Beauty of Darkness

By literaturoholiczka

142K 10K 3.9K

Czwarty tom serii Kings of Darkness - historia Cassiana i Mercy Cassian Delmont od urodzenia zmaga się z brak... More

Informacja
OSTRZEŻENIE
Prolog
1. Zapomniane wspomnienia.
2. Uzależnienie.
3. Numer nieznany.
4. Déjà vu.
5. Tam wcale nie jest bezpieczniej.
6. Błąd.
7. Okrutny los.
8. Potwory spod łóżka.
9. Pocałunki, które leczą.
10. Tak wiele nas łączy.
11. Wycieczki zakrapiane pocałunkami.
12. Bukiet czerwonych róż.
14. Moje wszystko.
15. Przeznaczenie.
16. Niektórych zdecydowanie nie powinno się chronić.
17. Pustka.
18. Czas na zwierzenia.
19. Pozwól mi zapomnieć.
20. Podejrzenia.
21. Stare szkice.
22. Ciemność nie zawsze jest piękna.
23. Konsekwencje.
24. Opuszczony magazyn.
25. Krew na dłoniach i pustka w sercu.
26. Płomienie.
27. Piękno ciemności.
28. Pożegnania.
29. Nowe początki.
Epilog

13. Jak wygrana na loterii.

3.9K 331 209
By literaturoholiczka

#BODwatt

Mercy

Na miejsce wybrane przez Cassiana dotarłam kilka minut przed ósmą wieczorem. Wyraźnie zaznaczyłam, że samochód nie nada się na rozmowę, którą miałam z nim przeprowadzić, więc zasugerował pewną restaurację – z rodzaju tych, które naliczą ci surrealistyczną kwotę na rachunek kiedy tylko przekroczysz ich próg.

Już na wejściu otoczył mnie wyniosły klimat i mocno rzucające się w oczy drogie kreacje. W skórzanej spódniczce i mocno wyciętej bluzce pewnie wyglądałam tak, jakbym zabłądziła, ale nie zwykłam przejmować się takimi głupotami. Zwyczajnie zbyłam tych kilka oburzonych spojrzeń, które na mnie spoczęły i zwróciłam się do kierowniczki sali, by ta pomogła mi odnaleźć stolik zajmowany przez Cassiana.

Jak się okazało, wybrał dla nas odosobnione miejsce za drzwiami. Restauracja oferowała takie prywatne pokoje, jeśli ktoś chciałby zjeść posiłek nie na widoku, a przy pełnej prywatności. Przeprowadzono mnie więc przez korytarz, a potem wskazano odpowiednie wejście, więc to właśnie tam się udałam.

W środku panował półmrok. Na okrągłym stoliku paliły się świece w żelaznych kandelabrach, a ścianę zajmowały przyciemnione kinkiety. To tworzyło dość intymny klimat. Wtem moje spojrzenie zatrzymało się na Cassianie i na krótką chwilę oddech ugrzązł mi w gardle.

Delmont siedział twarzą do mnie, na jego szerokich ramionach rozpościerała się czarna koszula, a ciemnobrązowe włosy jak zawsze miał elegancko zaczesane do tyłu. Bladoróżowe usta zastygły w lekkim uśmiechu, a oczy, te piękne niebieskie oczy, wpatrywały się we mnie, jakbym była ostatnią istotą zamieszkującą planetę.

I o ile wcześniej nie czułam się ani trochę głupio z moim niepasującym do charakteru tego miejsca ubiorem, to teraz gdzieś głęboko we mnie zaczęło kiełkować zażenowanie.

Bo to... To wyglądało jak randka. A przecież wcale nią nie było. Wręcz przeciwnie, zaraz miałam błagać na kolanach tego faceta, by przyjął mnie na jakiś czas pod swój dach.

Ja pierdolę.

– Mercy. – Wymówił moje imię głosem miękkim jak aksamit i dopiero wówczas spojrzenie mężczyzny zjechało z mojej twarzy na sylwetkę. Poruszyłam się niespokojnie pod naporem tego oceniającego wzroku. – Usiądź, proszę.

Czy on naprawdę musiał być tak cholernie oficjalny? Jasne, sama zaznaczyłam, że to poważna rozmowa, którą powinniśmy ubrać w formalną otoczkę, ale bez przesady...

Zmusiłam nogi do ruchu, pokonałam dzielącą mnie od stolika odległość i wreszcie usiadłam naprzeciwko Cassiana. Złączyłam nogi pod obrusem, wygładziłam bluzkę i zaczęłam błądzić zakłopotanym wzrokiem po otaczającej nas przestrzeni.

Ciemnoczerwone ściany były wolne od jakichkolwiek ozdób, ale za plecami Delmonta rozpościerała się gruba kotara. Mogłam się mylić, ale wydawało mi się, że gdybyśmy tylko ją odsunęli, moglibyśmy zobaczyć, co dzieje się na głównej sali. Stamtąd dobiegała też do nas muzyka wygrywana na fortepianie, ale wszelkie inne szmery pozostawały wygłuszone.

Serce zabiło mi gwałtownie, gdy kątem oka wypatrzyłam jakiś ruch. Jak się jednak okazało, Cassian tylko chwycił za butelkę wina, by następnie nalać nam go do kieliszków. Dziękowałam mu wylewnie w duchu, bo potrzebowałam alkoholu bardziej niż zapewne powinnam.

Naprawdę mało rzeczy mnie stresowało, ale sama myśl o tym, że Cassian mógłby mnie odrzucić i wyśmiać moją propozycję... To napawało mnie szczerym przerażeniem. Nie tylko dlatego, że to byłoby cholernie upokarzające. Choć to też. Sęk w tym, że jeśli on zlekceważyłby mój problem, to nie pozostałby mi żaden plan B. Ten zwyczajnie nie istniał.

Prosta sprawa – albo Cassian przygarnie mnie do siebie jak zbłąkanego na ulicy psa, albo spędzę najbliższe tygodnie z ojcem i być może już nigdy się po tym nie pozbieram.

– Stresujesz się – stwierdził oczywistość, wyrywając mnie z obłoku zmartwień.

Wlepiłam w Cassiana zdeterminowane i podsycone strachem spojrzenie.

– Bo to, o co cię poproszę, będzie bardzo absurdalne.

– Mówiłem ci coś na ten temat – skwitował, spoglądając na mnie krótko. Potem chwycił kieliszek w dłoń i upił długi łyk wina, a ja zdecydowałam się pójść jego śladami. Jednym haustem opróżniłam szkło i odłożyłam je z hukiem na stół. To wyraźnie go rozbawiło.

Zanim jednak zdążyłby jakkolwiek skomentować moje zachowanie, zastrzegłam:

– Ale to nie będzie prośba z rodzaju tych, żebyś zabrał mnie na pizzę.

– Domyśliłem się.

– I wiem, co mówiłeś. Wierz mi, takich słów nie zapomina się ot tak. – Posłałam mu krzywy uśmiech. – Ale musisz wiedzieć, że w tym momencie zwalniam cię z tej obietnicy.

Otworzył usta, gotów zaprotestować, ale gdy tylko uniosłam dłoń, ponownie złączył wargi.

– Nie chcę, żebyś czuł się do czegokolwiek zmuszony. A to naprawdę ogromna prośba, serio, Cassian.

– Nie zwalniaj mnie z obietnic, które sam złożyłem – powiedział w końcu, jego ton stał się szorstki, niemal rozkazujący. – Nigdy więcej tego nie rób, Mercy.

– Ale...

Nie pozwolił mi dokończyć, wtrącając:

– Nie rzucam słów na wiatr. Gdybym wiedział, że nie jestem w stanie spełnić dosłownie każdej twojej prośby, to w życiu bym ci czegoś takiego nie obiecał. – Wbił we mnie chłodne spojrzenie. – Nie jesteś w stanie mnie niczym zaskoczyć.

– Jesteś tego pewien?

Coś mi podpowiadało, że moja oferta... czy raczej błaganie, bym mogła z nim czasowo zamieszkać, nie będzie dla niego takie łatwe do przełknięcia. Na pewno nie wziął pod uwagę, że któregoś dnia mogłabym go poprosić o coś takiego. Może nawet szybciej przystałby na pożyczkę, bym mogła sobie coś wynająć, ale to...

– Jestem pewien, Mercy – zaznaczył twardo. – Nie ma potrzeby, byś aż tak się stresowała.

Przełknęłam głośno ślinę. Po jego słowach zawisło nad nami chwilowe milczenie. Zastanawiałam się, jak mam zacząć, co zrobić, by zrozumiał mnie jak najlepiej i nie zdawał przy tym zbędnych pytań.

Bo co niby miałabym mu powiedzieć? Muszę z tobą zamieszkać, bo mój agresywny tatuś ze skłonnościami do manipulacji do nas wraca? Kurwa, nie ma mowy. Nigdy w życiu bym mu się do tego nie przyznała.

– Mów. – Jego głos odrobinę złagodniał. – Nie chcę cię pospieszać, ale zapewniam, że im szybciej to z siebie wydusisz, tym szybciej poczujesz ulgę.

– Okej, dobra, po prostu... Możesz obiecać mi coś jeszcze?

Wygiął pytająco brew.

– Więc... Mógłbyś tylko nie pytać, dlaczego wychodzę z taką prośbą? Możesz się na nią nie zgodzić, w porządku, ale zwyczajnie nie zadawaj pytań.

Wyraz jego twarzy zastygł, stał się nieprzenikniony i już sama nie potrafiłam stwierdzić, czy go tym wkurzyłam, czy może powoli akceptował fakt, że choć pod tym jednym względem musi odpuścić.

– Przykro mi, Mercy, ale...

– Więc cię o to proszę – ucięłam. – Proszę cię, okej? Nie zadawaj pytań.

W gardle zaczęła mi się formować gula wielkości piłki golfowej, a przełknięcie jej i opanowanie napływających mi do oczu łez kosztowało mnie ogrom wysiłku. Nie jestem w stanie opisać rozmiaru ulgi, jaka na mnie spłynęła, po jego następnych, wypowiedzianych cicho i z lekkim niezadowoleniem słowach:

– Dobrze.

Wypuściłam drżący oddech z płuc, patrząc na niego z szczerą wdzięcznością.

– Potrzebuję chwilowo... – Słowa przylepiły mi się do języka. Wypowiedzenie tej prośby na głos okazało się jeszcze trudniejsze, niż sądziłam.

– Potrzebujesz chwilowo...?

Przymknęłam powieki, uznając, że w ten sposób przyjdzie mi to nieco lżej.

– Mógłbyś może... Mógłbyś... Kurwa – rzuciłam pod nosem i rozchyliłam powieki. – To kurewsko upokarzające.

– Tak sądzisz?

Pokiwałam gwałtownie głową.

– Nawet nie zdajesz sobie sprawy. Nienawidzę kogoś o coś prosić.

– Będzie ci łatwiej, jeśli najpierw to ja poproszę o coś ciebie?

Zdębiałam zaskoczona tą propozycją. Czego niby mógłby ode mnie chcieć facet taki jak Cassian Delmont? Niemal parsknęłam śmiechem.

– Nie wiem, spróbuj.

– Wstań.

Skrzywiłam się na ten autorytatywny ton.

– To prośba, czy rozkaz? Bo zabrzmiało...

– Proszę, wstań – wtrącił z figlarnym błyskiem w oku.

Kurwa, przysięgam, że jeśli poprosi mnie, żebym zrobiła przed nim striptiz to wybiegnę stąd w cholerę i nigdy więcej na niego nie spojrzę.

Chociaż znając mnie pewnie zgodziłabym się teraz na wszystko, byle mi pomógł... I to właśnie było najbardziej przerażające.

Powoli i z ociąganiem podniosłam się z krzesła. Miałam świadomość tego, jak wysoko podjechała mi spódniczka i jak spory fragment moich ud może teraz śledzić nieskrępowanym wzrokiem Cassian. I, rzecz jasna, z tego skorzystał. Ale tylko na moment. Spojrzenie lodowato niebieskich oczu równie szybko wróciło do mojej twarzy.

– I podejdź tu do mnie. – Wyciągnął ku mnie dłoń.

Zawahałam się, ale ten sprzeciw trwał marną chwilę. Krótszą niż jedno uderzenie serca. Potem stopy same poprowadziły mnie w jego stronę, jakby ciało przejęło kontrolę nad umysłem.

Opuszki naszych palców się zetknęły. Spojrzałam w tamto miejsce. Po moich plecach przebiegł prąd, gdy dłoń Cassiana powoli i delikatnie zacisnęła się na moim nadgarstku.

– A teraz usiądź mi na kolanach.

Kurwa, że niby co?

Obrzuciłam go pełnym zdumienia spojrzeniem. Takim, które bardzo łatwo mógłby zinterpretować jako formę buntu. A jednak nie dał po sobie pokazać, że go to jakkolwiek zdenerwowało, tylko cierpliwie czekał na mój kolejny krok.

– Chcesz, żebym usiadła ci na kolanach? – powtórzyłam słabo.

Kącik jego ust uniósł się leniwie, za to oczy zapłonęły żywym ogniem.

– Prawdę powiedziawszy wolałbym, abyś klęczała między moimi udami, ale myślę, że na to jest jeszcze stanowczo za wcześnie.

O. Mój. Kurwa. Boże.

Nie powiedział tego, co? Przesłyszałam się. Na pewno tak.

Jedno spojrzenie w jego oczy i już wiedziałam, że te słowa rzeczywiście chwilę wcześniej wyszły z jego ust. To, jak czerń źrenic powoli zajmowała coraz większą powierzchnię tęczówek i jak jego wzrok zdawał się mnie rozbierać, było wystarczająco wymowne.

I mimo że jego prośba wydawała mi się co najmniej dziwna, nagle siedziałam na jego kolanach, znów utwierdzając się w przekonaniu, że moje ciało straciło łączność z mózgiem.

Szerokie ramię Cassiana otoczyło moją talię tak, jak nozdrza otoczył intensywny zapach jego perfum. Zaciągnęłam się tą wonią i wówczas wszystkie zmartwienia i obawy zeszły na dalszy plan, zastąpione poczuciem czystego bezpieczeństwa.

To chore, że działał na mnie w ten sposób, choć ledwie go znałam.

– Po co to zrobiłeś? – zapytałam cicho. – Dlaczego poprosiłeś mnie właśnie o to?

– Bo lubię mieć cię blisko – przyznał szczerym i nieskrępowanym głosem. – I odwróciłem na chwilę twoje myśli. Przekierowałem je na coś innego. Widzę, że ci lżej, więc było warto.

Znów mnie zatkało. Dosłownie. Cassian brzmiał tak, jakby znał mnie lepiej ode mnie samej.

– I może z tego miejsca łatwiej będzie ci wreszcie powiedzieć, o co chodzi – dodał, sięgając dłonią do mojego karku. Przerzucił mi włosy na jedno ramię, opuszki palców mężczyzny weszły w kontakt z moją rozgrzaną skórą i wówczas zadrżałam gwałtownie, jeszcze mocniej wciskając biodra w jego krocze.

Odchrząknęłam i lekko odchyliłam plecy w desperackiej próbie otrząśnięcia się z nagłego podniecenia, które zaczęło sięgać każdej komórki w moim ciele. Rzeczywiście taka bliskość Cassiana działała na moje nerwy w zbawienny sposób, ale jednocześnie... Jednocześnie ciężko było mi teraz myśleć o powodzie, dla którego się spotkaliśmy. O wiele ciekawsze okazało się delikatne kręcenie biodrami, by poczuć na sobie jego twardość.

I robiłam tak, zapominając o całej reszcie świata, dopóki ciężka męska dłoń nie spadła na moje udo i nie zacisnęła się na nim z siłą, która w innych okolicznościach mogłaby się okazać nieprzyjemna.

Jeśli chciał w ten sposób sprowadzić mnie na ziemię, to ani trochę mu się to nie udało, bo... Kurwa, Cassian niesamowicie mnie podniecał. To fakt, nie jakieś przypuszczenie. Każdy skrawek mojego istnienia reagował na niego tak, jakby był potrzebnym mi do życia tlenem. A jego władczość, chłód i cierpliwość dolewały oliwy do ognia, bo choć z natury nie można by mnie było przypisać do ludzi uległych, to on... On wyzwalał we mnie coś takiego, że gdyby tylko mnie o to poprosił, dałabym się poprowadzić jego wcześniejszym słowom i uklęknęłabym między jego nogami z najwyższą przyjemnością.

Zajebiście ci to wyszło, stara. Miałaś poprosić go o dach nad głową, a póki co fantazjujesz o czymś zupełnie innym.

– Dalej, Mercy, mów – wychrypiał mi do ucha. – Zaraz przyniosą nam jedzenie, do tego czasu wolałbym mieć już wszystko obgadane.

Moja dotąd wisząca bezładnie przy boku ręka powędrowała do jego przedramienia, a w następnej chwili opuszki palców wyznaczały ślady rozciągających się pod ciepłą skórą żył. Czuć je na sobie, móc ich dotykać i czerpać z tego tak szaloną przyjemność...

– Mercy – powtórzył moje imię z naciskiem, jakby kończyła mu się cierpliwość.

– Nie mogę się skupić – przyznałam.

Wycofał dłoń. Momentalnie zatęskniłam za jego dotykiem, a w miejscu na moim udzie, które do niedawna muskał, poczułam nagły chłód. Wciąż jednak otaczał mnie drugą ręką w talii i to musiało mi wystarczyć, bo zdecydowanie powinnam przejść już do sedna.

Z tym właśnie zamiarem obróciłam lekko głowę, by móc spojrzeć mu w twarz. Niebieskie oczy wpatrywały się we mnie z czymś w rodzaju zatroskania, wcześniejszy żar prawie całkiem z nich uleciał, jakby potrafił w sekundę przywołać się do porządku i skupić na sprawach ważniejszych niż przyciągające nas ku sobie pożądanie.

Aż chciałoby się go zapytać, jak to robi. To jakaś magiczna sztuczka? Długo się tego uczył? Bo mnie to spalające trzewia podniecenie ani trochę nie chciało opuścić. Mogłabym się oblać kubłem zimnej wody, a i tak nie pozbyłabym się mrowienia w podbrzuszu.

– Nie możesz oczekiwać, że usiądę ci na kolanach, będziesz mnie dotykał, a ja znajdę w sobie siłę na to, by rozmawiać o poważnych tematach – wyszeptałam.

– Spełniłaś moją prośbę – odparł po prostu. – A teraz ja spełnię twoją. Musisz mi tylko zdradzić, czego ona dotyczy.

Instynktownie zjechałam spojrzeniem na jego klatkę piersiową i jeszcze niżej, w miejsce, gdzie stykały się nasze ciała.

– Wiem, że ta prośba wcale tego nie dotyczy – wtrącił, jakby czytając mi w myślach. Ale dobra, okej, moje zachowanie nie należało do tych, które ciężko jest rozgryźć. Pożądanie pewnie wylewało się z moich oczu, na bank.

– A gdyby dotyczyła właśnie tego? – wypaliłam w przypływie odwagi.

– Niestety musiałbym ją zepchnąć na drugi plan.

– To znaczy?

– To znaczy, że nie spełniłbym jej, dopóki nie spełnię tej pierwszej prośby. A żeby to zrobić...

– Muszę ci wreszcie powiedzieć, czego dotyczy? – uzupełniłam.

– Właśnie.

Nieźle to sobie rozegrał. Dałam się złapać w pułapkę.

Odwróciłam wzrok i wbiłam go w drzwi. Teraz albo nigdy.

– Na jakiś czas muszę się wynieść z domu – wydusiłam. – I zanim zapytasz: nie, nie mam kasy na wynajem. Nie mam kasy na hotele i nie mam nikogo innego, kogo mogłabym poprosić o coś takiego, a ty obiecałeś mnie o to nie wypytywać, pamiętasz?

– Pamiętam – potwierdził cicho.

– Więc... Wiem, że to cholernie głupie. Ledwie mnie znasz, ale mogę cię zapewnić, że nie jestem złodziejką i nie zamierzam zamordować cię w środku nocy, gdy będziesz spał, więc... Więc byłoby naprawdę super, gdybyś chciał przygarnąć mnie pod swój dach na jakiś czas. – Gdy tylko wyrzuciłam z siebie te słowa, ucisk w żołądku znacznie zelżał.

Na odpowiedź czekałam może ułamek sekundy.

– Okej.

Obróciłam się gwałtownie na jego kolanach, ramiona zarzucając mu na kark.

– Tak po prostu? „Okej"? – powtórzyłam zaskoczona.

– Mhm.

– I naprawdę nie zamierzasz mnie o nic wypytywać?

– Przecież obiecałem, że tego nie zrobię.

– I nie zaproponujesz, że zamiast tego pożyczysz mi kasę na hotel?

– A wolałabyś właśnie tę opcję?

Oczywiście, że bym, kurwa, wolała. To na pewno mniej krępujące niż zamieszkanie z prawie obcym mi facetem pod jednym dachem. Rzecz w tym, że za nic nie udałoby mi się go spłacić, bo byłam cholernie spłukana. Jasne, mój ojciec miał kasy jak lodu i...

No właśnie. On miał. Mi i matce wydzielał tylko comiesięczne sumy na życie i choć zawsze mama przelewała mi na konto bankowe jakąś ich część, to nie chciałam z nich korzystać. Nie chciałam korzystać z niczego, co dał nam ojciec. Oddawałam więc tę kasę na różne akcje charytatywne, a wszelkie zachcianki opłacałam z rysunków sprzedawanych w sieci. To naprawdę małe kwoty, ale jakoś dawałam radę. Gdybym jednak miała teraz wywalać pieniądze na hotel to musiałabym nie jeść przez miesiąc lub dwa, albo schować dumę do kieszeni i przyjąć forsę ojca.

– Nie – powiedziałam więc, nie do końca zgodnie z prawdą.

Cassianowi i tak pewnie będę musiała oddać jakieś kwoty, dołożyć się do rachunków, ale to na pewno wyniesie mnie mniej niż jakbym miała płacić hotelom.

– Więc zamieszkasz u mnie. – Wzruszył ramionami, jakby to było nic.

– Na jakiś czas.

– Na tyle, ile zechcesz.

Jezu, to sen? Poszło stanowczo zbyt szybko.

Serio, czemu ten facet był dla mnie tak cholernie dobry? Czemu obiecał, że będzie spełniał moje zachcianki, czemu akceptował moje głupie zachowanie i czemu bez żadnego protestu zgodził się przyjąć mnie pod swój dach? I czemu nie niepokoiło mnie to tak bardzo, jak pewnie powinno?

Jeśli nauczyłam się czegoś dzięki mojemu ojcu, to tego, by nie obdarzać zaufania byle kogo. A to że Cassian zachowywał się wobec mnie tak idealnie, musiało mieć przecież jakieś drugie dno. Racja? Kurwa, tak właśnie działa świat.

Spięłam się na tę myśl. Zazwyczaj mój instynkt samozachowawczy dramatycznie szwankował, ale tym razem nie udało mi się zignorować wyjących mi w głowie syren alarmowych.

– Będziesz chciał ode mnie czegoś w zamian?

Cassian zmarszczył brwi.

– Czego niby mógłbym chcieć w zamian?

– Nie wiem. To nie jest jakaś pułapka? Czemu tak właściwie chcesz mi pomóc? – Nagle nawarstwiło się we mnie miliony pytań.

– Wiesz, że jestem szczery.

– Wiem.

– Więc niech nie przerazi cię moja szczera odpowiedź – zastrzegł ze śmiertelną powagą. – Sęk w tym, Mercy, że cholernie mi się podobasz. Tak bardzo, że wkurwia mnie nawet dzieląca nas odległość stoliku, więc muszę uciekać się do głupawych zagrywek, żeby mieć cię bliżej. – Jego oczy nawiązały głęboki kontakt z moimi. Dzięki temu mogłam mieć prawie stuprocentową pewność, że każde wychodzące z niego słowo prawdopodobnie rzeczywiście jest prawdą. – Tak bardzo – kontynuował po chwilowej przerwie – że kiedy powiedziałaś o czasowym zamieszkaniu pod moim dachem, poczułem się, jakbym wygrał na cholernej loterii.

Trochę kręciło mi się w głowie. No dobra, nie trochę. Nawet bardzo, bo to, co powiedział wydawało się surrealistyczne i zwyczajnie zbyt piękne.

– Ale... – Oblizałam spierzchnięte usta. To właśnie wtedy spojrzenie Cassiana wyraźnie pociemniało. – Na początku starałeś się mnie odtrącać i...

– Bo to przerażające – uciął. – Cholernie przerażające, że tak ciężko jest mi się trzymać od ciebie z daleka. Sądziłem, że uda mi się to przezwyciężyć. Ale poległem, jak widać.

Cassian po raz pierwszy się przede mną otworzył i... Czułam się przytłoczona. Nie w negatywnym sensie. Raczej... Nie spodziewałam się, że naprawdę myśli o mnie w taki sposób. Jasne, jego zachowanie dość wyraźnie wskazywało na to, że mu się podobam, ale to, o czym mówił, nie brzmiało tylko jak chwilowa fascynacja.

Brzmiało tak, jakby mnie polubił. Całą. I jakby chciał dowiedzieć się o mnie więcej, jakby chciał trzymać mnie blisko tak długo, aż sama będę tego chciała.

Mówiłeś coś o wygranej na loterii, Cassian? Tak się składa, że o ile to nie żaden spisek i nie zamierzasz mnie zranić, to ja też czuję się, jakbym wygrała.

– Czy to już czas na spełnienie mojej drugiej prośby?

Z piersi Cassiana wyrwał się krótki śmiech. Po raz drugi miałam okazję go słyszeć i obiecałam sobie, że postaram się mu dać jak najwięcej powodów do tego, by śmiał się częściej. Albo chociaż uśmiechał.

– Powiedziałem, że spełnię ją dopiero, gdy spełnię pierwszą. A jeszcze u mnie nie mieszkasz.

Czułam, jak opadają mi kąciki ust.

– Ale gdy już znajdziesz się pod moim dachem – dodał ochrypłym głosem – z radością ją spełnię.

Zadrżałam. Mocno i niekontrolowanie.

– Więc... Kiedy mogę się wprowadzić?

– A kiedy chcesz?

– Chciałabym to zrobić jeszcze przed weekendem. – W sobotę miał przyjechać mój ojciec, więc dobrze byłoby się usunąć w cień, zanim to nastąpi.

– Żaden problem – zapewnił. – Spotkajmy się jutro. Pokażę ci moje mieszkanie i ustalimy jakieś zasady.

– Zasady? – wykrztusiłam.

– Moje życie to zasady – skwitował. – Nic złego. Wszystko omówimy jutro, a teraz... – Przysunął swoje usta do moich i już miał złożyć na nich pocałunek, gdy po pokoju rozniosło się ciche pukanie do drzwi.

W następnej chwili weszła do nas kelnerka i podała nam nasze dania, a ja na czas posiłku zmuszona byłam zejść z kolan Cassiana.

Przez resztę wieczoru i nocy wciąż nie mogłam uwierzyć, że spotkało mnie coś tak dobrego.

#BODwatt

Twitter/Instagram: autorkaangelika

TikTok: literaturoholiczka

Continue Reading

You'll Also Like

466K 39.3K 34
Czwarta i ostatnia część serii Wicked Games. London Elordi. Ta zła, wyklęta, zapomniania siostra, której popełniane błędy ciągną się za nią przez cał...
847K 27.3K 66
Bo każdy błąd zostanie zapamiętany, ale kiedy zło nade mną zwycięży, wejdź w ten świat razem ze mną trzymając mnie za rękę. Książka posiada błędy, po...
164K 4.9K 22
"Każdy z nas potrzebuje sekretnego życia." Osiemnastoletnia Madeline West uchodzi za dziewczynę, która nie boi się wyrazić swojego zdania, a tym b...
733K 20K 45
*Na wstępie podkreślam, że ta książka nie była pisana po to, żeby ją wydawać tylko z przyjemności. Pisałam ją dla rozrywki i może być tu dużo błędów...