The Candidates. Panna Richwoo...

By Marcel_Moss

154K 10.3K 1.9K

KSIĄŻKA OD 17 MAJA DOSTĘPNA W WERSJI PAPIEROWEJ W CAŁEJ POLSCE. W świecie wielkich pieniędzy i pokus prawdziw... More

Playlista
Prolog + słowo od autora
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35

Rozdział 3

5.4K 357 203
By Marcel_Moss


 Następne pół minuty ciągnęło się dla mnie jak wieczność. Z każdym kolejnym krokiem czułam się coraz cięższa, a gdy od altany dzieliło nas nie więcej niż piętnaście stóp, zatrzymałam się i przełknęłam ślinę.

- Nie dam rady, Katie. Boję się.

- Wiesz, że najchętniej bym cię stąd wyprowadziła, ale skoro już tu przyjechałaś, to miej to za sobą. Powiedz mu w twarz, co o nim sądzisz, a potem odwróć się do niego plecami i wyjdź z altany z podniesioną głową. - Katie uścisnęła mnie mocno. - Poradzisz sobie.

- Kocham cię, wiesz? - odrzekłam cicho i ruszyłam w stronę wejścia. Nagle wyrósł przede mną wysoki, kościsty brunet z pustą butelką whisky w dłoni.

- Pójdę po następną - rzucił do kogoś, kto przebywał za drewnianą ścianą. Zaczekałam, aż mnie wyminie, a następnie weszłam do środka. I wtedy ich ujrzałam. Shane siedział na ławce i obściskiwał się z kompletnie pijaną Jenną. Dziewczyna nie miała na sobie koszulki i strasznie bełkotała, gdy mój chłopak ściskał jej ledwo mieszczące się w czarnym staniku piersi.

- Ykhm - chrząknęłam głośno. Wtedy Shane zerknął na moment w moją stronę, po czym zatopił twarz w biuście Jenny. Uznałam, że kompletnie pijany nie zarejestrował mojej obecności, dlatego dodałam podniesionym głosem: - Jak mogłeś?!

Gdy nasze spojrzenia ponownie się skrzyżowały, Shane uniósł brwi.

- Jasmine? Ale... co ty tu robisz?

Choć miałam mu tak wiele do powiedzenia, to jednak nie byłam w stanie wydusić z siebie ani słowa. Stałam przed nimi z zaciśniętymi zębami i przyglądałam się ledwo przytomnej Jennie, która szturchała ramię Shane'a, próbując zwrócić na siebie jego uwagę. Mój już-nie-chłopak odepchnął ją lekko, a następnie wstał z ławki i w ułamku sekundy znalazł się tuż przy mnie. Objął mnie w biodrach i przez dłuższą chwilę coś do mnie mówił. Nie zrozumiałam jednak ani słowa. Jego głos zlewał się bowiem w niskie dudnienie. W pewnym momencie docierało do mnie jedynie ledwo słyszalne echo. Z jednej strony Shane był tuż obok, a z drugiej dalej niż kiedykolwiek...

- Jas... Wszystko okej? - Zza pleców dobiegł mnie wyraźny głos Katie. Wtedy ocknęłam się z transu i gwałtownie cofnęłam.

- Nie dotykaj mnie - wysyczałam do Shane'a i gwałtownie się cofnęłam.

- Kotku, to naprawdę nie tak, jak myślisz. Niepotrzebnie robisz z tego aferę... Tylko się wygłupialiśmy, co nie, Jenna?

- Jesteś żałosny - odparłam, posyłając mu nienawistne spojrzenie. - Nigdy więcej się do mnie nie odzywaj.

- Ale Jas...

- Głuchy jesteś? Zostaw ją w spokoju! - Katie objęła mnie w boku i wyprowadziła z altany. Shane jednak nie odpuszczał i podążał za nami przez całą drogę do samochodu.

- Nie wmówisz mi, że nigdy nie zrobiłaś niczego głupiego po pijaku. Kreujesz się na świętoszkę, ale oboje wiemy, że w rzeczywistości jesteś...

- Odwal się wreszcie! - weszła mu w słowo Katie. Tymczasem z prawej strony podbiegł do nas Lucas.

- Tu jesteście! Wszędzie was szukałem.

- Super. Teraz rodzinka jest w komplecie. - Idący obok mnie Shane pogardliwie prychnął i ścisnął mi mocno rękę powyżej nadgarstka. - Czyli co, tak po prostu wyjdziesz i mnie zostawisz? Naprawdę sądzisz, że ci na to pozwolę?

- To boli! - jęknęłam przez łzy.

- Ma boleć. Mnie się nie porzuca. Myślałem, że to wiesz.

- Puść ją, gnoju! - Katie odepchnęła go z taką siłą, że Shane ledwo ustał na nogach. - Tylko spróbuj ją jeszcze raz dotknąć, a cię załatwię!

- Katie, odpuść. To nie ma sensu... Katie, spójrz na mnie... - mówiłam do ogarniętej furią przyjaciółki. Jeszcze nigdy nie widziałam jej w takim stanie.

- Idziemy do auta. - Lucas chwycił wzburzoną Katie za rękę. Minęło kilka sekund, zanim przestała mu się opierać.

- Proszę bardzo, uciekaj. - Shane pomachał mi na pożegnanie, zanosząc się przy tym rechotem. Gdy byłyśmy już przy pojeździe, krzyknął: - I tak jesteś moja, Jas. Nikomu cię nie oddam!

- Usiądź z nią z tyłu - polecił mi Lucas. Następnie zaczekał, aż zajmiemy miejsca, po czym zamknął drzwi i ruszył szybkim krokiem w stronę Shane'a.

- LUCAS! - W pośpiechu wysiadłam z auta, ale było już za późno. Mój przyjaciel powalił Shane'a na trawnik, przycisnął mu kolano do torsu i przyłożył dwa razy w twarz prawym sierpowym. A potem wstał i wrócił do mnie z uśmiechem satysfakcji.

- Spadamy stąd, Jas. Ja prowadzę - powiedział, zanim wsiedliśmy do auta.

Milczeliśmy przez kilka przecznic. Emocje wciąż w nas buzowały, o czym świadczyły nasze drżące ciała i szybkie oddechy. Gdy zatrzymaliśmy się na czerwonych światłach, Lucas wyciągnął ze schowka paczkę papierosów.

- Cholera - syknął chwilę później, próbując bezskutecznie odpalić zapalniczkę. Następnie cisnął nią o siedzenie obok i nabrał powietrza w płuca.

- Nie powinieneś był tego robić, Lucas - odezwałam się troskliwym tonem. - Shane jest mściwy. A co jeśli doniesie na ciebie policji?

- Mam to gdzieś. I tak go oszczędziłem. - Zanim światło zmieniło się na zielone, obrócił się przez ramię i posłał mi szeroki uśmiech: - A może jakieś dziękuję?

- Głupek. - Zdusiłam śmiech i chwyciłam dłoń siedzącej obok Katie. - Nie poradziłabym sobie bez was. Jesteście najlepsi - dodałam po chwili, a wtedy Katie pociągnęła nosem i szybkim ruchem palca otarła wilgotne od łez oczy.

- Nie no, komedia. Ryczę, choć przecież to nie ja straciłam chłopaka.

- Co się dzieje, Katie? - spytałam zmartwiona.

- Co się dzieje? Jest mi przykro, bo moja najlepsza przyjaciółka zmarnowała rok życia na skończonego dupka.

- Och, kochana... - Przycisnęłam ją do siebie i pocałowałam w głowę. Wtedy Katie kompletnie się rozkleiła, a ja wraz z nią.

- Chociaż przyznaj, że konkretnie nawrzeszczałam gardłowo na Shane'a. - Katie zaśmiała się przez łzy, nawiązując do sformułowania popularnego wśród użytkowniczek Wattpada.

- Moja kochana obrończyni. - Ścisnęłam jej dłoń. - Byłaś jak zawsze bezlitosna. Aż strach z tobą zadzierać.

- Żebyś wiedziała.

Dziesięć minut później Lucas zaparkował wzdłuż ulicy nieopodal mojego domu.

- Do północy została godzina i dwie minuty - oznajmił po wyłączeniu silnika. - Mamy jeszcze czas, by uratować ten wieczór. To co, może szybki konkurs karaoke?

- Przepraszam was, ale chyba wolałabym pobyć sama...

- Ale Jas... - odezwała się zaskoczona Katie. Jej oczy wciąż były spuchnięte od łez.

- Spokojnie, nic mi nie będzie. Po prostu jestem tym wszystkim wykończona... Czuję, że gdy tylko upadnę na łóżko, zasnę w przeciągu chwili.

Katie i Lucas spojrzeli po sobie, po czym jednocześnie wzruszyli ramionami.

- No dobrze, jak uważasz. W takim razie wszystkiego najlepszego, kochanie - odrzekła moja przyjaciółka.

- Dziękuję. - Pożegnałam się z nią długim uściskiem.

- Do zobaczenia w dorosłym życiu - powiedział Lucas, posyłając mi szeroki uśmiech. - Odezwij się jutro.

- Jasne.

Po opuszczeniu auta pomaszerowałam szybko w kierunku domu. Zanim weszłam do środka, pomachałam przyjaciołom na pożegnanie. Dopiero wtedy Lucas odpalił silnik.

- A gdzie Kat i Lou? - spytała siedząca w fotelu przed telewizorem mama. Jako jedyna tak ich nazywała. Towarzyszył jej tata, który stał przy oknie z grobową miną. Martwiłam się o niego. Zawsze uchodził za optymistę, który potrafił rozweselić największego ponuraka, a ostatnio na próżno było szukać na jego twarzy uśmiechu. Mama też wydawała się dziwnie przygaszona, a ilekroć ją pytałam, czy mieli z tatą jakiś problem, wymigiwała się przepracowaniem.

- Wrócili do domu - odpowiedziałam zdawkowo, unikając jej spojrzenia. - Idę spać. Padam z nóg.

- Zaczekaj. Czy coś się stało? Myślałam, że będziecie świętować do rana...

- Zmiana planów. Po prostu jestem zmęczona.

- Córciu... Chcielibyśmy ci złożyć życzenia - odezwał się tata.

- Jutro, tato, dobrze? Dzięki.

Po wejściu do swojego pokoju zamknęłam drzwi na klucz i momentalnie osunęłam się na podłogę. Zdruzgotana zasłoniłam usta dłońmi i przez kilka minut z całych sił powstrzymywałam się od rozpaczliwego krzyku. Nie powiedziałam Katie i Lucasowi, jak bardzo uderzył mnie widok Shane'a i Jenny. Przez całą podróż samochodem zaciskałam zęby, starając się przy nich nie rozpłakać. I tak wystarczająco już obarczyłam przyjaciół swoimi problemami. Prawda jest taka, że sama byłam sobie winna. Gdybym posłuchała Katie i Lucasa, uniknęłabym cierpienia. Właśnie dlatego musiałam przejść przez ten koszmar w pojedynkę.

Gdy wreszcie udało mi się uspokoić, odsłoniłam usta i wydałam z siebie ciche westchnięcie. Stało się. Straciłam chłopaka. Naiwnie wierzyłam, że uda mi się oszukać system i Shane będzie tym jedynym, na zawsze. Tymczasem skończyliśmy tak jak większość nastoletnich par. Zanim podniosłam się z podłogi, powtórzyłam sobie kilka razy w myślach, że jakoś to przetrwam. Musiałam. I wtedy, gdy wydawało się, że sytuacja była opanowana, wybuchłam niekontrolowanym szlochem, a łzy zaczęły mi strumieniami wypływać z oczu.

Nagle rozległo się pukanie do drzwi.

- Jas? Możemy wejść? - Usłyszałam głos Katie.

- K-katie? - spytałam łamiącym się głosem i w pośpiechu przetarłam dłońmi mokrą twarz. - M-myślałam, że p-pojechaliście...?

- Yhy... Serio uwierzyłaś, że byśmy cię dziś zostawili? Musisz nas słabo znać. - Nacisnęła na klamkę. - Otwieraj, albo powiem Lucasowi, by wyważył drzwi.

- Okej, okej. - Wstałam i przekręciłam kluczyk. A potem stanęłam twarzą w twarz z zatroskanymi Katie i Lucasem. Nie musiałam nic mówić. Wszystko wiedzieli.

- Chodź tu. - Wyższy o dwie głowy Lucas przytulił mnie i pozwolił, bym wypłakała mu się do piersi. W tym czasie Katie masowała mnie po plecach i powtarzała, że cokolwiek się nie wydarzy, zawsze będziemy mogli na siebie liczyć.

- Nikt i nic tego nie zmieni. Zrozumiałaś?

Rozumiałam doskonale. Nasza przyjaźń była niezniszczalna.

Continue Reading

You'll Also Like

63.6K 2.2K 25
„Gdzie byłeś sześć lat temu?" Gdzie Blake Remington był kiedy Charlotte Wilson go potrzebowała? Tego nikt nie wie. Przepadł z dnia na dzień, a nikt n...
102K 6.4K 31
Okładka została stworzona przy pomocy Kreatora Obrazów Microsoft. ˖⁺‧₊˚ 𓆏 ˚₊‧⁺˖ Nell Myers, nie cierpi Hero Westa, znacznie bardziej niż nie cierpi...
20.5K 846 35
Po tym gdy matka Hailie Gabriela i jej babcia giną w wypadku samochodowym, Hailie trafia do swoich braci, których znała lepiej niż ich ojciec. Gdy z...
11.7K 261 16
Osiemnastoletnia Aurora ma na głowie zdecydowanie więcej trosk niż przeciętna nastolatka. Dziewczyna aby zapomnieć o złych duchach przeszłości, które...