ale nie mógł, bo byłem w śpiączce.
- Tak... A no właśnie, jak tam u was?
- Dobrze. Bliźniacy za dwa miesiące skończą szkołę, Dylan już jest na studiach, a Will i ja pracujemy.
- A jak u waszej siostry?
- Wiesz o niej?
- Tak. Cam mi się już do tego przyznał, ale niezbyt bardzo mi to przeszkadza. Z resztą nie mam zamiaru żywić do tej dziewczyny jakiejś urazy, bo to nie jej wina, że akurat z moim mężem związała się jej matka... Niby mi coś o niej mówił, ale zdążyłam już o tym zapomnieć, a z resztą znając życie, to on tylko ją widuje raz na parę miesięcy... To ta dziewczyna nazywa się Charlie, prawda?
- Hailie.
- Faktycznie... To może opowiesz mi coś o niej?
- Cóż, jest niecałe dwa lata młodsza od bliźniaków, z wyglądu podobno przypomina Dylana, naprawdę dobrze się uczy i lubi czytać. Tak poza tym to jest miła, energiczna, wrażliwa, inteligentna i czasami irytująca.
Nie no, co ja w ogóle teraz pierdolę? Czasami? Przecież ona zawsze jest irytująca, tak jak oni wszyscy.
- Jak ją w ogóle przyjęliście?
- Chyba dobrze...? Nie wiem, szczerze mówiąc. Ja robię tylko to, do czego się zobowiązałem, a jak wygląda jej relacja z całą resztą, to już nie moja sprawa.
- A lubi cię chociaż?
- A to zależy.
- Od czego, co?
- Na co dzień prawdopodobnie mnie lubi, ale również potrafi się mnie bać, gdy wypowiem tylko trzy magiczne słowa.
Hailie, do biblioteki.
Wy myślicie, że ja naprawdę nie wiem, że moja siostra wcale się nie boi tych rozmów ze mną? Oczywiście, że wiem i od pewnego czasu straszenie Hailie w taki oto sposób stało się moim ulubionym hobby, gdy się nadzwyczajnie nudzę.
Nie wiem dlaczego, ale moja matka zaczęła się z tego śmiać. Po chwili ten jej dobry humor mi też się udzielił. Z porównaniem do wczorajszego dnia, to dzisiaj naprawdę dobrze się czułem.
Rozmawialiśmy tak ze sobą przez kolejne kilka godzin. Tematy tych naszych rozmów głównie tyczyły się tego, co się u nas działo przez ostatnie lata. Przy okazji sam też się dowiedziałem czegoś więcej, między innymi tego, czym właściwie zajmuje się moja matka. Nie jest to nic takiego specjalnego, ponieważ założyła swoją własną markę kosmetyków, która jest jedną z bardziej znanych w tym regionie. No i tak poza tym, to wiem też, że mieszka z kilka kilometrów od tego miejsca, w którym się spotkaliśmy.
Tak czy siak nadal nie jestem pewien, co do tego wszystkiego. Nadal czuję do niej jakiś żal za to wszystko. Dobrym pytaniem jest to, czy w ogóle kiedyś jej to wybaczę. Może kiedyś, ale na pewno nie teraz.
Od autorki:
Taki trochę marny jest ten rozdział, bo trochę krótki i taki bez ładu i składu, ale w końcu jest.
Nie pytajcie, co miałam w głowie, pisząc niektóre fragmenty stąd, bo sama nie wiem XD
Nie wiem kiedy będzie kolejny, bo cały następny tydzień mam zawalony jakimiś kartkówkami i sprawdzianami, więc muszę się trochę do tego pouczyć (i tak mi się nie chce XDDD) (po co ja w ogóle poszłam do takiej szkoły)
To by było na tyle póki co i jak chcecie, to napiszcie, jak wam życie mija.
Miłego wieczoru życzę :)