Duma Jethero |15|

1 0 0
                                    


W nocy nie mogłam spać. Orzeźwiające, zimne powietrze kołysało firankami przy lekko otwartym oknie, czerń nocy otuliła wszystkich do snu. Oprócz mnie. Przekręcałam się z boku na bok, kopiąc wściekle kołdrę. Na początku prześladowały mnie gwałtowne emocje z poprzedniego dnia oraz niepokój. Gdy w końcu udało mi się opanować wspomnienia, już myślałam, że zasnę, gdy powrócił przeszywający skronie ból głowy. Przeklęty Glob.

Około drugiej odrzuciłam kołdrę, naciągnęłam na nogi pierwsze lepsze spodnie i na oślep zarzuciłam na siebie białą koszulę. Z dwoma różnymi skarpetkami, które nałożyłam przed spaniem wymknęłam się z pokoju, nałożyłam płaszcz i wyszłam.

Śnieg lekko prószył, opadał na moje rzęsy by od razu się roztopić. Gdzieniegdzie rozpalone latarnie naftowe barwiły otoczenie złotem. Upewniłam się, że zabrałam Rosebolta i ruszyłam przed siebie. Nawet nie wiedziałam, czy zdołam odtworzyć drogę z tamtego dnia. Wspomnienia odebrane mi przez Glob nie wróciły. Po omacku, na ślepo, w końcu stanęłam przed znajomym garażem. Drewniane przejście było zamknięte, ale przez małe okienka dostrzegłam palące się wewnątrz światło. Zapukałam ostrożnie.

-Kto tam?- odpowiedział Jethero napiętym głosem. Usłyszałam kroki i cichy dźwięk odbezpieczanej broni.

-Jethero? Tu Sersi!

Drzwi obok garażu otworzyły się gwałtownie. Zbyt gwałtownie. Z lichego daszku nad drzwiami posypała się zaspa - prosto na Jethero. Prychnął i otrzepał się jak pies. Przetarł oczy nadgarstkiem dłoni w której trzymał broń.

-Na bogów, nie stój tak na chłodzie. Wejdź, proszę.

Wyszedł za próg by wytrzepać śnieg z włosów, gdy ja weszłam do środka. Uderzyłam butami lekko w framugę, by nie nanieść niczego do sterylnego garażu. Wąski korytarz miał dwoje drzwi, na przeciwko mnie i po lewej. Z tych drugich dobiegało stałe buczenie maszyn i w tamtą stronę się skierowałam. Laboratorium.

-Co cię do mnie sprowadza?- odwróciłam się, Jethero stał za mną wycierając dłonie w skórzany fartuch. Na czole miał gogle, a policzek pobrudzony smarem.

-Chciałam zobaczyć Glob. I dowiedzieć się więcej o twojej Querosie.- dodałam szybko. Otuliłam się ciaśniej płaszczem. W środku nie było wcale cieplej.

Jethero dmuchnął na kosmyk, który wpadł mu do oka.

-Glob jest w Paraświecie.- zrzedła mi mina, szybko dodał- Ale skoro się pojawiłaś i chcesz poznać Querosę to świetnie się składa!

Zdjął fartuch przez głowę. Wcześniej nie zwróciłam uwagi na jego ubrania, ale nosił się elegancko. Biała koszula i szyte bordowe spodnie świetnie na nim leżały. Odłożył gogle i chwycił za brązowy płaszcz wiszący przy drzwiach.

–Depresja jest parę przecznic stąd. Czeka nas spacerek.

-Depresja?- zapytałam, wychodząc za nim z budynku.

Wyciągnął klucze z kieszeni by zamknąć dom.

-Miejsce oddziaływania Paraświata z Realią.- pokręcił głową i wskazał kierunek- Wyzwoliciel niczego cię nie nauczył, co?

-Kyle jest zaślepiony swoim celem.- szliśmy wzdłuż rzeki- Mam wrażenie, że tyka nad nim jakiś zegar przez który jest gotów złapać się wszystkich desperackich środków.

-Hmm, ciekawe- mruknął- Ludzie przechodzą do Paraświata nie od dziś, ale uaktywnił się parę miesięcy temu. Jakby...

-Coś zagrażało jego stanowisku?- podsunęłam.

Jethero pokręcił gwałtownie głową, podrapał się po karku.

-Nie, nie. Znaczy, zawsze miał posłuch ze względu na pochodzenie, ale odkąd zaczął swoje ludobójstwo wyrósł do rangi ich boga.

ŚwiatłożercyWhere stories live. Discover now