Don't play with fire

By xxxpattxv

16.4K 878 2K

Bianca Rodriquez jest zagorzałą fanką sportów walki. Ogląda prawie każde wydarzenia bokserskie, zarówno te p... More

Prolog
ROZDZIAŁ 1
ROZDZIAŁ 2
ROZDZIAŁ 3
ROZDZIAŁ 4
ROZDZIAŁ 5
ROZDZIAŁ 6
ROZDZIAŁ 7
ROZDZIAŁ 8
ROZDZIAŁ 9
ROZDZIAŁ 10
ROZDZIAŁ 11
ROZDZIAŁ 12
ROZDZIAŁ 13
ROZDZIAŁ 14
ROZDZIAŁ 15
ROZDZIAŁ 16
ROZDZIAŁ 17
ROZDZIAŁ 18
ROZDZIAŁ 19
ROZDZIAŁ 20
ROZDZIAŁ 21
ROZDZIAŁ 22
ROZDZIAŁ 23
ROZDZIAŁ 24
ROZDZIAŁ 26
ROZDZIAŁ 27
ROZDZIAŁ 28
ROZDZIAŁ 29
ROZDZIAŁ 30
ROZDZIAŁ 31
ROZDZIAŁ 32
ROZDZIAŁ 33
ROZDZIAŁ 34
ROZDZIAŁ 35

ROZDZIAŁ 25

432 26 33
By xxxpattxv


Bianca

 Jako mała dziewczynka uwielbiałam święta. Uroczysta kolacja, prezenty czy oglądanie świątecznych filmów. Zawsze budziłam się jako pierwsza, i biegłam pod choinkę, by obejrzeć wszystkie prezenty, które były podpisane moim imieniem. Oczywiście, że było ich najwięcej. Moja babcia i mama natomiast, od rana zaszywały się w kuchni, i przygotowywały przeróżne posiłki. Do naszego rodzinnego domu, zjeżdżała się zarówno ta dalsza, jak i bliższa rodzina, i spędzaliśmy razem czas. 

 Wszystko zmieniło się gdy mama odeszła. Z roku na rok, nasze wielkie grono zaczęło się zmniejszać, aż zostałam tylko ja, babcia i Adeline. Nie żebym narzekała. Szczerze mówiąc o wiele bardziej, wolałam spędzać te kilka dni w naszym skromnym gronie, niż z całą elitą najbardziej fałszywych cioć, czy wujków. 

  Ostatni raz wygładziłam dłonią włosy, i przejrzałam się w lustrze. Krótka czerwona, sweterkowa sukienka, idealnie opinała moje ciało. Włosy spięłam w długiego kucyka, w którego wpięłam czerwoną kokardkę. Mocny makijaż natomiast, tuszował kolejną nieprzespaną noc. 

 Ułożyłam dwa palce w kącikach ust, i uniosłam je do góry, tworząc uśmiech. Może trochę sztuczny i wymuszony, ale jednak uśmiech. 

Z szuflady wyjęłam długie, białe podkolanówki i naciągnęłam je na nogi, po czym wyszłam ze swojego pokoju. Przy niewielkim stole w salonie, siedział już Nicolas i Asteria, a babcia i Adeline głośno rozmawiały w kuchni. Pomachałam dłonią do mojej siostrzenicy, i ruszyłam w stronę zagorzałych rozmów. 

- Babciu już ci mówiłam jest dobrze - Addie pomasowała swoje skronie, opierając się biodrem o blat - Nie musisz już dodawać soli, bo przesolisz i nikt tego nie zje. 

- Co jest? - spytałam stając obok siostry. 

- Nasza kochana Margaret - blondynka spojrzała na mnie, poszukując pomocy - Upiera się, że musi dodać soli do każdej potrawy, a to wszystko już i tak jest cholernie słone. 

- Gadasz głupoty dziecko - Margaret machnęła dłonią - Ja żyje na tym świecie o wiele dłużej, i wiem jak się gotuje. Nie ucz ojca dzieci robić. 

- Poddaje się! - Adeline uniosła ręce w górę, i wymaszerowała z kuchni. 

 Babcia spojrzała na mnie, i ruchem głowy nakazała mi opuścić pomieszczenie. Przewróciłam oczami i spełniłam jej niemą prośbę. Usiadłam przy stole, naprzeciwko ubranego w czarną koszulę, narzeczonego mojej siostry. Złapałam za małą szklaneczkę, i wypełniłam ją sokiem jabłkowym. 

- Bianca? - zaczął Nicholas, na co ja przeniosłam spojrzenie w jego stronę - Ten twój chłopak...  - podrapał się po karku - Przyjedzie do nas? 

 Chłopak? 

 - A Aiden - zaśmiałam się niezręcznie - Nie. Jego rodzicie przyjechali, i chce spędzić z nimi trochę czasu.

- Szkoda - blondyn posadził na swoich kolanach, małą Asterię - Wydawało mi się, że w miarę dobrze się z nim dogadywałem. Myślałem, że dzisiaj uratuje mnie od czterech, kłócących się o wszystko kobiet. 

- Przepraszam bardzo - Adeline zaplotła ramiona pod piersiami, a ja powtórzyłam ten ruch podnosząc jedną brew do góry - My się nie kłócimy o wszystko. 

- A mam przypomnieć ci, kto kłócił się rano o jakiś tusz do rzęs?

- To zupełnie co innego - wtrąciłam się - Po prostu ona - wskazałam głową na siostrę - Wzięła moją kosmetyczkę bez pytania. Gdyby się spytała, nie musiałabym się denerwować.

- A ciekawe kto jak był małym gówniakiem, pourywał wszystkie głowy moim lalką - Addie posłała mi wrogie spojrzenie. 

- Miałam roczek - broniłam się - A ty sześć lat - wzruszyłam ramieniem - To nie jest dobry argument. Natomiast ty gdy ja miałam pięć lat, postanowiłaś puścić mi jakiś horror. Do tej pory śnią mi się te potwory! 

- Okej dzieciaki! - babcia stanęła na samym końcu stołu, i teatralnie klasnęła w dłonie - Później poskaczecie sobie do gardeł, a teraz jedzmy - wskazała na stojące na przeciwko nas pyszności. 

 Zanim jednak przeszliśmy do jedzenia, za namową babci, każdy musiał wstać ze swojego miejsca, i złożyć jakieś nieszczere, i wymuszone życzenia. Gdy już skończyliśmy tą małą, zupełnie niekomfortową szopkę, zabraliśmy się za spożywanie posiłków. Wszelkiego rodzaju ciasta, sałatki czy inne smakołyki, były tak dobre, że zaczęłam żałować ubioru tak obcisłej sukienki, ponieważ w połowie kolacji, wyglądałam jakbym była w co najmniej piątym miesiącu ciąży. 

 Po kolacji Asteria, rozdała każdemu ręcznie malowane pierniczki, które piekła cały wczorajszy dzień, wraz z babcią. Ja dostałam swoją małą podobiznę, z żółtymi włosami, i kilkoma cukierkowymi guziczkami, zamiast ubrań.  Było to tak urocze, że aż szkoda było mi tego jeść. Najchętniej oprawiłabym ciasteczko w ramkę, i postawiła obok swojego łóżka. Od tego pomysłu odciągnęła mnie jednak myśl o tym, że prędzej czy później piernik by spleśniał, a ja nie mogłabym tego smrodu wywietrzyć. 

 Spojrzałam na wiszące nad kominkiem zdjęcie. Moja mama na nim szeroko się uśmiechała, trzymając na rękach mnie, a Adeline przytulała się do nogi rodzicielki. Miałyśmy wtedy dwa i siedem lat. Na mojej białej koszulce były widoczne mokre plamy, od soku który trzymałam w dłoni, natomiast Addie wystawiała w kierunku kamery swojego czarnego misia, ubranego w białe dziecięce body. 

 Tęsknie, mamo. 

Aiden

  James siedział po mojej prawej stronie, i głośno siorbał swój sok. Nasza mama siedziała na przeciwko nas i patrzyła, na mojego brata z politowaniem. Ojciec natomiast stał przy jednym z okien, i spokojnie palił papierosa. 

- Jak ci ten kubek wsadzę dupą, to ci nosem wyjdzie - warknąłem w stronę brata - Mógłbyś przestać siorbać? Wkurwiasz wszystkich. 

- Kultura osobista nakazuje nie przeklinać przy stole - James uśmiechnął się szeroko - I nie nie mógłbym. Może rozważałbym tą opcje, gdybyś był milszy dla mnie. 

- Kochany braciszku - zacząłem ironicznie - Czy mógłbyś przestać siorbać swój soczek? Bardzo proszę. 

- Nie. 

 Zamrugałem parę razy, poprawiając materiał białego golfu. Ponownie spojrzałem na starszego Mills'a, na co ten wystawił w moim kierunku środkowy palec. Madeline Mills odchrząknęła, na co razem z bratem spojrzeliśmy na kobietę. Nasza matka zaplotła ramiona pod piersiami, i uniosła brew. 

- Poważnie chłopcy? - zaczęła, tym swoim przesłodzonym tonem - Są święta. Jesteśmy rodziną! Nie możecie chociaż teraz, udawać, że się tolerujecie? 

- Ależ mamusiu! - James ułożył dłoń na mojej głowie, i rozczochrał włosy - Przecież my się kochamy! 

- Z pewnością - tata w końcu uraczył nas swoją obecnością, i zajął miejsce obok swojej żony - Jak wam się mieszka razem? 

- Sielankowo - mruknąłem - Cudownie po prostu. Nigdy mi się tak świetnie nie żyło - mówiłem zirytowany. 

- Oj daj spokój - brat uderzył mnie łokciem - Nie jest tak źle, przecież. 

- Wcale - przewróciłem oczami - Twoje gadanie, że łóżko nie wygodne, woda z prysznica jest "nie taka", telewizor za duży jest cudowne. Nie wspominając już o tych wszystkich laskach, które tu sobie wieczorami sprowadzasz. 

- Nie laskach - brunet cicho warknął - Tylko jedną dziewczynę. To różnica. Poza tym Florence jest przyjaciółeczką tej twojej Bianci, powinieneś cieszyć się, że mam dobry kontakt z jej znajomymi. 

- Ta, ciekawe jaki kontakt - zaplotłem ramiona na torsie - Albo w sumie.. Wolę nie wiedzieć. 

- Nie oceniaj mnie - chłopak uniósł w górę palec - Jestem dorosły, i to co robię w swoim pokoju, nie powinno cię interesować. 

- Żeby to jeszcze twój pokój był - pokręciłem rozbawiony głową - Jesteś w MOIM mieszkaniu, a ten "twój" pokój tak naprawdę należy do mnie, pasożycie niemyty. 

- Sam jesteś nie myty. Ja się myję, a w tajemnicy ci powiem, że nawet parę razy dziennie. 

- Wow! - klasnąłem w dłonie - Chcesz za to jakiś medal czy coś? Wiem! Może wystąpię do prezydenta z prośbą, żeby osobiście dał ci jakiś order. 

- Już skończyliście? - spytała matka, odkładając na talerz widelec - Zachowujecie się jak pięciolatki! Zmieńcie swoje zachowanie, bo inaczej naprawdę będę was traktować jak dzieci. 

- Przepraszamy - odpowiedzieliśmy chórkiem. 

 Spojrzałem na brata i uniosłem w górę dłoń. Przez chwilę bawiłem się palcami, po czym środkowy z nich przystawiłem do swojej skroni. Pocierałem nim w górę i w dół, dbając o to, żeby James na pewno widział moje ruchy. 

- Ohh tego już za wiele - chłopak podniósł się ze swojego miejsca, i złapał w dłoń małą miseczkę z sałatką. Nim zdążyłem mrugnąć, cała zawartość salaterki wylądowała na mojej głowie, brudząc moje włosy, ubranie, jak i biały obrus leżący na stole. 

 Kilka samotnych listków sałaty, mokrych od sosu spadło na moje jasne spodnie. Jakby za mgłą usłyszałem sapnięcie matki, i głośny rechot ojca. Powoli wstałem z krzesła, i podniosłem garczek wypełniony po brzegi zupą. Uśmiechnąłem się ironicznie w stronę swojego brata, i bezwstydnie chlusnąłem go warzywną cieczą. Jego jasna koszulka, przykleiła się do klatki piersiowej, uwidaczniając wyrzeźbiony sześciopak. 

- Ej chłopaki, już spokój - mama stanęła pomiędzy mną i James'em, spoglądając na każdego z nas. Uniosła w górę jedną rękę, ale zanim zdążyła by wypowiedzieć chociażby jeszcze słowo, na jej plecach wylądował kawałek ciasta, który jak zgaduję, był przeznaczony dla mnie. 

- Japierdole - zaśmiałem się głośno - Ale ty masz, kurwa, zeza! 

 Madeline stanęła jak wryta. Szeroko otworzyła usta, dotykając dłonią materiału swojej eleganckiej sukienki. Natomiast William Mills miał zupełnie gdzieś, scenę rozgrywającą się przed nim. Siedział przy stole, i ze spokojem zajadał się kawałkiem ryby. 

- Cholera - syknęła brunetka - Co ty narobiłeś dzieciaku?! - złapała za małą łyżeczkę, i próbowała jakkolwiek zeskrobać z siebie, małe kawałeczki czekoladowego brownie - To sukienka Chanel! William! - krzyknęła w stronę swojego męża - Nic nie powiesz?! 

- Zarządzam pięć minut przerwy - mężczyzna potarł dłonią swoje czoło - Na co dzień użeram się z ludźmi, którzy nie potrafią sami rozwiązać swoich problemów, dajcie mi chociaż w święta chwilę spokoju. 

- Mamusiu! - James podszedł do kobiety i delikatnie ją przytulił - Przepraszam... To miało polecieć na tego frajera, a nie na ciebie. 

- Widzisz? Zawsze mówiłem, że jestem tym lepszym synem - zająłem swoje miejsce przy stole, i otrzepałem swoje ubrania, z resztek sałaty - No i do tego mam dobry wzrok, i wiem gdzie mam rzucać, żeby trafić na odpowiednią osobę - uniosłem w górę dłoń - Poza tym z pierwszym dzieckiem, jest jak z pierwszym naleśnikiem. Zawsze jest do wyjebania. 

- Nie przeklinaj - ojciec wystawił w moim kierunku widelec. 

- Jestem dorosły - zauważyłem. 

- Nie pyskuj, gówniarzu. 

*********

 Bianca, lat 10 

 Śmierć.  

 Zawsze każdy powtarzał mi, że śmierć jest czymś naturalnym. Nie uniknionym. W jej obliczu, każdy jest bezbronny. Nie ma lepszych i gorszych. Każdy jest równy. 

 Więc skoro to jest coś normalnego, to czemu to tak boli? 

 Spoglądałam na trumnę stojącą na przeciwko. W podłużnej drewnianej trumnie, znajdowało się ciało mojej mamy. Mojej najlepszej przyjaciółki. Kobiety która robiła dla mnie wszystko. 

 Już jej nie ma. Nigdy nie powie mi, że mnie kocha. Nigdy mnie nie przytuli, nie pocałuje, nie zaśmieje się z moich żartów. Nie zobaczy moich kolejnych rysunków, nie będzie obserwować mnie gdy będę dorastać, nie pojawi się na moim ślubie. Nie będzie jej w moim życiu. 

 Adeline mocno mnie przytuliła, i oparła wilgotny policzek na moich włosach. Załkałam cicho, widząc jak dwóch panów całych, ubranych na czarno, powoli opuszczało trumnę w głęboką dziurę w ziemi. Razem z siostrą zrobiłyśmy krok w przód, i rzuciłyśmy czerwoną różę, a ta odbiła się od ciemnego drewna. Mocno zacisnęłam powieki, próbując wymazać ten obraz z pamięci. 

Tak bardzo nienawidziłam swojego życia. 

 Pijany kierowca, który przejechał na czerwonym świetle, zabrał mi mamę. Bestialsko mi ją odebrał. Wyrwał i zgniótł kawałek mojego serca. 

Czemu mężczyźni przynoszą tylko ból?


______________________________________

 Siemanczekoo<3 

Postaram się, żeby następny rozdział był już dłuższy. 

Do następnego<3 





Continue Reading

You'll Also Like

1M 20.3K 43
𝙞𝙣 𝙬𝙝𝙞𝙘𝙝, a boy gets severely injured and loses his memory playing lacrosse, winding up completely unaware that the girl he used to hate, is a...
21.7K 250 6
Ronald of SIS vs BRO imagines
59.6K 2K 35
I didn't mean to fall in love but you made it so easy. ------------------- Taehyung x Reader AU Started: February 25, 2018 Ended: April 4, 2018 ©icri...
187K 2.6K 35
I am Y/n a Mandilorian, I am the apprentice of General Grevious not really a Sith but a amazing combat teacher plus building robots and other things...