The Candidates. Panna Richwoo...

By Marcel_Moss

154K 10.3K 1.9K

KSIĄŻKA OD 17 MAJA DOSTĘPNA W WERSJI PAPIEROWEJ W CAŁEJ POLSCE. W świecie wielkich pieniędzy i pokus prawdziw... More

Playlista
Prolog + słowo od autora
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35

Rozdział 25

3K 233 24
By Marcel_Moss


Dwie godziny później wracałam do Richwood Residency spocona i obolała. Theo zaproponował bowiem, żebyśmy wyrzucili z siebie wszystkie negatywne emocje poprzez intensywny trening w ogrodzie.

– Jeśli ci to jakoś pomoże, to możemy ćwiczyć do Taylor Swift.

– No tak, to wszystko zmienia. – Przewróciłam oczami.

Z każdym kolejnym krokiem coraz mocniej czułam w nogach setki przysiadów i podskoków. I pomyśleć, że Theo ćwiczył tak co najmniej trzy razy w tygodniu. Im lepiej go poznawałam, tym bardziej mnie zdumiewał.

Przez resztę popołudnia odpoczywałam w pokoju i analizowałam to, o czym rozmawiałam z Theo. Wciąż nie powiedziałam rodzicom i przyjaciołom o swoich planach. Obawiałam się, że ci pierwsi będą mnie próbowali zniechęcić do powrotu do domu. Rozumiałam ich wdzięczność wobec Richwooda, ale odnosiłam wrażenie, że przysłoniła im ona zdrowy rozsądek. A może faktycznie znali go dużo lepiej, niż myślałam? Miałam do nich mnóstwo pytań, ale czułam, że nie udzielą mi na nie odpowiedzi. A jeśli ich też Richwood zmusił do podpisania klauzuli poufności? Nic by mnie już chyba nie zdziwiło...

Wieczorem Richwood nieoczekiwanie przyłączył się do mnie podczas kolacji.

– Pozwolisz, Jasmine? – Podszedł do krzesła, które zwykle zajmował.

– To twój dom. Nie potrzebujesz mojego pozwolenia – odrzekłam oschle. Może przesadziłam, ale wciąż byłam na niego wściekła o to, jak potraktował Theo i jego mamę.

– To może być też twój dom – powiedział irytująco troskliwym tonem, stojąc przy krześle i czekając chyba, aż zaproszę go do stołu.

– Niech stryj tak nie stoi – rzuciłam, przyglądając mu się litościwie. Dziesięć sekund później kelner Jason już stawiał przed nim talerz z głównym daniem. – Coś mi się wydaje, że wcale nie potrzebowałeś mojego pozwolenia...

– Jasmine, porozmawiajmy spokojnie o wydarzeniach ostatnich dni. Martwi mnie to, że zaczęłaś się ode mnie oddalać. Przecież wszystko zmierzało w dobrym kierunku...

– A potem poznałam twoje prawdziwe oblicze – mruknęłam, nadziewając na widelec umoczone w pomidorowym sosie żeberko.

– Nie chcę się dłużej tłumaczyć z tamtej historii. Rozumiem, że twoim zdaniem popełniłem błąd i zasługuję na potępienie. Przyznaję, że pewne rzeczy można było rozegrać inaczej, ale czasem droga do celu okupiona jest wieloma przeszkodami. A w tym przypadku celem było zapewnienie pani Eaton jak najlepszej opieki lekarskiej. Jak by nie było, właśnie to udało mi się osiągnąć. Wszyscy są szczęśliwi.

– Theo też? – prychnęłam, przeżuwając kawałek mięsa. – Jesteś śmieszny...

– Domyślam się, że jest mu ciężko, ale zrobiłem dla niego wszystko, co tylko mogłem zrobić, biorąc pod uwagę jego upór. Żyjemy razem, ale obok siebie. Theo wykonuje w spokoju swoją pracę, otrzymując za to sowite wynagrodzenie. Jeśli to jest złe życie, to wiele osób chciałoby mieć takiego pecha.

– Wybacz, ale nie mogę tego słuchać. – Cisnęłam serwetką o stół i podniosłam się z krzesła.

– Zaczekaj, Jasmine. Nie możemy dłużej tak funkcjonować. Jesteś moją jedyną rodziną i nie chcę mieć w tobie wroga.

– Więzy krwi nie wystarczą, byś mógł się nazywać moją rodziną – zauważyłam. Następnie usiadłam z powrotem na krześle i oznajmiłam, nie odrywając od niego wzroku: – Wracam do domu. Dzięki tobie zrozumiałam, że jestem prawdziwą szczęściarą.

Stryj wyprostował się na krześle i zmierzył mnie poważnym spojrzeniem.

– Jasmine, nie podejmuj decyzji pod wpływem emocji – powiedział po tym, jak upewnił się, że poza nami w pomieszczeniu nikogo nie ma.

– Nie robię tego. Przez ostatnie dni rozmyślałam o wszystkim, czego się dowiedziałam, i zrozumiałam, że nie należę do tego miejsca. Chcę wrócić do domu i żyć tak jak dawniej. Dziękuję, że przyjąłeś mnie pod swój dach, ale nie chcę być częścią Twojego świata. – Starałam się brzmieć stanowczo i oficjalnie.

– Ale... jesteś moją jedyną krewną. Zamierzam przepisać ci swój majątek. Chcę, byś pewnego dnia stanęła na czele mojego biznesu. Domyślasz się pewnie, że nie da się ot tak nauczyć zarządzania dziesiątkami firm i operowania gigantycznymi kwotami. Potrzeba lat, by zapanować nad tym złożonym mechanizmem. Jak chcesz to zrobić, żyjąc z dala ode mnie?

– To proste: przepiszesz majątek komuś innemu. Nie chcę tych pieniędzy – oznajmiłam bez zająknięcia. – Dotychczas wystarczało mi życie, które wiodłam w Springfield. Może nie zawsze jest idealnie, ale odważę się stwierdzić, że jestem szczęśliwsza od ciebie.

– Jasmine...

– Dziękuję za gościnę – powiedziałam, posyłając mu wymuszony uśmiech. – Czy mógłbyś zaplanować wylot na pojutrze?

– Tak szybko?

– Chciałabym spędzić cały jutrzejszy dzień z Theo i Ashley. Bardzo ich polubiłam. Akurat ich będzie mi brakowało. Może Kurt zabrałby nas nad ocean?

– Jasmine, nie mogę...

– Zgódź się, proszę. Nic się nie stanie, jeśli dasz im dzień wolnego.

– Ale ja nie o tym mówię – odparł Richwood. – Chodzi o to, że nie mogę się zgodzić, byś mnie opuściła. – W jego oczach dostrzegłam desperację.

Nagle do jadalni wszedł Jason.

– Czy coś nie tak z potrawą? – spytał, spoglądając to na mnie, to na Richwooda. Oboje prawie nie tknęliśmy żeberek.

– Mięso smakuje wybornie, ale jakoś nie mam apetytu. A ty, Jasmine?

– Ja już podziękuję. – Odsunęłam od siebie talerz.

– W takim razie może poprosimy o deser – powiedział do Jasona stryj.

– Oczywiście. Zaraz przyniosę. – Jason zabrał nasze talerze.

Zaczekałam, aż Jason zniknie za drzwiami, po czym zwróciłam się do Richwooda:

– A zatem Theo miał rację...

– O czym mówisz? – Stryj obrzucił mnie pytającym spojrzeniem.

– Uprzedził mnie, że będziesz mnie tu próbował zatrzymać siłą – sprecyzowałam. Wtedy Richwood zmrużył oczy i zacisnął pięści.

– Nikt nie trzyma cię tu na siłę! – Jego twarz przybrała różowy kolor. Przez kilka sekund w milczeniu piorunował mnie wzrokiem, po czym głośno westchnął i spuścił głowę. – Przepraszam, niepotrzebnie się uniosłem. Poniosły mnie nerwy, ale to dlatego, że nie chcę, byś wyjeżdżała. Zrozum, ja tylko staram ci się uświadomić, że wszystko, co posiadam, należy do ciebie. Nie mogę, a raczej nie chcę oddać fortuny komuś innemu. Nie po to harowałem jak wół przez większość swojego życia, by moja ciężka praca trafiła w niepowołane ręce. Tylko ty możesz mnie zastąpić, nikt inny.

– Dlaczego tak ci na tym zależy? Na pewno znasz mnóstwo osób, które lepiej nadają się do tej roli – przekonywałam.

– Być może, ale nikt z nich nie jest tobą. Moją jedyną krewną...

– A ty znowu o tym... – Zerknęłam w stronę drzwi. – Ta rozmowa nie ma sensu. I tak nie zmienisz zdania.

Tymczasem do środka wszedł Jason.

– Panna cotta z kozim twarożkiem i karmelizowanymi wiśniami dla państwa.

– Dziękujemy, Jason – odrzekł Richwood i zaczekał, aż kelner się oddali. Następnie zwrócił się do mnie: – Posłuchaj: rozumiem, dlaczego Tina i Simon wychowali cię w przeświadczeniu, że uczucia, które żywimy do ludzi, są ważniejsze niż więzy krwi. Jestem jednak przekonany, że gdybyś znalazła się w mojej sytuacji, zmieniłabyś punkt widzenia.

– Na szczęście nie jestem tobą. I proszę, nie zmuszaj mnie do wejścia w ten brudny świat pełen ludzi pozbawionych skrupułów. Myślałam, że zależy ci na moim szczęściu i bezpieczeństwie...

– Niczego bardziej nie pragnę – wyznał Richwood.

– W takim razie dlaczego nie pozwolisz mi odejść? Aż tak bardzo pragniesz, by wszystko pozostało w rodzinie, że zapominasz o moich potrzebach?

Richwood pokręcił z rezygnacją głową.

– Zadajesz zbyt wiele pytań, na które nie mogę ci na razie odpowiedzieć. Są rzeczy, których dla własnego dobra powinnaś nie wiedzieć. Aczkolwiek jednego możesz być pewna: rodzina jest dla mnie wszystkim.

– Skoro tak, to dlaczego oddałeś mnie do adopcji krótko po narodzinach?

– Przecież wiesz... Pisałem o tym w liście.

– Tak, pamiętam: pragnąłeś dla mnie normalnego życia. A teraz próbujesz wszystko zepsuć. Nie lepiej było mnie zatrzymać i od najmłodszych lat przygotowywać do roli twojej następczyni? Przynajmniej oszczędziłbyś mi wybuchowej osiemnastki – prychnęłam nerwowo, a potem spróbowałam deseru. Smakował cudownie. Szkoda tylko, że przez kiepskie towarzystwo straciłam cały apetyt.

– Zrobiłem to, co uznałem za słuszne. I wiedz, że gdybym mógł cofnąć czas, bez wahania zrobiłbym to samo. Chodziło też o twoje bezpieczeństwo – wyjawił Richwood.

– Niech zgadnę: narobiłeś sobie wrogów i teraz któryś z nich pragnie mojej krwi? – Zachichotałam lekceważąco. – Po tym, jak potraktowałeś Theo, wcale bym się nie zdziwiła, gdyby nienawidziło cię pół kraju.

– Jasmine, to nie jest śmieszne...

– Ilu ludzi potraktowałeś podobnie lub jeszcze gorzej? Zabiłeś kiedyś kogoś, lub zleciłeś morderstwo?

– Proszę cię! – warknął na mnie Richwood. – Oczekiwałem od ciebie większej dojrzałości. Fakt, spędziliśmy razem mało czasu i masz prawo być wobec mnie nieufna, ale przynajmniej postaraj się mnie zrozumieć.

– Jak mam zrozumieć kogoś, kogo kompletnie nie znam? – zapytałam, po czym powoli wstałam i spojrzałam na niego z góry. – Nie zrobisz ze mnie panny Richwood. Na pewno znasz wiele osób, które doskonale cię zastąpią. A jeśli nie, to masz jeszcze mnóstwo czasu, by je znaleźć. No chyba, że czegoś nie wiem?

– Nic mi nie dolega, jeśli o to pytasz – rzucił stryj. – Lekarze twierdzą, że jestem zdrowszy niż niejeden czterdziestolatek.

– W takim razie z powodzeniem możesz władać światem jeszcze przez wiele lat – odparłam ironicznie i odeszłam od stołu.

– Jeszcze nie skończyliśmy, Jasmine – odezwał się ze stanowczością w głosie Richwood. Następnie podniósł się z krzesła i ruszył żwawo w moją stronę. – Zapewniam cię, że ostatnie, czego pragnę, to do czegokolwiek cię zmuszać. Nie możesz jednak tak po prostu odejść. Masz rację: mój świat nie jest idealny i wkroczenie do niego na stałe kosztowałoby cię wiele wyrzeczeń. Mimo to dostrzegam znacznie więcej zalet. Najważniejszą z nich jest twoje bezpieczeństwo.

– Powiedz, że żartujesz – prychnęłam. – Twierdzisz, że jako najbogatsza osoba na świecie będę bezpieczniejsza niż jako zwyczajna osiemnastolatka z Illinois?

– Nie mam co do tego wątpliwości. Miałbym tu na ciebie oko i zapewnił ci najlepszą ochronę.

– Kogo tak się boisz? – spytałam, a wtedy twarz stryja wykrzywiła się, zdradzając zmartwienie.

– Nie zmuszaj mnie do tego, żebym powiedział ci rzeczy, których nie musisz na razie wiedzieć. Po prostu ze mną zostań i pozwól się szkolić. Zrobię z ciebie najpotężniejszą osobę na świecie. Liderkę, której nikt nigdy nie odważy się przeciwstawić. Jak myślisz, dlaczego wciąż jeszcze żyję?

– Nie chcę tego słuchać... – Odwróciłam się do niego plecami i zbliżyłam do drzwi na kilka kroków.

– Jak myślisz, Jasmine? – usłyszałam drżący głos stryja zza pleców. – Nie wiem, czy ktokolwiek na świecie ma tylu wrogów co ja. Mimo to przez dziesięciolecia żaden z nich mi nie zaszkodził. Nie byłbym w stanie tego zrobić bez władzy i mojej fortuny.

– To właśnie przez nią tyle osób pragnie ci zaszkodzić – zauważyłam, odwracając się do niego lekko głową. – Kolejny powód, by trzymać się z dala od twoich pieniędzy...

Nagle Richwood szarpnął mnie za rękę i przyciągnął do siebie.

– Wciąż nic nie rozumiesz! – syknął mi w twarz, nie luzując ucisku. – Nigdy nie byłaś i nie będziesz zwyczajnym człowiekiem. To cud, że w ogóle żyjesz. Naprawdę myślisz, że możesz tak po prostu wrócić do Springfield i żyć jak dawniej? – prychnął.

– To boli – zajęczałam.

Puścił moją rękę i oznajmił chłodno:

– Zgodnie z umową będziesz nietykalna jeszcze tylko przez rok.

– Jaką umową? O czym ty mówisz?

– Nie pytaj. I tak już za dużo ci powiedziałem.

– To znaczy, że od początku nie zamierzałeś mnie stąd wypuścić? A propozycja, bym została jedynie do końca wakacji? – wyrzucałam z siebie pytania, czując, że serce bije mi coraz szybciej.

– Liczyłem, że tyle czasu wystarczy, by przekonać cię do pozostania tu na stałe. – Chwycił mnie lekko za obie dłonie, ale od razu je cofnęłam. – Najwyższy czas, żebym powiedział to na głos: twoje dawne życie dobiegło końca i im szybciej się z tym pogodzisz, tym lepiej. Teraz najważniejsze jest jak najszybsze wdrożenie cię w sprawy firmy, wyszkolenie i zapewnienie ci bezpieczeństwa.

– Ty oszalałeś... – Uniosłam wysoko brwi.

– Koniec z podchodami, Jasmine. Planowałem z tym poczekać, by nie przeładowywać cię informacjami, ale skoro i tak się buntujesz, to powiem ci, jaki miałem plan: liczyłem, że będziesz ugodowa i polubisz swoje nowe życie. No bo kto nie lubi luksusu? Wyobrażałem sobie, że stajesz przede mną i oznajmiasz, że zgadzasz się zostać moją dziedziczką, a ja wtedy odpowiadam: „Przepiszę ci cały swój majątek, ale pod warunkiem, że w ciągu roku wyjdziesz za jednego ze wskazanych przeze mnie kandydatów".

– Zaraz, co takiego? – Wydałam z siebie zdławiony rechot. – Chciałeś mnie zmusić do ślubu? Żyjemy w Ameryce czy w którymś z muzułmańskich krajów, gdzie prawa kobiet nie istnieją?

– Potrzebujesz wpływowego męża, który zapewni ci dodatkową ochronę, gdy ja już nie będę w stanie – argumentował Richwood. – Wybrałem trzech najbardziej zaufanych kandydatów. Wkrótce ujawnię ci ich nazwiska.

– To jakiś żart? – Wpatrywałam się w niego z niedowierzaniem. – Naprawdę myślisz, że się na to zgodzę?

– Przemyśl to. Każda dziewczyna chciałaby być na twoim miejscu.

Jego słowa sprawiły, że zaczęłam się niekontrolowanie śmiać. Nie sądziłam, że naprawdę wierzy w to, co mówi. To było tak absurdalne.

– Właśnie dlatego nazywam się Jasmine, a nie Każda – odparłam. – Nie ma mowy. Nie zatrzymasz mnie tu siłą, a już na pewno nie zmusisz do ślubu. – Podeszłam do drzwi i chwyciłam za klamkę.

– Skoro ja nie mogę cię przekonać, to niech zrobią to twoi rodzice – rzucił Richwood. – Porozmawiaj z nimi, a potem wróć do mnie z ostateczną decyzją.

– Jakby moja decyzja miała dla ciebie znacznie – odparłam lodowatym głosem, po czym zniknęłam za drzwiami, trzaskając nimi głośno.


___

Kochani, wkrótce na stronie Empiku ruszy przedsprzedaż "The Candidates". Będę Was o wszystkim informował, ale bądźcie gotowi <3

Continue Reading

You'll Also Like

588K 21.8K 73
ONA dwa lata temu skończyła studia prawnicze, ale nie może znaleźć pracy w zawodzie. Pewnego dnia trafia na tajemnicze ogłoszenie w internecie, dosta...
19.2K 637 20
Tom I trylogii Mafia Vivian Scott mając siedemnaście lat ucieka od rodziców, którzy zostali mafią. Po trzech latach dziewczyna jedzie na nielegalny w...
42.6K 1.7K 33
Szesnastoletnia Flora Davis, po śmierci ojca, musi zakasać rękawy i poradzić sobie z trudną rzeczywistością. Sama utrzymuję dom, pracuję i zarabia na...
256K 9.2K 21
Dla Cartera muzyka jest całym życiem. Gdy rodzice zabraniają mu udziału w konkursie dla młodych talentów z powodu złych ocen chłopak nie zamierza się...