Dottore Italiano | La Mafia I...

By NieZapomniMnie

101K 6.3K 1K

Wokół ciebie unosiła się niebezpieczna aura, która tylko ciągnęła mnie do ciebie. Sprawiłeś, że zapragnęłam c... More

PROLOG
ROZDZIAŁ 1
ROZDZIAŁ 3
ROZDZIAŁ 4
ROZDZIAŁ 5
ROZDZIAŁ 6
ROZDZIAŁ 7
ROZDZIAŁ 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
ROZDZIAŁ 12
ROZDZIAŁ 13
ROZDZIAŁ 14
ROZDZIAŁ 15
ROZDZIAŁ 16
ROZDZIAŁ 17
ROZDZIAŁ 18
ROZDZIAŁ 19
ROZDZIAŁ 20
ROZDZIAŁ 21
Rozdział 22
Rozdział 23
ROZDZIAŁ 24
ROZDZIAŁ 25
Rozdział 26

ROZDZIAŁ 2

4.7K 227 26
By NieZapomniMnie

LAREINA

Nowy Jork okazał się zdecydowanie większy, niż sobie wyobrażałam. Tutaj czułam się jak mrówka. A do tego zdałam sobie sprawę, że zdecydowanie nie znoszę tłumów. Przekonałam się o tym, spoglądając na przechodniów stojących na światłach przed przejściem dla pieszych. Osoba obok osoby. Każdy tutaj naruszyła przestrzeń osobistą drugiej osoby. To było bardzo niekomfortowe.

Zdawałam sobie sprawę, że w Nowym Jorku mieszka bardzo dużo ludzi. Jednak nie aż tyle! To szaleństwo. Co ja sobie myślałam? Z małego miasteczka do jednego z największych miast w USA. Zaczynałam mieć obawy, że się tutaj nie odnajdę.

– Panikujesz – mruknęła Louisa, szturchając mnie ramieniem. Spojrzałam na nią znudzona, choć w środku mnie panował chaos.

– Nie, ja oszacowuje wszystkie plusy i minusy naszej przeprowadzki tutaj – odparłam, gdy taksówka zatrzymała się na parkingu kampusu.

– Czyli panikujesz. – Zaśmiała się, na co przewróciłam oczami.

– A pierdol się – wymamrotałam pod nosem, zanim wysiadłam.

Omiotłam wzrokiem wysoki budynek, w którym miałyśmy od dzisiaj mieszkać. A przynajmniej tak wynikało z mapki, którą dostałyśmy na maila wraz z kodem do pokoju. Byłam zdziwiona, że zamiast kluczy, drzwi są zamykane kodem. Modliłam się, aby go nie zapomnieć. Jednym plusem na ten moment było, że udało nam się ugadać, abyśmy miały razem pokój.

Wjechałyśmy na czwarte piętro, a następnie dotarłyśmy do odpowiednich drzwi. Louisa wpisała kod, a następnie nacisnęła klamkę. Naszym oczom ukazał się mały przedpokój, który prowadził do pokoju, w którym były dwa łóżka jednoosobowe, biurko, spora szafa. Znajdował się też tutaj niewielki aneks kuchenny.

– Jest... – Urwała, jakby szukała odpowiedniego słowa. – Przytulnie.

– Słowo, którego szukałaś to „ciasno" – zasugerowałam, odkładając torebkę, na łóżko po prawej stronie. Przyjaciółka uniosła oczy ku sufitowi, jakby szukała siły, aby mnie znieść.

– Nie prawda. – Upierała się przy swoim, a ja na nią spojrzałam nieprzekonana. – No może tu trochę ciasno – przyznała niechętnie, opadając tyłkiem na swoje łóżko.

– Jest tu tak ciasno jak sardynką w puszcze – burknęłam, rozglądając się po pokoju.

Mimo wszystko cieszyłam się, że udało nam się załatwić pokój w akademiku. Nie było nas stać na coś innego. Miałyśmy odłożone trochę pieniędzy, ale jak najprędzej musiałyśmy znaleźć obie prace. Kosz studiów nas zagiął. Udało nam się zaciągnąć kredy i od teraz musiałyśmy zacząć go spłacać. Znałam ryzyko podjęcia się tego zadania, ale jak mogłyśmy zrezygnować, skoro udało nam się tutaj dostać. Zapewne będziemy spłacać kredyt do końca życia, ale rozumiałam, że taka była cena możliwości studiowania w Nowym Jorku.

– Myślę, że powinnyśmy dzisiaj wyjść na miasto i świętować – powiedziała, siadając na łóżku naprzeciwko mnie.

– Myślę, że powinnyśmy zacząć szukać jakiejś pracy, jeśli chcemy jakoś tutaj przeżyć i nie popaść w długi. – Zwróciłam jej uwagę.

– Nie daj się prosić. – Złożyła dłonie w błagalnym geście. – Jesteśmy w pierdolonym Nowym Jorku! Poświętujemy, a potem będziemy zastanawiać się, jak mamy tutaj przeżyć.

– Nie przekonałaś mnie.

– Mam paść na kolana i cię błagać? – spytała zrezygnowana.

– Tak, to byłby ciekawy widok – mruknęłam, a przyjaciółka spojrzała na mnie wymownie, bo wiedziała, że żartuję. Miałam dosyć sarkastyczny charakter. – Dalej, spróbuj.

Louisa chwyciła poduszkę, aby następnie nią we mnie rzucić. Bez trudno ją złapała, unikając ciosu. Dziewczyna rozpięła walizkę, aby zacząć się rozpakowywać.

– Pójdę sama, skoro ty wolisz gnić w tej puszcze sardynek. – Celowo użyła określenia, które wcześniej przywołałam. Przymknęłam powieki i w duchu ją przeklęłam. Nie było opcji, abym puściła ją gdziekolwiek samą. Zwłaszcza że nie znałyśmy tego miasta.

– A idź w cholerę – burknęłam, biorąc się za rozpakowanie swojej walizki. Przyjaciółka zerknęła na mnie przez ramię, a na jej ustach błąkał się uśmiech. Wystawiłam w jej stronę środkowy palec, na co się zaśmiała.

Po tym jak się rozpakowałyśmy, zaczęłyśmy się rozpakowywać do wyjścia. Louisa ubrała purpurową sukienkę typu mini. Była ona na ramiączkach z dekoltem w kształcie serca. Do wypełnienia stylizacji ubrała czarne szpilki. Ja natomiast postawiłam na kremowe spodenki garniturowe i czarny top na ramiączkach oraz beżowe sandałki na podwyższeniu. Całość dopełniłam perełkami na szyi. Nasze style były na tyle różne, że wyglądałyśmy ja z dwóch różnych światów.

Wsiadłyśmy do taksówki, kierując się w stronę Broadway'u. Sięgnęłam po komórkę, aby sprawdzić, czy mama do mnie pisała.

Nie pisała.

Westchnęłam z ulgą, bo to znaczyło, że póki co jest w porządku.

Louisa, gdy wysiadłyśmy, od razu wyczaiła jakiś klub i mnie do niego zaciągnęła. Stanęłyśmy w kolejce, choć czułam, że to wyjście jest bezcelowe. Nie wpuszczą nas. Nie miałyśmy dwudziestu jeden lat. Louisa jednak tryskała pewnością siebie. Była święcie przekonana, że uda nam się wejść.

Spojrzała na mnie wymownie, a ja uniosłam ręce ku górze, dając jej do zrozumienia, że niech robi, co chce. Obserwowałam, jak się schyla, jakby chciała poprawić szpilkę, ale zamiast tego, zachwiała się i wpadła na faceta przed nami.

– Przepraszam! – pisnęła przerażona, jakby wcale to nie było zamierzone. Pieprzona aktorka. – Nic panu nie jest? Ależ ze mnie łamaga.

Widziałam, jak używa swoich wdzięków, aby facet się na nią nie wkurzył, ale się nią zainteresował. Bardzo chciałam powiedzieć, że jej się nie udało, więc postanowiłam milczeć, bo cholerze się udało.

– Nic się nie stało, kochanieńka. – Trzymał dłonie na jej przedramionach tak długo, aż miał pewność, że się trzyma na własnych nogach. – A z tobą wszystko dobrze? – Upewnił się, a ona posłała swój słodki uśmiech, który działał na większość osób z penisem.

– Tak, straciłam równowagę. Jeszcze raz przepraszam – rzuciła zakłopotana.

– Jak już mówiłem, nic się nie stało. – Zaśmiał się, przeczesując palcami ciemne włosy. Przyjrzałam mu się i jego kumplowi. Mogli być około pięciu lat starsi. Im dłużej im się przyglądałam, miałam pewność, że są spokrewnieni. Możliwe, że to bracia. – Ale jak już mnie poturbowałaś, to może zdradzisz mi swoje imię?

Pesel i numer buta też ma ci podać? Zadrwiłam w myślach. Louisa zachichotała jak ostatnia kretynka.

– A mówiłeś, że nic się nie stało.

– Tak... – Zlustrował ją wzrokiem od góry do dołu i w jego oczach pojawił się ten znany męski błysk. Znalazł sobie ofiarę na tę noc. – Jednak jak mógłbym nie spytać o imię tak pięknej dziewczyny?

– Louisa. – Przedstawiła się, a następnie wskazała na mnie. – A to moja przyjaciółka, Lareina.

Uśmiechnęłam się do nich, a oni na chwile skupili na mnie wzrok.

– Jestem Gabriel, a to mój kuzyn, Antonio. – Pokazał na towarzysza. – Napijecie się z nami? – zaproponował, patrząc mojej przyjaciółce w oczy.

– Jasne! – Ucieszyła się, a ja nie wychodziłam z podziwu. Jak uda nam się tam wejść, dzięki tej dwójce, wręczę jej order umiejętności świetnie udawanej idiotki. – Miło jest poznać kogoś stąd. Właśnie się tutaj przeniosłyśmy.

Ta dwójka pogrążyła się w rozmowie, a ja we własnych myślach. Chodzenie do klubów, zdecydowanie nie było w zakresie moich zainteresowań.

Gdy podeszliśmy do ochroniarzy, mężczyźni wymienili uściski. Kuzynów wpuścił, ale nas zatrzymał. Sięgnęłam do torebki po dowód, udając niewzruszoną. Najwyżej zmarnowałyśmy wyjście. Niespodziewanie nowo poznani faceci zapewnili, że jesteśmy razem, co sprawiło, że uniknęliśmy sprawdzania dokumentów. Nie zwlekając, ruszyłyśmy za nimi.

– Potem mi podziękujesz – szepnęła mi do ucha.

Zastanawiało mnie, czemu ten ochroniarz tak po prostu odpuścił. Było widać, że kuzyni znają się z ochroniarzem, ale czy to by tak po prostu wystarczyło, że mogłybyśmy wejść bez sprawdzenia? I jaką trzeba być szczęściarą, że akurat Louisa wybrała tę dwójkę na swoje ofiary, a nie kogoś innego.

Zamówiliśmy drinki, a następnie usiedliśmy w loży. Rozglądałam się podejrzliwie, ale starałam się nie wysuwać przedwcześnie żadnych wniosków o tej dwójce. Po chwili podeszła do nas kelnerka i przywitała się mężczyznami. Zmarszczyłam brwi, co nie uległo uwadze Gabrielowi.

– To Stacy. – Przedstawił dziewczynę. – To Louisa i Lareina. – Wskazał na nas. Wymieniłyśmy z kelnerką uściski dłoni.

– Musisz być tutaj stałym bywalce – zażartowała przyjaciółka. Uśmiechnęła się kokieternie do Gabriela.

– Cóż, praca do tego mnie zmusza. – Przysunął kieliszek do ust, zsuwając wzrok na biust czarnowłosej.

– Jesteśmy ochroniarzami, pani podejrzliwa – odparł Antonio, widząc moją minę. Z lustrowałam go wzrokiem, a nadal pozostawałam milcząca.

– Stąd znacie ochroniarza. – Louisa pokiwała głową, a jej wzrok spoczął na mnie. W jej głowie pojawił się jakiś pomysł. Dostrzegłam to w jej oczach. – Może znacie jakieś miejsca, gdzie szukają pracowników? Dopiero się przeniosłyśmy, a jakoś musimy się utrzymać.

Mężczyźni spojrzeli po sobie, a następnie pokręcili głowami.

– Ja w sumie mogę wam coś za proponować – odezwała się Stacy, wsuwając tackę pod ramię. Spojrzałyśmy na nią zainteresowane. Potrzebowałyśmy pieniędzy, więc przydałoby się, jak najszybciej znaleźć jakąś pracę. – Jakoś w przyszłym tygodniu jest organizowany bal charytatywny. Są potrzebne kelnerki. To duże wydarzenie i naprawdę dużo płacą. Może to nic stałego, ale pieniądze z tego powinny wam wystarczyć na przetrwanie spokojnie trzech miesięcy, zanim znajdziecie coś stałego.

– To... – zawiesiłam się, zerkając na przyjaciółkę. Zrozumiałyśmy się bez słów. To pomogłoby nam naprawdę przetrwać na sam początek – Mogłabyś nam dać więcej informacji?

– Jasne, ale to później. Jestem w pracy i powinnam już dawno być za barem. Chłopaki dadzą wam mój numer. Zadzwoń do mnie jutro, a ja dam wam znać co i jak.

Stacy oddaliła się, żegnając się z nami. Opadłam plecami na oparcie, przysuwając kieliszek do ust. Louisa szczerzyła się do mnie, jak ostatnia kretynka. Chciała zapewne usłyszeć, że to wyjście było dobrym pomysłem. Niedoczekanie.

****

VINCENZO

Lubiłem rolę ojca. Nie była ona łatwa i wymagała wielu wyrzeczeń. Gdy dowiedziałem się, że zostanę tatą, przeraziłem się. Miałem tylko dziewiętnaście lat, jak przyszła na świat. Poczułem się wtedy, jakby dziecko miało dziecko. Niby byłem pełnoletni, ale uważałem, że to było za szybko. Jednak z perspektywą czasu dotarło do mnie, że to była najlepsza rzecz, jaka mnie spotkała.

Nawet w takiej chwili jak lubiłem nim być. Siedziałem na kanapie, a w mój bok wtulała się Nelli. Oglądaliśmy Zaplątanych już chyba setny raz. Miałem ochotę już wymiotować od kolejnego razu oglądania tej bajki, ale jak mogłem odmówić córce? Wielbiła Roszpunkę. Pamiętam, że jak była młodsza, chciała mieć tak długie włosy jak ona, więc jak ostatni kretyn postawiłem świat na głowie, aby załatwić jej tak długie doczepy. Antonella nieraz się w nich zaplątała i zaliczyła upadek, ale była tak szczęśliwa z tego powodu, że nie żałowałem wysiłku, jaki poświeciłem, aby zdobyć te włosy.

Doczepy długo nie wytrzymały, bo takie kołtuny powstały, że jedyne co mogliśmy zrobić to je wyrzucić.

– Myślisz, że kiedyś znajdę swojego Flynna Ridera? – spytała sennie, poprawiając głowę na moim torsie.

– Znajdziesz kogoś o wiele lepszego. – Ucałowałem ją w czubek głowy.

– Przecież Flynn jest wspaniały dla Roszpunki – odparła, podnosząc się, aby spojrzeć mi w oczy. Przeczesałem palcami włosy dziewczynki.

– Ty zasługujesz na coś więcej, niż tylko głupie "wspaniały" – wyjaśniłem. Ona zasługiwała na to, aby być czyimś światem. Zasługiwała, aby była dla kogoś wszystkim. Tak, jak dla mnie jest wszystkim.

Wątpiłem, że kiedykolwiek pojawi się ktoś, kto będzie godny mojej córki. Byłem gotowy zabić każdego, kto, chociażby pomyślał o skrzywdzeniu jej.

Antonella wydała z siebie ciche westchnienie, a jej twarz posmutniała.

– Hej. – Ująłem jej podbródek. – Co jest?

– Mogę tylko pomarzyć o takiej miłości, bo nigdy takiej nie dostanę – wyszeptała, odsuwając się, aby następnie podkulić kolana i otulić je ramionami. Zawsze tak robiła, gdy chciała uchronić swoje myśli ode mnie.

– Czemu tak myślisz? – Odsunąłem z jej twarzy opadający kosmyk włosów.

– Wiem, że podzielę los cioci Eldy – wymamrotała. Dokładnie wiedziałem, o czym mówiła. Moja siostra miała w niedalekiej przyszłości zostać wydana za mąż za jednego z członków klanu. Za czasów, gdy ojciec jeszcze żył, miała zostać wydana za któregoś Capo. Jednak gdy Lorenzo zastąpił ojca, pozwolił Edzie wybrać sobie męża. Wciąż musiał być to ktoś z klanu, ale miała wybór. Miała większe pole manewru.

– Wcale nie musi tak być, perełko.

Nie wiedziałem, jak mogłem ją pocieszyć. Cholera, nie mogliśmy obejść prawa. Lorenzo je teraz ustanawiał, ale wciąż musiał działać ostrożnie, ponieważ był świeżym na tym stanowisku. Nie mógł dopuścić, aby członkowie Famiglii zechcieli się od niego odwrócić.

– Elda nigdy nie miała zostać Capo. Nikt nie dawał jej na to szans, a udało jej się. – Starałem się ją pocieszyć.

– Ponieważ wujek Lorenzo na to pozwolił.

Moja córka nie była głupia. Wiedziała, że jej życie w dużej mierze zależy od decyzji mojego brata.

– Masz rację, ale może za kilka lat się to zmieni i nie będziesz zmuszona do małżeństwa. To, że coś jest niemożliwe teraz, nie znaczy, że w przyszłości będzie tak samo – stwierdziłem i ją do siebie przytuliłem.

Nawet jeśli w przyszłości by się to nie zmieniło, nie dopuściłbym do jej ślubu z kimś, kogo uznałbym za nieodpowiedniego dla niej. Chciałbym, aby ktoś pokochał ją tak, jak ja kochałem jej matkę. Chciałbym też, aby ten ktoś był lepszy ode mnie i walczył o nią. Ja nie zawalczyłem o Ludmile i ją straciłem.

– A teraz czas do łóżka – oznajmiłem stanowczo, a ona wydała z siebie jęk niezadowolenie, przekręcając się i chowając twarz w poduszce. Uśmiechnąłem się pod nosem na ten widok. – No już, perełko.

Wsunąłem ręce pod jej drobne ciało i podniosłem. Zaczęła piszczeć i się szamotać, ale się tym nie przejąłem.

– Tato, postaw mnie na ziemi! – krzyknęła z protestem, gdy niosłem ją w kierunku pokoju. – Federico, zostałam porwana! – zawołała do ochroniarza, który siedział przy wyspie kuchennej i delektował się specjalną herbatą. Szczerze nie wiedziałem, o co chodziło z tą herbatą, ale oni ją tak nazywali i już tak pozostało. – Zdrajca! – wrzasnęła, gdy ten tylko uśmiechnął się pod nosem.

– Perełko, on pracuje dla mnie i dobrze wie, że nie porywam cię.

– Wolałabym, żeby pracował dla mnie – burknęła, gdy posadziłem ją na łóżku. Skrzyżowała ręce na piersi jak naburmuszone dziecko, którym tak na marginesie wciąż była.

– A masz pieniądze, aby mu płacić? – spytałem, na co zagryzła wnętrze policzka, kręcąc głową.

– Ale jak dorosnę, to będę miała. – Była tak pewna swoich słów, że wywołało to mój śmiech. – Mówię poważnie.

– Wiem i mogę cię zapewnić, że pewnego dnia będziesz miała ochroniarza, który będzie wykonywał tylko twoje rozkazy – zapewniłem ją, chwytając za skraj kołdry. – A teraz się kładź.

Nelli zacisnęła usta, ale wykonała polecenia. Przykryłem ją, a następnie zgasiłem lampkę przy łóżku.

– Dobranoc, perełko. – Podniosłem się i ruszyłem w stronę drzwi. Gdy chciałem już chwycić klamkę, głos córki mnie zatrzymał.

– Chciałabym, abyś miał kogoś, kto kochałby cię jak Roszpunka Flynna – wyszeptała, a po jej głosie słyszałem, że już prawie zasnęła. Zerknąłem na nią przez ramię, marszcząc brwi.

– Twoja miłość mi całkowicie starcza, moja najdroższa perełko – odpowiedziałem, a następnie pospiesznie wyszedłem.

Szybkim krokiem ruszyłem do gabinetu. Zamknąłem za sobą drzwi i od razu sięgnąłem do barku po karafkę whisky. Nalałem trochę do kieliszka, który od razu opróżniłem. Podszedłem do biurka i sięgnąłem do szuflady po jedyną fotografię mojej narzeczonej, którą zachowałem.

Po tym jak odeszła, wszystko zniszczyłem. Ból był niewyobrażalny. Miałem nadzieję, że jeśli zniszczę wszystko, co mi o niej przypominało, nie będzie tak bolało. Myliłem się. Cierpienie nie było zawarte w przedmiotach, a we wspomnieniach, które dzieliliśmy.

Odrzuciłem cierpienie i skupiłem się na miłości do córki. To pomogło mi przetrwać. Antonella była jedyną kobietą mojego życia i tak już pozostanie. Tylko ją kochałem, kocham i będę kochać.

To, że zostawiłem Ludmile w przeszłości, nie znaczyło, że przestałem ją kochać. Ta kobieta już zawsze będzie w moim sercu, ale już nigdy w mojej teraźniejszości i przyszłości.

Wrzuciłem fotografię z powrotem do szuflady, a następnie sięgnąłem po telefon i wybrałem numer do Claire. Regularnie do niej dzwoniłem, dając jej znać o stanie jej narzeczonego. Nie mogłam przy nim trwać ze względu na studia. Nawet zachęciliśmy, aby wróciła do codzienności, bo baliśmy się, że jeśli pozwoli rozpaczy przejąć kontrolę nad jej życie, będzie z nią gorzej niż z Giovannim.

Wraz z Lorenzo stwierdziliśmy, że najlepiej będzie, jeśli zamieszka z naszym najmłodszym bratem, Lucasem. Złapali naprawdę dobry kontakt i domyślałem się, że zostali przyjaciółmi, a teraz kogoś takiego potrzebowała. Przyjaciela, który przy niej będzie.

Po rozmowie z Claire poszedłem do Federico. Wciąż siedział w kuchni, popijając herbatę i robiąc coś na laptopie. Zerknął na mnie, gdy dosiadłem się do niego.

– Jutro muszę jechać na spotkanie w sprawie balu. Może mnie nie być cały dzień.

– Mam czekać na twój powrót, czy zawieść ją na lotnisko? – spytał, przysuwając kubek do ust. Zacisnąłem powieki, bo właśnie mnie uświadomił, że wraca ona jutro do Włoch. Czemu ten czas z nią tak szybko mija? – Zapomniałeś. – Bardziej stwierdził, niż spytał. Mruknąłem niechętnie potwierdzenie.

– Zdzwonimy się jutro. Postaram się wrócić.

Pokiwał głową, a ja podniosłem się, kierując do sypialni.

– Vince. – Spojrzałem na niego przez ramię. – Myślę, że powinieneś udać się na ten bal. Nigdy na nim nie byłeś, a też jesteś organizatorem.

Miał rację, nigdy się na niego nie wybrałem. Wraz z pięcioma nowojorskimi rodzinami organizowaliśmy raz do roku bal charytatywny. Przyjeżdżały na niego same grube ryby, które zostawiały pieniądze na wyższy cel, ale prawda była taka, że robili to, aby się wykazać. Miałem to w dupie, dopóki pomagali w ten sposób osobą, bądź dzieciom w gorszej sytuacji.

– Nie mam na takie rzeczy czasu – powiedziałem zbywająco.

– Masz dużo na głowie. Powinieneś się rozerwać, a ten bal to idealna okazja – ciągnął. – Pobawisz się, napijesz...

– Myślisz, że coś takiego mnie interesuje? – zakpiłem, opierając się bokiem o framugę.

– Nie... – powiedział przeciągle. – Ale odpoczynek ci się przyda, po tych wszystkich wydarzeniach, które miały ostatnio miejsce.

Miał rację. Ostatnie sytuacje kompletnie mnie wykończyły. Po tym jak Vittoria i jej syn zostali porwani, a Giovanni zrobił za bohatera i oberwał, przez co teraz leżał w śpiączce, czułem się bez życia. Najbardziej dobijała mnie chyba myśl, że w końcu znalazł kogoś, kto by przy nim trwał, a przez ten postrzał mógł się tym nawet nie nacieszyć.

– Przemyśl to, chociaż – poprosił, na co niechętnie przytaknąłem, po czym zniknąłem w swojej sypialni.

Jutrzejszy dzień będzie bardzo trudny. Użeranie się z pięcioma rodzinami nowojorskimi oraz wyjazd córki. Mam nadzieję, że pewnego dnia postanowi ze mną zamieszkać.

"I'd never dreamed that I'd meet somebody like you. I'd never dreamed that I'd lose somebody like you. No I don't want to fall in love with you."

Twitter: #LMIwattpad

Tik Tok: #LMIwattpad #DottoreItalianobp

Instagram: NieZapomniMnie_

Continue Reading

You'll Also Like

667K 30.6K 160
Jako dumna córka rodu Monique, Aristia została wychowana na następną cesarzową Imperium Castina. Jednak wraz z pojawieniem się tajemniczej nowej dzi...
229K 7.5K 45
Współczesna opowieść o kopciuszku, w której książę okazał się być diabłem. On był samotnikiem, socjopatą i mordercą. Ona była tylko służącą w jego do...
98.3K 2K 44
Ona - 25 letnia, seryjna zabójczyni należąca do grupy przestępczej lotos. On - 30 letni szef mafii, który wygrał ją, zastawioną przez ojca w pokerze...
179K 5.4K 23
"Każdy z nas potrzebuje sekretnego życia." Osiemnastoletnia Madeline West uchodzi za dziewczynę, która nie boi się wyrazić swojego zdania, a tym b...