- Cody...
- Tak, Pani.
- Czy na prawdę musisz wykonywać moje polecenia?
- Tak, Pani.
- Szczerze, to głupie. Jesteś ode mnie o wiele bardziej doświadczony. - odpowiedziałam. Cody stał w milczeniu. Nie wiedział co ma odpowiedzieć. Nie chciałam żeby stał sztywno i tylko przytakiwał dlatego wpadłam na pewien zabawny pomysł, dzięki któremu Cody na pewno się rozluźni. - Podnieś ręce.- rzuciłam jajgdyby nigdy nic. Brunet zdębiał.
- Przepraszam, co mam zrobić? - zapytał zaskoczony.
- Podnieś ręce, Cody.
Komandor posłusznie podnosi ręce.
- Wyżej Cody, wyżej. - Dodałam okrążając go. Kiedy już miał ręce wysoko wsadziłam szybko dłonie pod jego ramiona, gdzie nie chronił go pancerz. Kiedy zaczęłam poruszać palcami, Cody odruchowo opóścił ramiona i niemal pisnął. Po chwili słyszałam jak cichy chichot zaczął się wymyślać z jego ust, gdy próby odparcia mojego ataku nie skutkowaly.
- Cody, mówiłam wyżej!- powiedziałam, gdy ten próbował się powstrzymywać od śmiechu. Starał się podnieść ręce według rozkazu, ale nie potrafił.
- H-hahahah
- Nie fajne?
- Niehehehe! - odpowiedział. Na jego policzkach pojawiły się delikatne rumieńce. Teraz zatrzepotałam palcami przy jego szyi. Cody odsunął się dwa kroki pod ścianę. Spóścił wzrok, aby nie patrzeć mi w oczy. Podeszłam do niego i przesunęłam dłonią po jego policzku.
- Możesz wracać już do swoich obowiązków, komandorze Cody. Nie będę Cię teraz dłużej męczyć. - powiedział i na odchodnym musnęłam palcami jego szyję tak, że ten się skręcił i zachichotał.