Klub jak to klub, wszędzie było sporo ludzi, grała głośna muzyka. Większość osób była w podobnym stanie co my, a dokładniej ja z Liv bo Ares z Tonym dopiero zaczynali pić w limuzynie więc ich stan był o wiele, wiele lepszy. Przed klubem stało trochę osób.. część z nich piła drinki i o czymś rozmawiała, a część stała w miejscu wyznaczonym dla osób palących. Było ciepło, a nawet gorąco lub po prostu tak mi się wydawało przez alkohol, który rozchodził się po całym moim ciele od środka. Do klubu prowadziło jedno główne wejście, ale było zrobione tak, że stały tam trzy bramki aby kolejki szybciej szły. Dwie z nich były dla osób, że tak powiem mniej ważnych, bardziej skromnych, którzy byli zwykłymi ludźmi. Natomiast trzecia bramka była dla osób bardziej ważnych.. jakiś gwiazd, osób bogatych, które zarezerwowały naprawdę drogie loże z dużą ilością alkoholu, osób z tutejszej mafi lub osób, które nawet w obcym miejscu były wysoko postawione chociaż teoretycznie nie były sławne.. takimi osobami byliśmy również i my.
Ares od razu skierował się do tej trzeciej bramki przywitał się z ochroniarzem i nawet nie musiał pokazywać mu żadnego swojego dowodu tożsamości ani nic. Ochroniarz spojrzał na naszą czwórkę i otworzył bramkę tym samym wpuszczając nas do środka. Po nas chciał się wbić w taki sam sposób jakiś chłopak, był już dość mocno wstawiony i chyba coś brał bo dziwnie się zachowywał. Jednak przegrał walkę z naprawdę ogromnym ochroniarzem bo ten miał chyba ze dwa metry wysokości i był naprawdę dobrze zbudowany i pewny siebie więc na luzie go wykopał z pod klubu. Słyszałam jak chłopak coś się tam odgrażał, ale nie wyglądał zbytnio na jakiegoś co mógłby coś więcej zrobić.
— Idziesz Vic ? — usłyszałam głos Aresa I dopiero wtedy zorientowałam się, że wciąż stoję wpatrując się w ochroniarza i tamto miejsce przed bramką analizując całą sytuację.
— Tak, tak już idę. Zamyśliłam się. — odpowiedziałam i skierowałam się do środka chwytając narzeczonego za rękę, którą wystawił w moją stronę.
— Chcesz coś do picia?
— W sumie chyba dobrym pomysłem będzie cola, ale dobierz do niej wódkę. — posłałam mu piękny uśmiech wpatrując się w niego swoimi oczami.
— Może wystarczy na jakiś czas alkoholu?
— To będzie ostatni drink, a później już koniec obiecuje.
— Nie myśl sobie, że te maślane oczka później na mnie zadziałają. Ostatni drink i więcej nie będzie. Musisz trochę wytrzeźwieć bo jak tak dalej pójdzie to skończymy imprezę szybciej niż zaczęliśmy, a ty będziesz umierać przez kolejne dwa dni.
— Ale i tak mnie będziesz kochać i będziesz mnie wspierać w tych ciężkich dniach. — dosłownie od razu widziałam jak przewrócił oczami na moje słowa z czego momentalnie chciało mi się śmiać. Patrzył na mnie tak jak rodzic na psotne dziecko z rozbawieniem, ale i politowaniem.
— Nie przewracaj tymi oczami tak bo będziesz miał karę. — posłałam mu przy tym swój najszczerszy uśmiech na co i on się uśmiechnął od razu kręcąc z niedowierzaniem głową.
— Czyli wracamy do starych rzeczy, nie ma problemu.
— Ej ej ej, tylko ja. Ty niee. — podeszłam do niego i swoim palcem wskazującym delikatnie tyknęłam go w nos.
— Chodź idziemy ci po tego ostatniego drinka. — A ja przyglądałam się mu z wielką radością. Wtedy on mnie przyciągnął bliżej siebie i pocałował niby krótko, ale namiętnie, a ja od razu oddałam mu ten pocałunek.
Oboje szliśmy w dobrych humorach w stronę baru, a przed nami kroczyli nasi przyjaciele no i niestety faktycznie dostałam tylko jednego drinka bo później musiałam się już całkiem pilnować, a raczej to mnie pilnowali abym więcej nie piła w sumie dokładniej to mnie i Liv bo obie byłyśmy w takim samym stanie. Niby lekko się obrażałam, ale to było totalnie w formie żartów na to, że Ares z Tonym nie pozwalają nam więcej pić. Oni też wiedzieli, że żartuje więc się śmiali. W sumie ogarnęłam też, że to pierwsza taka imprezę i ogólnie wyjazd gdzie bardziej poznam Tonego bo zawsze się gdzieś mijaliśmy, a jak spędzaliśmy czas to dość krótko bo nie było okazji do dłuższych posiedzeń, a teraz taka się nadarzyła. Stwierdziłam, że jak wytrzeźwieje to będę musiała więcej z nim porozmawiać, jeszcze nie wiedziałam dokładnie o czym, ale raczej o wszystkim po trochę. Byłam ciekawa jego osoby.. osoby, która uszczęśliwiała moją Liv.
Tańczyłam na parkiecie razem z przyjaciółką, nasi narzeczeni wyszli zapalić, a my nie miałyśmy na to ochoty więc stwierdziłyśmy, że zostaniemy, a oni do nas dołącza kiedy skończą. Muzyka grała bardzo głośno, piosenki były naprawdę zróżnicowane. Każdy na pewno znalazł swoją ulubioną piosenkę do której wywijał najlepiej jak się dało. Ja również miałam taką, a nawet było ich kilka. Bo łączyły się z nimi jakieś większe wspomnienia.
— Chodź zobaczymy gdzie Tony i Ares bo dość długo ich nie ma.
— Idź sama Liv, ja będę tutaj czekać. Obiecuje, że będę grzeczna. — trochę wytrzeźwiałam w ostatnich trzech godzinach pijąc same napoje bezalkoholowe.
— No dobrze, zaraz wracam. Gdyby coś się działo dzwoń lub napisz albo krzycz.
— Pewnie jak coś dam znać.
Liv cmoknęła mnie w usta i skierowała się w stronę wyjścia aby zobaczyć na palarnie gdzie powinni być chłopaki. Ja wciąż tańczyłam i w sumie nawet chwilę myślałam żeby również do nich dołączyć, ale gdy także ruszyłam do drzwi wejściowych wpadłam na jakiegoś chłopaka i poczułam jak nagle mam trochę mokrą sukienkę.
— Bardzo cię przepraszam. — powiedział. Na oko miał jakieś siedemnaście lat był to ten sam chłopak z przed klubu, który chciał się tu wbić tak samo jak my, ale mu nie wyszło. Był dość wysoki, ale nie był jakoś umięśniony.. Miał zwykła posturę nie był ani za chudy ani za gruby. Jego blond włosy były w lekkim nie ładzie, a niebieskie oczy przyciągały pewnie nie jedną dziewczynę. Uśmiech również miał przyjemny. Ubrany był w luźniejsze czarne jeansy i do tego miał dopasowaną w tym samym kolorze koszulkę z jakimś znaczkiem, którego nie znałam.
— Nic nie szkodzi. — odpowiedziałam szybko, bo nie chciałam wchodzić z nim w interakcje. Może teraz nie wyglądał tak samo nerwowo jak przedtem, ale jednak kto go tam wie.
— Postawie ci drinka na przeprosiny chociaż.
— Nie pije już dzisiaj, dziękuję.
— Proszę zgódź się. Jeden drink na przeprosiny.
— Naprawdę nie. Nic nie szkodzi. Sukienkę się wypierze i po problemie. — wtedy zaczęłam zauważać jak chłopak zaczyna się denerwować i spinać. Chciałam się wycofać, ale mi na to nie pozwolił. Chwycił mój nadgarstek i chciał pociągnąć w stronę baru.
— Mówię, że Ci kurwa postawie tego drinka to go kurwa wypijesz. Jasne ?
— A ja powiedziałam, że nie chcę żadnego drinka. Puść mnie bo zacznę krzyczeć.
— A krzycz myślisz, że ktoś cię usłyszy albo zwróci na ciebie uwagę ludzie są zbyt zajęci sobą, nawet twój chłoptaś i przyjaciele zostawili cię samom.
— Nie jest tu sama. I radziłbym Ci się od niej odsunąć. — usłyszałam ten mój znajomy cudowny głos. Ares stał już centralnie obok mnie, a wtedy chłopak puścił mój nadgarstek.
— Spoko ziomek, ja tylko chciałem jej postawić drinka na przeprosiny bo Wpadłem na nią I oblałem ją swoim.
— A ja powiedziałam Ci chyba jasno, że nie pije.
— A to źle zrozumiałem. Ja usłyszałem, że pijesz. — widziałam jak chłopak denerwuje się coraz bardziej. Panika rosła w jego oczach.
— Jeśli ona powiedziała ci, że nie pije to na chuj ją ruszasz ? Nie masz prawa dotykać żadnej kobiety beż jej zgody. — Ares coraz bardziej był zdenerwowany, a może lepszym określeniem będzie wkurwiony. Widziałam jak zaciska pieści.
— Nie igraj z ogniem bo łatwo się poparzyć. A teraz dobrze Ci radzę abyś stąd spierdalał zanim wyrobisz w ten swój prosty nos. Bo urządzę Ci go tak, że już nigdy nic nim nie wciągniesz. — wciąż mówił pewnie Ares, a chłopak robił się coraz bardziej blady, a po chwili znikł gdzieś w tłumie ludzi. Ja poczułam ulgę. Cieszyłam się, że mam tak cudowne osoby w swoim życiu.
— Nic ci nie zrobił?
— Nie, wszystko okej. Dziękuję wystraszyłam się trochę.
— Liv nam powiedziała, że jakiś typ cię ciągnie jak wchodziliśmy już do klubu więc przyspieszyliśmy kroku aby ci pomóc. Ma szczęście, że nie dostał po mordzie bo mu się należało. Liv chciała od razu go uderzyć i jakby nie Tony, który ją trzymał to pewnie by to zrobiła.
— Jesteście najlepsi. Naprawdę i obiecuje, że nigdy więcej nie zostanę sama.
Kolejne godziny spędziliśmy na parkiecie lub w loży, cała impreza była ogólnie udana. Ja bawiłam się świetnie w sumie tak samo jak cała reszta. Po imprezie wróciliśmy limuzyną do naszego apartamentu, ja nie pamiętam do końca jak się w nim znalazłam bo usnęłam w drodze powrotnej.
Buziaczki :** I do następnego. Jeśli się wam podoba to zostawcie głos I komentarz. ♡♡