Beauty of Darkness

By literaturoholiczka

158K 10.5K 3.9K

Czwarty tom serii Kings of Darkness - historia Cassiana i Mercy Cassian Delmont od urodzenia zmaga się z brak... More

Informacja
OSTRZEŻENIE
Prolog
1. Zapomniane wspomnienia.
2. Uzależnienie.
3. Numer nieznany.
4. Déjà vu.
5. Tam wcale nie jest bezpieczniej.
6. Błąd.
7. Okrutny los.
8. Potwory spod łóżka.
9. Pocałunki, które leczą.
10. Tak wiele nas łączy.
11. Wycieczki zakrapiane pocałunkami.
12. Bukiet czerwonych róż.
13. Jak wygrana na loterii.
14. Moje wszystko.
15. Przeznaczenie.
16. Niektórych zdecydowanie nie powinno się chronić.
18. Czas na zwierzenia.
19. Pozwól mi zapomnieć.
20. Podejrzenia.
21. Stare szkice.
22. Ciemność nie zawsze jest piękna.
23. Konsekwencje.
24. Opuszczony magazyn.
25. Krew na dłoniach i pustka w sercu.
26. Płomienie.
27. Piękno ciemności.
28. Pożegnania.
29. Nowe początki.
Epilog

17. Pustka.

4.4K 325 121
By literaturoholiczka

#BODwatt

Cassian

– To numer na kartę – ogłosiłem, odsuwając od siebie laptop.

            Na podwójnej kanapie, naprzeciwko mnie, siedzieli zmartwiona Laurette i, delikatnie mówiąc, wkurzony Aston. Gdy tylko powiedzieli mi o wiadomości, jaką dostała dziewczyna, w mojej głowie od razu pojawiła się jakże paskudna myśl, że oto spełnia się zapowiedź tego gnoja, ojca Mercy.

            Nie byłem ani trochę zdziwiony. W końcu obiecał, że jeśli ja lub mój ojciec zbliżymy się do jego rodziny, on odpłaci się tym samym, tyle że w o wiele gorszy sposób.

            Ale czy spodziewałem się, że uderzy tak szybko? I to nie bezpośrednio we mnie lub tatę, a w moich przyjaciół? Niekoniecznie.

            – Która jest już zniszczona? – dopytywał Richmond.

            Niechętnie przytaknąłem, a wtedy przyjaciel schował twarz w dłoniach i westchnął z frustracją.

            – I nie da rady go namierzyć? – Laurette wydawała się szczerze przerażona, ale jak zawsze kryła ten strach za maską spokoju.

            – Nie muszę go namierzać – odparłem. – Wiem, kto jest za to odpowiedzialny i wiem, gdzie szukać tego człowieka.

            Dla nich z jasnych względów to wcale nie wydawało się tak oczywiste, za co mogłem winić tylko siebie i to, że tak długo trzymałem te wszystkie sekrety z dala od moich przyjaciół. Sądziłem, że w ten sposób ich chronię, lecz nie wziąłem pod uwagę, że tak naprawdę naraziłem ich na bezpieczeństwo. Bo jak niby mieli się bronić i zachować należytą ostrożność, skoro nie mieli pojęcia o czyhającym za rogiem niebezpieczeństwie?

            Ostatnio wszystko działo się tak szybko. W jednej chwili śledziłem Mercy, a w następnej ta pukała w szybę mojego samochodu. W jednej chwili przysięgałem sobie, że nigdy się do niej nie zbliżę, a w następnej przyjmowałem ją pod swój dach. Tak bardzo skupiłem się na tym, by nie zepsuć tej budującej się między nami więzi i by zachować w tym wszystkim jakikolwiek rozsądek, że zapomniałem o ważniejszych sprawach. I o tym, że wreszcie przyjdzie nam zapłacić za tą całą nową sytuację.

            – No to może nas oświecisz, co? – warknął Aston, łypiąc na mnie wściekłym wzrokiem. – Posłuchaj, zaakceptowałem wreszcie to, że masz te swoje sekreciki, ale gdy zaczynają wadzić na życiu mojej kobiety, to nie ma szans, bym ci popuścił. Więc przestać wszystko przed nami ukrywać, bo naprawdę będę miał w dupie to, że jesteśmy braćmi i zwyczajnie upierdolę ci łeb.

            – To nie jest bezpośredni atak na Laurette – zastrzegłem. – To bardziej ostrzeżenie dla mnie.

            – Jesteś tego pewien? – zadrwił.

            Nie.

            Problem w tym, że niczego nie byłem już pewien. Mój uporządkowany w sztywnym schemacie świat powoli walił się na moich oczach. Wiedziałem, że gdy Mercy wtargnie do mojego życia, tak się właśnie stanie. Była ucieleśnieniem chaosu.

            – Po prostu powiedz nam wreszcie, o co chodzi – zażądała drżącym głosem Laurette. Ciasno obejmowała kolana ramionami, patrząc na mnie w ten błagający sposób, który zawsze mnie rozbrajał.

            I tak długo znosili moje milczenie. Dwie najbardziej uparte osoby na całym tym świecie zaufały mi i odpuściły namolne wypytywanie o Mercy, ale teraz nie mogłem już dłużej tego ciągnąć. Nie, gdy to nie tyczyło się już tylko mnie, mojej rodziny i tej dziewczyny.

            – To najpewniej ojciec Mercy – rzuciłem szorstko i momentalnie przechwyciłem spojrzeniem dwie pary zaskoczonych i nieco zdezorientowanych oczu. – Jest wściekły, że się z nią spotykam, więc mi grozi.

            – Chwila, chwila, chwila... – Richmond zaśmiał się bez humoru i wstał z kanapy, by następnie ją okrążyć i stanąć za oparciem. – Ojciec Mercy? Przecież go nawet nie ma w mieście, tak? Myślałem, że matka Mercy sama prowadzi ten ich salon mody.

            – Ona go prowadzi. A raczej podlegający jej ludzie. Ale to on jest właścicielem – sprostowałem.

            – Czyli co chcesz mi przez to powiedzieć? Wiesz, mógłbyś zacząć mówić jaśniej.

            Ta historia była tak zagmatwana, że nie miałem pojęcia, od czego należałoby zacząć, ale i tak spróbowałem.

            Więc opowiedziałem im o wszystkim. O mojej obsesji. O tym, że ten popierdoleniec znęcał się nad swoją żoną i córką. Że matka Mercy odwiedzała moich rodziców lata temu, że zawsze przychodziła z siniakami i łzami w oczach i że mój ojciec był w niej zakochany do szaleństwa. Pominąłem szczegóły wspólnej przeszłości rodziców moich i Mercy, uznając to za nieważne i zamiast tego skupiłem się na najważniejszym, czyli groźbie, która wisiała mi nad głową.

            Po wszystkim Laurette wydawała się zwyczajnie zmęczona i stłamszona, za to gniew Richmonda jakby wskoczył na zupełnie wyższy poziom i nie zdziwiłbym się, gdyby nagle zyskał umiejętność mordowania samym spojrzeniem. W takim przypadku najpewniej już bym nie żył.

            Mogłem winić za to jedynie siebie, ale nie miałem pojęcia, czym jest poczucie winy. Zwyczajnie nie byłem zdolny do jego odczuwania, chociaż przysięgam, że w tamtym momencie chciałbym to poczuć na własnej skórze. Bo najpewniej na to właśnie zasłużyłem.

            – I teraz znów wrócił do miasta? – upewniła się Laurette.

            – Tak. Najprawdopodobniej dowiedział się skądś, że zbliżyłem się do jego córki.

            – Jednego nie rozumiem – wtrącił Aston. – Dlaczego on tak bardzo nienawidzi waszej rodziny? Bo jego żona do was uciekała, gdy ją bił?

            – Nie tylko – odpowiedziałem lakonicznie. – Kiedyś wszyscy byli przyjaciółmi. Cała ich czwórka – dodałem. – Ale to nie ma teraz znaczenia.

            Przez kilka chwil towarzyszyła nam głucha cisza. Aston próbował nie wybuchnąć, Laurette raz za razem marszczyła brwi, jakby musiała się zmuszać do przyswojenia tych wszystkich informacji, a ja czekałem.

            – Dlatego nie chciałeś, żebyśmy się do niej zbliżali – wymamrotała dziewczyna.

            Potwierdziłem pokonanym kiwnięciem głowy.

            – I nie mogłeś powiedzieć nam tego wszystkiego wcześniej? – Gniew Astona najwyraźniej wcale nie zelżał. – Dlaczego tego, kurwa, nie zrobiłeś? Nie ufasz nam?

            – Mówiłem, że to niebezpieczne.

            – Ja też ci, do cholery, mogę powiedzieć, że wsadzanie ręki do ognia jest niebezpieczne, ale jeśli nie dodam, dlaczego takie jest, to każdy będzie miał to w dupie! – ryknął Richmond. – Odpuścilibyśmy, gdybyś wyjaśnił nam wcześniej, o co w tym wszystkim chodzi. – Wyrzucił przed siebie palec wskazujący, jego oczy tonęły w czystej i nieokiełznanej złości. – Kurwa, najprawdopodobniej zrobilibyśmy wszystko, żebyś i ty się od niej odczepił. Po chuj ci to? Tyle lat trzymałeś się od niej z daleka i jakoś dawałeś radę. A teraz ryzykujesz nie tylko swoim, ale i innych życiem!

            Ani trochę nie czułem się dotknięty tymi oskarżeniami, bo przecież miał całkowitą rację. Mogłem mieć wszystko pod kontrolą, poukładać swoje życie w tabelce i działać wedle jasno sprecyzowanych reguł, ale w tej jednej sprawie kompletnie zawaliłem. Jakbym się pogubił między tym, co właściwe, a tym, czego pragnę. I było to o tyle zagmatwane, że właściwie pragnąłem tylko jednej rzeczy. Tylko jednej dziewczyny.

            – Wdarła się do mojego życia niepostrzeżenie – mruknąłem. – Ja nie miałem siły z tym walczyć, ale was chciałem ochronić. I przepraszam....

            – Chuj mi po twoich przeprosinach! – Aston postawił kilka szybkich kroków w przód, aż znalazł się przede mną. Patrzył na mnie z góry, jego wykrzywiona z gniewu twarz kazała mi sądzić, że gdybym tylko był mu nieco mniej bliższy, bez wahania zakończyłby teraz moje życie.

            – Uspokójcie się, nie potrzebujemy teraz... – Laurette próbowała przebić się przez wściekłą mgiełkę zasnuwającą Astonowi jasny pogląd, ale on jej nie słuchał.

            – Mało tego. Ty zacząłeś przyprowadzać ją do nas na kolacje! – prychnął prześmiewczo. – Co? Nagle uznałeś, że jednak nie stanowi dla nas zagrożenia?

            – Nie. Uznałem, że już i tak za późno na to, by ją przed wami ukrywać.

            – Ja pierdolę, a ja miałem cię za mądrego... – Odsunął się, jakby chciał okiełznać pokusę dania mi w mordę. – Przysięgam, że jeśli cokolwiek stanie się Laurette...

            – Nic nikomu się nie stanie.

            – Zabawne, bo już ci, kurwa nie wierzę! W nic ci nie wierzę, Cassian. – Jego słowa ociekały goryczą. Najprawdziwszą goryczą.

            Nadal nic. Nadal nic nie czułem. Ktoś mógłby sobie pomyśleć, że to najprawdziwszy dar, ale przecież powinienem coś czuć, gdy mój przyjaciel, mój brat, mówił mi, że stracił do mnie zaufania. Powinienem i naprawdę chciałbym. Pustka była o wiele gorsza.

            Właśnie ten moment wybrał sobie Elias, by wparować do salonu. Wciąż w kurtce, z kluczykami do auta w ręce i torbą z jakiejś piekarni w drugiej, stanął w progu drzwi i podejrzliwie zmrużył powieki.

            – Przestraszycie sarny – rzucił żartobliwie. – Wasze krzyki słychać z zewnątrz.

            Mina szybko mu zrzedła, gdy zobaczył Astona w jego najgorszej, pogrążonej w złości, odsłonie. Odłożył torbę, ściągnął kurtkę, a spojrzeniem próbował odnaleźć jakieś odpowiedzi w oczach Laurette.

            – Dobra, o co tu chodzi i czemu mam wrażenie, że Aston zaraz rozjebie ten dom na tysiące kawałków?

            Aston wyprostował plecy i wsunął dłonie do kieszeni spodni, zakładając na twarz maskę chłodnego mordercy.

            – Zapytaj go. – Kiwnął głową w moim kierunku. – A, i nie zdziw się, jakby twoja dziewczyna zaczęła dostawać SMS-y z pogróżkami.

            – Że co? – parsknął, chyba odbierając jego słowa jako kiepski żart.

            – Aston? – Laurette, wyczuwając krążącą w powietrzu zapowiedź katastrofy, podniosła się z miejsca i podeszła do Astona. Złapała za jego przedramię i próbowała przemówić do niego łagodnym głosem. – Może dokończymy tę rozmowę później? Nerwy nie są teraz nikomu potrzebne.

            Odsunął się od niej jak poparzony, a ja doskonale wiedziałem, co się święci. Aston był niewolnikiem w rękach swoich emocji, zwłaszcza złości, więc gdy ta nawarstwiała mu się pod skórą, nie miał litości dla nikogo. Nawet dla kobiety, którą kochał całym sercem.

            – Jakim cudem jesteś taka... spokojna? Jakim cudem na niego nie wrzeszczysz i nie jesteś zła?

            – Przecież nie zrobił tego specjalnie. Nie zesłał na nas tego wszystkiego, bo miał taki kaprys. Sam mówisz mi od lat, żebym zaglądała głębiej, żebym nie oceniała ludzi powierzchownie, żebym wysuwała wnioski, a teraz ty to robisz, kiedy ja staram się zrozumieć i znaleźć rozwiązanie.

            – To gówniana wymówka...

            – Nieprawda – wcięła się znacznie donośniejszym głosem, porzucając metodę ostrożnych kroków. – Cassian był przy mnie w naprawdę chujowych chwilach. To on mnie uspokajał, gdy ty byłeś zajęty odpychaniem mnie od siebie. To on jako pierwszy wziął mnie na poważnie i pozwolił, bym spróbowała pomóc ci z siostrą. I to też dzięki niemu Ray zapłacił za to wszystko, co mi zrobił, więc nie mam zamiaru odwracać się teraz do niego plecami. Nawet, jeśli jestem zła. Nawet, jeśli uważam, że źle zrobił. Bo każdy z nas, do cholery, popełniał błędy i to Cassian zawsze mimo wszystko był obok i nam pomagał!

            – Myślisz, że o tym zapomniałem? – Postawił kolejny krok w tył, oddalając się od swojej narzeczonej. – Jasne, że pomógł nam w wielu sprawach. I że my też nie jesteśmy święci. Ale nigdy nie zrobiłbym niczego, co mogłoby narazić jego kobietę na niebezpieczeństwo. A on właśnie to zrobił...

            – Bo nie potrafiłam odpuścić! – krzyknęła. – Sama się w to wepchnęłam. Tak samo jak Rose. Miałam z tyłu głowy, że to niebezpieczne, a i tak w to brnęłam, więc jestem równie winna...

            – Czyli nikt mnie nie oświeci? – Elias postanowił przypomnieć nam o swojej obecności.

            – Jasne, kurwa, mogę cię oświecić. – Richmond rozłożył ramiona z drwiącą iskierką w oczach. – Zaufaliśmy niewłaściwej osobie. Ot co się stało.

            Kolejna sprawa – w złości Aston nie miał kontroli nad tym, co mówi. I nawet, jeśli kryło się w tym sporo prawdy, wcale tak nie myślał. Zwyczajnie teraz próbował się bronić i zranić mnie tak bardzo, jak ja zraniłem go swoją nieostrożnością.

            I wciąż, kurwa, nic.

            Nie zranił mnie. Nie mógłby.

            Gdy myślałem, że już skieruje się do wyjścia, on nagle obrał inną trasę i ponownie stanął nade mną. Złapał mnie za gardło, a ja nawet nie próbowałem się bronić, gdy wcisnął moją głowę w oparcie fotela i cedził z szaleństwem w oczach:

            – Lepiej coś, kurwa, wymyśl. Lepiej wymyśl coś naprawdę dobrego, bo jeśli ona dostanie jeszcze choć jedną taką wiadomość, to własnoręcznie zamorduję tego chuja. I dobrze wiesz, co to będzie dla mnie oznaczać.

            Tak, wiedziałem. Jasne, że tak. Gdyby Aston posunąłby się do czegoś takiego, najpewniej działałby pod wpływem impulsu i w dupie miałby to, że ktoś mógłby go przyłapać. A jego przeszłość dowodziła, że tak samo, jak przed laty wpakowali go do celi, tak samo mogliby to zrobić teraz. Tyle że tym razem na stałe.

            Nie mogłem na to pozwolić, bo choć byłem pozbawiony i wyprany z uczuć, jakaś znacznie większa część mojego serca została zaprogramowana tak, by chronić moich najbliższych.

            Aston w końcu mnie puścił i opuścił salon, nie zerkając ani razu w moją, ani w Laurette stronę. Był jakby ślepy na łzy, które zawitały w jej oczach.

            Ja pierdolę, to się dzieje. To się właśnie dzieje. Po tych wszystkich latach właśnie straciłem kontrolę, podpowiadał mi mój umysł.

***

Po wejściu do mieszkania tego samego dnia, zastałem siedzącą na kanapie Mercy. Pan Darcy spał zwinięty w kulkę na jej odzianych w skrajnie krótkie spodenki nogach, a na telewizorze leciały ujęcia jakiegoś filmu.

            Zamknąłem za sobą drzwi i wówczas dziewczyna obróciła głowę. Ugościła mnie krótkim i przelotnym uśmiechem. Choć mieszkaliśmy ze sobą już od jakiegoś czasu, wciąż nie wiedziała, jak powinna się przy mnie zachowywać, a teraz na dodatek bardziej ważyła każdy swój ruch, jakby myślała, że jeden niewłaściwy krok popchnie mnie do wyrzucenia jej z domu.

            Chciałbym móc cieszyć się tym widokiem – tej jedynej kobiety, która sprawiła, że moje serce zabiło szybciej, siedzącej na mojej kanapie – ale tak, jak zazwyczaj przy niej zalewały mnie mdlące fale uczuć, tak teraz nie czułem zupełnie nic.

            Może byłem zbyt zmęczony, a może świadomość, że ceną za jej obecność w moim życiu jest los moich przyjaciół, skutecznie mnie zablokowała. Jakby mój własny organizm zaczął się bronić. Jakby chciał mi powiedzieć, że ona wcale nie jest warta tego wszystkiego.

            A przecież była.

            – Co oglądasz? – zapytałem, zdejmując płaszcz. Prawdę powiedziawszy nie miałem najmniejszej ochoty na rozmowę, ale próbowałem jakoś ukryć przed nią to, w jakim stanie byłem. Czyli w stanie zupełnej obojętności.

            – Plotkarę. Taki serial. Dzisiaj zaczęłam, bo to wydawało się ciekawsze od nauki.

            Jej głos docierał do mnie jakby zza ściany. Słyszałem, co mówiła, ale jej nie słuchałem. Zbyt wiele myśli kłębiło mi się w głowie, by ona zdołała się przez nie przebić.

            Pokiwałem tylko głową i od razu ruszyłem do kuchni po kawę. Czekała mnie naprawdę długa noc, a może i długie kilka nocy, jeśli naprawdę chciałem znaleźć jakieś odpowiednie rozwiązanie tej sytuacji. Bo póki co do głowy przychodziło mi tylko jedno i wiązało się z przelaniem dość sporej ilości krwi pewnego popierdoleńca.

            – Ładnie dziś wyglądasz! – zawołała nagle Mercy. To brzmiało tak absurdalnie, że mimowolnie posłałem jej pytające spojrzenie.

            I wtedy właśnie dostrzegłem, że wydaje się nieco przestraszona. Cholera, lód wokół mojego serca jeszcze nigdy nie stopniał tak szybko.

            – Co się dzieje?

            Wykręcała sobie palce u dłoni. Nie miałem wątpliwości co do tego, że nie chciała mi zdradzać, co wprowadziło ją w tak nerwowy nastrój.

            – Mercy? – naciskałem.

            Jęknęła pokonana i wskazała na bok kanapy. Z takiej odległości nie bardzo wiedziałem, o co chodzi, ale gdy podszedłem bliżej, spostrzegłem kilka zadrapań na ciemnym materiale.

            – I?

            – Przepraszam za to – wyrzuciła z siebie od razu. – Wyszłam tylko na chwilę do łazienki, a Pan Darcy...

            – Czemu się tym przejmujesz? – wtrąciłem. – To tylko kanapa.

            – Ale...

            – Daj spokój. Nie zaprzątaj tym sobie głowy.

            – Ale...

            – Mercy. – Mój głos był twardy i zimny jak stal, co pewnie nie sprzyjało mojej chęci uspokojenia jej. – Mówię poważnie. Przestań się przejmować.

            Jednocześnie wiedziałem przecież, że tego odruchu nie uda mi się z niej szybko wyplenić. Mercy emanowała fałszywą odwagą, ale prawda wyglądała inaczej. Bała się, bo jako dziecko pewnie była karana za mniejsze bzdety.

            I ta myśl wreszcie rozbudziła wściekłość gdzieś na dnie mojego serca.

            Ten chuj, jej pożal się Boże ojciec, nie dość, że znęcał się nad kobietami, które powinien chronić za wszelką cenę, to teraz jeszcze uderzał w moich przyjaciół...

            – Na pewno nie jesteś zły?

            Byłem zły. A raczej powoli ta złość się we mnie budziła. Ale nie była skierowana na nią. W żadnym wypadku nie była niczemu winna.

            – Nie jestem – odparłem powoli.

            Uśmiechnęła się niepewnie.

            – Chcesz pooglądać ze mną? – Wskazała na telewizor. – Wyglądasz na zmęczonego – dorzuciła. – Przydałby ci się odpoczynek.

            Odpoczynek to ostatnie, na co miałem teraz czas, ale gdybym jej odmówił, na pewno od razu wmówiłaby sobie, że tak naprawdę jestem na nią zły za te zadrapania.

            – Tak – odparłem więc. Plan mogłem przecież obmyślić w nocy, gdy ona już zaśnie. – Więc o czym jest ten serial?

            Zająłem miejsce na kanapie obok niej, a ona od razu przysunęła się bliżej i zarzuciła koc na nasze nogi. Nie protestowałem.

            – O grupie bogatych dzieciaków z Upper East Side i chłopaku z Brooklyna, który dołączył do ich elitarnej szkoły.

            – I tyle?

            – Nie. Wśród nich popularny jest taki portal jak Plotkara. Tam są zamieszczane anonimowo plotki na temat tych ludzi, ale nikt nie wie, kto tym zarządza.

            – I? Masz już jakieś podejrzenia? – Naprawdę próbowałem z siebie wykrzesać chociaż trochę zainteresowania.

            – Jestem dopiero na drugim odcinku.

            – Okej – mruknąłem.

            – Mogę też włączyć coś innego – zasugerowała, zapewne zaniepokojona moją daleką od zadowolenia miną.

            – Nie trzeba – zapewniłem. Cokolwiek by nie włączyła, nie potrafiłbym się na tym skupić. Nie dziś.

            – Albo... – Chwyciła za pilot i ściszyła dźwięk. – Możemy zamiast tego pogadać. Byłeś w kancelarii? Dlatego jesteś taki zmęczony?

            Jestem zmęczony, bo twój ojciec próbuje wszystko zniszczyć, a ja nie mam pojęcia, jak mam go zabić.

            – Nie. Tylko źle spałem.

            – To może chcesz się położyć spać?

            Nie mam na to czasu.

            – Nie, możemy porozmawiać. Powiedz mi coś o sobie. – Nie miałem ochoty mówić, ale może słuchanie jej głosu zdołałoby mnie nieco uspokoić.

            – O sobie? – Wydawała się rozbawiona tym pomysłem. – Dlaczego?

            – Bo mało rozmawiamy. – Wzruszyłem ramionami.

            – Myślałam, że już wszystko o mnie wiesz.

            Ta uwaga sprawiła, że krew zastygła mi na moment w żyłach, a umysł się zaciął. Czy ona właśnie...

            – W sensie wiesz, czasem mam wrażenie, że czytasz mi w myślach – dorzuciła prędko, a ja dopiero wówczas odetchnąłem z ulgą.

            Kurwa. Ona wciąż nie miała pojęcia, że to ze mną pisała przez wiele tygodni.

            – Powiedz mi o czymś zwyczajnym – poprosiłem. – Jakie jedzenie lubisz, czego nie cierpisz... Tych błahostek nie znam. – Tym razem nie kłamałem. Nie miałem pojęcia o tych zwyczajnych sprawach.

            Patrzyła na mnie dziwnie, ale wreszcie się przełamała.

            – Lubię jeść wszystko. Serio, kocham jeść. Nie mam ulubionej potrawy, ale bywało tak, że potrafiłam zapychać się tylko czekoladą przez wiele dni. – Z jej ust spłynął cichy śmiech. – Serio chcesz słuchać o takich głupotach?

            – Chcę słuchać o wszystkim, co związane z tobą.

            Więc mówiła. Powiedziała mi, że uwielbia szkicować i że chciałaby kiedyś podzielić się tym ze światem. Że nie znosi sztywnych kolacji i przyjęć, ale za to kocha ciszę oraz spokój, więc ceni sobie czas spędzony z samą sobą w jakimś odległych miejscach. Że woli kawę zamiast herbaty, że zaczęła palić mniej więcej w wieku piętnastu lat i że nigdy nie próbowała tego rzucić, bo palenie wydaje jej się sposobem na ukrytą autodestrukcję. Wspomniała też o swoim zamiłowaniu do sztuki w ogólnym tego słowa znaczeniu, dlatego też wybrała historię sztuki jako kierunek studiów. Powiedziała, że wkurzają ją zbyt gadatliwi ludzie, ale czasem też chciałaby być taka otwarta.

            Mówiła i mówiła, aż nie musiałem jej już ciągnąć za język i zwyczajnie pochłaniałem te nowe i interesujące informacje, uzupełniając sobie obraz tej kobiety w myślach.

            I nie przestawała mówić aż do momentu, kiedy zegar wybił trzecią w nocy i powieki kleiły jej się tak bardzo, że nie zdołała już dłużej trzymać oczu otwartych. Wtedy właśnie zaniosłem ją do łóżka, a potem zaszyłem się w swoim gabinecie i zacząłem snuć plan.

            Tyle że żaden nie chciał przyjść mi do głowy.

#BODwatt

Twitter/Ig: autorkaangelika

TikTok: literaturoholiczka

Continue Reading

You'll Also Like

789K 35.2K 54
Zachodnia Kanada, turystyczne miasteczko, a w nim liceum Canmore, któremu sławę przynosi drużyna hokejowa i reprezentacja łyżwiarzy figurowych. Nie...
39.6K 4.2K 15
Lea Prescott to siedemnastoletnia uczennica elitarnej szkoły w LA, świetnie prosperująca modelka i przyszła studentka college'u we Francji. Przynajmn...
79.4K 150 1
"I nawet jeśli zostaną po nas tylko zgliszcza, gdzieś głęboko schowałam iskrę, która jest w stanie spalić każde miasto w którym cię nie znajdę" Wszys...
723K 4.8K 6
PRZEDSPRZEDAŻ : https://www.empik.com/black-marey-z-k,p1369531464,ksiazka-p Książka wyjdzie nakładem wydawnictwa Lipstick Books 12.04.2023! Chloe Mil...