Don't play with fire

By xxxpattxv

16.4K 878 2K

Bianca Rodriquez jest zagorzałą fanką sportów walki. Ogląda prawie każde wydarzenia bokserskie, zarówno te p... More

Prolog
ROZDZIAŁ 1
ROZDZIAŁ 2
ROZDZIAŁ 3
ROZDZIAŁ 4
ROZDZIAŁ 5
ROZDZIAŁ 6
ROZDZIAŁ 7
ROZDZIAŁ 8
ROZDZIAŁ 9
ROZDZIAŁ 10
ROZDZIAŁ 11
ROZDZIAŁ 12
ROZDZIAŁ 13
ROZDZIAŁ 14
ROZDZIAŁ 15
ROZDZIAŁ 16
ROZDZIAŁ 17
ROZDZIAŁ 18
ROZDZIAŁ 19
ROZDZIAŁ 20
ROZDZIAŁ 21
ROZDZIAŁ 22
ROZDZIAŁ 23
ROZDZIAŁ 25
ROZDZIAŁ 26
ROZDZIAŁ 27
ROZDZIAŁ 28
ROZDZIAŁ 29
ROZDZIAŁ 30
ROZDZIAŁ 31
ROZDZIAŁ 32
ROZDZIAŁ 33
ROZDZIAŁ 34
ROZDZIAŁ 35

ROZDZIAŁ 24

446 25 54
By xxxpattxv


Aiden

 - Dawaj, dawaj! - krzyknął Logan - Mocnej! Co ty baba jesteś?! 

 Uderzyłem mocno w worek treningowy, czując jak pot kapał mi po plecach. Moja walka z Zayden'em McCras'em miała odbyć się zaraz po świętach Bożego Narodzenia,  jednakże wolałem przygotować się do niej naprawdę dobrze. 

 Poprzednia przegrana, uświadomiła mi, że nie jestem niepokonany. Chwila nie uwagi i mogę wszystko zjebać. 

- Zaraz podejdę do ciebie - warknąłem pomiędzy uderzeniami, spoglądając na Parkera - I na tobie będę ćwiczyć. Zamknij się, albo ja cię uciszę. Na zawsze. 

- Jezuu - jęknął chłopak - Nie bierz wszystkiego aż tak personalnie. Próbuję cię zmotywować. 

- To ja zaraz ciebie zmotywuję do odwiedzenia zakładu psychiatrycznego - krzyknąłem - Może nie jest za późno! - mocno uderzyłem w worek. Nim zdążyłem mrugnąć, ten zerwał się z haczyka na którym wisiał, i spadł na ziemię z głośnym hukiem - I widzisz do czego te twoje "dawaj, dawaj", doprowadziło?! 

- No tak teraz to moja wina! - Logan wyrzucił ręce w powietrze, i nerwowym krokiem podszedł do mnie - "Mocniej" to znaczy DELIKATNIE mocniej, a nie "napierdalaj z całej siły". Czego ty, kurwa, nie rozumiesz?! 

 Przewróciłem oczami, i pochyliłem się nad workiem. Ułożyłem na nim dłonie, i spojrzałem na przyjaciela, przez ramię. 

- Pomożesz mi? - uniosłem w górę brew. 

 Blondyn uśmiechnął się ironicznie, i stanął obok mnie. Złapał za sznur, i zaczął podnosić wór. Gdy już mieliśmy go zawiesić, czyjeś odchrząknięcie, oderwało nas do wykonywanego zajęcia. 

- Czy wy musicie zawsze, rozpierdalać mój klub? - mruknął Matthew, zaplatając ramiona na piersi - Najpierw była deska klozetowa, później czytnik linii papilarnych, okno a teraz worek treningowy. Co będzie następne? 

- Tego jeszcze nie wiemy - zaśmiał się Logan, wystawiając dłoń w kierunku mojego trenera. Gdy mężczyzna zignorował blondyna, Parker z zażenowaniem opuścił rękę - No.. Więc... - chrząknął - Przepraszamy. Obiecałbym, że to się więcej nie powtórzy ale..... - przeciągnął ostatnie słowo - Wszyscy wiemy, że to nie możliwe.  

 Matthew powoli opuścił ramiona wzdłuż swojego ciała, i cicho zaklnął pod nosem. Odgonił nas ruchem głowy, po czym sam zabrał się za sprzątanie bałaganu. Razem z Parkerem pokierowaliśmy się w stronę męskiej szatni.

 Gdy otworzyłem swoją szafkę, i wyjąłem z niej treningową torbę, telefon który znajdował się w kieszeni moich dresów, zawibrował. Wyjąłem urządzenie, i przesunąłem kciukiem po wyświetlaczu, w celu odblokowania go. 

 Od Bianca 

 Cześć, moglibyśmy się spotkać? To dość ważne. 

 Uniosłem zaskoczony brew, wystukując odpowiedź. 

Do Bianca

Pewnie, napisz mi o której i gdzie. 

Od Bianca 

Pracuję do wieczora :)

 Wsunąłem smartfona do torby, i szybko się przebrałem. 

- Czego ty się tak szczerzysz? - spytał Logan gdy tylko opuściliśmy przebieralnię, uniosłem brew spoglądając na chłopaka - Nie patrz na mnie jak sroka w kubeł. Pytam się co się tak szczerzysz. 

- Zdefiniuj słowo "szczerzyć" - otworzyłem drzwi swojego samochodu, i zająłem miejsce za kierownicą. Na tylną kanapę wrzuciłem swoją torbę, i oparłem łokieć na szybie. Parker zajął miejsce pasażera, i zapiął pasy. 

- Uśmiechasz się, od kiedy przeczytałeś jakąś tam wiadomość - przyjrzał mi się uważniej - Bianca napisała? Zaprosiła na ruchanie? Albo wysłała ci coś? W sensie wiesz... - uderzył mnie w ramię - Jakieś zdjęcie czy coś. 

- Zaraz ci przypierdolę - warknąłem, odpalając samochód. Powoli wyjechałem na jedną z głównych ulic, zupełnie ignorując przyjaciela  który jak pojebany tańczył na swoim fotelu, i śpiewał tekst piosenki która właśnie leciała w radiu. W momencie gdy chłopak otworzył szybę, i zaczął wydzierać się na całe gardło, wyłączyłem muzykę. 

- I'm a Barbie Girl, in a Barbie world - Logan dalej fałszował, a dopiero po kilku sekundach zorientował się, że piosenka już dawno została wyłączona - No ej! - spojrzał na mnie gniewnie - Byłem w trakcie swojej solówki! 

- Błagam oszczędź mi tej męczarni - przewróciłem oczami. Zaparkowałem samochód pod blokiem przyjaciela, i ruchem głowy wskazałem na drzwi - Tak piłować mordę możesz pod prysznicem, wysiadaj. 

- Miłość robi z ciebie chuja - mruknął blondyn, wychodząc z samochodu. 

Miłość? Dobre żarty. 

*******

Powolnym krokiem wszedłem do zatłumionej kawiarni. Zapach świeżo parzonej kawy i zimowej herbaty, natychmiastowo otuliły moje nozdrza, swoim słodkim zapachem.  Wsadziłem dłonie do kieszeni skurzanej kurtki, i podszedłem do lady. 

 Bianca stała bokiem, i układała na talerzykach kawałki różnych ciast. Jej piękne, blond włosy były lekko pofalowane, i kaskadą spływały po jej ramionach. Niebieskie, delikatnie rozszerzane jeansy opinały jej uda, a na czarnym swetrze znajdował się zielony fartuszek. 

Gdy dziewczyna odwróciła się w moją stronę, uśmiechnęła się zalotnie, jednak jej uśmiech nie sięgał oczu. 

 Oczy podobno są jedną z części ciała, po której widać nasze samopoczucie. Widać po nich każdą emocję. Kiedy jesteśmy szczęśliwi, smutni, a nawet kiedy kłamiemy. Jednak oczy Rodriquez... Były puste. Kompletnie bez wyrazu. Czułem się jakbym patrzył w tęczówki zmarłej osoby. 

 Nie wspominając już o mokrych śladach na jej policzkach.

- Cześć - przywitałem się cicho - Coś się stało? 

- Cześć Aiden - Bianca oparła dłonie na blacie, i przechyliła głowę w lewą stronę - Nie, a czemu pytasz? 

- Wyglądasz jakbyś płakała - usiadłem na wysokim stołku barowym. Blondyna na chwilę zamarła, po czym rękawem wytarła policzki. 

- Ah to - zaśmiała się cicho - Zapomniałam założyć okularów, i trochę oczy mnie bolały. Zakropliłam sobie jakieś krople  - machnęła dłonią. 

- Pomogło? 

- Nie - pokręciła głową, łapiąc za małą ściereczkę - Kompletnie nic nie widzę, i ciągle napływają mi łzy - wzruszyła ramionami, wycierając blat - Nie ważne. Nie po to cię tu ściągałam. 

- To o co chodzi? - oparłem głowę na pięści. 

 Z lekkim uśmiechem przyglądałem się dziewczynie. Jej idealnie wykrojone usta, zaciskały się w cienką linię. Blade policzki pokrywały się uroczymi rumieńcami, a na jej drobnym nosie widniało kilka piegów. Była piękna. Nie. Była idealna. 

- Bo... - zagryzła wargę - Moja siostra bierze niedługo ślub, a wiesz dalej jestem twoją udawaną dziewczyną. Więc tak sobie pomyślałam, że może chciałbyś pójść ze mną. Moja babcia bardzo cię polubiła, i myślę, że ucieszyła by się na twój widok. 

- Okej. 

- Oczywiście jeżeli nie chcesz, lub nie możesz to zrozumiem - kontynuowała, na co ja cicho się zaśmiała - Czekaj... "Okej"?  - uniosła brew - Naprawdę chcesz iść? 

 Pokiwałem głową, na co blondynka cicho piskneła. Pochyliła się nad ladą, i złapała moją twarz w swoje dłonie, musnęła ustami czoło, policzki a później usta. Gdy odsunęła się ode mnie, lekko poklepała mnie po głowie i wróciła do swojej pracy. 

 Bianca

 Oparłam się biodrem o ekspres do kawy, i przymknęłam oczy. Przez ostatnie kilka nocy nie mogłam spać. Sny z moją mamą w roli głównej, nawiedzały mnie codziennie. Jak byłam młodsza cieszyłam się, gdy kobieta mi się śniła. Chociaż wtedy naprawdę myślałam, że jest przy mnie. Jednak teraz... Teraz stały się one męczące. 

 W każdym ze snów, Asteria Rodriquez mówiła mi, że babci będzie lepiej z nią. Nie będzie cierpieć, nie będzie musiała przyjmować góry leków. Będzie szczęśliwsza. Natomiast ja.. Ja byłam samolubna. Nie chciałam nawet przyjmować do siebie wiadomości, że mogło by jej nie być. 

 Od dziecka tłumaczono mi, że śmierć jest czymś naturalnym. Taka kolej rzeczy. Rodzimy się, przeżywamy co mamy przeżyć, i umieramy. I tyle. Zostaje po nas tylko kilka wspomnień, czy zdjęć. 

 Po śmierci mamy długo nie mogłam się pozbierać. Tak naprawdę nigdy tego nie zaakceptowałam. Jednak śmierć babci.. Tego bym nie przeżyła, mimo tego, że zdawałam sobie sprawę, że dzień ostateczny jest bliżej niż dalej. 

- Hej, Bianca - z dziwnego transu wydobył mnie głos Amandy. Spojrzałam na współpracownicę, z lekkim uśmiechem - Wszystko w porządku? Jakaś dziwna jesteś. 

- Po prostu w nocy nie mogłam spać - wzruszyłam ramieniem - Jestem zmęczona.  

- Może pójdziesz do domu? - zaproponowała brunetka - I tak zaraz zamykamy. 

- No co ty - machnęłam dłonią - Nie zostawię cię samej. Co mam zrobić. 

- Możesz powycierać stoliki - podała mi ręcznik papierowy, i jakiś płyn do czyszczenia. 

 Pokiwałam głową, i ruszyłam na środek kawiarni. Stanęłam przy stoliku, który znajdował się najbliżej boksu przy którym siedział Aiden. Psiknęłam płynem na blat, i zaczęłam go wycierać, ukradkiem spoglądając na Mills'a. 

- Zaraz zamykamy - powiedziałam głośno - Może chciałbyś już wracać do domu? 

- Nie ma szans - zamknął klapę swojego laptopa, i usiadł bokiem. Oparł łokieć na stole, i oparł na dłoni głowę - Odwiozę cię. Nie będziesz sama po nocy wracać. 

- Będziesz robić za mojego ubera? - zaśmiałam się, na co chłopak przytaknął. 

- Możesz zapłacić w naturze - poruszył brwiami. 

- Co najwyżej to ja mogę ci przypierdolić. 

*******

 Usiadłam na swoim łóżku, i otworzyłam szufladę szafki nocnej. Wyjęłam z niej zeszyt z Monster High, który kiedyś służył za mój pamiętnik. Złapałam za czarny długopis, i przystawiłam go do jednej z pustych kartek. 

 Drogi pamiętniczku
Pamiętasz mnie jeszcze? Jak nie, to ja Bianca. Kiedyś bardzo często zapisywałam tu jakieś swoje myśli. Dużo się zmieniło od tego czasu. Po pierwsze, nie mam już siedmiu lat, tylko osiemnaście. Tak wiem, jestem stara. Nie ważne.
Nie dawno poznałam chłopaka. Pieprzonego boksera, Aiden'a Mills'a. Z każdym dniem spędzam z nim coraz więcej czasu, nie wspominając już, że jestem jego udawaną dziewczyną. Tak dobrze widzisz. UDAWANĄ DZIEWCZYNĄ. Chodzę z nim na ścianki zdjęciowe, rozdania nagród, a dzisiaj zaprosiłam go na ślub Adeline. Nasza relacja jest cholernie popierdolona. Tyle mogę powiedzieć. Najgorsze jednak jest to, że zaczynam coś do niego czuć. On jest jedyną osobą, oprócz Aurory przy której, jestem w stu procentach sobą. Co prawda nie wie, o mnie wszystkiego, ale kurwa. Aiden sprawia, że czuje się sama ze sobą lepiej. Czuję się piękna przy nim. Nie wiem co mam robić. Boje się zranienia. 

 Kilka lat wcześniej 

Bianca lat sześć 

 Odłożyłam pędzelek do kubeczka z wodą, i spojrzałam na obrazek który namalowałam. Przedstawiał on dużego kotka, i kilka kwiatków. Byłam z niego naprawdę dumna. 

 Odsunęłam krzesełko od biurka, i złapałam kartkę w dłonie. Powolnym krokiem ruszyłam do salonu. 

- Mamusiu? - krzyknęłam, przekraczając próg pomieszczenia. Nigdzie nie było mamy, co bardzo mnie zdziwiło. Zawsze o tej porze wracała już do domu. 

 Spojrzałam na Marcusa, partnera mamy. Leżał na kanapie, nogi miał zarzucone na stolik kawowy, a w dłoni trzymał piwo. 

- Co jest młoda? - mruknął, spoglądając na mnie przez ramię. 

- Szukam mamy - odpowiedziałam - Chciałam jej pokazać obrazek. 

- Pokaż go - brunet wystawił rękę w moją stronę, na co ja się lekko uśmiechnęłam. Może w końcu mnie pochwali. Podeszłam do mężczyzny i podałam mu rysunek. Marcus zaśmiał się kpiąco, i bezwstydnie porwał kilka godzin mojej pracy. Strzępki rzucił na podłogę, na co po moich policzkach popłynęły łzy - No i czego ryczysz? Asterii i tak by się nie spodobały te twoje mazajki. Jak chcesz to ja mogę ci dać powód do ryczenia. 

 Asterii i tak by się nie spodobały. To nie prawda. Mojej mamie podobały się wszystkie moje rysunki. Każdy z nich wieszała na lodówce, a niektóre nawet trzymała w swojej szafce nocnej. 

 Odwróciłam się na pięcie, i podbiegłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać. Płakałam do momentu, w którym drzwi do pomieszczenia otworzyły się, a w nich stanęła mama. Rzuciłam się w ramiona rodzicielki, i mocno wtuliłam policzki w jej brzuch. 

- Już spokojnie - wyszeptała kucając na przeciwko mnie - Może namalujemy kolejny obrazek? Razem? 

- Możemy spróbować - otarłam rękawem swoje bluzy twarz. 

 Mama złapała moją rękę, i odsunęła krzesło od biurka. Usiadła na nim, i wzięła mnie na swoje kolana. Wyjęłam z szuflady jedną kartkę, i zaczęłam szkicować kolejny rysunek. 

- Tak strasznie cię przepraszam skarbie - kobieta pocałowała moją głowę, przy okazji głaszcząc po plecach - Kocham cię, i nigdy więcej nie pozwolę na to, żeby ktoś sprawił, że płaczesz. 

 To był dzień w którym, znienawidziłam mężczyzn. 


______________

Siemankooo

Dajcie znać co myślicie o tym rozdziale ----> 

Do następnego<3

Continue Reading

You'll Also Like

10.7M 249K 60
𝐅𝐫𝐨𝐦 𝐄𝐧𝐞𝐦𝐢𝐞𝐬 𝐭𝐨 𝐋𝐨𝐯𝐞𝐫𝐬 Enzo Mariano is known for being nothing but ruthless. He is feared by all in the Italian mafia. He kills on...
1.9K 195 17
Jade Hughes has been on the run her entire life, always the outcast and always alone. Running from an unknown enemy she is forced to harbour a secret...
1.1M 28.8K 41
While moonlighting as a stripper, Emery Jones' mundane life takes a twisted and seductive turn when she finds herself relentlessly pursued by reclusi...
187K 2.6K 35
I am Y/n a Mandilorian, I am the apprentice of General Grevious not really a Sith but a amazing combat teacher plus building robots and other things...