3. Ćwiczenie woli, tickle stories

112 2 0
                                    

Rex ostatnio w wolnych chwilach często siedział i medytował. Dziś, kiedy wróciłam po wykonaniu swoich obowiązków znowu zastałam go siedzącego samotnie w skupieniu. Podeszłam do niego. Byłam ciekawa dlaczego to robi. Usłyszał, że podchodzę i otworzył oczy.

- Dlaczego to robisz?

- To jedna z części treningu silnej woli. Przy doczynieniu z sithami i jedi może okazać się bardzo przydatny. - wytłumaczył.

- W to nie wątpię.- odpowiedziałam. Wiedziałam, że Rex jest świetnym kapitanem i niczego się nie boi, ale rzeczywiście, walczymy z osobami wrażliwymi na moc, które mogą wpływać na myślenie. Ale byłam pewna, że jest coś czemu Rex nie podoła A jednocześnie dzięki czemu trochę się rozluźni po walce. - A czy to jest skuteczne? Co to tak właściwie daje?

- Daje bardzo dużo. Chociażby pomaga oczyścić umysł.

- I dzięki temu nie ulegniesz żadnej hipnozie ani nikt Cię nie złamie... tak? Wiem, że jesteś świetny i w ogóle, ale myślę, że i tak umiałabym Cię złamać.

- Jesteś taka pewna?

- Yhm. Na każdego to zadziała tylko trzeba wiedzieć co robić. - uśmiechnęłam się. Chciałam żeby Rex pozwolił mi wypróbować mój sposób na sobie, aby się trochę uśmiechnął. - Może chcesz go wypróbować? Sam to ocenisz i może kiedyś Ci się przyda. Was w szkole na Kamino na pewno tego nie uczyli.

Rex niechętnie, ale zgodził się na moją propozycję. Od razu się uśmiechnęłam. Poprosiłam go, aby zdjął z torsu pancerz i wytłumaczyłam, że muszę związać mu nadgarstki za głową, żebym miała z nim szanse. Rex był posłuszny, chociaż moje polecenia dosyć go zdziwiły, ale przeszło mu przez myśl, że to swego rodzaju metody przesłuchiwania, żeby kogoś złamać.
Na koniec przykucnęłam przed nim. I powiedziałam spokojnie

- Teraz Rex możesz zamknąć oczy.

- Dlaczego Pani? - zapytał zaskoczony. Nie rozumiał co to ma na celu.

- Będzie dobrze. Po prostu to zrób. To nic wielkiego.

Klon westchnął głęboko. Kiedy już zamknął powieki zaczęłam przesuwać swoje palce wzdłuż jego ramion t.j. od nadgarstków do torsu. Rex od razu się wzdrygnął. Raz i drugi... Ale gdy już zrozumiał na czym polega moja próba zmienił taktykę i wziął głęboki oddech. Starał się powstrzymywać od jakiegokolwiek uśmiechu, a jego mięśnie były napięte.
Jak na początek było dobrze. Trzeba mu przyznać, że jest w to dobry, ale wiedziałam, że nie wytrzyma za długo. Wzdrygnął się na początku, czyli ma łaskotki, a to mi wystarczyło. Po chwili przeszłam palcami po jego boku, aby zacząć teraz powoli łaskotać go w żebra. Na ten ruch wyraźnie poczułam jak jego mięśnie się napięły. Zaczęłam przesuwać palce nieco szybciej. Kącik ust Rexa zaczął unosić się do góry. Teraz zdecydowałam, że należy już zacząć na poważnie. Zaczęłam wbijać palce między jego żebra. Widziałam już jak kapitan walczy z Tym, aby nie wypuścić żadnego odgłosu z ust. Jego przepona coraz szybciej drgała. Kiedy przeszłam szybko pod jego ramiona nie wytrzymał.

- Hahahaha! Mphmhmhm! N-noahaha! Argh!

Teraz zaczęłam poruszać rękami o wiele bardziej dynamicznie. Raz yrzeymałam je pod pachami, raz przeskakiwałam na boki, to opuszkami palców delikatnie drapałam wrażliwą skórę przy ramionach albo przy brzuchu. Na twarzy Rexa zaczęły pojawiać się rumieńce. Nie był w stanie już opanować swojego śmiechu.

- Nie waż się tylko mówić "stop", bo przegrasz. A masz całkiem niezły czas. - zachichotałam.
W tej chwili do sali wszedł Cody. Od razu zauważył co się dzieje. Popatrzył pytająco w moją stronę. Rex też go zauważył.

- HAHAHA! C-codyahaha! P-pleahahas.... - wydusił z siebie, ale i tak musiałam tłumaczyć.

- Pomagam Rexowi w treningu.- wytłumaczyłam. - Może ty też chcesz pomóc?- zapytałam na co ten spokojnie podszedł.

- Skoro to trening...- powiedział i skierował swoje duże dłonie w stronę boków Rexa. Gdy naraz zaczął poruszać wszystkimi palcami blondyn się złamał. Podskoczył gwałtownie tak wysoko jak tylko możliwości mu pozwalały i zaczął się wić we wszystkie strony. Jego śmiech był teraz czysty. Nie próbował go powstrzymać, bo już nie potrafił zatrzymać tej spirali.

- HAHAHAAH!S-STHOHOHOHP! PLEAHAHAHAS! CODY! T/I! - krzyknął. Parę szczęśliwych łez zaczęło zbierać mu się w oczach.

- Na pewno Rex? Nie chcesz jeszcze chwili?

- Nohohoho...!- zachichotŁ, Gdy jeszcze raz wsadzilam swoje dłonie w jego pachy. Cody uśmiechnął się szczerze na widok zasapanego i roześmianego Rexa. Dawno nie widziałam, żeby brunet tak się uśmiechał.

- Cody, A może tobie też przydałby się taki trening? - zapytałam. Ten od razu wymijająco zaczął się tłumaczyć.

- N-nie, dzięki. Ja... ja muszę coś zrobić na mostku.- wytłumaczył, ale zanim wstał zdążyłam go złapać za kark. Od razu się skulił i wydał z siebie cichy chichot. Zarumienił się lekko i szybko wyszedł. Teraz byłam w pokoju sama z Rexem. Zbliżyłam się do niego. Ciągle ciężko dyszał i w żadnym stopniu nie przypominał tego Rexa co zwykle. Objęłam dłońmi jego głowę.

- A nie mówiłam, że dam radę Cię złamać? - powiedziałam z satysfakcją.

- To przez Cody'iego... -wymamrotał- A-ale chyba nie tylko o to tu chodziło

- Rex, nie patrz na to negatywnie. Jesteś świetnym żołnierzem i każdy to wie. A teraz mogłeś się chwilę rozluźnić, pośmiać... nie jest Ci teraz lepiej?

- Będzie, jak się wam odwdzięczę.

- To chyba nie najlepszy pomysł, żeby grozić będąc związanym. - powiedziałam i przesunęłam palce po jego szyi. Ten wzdrygnął się na to i automatycznie już zachichotał. Pocałowałam go w czoło i rozwiązałam mu dłonie. Teraz już trzeba było uciekać.

Klony Starwars Stories W Tym x ReaderМесто, где живут истории. Откройте их для себя