Falling down | BakuDeku

By tylkoecho

3.7K 296 373

Nabrałam ochoty na napisanie smutnego BakuDeku. Od roku trwa wojna. Granica między Bohaterem a Złoczyńcą już... More

Przedmowa
NIGDY
I
II
III
IV
VI
VII
MOST
I
II
III
IV
V
VI
VII
Epilog TERAZ

V

233 18 37
By tylkoecho

1

W dniu mojej porannej warty zastałem Vlad Kinga oczekującego na mnie w jego prowizorycznym biurze wraz z Itsuką Kendo. Na biurku leżały dwa pistolety sygnałowe, nabite racami w kolorze czerwonym. Podczas warty w razie komplikacji lub natknięcia się na wroga, naszym zadaniem było powiadomić grupę o ewentualnych trudnościach za pomocą czerwonego dymu.

Tamtego dnia na twarzy mężczyzny malowało się zmęczenie, nieudolnie ukryte pod wymuszonym uśmiechem. Wycieńczenie widoczne było nawet w jego zmarszczkach między brwiami. Kendo natomiast na wejściu obrzuciła mnie wyjątkowo niechętnym spojrzeniem. Jej ruda kitka zawiązana na boku zakołysała się energicznie przy ruchu głową. Ramiona, które równocześnie wtedy skrzyżowała, tylko podbiły zamknięta postawę.

Itsuke Kendo kojarzyłem jako energiczną dziewczynę o troskliwym usposobieniu. Zawsze wydawała mi się przyjazna, wyrozumiała i współczująca. Odnosiłem wrażenie, że jako jedyna z klasy 1-B nie była względem nas, klasy 1-A, uprzedzona. Beształa Monome za każdym razem, gdy próbował wyprowadzić nas z równowagi. Z tego powodu jej pochmurny nastrój wybił mnie nieco z rytmu.

– Idealne wyczucie czasu, chłopcze – zagaił do mnie były nauczyciel, ale kolejną uwagę skierował do swojej dawnej wychowanki: – Dzisiaj pełnicie wartę wspólnie.

– Widzę – mruknęła.

– Jak się mają wasze zdolności?

– Moja jest całkiem w porządku. – Dziewczyna podniosła ręce do góry i bez problemu powiększyła je trzykrotnie.

Spojrzeli pytająco na mnie.

– Moja też nienajgorzej – zapewniłem, a dla potwierdzenia swoich słów zielone wyładowanie efektywnie podniosło moje włosy i zatrzepotało ubraniami.

Na wartę przydzielali jedynie te osoby, które nie zatraciły jeszcze swoich zdolności. Chodziło o jak najszybszą reakcje. Tak nam przynajmniej tłumaczono. I chociaż takich bohaterów jak ja została już zaledwie garstka, dawno nie miałem okazji patrolować okolicy z Itsuką Kendo. Ostatni raz wspominałem dobrze, bez żadnych spięć i kąśliwych uwag. Tym razem czułem się dziwnie nieswojo w obecności Kendo i coraz bardziej miałem wrażenie, że ta niechęć dotyczyła konkretnie mojej osoby.

Vlad King zauważył to napięcie między nami, chociaż tylko staliśmy obok siebie i słuchaliśmy w milczeniu poleceń. Żeby było jasne – wszelka niechęć gęstniejąca w pomieszczeniu biła od dziewczyny. Ja tylko byłem jej zdezorientowanym celem.

Vlad King oparł się o oparcie krzesła.

– Wyczuwam jakieś nerwowe wibracje od was. Coś się stało między wami, Kendo?

– Nie, proszę pana – odparła wyniośle. – Wszystko jest w porządku.

Jego brew wątpiąco wystrzeliła ku górze, ale nie drążył tematu dalej. Ja postanowiłem się nie udzielać w wątku, którego sam nie rozumiałem.

– Mam tylko nadzieję, że spór między wami nie wpłynie na jakość pełnionej warty. To nie czas na jakieś młodzieńcze sprzeczki. Załatwicie to między sobą jak najszybciej. Najlepiej zanim wymienicie się wartą z poprzednią parą.

– Ale wszystko jest w porządku, sensei – zapewniła, podnosząc jedną z przydzielonych jej rakietnic. – Mam dzisiaj zły dzień, ale potrafię być profesjonalna kiedy trzeba. Zna mnie pan przecież.

Nie wiem czemu, ale przedostatnie zdanie wypowiedziała dobitniej, jakby kierowała te słowa i do mnie. Odebrałem je jako przytyk, którego podłoża nie rozumiałem.

Dowódca spojrzał na mnie ponaglająco. Pod jego spojrzeniem wyprostowałem się, jakbym chciał zasalutować niczym żołnierz.

– Damy z siebie wszystko – zawtórowałem.


2

Tak jak podejrzewałem – nic nie było w porządku i to na pewno nie była jedynie kwestia złego dnia.

Wymieniliśmy się informacjami z poprzednim patrolem i rozpoczęliśmy pełnienie swojego obowiązku. Większość wspólnej drogi szliśmy z Kendo w krępującym milczeniu. Dziewczyna ewidentnie nie była zachwycona i to nie chodziło o towarzystwo ogólnie. Nie była zadowolona moim towarzystwem. Nie wiem czym zasłużyłem sobie na tak jawną wrogość.

Powietrze było gęste od spalin. Wokół piętrzyły się naderwane budynki – mieszkania, bloki, kościół. Mijaliśmy też stare leje po bombach. Miałem wrażenie, że moje nozdrza wypełniły się ich cuchnącym zapachem, ale zdawałem sobie sprawę, że była to oznaka jednych z tych węchowych halucynacji, które determinowane były traumą.

– Mam złe przeczucia – wypaliłem.

– Oszalałeś? – fuknęła Kendo, rozglądając się nerwowo wokoło. – Nie mów takich rzeczy na głos! To przynosi pecha.

Zatrzymałem się gwałtownie i śledziłem uważnie jej oddalające się plecy. Myślałem, że wyczyta w moim zachowaniu aluzje do zatrzyma się i przegadania problemu, dziewczyna jednak parła hardo przed siebie. Z trudem przełamałem wstyd i gniew, które podeszły mi do gardła.

– Czemu mnie tak nie lubisz? – spytałem otwarcie. Musiałem podnieść głos, aby mnie usłyszała.

Przystanęła. Powoli odwróciła się w moją stronę. Czekałem na wyjaśnienia, jednak jej niebieskozielone spojrzenie, które wbiła we mnie nie sugerowało, aby zamierzała mi odpowiedzieć.

Nie miałem zamiaru ulec i się poddać. Wziąłem głęboki wdech i kontynuowałem:

– Byliśmy w równoległych klasach, ale nigdy nie odnosiłem takiego wrażenia, że mnie nie lubisz. Jak tak teraz myśle, mam wrażenie, że nie lubisz mnie dopiero od jakiegoś czasu. Tylko nie wiem za bardzo co takiego zrobiłem, żeby sobie na to zasłużyć. Na naszej ostatniej warcie wszystko było w porządku. Pamiętam jak opowiadałaś mi o swoim pojedynku podczas festiwalu sportowego. To było zaledwie miesiąc temu. Co się w tym czasie zmieniło?

Widziałem, że nie była zachwycona moim pytaniem, ale podparła się pod boki i zmierzyła mnie niechętnym spojrzeniem.

– Uważam, że nie powinno cię tutaj być, Izuku. To wszystko.

A więc o to chodziło. O informacje dotyczące mnie i Shigarakiego, które wyciekły. Tego, że to ja byłem jego głównym celem. O genezie moich zdolności. Tego jak wielką rolę miałem odegrać w trwającej wojnie domowej pomiędzy Bohaterami a Złoczyńcami.

– I nie tylko ja tak myślę – kontynuowała. – Większość grupy uważa tak samo. Niepotrzebnie się narażasz, a narażając siebie, narażasz i nas, rozumiesz?

– Co byłby ze mnie za Bohater, gdybym w takiej sytuacji podkulił ogon i uciekł?

– Bohater? – prychnęła. – Przecież ten zawód jest na wymarciu. Większość z nas potraciło już swoje dary, zapomniałeś? Teraz bliżej nam do żołnierzy, niż bohaterów. Słyszałeś, że moją nauczyć nas strzelać z broni?

– Złoczyńcy tego właśnie chcą. Pragną nas złamać. Chcą żebyśmy uciekali z podkulonymi ogonami, zatracili wiarę w bohaterstwo. Oni też potracili swoje zdolności, wcale nie mają nad nami przewagi.

– Pragną nas złamać, mówisz? – powtórzyła oburzonym tonem, który sugerował, że właśnie sam sobie zaprzeczałem. – Otóż to! O tym mówię. O to właśnie mam do ciebie żal! To egoistyczne z twojej strony. Jeśli zginiesz, przegramy. Nie rozumiesz tego? Ty jesteś osobą, która w tej chwili potrafi złamać nas najbardziej. Więc co ty tutaj robisz!? Dlaczego tutaj jesteś!? – Podniosła głos.

Milczałem.

Przed maskę wrogości przedostało się to co Kendo czuła w tamtej chwili naprawdę. Prawdziwe uczucia, które nią kierowały. I nie była to złość, a smutek, strata, strach.

– Tęsknie za czasami, gdy moim największym problemem był Monoma i jego przerośnięte ego. Za byciem zwykłą uczennicą, z tymi wszystkimi szkolnymi problemami. Czasem udaje mi się uwierzyć, że to wszystko się kiedyś skończy, że wygramy. Jednak wtedy widzę cię pomiędzy nami i mam wrażenie, że próbujesz mi tę nadzieję odebrać. Bo twoja duma i wizja bohatera nie pozwala ci zrobić to co w tej sytuacji byłoby najlepszym rozwiązaniem. Ukryć się. W dodatku ostatnio postanowiłeś się upić! Jak jakiś gówniarz! A co jakby wtedy nas zaatakowali!?

Zmniejszyła dystans między nami. Podeszła na tyle blisko, że spojrzenie mi głęboko w oczy wywołało niekomfortowy uścisk w mojej piersi.

– Zachowałem się wtedy jak idiota. Nie będę zaprzeczał – przyznałem. – Przepraszam.

– Jak mam cię lubić w takiej sytuacji, Izuku? No jak? Dlaczego nie możesz poczekać aż Shigaraki wyjdzie z ukrycia i wtedy go zniszczyć? Nadal będziesz Bohaterem. Najlepszym. Lepszym od All Mighta. Tylko ty jesteś w stanie to wszystko zakończyć, nie rozumiesz tego?

Wzrok Kendo na chwile uciekł gdzieś obok mnie. Nie trwało to długo, bo nagle parsknęła śmiechem. Jej jawna niechęć wobec mnie wróciła, a nawet weszła na kolejny poziom. Spojrzałem na nią pytająco, a ona zakryła palcami swoje usta i drugą ręką wskazała na mnie z odrazą.

– Nie wierzę! Masz malinki na szyi! Ludzie za ciebie giną, pokładają w tobie całą nadzieję, a ty potajemnie chlasz i pieprzysz się z jakąś szmatą!

Zamarłem. Odsunąłem się od niej, jakby mnie oparzyła na odległość. Poprawiłem kołnierz od bluzy, aby ukryć siniaki.

– Kolejny powód, żeby cię nie lubić – Przekrzywiła głowę. – Z tego co wiem Uraraka jest zbyt daleko, żebyś to do niej się wymykał. To jakaś dziewczyna z naszej grupy? A może znalazłeś sobie jakąś zdzirę wśród cywilów?

– Nie twój interes. – Nie było sensu zaprzeczać.

– Cóż, to i tak nie ma znaczenia. Wystarczy mi informacja, że się z kimś potajemnie spotykasz. I mam niezaprzeczalne dowody.

Krew odpływa mi z twarzy. Doskonale wiedziałem, że moja mimika stała się otwartą księgą, a Kendo przecież potrafiła czytać.

Uśmiechnęła się.

– Doniesiesz na mnie? – spytałem.

– Szanuję naszego byłego wychowawcę. Vlad King to bardzo dobry człowiek. Uważam, że jest świetnym dowódcą. Tylko nie wiem dlaczego się tak z tobą cacka. Może tym razem poczuje się zainspirowany do złożenia odpowiedniego raportu i wysłania cię tam gdzie twoje miejsce.

Kendo obróciła się i ruszyła przed siebie, ale od razu zagrodziłem jej drogę. Poczułem jak moje włosy elektryzują się pod wypływem silnych emocji, które zaczęły mną targać od środka. Ciało i ręce automatycznie przyjęły pozycję bojową, jakbym rzucał jej wyzwanie.

– Grozisz mi, Izuku? – Uśmiechnęła się złowrogo. – To dopiero byłoby nierozważne z twojej strony.

– Nie wygram z Shigarakim, jeśli się schowam, Kedno – odparłem twardo. – Muszę to wszystko przeżyć na własnej skórze. Stratę, walkę, bezsilność. Jestem bohaterem, który uczył się ratować ludzi. Myślałem, że całe życie będę tylko ratował ludzkie życia i łapał złoczyńców. Już rozumiem, że tym razem będzie trochę inaczej. Najprawdopodobniej wygrana z Shigarakim będzie równoznaczna z zabiciem go. Być może ta odpowiedzialność spadnie na innego Bohatera. Ale może być też tak, że to ja będę musiał go zabić.

Wziąłem głęboki oddech i zastanowiłem się co powinienem powiedzieć dalej. Nawet jeśli obawy Kendo i innych były uzasadnione i je absolutnie rozumiałem, to wciąż pozostawała kwestia, z której ludzie nie zdawali sobie sprawy.

– Dlatego tutaj jestem, Kendo. Dla powodów, żeby nienawidzić Shigarakiego. Muszę doświadczyć jego zła na własnej skórze. Jeśli przyjdzie ta chwila... bez tych doświadczeń nie dam rady. Wciąż będę widział w nim człowieka, którego da się ocalić. I wtedy też wszystkich zawiodę, bo, gdy ja się zawaham, on tego nie zrobi.

Gapiła się na mnie przez kilka sekund w milczeniu. Pozwoliłem sobie uwierzyć, że mnie zrozumiała. Mój argument, moje uczucia okazały się na tyle ważne i logiczne, że potrzebowała tylko dodatkowej chwili, aby poukładać sobie wszystko w głowie. W głębi siebie pragnąłem jej aprobaty. Byłoby mi wtedy łatwiej. To jej wymowne milczenie nie przekładało się  jednak na moje nadzieje. Najprawdopodobniej w jej oczach stałem się jeszcze większym egoistą i niegodnym posiadania otrzymanej mocy, niż przed podjętą rozmową. W końcu Kendo wyminęła mnie bez słowa.

Wziąłem trzy głębokie wdechy i ruszyłem za nią. Nie mogłem dać się sprowokować, chociaż miałem ochotę wrzeszczeć na nią, że nic nie rozumie. Rzecz w tym, że mało kto był w stanie mnie zrozumieć. Na nikim więcej nie spoczywała tak duża odpowiedzialność jak na mnie. Dziewczyna nie zdawała sobie sprawy jak wiele w ostatnich tygodniach zawdzięczałem również Bakugō.

W końcu dotarliśmy do skrzyżowania, przy którym chwilowo mieliśmy się rozdzielić.

– W którą stronę chcesz iść? – burknąłem.

Wzruszyła ramionami, bezczelnie zadowolona.

– Wszystko mi jedno – zaćwierkała. – Na prawo?

– To ja pójdę na lewo.

Rozeszliśmy się. Starałem się skupić na analizowaniu otoczenia, szukania jakiś odchyleń, które powinny mnie zaniepokoić.

Byłem tak wściekły, że całą moją złość skumulowałem w Bakugō. Malinki, które dzień wcześniej mi zrobił, w pełnej okazałości  dostrzegłem dopiero z samego rana w lustrze. Z tego powodu wybrałem bluzę z długim kołnierzem, ale jak widać nie wystarczyła. Przez podniecenie ledwo zarejestrowałem wtedy, że mnie całował z takim zaangażowaniem w tamtych miejscach. Kacchan zauważył je dopiero przy pożegnaniu. Moją zsiniaczoną szyję. Tłumaczył się, że on też nie zdawał sobie z tego sprawy i nie zrobił tego specjalnie. Oboje byliśmy w tamtym momencie zbyt pochłonięci moją ręką i tym co robiła w jego spodniach.

Kolejny raz byłem za mało ostrożny. Oboje byliśmy. Co to dużo mówić, beznadziejni z nas kochankowie.

Nagle usłyszałem za sobą strzał. Myśli o Bakugō szybko ulotniły się z mojej głowy. Przywarłem plecami do budynku, czekając na obezwładniającą falę bólu. Nic takiego nie nadchodziło.

Spojrzałem w stronę Kendo. Dziewczyna zdążyła odejść na kilkadziesiąt metrów. Byłem w stanie dostrzec, że stała zgięta w pół, dłonie przyciskała do prawego uda. Ledwo zdążyłem oderwać plecy od ściany, aby pobiec jej na ratunek, powietrze przeszył kolejny huk.

Drugi strzał był idealny. Prosto w głowę.

Ciałem rudej szarpnęło, jakby ktoś pociągnął jej szyją za niewidzialne sznurki. Po tym dziewczyna bezwładnie upadła na ziemię.

Uniosłem do góry prawą rękę z rakietnicą. Nacisnąłem spust i czerwony dym ostrzegawczo wzbił się w niebo. Zdradziłem tym swoją pozycję, ale i ostrzegłem swoją grupę przed zbliżającym się atakiem. Musiałem teraz działać szybko. Uciekać. Dotrzeć do grupy przed nimi.

– Jeszcze jeden! – Usłyszałem głos za rogiem.

Ostatni raz obejrzałem się za siebie. Płomieniste włosy rozlały się po czarnym asfalcie. Usłyszałem kolejny strzał. Tym razem niebezpiecznie blisko mnie.

Niewiele przy tym odczuwałem. Tylko to bolesne ukłucie w piersi, które kiedyś było jakąś emocją. Już nie pamiętałem którą. Strachem? Smutkiem? A może wyrzutami sumienia, bo gdzieś w środku poczułem ulgę? Kendo mnie nie wyda. Upiekło mi się kolejny raz. To była straszna myśl, ale pojawiła się w mojej głowie. Nie będę kłamał.

Ruszyłem biegiem w kierunku koszar. Docierała do mnie jeszcze jedna informacja: żyłem, a przecież tak niewiele brakowało bym był na miejscu Kendo.

Wystarczyło pójść w prawo.


tylkoecho: kolejny raz z małą obsuwą, ale nieoczekiwanie stałam się domkiem tymczasowym dla pewnego psiaka i na dwa tygodnie jego potrzeby pochłonęły cały mój wolny czas. Z ciekawostek mogę powiedzieć, że jeszcze dwa rozdziały i przechodzimy do części drugiej projektu, tak naprawdę tej właściwej. Co tym samym oznacza, że rozrósł się on do więcej niż siedmiu rozdziałów. Na obecne moje rozpisanie, zapowiada się łącznie 13 rozdziałów + epilog, ale wiecie... to później lubi się rozrastać, więc ta informacja nie jest ostateczna. 

Będę również bardzo wdzięczna za jakiekolwiek słowo na temat tego co myślicie na ten moment o Falling Down ♥ 

Do następnego!

Continue Reading

You'll Also Like

1.2M 27.3K 46
Dekus' mum died when he was three years old. How will his dad handle finding out he's an omega. warning- mentions of abuse, homophobia, neglect, r*p...
1.5M 51.2K 25
(Book 1 of 2) Forever reminded of the mistakes of your father and his life choices, you come face to face with the only monster he could never kill f...
699K 10.5K 27
Izuku midoriya (Deku) is a country bunny omega thats moves to the city life. Struggling for money after an tragic event he come across a club of misf...