Our Little Dream || SKOŃCZONA

By Xvic_X

318K 8.3K 7.7K

Mówi się, że konflikty między ludźmi są spowodowane zbyt wielką różnicą między sobą. Ale to nie prawda. Konfl... More

Prolog
Rozdział 1.
Rozdział 2.
Rozdział 3.
Rozdział 4.
Rozdział 5.
Rozdział 6.
Rozdział 7.
Rozdział 9.
Rozdział 10.
Rozdział 11.
Rozdział 12.
Rozdział 13.
Rozdział 14.
Rozdział 15.
Rozdział 16.
Rozdział 17.
Rozdział 18.
Rozdział 19.
Rozdział 20.
Rozdział 21.
Rozdział 22.
Rozdział 23.
Rozdział 24.
Rozdział 25.
Rozdział 26.
Rozdział 27.
Rozdział 28.
Rozdział 29.
Rozdział 30.
Rozdział 31.
Rozdział 32.
Rozdział 33.
Rozdział 34.
Rozdział 35.
Rozdział 36.
Rozdział 37.
Rozdział 38.
Epilog.

Rozdział 8.

10.3K 290 85
By Xvic_X

- Wynocha stąd! - odezwał się przytłumiony przez zamknięte drzwi głos Ericii, dzięki któremu od razu wstaliśmy.

Wyszliśmy z wanny dość leniwie, czując ból pleców oraz głowy. Otworzyliśmy drzwi od łazienki, a w całym domu był w skrócie rozpierdol, a na podłodze i meblach, nie koniecznie przeznaczonych do spania, leżeli ludzie.

- Wyganianie ich nie działa. - wymamrotała Emily przecierając oczy.

- To co mam powiedzieć? - zapytała poddenerwowana Erica.

- Na dworze darmowe piwo rozdają! Darmowe piwo! - krzyknął Max, a ludzie jak w transie wstali i zaczęli po kolei wychodzić na dwór, gdy już każdy wyszedł szybko zamknęłam dom na klucz.

- Gdzie mój telefon? - zapytałam, rozglądając się za nim, a Erica podała mi go. Włączyłam telefon i odpaliłam instagrama na który dostałam mnóstwo wiadomości.

Moje zdjęcia na których miałam rozerwaną bluzkę latało już po internecie, a ja dostawałam obleśne, wyzywające i śmiejące się wiadomości, jednak nie to mnie dobiło, bo zrobiło to pewne nagranie zrobione dwa lata temu, które zostało znowu odkopane i dobiło mnie już te dwa lata temu, a dzisiaj miało mnie dobić osiem razy mocniej.

Dwa lata temu.

Wyszłam w środku imprezy, by zyskać trochę świeżego powietrza. Koło mnie nagle pojawiła się grupka chłopaków, którzy na mój widok zaczęli szeptać, a jeden z nich odważył się odezwać:

- E! Ty jesteś z tego filmiku, co nie?

- Jakiego filmiku? - zapytałam zdziwiona - Nie wiem nic o żadnym filmiku.

- Ups, to już wiesz - parsknął chłopak i oddalili się, a ja wyciągnęłam telefon i zobaczyłam nieodczytane wiadomości.

Ktoś w jednej z tych obleśnych wiadomości wysłał również filmik.

Na początku pojawiła się na nim moja już była przyjaciółka, która ustawiała telefon, a po chwili odeszła od niego i usiadła na łóżku, a do pomieszczenia weszłam ja w jakiejś sukience.

-Chyba muszę przebrać się, ta ma jakąś plamę. - wskazałam na małą plamkę na sukience i z łóżka podniosłam inną.

- Możesz przebrać się tutaj zamiast latać ciągle do toalety. - Zaproponowała Lilith, a ja spojrzałam na nią. - Oczywiście jeśli chcesz. Jak coś mogę zamknąć oczy. - uśmiechnęła się co odwzajemniłam na nagraniu.

-Ufam ci.

Zaczęłam przy niej zdejmować sukienkę, a po chwili miałam na sobie tylko majtki. Momentalnie na widok tego nagrania łzy zaczęły mi nalatywać do oczu i wyłączyłam filmik, chowając telefon do kieszeni.

Właśnie nagranie ze mną nagą w roli głównej zaczęło latać po internecie, a mi przyjaciółka, którą znałam dziesięć lat, wbiła nóż prosto w plecy.

Teraźniejszość.

W internecie nic nie ginie.

- Livia, żyjesz? - zapytała Erica, czym mnie ocknęła, przez to jak mnie nazwała - Boże, Olivia - poprawiła się i uderzyła lekko w czoło - Wszystko wina Harrisa

- Pierdolę to wszystko. - rzuciłam telefon na szafkę, cała zdenerwowana i bardzo nabuzowana zaczęłam sprzątać, nie zwracając uwagi na wszystko wokół, mimo że wszyscy rzucili mi pytające spojrzenie. - Erica, wyjdź z psem na dwór. - rozkazałam, zbierając plastikowe kubeczki z ziemi.

- Dobrze. - powiedziała cicho i wbiegła po schodach na górę, a po kilku sekundach wszyscy usłyszeliśmy jej krzyk. - Nie ma Hugo u mnie w pokoju!

-Jak to nie ma?! Przecież zamykaliśmy go z Olivią w twoim pokoju! - Max nagle wbiegł na górę, a my zaraz za nim.

Weszliśmy po stromych, drewnianych schodach przez klapę w suficie do pokoju Ericii, a ona stała na środku pokoju z otwartą buzią. Wokół niej był lekki nie porządek, ale po psie rasy golden retriever nie było śladu.

- Zamykałaś pokój na klucz? - zapytał mnie natychmiastowo Max.

- Tak. - powiedziałam bez namysłu

- A gdzie dawałaś klucz?

-Em... Zostawiłam w zamku do drzwi... - schowałam moją twarz w rękę gdy wszyscy rzucili mi złe spojrzenie.

- Może ktoś otworzył klapę, a pies sam już uciekł. - Uznał Max.

- Po tak stromych schodach?! To już prędzej by sobie kark skręcił - Prychnęła Emily, rzucając mu spojrzenie jak na totalnego debila.

- Może umie spadać na cztery łapy .

- To jest pies, nie kot.

- Ta, a papugi nie latają. - Przewrócił oczami

- No, niektóre nie, debilu.

- Cicho bądźcie! - krzyknęłam, starając się połączyć szczątkowe informacje bez żadnego skutku

Nagle do Emily ktoś zadzwonił, a ona odeszła by odebrać, po chwili wróciła ze złą miną.

- Podobno za pokój w motelu za mało zapłaciliśmy i teraz chcą wyrzucić nasze rzeczy, pieprzeni idioci. - przewróciła oczami, a po chwili spojrzała na mnie ze współczuciem. - Olivia, przepraszam, ale sama rozumiesz że musimy iść, jak tylko załatwimy sprawy to wrócimy najszybciej jak się tylko da i pomożemy. - kiwnęłam głową, a dziewczyna podeszła i objęła mnie, po czym zaczęła się kierować do drzwi, ale sama, bo Max nagle schylił się na podłogę i podniósł jakiś biały rulonik.

- Palisz fajki, Erica? - uśmiechnął się wrednie, a Erica zrobiła duże oczy.

- Takie słabe fajki? Na pewno nie.

- Banda idiotów, to jest zioło. - Powiedziała Emily, gdy podeszła do nas.

- Zioła to ja na pewno nie pale. - Erica uniosła ręce w geście obronnym.

- Ja tym bardziej. - powiedziałam gdy wszyscy spojrzeli na mnie.

- Tego wcześniej nie było u mnie.

- Ktoś tu był, może to ta osoba wypuściła psa, albo go zabrała. - Wydedukował Max.

- Coś ogarnę. - Powiedziałam gdy podeszłam do chłopaka i zabrałam mu niedopałka.

- Dobra, Max bo my musimy iść, szybko! - pośpieszyła go, a po chwili w pomieszczeniu zostałam już sama z Ericą.

- Ty pójdziesz poszukać Hugo po okolicy, a ja pójdę do szkoły popytać parę osób - Wydałam polecenie, a Erica kiwnęła głową.

- Dobrze, ale wiesz że przyjdziesz do szkoły na czwartą lekcje?

- To nic, idź lepiej szukać.

Obie wyszłyśmy z domu, ja do samochodu, ona w stronę jakiejś dróżki. Po drodze do szkoły rozglądałam się, ale nigdzie nie widziałam mojego psa. Dotarłam do szkoły i od razu wbiegłam do środka, lecz po drodze wpadłam na Willa i Nathalie.

- Olivia? Po co przyszłaś na czwartą lekcje? - zapytała Nathalie, zatrzymując mnie. - I w dodatku nie przebrałaś się z wczoraj. - dopiero wtedy zobaczyłam, że jestem w piżamie z wczoraj i walnęłam się dosłownie w czoło.

- Nie wiem gdzie jest mój pies, nigdzie go nie ma. - wytłumaczyłam po czym dodałam: - Na miejscu znalazłam to - wyciągnęłam z kieszeni rulonik, który im pokazałam. - wiecie kto mógłby to gówno palić, czy cokolwiek innego?

- Widziałaś kiedyś tego blondyna z dłogimi włosami i w czarnym, skórzanym płaszczu? - Zapytała Nathalie, gdy szybko zerknęła na niedopałek.

- Paul Kerry? Ten co ma wory pod oczami wielkości wierzy Eiffla? - zapytałam dla pewności, a dziewczyna kiwnęła głową. - co za pieprzony idiota.

- Wczoraj widziałem jak przed lekcjami gadał z Hannah pod szkołą. - dopowiedział Will, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie był to przypadek

- Jebani złodzieje psów- prychnęła Nathalie, kręcąc głową w złości

- Gdzie go znajdę? - zapytałam szybko, czując na sobie wzrok każdej osoby w szkole.

- Będzie w tym korytarzu, gdzie siedzą głownie osoby z grupy wyrzutków.

- Urwę mu nogi z dupy. - odwróciłam się i ruszyłam szybko w stronę tego korytarza. - Dzięki! - krzyknęłam na odchodne.

Po minucie skręcałam w stronę korytarza, było tam mnóstwo dziwnych ludzi, jedni mieli kolorowe włosy, inni mieli fikuśne ciuchy, a jeszcze inni wyglądali na szemranych typków. Na końcu korytarza gdzie był ślepy zaułek stało dwóch chłopaków. Jeden był łysy, a drugi miał bardzo długie blond włosy. Bardzo długie, bo sięgały mu aż do przedramienia. Oczy miał koloru zielonego i posiadał duży nos i usta.

- Ty jesteś Paul Kerry, tak? - nie potrzebowałam odpowiedzi, ale chciałam uzyskać odpowiedź tak czy siak.

- Czego chcesz? - zapytał zmęczony, przewracając oczami.

- Mojego psa. - odpowiedziałam chłodno

- To se kup - zakpił ze mnie, a wzrokiem wrócił do tego łysego kolesia.

- Co zrobiłeś z moim psem? Wiem, że gadałeś z Hannah, która nie paja do mnie sympatią.

- Dostałem zlecenie i je wykonałem, a ty możesz już spierdalać.

- Posłuchaj, jebana roszpuneczko - uderzyłam ręką ścianę, która stała koło nas. - nie obchodzi mnie czy tamta idiotka ci coś zleciła czy nie. Ukradłeś mojego psa, więc teraz go oddasz, a to gówno to możesz sobie w dupe wsadzić, głupia pizdo - wepchnełam mu, pod koniec zdania, niedopałka do ręki, a chłopak się odwrócił całym ciałem w moją stronę, opierając się bokiem swojego ciała o ścianę.

- Wepchnę to sobie do dupy razem z twoim zdaniem, suko.

Między nami nawiązał się wrogi kontakt wzrokowy, on uśmiechał się kpiąco, a ja miałam chłodny wyraz twarzy. Nagle ktoś mnie chwycił z tyłu za ramie, a ja zostałam zmuszona do odwrócenia głowy, gdzie za mną stał Harris.

- Na chwilę ją ukradnę. - swoją rękę zacisnął jeszcze mocniej na moim ramieniu i odsunął mnie, spory kawałek od tamtej kurwy - Wytłumaczysz mi łaskawie co Ty odpierdalasz, Livia?

- Co Ty odpierdalasz Harris?

- Unikam tego byś miała na pieńku z tym ćpunem.

- Ten jebany sukinsyn podpierdolił mi psa, kurwa mać na chuj się wpierdalasz gdzie ciebie nie potrzeba. - Fuknęłam głośno i wulgarnie.

- Uspokój się, babo, to po pierwsze, po drugie mam sprawę.

- Nie pokaże ci cycki, a bluzę już dawno spaliłam, więc nie odzyskasz jej. - skłamałam z tą bluzą i zaczęłam go wymijać, ale mnie zatrzymał.

- Umiesz techniki samoobrony? - zapytał niespodziewanie, a ja aż musiałam się cofnąć i spojrzeć na jego twarz, która na moje nieszczęście była poważna.

- Podstawy. - Odpowiedziałam nie pewna

- To super, nauczysz mojej siostry samoobrony? - zapytał z radością wymalowaną na twarzy.

- Czemu ja?! - zapytałam oburzona

- Bo widziałem jak się obroniłaś przed tamtym debilem, który nazwał cię suką.

- To nie możesz wynająć prawdziwego trenera od samoobrony?

- Nie, była już u siedmiu i każdego zdążyła zwyzywać więcej razy, niż ja zdążyłem mrugnąć przez całe moje życie, a jednego doprowadziła do płaczu i sprawiła, że zwolnił się z pracy.

- I ja mam ją niby nauczyć? - zapytałam i parsknęłam krótkim, kpiącym śmiechem.

- No cóż, masz silną psychikę i charakter. - podrapał się po tyle głowy .

- Nie zachęca mnie to do nauki z nią, ani trochę. - zaczęłam go wymijać, ale chłopak szybko podbiegł, blokując mi przejście.

- No błagam cię, jesteś ostatnią moją deską ratunku. Ma już szesnaście lat i zaczyna chodzić na imprezy, na których ja niekoniecznie jestem w stanie się pojawiać. - w jego oczach było widać ogromną troskę.

- Nie, Tony. - zaczęłam się ponownie denerwować.

- Pomogłem ci gdy tobie się rozerwała bluzka i świeciłaś cyckami przed całą szkołą.

- Kurwa, nie świeciłam cyckami, bo je zasłoniłam. - powiedziałam, wyrzucając ręce do góry.

- Ale i tak jesteś mi coś winna.

- Mogę ci oddać bluzę co najwyżej. - Prychnęłam i próbowałam przejść, ale szybko mnie odepchnął lekko do tyłu.

- Olivia, kurwa. - jego twarz była poważna bardziej niż kiedykolwiek i rozpierdoliło mnie nazwanie mnie po imieniu, a nie skrótem.

- Jak przez ciebie doznam załamania nerwowego i będę miała myśli samobójcze, to będzie twoja wina.

- Czyli zgadzasz się? - upewnił się, uśmiechając się szerzej.

- Na dwa spotkania z twoją siostrą.

- Trzy. - Próbował się targować.

- Dwa, albo nici z spotkania.

- Dobra. - podał mi rękę, co wyśmiałam wzrokiem

- Zgodziłabym się na cztery. - Prychnęłam i odeszłam, uśmiechając się wrednie

*****

Po kilku lekcjach już wróciłam do domu, i wiedziałam co zrobię, nie zamierzałam się prosić tego idioty o to, by oddał mojego psa, sama sobie go wezmę. Napisałam do wszystko wiedzącej i wszechstronnej Nathalie, która zna każdy szczegół ze życia każdej osoby w szkole, aby dowiedzieć się gdzie mieszka ten cały Kerry. Po sekundzie znałam już dokładny adres i jak się okazało było to na obrzeżach miasta, i okolica wcale nie wyglądała na przyjazną. Usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu i za pewne był to ojciec, który wrócił z trasy, bo był zawieźć jakieś blaty kuchenne do innego stanu. Mama za ten czas była za pewne u terapeuty.

Zeszłam na dół a koło drzwi stał tata i chwiejnym krokiem ruszył do salonu.

- Tato, piłeś? - zapytałam zdziwiona, schodząc po ostatnich trzech schodkach i ruszając za nim.

- Piłem, bo koledzy mi zaproponowali po powrocie z trasy. - wymamrotał nie wyraźnie i rzucił się na kanapę.

- Tato? - Nagle usłyszałam zza plecami głos mojej siostry, a ja się odwróciłam. Stała na schodach zdziwiona, że jest w takim stanie.

- Erica idź do mojego pokoju, pogadamy zaraz. - dziewczyna szybko wbiegła po schodach a ja odwróciłam się do taty. - Jest czternasta.

- Wiem, ale od czasu do czasu można się napić.

- Tak, ale niekoniecznie o czternastej.

- Oli, proszę cię. - przewrócił się na bok w stronę oparcia, a ja obeszłam kanapę i założyłam ręce na klatce piersiowej - Oli... Bo ja nie wiem czy już kocham twoją mamę - wymamrotał cicho, lecz ja wszystko wyraźnie usłyszałam.

Zawsze wierzyłam, że ludzie są najszczersi dopiero po alkoholu, ale w tamtej chwili nie chciałam w to wierzyć. Miałam ochotę ryczeć, ale nie przy nim.

- Masz nie płakać. - Najwyraźniej wyczuł, że jestem bliska płaczu, a ja szybko się w głebi duszy ogarnęłam i powiedziałam:

- Idź już spać.

Cieszyłam się, że wygoniłam Erice zanim ona by to usłyszała, oszczędziłam jej zburzenia wizji choćby trochę kochających się rodziców, ale nie wiem czy ona w to jeszcze wierzyła, patrząc jak ciągle się kłócili i jak ich związek znikał jak sen po przebudzeniu. Najgorsze jest to, że gdy po przebudzeniu próbujesz znowu zasnąć by dokończyć sen, to rzadko to się udaje.

Weszłam do swojego pokoju, a Erica już leżała na łóżku.

- Mama mi powiedziała, że leki przestają działać. - oznajmiła niespodziewanie - Wtedy na imprezie jak poszłam po wode, wtedy mi to napisała. Będzie musiała brać silniejsze leki. - jej oczy posmutniały jeszcze bardziej.

- Erica, będzie dobrze, leki w końcu zaczną działać, nie ważne czy będą to silne czy słabe leki. - nie wiedziałam jak jej pomóc, podbiegłam do niej i objęłam ją ramieniem, kładąc się koło niej

- A jeśli żadne nie będą działać?

- Nie mów tak, damy radę. - pogłaskałam ją po ramieniu

- Wiesz już gdzie jest Hugo? - zmieniła szybko temat, bo tamten najwyraźniej ją przygniatał.

- W pewnym sensie tak, wiem kto go ma.

- Ktoś go zabrał?! - szybko odwróciła głowę w moją stronę.

- Tak, ale się tym zajmę, nie martw się.

Chwilę tak leżałyśmy, a po chwili do domu wróciła mama, która na widok śpiącego ojca zaczęła głośno przeklinać. Na pytanie gdzie jest pies odpowiedziałam, że jest pod łóżkiem u Ericii, przez chwilę chciała po niego iść, ale przekonałyśmy ją by go zostawiła.

Gdy wybiła godzina dwudziesta trzecia wyszłam z domu w akompaniamencie głośnych skrzypiec na których grała Erica by zagłuszyć mnie jak wychodziłam przez drzwi, a mama oglądała jakiś turecki serial. Nie zabrałam ze sobą telefonu, bo dostawałam co chwilę wstrętnych wiadomości

Nie pojechałam autem by mama nie zauważyła braku auta, a po pół godzinie byłam pod jakąś działką na której środku stał duży i stary kamper. Na moje szczęście było otwarte jedno okno. Jednak nie mogło być za kolorowo, bo by przedostać się na drugą stronę musiałabym przejść przez wysoki płot bo furtka była zamknięta.

- Pomogę ci. - pojawił się znikąd Tony w ciemnych ciuchach, gdy ja stałam przed płotem.

- Skąd ty... - przerwał mi.

- Znam każdy twój ruch. - spojrzałam na niego jak na idiotę i uderzyłam go w ramię, a wtedy on też spojrzał się na mnie jak na idiotkę

- Jakoś tego, wróżko, nie przewidziałeś. Możesz już sobie iść. Nie potrzebuje cię. - Zaczęłam się wspinać nieudolnie po płocie aż nagle poczułam jego dłonie na mojej talii.

- Potrzebujesz. - Powiedział cicho praktycznie szepcząc mi do ucha po czym mnie podniósł, dzięki czemu udało mi się wejść po wysokim płocie.

Nie zamierzałam już z nim dyskutować o to czy ma wracać czy zostać. Olałam go, a on wszedł po płocie o wiele bardziej zwinnie ode mnie.

No cóż nie jestem za dobra w wspinaczce.

Cicho podeszliśmy do kampera i ja jako pierwsza weszłam do środka przez otwarte okno. Zaraz po mnie wszedł Tony przy tym prawie zrzucił szklaną fajkę wodną, na szczęście w porę ją złapałam.

- Bardziej uważaj. - wyszeptałam zła.

Ruszyłam za odgłosami chrapania. Za drzwiami sypialni leżał na łóżku długowłosy blondyn. W całym domu panował ogromny nie ład.

- Tutaj. - powiedział cicho Tony, a ja się odwróciłam w jego stronę. Stał przy jakiejś drabinie do której podeszłam i zaczęłam po niej wchodzić. - Po drabinie też ci pomóc wchodzić? - uśmiechnął się wrednie, a ja mu rzuciłam złe spojrzenie i przewróciłam oczami.

Po chwili byłam na górze. Było to bardzo niskie pomieszczenie jakby strych w którym musiałam chodzić na czworaka, bo nie mogłam się wyprostować. Szybko podeszłam do psa który na mój widok zaczął szczekać, a zaraz za mną wszedł na górę Harris.

- Nie szczekaj. - wyszeptałam, próbując uspokoić psa aż nagle odgłosy chrapania ucichły.

- Pierdolony pies! - wydarł się Kerry, podchodząc do klapy, którą zamknął uprzednio zabierając drabinę.

Po zamknięciu klapy w pomieszczeniu nastała ciemność.

Na dole rozbrzmiał również dzwięk dzwonku od telefonu.

- Tak? - najwyraźniej odebrał i dodał po chwili: - Kurwa, Hades by się wkurwił, oczywiście że mam [...] Xanax, zioło i kokaina [...] Nie, nie, nie, Elen. Czy ktoś powiedział, że ja mam zamiar oddać towar? [...] Uważaj, bo ci żyłka pęknie [...] W dupie mam twoje groźby [...] Dobra weź już wypierdalaj, bo mnie wkurwiasz. - Najwyraźniej rozłączył się bo po chwili rzucił telefonem i w całym kamperze nastały odgłosy głośnego chrapania.

- Kurwa - warknęłam i oboje szybko poczłapaliśmy do klapy i próbowaliśmy ją otworzyć nieskutecznie. - wziąłeś telefon? - zapytałam z nadzieją w głosie, a on wyciągnął z kieszeni telefon, niestety mimo usilnych starań ekran nie wyświetlił się. - Cholera, ja swojego nie wzięłam z domu.

- Poszukaj jakiegoś okna czy coś takiego. - rozkazał, a ja chyba pierwszy raz posłuchałam się go.

Jednak znalazłam tylko okno wielkości tak małej, że ledwo chihuahua by przeszła przez nie.

- Tylko to okienko. - spuściłam głowę i pokręciłam nią.

- To wszystko twoja wina. - stwierdził chłopak, a ja spojrzałam się na niego rozszerzając oczy. - Gdyby nie ty nie byłoby mnie tu.

- Chłopie, mówiłam ci żebyś sobie poszedł, więc jak masz mieć do kogoś problem to tylko do siebie, choć to i tak dla ciebie za trudne by dostrzeć problem w sobie. - Fuknęłam i położyłam się pod ścianą głaszcząc psa.

- Przepraszam, że wolałem cię nie zostawiać gdy włamujesz się do ćpuna. - Powiedział kpiąco, choć w jego oczach było widać pewnego rodzaju powagę.

- Poradziłabym sobie.

- Jakoś płot to dla ciebie za duża przeszkoda.

- No podobnie jak dla ciebie myślenie.

- Weź już się zamknij bo robisz się irytująca.

- Wzajemnie.

Oboje ucichliśmy i oboje nie planowaliśmy się odzywać, ale oboje zastanawialiśmy się jak się stąd wydostać. To jedyne co w tamtej chwili pragnęliśmy oboje.



Continue Reading

You'll Also Like

7.6K 237 11
Szybka i niebezpieczna jazda kręciła młodą Aurore. Lubiła siadać za kierownicę. Dziewczyna postanawia wziąść udział w nielegalnych wyścigach samocho...
134K 13.4K 13
Wraz z rozpoczęciem drugiego roku studiów spokojne życie Blake Howard niespodziewanie wywraca się do góry nogami. Przez nieprzyjemne doświadczenia ze...
599K 16.6K 56
,,𝐏𝐫𝐚𝐰𝐝𝐚̨ 𝐛𝐲ł𝐨 𝐭𝐨, 𝐳̇𝐞 𝐛𝐲𝐥𝐢𝐬́𝐦𝐲 𝐣𝐚𝐤 𝐝𝐰𝐢𝐞 𝐳𝐚𝐠𝐮𝐛𝐢𝐨𝐧𝐞 𝐝𝐮𝐬𝐳𝐞. 𝐃𝐰𝐢𝐞 𝐳𝐚𝐠𝐮𝐛𝐢𝐨𝐧𝐞 𝐝𝐮𝐬𝐳𝐞 𝐬𝐳𝐮𝐤𝐚�...
730K 3.2K 5
Ivy zawsze starała się dorównać wygórowanym marzeniom jej rodziców. Nawet jeśli nie chciała wciąż lgnęła w otchłań kłamstw tylko po to, by przez chwi...