Lost in Lust [18+]

By Sgepoh

950K 35.2K 10.7K

Raven to początkująca studentka szukająca pracy dorywczej. Szczęście uśmiechnęło się do niej w najmniej ocz... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Epilog

Rozdział 32

18.7K 922 308
By Sgepoh

Raven kątem oka zerknęła na ojca, który w skupieniu prowadził samochód. Zmarszczyła brwi i głośno westchnęła co nie umknęło jego uwadze, bo kąciki jego ust drgnęły ku górze w niemal niewidocznym rozbawieniu.

-Dzisiaj oddajesz samochód? - Kolejny raz podjęła się próby, nawiązania jakiejś rozmowy.

-Mhmm. - Mruknął. - Klient odbierze go o dwudziestej. - Raven zerknęła na zegarek oplatający jej nadgarstek.

-Ale to za piętnaście minut. Nie zdążysz. - Zauważyła.

-Zdążę. Najwyżej klient zaczeka.- Travis wzruszył ramionami. - Różowy samochód raczej prędko się nie powtórzy. - Brunetka delikatnie się uśmiechnęła.

-To co ci powiedziałam ostatnio...- Zaczęła niepewnie. - Nie myślę tak. Po prostu...

-Wiem. - Ich spojrzenia spotkały się dosłownie na kilka sekund. Potem Travis skupił się na dalszej jeździe. - W złości można powiedzieć naprawdę nieprzemyślane słowa.

-Na przykład? - Drążyła temat.

-Na przykład, że nie chce się kogoś w swoim życiu? - Mruknął zaskakująco cicho.

-Czyli żałujesz?

-Tak.

-Mogę cię odwiedzać? - Travis wykrzywił wargi w grymasie.

-Nie.

-Jesteś niesprawiedliwy. To, że ty mnie nie potrzebujesz nie znaczy, że ja cię nie potrzebuję. Że magicznie przestanę potrzebować ojca...

-Raven...

-Po prostu nie mogę cię zrozumieć. - Odetchnęła. - Naprawdę się staram ale nie potrafię.

-Nie musisz rozumieć wszystkiego. Naprawdę jestem z ciebie dumny, że nie jesteś obojętna na ludzkie życie i los ale czasami, niektórzy tego po prostu nie chcą.

-Nie chcesz być szczęśliwy?

-Nie da się uszczęśliwić kogoś na siłę. Dla mnie jest już po prostu za późno na normalne, szczęśliwie życie.

-A pomyślałeś kiedyś, że to sobie jedynie wmawiasz? - Burknęła, zauważając jak przez jego twarz mknie szczere rozbawienie.

-Za kim ty jesteś taka uparta, co?

-Jeszcze się pytasz. - Raven uniosła brew, posyłając mu wymowne spojrzenie. - To ciebie nie da się do niczego namówić. - Wymamrotała pod nosem.

-I vice versa. - Raven zaśmiała się cicho i wsparła głowę o zagłówek.

Travis skręcił na kolejnym skrzyżowaniu w prawo co oznaczało, że za kilka minut dotrą do rezydencji Regana. Raven wyciągnęła telefon i napisała mu krótką wiadomość, żeby się nie martwił.

Chciała jeszcze raz zacząć temat, wypadku rodziców Regana ale przecież wybrała, tak? Skręcało ją, aż od środka dlaczego Travis nie chce nic powiedzieć.

-Harper wróciła z Bostonu, prawda? - Zapytał nagle.

-Tak. Jest tak zachwycona tym całym kursem, że uśmiech prawie wcale nie schodzi z jej twarzy. -Mruknęła z delikatnym rozbawieniem, kiedy przypomniała sobie niedzielny obiad. Harper była tak pochłonięta opowiadaniem o tamtejszym szpitalu, że nawet Regana traktowała zaskakująco ulgowo.

-Cieszę się. - Kąciki jego ust kolejny raz drgnęły ku górze.

Travis zatrzymał samochód przed bramą, która po chwili zaczęła się otwierać.

-Jeśli dostaniesz zlecenie na jakiś fajny czerwony albo błękitny samochód to przewieziesz mnie nim? - Zapytała, poruszając zabawianie brwiami, co spotkało się z cichym śmiechem jej ojca.

-Jasne. - Mruknął, parkując przed samym domem. Raven cicho westchnęła i zerknęła w stronę wejścia, gdzie czekał już Regan. Potem niechętnie odpięła pas i mruknęła:

- W takim razie, do zobaczenia...- Zamilkła kiedy Travis niespodziewanie pochylił się do jej twarzy i uważnie przyjrzał. - Co robisz? - Szepnęła.

-Nie ruszaj się. - Uniósł ostrożnie dłoń i przesunął palcami po jej czarnych włosach. Zaskakująco powoli i delikatnie. Potem się odsunął, by mogła zauważyć w jego dłoni mały listek. Napotkała podejrzliwe spojrzenie Travisa i po chwili otworzyła szerzej oczy. - Nie wnikam gdzie z nim chodzisz...- Mruknął z rozbawieniem i kiwnięciem głowy wskazał na Regana.

-Tato... - Syknęła, a jej policzki w sekundę oblała purpura zawstydzenia.

-Żartowałem. - Uśmiechnął się. - Idź już. - Raven skinęła, wzięła swoją torbę i wyszła z samochodu jednak nim zamknęła drzwi, ostatni raz schyliła się do środka i mruknęła:

-Naprawdę mi na tobie zależy i martwię się o ciebie.

-Wiem. Mi na tobie też ale z czasem zauważysz, że osobno będzie nam lepiej. - Raven pokręciła delikatnie głową.

-Pa.

-Dobrej nocy.

Zamknęła drzwi i weszła na jeden stopień, patrząc jak samochód znika na leśnej drodze. przymknęła oczy, kiedy poczuła silną rękę na swojej talii. Regan ostrożnie przyciągnął ją do swojego boku, a kąciki jej ust mimowolnie drgnęły ku górze w leniwym uśmiechu.

-Jak było? - Zapytał cicho.

-Dziwnie. - Wzruszyła ramionami. - Tak... obco? Nie wiem jak to wytłumaczyć. - Ruszyli do domu.

-Nie pokłóciliście się? - W jego głosie wybrzmiało szczere zaskoczenie.

-Prawie. Spokojnie, aż tak dziwnie nie było. - Regan zaczął się cicho śmieć. - Podobał ci się samochód?

-Odrobinę za różowy. - Raven posłała mu niedowierzające spojrzenie.

-O to w nim chodzi. Kolor robi całą robotę. - Machnęła dłońmi w powietrzu. - A z resztą co ja ci będę tłumaczyć.

-A dokładniej?

- Czarny to nie kolor. - Burknęła, wchodząc do salonu.

-Technicznie rzecz biorąc masz rację. - Raven uśmiechnęła się zwycięsko. - Ale ostatecznie jest odcieniem jakiegoś koloru, więc jest barwą.

-Zawsze musisz postawić na swoim, co? - Zmrużyła oczy i położyła materiałową torbę na ziemi, by ściągnąć niewygodne buty.

-Tak. - Regan uśmiechnął się złośliwie. - Chcesz herbatę czy kakao? - Zapytał kierując się w stronę  kuchennej wyspy.

-Jeszcze się pytasz... - Prychnęła. Następnie zerknęła w stronę korytarza, kiedy pomieszczenie wypełnił dźwięk niezdarnie stawianych kroków, przez szczeniaka.

Raven ukucnęła i wyciągnęła dłonie, kiedy Rory zerwał się biegiem w jej stronę.

-No cześć. - Uśmiechnęła się, głaszcząc szczeniaka, który w zadowoleniu cicho zaszczekał. Po dłuższej chwili wstała i sięgnęła po torbę. - Wczoraj po zajęciach, poszłam z Tracy do sklepu plastycznego i kupiłam ci...- Zmarszczyła brwi i jeszcze przez moment szperała w torbie.

-Co robisz? - Dziewczyna napotkała spojrzenie Regana.

-Kupiłam ci dłuto do rzeźbienia ale...- Zajrzała do torby. - Chyba zapomniałam go zabrać od mamy. - Burknęła, jeszcze przez moment szukając, narzędzia. 

-Kupiłaś mi prezent? -Raven zmrużyła oczy i uniosła głowę, by pochwycić jego spojrzenie.

-Spodobało mi się to kupiłam. Nie przyzwyczajaj się. - Cmoknęła w powietrze z politowaniem, co spotkało się z cichym śmiechem Regana- Nie ma. - Mruknęła, aż nagle jej dłoń natrafiła na mały podłużny przedmiot. Raven uniosła brew i wyjęła z torebki... pendrive.

-Co to? - Nie wiedzieć kiedy, Regan znalazł się tuż obok niej. Raven odwróciła przedmiot i w zdziwieniu uchyliła usta, kiedy odnalazła na nim imię bruneta.

 -To chyba twoje.- Podała mu pendrive.

-Dziwne. - Odebrał od  niej przedmiot. - Nie ma tam nic więcej? - Raven spojrzała do torebki jeszcze raz.

-Nie. - Regan zmarszczył brwi i przez moment stał w kompletnym bezruchu.

-Zaraz zobaczymy co tam jest. Chodź. - Oznajmił nagle i ruszył w stronę pracowni.

Raven pospiesznie udała się za nim. Regan usiadł na skórzanej kanapie i sięgnął po laptopa, który leżał na małym stoliku obok. Uruchomił urządzenie i otworzył jedyny plik, który  się wyświetlił. Dziewczyna przechyliła delikatnie głowę i gdy w pewnym momencie obraz wydał jej się zaskakująco znajomy - serce niemal boleśnie zabiło w jej piersi.

-Nagranie, które pokazywał mi Connor. - Powiedziała niepewnie. Regan przeniósł na nią zaskoczone spojrzenie.

-Jesteś pewna?

-Tak...

Oboje spojrzeli na nagranie. Kamery miejskie nie miały specjalnie mocnej jakości obrazu, jednak nie trudno było rozpoznać samochód rodziców Regana. Czarny mercedes jechał prostą i pustą ulicą kiedy nagle z niewyjaśnionych przyczyn uderzył w drzewo. 

Raven zmarszczyła brwi, bo uderzenie wyglądało na zwykłe zderzenie. Nic poważnego.  Była zaskoczona, bo samochód, który pokazywał jej Connor był niemal całkowicie zmiażdżony.

-Ale kiedy nagranie pokazywał twój wuj to...

Brunetka zamilkła, biorąc w płuca bolesny wdech, kiedy nie wiadomo skąd na drodze pojawiła się ciężarówka, która zjechała na utwardzone pobocze i staranowała ich samochód. Siła uderzenia była tak mocna, że mercedes niemal zwinął się  w harmonijkę.

-Boże...- Szepnęła. Kierowca ciężarówki wrócił na jezdnię i odjechał jak gdyby nigdy nic. Raven odważyła się zerknąć na Regana, dopiero po dłuższej chwili.

Siedział bez żadnego wyrazu, skupiając całą swoją uwagę na ekranie laptopa. Jedynie jego dłonie, które zaciskał w pięści, odrobinę drżały. Raven niepewnie je objęła i z trudem wróciła do nagrania. 

Mijały długie minuty, a na drodze nie nie było ani śladu żywej duszy. Ich zmasakrowany samochód leżał na poboczu. Z czasem zaczął wydobywać się z niego czarny gęsty dym. Dopiero po dobrym kwadransie nadjechał samochód. Minął miejsce wypadku jakby kompletnie nie zauważył samochodu. Jednak po kilku metrach się zatrzymał i zawrócił. 

Raven poczuła nagły przypływ łez, bo dobrze pamięta starego forda, którym jeździł jej ojciec. Travis wyszedł z samochodu i niepewnie podszedł do wraku. Powoli okrążył cały pojazd, dłonią odganiając gęsty dym, który utrudniał widoczność i zapewne oddychanie.

-Odejdzie...- Szepnęła, czując jak Regan splata ich dłonie.

Tak jak powiedziała - Travis wycofał się do swojego samochodu. Jednak ku ich zdziwieniu wyciągnął z bagażnika gaśnicę, wykonał szybki telefon - zapewne po pomoc - i wrócił do Regana i jego rodziców. Siłował się z drzwiami od strony kierowcy, potem od strony pasażera, nie będąc w stanie ich nawet uchylić. 

Raven wypuściła spomiędzy warg drżący oddech, a po jej policzku potoczyła się pierwsza, cholernie gorzka łza, kiedy pojęła, że Connor zmanipulował całe nagranie na niekorzyść jej ojca. Przecież mogła się tego domyśleć, mogła być czujniejsza, a jednak ugięła się pod presją większości i odwróciła się od własnego ojca. Mimo, że obiecała nigdy tego nie robić. 

Travis, zaczął tłuc resztę szyb, które mogły posłużyć za ewentualną drogę ucieczki i gdy mu się udało, pochylił się do wnętrza pojazdu od strony przedniej szyby. Tkwił w tej pozycji zaskakująco długo, aż w końcu się odsunął i nerwowo potrząsnął głową. Wstał na równe nogi i szybko przeszedł na tył samochodu. Nerwowym ruchem wyciągnął z bagażnika stłuczoną szybę i niemal wczołgał się do środka.

Ewidentnie lepszy dostęp miał do kierowcy i pasażera z przodu, niż do tylnych miejsc, które zdecydowanie najmocniej ucierpiały. Travis spędził w zmiażdżonym samochodzie blisko dwadzieścia minut. Dym stawała się coraz gęstszy co groziło nagłym pożarem, a w najgorszym wypadku - wybuchem. Raven niemal podskoczyła w miejscu, kiedy w końcu dostrzegła jak Travis resztką sił wydostaje się z  samochodu... razem z Reganem.

Raven drgnęła kiedy brunet nerwowym ruchem, zatrzymał nagranie. Przymknął oczy, a potem schował twarz w dłoniach, wypuszczając spomiędzy warg długi oddech.

-Nie rozumiem dlaczego ciągle kłamał. - Odetchnął  cichym i słabym głosem, który kompletnie do niego nie pasował. Raven ostrożnie przysunęła się do niego i delikatnie dotknęła jego dłoni. 

-Może nie chcieli, żebyś się obwiniał. - Regan odetchnął, kiedy dziewczyna ułożyła dłoń na jego policzku. 

-Wziął na siebie całą winę, żebym ja się nie obwiniał? Przecież nas nie znał. Nie musiał tego robić...

-To, że nie musiał nie znaczy, że nie chciał. -Raven uniosła brwi, gdy poczuła jego dłonie na swojej tali. Regan zaskakująco ostrożnie przyciągnął ją na swoje kolana i objął tak mocno, jakby tylko to mogło mu pomóc w zrozumieniu całej tej sytuacji. Jakby tylko bliskość Raven, była w stanie złagodzić jego żal.

-Nie rozumiem jaką rolę w tym wszystkim odegrało wujostwo. Jak udało im się nakłonić niewinnego człowieka do odsiedzenia wyroku.

-Może porozmawiajmy z nim jeszcze raz... ty z nim porozmawiaj. - Regan odchylił głowę by spojrzeć jej w oczy. 

-Sam? - Raven objęła jego policzki dłońmi, przechyliła delikatnie głowę i uśmiechnęła się delikatnie.

-Pójdę z tobą ale nie będę się wtrącać. Poczekam, aż sam będzie chciał ze mną porozmawiać. - Brunetka zmrużyła oczy i przyjrzała się Reganowi. - Nie mówiłeś przypadkiem, że Connor zniszczył to nagranie? - Regan odkaszlnął nerwowo i odwrócił głowę w bok, by uciec od  ciężaru jej spojrzenia. 

-Byłem u Connora to fakt...

-Aleee?

-Ale powiedzieli, że twój tata u nich był, grożąc, że jeśli jeszcze raz się do ciebie zbliżą to ich...- Brunet zacisnął usta. - odrobinę podrasuje. - Regan posłał jej niewinny uśmiech. - Zabrał nagranie, a mi powiedział, że je spalił.

-Mogłeś mi powiedzieć. Przecież to nie jest jakaś wielka tajemnica.

-Byliście po dość poważnej kłótni i nie chciałem cię bardziej denerwować. - Raven uśmiechnęła się delikatnie i zostawiła na jego ustach ciepły pocałunek.

-Dziękuję ale proszę, nie kłam nawet jeśli chcesz mojego dobra. - Regan zmrużył oczy. - Proszę. - Spojrzała mu w oczy, by dopiero po chwili przytaknął. - Obejrzymy resztę nagrania? Czy wolisz chwilę zaczekać i później dokończyć? - Przesunęła delikatnie wierzchem dłoni po jego policzku. 

-A ty? Jak ty się czujesz? 

-Najpierw ty potem ja. To o twoją rodzinę chodzi od samego początku. Chciałeś poznać prawdę od dwunastu lat, więc skup się na tym. 

-Raven...

-Nie martw się. Wszystko jest w porządku. - Regan obdarzył ją niepewnym spojrzeniem i po chwili wahania, poprawił ją na swoich kolanach i włączył dalszą część nagrania.

Po tym jak Travis wyciągnął Regana z wraku, pobiegł po apteczkę do swojego samochodu. Następnie uklęknął przy nieprzytomnym mężczyźnie, upewniając się, że oddycha. Udzielił mu podstawowej pierwszej pomocy, by po chwili wrócić do jego rodziców. 

Na miejsce wypadku nagle podjechał czarny samochód, a gdy wysiadł z niego Connor - Raven niemal zgięła się  wpół, bo Regan nieświadomie, mocniej zacisnął dłonie na jej tali. Wzięła głęboki wdech i ponownie wróciła do nagrania. 

Raven zmarszczyła brwi kiedy Connor  znalazł się przy jej ojcu i niemal siłą odciągnął od samochodu. Coś do niego krzyczał, szarpał nim i popchnął w stronę jego samochodu. Kłócili się. Connor co jakiś czas wskazywał na nieprzytomnego Regana, a potem na wrak w którym wciąż tkwiło małżeństwo. 

-Zastraszył go...- Powiedział niepewnie Regan. 

Raven spuściła głowę, kiedy Connor niemal siłą wepchnął Travisa do samochodu i nerwowym gestem dłoni kazał odjechać. Zrobił to. Jej ojciec odjechał. 

Connor sięgnął po coś ze swojego samochodu. Powoli podszedł do zmasakrowanego Mercedesa, wrzucił coś do środka, by pojazd jak na zawołanie - stanął w płomieniach. Potem spokojnie wsiadł do swojego samochodu i odjechał.

-Nie wierzę... - Szepnęła. - Przecież twoi rodzice...- Raven zamilkła, pospiesznie zamykając oczy kiedy samochód wybuchł. Potem mocno wtuliła się w mężczyznę, kiedy poczuła, że zamarł w bezruchu. 

-Jego własny brat...- Wycedził, zaciskając dłonie na jej plecach. Wsparł czoło na jej ramieniu, by z jego ust uciekł drżący oddech. - Cały czas sądziłem, że nie byłby zdolny zrobić tego osobiście. - Raven ostrożnie przesunęła dłoń na jego kark, a potem wplotła palce w jego włosy. - I przez dwanaście lat żyłem pod jednym dachem z mordercą...

-Nie miałeś pojęcia. - Szepnęła. Delikatnie odwróciła głowę, by złożyć na jego skroni ciepły pocałunek. 

-Ale miałem podejrzenia. Gdybym tylko wiedział, że to on ukradł te nagrania...- Jego głos stracił na sile, więc zamilkł. 

-Zrobiłeś wszystko co mogłeś, rozumiesz? Wszystko. -Regan po dłuższej chwili się wyprostował i spojrzał jej w oczy. 

I dopiero teraz, kiedy zobaczyła pojedynczą łzę, toczącą się po jego policzku - zdała sobie sprawę jak cholernie mocno potrafił boleć widok, ukochanej osoby w takim stanie. Jak bardzo bolał ją, jego smutek. Ostrożnie starła kciukiem jego łzę i złożyła w tamtym miejscu krótki pocałunek.  

-Twoi rodzice muszą być z ciebie naprawdę dumni. - Regan przymknął oczy i uśmiechnął się smutno.

-Tak myślisz?

-Jestem tego pewna. - Spojrzała mu w oczy, uśmiechając się delikatnie.

-Jest już późno... myślisz, że moglibyśmy odwiedzić twojego ojca?

-Myślę, że tak. Po drodze do niego zadzwonię...

***

Raven wzięła głębszy wdech i w końcu wybrała numer do Travisa. Miała nadzieję, że teraz będzie chciał powiedzieć co takiego powiedział mu Connor. Czym tak bardzo go zastraszył, że ten odjechał z miejsca wypadku. Włączyła rozmowę na głośnik i czekała, aż odbierze. Udało się po drugim sygnale.

-Raven? Coś się stało? jest już późno. - Mruknął zachrypniętym głosem.

-Przepraszam, obudziłam cię? - Zerknęła na Regana.

-Nie. Dlaczego dzwonisz tak późno...

-Znalazłam nagranie.- Travis momentalnie zamilkł. - Obejrzeliśmy go. Tato dlaczego nam nie powiedziałeś? Dlaczego chciałeś, żebym uwierzyła, że jesteś winny?

-Obiecałem. - Powiedział po chwili. - Kiedy udało mi się wybić szyby, jego rodzice byli przytomni.- Regan zacisnął dłonie na kierownicy tak mocno, że pobielały mu kostki. - Kazali ratować najpierw jego, mimo że do nich miałem łatwiejszy dostęp. Nie chciałem się zgodzić, bo wtedy zabrałoby, by mi czasu na nich.

-Co mówili? - Zapytał Regan.

-Wiedzieli. Dlatego nie pozwolili mi nic mówić. Bali się, że będziesz się obwiniał.

-Więc dlaczego mi to mówisz teraz? Co zmieniło twoje zdanie? 

-Bo mam nadzieję, że teraz dacie mi spokój i zaczniecie żyć własnym życiem... - Raven zacisnęła zęby i przełknęła bolesny ucisk w gardle. 

-A porozmawiasz z nami jeszcze raz? Potem dam ci już spokój. - Szepnęła, przymykając oczy. - Zostawię cię w spokoju. - Po jej policzku potoczyła się jedna łza.

-Wolałbym nie. 

-Tato...

-Raven proszę. Jestem już tym zmęczony. - Odetchnął. - Dobrej nocy.

-Tato... Halo?- Zerknęła na ekran.

-Rozłączył się?

-Tak. - Mruknęła.

-W takim razie wracamy? - Raven przymknęła na moment oczy.

-Nie. Zaraz jesteśmy, może zmieni zdanie.

Tak jak wspomniała, Raven -  dotarli przed jej dom po dziesięciu minutach. W całym budynku było ciemno i zaczęła się wahać. Może poszedł już spać, a ona jak ostatni desperatka szukała jakiegokolwiek kontaktu z nim. 

Wyszli z samochodu. Regan podszedł do brunetki i splótł ich dłonie, by mogli ruszyć w stronę głównego wejścia i gdy Raven już chciała nacisnąć dzwonek - jej serce rozerwał nieprzyjemny dźwięk - huk. 

Zamarła w bezruchu, czując jak jej serce z każdą kolejną sekundą przyspiesza, a oddech ginie w gardle. Jeden, krótki dźwięk sprawił, że kolana się pod nią ugięły.

-To...- Wydusiła, biorąc rwany wdech.

-Zaczekaj tu, sprawdzę co się stało. - Głos Regana też wydał jej się dziwnie obcy... przestraszony. - Raven. - Drgnęła i dopiero wtedy na niego spojrzała. - Poczekasz tu na mnie? - Dziewczyna bezwiednie pokiwała głową. - Obiecujesz?

-Tak.- Szepnęła.

Regan nacisnął klamkę. Drzwi ustąpiły od razu. Drzwi, które jej ociec zamyka na klucz każdej nocy. Brunet wszedł do środka zostawiając dziewczynę w wejściu do domu. Wszedł do salonu w którym nikogo nie zastał, potem do kuchni i na piętro. Nie zwracała uwagi na nic poza wejściem do garażu tuż obok kuchni. Zrobiła mały krok w przód.

-Raven, obiecałaś. - Uniosła wzrok na Regana, który schodził po schodach. Potem powoli do niej podszedł. - Poczekaj tu. - Powtórzył i zamknął drzwi.

Raven zrobiła chwiejny krok w tył. Kątem oka zauważyła, że ktoś zapalił światło w garażu. Jednak tak szybko jak się zapaliło tak szybko zgasło. Nagle zrobiło jej się słabo z trudem brała każdy kolejny wdech, a serce zaczęło już tak pędzić w jej piersi, że nie była w stanie zapanować nad nieprzyjemnym drżeniem ciała. Nogi i ręce miała jak z waty, a w gardle stanęła bolesna gula.

Poderwała głowę do góry kiedy Regan wyszedł z domu. Blady i dziwnie nieobecny. Dopiero po chwili napotkał jej przerażone spojrzenie. Powoli do niej podszedł...

-Nie ma go w domu? - Wydusiła. 

-Raven...- Zaczął niepewnie. -Musimy zadzwonić po pomoc. - Dziewczyna pokręciła nerwowo głową. 

-Dlaczego? Przecież go nie znalazłeś tak? Gdybyś go znalazł to przyszedłby z tobą.

-Raven.

-Tak?- Po jej policzkach potoczyły się pierwsze łzy. - Przyszedłby z tobą...- Regan zrobił krok w jej stronę i zamknął roztrzęsioną dziewczynę w silnym uścisku.

-Przykro mi. Naprawdę...

-Proszę, przestań tak mówić.- Szarpnęła się, jednak jego uścisk był zaskakująco mocny. - Przestań. Pójdę go poszukać. - Kolejny raz się szarpnęła. - On... Odeszłam tak jak chciał. Zostawiłam go w spokoju. - Zacisnęła dłonie na jego koszuli. - On tego nie zrobił! - Wrzasnęła prze łzy, próbując uwolnić się z jego uścisku. - On, by mi tego nie zrobił. - Szepnęła żałośnie. 

-Raven, proszę. - Jego głos drżał. - Musimy zadzwonić po pomoc. Oni się nim zajmą.

-Ale o czym ty mówisz? Przecież on, by tego nie zrobił...

***

Huk który słyszeli pochodził z broni.

 Ojciec Raven popełnił samobójstwo dwudziestego piątego listopada, dokładnie siedemnaście minut po północy.

Zrobił to dokładnie w dziesiątą rocznicę wypadku Regana w górach. Harrison wiedział, że to zwykły przypadek. Był tego pewien. Jednak mimo wszystko czuł narastające poczucie winy. Poczucie winy które zacisnęło swoje szpony na jego gardle. Spodziewał się po ojcu Raven naprawdę wiele ale to, że najpierw postanowił ujawnić prawdę, a potem odebrać sobie życie? Nie był w stanie przewidzieć tego w najśmielszych snach. 

Regan przyglądał się dziewczynie. Siedziała okryta kocem w jego samochodzie. Wzrokiem utkwiła w chodniku, który otulała coraz grubsza warstwa śniegu, który sypał się z nieba tak wielkimi płatkami, że przez moment, brunet musiał zmrużyć oczy, by nie stracić jej z pola widzenia. Jedynie niebieskie i czerwone światła samochodów  służbowych  naprzemiennie mąciły białą kurtynę śniegu.

Raven nie płakała. Przestała, kiedy na miejsce przyjechała policja. Zamknęła się w swoich myślach tak bardzo, że nie odpowiedziała na ani jedno pytanie śledczego Millera. Nie odpowiedziała na słowa pocieszenia Marka i uciekła do samochodu przed Tracy i chłopakami z drużyny. Nagle cała niechciana uwaga spoczęła na niej. Szepty współczucia, krytyki, osądów i niedowierzania. Wszystko to przed czym chciała chronić własnego ojca - nagle spadło na nią. Ciekawscy sąsiedzi, zebrali się przy samochodach policyjnych, a Regan ciągle walczył ze słowami które powiedział Travisowi dwa dni temu.

"To ty powinieneś leżeć na cmentarzu..."

-Regan. - Mark niemal nim potrząsnął. - Będziesz tu tak stał? Nie pójdziesz do niej?

-Ja...- Zamilkł kiedy przed dom podjechał samochód.

Harper ze łzami w oczach wybiegła z pojazdu. Musiała wybiec prosto z pracy, bo wciąż miała na sobie szpitalny strój. Przecisnęła się przez grupkę policjantów i gdy jej spojrzenie powędrowało w stronę garażu zamarła. Przyłożyła dłoń do ust i zrobiła mały krok w przód, jednak drogę zagrodził jej policjant. Kobieta wplotła dłonie we włosy i zaczęła sunąć spojrzeniem po twarzach wszystkich, którzy byli na miejscu, aż  w końcu znalazła córkę. Harper pospiesznie starła łzy i ukucnęła przy Raven. Ostrożnie dotknęła jej dłoń, a drugą założyła hebanowy kosmyk jej włosów za ucho, by ułożyć dłoń na zimnym policzku córki. 

Harper próbowała z nią porozmawiać, jednak Raven uparcie milczała. Regan wziął głęboki wdech kiedy kobieta wstała i ruszyła w jego stronę i ze łzami w oczach, wydusiła:

-Kto...kto go znalazł? 

-Ja. - Regan zacisnął usta kiedy usłyszał jak żałośnie słabo brzmiał.

-Nie widziała go?

-Nie. Kazałem jej zaczekać na zewnątrz. - Harper wsparła jedną dłoń na biodrze, a drugą zakryła oczy jakby próbowała ukryć łzy. Wypuściła spomiędzy warg drżący oddech.

-Cholerny dureń. - Syknęła w powietrze przez łzy. - Widomo dlaczego...

-Raven? - Tracy podniosła głos, więc Regan uniósł głowę.

Wziął niepełny wdech, kiedy wstała wpatrując się jak odpowiednie służby wychodzą z garażu ciągnąc za sobą nosze z zakrytym ciałem. Regan drgnął kiedy postawiła krok w przód. Potem kolejny i kolejny coraz szybciej.

-Raven stój! - Krzyknął w jej stronę, zrywając się z miejsca. Jednak ona jakby ogłuchła. Szła  prosto w stronę mężczyzn. 

Jego serce zaczęło zrywać się do szaleńczego biegu, bo dziewczyna była za daleko, by mógł zdążyć, aż w ostatnim momencie Mark złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie, nie pozwalając, by zobaczyła ojca.  

-Gdzie oni go zabierają?!- Podniosła głos. - Tato? - Szarpnęła się, jednak Mark był nieugięty. Trzymał ja w swoich objęciach, czekając aż samochód odjedzie. - Zostawcie go. Mark powiedz im coś...

Regan z trudem przełknął bolesne łzy, wziął głęboki wdech i zbliżył się do przyjaciela. Obdarzył go spojrzeniem, dając mu niemy znak, żeby ją puścił, a sam stanął naprzeciw niej.

-Regan ty im coś powiedz. Zabierają go, a jest zimno i na pewno nie wzięli mu żadnej kurtki. - Brunet przymknął na moment oczy. Potem delikatnie ułożył dłonie na jej policzkach i kciukiem przesunął po  zimnej skórze, dziewczyny. Nie płakała. Niebieskie oczy nawet nie zeszkliły się od łez. Patrzyły na niego tak przenikliwie, że jego serce zaczęło się kruszyć.

-Wzięli. Kazałem im zabrać kurtkę. - Złożył ciepły pocałunek na jej czole. - My też powinniśmy wrócić do domu. 

-Ale...

-Twój ojciec na pewno nie chciałby, żebyś marzła.

-Wtedy znowu zostanie sam. Znowu go zostawię. - Szepnęła, spuszczając głowę.

Jego serce roztrzaskało się kompletnie.

-Nie zostanie sam. Odwiedzimy go ale później, dobrze? -Regan zerknął na dziewczynę , kiedy ta nie odpowiedziała. - Raven? 

-Dlaczego on to zrobił... - Jej ramiona opadły. 

-Powinnaś odpocząć. Zabiorę cię stąd - Splótł ich dłonie. 

-Chcę zniknąć... - Zaczęła. - już na zawsze i nie musieć czuć tego wszystkiego. - Powiedziała zaskakująco cicho. Uwolniła dłoń z jego uścisku i ignorując spojrzenia przyjaciół i własnej matki wsiadła do jego samochodu.

Regan wziął głęboki wdech i za nim dołączył do Raven - podszedł do Harper.

-Niech pani jedzie za nami. - Jej matka spojrzała mu w oczy. - Nie powinna być pani sama. - Po jej policzku ponownie potoczyła się łza, jednak po chwili delikatnie skinęła.

-Może lepiej będzie jeśli ja panią zawiozę. - Wtrącił Mark. -Będzie bezpieczniej. - Zauważył jej zdenerwowanie. - Porozmawiamy u ciebie. - Mruknął do Regana, kiedy minął go w drodze do samochodu.

Regan jedynie głośno odetchnął, bo nie miał już siły na żadne rozmowy. Chciał zasnąć, trzymając w  ramionach swoją ukochaną osobę i obudzić się rano z nadzieją, że to wszystko było jedynie zaskakująco realistycznym koszmarem. 

~SGH~





Continue Reading

You'll Also Like

572K 19.1K 32
Melody podczas wakacji we Florecji wplątuje się w przelotny romans z tajemniczym Dario i przez kilka niefortunnych wydarzeń, zostaje świadkiem jeg...
121K 2.5K 6
Pearl ma ojca alkoholika i hazardzistę w jednym. Gdzie doprowadzą ją jego kłamstwa i długi? Do czego się posunie by zdobyć pieniądze ten ostatni raz...
325K 8.1K 34
pierwsza część serii „law and business" Igrała ogniem z samym diabłem, choć pokryta była benzyną. - Panno Mitchell.... - Kiedy skończysz mówić do m...
78.5K 2.6K 32
Przez całe życie żyłaś jak zupełnie normalna dziewczyna... Wiedziałaś, że ojciec zajmuje się szemranymi interesami, a twój brat - Bruno ma pójść w je...