Dreaming Of You - WOLNO PISA...

By littlexmaddie

5.5K 590 148

II CZĘŚĆ DYLOGII „INSOMNIA" Davian Bancroft nigdy nie sądził, że dotrwa dnia, w którym rozpętana zostanie bur... More

Zapowiedź
Dedykacja
Playlista
Prolog
1. Crystal: Nie sposób się odnaleźć.
2. Davian: Ciemność.
3. Crystal: On nie chce Cię oglądać.
4. Davian: Ta jedyna.
5. Crystal: Zniszczona.
6. Davian: Uwielbiałem Cię słuchać.
8. Davian: Dlaczego zawsze wracasz?
9. Crystal: To zawsze byłeś ty.
10. Davian: Nie pozwól mi odejść.
11. Crystal: Mój mężczyzna.
12. Davian: Witaj, synu.

7. Crystal: Nie chciałam, żebyś odszedł.

320 33 20
By littlexmaddie



#trylogiainsomnia

          Krople deszczu opadały na rozpościerające się na całej ścianie okno. Za nim nie panowała jednak całkowita ciemność. Choć niebo nabrało przygnębiających barw, Los Angeles rozświetlała duża ilość kolorowych świateł. Już z daleka przyciągały swym zachwycającym
blaskiem. Część z nich znajdowała się w domach, gdzie małżonkowie okupowali kanapę, ciesząc się chwilą spokoju o tak później porze. Inna część pochodziła od znajdujących się na drodze latarni. Jeszcze inna emanowała od pobliskich wieżowców. Miasto z każdej strony tętniło życiem. Młode dziewczyny opuszczały kluby, śmiejąc sie wniebogłosy, natomiast w barach zapewne roznosił się odgłos stukania szkła przez popijających piwo mężczyzn.

Obserwowałam widok ten ze spokojem. Z niemal niezauważalnie uniesionym kącikiem. Opuszką palca mknęłam po delikatnej szybie, próbując złapać jedną z kropel. Niespostrzeżenie wydostała się jednak z pola mojego widzenia, wyrywając tym samym z chwilowego amoku.

— Uciekłaś.

Nie mogłam nie przymknąć powiek. Nie zacisnąć ich tak, jakbym już nigdy nie chciała oglądać miasta, które do tej pory lubiłam. Głos, jaki rozpływał się w powietrzu, był jednak niczym brzytwy, przecinające moją pokiereszowaną już skórę. Choć ton jego brzmiał tak łagodnie, jak jeszcze nigdy, wprawiał w stan prawdziwego cierpienia.

— Musisz coś zjeść — kontynuuował budowanie chaosu.

Nie chcę cię, kurwa, oglądać.

Resztkami sił potrząsnęłam głową. Wiedziałam, że ruszył w moją stronę, lecz wpierw nie drgnęłam nawet minimalnie. Wciąż wpatrywałam się w widok za oknem, otaczając ramionami zgięte nogi. Kiedy jednak do mych nozdrzy wślizgnął się znajomy zapach, a powietrzu ponownie rozbrzmiał dźwięk, którego tak nienawidziłam, już nie potrafiłam się kontrolować.

— Crystal... — nieco dobitniej wyartykułował moje imię.

Nie kontrolowałam następnego ruchu. Tego, że przycisnęłam mocno dłonie do uszu, aby oderwać się od jakichkolwiek odgłosów. Moja głowa przekręcała się na boki, kiedy tak powtarzałam w niej niczym mantrę, że jestem tutaj sama.

Próbował to powstrzymać. Jego gorąca skóra parzyła, kiedy to doprowadził do kontaktu z moją, wręcz lodowatą. Wzdrygnęłam się wprost momentalnie, niezadowolona z tego gestu.

— Crystal.

— Nie chcę cię słuchać — wymamrotałam niemal niesłyszalnie. — Proszę, przestań mówić.

On jednak tego nie uczynił i choć pragnęłam, aby zaledwie raz zrobił to, o co go poprosiłam, w głębi duszy wiedziałam, że nie jest to możliwe. Nazywał się przecież Davian Bancroft. Uwielbiał wszystko, co wiązało się z utrudnianiem mi życia. Robił to na każdym kroku. Mącił tak, jak nikt inny, chociaż już dawno powinien odejść. Poślubić Novę, powitać na świecie dzieci, które byłyby jego mniejszą kopią. Całkowicie odciąć mnie od siebie.

Ja byłam na to zbyt słaba.

Crystal, spójrz na mnie.

Jeszcze gwałtowniej potrząsnęłam głową. Nie kontrolowałam już w nawet najmniejszym stopniu palców, które mocno zaciskały się po jej bokach w celu odgrodzenia się od jakichkolwiek odgłosów. Pewny ton mężczyzny przebijał się jednak przez słabą tarczą, jaką stworzyłam.

Pierwsza gorąca łza spłynęła po mym chłodnym policzku, kiedy objął moją twarz swoimi chłodnymi dłońmi.

— Nie chcę cię słuchać. Błagam, nie mów już do mnie — niekontrolowany szloch wydostał się z mych warg.

Nagle każdy dźwięk, nawet najmniejszy, zaczął mi przeszkadzać. Spływające po szybie krople deszczu doprowadzały do bolesnego pulsowania skroni. Czułam się zmęczona. Byłam tak strasznie zmęczona, że chciałam jedynie ułożyć się na łóżku w pomieszczeniu wypełnionym ciszą.

Wyczułam obok siebie ruch. Choć go nie widziałam, miałam świadomość tego, że zasiadł tuż naprzeciw. Mogłam się tego spodziewać. Przecież zawsze był obok. Niezależnie od tego, jak silną nienawiścią bym go nie darzyła i niezależnie od tego, jak silną nienawiścią on nie darzyłby mnie, za każdym razem trafiał właśnie tutaj. Obok mnie. Będąc oddanym tym samym innej kobiecie.

A ja mu na to pozwalałam. Chociaż nie działo się nic więcej, choć nie wykonał kroku, który świadczyłby o fizycznej zdradzie, pozwalałam na to, aby w chwilach, w których wątpiłam w cały świat, trwał ze mną w milczeniu, gdy jego narzeczona spała w koszulce, którą tak strasznie uwielbiał nosić. W jego ulubionej.

Nie odezwał się nawet słowem. Milcząc, wciąż przytrzymywał moją głowę, jak gdyby obawiał się, że opadnie ze zmęczenia. Nie wykluczałam tej możliwości. Czułam się wycieńczona do stopnia, w którym nie odczuwałam nawet bólu fizycznego. Zdrętwiałe kończyny nie stanowiły już przeszkody.

Nie potrafilam powiedzieć, kiedy znalazł się bliżej. W którym momencie poczułam na skórze jego oddech. W chwili, w której to się jednak stało, instynktownie zakryłam wargi wnętrzem dłoni. Wciąż go nie widziałam, tak mocno zaciskałam powieki, lecz czułam jego obecność każdą komórką mojego ciała.

— Nie pozwolę ci na to — wyszeptałam słabo. — Niezależnie od tego, jakie mam o niej zdanie, nie pozwolę ci na to.

— Chcę tylko, żebyś na mnie spojrzała, Crystal.

Nie chcę cię, kurwa, oglądać.

Mimo to uchyliłam powieki. Pełne łez, które przysłaniały widok. I tak byłam jednak w stanie ujrzeć te niebieskie oczy. Te przeklęte niebieskie oczy, które chowały w sobie tyle żalu.

— Musisz odejść.

Nie potrafiłam podać momentu, w którym podjęłam tę decyzję.

— Nigdy mi tego nie powiedziałaś — zauważył i chociaż brzmiał przy tym poważnie, jego również ruszyły te słowa. — Pragnęłaś, abym odszedł, jednak nigdy o to nie poprosiłaś.

— Bo nie chciałam, żebyś odszedł.

Jego szczęka zacisnęła się jeszcze mocniej.

Salwa śmiechu wydostała się z mych ust, lecz nie bylo w nim nawet krzty rozbawienia.

— Może myślisz, że mam serce z kamienia, ale tak nie jest, Davian. Czuję się zmęczona — rozłożyłam bezradnie ręce, a kąciki moich warg wciąż drżały w uśmiechu. — Jestem zmęczona ciągłą gonitwą. Tym, że za każdym razem uciekasz, a kiedy w końcu udaje mi się cię złapać, zdaję sobie sprawę, że nie powinnam z tobą zostać. Chcę uciekać, licząc, że mnie złapiesz, bo naprawdę tego pragniesz. Ale ty sam nie wiesz, czego chcesz. Jesteś tak samo zagubiony, jak ja. Planujesz przyszłość z jedną kobietą, a nie potrafisz odpuścić sobie tej, która tkwi w twojej przeszłości.

— A co się dzieje teraz, Crystal? — Jeszcze pewniej chwycił moją twarz. — Nie jesteś wyłącznie moją przeszłością. Siedzę tutaj teraz z tobą. Naprzeciw ciebie.

— Ale to mi nie wystarczy — odrzekłam bez zawahania. Nie musiał zastanawiać się dwa razy. Wiedział, co miałam na myśli. — Nie chcę tak żyć, bo wiem, jak to wszystko się skończy. Któregoś dnia ją poślubisz. Wyznasz jej dozgonną miłość i chociaż zrobisz to przed tym, który i tak nie da ci rozgrzeszenia za wszystko, co zrobiłeś, to doskonale wiesz, że nastanie dzień, w którym ona oficjalnie stanie się twoją przyszłością. A ja wciąż będę tylko Crystal, w której byłeś zakochany w młodości. Kobietą, która nie będzie w stanie ruszyć dalej, bo nigdy tak naprawdę nie pogodziła się ze swoim losem.

— Co chcesz, żebym zrobił? — Parsknął gorzkim śmiechem. — Mam ją zostawić? Chcesz, żebym powiedział, że cię kocham? Chcesz, żebym wyznał, że to ty jesteś moją przyszłością? Tego właśnie chcesz, Crystal Macherral? — zapytał dobitniej.

— Nie.

Bo oboje wiemy, że nie miałbyś tego na myśli.

Mężczyzna zacisnął wargi w wąską linię. Przez moment miałam wrażenie, że w całym pomieszczeniu rozniesie się krzyk, że nastąpi wybuch, na który tyle się zapowiadało. Davian Bancroft nie zareagował jednak w sposób, jakiego oczekiwałam. Zmarszczyłam brwi, kiedy skinął z delikatnym uśmiechem.

— Dobrze — wyszeptał tak cicho, że gdyby nie ruch jego ust, zapewne zwątpiłabym w istnienie tego dźwięku. — Nie zrobię tego.

Nie zdążyłam rzec już nawet słowa. Całe ciepło, jakie dawał, tak po prostu zniknęło, kiedy zabrał swoje dłonie. Jak gdyby nie mógł już znieść mojego dotyku i widoku.

— Poinformowałem Laurenta, że potrzebujesz przerwy.

Nie patrzył w moje oczy, wypowiadając to zdanie. Nie zawahał się nawet wtedy, gdy ruszył w stronę drzwi. Zrobił to dopiero wtedy, kiedy chwycił klamkę. Po prostu się zatrzymał. Na moment. Nie spojrzał na mnie ponad ramieniem, a i nie dodał nic od siebie. Po prostu stał, obserwując znajdujące się przed nim drewno. Nastała jednak chwila, w której opuścił moje mieszkanie.

A trzask drzwi słyszał zapewne cały budynek.

Wtedy nastąpił wybuch.

To właśnie wtedy zeszło ze mnie wszystko to, co dotychczas w sobie trzymałam. Nie kontrolowałam wrzasku, jaki się ze mnie wyrwał. Nie zagłuszyła go nawet poduszka, którą przycisnęłam do ust.

Krzyczałam, ponieważ Davian Bancroft odszedł.

Płakałam, ponieważ całkowicie straciłam całą siebie.

Cierpiałam, ponieważ to nigdy nie byłam ja.

Spazmy powodowały, że nie potrafiłam zaczerpnąć oddechu. Nie byłam więc w stanie wytłumaczyć, jakim cudem zdołałam chwycić telefon i poprosić o przybycie jedyną osobę, która mogła pomóc mi zapomnieć.

Ezra Elison zjawił się trzydzieści minut później. Nie zdążyłam nic powiedzieć, a już chwycił mnie w ramiona.

— Ale masz szczęście, wróciłem akurat do Los Angeles na parę dni!

Nie czekałam nawet chwili. Gwałtownie chwyciłam poły jego kurtki, po czym odsunęłam się nieco, aby móc następnie przycisnąć usta do jego warg. Wyczułam zaskoczenie, lecz posłusznie oddał pocałunek. Nie był on powolny i kontrolowany, a całkowicie chaotyczny. Taki, jakiego nie lubiłam, ale jakiego w tamtym czasie potrzebowałam.

— Ktoś tu się stęsknił — mruknął ze śmiechem między pocałunkami. Nie zamierzałam jednak tracić czasu na rozmowy. Naparłam na niego mocniej, aby wiedział, czego od niego oczekuję. Zrozumiał to niemal od razu. Ścisnął tych moich ud, po czym podniósł, abym mogła opleść go w pasie. Nawet nie zwróciłam uwagi na to, jak szybko opadłam na satynową pościel. Z całych sił zaciskałam wyłącznie powieki, licząc, że chociaż na chwilę poczuję się tak, jak chciałam się poczuć.

Niemal każdy materiał, jaki znajdował się na moim ciele, opadł na podłogę, pozostawiając mnie w bladoróżowej koronce. Również i on został odkryty, ukazując mi tym samym atrakcyjnie wyrzeźbioną sylwetkę. Chłonęłam dłońmi każdy slrawek umięśnionej klatki piersiowej, kiedy sunął wargami po mojej szyi. Był tak pospieszny i zachłanny, jak gdyby autentycznie pragnął każdej części mojego ciała. Jakby naprawdę za mną tęsknił.

Nawet nie potrafiłam powiedzieć, kiedy nadeszła fala  łez. Nie pierwsza w ciągu tej doby. Za wszelką cenę starałam się jednak nie wydać dźwięku, który świadczyłby o mojej chwili słabości. Pozwoliłam mu brać wszystko to, co chciał. To, za czym tęsknił. Nie brakowało mu moich żartów, tego, że każdego poranka ćwiczyłam do swojej własnej muzyki, śpiewając pod nosem czy tego, że moje zdolności kulinarne omal nie przyprawiły sąsiadów o zawał. Nie tęsknił za moimi humorkami. Nie brakowało mu mojego głosu.

Chciał tylko na mnie patrzeć.

— Crystal...

Już nie byłam w stanie oszukiwać samej siebie. Przycisnęłam dłonie do oczu, pragnąc zatrzymać potok łez.

— Crystal, dlaczego płaczesz? Co się dzieje? — spytał zdezorientowanym tonem. — Crystal.

— Dlaczego? Dlaczego nikt nie potrafi mnie pokochać za całość? Za wszystkie zalety, ale i za wszystkie wady. Dlaczego nigdy nikomu nie pasuję? Co jest ze mną nie tak, Ezra?

Mężczyzna gwałtownie przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej. Już po chwili stała się cała mokra, lecz najwyraźniej nie stanowiło to dla niego problemu. Głaskał delikatnie moje poplątane włosy, powtarzając tuż przy mym uchu, że zasługuję na cały świat. Na kogoś, kto pokocha mnie bezgranicznie.

Każdy to mówił. Za każdym razem słyszałam te same słowa. Mówili, że zasługuję na kogoś, kto zrobi dla mnie wszystko. Na kogoś, kto da mi gwiazdkę z nieba. Na kogoś, kto doceni moje serce i sprawi, że będę tak szczęśliwa, jak jeszcze nigdy. Nie sprawdzały się. Jak długo potrafiłam udawać, że w nie wierzę? Jak długo mogłam wmawiać samej sobie, że w końcu zjawi się ktoś, kto będzie przy mnie, bo naprawdę będzie chciał być przy mnie? W tych gorszych chwilach, gdy nastąpi atak paniki. W momentach, gdy dopadnie mnie takie zmęczenie psychiczne, że nie będę w stanie odpisać na jakąkolwiek wiadomość. Ale i w tych dobrych. Kto będzie przy mnie, gdy osiągnę sukces, gdy dokonam czegoś, z czego będę usatysfakcjonowana? Kto powie mi, że jest ze mnie dumny?

— Chcesz o tym pogadać?

Pokręciłam głową, jeszcze mocniej do niego przylegając.

Ezra Elison nie był tym mężczyzną. Oboje o tym wiedzieliśmy. Był tylko epizodem w moim życiu.

Nie potrafiłam powiedzieć, jak długo tkwiliśmy w tej pozycji. Moje powieki opadały jednak coraz bardziej. Czułam, że jestem układana na łóżku, a moja głowa opada na poduszkę. Zaledwie kilka sekund pościel materiał okrył moje zziębnięte ciało. Każda jego część wciąż błagała o ukojenie, lecz otrzymałam choć namiastkę upragnionego spokoju.

A przynajmniej do czasu, gdy z transu, w którym tkwiłam, nie wybudziła mnie rozmowa.

Chociaż nie miałam siły, na bosych stopach ruszyłam w stronę źródła dźwięku, chwytając po drodze z szafy biały, puchaty szlafrok.

Im bliżej wejścia byłam, tym głośniej i wyraźniej słyszałam zaciętą dyskusję.

W pierwszej chwili dostrzegłam wyłącznie Ezrę. Nie zauważył mnie. Był tak zajęty ciskaniem gromów, że nie przyjął do wiadomości mojej obecności.

Zrobił to jednak ktoś inny.

Nie spuścił wzroku na moje odkryte nogi czy też na piersi, które próbowałam schować poprzez mocne ściskanie materiału. Przez cały czas patrzył prosto w moje oczy. Nie byłam w stanie zidentyfikować tego, co zostało w nich zawarte. Robił to tak, jakby nie czuł już nic. Po prostu patrzył. Z roztrzepanymi włosami, jak gdyby przebiegł właśnie maraton, w ubraniach, w których był u mnie wcześniej.

Wyglądał tak, jakby wcale nie odszedł.

— Dlaczego wróciłeś?

Nie kontrolowałam tych słów. Sprawiły one, że Ezra natychmiast zwrócił na mnie swoją uwagę, lecz nie byłam w stanie poświęcić mu własnej.

Mogłam tylko obserwować Daviana Bancrofta.

Sprawiał wrażenie spokojnego. Nie poruszał się nawet delikatnie. Po prostu... trwał. W milczeniu, o które prosiłam go przez tyle czasu.

— Dlaczego wróciłeś, Davian? — powtórzyłam nieco głośniej.

Kąciki jego warg zadrżały w słabym uśmiechu.

— To już nie ma znaczenia, Crystal — odrzekł beznamiętnym tonem, wzruszając przy tym bezradnie ramionami. — Już nie.

Dopiero wtedy naprawdę odszedł.

***

i'm baaaack! :)

Continue Reading

You'll Also Like

4.8K 216 30
Nastoletnie życie nie zawsze bywa dobre tym bardziej jej, Kaia nie wie co wydarzy się w przyszłości, myśli ona, że dalej będzie żyć z znęcającymi się...
104K 1.5K 20
co gdyby Camowi udało się porwać Hailie? To opowieść o Hailie gdyby wychowywała się razem z braćmi
39.1K 2.9K 58
- 🌹 ⫶ 𝟏𝟓.𝟎𝟓.𝟐𝟎𝟐𝟑 - ×× ×× ×××× . ☆﹒-﹒나의 황제께 붉은 월계수 꽃을 ✿﹒-﹒w trakcie (11/50 rozdziałów) ☆﹒-﹒historyczne, romans, dramat ✿﹒-﹒Soy Media&Yeon...
355K 19.7K 70
ON nie wierzył w miłość... ONA kochała go od zawsze. Zander Kane to diabeł skrywający się pod maską gentelmana w drogim, dobrze skrojonym garniturze...