Beauty of Darkness

literaturoholiczka tarafından

142K 10K 3.9K

Czwarty tom serii Kings of Darkness - historia Cassiana i Mercy Cassian Delmont od urodzenia zmaga się z brak... Daha Fazla

Informacja
OSTRZEŻENIE
Prolog
1. Zapomniane wspomnienia.
2. Uzależnienie.
3. Numer nieznany.
4. Déjà vu.
5. Tam wcale nie jest bezpieczniej.
6. Błąd.
7. Okrutny los.
8. Potwory spod łóżka.
9. Pocałunki, które leczą.
10. Tak wiele nas łączy.
11. Wycieczki zakrapiane pocałunkami.
12. Bukiet czerwonych róż.
13. Jak wygrana na loterii.
14. Moje wszystko.
15. Przeznaczenie.
16. Niektórych zdecydowanie nie powinno się chronić.
17. Pustka.
18. Czas na zwierzenia.
19. Pozwól mi zapomnieć.
20. Podejrzenia.
21. Stare szkice.
22. Ciemność nie zawsze jest piękna.
23. Konsekwencje.
24. Opuszczony magazyn.
25. Krew na dłoniach i pustka w sercu.
26. Płomienie.
28. Pożegnania.
29. Nowe początki.
Epilog

27. Piękno ciemności.

3.6K 301 175
literaturoholiczka tarafından

#BODwatt

Cassian

Chłodny strumień wody uderzał w moje spięte ramiona i spływał mi po plecach. Resztki krwi, które zmyłem z dłoni i przedramion, zbierały mi się pod stopami i wirowały przy odpływie. Z każdym kolejnym wypuszczanym przeze mnie oddechem byłem coraz spokojniejszy. Pozwoliłem, by resztki złości i morderczego szału ulatywały ze mnie wraz z upływem każdej minuty. Błagania, sapnięcia i skowyty bólu ojca Mercy... czy może raczej Abrahama... wciąż rozbrzmiewały mi jednak w głowie, jakby przybrały postać zwycięskiej melodii.

            Czekałem na jego śmierć od jedenastu lat, a gdy nadeszła, gdy uczyniłem to mocą własnych rąk... Ten poziom satysfakcji okazał się niemożliwy to opisania.

            Wsunąłem twarz pod deszczownicę i przymknąłem powieki.

            Moje dłonie na jego szyi. Gasnące w okrutnych oczach życie. Blednąca skóra. Jęki, coraz cichsze i słabsze. Krew dookoła nas. Triumfalne ukłucie w piersi.

            To nie pierwszy raz, gdy odebrałem komuś życie, a jednak nigdy nie budziło to we mnie takich emocji. Dotąd przecież odczuwałem cokolwiek tylko przy Mercy. A mimo to zabicie jej ojca okazało się być wystarczającym impulsem do rozbudzenia we mnie całej feerii uczuć.

            Kurwa, jak cudownie. Niemal nie chciałem pozbywać się z siebie jego krwi. Mógłbym nawet stać przed lustrem przez resztę nocy, wpatrywać się w zasnute żądzą mordu oczy i nieść z tego tak wielki spokój.

            Wyszedłem z łazienki kilkanaście minut później, upewniwszy się uprzednio, że mojej skóry nie pokrywał już nawet najdrobniejszy ślad czynu, którego się dopuściłem. Obwiązałem biodra ręcznikiem i wróciłem do sypialni, w której czekała na mnie Mercy.

            Siedziała na parapecie z podkulonymi nogami. Okno było otwarte, a ona paliła papierosa. Delikatny nocny wiatry rozwiewał jej ciemne włosy. Zwróciła swoje spojrzenie ku mnie, gdy usłyszała moje kroki. Zlustrowała wzrokiem półnagie ciało, a potem wypuściła przed siebie obłok dymu.

            Bez cienia wstydu spuściłem ręcznik na podłogę i podszedłem do komody po świeżą bieliznę. Mercy obserwowała mnie przez cały ten czas w przejmującej ciszy.

            Jak na to, co spotkało ją tej nocy, wydawała się zadziwiająco spokojna. Może istniał jakiś limit tragedii, który człowiek był w stanie znieść i może ona dziś go przekroczyła, bo poznanie prawdy o swojej rodzinie i przyczynienie się do śmierci człowieka, o którym przez tyle lat myślała, że jest jej ojcem, z pewnością można było zaliczyć do dość popapranych sytuacji.

            – Shelton – rzuciłem neutralnym tonem, gdy nasze oczy nawiązały ze sobą kontakt. Zmarszczyła brwi, więc dodałem: – Takie nazwisko noszą twoi biologiczni rodzice. Wyciągnąłem to od Abrahama, zanim... – Nie musiałem kończyć. Płonący dom, który za sobą zostawiłem, mówił wystarczająco wiele o losie, jaki spotkał tego chuja.

            Mercy przełknęła z trudem, jakby przypomnienie jej o całej tej rodzinnej sprawie było dla niej ciosem w twarz. Po chwili pokiwała jednak głową.

            – Dzięki – mruknęła i zgasiła fajkę. – Skoro już skończyłeś, to pójdę wziąć prysznic. O ile nie masz nic przeciwko.

            – Nie mam – zapewniłem. – Sprawdzę co u Pana Darcy'ego.

            Zabraliśmy kota z hotelu w drodze do domu, który dzieliłem z chłopakami. Nie chciałem wieźć nas przez centrum Londynu do mojego mieszkania, gdy cały byłem we krwi. Hotel też wydawał się złym pomysłem, ale to Mercy po niego wyskoczyła

            Pokiwała głową na zgodę i zaraz minęła mnie w drodze do łazienki.

            – Załatwisz mi jakieś ubrania? Nie mam nic na zmianę.

            – Tak, podpytam Laurette.

            – Dzięki – powiedziała raz jeszcze i zniknęła w łazience.

            Pospiesznie wciągnąłem na siebie czarne spodnie dresowe oraz koszulkę na długi rękaw i zbiegłem na parter. Całe szczęście, że akurat tę noc Elias z Rosalie spędzali w jej domu rodzinnym, bo dziewczyna przyjaciela mogłaby się nieco przerazić, gdy wpadłem tu cały we krwi z Mercy u boku.

            W salonie zastałem kota, który wyjątkowo szybko zdołał dogadać się z psem należącym do Laurette i Astona. Teraz leżeli razem w jego legowisku, Pan Darcy wkomponował się w między pysk a szyję Benji'ego. Minąłem zwierzaki i wszedłem do kuchni, gdzie czekał już na mnie Aston.

            – Ja pierdolę – fuknął na mój widok.

            – Taa, wiem.

            Przysiadł na stołku przy wyspie kuchennej i westchnął ciężko.

            – Więc co? Zabiłeś go? – W głosie mojego przyjaciela nie było nawet krzty wyrzutów. Wiedział, że czasem sytuacja zmusza nas do takich, a nie innych czynów. Akurat on miał tego świadomość.

            – Tak – potwierdziłem krótko i podszedłem do ekspresu. – Zapytasz Laurette czy pożyczy Mercy coś do ubrania? Wszystko zostawiła w hotelu.

            – Wszystko poza kotem – rzucił i wychylił się odrobinę, by zerknąć na zwierzaki.

            Podstawiłem kubek pod lejek i zaraz zgarnąłem sobie gotową kawę.

            – W jaki sposób to zrobiłeś? – dociekał Aston.

            Wygiąłem kąciki ust w ironicznym geście.

            – Nie jestem zbyt kreatywny.

            Jego ciemne oczy zderzyły się z moimi.

            – Spaliłeś ich dom?

            – Mhm.

            – Ale nie tylko, racja? – Zmrużył powieki. – Nigdy jeszcze nie widziałem, żebyś pałał do kogoś tak wielką nienawiścią, więc...

            – Najpierw go udusiłem – wtrąciłem.

            – I?

            – I było świetnie – przyznałem ze wzruszeniem ramion.

            Prawdopodobnie każdy inny człowiek na tym świecie uznałby mnie za niezłego pojeba, ale nie on. Nie Aston. Sam wyrabiał różne uchodzące za niemoralne rzeczy.

            – A jak trzyma się Mercy?

            Spiąłem się, gdy wszedł na ten temat. Wciąż nie wiedziałem, jakie Aston ma do niej podejście. W końcu cała ta moja obsesja na jej punkcie wywołała spore zamieszanie, Richmond niemal nie oszalał, gdy Abraham zaczął grozić Laurette.

            – Nie wiem – odparłem ostrożnie. – Wydaje się zbyt spokojna, więc możliwe, że jeszcze to wszystko przetwarza.

            – Była przy tym? – drążył. – Gdy go zabijałeś.

            – Nie, odesłałem ją do auta. – Wtedy właśnie przypomniało mi się, że Aston nie wiedział jeszcze wszystkiego. – Ale zanim do nich dołączyłem, trochę z nim rozmawiała i... No, wyszło sporo brudów.

            – Jakich brudów?

            Stanąłem obok Astona i streściłem mu to wszystko. Słuchał uważnie i nie przerwał mi nawet na moment, a po wszystkim potrząsnął głową ze zdumieniem i znów westchnął.

            – Co za pojebane gówno – skomentował z grymasem. – Może lepiej do niej wróć? Ogarnę te ubrania.

            Zgadzając się z jego sugestią dopiłem kawę i wróciłem na górę. Na korytarzu Aston podał mi spodenki i zwykłą koszulkę. Z ubraniami wróciłem do sypialni i zapukałem w drzwi do łazienki.

            – Moment! – zawołała Mercy. Po chwili wychyliła głowę zza drzwi i odebrała ode mnie ciuchy.

            Poczekałem na nią na łóżku. Czułem w kościach, że to ostatni możliwy moment, by porozmawiać o tym, co było między nami, by jakoś się wytłumaczyć i wreszcie zamknąć ten etap. I coś mi podpowiadało, że właśnie tej nocy Mercy będzie w stanie znieść prawdę, jakby nic nie mogło przybić jej jeszcze bardziej.

            Wróciła do mnie chwilę później. Mokre końcówki włosów przylepiły jej się do koszulki. Miałem idealny widok na szczupłe nogi, a także skrawek brzucha.

            – Co z Panem Darcy? – zagaiła, stając przede mną.

            Ręce świerzbiły mnie, by sięgnąć w jej stronę. Z trudem udało mi się przed tym powstrzymać.

            – Zaprzyjaźnił się z Benjim.

            Na jej ustach zamigotał uśmiech. Zgasł jednak równie szybko, co się pojawił.

            – Zostanę tu na... – Skrzywiła się. – Która jest tak właściwie godzina?

            – Po czwartej.

            – Więc zostanę tu do czasu, aż się wyśpię, w porządku?

            Możesz zostać tu już na zawsze.

            – W porządku.

            Czekałem na jej ruch, tymczasem ona wciąż stała w tym samym miejscu z oczami wlepionymi w moje. Jej klatka unosiła się i opadała pod naporem nienaturalnie ciężkiego oddechu, a odsłonięte przedramiona pokryły się gęsią skórką.

            Każdy kolejny wdech coraz mocniej ranił moje płuca. Głowę miałem ciężką od sterty zalegających tam myśli, serce kołatało mocno w klatce piersiowej, a dłonie zaciskały się w pięści. Wisząca nad nami wizja rozłąki wydawała się wręcz namacalna i niemal czułem, jak wsiąka w każdy milimetr mojego ciała, napełniając je cierpieniem.

            Mercy drgnęła, ale zamiast postawić krok w moją stronę, wycofała się pod ścianę i usiadła na podłodze. Kolana przyciągnęła sobie do klatki piersiowej i oparła na nich brodę. Z przymkniętymi oczami wreszcie pozwoliła, by z jej ust spłynął wyjątkowo cichy i łamliwy szept.

            – Mów. Opowiedz mi wszystko.

            I nagle te wszystkie słowa, które od miesięcy dusiłem w sobie, utknęły mi w gardle, aż nie wiedziałem, od czego zacząć. Jak wytłumaczyć jej trwającą niezmiennie od jedenastu lat obsesję?

            Zacznij od samego początku, Cassian, podpowiadało mi sumienie.

            – Od dziecka byłem trochę inny. Nie czułem zupełnie nic, a przynajmniej tak mi się wydaje, bo nie pamiętam pierwszych kilku lat swojego życia. – Oparłem łokcie o kolana i pochyliłem się delikatnie w przód. – To znaczy pamiętam tylko tą pustkę, gdy inni śmiali się lub płakali.

            Mercy, nawet jeśli była zdziwiona takim rozpoczęciem tej opowieści, nie przerywała mi. Może wyczuła, że to istotny element reszty historii.

            – Nie wiedziałem, czym są wyrzuty sumienia, nie stresowałem się niczym, ale też nie potrafiłem się szczerze z czegoś ucieszyć. Nie przywiązywałem się też do ludzi. Nawet, gdy poznałem chłopaków, relacja z nimi wydawała się zwyczajnie rozsądnym wyborem. Logicznym i prawidłowym. Wydawali się przydatni. – Może to brzmiało okrutnie, ale to nie tak, że mi na nich nie zależało. Zależało, ale pewnie w nieco inny sposób, ten odbiegający od „normalnego".

            – To brzmi trochę, jakbyś był... socjopatą? – zapytała ostrożnie.

            – Psychopatą – poprawiłem dziewczynę. – Wiem, że ta nazwa kojarzy się większości ludzi z bezmyślnymi i narwanymi mordercami, często nazywa się kogoś „psycholem", mimo że większość osób nie ma pojęcia, czym tak naprawdę jest psychopatia. – Bardzo zależało mi na tym, by Mercy dobrze mnie zrozumiała i nie uciekła przerażona tak, jak ostatnio. – Nie każdy człowiek z tym zaburzeniem jest taki sam. Bywają różne stopnie psychopatii, ale ten brak uczuć lub bardzo spłycone ich odczuwanie jest czymś wiążącym.

            – Zostało ci to kiedyś stwierdzone? Tak oficjalnie. Przez lekarza – uściśliła.

            – Było kilka takich podejrzeń – potwierdziłem, kiwając głową. – Ale przypisanie komuś psychopatii jest nieco bardziej skomplikowane. Istnieje spis cech psychopatycznych. Każdy człowiek ma któreś z nich, ale najczęściej to bardzo niski wynik. Od jakiegoś stopnia pokrycia można powiedzieć, że ktoś jest psychopatą – wyjaśniłem.

            – Na przykład? – Mercy wydawała się szczerze ciekawa, a ja cieszyłem się, że nie skreśliła mnie odgórnie, idąc za przyjętymi w społeczeństwie stereotypami.

            – Na przykład brak poczucia winy. Instrumentalne traktowanie ludzi. Brak uczuć. Często psychopaci mają skłonność do manipulacji, której nie kontrolują. Tak samo, jak nie mogą panować nad patologicznymi kłamstwami.

            – To brzmi...

            – Okropnie? – podsunąłem.

            – To brzmi smutno – nakreśliła, mrugając kilkukrotnie, jakby próbowała odgonić łzy. – Więc... Naprawdę nie odczuwasz nic?

            – Do tego właśnie miałem przejść. – Westchnąłem. – Wiem, że to zabrzmi jak wyssana z palca surrealistyczna historyjka, ale czuję... Czuję tylko przy tobie.

            Między jej brwiami pojawiła się pionowa zmarszczka.

            – Tamto przyjęcie u Midfordów, kiedy cię poznałem... Wyszedłem na zewnątrz, żeby poszukać Astona i Eliasa, ale natknąłem się na ciebie. I nie mam pojęcia, co dokładnie się wtedy wydarzyło, ale patrzyłem na ciebie i nie mogłem przestać, bo nagle zacząłem coś czuć. Nic konkretnego, zwyczajnie... Coś się zadziało.

            Mercy przełknęła głośno ślinę i odwróciła wzrok, być może zbyt speszona intensywnym sposobem, w jaki się w nią wpatrywałem.

            – Więc podszedłem. Nie wiem, czy pamiętasz cokolwiek z tamtej rozmowy.

            – Niewiele. Ale coś pamiętam – mruknęła.

            – Chciałbym, żeby ta historia potoczyła się inaczej, Mercy – wyznałem cicho. – Że zaczęlibyśmy spędzać razem czas jak normalni ludzie. Że może byś mnie wówczas polubiła, ale...

            – Ale wtedy wtrącił się w to wszystko mój... – Potrząsnęła głową. – Abraham. Tak?

            Kiwnąłem krótko głową.

            – Twoja mama często nas odwiedzała, gdy robił jej krzywdę. – Nie potrafiłem przestać nazywać Florence jej matką. – Spędzałem z nią dużo czasu, choć z początku nie skojarzyłem jej z tobą.

            – Abraham wspomniał, że twój tata był w niej zakochany – podsunęła, ponownie zwracając spojrzenie ku mnie. – A co na to twoja mama?

            – Moi rodzice nie pobrali się z miłości. Zrobili to, bo tego wymagali od nich rodzice, ale nie łączy ich miłość. No, nie w tym sensie – wytłumaczyłem. – Przyjaźnią się. Zawsze mogą liczyć na swoje wsparcie, ale nigdy nie połączy ich nic więcej. Mój tata od zawsze kochał Florence, a i mama ma swoją życiową miłość, z którą nie pokazuje się publicznie.

            Mercy odchyliła głowę i oparła ją o ścianę. Zmrużyła powieki w geście zamyślenia, po czym pokiwała mi głową na znak, bym kontynuował.

            – Więc tak, Abraham był wrzodem na tyłku. Groził moim bliskim. Nie chciał, by mój ojciec zbliżał się do Florence tak samo, jak nie chciał, bym ja zbliżał się do ciebie. A to okazało się cholernie trudne, skoro tylko przy tobie...

            – Skoro tylko przy mnie czułeś – uzupełniła lekko zdławionym głosem.

            – Tak – szepnąłem. – Właśnie dlatego.

            – I dlatego mnie obserwowałeś?

            Przytaknąłem niemrawo.

            – A te wszystkie wiadomości?

            – Nie wiem, Mercy, po tym jak weszłaś wtedy do mojego samochodu, coraz ciężej było mi się powstrzymywać... To okazało się ponad moje siły.

            Chciałbym móc podać jej jakiś sensowniejszy powód, dla którego okłamywałem ją przez cały ten czas. Inny niż czysty egoizm. Ale prawda wyglądała dokładnie w ten sposób, czy nam się to podobało czy też nie.

            Czasem zastanawiałem się, jak wyglądałoby nasze życie gdyby nie moja przypadłość. Gdyby nie groźby Abrahama. Odnaleźlibyśmy się mimo to? Czy może nawet nie zwróciłbym na nią uwagi? Wciąż byłaby dla mnie tak fascynująca?

            – Więc śledziłeś mnie, ponieważ czujesz coś tylko przy mnie, a nie mogłeś zagadać do mnie po ludzku przez Abrahama? – podsumowała z nutą sceptycyzmu w głosie.

            – Tak.

            Jęknęła bezsilnie.

            – Boże, to takie zagmatwane – przyznała, pociągając nosem. Mocniej wtuliła policzek w kolana i znów zamknęła oczy. – To... Czy ty mnie w ogóle lubisz? Czy też jestem dla ciebie tylko „rozsądną opcją" i jedynie sposobem, by cokolwiek czuć?

            Ukryłem twarz w dłoniach. Na barkach osiadł mi ciężar, a serce przeszył kłujący ból.

            – Nie wiem – przyznałem szczerze. – Chciałbym wierzyć w to, że naprawdę cię lubię. I że w tym wszystkim rzeczywiście chodzi o ciebie, a nie o moje pragnienie odczuwania czegokolwiek, ale nie mogę ci tego powiedzieć i jednocześnie być z tobą całkowicie szczerym. – Odetchnąłem ciężko. – Czuję, że coś nas łączy. Nie wiem, czy to jakakolwiek sympatia, bardziej przywiązanie, jakbym nie mógł być tym samym człowiekiem bez ciebie i jakby świat nie mógł wyglądać dokładnie tak samo bez nas.

            Odważyłem się zerknąć w jej stronę. Na widok załzawionych oczu coś przewróciło mi się w żołądku. Mercy oblizała spierzchnięte usta.

            – Myślisz, że jesteś zdolny do miłości?

            Tak bardzo mi, kurwa, przykro. Przykro mi, ponieważ chciałbym dać ci zupełnie inną odpowiedź.

            – Nie mam pojęcia czym jest miłość, a nawet, gdybym wiedział, nie sądzę, bym był do niej zdolny.

            Pokiwała smutno głową, przyswajając tą brzydką prawdę. Niemal widziałem, jak rozlatuje się na moich oczach, jakbym właśnie wyrwał jej z rąk ostatki nadziei. A gdy pierwsza łza spłynęła po jej policzku, starła ją szybko wierzchem dłoni i zaczęła podnosić się z podłogi.

            Obserwowałem, jak zbliżała się do mnie wolnym i niepewnym krokiem. Niebieskoszare oczy wyrażały całe tony bólu i błagania. Stanęła tuż przede mną, między moimi rozłożonymi nogami i wyciągnęła ku mnie dłoń. Pogłaskała mnie opuszkami palców po policzku, a ja przymknąłem powieki na tę niespodziewaną pieszczotę.

            – Moglibyśmy poudawać, wiesz? – Jej głos tonął w stercie zajmujących moją głowę myśli. – Przynajmniej przez jedną noc.

            Pokryłem swoją dłonią jej dłoń i musnąłem delikatną skórę.

            – Co poudawać? – wychrypiałem.

            – Że jesteś w stanie mnie kochać. – Te smutne i tak cholernie przygnębiające słowa zostały zduszone przez rwący się z jej gardła szloch. – I że ja jestem w stanie kochać ciebie.

            Zadrżałem.

            Boże, tak bardzo chciałbym ją kochać. Chciałbym potrafić obdarować kogoś miłością. Chciałbym być normalny, chciałbym czuć. Chciałbym stworzyć z nią życie jak z tych wszystkich wyidealizowanych filmów, które Rose miała w zwyczaju oglądać na wielkim telewizorze w naszym salonie. Chciałbym patrzeć na nią jak na kobietę, którą kocham, a nie jak na obiekt potrzebny mi do normalnego funkcjonowania.

            Chciałbym, by wszystko było łatwiejsze. Chciałbym udawać nie tylko przez tę jedną noc, a przez resztę życia, bo perspektywa funkcjonowania z gorzką prawdą na barkach wydawała się zbyt przerażająca.

            Ale tylko to mieliśmy. Tylko to nam zostało.

            Tylko ta jedna noc, nim wrócimy do rzeczywistości, w której jej miejsce jest z dala ode mnie, a moje z dala od niej. Przecież los nigdy nie chciał, bym się do niej zbliżał. Przecież była gwiazdą – może i piękną, pożądaną i podziwianą, ale taką, która znajduje się poza naszym zasięgiem, choćbyśmy bardzo chcieli to zmienić.

            Powoli uchyliłem powieki. Czułem, jak na rzęsach gromadzą mi się łzy. Nie pamiętam, bym kiedykolwiek płakał. Byłem tego bliski tamtego wieczoru, gdy Mercy uciekła z rodzinnej rezydencji, ale jeszcze nigdy łzy nie pociekły po moich policzkach. Sądziłem, że nie jestem do nich zdolny, ale zbliżający się koniec... Koniec nas... To zbyt wiele.

            – Możemy poudawać – zgodziłem się słabym i zachrypniętym tonem. – Poudawajmy, Mercy.

            Dziewczyna zaśmiała się nerwowo przez łzy. Przygryzła usta, gdy zaczęły jej drżeć, a ja powędrowałem w tamto miejsce kciukiem i uwolniłem jej wargę spod naporu zębów.

            – Zamiast tego mnie pocałuj, dobrze?

            Pokiwała głową. Policzki miała już całe mokre od łez, gdy pochylała się nade mną. Ułożyła kolana po obu stronach mojego ciała i pchnęła w pierś, bym opadł na materac. W następnej kolejności wsunęła palce między kosmyki moich włosów, a drugą dłoń zacisnęła na materiale koszulki i wpiła się w moje usta dokładnie tak, jakby robiła to po raz ostatni.

            Ten pocałunek był pożegnaniem.

            Każde muśnięcie jej warg, każdy oddech i westchnienie... Niewątpliwie miałem zapamiętać tę noc już na zawsze. Trzymałem jej twarz w mocnym uścisku, wędrowałem kciukami po mocno zarysowanej kobiecej szczęce, po wystających kościach policzkowych i mokrych śladach na skórze. Jej biodra przylgnęły do moich, końcówki włosów łaskotały mnie w szyję, a bicie jej serca czułem niemal tak, jakby znajdowało się tuż obok mojego.

            Gdy zdjęła mi koszulkę, po raz pierwszy nie próbowałem ukrywać blizn. Pozwoliłem, by obcałowała każdą z nich po kolei, jakby domyślając się, po czym je miałem i w jaki sposób powstały. Poświęciła każdej mnóstwo uwagi, muskała je palcami i ustami, jakby chciała je ode mnie zabrać. Gdy dotarła do ostatniej, rzuciła mi przygnębione spojrzenie, które skwitowałem krótkim, potwierdzającym pomrukiem.

            Już zawsze będę nosił na sobie cząstkę niej.

            Niedługo później obróciłem nasze ciała tak, by to ona leżała pode mną. Delektowałem się tymi ostatnimi chwilami, całowałem każdy milimetr jej ciała. Pozwoliłem, by szarpała za końcówki moich włosów i by jej jęki wsiąkały w ściany sypialni.

            Gdzieś z tyłu głowy kłuła mnie świadomość nadciągającego ranka. I choć bardzo chciałbym sprawić, by noc trwała już zawsze, wkrótce sypialnia pogrążyła się w pierwszych promieniach wschodzącego słońca.

            Wraz z nimi wszystko między nami zostało skończone.

#BODwatt

Twitter/Instagram: autorkaangelika (proszę nie wysyłać mi gróźb po tym rozdziale, dobra?)

TikTok: literaturoholiczka

Okumaya devam et

Bunları da Beğeneceksin

733K 20.1K 45
*Na wstępie podkreślam, że ta książka nie była pisana po to, żeby ją wydawać tylko z przyjemności. Pisałam ją dla rozrywki i może być tu dużo błędów...
233K 7.1K 39
„To co zostało przebaczone, nigdy nie zostało zapomniane." I tom dylogii Sin Dedykacja Dla osób, które w pewnym momencie zostały kompletnie same w ty...
2.9K 362 17
June Miller wiodła tajemnicze życie. Czasami miała wrażenie, że istniały trzy wersje jej osoby - tą którą znali jej rodzice, tą o której wiedzieli j...
4.1K 146 13
Ezra wyjeżdża na 4 lata, uciekając przed uczuciami. Wraca gdy dowiaduje się że siostra jego przyjaciela miała wypadek. Zaczyna się gra, osoby z otocz...