Światłożercy

By waszakasia

191 20 7

|Nowy rozdział w każdą środę| A co gdyby łowca potworów został przemieniony w jednego z nich? Seraphine Franc... More

Marsz weselny |1|
Próba |2|
Głos |3|
Pieśniarz |4|
Choroba senna |5|
Paraświat |6|
Bez odwrotu |7|
Twarz w płomieniach |8|
Querosa |9|
Jethero |10|
Witaj w Paraświecie |11|
Kawa i morderstwa |12|
Propozycja |13|
Damy z Ludoboru |14|
Kłopoty |16|

Duma Jethero |15|

1 0 0
By waszakasia


W nocy nie mogłam spać. Orzeźwiające, zimne powietrze kołysało firankami przy lekko otwartym oknie, czerń nocy otuliła wszystkich do snu. Oprócz mnie. Przekręcałam się z boku na bok, kopiąc wściekle kołdrę. Na początku prześladowały mnie gwałtowne emocje z poprzedniego dnia oraz niepokój. Gdy w końcu udało mi się opanować wspomnienia, już myślałam, że zasnę, gdy powrócił przeszywający skronie ból głowy. Przeklęty Glob.

Około drugiej odrzuciłam kołdrę, naciągnęłam na nogi pierwsze lepsze spodnie i na oślep zarzuciłam na siebie białą koszulę. Z dwoma różnymi skarpetkami, które nałożyłam przed spaniem wymknęłam się z pokoju, nałożyłam płaszcz i wyszłam.

Śnieg lekko prószył, opadał na moje rzęsy by od razu się roztopić. Gdzieniegdzie rozpalone latarnie naftowe barwiły otoczenie złotem. Upewniłam się, że zabrałam Rosebolta i ruszyłam przed siebie. Nawet nie wiedziałam, czy zdołam odtworzyć drogę z tamtego dnia. Wspomnienia odebrane mi przez Glob nie wróciły. Po omacku, na ślepo, w końcu stanęłam przed znajomym garażem. Drewniane przejście było zamknięte, ale przez małe okienka dostrzegłam palące się wewnątrz światło. Zapukałam ostrożnie.

-Kto tam?- odpowiedział Jethero napiętym głosem. Usłyszałam kroki i cichy dźwięk odbezpieczanej broni.

-Jethero? Tu Sersi!

Drzwi obok garażu otworzyły się gwałtownie. Zbyt gwałtownie. Z lichego daszku nad drzwiami posypała się zaspa - prosto na Jethero. Prychnął i otrzepał się jak pies. Przetarł oczy nadgarstkiem dłoni w której trzymał broń.

-Na bogów, nie stój tak na chłodzie. Wejdź, proszę.

Wyszedł za próg by wytrzepać śnieg z włosów, gdy ja weszłam do środka. Uderzyłam butami lekko w framugę, by nie nanieść niczego do sterylnego garażu. Wąski korytarz miał dwoje drzwi, na przeciwko mnie i po lewej. Z tych drugich dobiegało stałe buczenie maszyn i w tamtą stronę się skierowałam. Laboratorium.

-Co cię do mnie sprowadza?- odwróciłam się, Jethero stał za mną wycierając dłonie w skórzany fartuch. Na czole miał gogle, a policzek pobrudzony smarem.

-Chciałam zobaczyć Glob. I dowiedzieć się więcej o twojej Querosie.- dodałam szybko. Otuliłam się ciaśniej płaszczem. W środku nie było wcale cieplej.

Jethero dmuchnął na kosmyk, który wpadł mu do oka.

-Glob jest w Paraświecie.- zrzedła mi mina, szybko dodał- Ale skoro się pojawiłaś i chcesz poznać Querosę to świetnie się składa!

Zdjął fartuch przez głowę. Wcześniej nie zwróciłam uwagi na jego ubrania, ale nosił się elegancko. Biała koszula i szyte bordowe spodnie świetnie na nim leżały. Odłożył gogle i chwycił za brązowy płaszcz wiszący przy drzwiach.

–Depresja jest parę przecznic stąd. Czeka nas spacerek.

-Depresja?- zapytałam, wychodząc za nim z budynku.

Wyciągnął klucze z kieszeni by zamknąć dom.

-Miejsce oddziaływania Paraświata z Realią.- pokręcił głową i wskazał kierunek- Wyzwoliciel niczego cię nie nauczył, co?

-Kyle jest zaślepiony swoim celem.- szliśmy wzdłuż rzeki- Mam wrażenie, że tyka nad nim jakiś zegar przez który jest gotów złapać się wszystkich desperackich środków.

-Hmm, ciekawe- mruknął- Ludzie przechodzą do Paraświata nie od dziś, ale uaktywnił się parę miesięcy temu. Jakby...

-Coś zagrażało jego stanowisku?- podsunęłam.

Jethero pokręcił gwałtownie głową, podrapał się po karku.

-Nie, nie. Znaczy, zawsze miał posłuch ze względu na pochodzenie, ale odkąd zaczął swoje ludobójstwo wyrósł do rangi ich boga.

-Wcześniej Devolucis nie mieli przywódcy?- przypomniałam sobie generałów na Wojnie Ostatecznej.

Jethero wypuścił powietrze z prychnięciem.

-Tylko Nasimiyu.- powiedział cicho i poważnie, jakby jej imię mogło ją wskrzesić- Była ostatnią z Pierwszych.

-Pierwszych?- latami tropiłam, badałam i zabijałam Światłożerców, że zaczęłam się czuć ich znawczynią. Jednak odkąd zostałam jedną z nich poruszałam się po ich świecie jak cielak - nie wiedziałam nic.

-Pierwsi zostali stworzeni setki lat temu, byli pierwszymi Devolucis. Ich dzieci nazywamy Książętami. Ich też niewielu zostało.

-Kyler jest Księciem?- to by tłumaczyło jego pozycję.

-Nie, jest pierwszym synem pierwszego syna Nasimiyu, Księcia Ezekiela.

Stanęłam. Kyle...był związany krwią z tym potworem. Z tą, która odebrała mi Casimira. Jethero również stanął, spojrzał na mnie ze współczuciem, jakby wiedział o czym myślę. Zaproponował mi łokieć, odruchowo przyjęłam.

-Powiedz mi coś o sobie, Sersi- zmienił temat, jego ton głosu również stał się radośniejszy.

Uśmiechnęłam się krzywo.

-A co byś chciał wiedzieć?

Zastanowił się, zagryzł wargę.

-Cóż, co prawda dowiedziałem się paru suchych faktów od Andreja, ale chciałbym poznać prawdziwą ciebie. Czym się interesujesz? Jakie masz marzenia?

Roześmiałam się niewesoło.

-Dotychczas moim jedynym marzeniem było znaleźć lek na Devolucis- przypomniałam sobie kobiety z Ludoboru- Niestety zapatrzeni w sobie egoiści zmienią tę wizję w krwawy koszmar.- nie dałam mu szansy tego skomentować, mówiłam dalej- Zawsze interesowałam się światem, jak to wszystko działa. Dlatego też zostałam biolożką. Jednak równie często co się uczyłam, to bawiłam się z chłopcami z sąsiedztwa w różne bitwy, czy budowaliśmy królestwa.- uśmiechnęłam się na to wspomnienie- Uwielbiam walczyć.- Jethero się roześmiał, sprzedałam mu sójkę w bok- Ale nie oznacza to, że jestem zabijaką!

-Ależ skąd.- udawał niewiniątka.

-Uwielbiam tą swobodę tańczenia z mieczem oraz jego morderczą skuteczność. Motywuje mnie, gdy widzę jak z dnia na dzień jestem coraz lepsza. Godzinami mogłabym siedzieć na siłowni i ćwiczyć. To mnie uspokaja.

-W takim razie muszę zapisać się do ciebie na lekcje.- skrzywił się- Nienawidzę sportu.

-Jak można nienawidzić się ruszać?!- niedowierzałam, ale uśmiech nie opuszczał moich warg. On też nie mógł powstrzymać się od śmiechu.

-Jestem leniwy.- rozciągał sylaby- Wolę liczyć mole albo miareczkować i siedzieć godzinami na dupsku.

-To jakim cudem utrzymałeś taką formę? Nie wmówisz mi, że robisz przemeblówki w laboratorium.- wskazałam na jego szczupłe ciało.

Zacisnął usta, by nie wybuchnąć śmiechem.

-Cóż- rozejrzał się na boki, nim dokończył- wraz z Devolucis od czasu do czasu bawię się w berka.

Mój śmiech odbił się od otaczających nas budynków, Jethero również szeroko się do mnie uśmiechnął.

-No dobra mądralo, jesteśmy na miejscu.- zatrzymał się i wskazał na opuszczony budynek.

Jedna z jego ścian się zawaliła, sądząc po czarnych deskach, budynek ucierpiał od pożaru. Okna wybite, drzwi wywarzone z zawiasów, miejsce stanowiło idealną kryjówkę dla Devolucis (i ludzi) pragnących przenieść umysły do Paraświata.

Jethero poprowadził mnie pośród zgliszczy do środka. Śnieg napadał do środka, miejsce wyglądało jak zatrzymane w czasie. Jethero wskazał na dwa fotele stojące na środku. Otrzepaliśmy je ze śniegu i ciężko usiedliśmy.

-Nie wiem, czy uda mi się wejść do Paraświata- wyznałam, gdy Jethero grzebał w kieszeniach- Dotychczas byłam tam raz i to z Kylem.

-Nie ma się czego obawiać.- zapewnił- Twój ojciec musiał ci towarzyszyć podczas pierwszej podróży, by odblokować w tobie coś podobnego do pamięci mięśniowej. Twój organizm sam będzie wiedział co robić, jeśli tylko mu zaufasz.

W końcu wyjął coś z kieszeni i pokazał mi swoje znalezisko. Trzy małe, fioletowe kryształki fakturą przypominające aluminium mieniły się przydymionym blaskiem.

-To o to cała afera.- mruknęłam. Podniosłam wzrok na Jethero. Patrzył na kamyczki jakby to były jego dzieci. Z dumą i miłością.

-Otóż to.- rozsiadł się wygodniej w fotelu i wyciągnął dłonie- Pozwól, że zaprowadzę cię do Querosy.

Musiał zobaczyć pytanie w moich oczach, bo dopowiedział:

-Do Querosy mogą wejść tylko ci, co ją kiedyś widzieli. Za pierwszym razem muszę cię poprowadzić.

Przyjęłam jego dłonie. Były gładkie i zimne. Stłumiłam dreszcz ekscytacji, który błysnął w moim kręgosłupie. Patrzyliśmy na siebie z Jethero w milczeniu, aż świat zaczął spadać. Tak jak wcześniej, spadaliśmy na bok, aż dotknęliśmy ziem, by pojawić się zaraz w oślepiająco białej Przystani. Wstaliśmy z podłogi i pokierowaliśmy w stronę jednej ze ścian. Jethero wyszeptał coś pod nosem, gdy pojawiły się drzwi ze złotą klamką. Nacisnął ją i pchnął drzwi przed siebie. Przed nami żyła ulica.

Ludzie w kolorowych strojach przechadzali się, handlowali, budowali lub cerowali korzystając z pięknego dnia. Gwar rozmów i śmiech dzieci uderzył w moje uszy, słony zapach dopadł nosa, a posmak dymu osiadł na moim języku. Obejrzałam się, drzwi zniknęły a na ich miejscu stał Jethero. Ludzie mijający nas kiwali mu z szacunkiem głową, a on pozdrawiał ich po imieniu. Gdy na mnie spojrzał, uśmiechnął się chłopięco.

-A oto i Querosa!

Zdjęłam płaszcz, by przewiesić go sobie przez ramię na co Jethero mlasnął i pstryknął palcami. Nasze stroje z surowych i sztywnych stały się letnie i zwiewne. Jethero miał na sobie turkusową polówkę i szorty, a ja delikatną bluzeczkę i fioletowe alladynki. Chwała mu za to, że nie dał mi spódnicy.

-Jakim cudem tu jest lato?- zapytałam, gdy przeciskaliśmy się przez kolorowy tłum.

-Oj, Sersi, przecież to kraina marzeń!- Wyciągnął przed siebie ręce- Tu wszystko jest możliwe.

Ze strony którą wskazał dobiegł nas wilgotny wiatr. Widok zaparł mi dech w piersiach. Wioska zbudowana z piaskowca i ozdobiona kwiatami stała na wzgórzu, gdzie ciągnęła się do samego brzegu morza. Na horyzoncie górowały statki, a przy brzegu toczyło się portowe życie.

-Niesamowite.- szepnęłam bez tchu. Jethero złapał mnie bez słowa za rękę i zabrał na wzgórze, gdzie nie było żadnych zabudowań. Nagle zrobiło się ciszej, spokojniej, byliśmy tylko my, natura i morze. Jethero stanął za moimi plecami, dotknął barku i wskazał coś na coś w oddali.

-Widzisz ten mur?- szepnął mi do ucha. Fakt, miasteczko było otoczone z trzech stron wysokim murem zbudowanym z beżowego kamienia. Gdzieniegdzie wciąż toczyły się prace.

-Prócz wartości taktycznych, jest również nafaszerowany pułapkami projektu mojego ojca. Jest geniuszem w ich tworzeniu i chowaniu.- stanął przodem do mnie- Chciałbym, abyś go poznała.

Pociągnął mnie lekko w tamtą stronę, a ja mu na to pozwoliłam. Przechadzaliśmy się przez łąkę pełną polnych kwiatów, pszczół i motyli. W powietrzu unosił się słodki, odurzający zapach. W pewnym momencie padł na nas ogromny cień - to mur rzucał nam wyzwanie. Usłyszałam krzyki, wydawane rozkazy.

Po prawej ciągnął się niedokończony mur. Mężczyźni z nagimi torsami chodzili po rusztowaniach nosząc materiały budowlane. Ludzie na dole koordynowali pracą i posyłali młodszych chłopców do wspinaniu się na wyższe kondygnacje i przekazywaniu rozkazów. Na ziemi piknik urządzały sobie dziewczęta, zalotnym wzrokiem oceniając dobrze zbudowanych mężczyzn.

Światło wisiało tuż nad krawędzią muru, mimo przysłonieniu oczu dłonią nie widziałam twarzy pracowników. Jethero złączył dłonie i przyłożył do ust.

-Ojcze! Chciałbym byś kogoś poznał!- ryknął.

Jeden z mężczyzn przy planach podniósł dłoń, na znak że usłyszał. Złapał jedną z rur, otoczył ją kolanem i zgrabnie zsunął się na ziemię. Dziewczęta zaczęły z przejęciem plotkować. Podbiegł do nas truchtem, lecz wciąż nie mogłam skupić się na jego rysach twarzy.

Był ubrany w koszulę z krótkim rękawkiem i lniane, poplamione smarem spodnie. Jabłko nie pada daleko od jabłoni. Nagle mężczyzna zatrzymał się gwałtownie. Po prostu go zamurowało. Wtedy też go rozpoznałam.

Zalała mnie fala zimnego szoku.

-Rom do jasnej cholery!

Continue Reading

You'll Also Like

40.6K 2.5K 178
Tłumacze to manhwe na discordzie jeśli ktoś chciałby przeczytać zapraszam Demoniczny kultywator, Xie Tian, uważa się za jedynego słusznego kandydata...
28.4K 1.6K 67
Po skończniu będzie korekta. Lilith jest niechcianą córką w ich domu Hailie jest tą *lepszą* córeczką mamusi. w mojej wersji zaczynamy od momętu dni...
63K 3.5K 63
Pierwszy tom. Lily myślała, że jej dotychczasowe życie na Ziemi jest trudne... Lecz gdy zostaje porwana do Krainy Gniewu rządzonej przez okrutnego Am...
168K 13.3K 126
Oryginalny tytuł: "사실은 내가 진짜였다" (czyt. "Sasil-eun Naega Jinjjayeossda") Tytuł angielski: "Actually, I Was The Real One" Polski tytuł: "Prawdę m...