Our Little Dream || SKOŃCZONA

By Xvic_X

318K 8.3K 7.7K

Mówi się, że konflikty między ludźmi są spowodowane zbyt wielką różnicą między sobą. Ale to nie prawda. Konfl... More

Prolog
Rozdział 1.
Rozdział 2.
Rozdział 3.
Rozdział 4.
Rozdział 5.
Rozdział 6.
Rozdział 7.
Rozdział 8.
Rozdział 9.
Rozdział 10.
Rozdział 11.
Rozdział 12.
Rozdział 13.
Rozdział 14.
Rozdział 15.
Rozdział 17.
Rozdział 18.
Rozdział 19.
Rozdział 20.
Rozdział 21.
Rozdział 22.
Rozdział 23.
Rozdział 24.
Rozdział 25.
Rozdział 26.
Rozdział 27.
Rozdział 28.
Rozdział 29.
Rozdział 30.
Rozdział 31.
Rozdział 32.
Rozdział 33.
Rozdział 34.
Rozdział 35.
Rozdział 36.
Rozdział 37.
Rozdział 38.
Epilog.

Rozdział 16.

10.1K 238 130
By Xvic_X

- Z ogromną przykrością przyjęliśmy informacje o śmierci naszej trójce uczniów. To jest straszna tragedia dla bliskich ofiar i dla nich samych. Strata życia w tak młodym wieku i w tak okrutny sposób jest chyba najboleśniejsza. Z powodu ich śmierci dzisiejsze lekcje są odwołane. Błagamy o zachowanie ostrożności i nie wychodzenia po zmroku z domu. Dziękuję za uwagę. - przemówił dyrektor, a gdy skończył ludzie z sali gimnastycznej zaczęli się rozpraszać w szoku. Zaczęłam się kierować z Nathalie do wyjścia, ale kątem oka zobaczyłam Nicole. Dziewczyna łkała i płakała, przytulając się do Tony'ego, a jej nogi same się uginały. Oczy były opuchnięte i czerwone od łez jakie spływały w rozpaczy po jej policzku.

Zawróciłam i ruszyłam do niej, a Nathalie razem ze mną. Gdy podeszłam do dziewczyny dopiero teraz zobaczyłam jak bardzo jej włosy były pokułtunione, a makijaż nie gościł na jej twarz.

- Strasznie nam przykro. - wymamrotałam, a dziewczyna spojrzała się na mnie ścierając łzy.

- Strasznie mi jej brakuje. - wydukała z siebie, po czym objęła mnie co odwzajemniłam po chwili.

Chwilę tak stałyśmy, aż oderwałyśmy się od siebie, złożyłam jej kondolencje i wyszłyśmy z Nathalie z sali. Niektórzy jeszcze stali na korytarzu i dyskutowali, a inni zdążyli się już ulotnić. Gdy wyszłyśmy na świeże powietrze postanowiłam przerwać głuchą ciszę jaka między nami trwała.

- Słyszałam tamtej nocy huk. - oznajmiłam, a dziewczyna dziwnie się na mnie spojrzała.

- Każdy z nas słyszał. W końcu ten pan Walter do nas strzelał. - zauważyła dziewczyna, nie rozumiejąc o co mi chodzi.

- Ale później, jak się rozdzieliliśmy, ja poszłam do lasu, bo zobaczyłam światła auta, ale uciekłam, gdy ktoś strzelił - wyjaśniłam, a dziewczyna rozszerzyła oczy i zmarszczyła brwi.

- Czemu mówisz o tym dopiero teraz? - zapytała zszokowana - Jesteś chyba jedynym świadkiem.

- Ale ja nawet nie wiem kto strzelał. Tylko słyszałam huk

- Widziałaś światła auta. Wiesz może jakie były tablice rejestracyjne, marka, albo chociaż kolor auta? To jest ważne. Od tego może zależeć nasze bezpieczeństwo.

- Nathalie, ja ledwo co pamiętam z tej nocy. - wymamrotałam, a dziewczyna spuściła głowę.

- Często mordercy działają na podstawie innych morderców. Może uda mi się coś znaleźć, jakieś nie rozwiązane sprawy kryminalne i w ogóle. Kto wie może coś znajdę. - powiedziała, a ja zauważyłam jak rosła ekscytacja w niej

- Dobry pomysł, ale jeśli masz faktycznie rację to policja i tak już zdążyła się do tego dobrać. - Wzruszyłam ramionami.

- Czy ty kiedykolwiek miałaś do czynienia z policją w Burlington, Livia? - zapytała unosząc jedną brew. - Zanim cokolwiek znajdą to my zdążymy już się zestarzeć i uczyć naszych wnuków jazdy na rowerze. - dodała z kpiną. Miała rację. Policja do tej pory nie umiała dojść do tego kto pomalował drzwi z wyzwiskami w moją stronę, co ja już zrobiłam dawno temu.

- No, w sumie. - przyznałam rację - Pojadę do Maxa, a ty informuj jak coś znajdziesz. - oznajmiłam, po czym pożegnałam się z nią uściśnięciem. Po dziesięciu minutach byłam w jego studiu, w którym Max pomieszkiwał.

Jedna ściana była pomalowana, a reszta były jeszcze nie dokończone. Szłam po betonowej podłodze, aż znalazłam w małym pokoiku Maxa, który przeglądał jakiś magazyn z kafelkami.

- Może najpierw pomaluj wszystkie ściany, a dopiero wtedy szukaj kafelek. - powiedziałam po chwili stania w bez ruchu, gdy on mnie ciągle nie zauważał.

- Teraz jest promocja, więc bardziej mi się opłaca kupić teraz niż później. - wyjaśnił po czym położył magazyn na materacu i odwrócił się w moją stronę. - A ty nie w szkole? - spytał zdziwiony.

- Odwołali lekcje przez śmierć uczniów. - odpowiedziałam, a chłopak lekko kiwnął głową.

- Uważaj na siebie, dobrze? Wiem, że ty tam masz w pokoju sklep samoobrony, ale mówię serio. - w oczach pojawiło mu się spore zmartwienie, na co się usmiechnęłam łagodnie

- Dobrze, co mi może się stać?

Chwilę jeszcze pogadaliśmy, po czym zaczęliśmy malować ściany przy okazji pomagając mu wybrać kafelki do studia. Wybraliśmy spore płytki imitujące drewno.

- Zobacz! - krzyknął, rzucając mi mój telefon do rąk, za co prawie go zabiłam wzrokiem, ponieważ ledwo złapałam moją komórkę. Na wyświetlaczu pojawiło mi się połączenie od Emily. Od razu odebrałam i dałam ją na głośniku

- Coś poważnego? - zapytałam odkładając telefon na podłodze, gdy wzięłam wałek i malowałam ściany - Jak coś Max jest obok

- Siema, zmoro

- Dzwonię by ci powiedzieć, że jutro musimy pójść na lody - oznajmiła gdy w słuchawce szumiało wiatrem

- Błagam, nie gadaj, że jesteś kolejnym debilem, który rzucił szkołę, by teraz malować ściany. - powiedziałam rzucając znaczący wzrok, a szatyn z wytatuowanym ciałem ochlapał mnie białą farbą, którą od razu zmazałam.

- Spokojnie, ja tylko zmieniam szkołę. Wyprowadzam się z tej dziury i jadę do was. Nie ma opcji bym tam wytrzymała. - westchnęła cicho.

- Sama na to wpadłaś?

- Otóż nie, Will mnie do tego przekonał.

- Chwila, to ty gadasz z Willem? - zapytałam zszokowana, gdy wymieniałam się z Maxem zdziwionym wzrokiem.

- No, miły jest - powiedziała cicho, a twarz moja i Maxa z szoku zmieniła się w figlarską minę.

- Jak bardzo miły? - spytał figlarsko Max.

- Czyżby potwora znalazła swojego adoratora? - zapytałam jeszcze bardziej figlarsko.

- Debilami jesteście. Przyjaźnimy się. - odpowiedziała i już sobie wyobraziłam jak jej twarz zaczyna się robić czerwona, podczas gdy przewracałaby oczami.

- Czy ja ci wyglądam na idiotę? - zapytał Max.

- Tak. - odpowiedziałyśmy na raz z Emily.

- Dobra, kończę, bo wsiadam do auta, papa! - szybko się rozłączyła zanim zdążyliśmy się pożegnać.

Gdy wybiła godzina prawie piętnasta pożegnałam się z Maxem i pojechałam po Erice. Gdy dojechałam pod jej szkołe zobaczyłam mało zadowoloną brunetkę, biegnącą do mojego auta. Gdy wsiadła poleciła mi jak najszybciej odjechać, co zrobiłam.

- Co się dzieje? - zapytałam zdziwiona.

- Po prostu jedź. - odpowiedziała, na co ja przewróciłam oczami i zjechałam na pobocze. - Co robisz? No jedź.

- Gadaj co jest. - powiedziałam, wyłączając silnik.

- Pokłóciłam się z Laylą - odpowiedziała niechętnie.

- O co?

- Obraziła ciebie. - powiedziała cicho. - Więc ją uderzyłam w twarz z pięści, a ona się poskarżyła nauczycielom. Dzisiaj dyrektorka ma zadzwonić do rodziców. - dopowiedziała na jednym wdechu, ciągle nie patrząc mi w oczy. Zawsze gdy coś przeskrobała to bała się reakcji rodziców. Teraz nie miało być inaczej.

- Stawię się w twojej obronie. - powiedziałam, wzdychając, na co ona się uśmiechnęła łagodnie.

Znowu odpaliłam auto i ruszyłam w stronę domu, po drodze prawie wjeżdżając w jakieś auto. Nie mogło być tak idealnie.

Weszłyśmy do domu, a tam już na wejściu spotkałyśmy mamę i tatę z łagodnymi twarzami.

- Co się dzieje? - zapytałam, ściągając płaszcz. - Jeśli chodzi o tą całą Layle to Erica zrobiła to w mojej obronie. - powiedziałam na co rodzice zmarszczyli brwi.

- O czym ty mówisz? - zapytał tata.

- O niczym! - krzyknęła Erica zanim zdążyłam coś powiedzieć.

- Musimy pogadać, chodźcie. - oznajmiła mama i ruszyła do salonu, po czym posadziła nas wzrokiem na kanapie, by później tata oparł się o ścianę z założonymi rękami na klatce piersiowej, a mama przesunęła sobie fotel w naszą stronę, by po chwili na nim usiąść. - Ja i tata się rozwodzimy.

Moje serce na chwilę przestało bić i jedynie spojrzałam na Erice, która była zszokowana. Chciałam, by to był sen, ale szybko się przekonałam, że nim nie jest i nie będzie.

- Nie kocham mamy. - powiedział na co mama lekko się skrzywiła.

- Znalazłeś sobie młodszą? - zapytała ofensywnie Erica na co tata się lekko oburzył.

- Co? Nikogo sobie nie znalazłem.

- Pierwszą rozprawę mamy dopiero za miesiąc. - stwierdziła po chwilowej ciszy jaka nastała w pomieszczeniu, aż nagle usłyszałam jak Erica bardzo nierówno oddycha, z powrotem na nią spojrzałam i zobaczyłam jak zaczynają jej lecieć łzy.

- Erica, przestań płakać. Wiesz, że tego nie lubimy. - powiedział tata bez jakichkolwiek emocji. Te słowa ani trochę nie poprawiły jej stanu. - Masz przestać natychmiast płakać, bo dostaniesz karę.

- Czemu? - zapytałam niespodziewanie.

- Bo płacz to oznaka słabości. - odpowiedziała mama bez żadnego smutku ani szczęścia w twarzy.

- Przestań ryczeć Erica, bo naprawdę się wkurwie. Zamknę cię w piwnicy, chcesz tego? - wydarł się nagle tata.

- Wtedy, by odkryła waszą niewygodną prawdę. - powiedziałam z chamskim prychnięciem .

- Jaką niewygodną prawdę? - zapytała zdziwiona mama.

- Może się wypowiesz co robi sztuczny brzuch ciążowy w piwnicy? Albo czemu daty na zdjęciach gdzie masz duży brzuch się nie zgadzają? - spytałam ofensywnie.

- Jakim prawem szukałaś czegoś w moich rzeczach?! - mama się oburzyła.

- O! Czyli to jednak twój brzuch! Ciekawe po co ci?

- To nie twoja sprawa! - warknęła, wstając z fotela i zaczęła się kierować w stronę przed pokoju.

- Tylko tyle jesteś w stanie mi powiedzieć? Wolisz okłamywać własne dzieci niż być szczera. To pokazuje twój poziom. - zakpiłam, podnosząc się z kanapy i podążając za nią.

- Kim ty jesteś by mówić mi jaka jestem?! Nie jesteś wcale lepsza. - syknęła, a w oczach widać było złość.

- Nikt nie kazał ci mnie wychowywać! - krzyknęłam.

- I nikt mi nie każe ciebie utrzymywać! - odkrzyknęła gdy weszła na pierwszy stopień schodów, a ja poczułam jak mój żołądek zaczyna się ściskać.

- Co? - zapytałam zszokowana.

- Mamo... - wymamrotała Erica, czym sprawiła że zauważyłam że poszła za nami.

- Jeśli nie masz zamiaru szanować moich zasad w moim domu to możesz w skrócie się wynosić i nie wracać. - Powiedziała na odchodne wchodząc po schodach, a ja stałam oszołomiona. - Nie słyszałaś?! Wynoś się!

Mama mnie właśnie wyrzuciła z domu. Własna matka.

- Livia...- zaczęła, gdy ja stałam jak słup na środku przed pokoju.

- Pójdziesz po moją walizkę? - spytałam łamiącym się głosem. - Proszę....

Erica z ogromną niechęcią i smutkiem ruszyła do piwnicy, a ja dalej stałam w tym samym miejscu. W między czasie tata wyszedł z psem nic nie mówiąc. Czułam się jakbym straciła właśnie rodzinę. Jakbym straciła cząstkę siebie.

Gdy Erica przyniosła moją walizkę ruszyłam z nią do mojego pokoju, a Erica za mną.

- Błagam, zostań. - wyjąkała przez zaciśnięte szczękę, starając się nie płakać.

- Erica, przepraszam. - wyszeptałam, pakując jakieś ciuchy do otwartej walizki.

- Ona tak po prostu gadała, nie chcemy byś się wyprowadzała.

- Ja też. - odwróciłam głowę w jej stronę, a na jej policzku spłynęła łza, którą szybko starła.

- To moja wina, prawda? - zapytała.

- Nie, to nie twoja wina - rozłożyłam ręce, a dziewczyna automatycznie do mnie podbiegła i przytuliła się do mnie. - To nie twoja wina. Nie możesz tak myśleć. - wyszeptałam jej do ucha.

Stałyśmy tak długo. Pierwszy raz tak długo się przytulałyśmy, przy tym nie czując jak minuty mijały. Gdy się odsunęłyśmy od siebie poczułam coś dziwnego. Coś co nigdy nie czułam. Samotność. Nigdy wcześniej nie byłam sama, a teraz miałam odejść. Nigdy bym nie pomyślała, że mimo denerwującego bełkotu mojej młodszej siostry i awantur rodziców kiedykolwiek będę tęsknić za domem, którym byli oni.

Pakując ciuchy z każdym kolejnym czułam jak strach we mnie narasta. Wiedziałam, że mogłabym teraz pójść i przeprosić, ale równie dobrze mogła to zrobić moja mama. Gdy skończyłam się pakować ciarki przeszły po moim ciele. To był koniec dzieciństwa i początek dorosłości. Dziecko w świecie dorosłych.

Do ręki wzięłam bluzę, a drugą ciagnęłam za sobą walizkę, która obijała się o schody, gdy z nią zchodziłam. Założyłam buty i wówczas stanęłam przed drzwiami, poczułam jak ktoś nagle mnie obejmuje od tyłu w pasie.

- Jesteś całkiem okej siostrą. - wyszeptała Erica, wtulając się we mnie, a ja czułam jak moje broda drży od powstrzymywania łez.

Gdy mnie puściła odwróciłam się i na pożegnanie pocałowałam ją w czoło po czym wyszłam z domu. Erica wtedy nie zamknęła domu na klucz. Chciała bym wróciła.

Wpakowałam walizkę do auta, po czym sama do niego wsiadłam, gdy na dworze zaczynało się robić coraz chłodniej, a w oddali słychać było grzmoty.

Początkowo jeździłam po mieście, zastanawiając się gdzie pójść i jak urządzić most pod którym zamieszkam. Od razu pomyślałam o jedynej osobie, która by mnie przyjęła. Gdy podjechałam pod dom tej osoby wysiadłam z auta, uprzednio zakładając bluzę i podeszłam do drzwi, do których zapukałam. Długo nie czekałam, aż ktoś otworzy.

- Will, przyjmiesz swoją bezdomną przyjaciółkę pod dach? - spytałam, uśmiechając się łagodnie, mimo że oczy miałam szklane.

- Oczywiście. - Odpowiedział zmartwiony i objął mnie ramieniem, wprowadzając mnie do jego domu. Resztę dnia przegadaliśmy i opowiedziałam mu całą historię. Will był niezwykle wyrozumiały i przygarnął mnie pod swój dach, pierw pytając swoich rodziców o zdanie. Byłam mu niesamowicie wdzięczna.

Te wszystkie kłamstwa i tajemnice to była mała kropla w morzu pełnym moich problemów, które miałam dopiero poznać. Ta kropla przelała czare goryczy. Ta kropla miała się stać moim jednym z największych grzechów, bo ciekawość to pierwszy stopień do piekła.

Continue Reading

You'll Also Like

235K 5.9K 45
Aurora Freeman, obiecująca lekkoatletka, za sprawą stypendium zyskuje możliwość wkroczenia w mury nowego liceum. Z pozoru całkiem normalna sprawa, je...
388K 21.4K 44
Zachodnia Kanada, turystyczne miasteczko, a w nim liceum Canmore, któremu sławę przynosi drużyna hokejowa i reprezentacja łyżwiarzy figurowych. Nie...
1.4M 30.6K 44
1 część dylogii „Lost" ~06.01.2022.~
128K 13.1K 13
Wraz z rozpoczęciem drugiego roku studiów spokojne życie Blake Howard niespodziewanie wywraca się do góry nogami. Przez nieprzyjemne doświadczenia ze...