Dottore Italiano | La Mafia I...

By NieZapomniMnie

117K 7.1K 1.1K

Wokół ciebie unosiła się niebezpieczna aura, która tylko ciągnęła mnie do ciebie. Sprawiłeś, że zapragnęłam c... More

PROLOG
ROZDZIAŁ 1
ROZDZIAŁ 2
ROZDZIAŁ 3
ROZDZIAŁ 4
ROZDZIAŁ 5
ROZDZIAŁ 6
ROZDZIAŁ 7
ROZDZIAŁ 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
ROZDZIAŁ 12
ROZDZIAŁ 13
ROZDZIAŁ 14
ROZDZIAŁ 15
ROZDZIAŁ 16
ROZDZIAŁ 17
ROZDZIAŁ 18
ROZDZIAŁ 20
ROZDZIAŁ 21
Rozdział 22
Rozdział 23
ROZDZIAŁ 24
ROZDZIAŁ 25
Rozdział 26
Rozdział 27
ROZDZIAŁ 28
ROZDZIAŁ 29

ROZDZIAŁ 19

4.6K 268 9
By NieZapomniMnie

LAREINA

Zaciskałam boleśnie palce na komórce ze wzrokiem wbitym w widok za oknem. Czułam za sobą obecność Louisy, która leżała na łóżku oglądając serial, choć trudno to nazwać oglądaniem. Dobrze wiedziałam, że nie zwracała na niego uwagi, tylko dała się pochłonąć myślom. Jako dobra przyjaciółka powinnam odwrócić jej uwagę, ale nie potrafiłam, bo moja głowa była jakąś niecałą milę stąd, w naszym rodzinnym miasteczku.

Walczyłam między oddaniem Louise a czymś, co również wydawało się właściwym postępowaniem. Co to w ogóle znaczy postąpić właściwie? Każdy z nas zdefiniuje to inaczej. Według Louisy postąpiłabym właściwie, gdybym wysłuchała jej prośby i zachowała dla siebie wydarzenia minionych dni. Nie chciała przyznać się rodzicom, jak ich córka zbłądziła. Bała się wyznać im prawdę, że ich córka stała się dziwką w podejrzanym klubie, w którym została zgwałcona.

Ktoś inny stwierdziłby, że odpowiednio bym postąpiła, gdym zadzwoniła do jej rodziców i wyjawiła wszystko. W końcu mieli prawo wiedzieć, co ich córka przeżywa.

Jak postąpiłabym ja? Nie wiedziałam. Chciałam tak cholernie postąpić właściwie, ale ostatni rok udowodnił mi, że nie umiem postępować odpowiednio. Gdybym tak robiła, nigdy w życiu nie przespałabym się z tajemniczym organizatorem. Nie wdałabym się w relację z opiekunem na stażu. Nie dałabym mi i Vincenzo szansy na przyszłość.

– Kurwa – syknęłam, gdy zbyt mocno wbiłam paznokcie we wnętrze dłoni, gwałtownie wypuszczając telefon na ziemię. Schyliłam się po niego, zerkając w kierunku przyjaciółki, która już mi się przyglądała. – Masz może ochotę na kakao? – spytałam, przyklejając uśmiech na usta.

W odpowiedź pokręciła głową, spuszczając głowę i nerwowo wyginając palce. Podniosłam się, nie odrywając od niej wzroku.

– Hej – rzuciłam, aby znów na mnie spojrzała, ale tak jak się spodziewałam, odpłynęła gdzieś myślami. Przysiadłam ostrożnie na jej łóżku.

– Przepraszam – wyszeptała łamiącym się głosem, na co moje serce ścisnęło się boleśnie. – Nie chcę być dla ciebie ciężarem – wydusiła, jakby sama ta myśl paliła ją od środka. – Przysięgam, że terapia mi pomaga – kontynuowała, zanim udało mi się wydusić z siebie choćby słowo.

– Nawet tak o sobie nie myśl. Nie jesteś dla mnie ciężarem, ani dla Felixa czy Chestera – oznajmiłem spokojnie, ale dosadnie, zamykając jej drżącą dłoń w swoich. Pociągnęła nosem, walcząc ze łzami, od których jej oczy nabrały czerwieni. Nie chciałam, abym dusiła w sobie uczucia, bądź płacz. – Jeśli potrzebujesz płakać, będę cię tulić. Jeśli chcesz krzyczeć na całe gardło, będę darła się z tobą. Jeśli potrzebujesz się uśmiechnąć, stanę na głowie, aby cię rozśmieszyć, nawet jeśli zaliczę glebę. Jeśli chcesz milczeć, będziemy milczeć razem – mówiłam, a ona przyglądała mi się w otępieniu, jakby trudem przychodziło jej przyswojenie moich słów. – Urodziłyśmy się, aby być dla siebie oparciem i bóg mi świadkiem, w którego i tak nie wierzę, że będę tutaj dla ciebie, nawet jeśli będziesz rzucać we mnie krzesłami, aby się mnie pozbyć – wyznałam, a na jej ustach pierwszy raz od dawna zawitał szczery, radosny uśmiech, na co moje ciało otuliła ulga.

– Jesteś niereformowalna, Lareina – zaśmiała się, co spowodowało, że oczy mi zwilgotniały. Ten krótki śmiech dawał mi nadzieję, że będzie dobrze.

– Przywyknij. Drugiej takiej nie znajdziesz – zażartowałam, choć wyraz mojej twarzy pozostawał poważny.

– Dziękuję Bogu, że pojebał ampułki i zamiast dać ci mądrość, obdarował cię niewyparzonym językiem – wyznała, a co wytknęłam w jej kierunku język, a ona chwyciła mnie w ramionach, zamykając w bezpiecznym uścisku.

Byłyśmy definicją przyjaźni. Za każdym razem utwierdzałam się w tym, coraz bardziej. Nieważne jak okropnie czułam się pięć minut temu, w tej chwili na moich ustach widniał uśmiech. Nawet w najbardziej chujowej sytuacji razem potrafiłyśmy odnaleźć słońce. Jeśli tym nie jest prawdziwa przyjaźń, to wtedy nie wiem czym.

Naszą chwilę przerwał trzask drzwi. Louisa wzdrygnęła się, zaciskając palce na moim ramieniu. Podejrzliwie zerknęłyśmy w stronę dźwięku, aby następnie ujrzeć Felixa w stroju kowboja. W tym samym momencie na siebie spojrzałyśmy, szukając w tej drugiej stronie upewnienia, że nie mamy zwidów.

– Zgubiłeś się w drodze na dziki zachód? – spytałam, unoszą ostentacyjnie brew ku górze.

– Ciebie też miło widzieć – zironizował, chwytając za kapelusz, aby następnie się ukłonić, machając nakryciem głowy. – Ruszamy tyłki na przygodę życia.

W tym momencie wszedł Chester też w stroju kowboja, ale w przeciwieństwie do swojego partnera jego twarz zdobił grymas, a nie uśmiech.

– Uśmiechnij się! – krzyknął Felix, pstrykając palcem w jego kapelusz, który następnie Chester zerwał z głowy i cisnął nim w swojego chłopaka.

– Udław się nim – warknął, wciskając zaciśnięte pięści do kieszeni spodni. Widać było, że wcisnął się w ten śmieszny strój ze względu na ukochanego, ale mimo tego nie szczędził nam niezadowolonej miny.

– I tak mnie kochasz. – Szturchnął go ramieniem, a on w odpowiedzi zacisnął usta, choć pewnie jakaś cięta riposta cisnęła się mu na język.

– Wykażcie się odrobiną solidarności i nie każcie mi się samemu męczyć – powiedział beznamiętnym tonem, zerkając na nas. Jednocześnie w jego oczach kryło się błaganie, na co obie parsknęłyśmy śmiechem.

Nigdy nie sądziłam, że będę potrzebować w swoim życiu pary gejów, którzy są odlegli od siebie jak dwa biegun. Gdyby ktoś rok temu powiedział tej małomiasteczkowej dziewczynie, że zamieszka w wielkim mieście, a już pierwszego dnia w progu jej nowego mieszkania pojawi się para chłopaków, którzy uwielbiają wchodzić z butami do czyjegoś życia, a jednocześnie staną się dla niej jak bracia, zapewne przywaliłabym temu komuś butelką, aby styki w jego mózgu zaczęły na nowo odpowiednio działać.

Kochałam ich niewyobrażalnie mocno, choć pomysły Felixa czasami przyprawiały mnie o zawroty głowy.

– Gdzie się wybieramy? – Zaciekawiła się Louisa, a jej chęć do wyjścia naprawdę mnie ucieszyła. Powolnymi krokami do normalności.

– Na rodeo! – wykrzyknął Felix, wyrzucając pięść w górę. Chester załamany zachowaniem swojego partnera, zacisnął palce na nasadzie nosa. Zdecydowanie był przeciwny temu pomysłowi, ale naginał swoje zasady dla Felixa. To jak byli sobie oddani mogło prowadzić tylko przed ołtarz.

– Przecież my się na tym pobijamy, albo, co gorsza, połamiemy! – zaoponowałam, zerkając na przyjaciółkę, która była w skowronkach na ten pomysł.

– Dla fabuły, moje drogie. Dla fabuły. – Na jego twarzy zatańczył wyraz rozbawienia.

– Dla fabuły to mogę cię zrzucić z klifu i sprawdzić, czy pofruniesz – burknął Chester, uśmiechając się szemranie. Blondyn przewrócił oczami, po czym wcisnął się miedzy nas, zaciskając palce na naszych ramionach. Kątem oka dostrzegłam, jak Louisa się spina na ten kontakt fizyczny, co wzbudziło we mnie odruch obrończy, ale niemo dała mi znać, że wszystko w porządku.

– Myślę, że rozrywka dobrze nam zrobi. – Wzruszyła ramionami, zerkając na mnie zachęcająco. Westchnęłam zrezygnowana i przytaknęła.

– Wspaniale. – Machnął ręką do Chestera, a ten rzucił mu jakąś siatkę. Wygrzebał z niej jakieś ubrania, po czym wcisnął nam je w dłonie. – Raz, dwa się przebieramy. I to w podskokach! – Ułożył dłonie na naszych plecach, popychając nas do wstania.

Stanęłam przed lustrem w łazience, gdy Louisa za nami zamknęła. Oparłam dłonie o umywalkę, wypuszczając powietrze z ust ze świstem. Przyjaciółka wczepiła palce w moje ramiona, opierając brodę o jedno z nich.

– To będzie świetna zabawa – mruknęła radośnie, delikatnie mną potrząsając.

Miała rację, Będziemy się świetnie bawić.

****

Cofam swoje słowa. To będzie tragedia.

Patrzyłam na ciało przyjaciela, który został zrzucony na ziemię u naszych stóp, a jego twarzy wykrzywiła się w grymasie bólu. Pochyliłam się nad blondynem.

– Żyjesz? – spytała, próbując przekrzyczeć muzykę i wiwatujących ludzi. Nie wiem, jakim cudem udało mu się wypaść poza matę.

Rozchylił powieki, a jego kąciki ust wciąż były opadnięte. Uważnie go obserwowałam, upewniając się, że nic mu się nie stało. Z sykiem dźwignął się na rękach, aby wstać.

– Żyję. – Uniósł kciuk ko górze, a drugą dłoń położył na obolałych plecach. – Chcę jeszcze raz! – powiedział radośnie i odwrócił się, aby ruszyć w stronę sztucznego byka. Chwyciłam go za ramię, powstrzymując go.

– Odpocznij – syknęłam, widząc, że wciąż krzywi się z bólu. Blondyn posłał mi minę obrażonego dziecka.

– Reina ma rację – wtrącił Chester, stojąc wciąż nieruchomo z dłońmi wciśniętymi do kieszeni spodni. Chłopak jęknął udręczony. – Moja kolej – burknął, ale w oczach dostrzegłam błysk ekscytacji. Wędrowałam za nim wzrokiem, jak dosiadał byka. Uniósł kciuk, dając znać, że jest gotowy. Chwycił się kurczowo za uchwyt, aby nie upaść. Sztuczne zwierze zaczęło energicznie się kiwać i poruszać na boki. Byłam pewna, że w ciągu paru sekund spadnie jak swój partner, ale on dobrze się trzymał. Ruchem bioder, utrzymywał równowagę. Cała nasza trójka z rozchylonymi ustami obserwowała poczynania przyjaciela. Niespodziewanie puścił rączkę i wciąż balansował na byku, choć ewidentnie prędkość się zwiększyła.

– Jak? – wydukałam w szoku, wskazując na szatyna, który miał wprawę.

– A chuj go wie – rzuciła Louisa, zapatrzona. Tłum bił mu brawa przez cały pokaz, a nawet po tym, jak zsiadł. Ruszył z zarozumiałym uśmiechem w naszym kierunku.

– Zdradź mi te tajemne nauki – wystrzelił jak z procy Felix, łapiąc chłopaka za dłoń, a on parsknął śmiechem.

– Mówiłem ci, że dorastałem na farmie – powiedział dumnie. – Taka wiejska rozrywka dla dzieciaków.

– Dzieciaków? – pisnęłam spanikowana.

– Farma uczy życia. Gdy spadłeś, musiałeś nauczyć się spierdalać, bo inaczej mogłeś tego nie przeżyć – wyjaśnił to w taki sposób, jakby to był mały pryszcz, a nie sprawa życia i śmierci. Szatyn omiótł nas wzrokiem, badając nasze reakcje i wnioskując po zmieniających się rysach jego twarzy, otrzymał oczekiwany odzew.

– Dorastałeś chyba na wyspie przetrwania, a nie farmie. – Rzuciłam mu kpiące spojrzenie, na co puścił mi oczko.

– A to jakaś różnica? – zażartował, a tak przynajmniej mi się wydawało, bo wyraz jego twarzy pozostawał poważny, a głos beznamiętny. Nawet po roku znajomości wciąż miałam problemy z odczytywaniem go.

Louisa oczywiście nie zamierzała odpuścić okazji, aby się poobijać. Z pięścią przyciśniętą do ust, obserwowałam, jak nieudolnie próbuje nie spaść z byka. Krzyczała, piszczała i się śmiała. Ucichła dopiero wtedy, gdy zaliczyła spektakularną glebę.

– Bolało? – spytałam, gdy roześmiana do nas wróciła.

– Co takiego? – Na jej czole pojawiła się zmarszczka.

– Jak twoja głupota sprowadziła cię na ziemię?

Zmrużyła złowrogo oczy na moją kąśliwą uwagę, a ja zadziornie uniosłam kącik ust. Kątem oka dostrzegłam, jak Chester unosi oczy ku sufitowi, a Felix parsknął.

Na moje nieszczęście nadeszła moja kolej i oczywiście nie udało mi się wywinąć. Felix tak się przyssał do tej fabuły, że siłą bym mnie wrzucił na byka. Z ociąganiem wgramoliłam się na maszynę, po czym widząc zadowolone miny moich przyjaciół, wystawiłam w ich kierunku środkowy palec.

Zalała mnie mieszanka strachu i stresu, widząc, ile osób będzie widzieć mój żenujący upadek. Jeśli po sekundzie nie zlecę na dupę, to będzie cud. Wzięłam głęboki oddech, zaciskając palce na uchwycie. Louisa krzyczała jakieś słowa motywacyjne, jakby to miało zmniejszyć mój upadek.

Otworzyłam oczy na faceta, który kontrolował tę maszynę. Nieznacznie skinęłam głową, dając mu znać, że byłam gotowa.

Za chuja nie byłam.

Poczułam szarpnięcie w prawo, co sprawiło, że się zachwiałam i delikatnie zsunęłam, ale kurczowo trzymałam się uchwytu. Z moich ust wymsknął się pisk zaskoczenia. Z każdą kolejną sekundą byk zwiększał prędkość, a ja w końcu cała ześlizgnęłam się z maszyny, ale uparcie nie puszczałam rączki. Darłam się wniebogłosy, a ludzie się ze mnie śmiali. Byłam niemal pewna, że uchwyt odciśnie mi się na rękach, bo boleśnie zaciskałam na nim palce.

W moim ciele płynęła adrenalina pomieszana ze strachem, jakby puszczenie byka równało się z moją śmiercią. A z drugiej strony co jakiś czas z mojego gardła wydobywał się radosny śmiech. Ta mieszanka odczuć uderzała w moją klatkę piersiową.

Moi przyjaciele coś do mnie krzyczeli, ale nie potrafiłam się na tym skupić, bo całą moją uwagę zabierała myśl, że muszę wytrzymać, jakbym miała za to wygrać milion dolarów.

Niespodziewanie tak mną zarzuciło, że nie miałam szans się utrzymać. Opadłam na matę z krzykiem. Byłam tak oszołomiona, że zajęło mi chwile otworzenie oczu. Upadłam na brzuch, więc podparłam się na rękach, rozglądając się za przyjaciółmi. Byli dokładnie naprzeciwko mnie. Na chwiejnych nogach podeszłam do nich. Felix i Louisa przyglądali mi się z rozbawieniem, a Chester w ten swój badawczy sposób, jakby chciał sprawdzić, czy dalej nie podobał mi się ten pomysł.

– To było... – zamilkłam, szukając dobrego określenia. – Fabularne – zażartowałam, zerkając na blondynka. Zamknął mnie w uścisku, obracając nas wokół jego osi.

– Moja dziewczyna! – wykrzyczał, na co wszyscy zaśmialiśmy się donośnie.

Razem stwierdziliśmy, że po takiej trakcji zgłodnieliśmy. Wybraliśmy się do knajpy, wybierając stolik na uboczu. Gdy wszyscy zatracili się w menu, moja komórka zawibrowała. Z zainteresowanie zerknęłam na ekran, a następnie na moje usta wkradł się uśmiech, widząc wiadomość od Vincenzo.

Od Vincenzo: Wszystko u ciebie w porządku?

Wpatrywałam się w SMSa, a w moim brzuchu poruszyło się stado motylki, które przyprawiło mnie o niepokój. Nie znałam go wystarczająco, aby moje ciało przeżywało wybuch fajerwerek.

– Nie wiedziałem, że tak szybko można z radość przejść w załamanie. – Usłyszałam głos przyjaciela, który przyglądał mi się spod zmarszczonych brwi.

– Hm?

Nie uraczył mnie odpowiedzią, tylko wyrwał mi komórkę. Gdy pochyliłam się nad stołem, aby odzyskać swoją własność, dłoń Chester skutecznie posadziła mnie z powrotem na tyłku.

– To ten doktorek? – Zaciekawił się, nie odrywając wzroku od ekranu.

– Tak i oddaj mi telefon – syknęłam, ponawiając próbę podniesienia się, ale na darmo. Obrzuciłam Chestera wrogim spojrzeniem, z którego jak można było się spodziewać, nic sobie nie zrobił.

– To, czemu miałaś minę, jakby ktoś wysłał ci groźbę? – drążył dalej, odkładając urządzenie na blat. Zacisnęłam usta, zaplatając ręce na piersiach. – Czyżby ktoś się tutaj bał własnych uczuć? – drażnił się.

– Spieprzaj – warknęłam, obrażona odwracając głowę.

– Nie zawracaj sobie tym swojej słodkiej główki. – Duża dłoń szatyna opadła na moje plecy, masując je. – Czerp z życia.

– Właśnie, dla fabuły – wtrącił Felix ze śmiechem. Chwyciłam menu i rzuciłam nim w niego.

– To dla fabuły zaraz ci wyjdzie uszami.

– Spójrz na to inaczej. – Zaczął Chester, co sprawiło, że poświeciłam mu uwagę. – Bałaś się wsiąść na byka, a jednak, gdy już to zrobiłaś, nie było wcale tak strasznie. – Niechętnie pokiwałam głową, spuszczając wzrok. – A teraz opisz temu doktorkowi i niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba.

– Czy ty poważnie zacytowałeś Fredrego?

– No co? Mądre słowa. Dalej, Reina. Nie każ mu czekać. – Sięgnął po mój telefon, który następnie mi podał. Uśmiechnęłam się do niego wdzięcznie.   

"I know that this is love when we touch, boy. You got my heart and can't bobody make me feel like you do, boy, like you do"

#DottoreItalianobp

ig: niezapomnimnie_

twitter: NieZapomniMnie

Continue Reading

You'll Also Like

104K 1.2K 5
Victor Cabrera to chłopak z nieciekawą przeszłością. Alkohol, używki, narkotyki i uczestnictwo w nielegalnych wyścigach samochodowych są mu dobrze zn...
116K 4.4K 6
Druga część dylogii "Wszystko"! JEŻELI NIE CZYTAŁXŚ PIERWSZEJ CZĘŚCI NIE ZAGLĄDAJ TUTAJ. Pierwszy tom ukaże się w papierze w ciągu najbliższych trz...
636K 19.4K 40
"Każdy z nas potrzebuje sekretnego życia." Osiemnastoletnia Madeline West uchodzi za dziewczynę, która nie boi się wyrazić swojego zdania, a tym b...
700K 2.6K 7
Książka swoją premierę miała 15/02/2023 i od tamtej pory możecie ją zakupić internetową jak i stacjonarnie w empiku ❤️ jest tez dostępna na Legimi! ...