Propozycja |13|

0 0 0
                                    


Co do diabła Kyle robił w najbardziej luksusowym hotelu w mieście?!

Wielki napis „Valmonte" nad dwudrzwiowymi, bogato rzeźbionymi drzwiami śmiał się ze mnie drwiąco. Przyjrzałam się swojemu ubiorowi. Zabłocona i rozczochrana nie miałam szans nawet pocałować klamki.

Gdy Archie wskazał na hotel i zadowolony zostawił mnie z problemem wejścia do budynku. Elegancko ubrani goście wchodzili w pośpiechu do środka uciekając przed kapryśną pogodą.

Zrobiłam krok w tył. Słońce powoli zachodziło, w oknach zapalano światła. Jeśli Kyle zamierzał wyeliminować któregoś z gości musiał być dobrze przygotowany. Terminy wolnych noclegów trzeba szukać pół roku przed oraz obowiązuje ścisły dress code. Kimkolwiek był bogacz, musiał nieźle namieszać w Paraświecie skoro Kyle postanowił się go pozbyć osobiście.

Obeszłam ulicę wzdłuż i wszerz doszczętnie przemakając, lecz nie znalazłam żadnego bocznego wejścia, czy korytarza dla służby. Było mi zimno i niewygodnie. Postanowiłam sobie to odpuścić, co było dla mnie bardzo trudne. Nienawidziłam zostawiać niedokończonych zadań na później.

Los się do mnie uśmiechnął i pokazał rozwiązanie problemu. Pojawiło się ssanie w żołądku, suchość w gardle, zawroty głowy - niezwykle częste objawy odkąd znalazłam Glob. Stanęłam pod dachem Valmonte by odzyskać ostrość widzenia.

-Nie jesteś tutaj potrzebna.- mruknął mężczyzna opierający się o ścianę obok mnie i palący cygaro- Zmywaj się pisklaku.

Zamrugałam intensywnie i zmrużyłam oczy skupiając się na aurze nieznajomego. On oraz kobieta stojąca obok niego należeli do Devolucis.

-Mam wiadomość dla Wyzwoliciela.- blefowałam. Wyprostowałam się, próbując nadać sobie powagi mimo pobrudzonego ubrania.

-Przekaż je nam, a my upewnimy się, że dotrze do jego uszu.- burknęła kobieta.

-Muszę mu to przekazać osobiście.

Kobieta prychnęła, poprawiła elegancko ułożonego koka.

-Skarbie, jestem w tym ciele już pięćdziesiąt lat i połowę tego służę Wyzwolicielowi. Dlatego też jestem pewna, że nie masz do powiedzenia niczego wartego chociaż sekundy jego czasu.

-Dokładnie.- zgodził się mężczyzna, strząsnął popiół na bruk- Chyba że jesteś z ludźmi, co? To od nich ta wiadomość?- rzucił lekko.

Oczy kobiety błysnęły na tę myśl. Odepchnęła się od ściany i zbliżyła do mnie kocim krokiem.

-No właśnie. Nie widziałam cię wcześniej, a znam wszystkich z kręgu Wyzwoliciela. Więc możesz znać idiotę, który nauczył ludzi wchodzić do Paraświata.

Wciąż się do mnie zbliżała, a ja stawiałam kroczki do tyłu aż stanęłam plecami do ściany. Miałam przerąbane. Kobieta wyjęła z ukrytej kieszeni sztylet i zaczęła mu się leniwie przyglądać.

-Hm, myślę że Wyzwoliciel jednak mógłby chcieć usłyszeć co nie co od ciebie.- uśmiechnęła się złowieszczo, przyłożyła mi sztylet do gardła- Zapowiada się dłuuuga rozmowa, kochanie.

Złapałam ją za nadgarstek i wykręciłam aż upuściła sztylet. Niestety ona była ode mnie lepsza. Nawet nie zauważyłam jej ruchu, gdy pięść uderzyłam mnie w splot słoneczny, a uwolniony nadgarstek odcinał mi dopływ powietrza. Złapałam ją za przedramię, próbując odsunąć je od gardła. Nie miałam najmniejszych szans, czułam się jakbym walczyła ze zestalonym wiatrem. Poderwałam kolano, ale ona przywarła do mnie całym ciałem, uniemożliwiając najmniejszy ruch.

ŚwiatłożercyDär berättelser lever. Upptäck nu