Our Little Dream || SKOŃCZONA

By Xvic_X

318K 8.3K 7.7K

Mówi się, że konflikty między ludźmi są spowodowane zbyt wielką różnicą między sobą. Ale to nie prawda. Konfl... More

Prolog
Rozdział 1.
Rozdział 2.
Rozdział 3.
Rozdział 4.
Rozdział 5.
Rozdział 6.
Rozdział 8.
Rozdział 9.
Rozdział 10.
Rozdział 11.
Rozdział 12.
Rozdział 13.
Rozdział 14.
Rozdział 15.
Rozdział 16.
Rozdział 17.
Rozdział 18.
Rozdział 19.
Rozdział 20.
Rozdział 21.
Rozdział 22.
Rozdział 23.
Rozdział 24.
Rozdział 25.
Rozdział 26.
Rozdział 27.
Rozdział 28.
Rozdział 29.
Rozdział 30.
Rozdział 31.
Rozdział 32.
Rozdział 33.
Rozdział 34.
Rozdział 35.
Rozdział 36.
Rozdział 37.
Rozdział 38.
Epilog.

Rozdział 7.

13.3K 291 826
By Xvic_X

Moje urodziny przeważnie spędzałam, gadając z psem, a Erica kupowała mi babeczkę, do której zamiast świeczki, wkładała papierowe słomki, które podpalała, bo nigdy w naszym okolicznym sklepie nie było świeczek urodzinowych, a do centrum miasta, gdzie było dużo sklepów, mieliśmy za daleko. Dzisiaj nie miało być inaczej, tylko z małym wyjątkiem. Dziś moi cudowni, choć lekko denerwujący przyjaciele mieli zorganizować mi imprezę urodzinową.

- Wszystkiego najlepszego, Olivia! - uśmiechnęła się, gdy niosła powoli babeczkę z słomką, a ja wydrapywałam się z łóżka. - Już podpalam, a ty myśl nad życzeniem. - położyła maleńką babeczkę na szafce nocnej, a z kieszeni wyjęła zapalniczkę z fikuśnym wzorem. Następnie podpaliła słomkę, a babeczkę przybliżyła ku mojej twarzy.

- Mamy już blisko do sklepu, gdzie są normalne świeczki. - zauważyłam unosząc kąciki ust ku górze.

- Świeczki są przereklamowane, więc mnie nie denerwuj i zdmuchnij słomkę, zanim podpali się babeczka.

Szybko zebrałam w swoich płucach powietrze i równie szybko zdmuchnęłam słomkę.

- Wszystkiego najlepszego, gremlinie. - odłożyła babeczkę i usiadła na mnie okrakiem, rzucając mi się na szyje. - Osiemnaście lat. Stara już jesteś - na te słowa prychnęła krótkim śmiechem, a ja połaskotałam ją po brzuchu. - Dobra, dobra, babciu Olivio. Zrobisz mi babciu serniczka, albo uszyje szalik? Bo trochę zimno się robi. - powiedziała, odrywając się ode mnie, choć dalej trzymała ręce, oplatając moją szyję nimi.

- Babcia Olivia ma dzisiaj ochotę jedynie na to by jej młodsza siostra zrobiła jej herbatkę. Dziękuje.

- Zrobię ci ją tylko dlatego, że twoje urodziny wypadają w dzień dobroci dla małp - zeszła w końcu ze mnie rzucając mi wredny uśmieszek.

- Nie prawda, bo w dzień programistów.

- To zostań programistką, i może wtedy zrobię ci herbatę.

- Jesteś okropną siostrą! - krzyknęłam za nią, gdy wychodziła z pokoju.

Wstałam z łóżka gdy drzwi od mojego pokoju się zamknęły. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej szare dresy o jeden rozmiar za duży i zwykły, biały top na ramiączkach. Nie zakładałam stanika bo miałam dość małe piersi i nie miałam problemu z prześwitywaniem, poza tym nienawidziłam chodzić w staniku. Gdy się ubrałam i rozczesywałam włosy przy biurku do drzwi ktoś zapukał.

- Proszę! - zaprosiłam do środka i obróciłam się do tyłu na obrotowym krześle, uprzednio, odkładając szczotkę. Do pomieszczenia wszedł tata, a w lewej ręce trzymał bukiet kwiatów, a w prawej kubek.

- Dzień dobry, ja już muszę się zbierać do pracy, ale przyszedłem życzyć ci wszystkiego najlepszego - uśmiechnął się i podszedł do mnie, a ja wstałam z krzesła - kwiaty dla ciebie. Twoje ulubione. Różowe goździki. - podał mi kwiaty, a ja posłałam mu radosny uśmiech.

- Dziękuje tato, kocham cię. - objęłam go, a on pogłaskał mnie po plecach.

- Ja ciebie też, córeczko.

- A kubek? - zapytałam, gdy odsunęłam się od taty.

- A no tak, Erica poprosiła, że skoro już idę do ciebie, to by podać ci herbatę - wytłumaczył, i przejęłam od niego kubek - pa, skarbie - posłał mi w powietrzu buziaka i wyszedł z pokoju.

- Miłego dnia w pracy! - krzyknęłam gdy schodził po schodach i upiłam łyk z kubka.

Gdy skończyłam pić herbatę, podjadając przy tym babeczkę od Ericii i umalowałam się, zeszłam na dół do kuchni, tam spotkałam mamę, która na mój widok zagwizdała i pochwaliła mój dzisiejszy wygląd mimo, że niczym nadzwyczajnym się nie wyróżniał.

- Wszystkiego najlepszego, Olivia - przytuliła mnie mocno jakbyśmy nie widziały się z kilka lat - zajrzyj do lodówki - wskazała na lodówkę, do której od razu podeszłam. Zobaczyłam ciasto w kształcie pistoletu, gdy ją otworzyłam, a moje oczy rozbłysły z radości - trochę mi spust, czy jak to tam się nazywa, nie wyszedł, ale tak poza tym chyba nie jest źle jak na moje umiejętności dekoracyjne.

- Jest super, na pewno smakuje jeszcze lepiej - posłałam jej słodki uśmiech - dziękuje mamo

Podobały mi się czułości jakimi mnie dzisiaj obdarowywali rodzice i nawet siostra, ale definitywnie lepszym od tych czułości byłby uśmiech mojej mamy, którego nie widziałam już od dawna, to właśnie było moim życzeniem urodzinowym. Niestety niektóre życzenia urodzinowe się nie spełniają, ale pośnić o ich spełnieniu zawsze warto

Szybko pocałowałam w policzek mamę i ruszyłam do pokoju, z którego wzięłam plecak i zawołałam Erice. Założyłyśmy buty, a gdy już wychodziłyśmy mama mnie zatrzymała

- Nie zapomnij poczęstować ciastem twoich przyjaciół, Max na pewno zje co najmniej połowę.

- Dobrze, mamo.

Wyszłyśmy z domu i udałyśmy się do auta. Odpaliłam silnik i wyjechałam na jezdnie, nie przejechałam nikogo, nie wjechałam w żaden słup, nie złamałam żadnych przepisów jazdy i nie pomyliłam się, w którą stronę mam pojechać... Ten dzień jest idealny. Zbyt idealny.

Gdy dojechałam pod szkołę Ericii bez żadnej stłuczki, moja siostra spojrzała na mnie bardziej zszokowana niż kiedykolwiek wcześniej.

- A myślałam, że chociaż pod koniec drogi do szkoły wjedziesz w jakiś budynek lub chociaż trochę przekroczysz prędkość.

- A ja miałam nadzieję, że się zamkniesz.

- Chciałabyś. - zakpiła i miała już wychodzić z auta, ale zatrzymała się w połowie. - A, i nie mogę jednak nocować u Holly. - oznajmiła i tym razem to ja ją zatrzymałam.

- Zaraz, to gdzie ty pójdziesz na czas imprezy?

- No jak to gdzie? Oczywiście, że zostanę na imprezę .

- Słucham?!

- Narka, Oli! - szybko wysiadła z auta, a ja niechętnie odpaliłam auto i kręcąc lekko głową, ruszyłam z miejsca parkingowego.

Gdy pod moją szkołę dojechałam bez żadnych problemów uznałam, że śnię, niestety szczypanie nie pomogło. Wysiadłam więc z samochodu i ruszyłam w stronę szkoły.

- Wszystkiego najlepszego, Olivia! - krzyknęła Nathalie, a ja wraz z nią gdy wyszła nagle zza rogu.

- Nie strasz! - przytuliłam dziewczynę, która w ręku trzymała pudełko - a to co? Narzędzie do torturowania, by wydobyć jak najwięcej informacji do twojej gazetki?

- Nie, ale muszą to naukowcy wynaleźć w końcu. - Uśmiechnęła się i wysunęła rękę z pudełkiem w moją stronę - Nie miałam pojęcia co będziesz chciała na urodziny, więc zrobiłam pudełko z komplementami dla ciebie - uśmiechnęła się jeszcze szerzej i wręczyła mi pudełeczko.

- O matko, nie trzeba było. - znowu ją objełam i otworzyłam pudełko, z którego wyciągnęłam małą karteczkę. - Masz super pachnący szampon kokosowy. - zaśmiałam się, gdy przeczytałam ją na głos.

- U, a jaki ja komplement dostanę? - nagle za moimi plecami pojawił się Will, który wyciągnął, zza moich pleców, rękę w stronę pudełeczka.

- Nie dla psa! - Nathalie uderzyła go w rękę, którą chłopak od razu zabrał.

- To nie fair! Mi nigdy nie robisz pudełeczek z komplementami!

- Bo zawsze na urodziny kupujesz mi skarpetki z reniferami! Te same! - zaśmiała się blondynka. - Mam już cztery te same pary skarpetek.

- Spoko to na następne twoje urodziny dostaniesz skarpetki w kwiatki. - wysunął do niej rękę.

- Dobra. - podała mu dłoń i wszyscy się lekko zaśmialiśmy.

- Wszystkiego najlepszego, Olivia. - objął mnie od tyłu i uśmiechnął się.

- Dziękuję Wam. - czułam trochę jak łezka w oku mi się kręci, ale nie uroniłam żadnej łzy.

- Sorry, Olivia, ale dziś raczej się nie spotkamy - przyznał cicho Will.

- Zaraz, to nie będzie cię na urodzinach?

- Oczywiście, że będę, po prostu w szkole się nie zobaczymy. Jadę na ważny trening przed zawodami i nie będzie mnie cały dzień w szkole, ale na urodzinach się pojawie. - wytłumaczył czym mnie uspokoił. - Muszę już lecieć, pa! - objął nas obie i poszedł.

Obie krzyknęłyśmy za nim na pożegnanie i ruszyłyśmy w stronę budynku

- Mam pytanie - zagadnęłam dziewczynę po chwili gdy weszłyśmy do toalety - Czy długo przyjaźnisz się z Willem?

- Jakoś cztery lata będą za niedługo. - usiadła na podłodze, pod ścianą, na której wisiał grzejnik.

- A zwierza ci się czasami? Na przykład dlaczego już się nie przyjaźni z pewnymi osobami?

- Już wiem do czego pijesz. - poprawiła włosy i poklepała dłonią obok siebie, na podłodze, dając mi znać, żebym usiadła koło niej. - Nie wiem czemu Tony i Will się nie przyjaźnią i nikt tego nie wie. Wydarzyło się coś na meczu koszykówki, na którym byli tylko nauczyciele bo na poprzednim meczu uczniowie zbyt mocno rozrabiali i dostali zakaz pojawienia się na meczu - wytłumaczyła gdy ja usiadłam koło niej po czym kontynuowała dalej: - Will jest zamknięty w sobie i nie do końca lubi się zwierzać, Tony uznał to za zbyt dużą porażkę i postanowił zakończyć tą historię, a drużyna jest zdania, że co się dzieje w drużynie to zostaje w drużynie.

To wytłumaczenie dało mi więcej pytań niż odpowiedzi. Czemu Tony postanowił mi powiedzieć, a innym nie? Czy ja już mówiłam że Tony Harris jest bez sensu?

- Olivia, żyjesz? - zapytała, gdy po dłuższej chwili milczałam i gapiłam się w jeden punkt.

- Ale ja wiem co się stało. - dalej nie odwracałam wzroku od jednego punktu na kafelkach, gdy dziewczyna posłała mi zszokowany wzrok.

- Dajesz

- Tylko proszę, nie pisz o tym w gazetce, oni nie chcą najwyraźniej.

- Obiecuję.

- Na mały paluszek? - zapytałam nie pewna, by ją sprawdzić, a dziewczyna podniosła moje obie dłonie i zaplotła nasze małe palce

- Nawet na dwa małe paluszki - uśmiechnęła się łagodnie, a po chwili zaczęłam jej opowiadać wszystko, a przynajmniej większość prawdy. Nie opowiedziałam jej jedynie o tym co się stało po tym jak Harris mi o tym powiedział. - Nieee, no nie, Will? Może to tylko przypadek - pokręciła z niedowierzania głową

- Dziwny przypadek, skoro akurat Will chciał być kapitanem.

- Wierzysz Harrisowi? - wzmocniła ostatnie nazwisko.

- Nie, w sensie nie znam Willa, ani też Harrisa.

- Co ty na to, by go wprost zapytać?

- Doskonały pomysł, jutro?

- No i klasa - klasnęła w dłonie i zaczęła opowiadać o tym, co zamierza ubrać na moje urodziny, choc nie do końca jej słuchałam, bo mój mózg był zajęty myśleniem nad tym, czy Will faktycznie mógł to zrobić

******

Minęły już trzy pierwsze lekcje, a ja zostałam sama, bo Nathalie musiała jak najszybciej pójść do jakiegoś typa, by się dowiedzieć więcej informacji do gazetki szkolnej

Zaschło mi w gardle, a zapomniałam o butelce wody z domu, więc ruszyłam w stronę automatu z różnymi przekąskami i napojami. Wrzuciłam odpowiednią sumę do automatu i po chwili w ręku trzymałam butelkę soku pomarańczowego, upiłam łyk, idąc w stronę ławki, aż nagle wywróciłam się o czyiś plecak, zawartość butelki wylała się na moją bluzkę, a ja poczułam zażenowanie i ból kolana

Oprócz mokrej bluzki i bólu kolana nic mi nie było. Do moich uszu doleciał śmiech dwóch dziewczyn, odwróciłam się w ich stronę, po lewej stronie stała mi obca osoba, po prawej była Hnnah, a między nimi stała jakaś blondynka, która jako jedyna się nie śmiała, a jedynie rzuciła mi zmartwiony wzrok, który odwróciła w stronę śmiejących się dziewczyn, karcąc je. Po chwili blondynka podeszła do mnie i pomogła mi wstać.

- Nic ci nie jest? Poczekaj, mam chusteczki - wyciągnęła z kieszeni chusteczki.

- O, dziękuję. - powiedziałam, gdy podała mi chusteczkę, którą zaczęłam wycierać plamę.

- Przepraszam za nie, są okropne.

- No cóż, bez urazy, ale masz wredne przyjaciółki

- Przyjaciółkę - poprawiła, dodając po chwili: - Przyjażnię się z Crystal, która przyjaźni się z Hannah. Ja i Hannah nigdy się nie przyjaźniłyśmy i przyjaźnić nie zamierzamy. - wytłumaczyła pomagając mi zetrzeć plamę.

- To masz wredną przyjaciółkę.

- Fakt, bywa często wredna, ale nigdy nie musiałam ją prosić, by przy mnie była - uśmiechnęła się blado.

- Masz jeszcze jedną chusteczkę? - zapytałam, gdy moja, zamiast czystego papieru, przypominała mopa

- Oj, nie, to były moje ostatnie.

- To nic, przejdę się do toalety - lekko machnęłam ręką i uśmiechnęłam się.

- Dobrze. - uśmiechnęła się, odsłaniając piękne białe zęby. - Tak w ogóle, Nicole jestem - podała mi rękę

- Olivia - przedstawiłam się, podając również jej ręke, po czym odwróciłam się i ruszyłam w stronę najbliższej łazienki, która była na końcu korytarza, za rogiem

- Miłego dnia! - krzyknęła za mną na co się odwróciłam i uśmiechnęłam się.

Po zaledwie minucie już skręcałam w stronę sporego korytarza, w którym było pełno ludzi. W pewnym momencie jacyś chłopcy zaczęli się wygłupiać i popychać, niestety jedno pchnięcie było odrobinę za mocne, i chłopak runął na mnie. Upadłam razem z nim na podłogę, ale niestety to ja o coś zahaczyłam. Z kraty na oknach, które były zrobione z grubego drutu, wystawał gruby i długi drut, o niego właśnie zahaczyłam, a moja bluzka ewidentnie nie wytrzymała i rozerwała się, odsłaniając niestety moje piersi. Ludzie od razu spojrzeli na nas, a w szczególności na mnie. Żałowałam, że nie założyłam dziś stanika.

- Oj, sorka - powiedział, śmiejąc się i podnosząc z podłogi ten chłopak, który właśnie na mnie wpadł. Ja też się podniosłam, starając się odejść, ale za mną była jedynie ściana z oknem a przede mną była setka ludzi, którzy byli wgapieni we mnie.

Jedni próbowali się przepchać i mnie zobaczyć, drudzy robili mi zdjęcia, trzeci śmiali się, albo wyzywali. W pewnym momencie nawet usłyszałam jak ktoś nazwał mnie atencjuszką. Szczerze, chciałabym mieć, aż taką wyobraźnie, by wymysleć taki pomysł na zdobycie choć troche atencji.

W tamtej chwili marzyłam jedynie by przede mną pojawiła się matka chrzestna z kopciuszka, która - tak jak kopciuszkowi - zmieniła moją zniszczoną bluzkę w jakiekolwiek inny ubiór, nawet mógłby być to worek po ziemniakach, byleby zasłaniał w tamtym momencie mój odkryty brzuch i piersi.

Teorytycznie marzenie się spełniło, ale zamiast niskiej, pociesznej, starszej pani z siwymi włosami, pojawił się wyższy o kilkanaście centymetrów ode mnie brunet, który nie był stary, bo był w moim wieku, był to Tony Harris, w pełnej okazałości.

Byłam pewna, że chłopak, który właśnie przecisnął się przez tłum gapiów, zacznie mi docinać i śmiać się, albo chociaż zrobi zdjęcie, ale zrobił coś kompletnie innego.

Zdjął bluzę, pod którą miał czarną bluzkę z jakimś nadrukiem i podał mi ją, początkowo gapiłam się na jego rękę, w której trzymał bluzę dopóki nie potrząsną nią czym mnie obudził z jakiegos transu czy jakkolwiek można to nazwać. Wzięłam ją jedną ręką, drugą cały czas, trzymając na piersiach i założyłam bluzę, ale gdy już ją założyłam, nie minęła nawet chwila aż jakiś odważny, ale idiotyczny chłopak szybko zbliżył swoją rękę w stronę moich piersi, przez rozkojarzenie nie zareagowałam odpowiednio szybko, ale ktoś inny zareagował.

Rękę chłopaka zatrzymał Tony.

- Teraz będziesz bronił tej psychopatki?

- Tak, a ty nie dotkniesz jej, dopóki ona nie wyrazi na to zgody. - powiedział stanowczo, posyłając mu wrogie spojrzenie. Chłopak wyrwał rękę i odszedł.

- Dzięki. - powiedziałam cicho, że aż sama siebie nie słyszałam, ale on najwyraźniej to usłyszał bo uśmiechnął się lekko. Szybko go wyminęłam, a tłum już zaczął się rozchodzić, wbiegłam do toalety i oparłam ręce o umywalkę, gdy po całej szkole rozbrzmiał dzwięk dzwonka na lekcje, lecz ja nie ruszyłam w kierunku sali. Stałam jedynie, gapiąc się na swoje odbicie w lustrze i starałam się poukładać wszystko co dzisiaj się stało bo był to dziwny żart. Matrix się wali.

*****

Wysiadłam z auta wraz z Ericą i ruszyłyśmy do domu. Otworzyłam je, a przed oczami wyskoczyli mi Max oraz Emily.

- Najlepszego! - krzyknęli razem i rzucili mi się na szyje

- Udusicie mnie - wymamrotałam, uśmiechając się i wtulając się w nich, ale po chwili się oderwaliśmy od siebie

- Już nie przesadzaj, by cię udusić, potrzebowałbym od dwóch do czterech minut, a nie zamierzam spędzać tyle czasu tak blisko z taką żmiją, jak ty. - Max przewrócił oczami, ale uśmiechnął się pod nosem.

- Ale ja tak! - Emily rzuciła mi się znowu na szyje aż po dłuższej chwili się oderwała i obejrzała mnie od góry do dołu i zmarszczyła brwi gdy jej oczy zatrzymały się na bluzie - To nowa bluza? Nigdy wcześniej u ciebie w szafie jej nie widziałam, a znam rozkład i obiekty w twojej szafie na pamięć.

- W zasadzie nie moja... - podrapałam się po karku i poczułam na sobie wzrok wszystkich tu obecnych

- Kogo?! Masz chłopaka?! - zapytała zszokowana, oburzona i podekscytowana dziewczyna

Opowiedziałam im wszystko co się stało, Erica była oburzona, a Max i Emily byli podekscytowani i przez następną godzinę, podczas której dekorowaliśmy cały dom, gadali, że muszą zaprosic go na moje urodziny jako gościa specjalnego i będą musieli wynająć nam prywatny pokój na co nawet nie reagowałam, a jedynie przewracałam oczami i kontynuowałam swoją robotę.

Max i ja schowaliśmy psa do pokoju Ericii, który zamknęliśmy na klucz, a Emily zaczęła dla nas kroić tort, natomiast Erica cały czas za mną chodziła i męczyła mnie wykładami, czemu Harris jest beznadziejny, jakbym sama nie wiedziała.

- Łajzo, skończ już - fuknęłam do Ericii, gdy zagrodziła mi drogę swoim ciałem, przez co popchnęłam ją na kanape, która stała obok

- Ale Ty nie możesz być z Harrisem! - krzyknęła i podniosła się na kolana, a mój wzrok z jej twarzy zszedł trochę niżej, gdy kątem oka zauważyłam coś złotego na jej szyi.

- Po pierwsze na pewno z nim nie będę, a po drugie skąd ty masz ten naszyjnik?

- Po pierwsze to po co łazisz w jego bluzie pomimo, że jesteś w domu już prawie dwie godziny? A po drugie od byłego - chwilę się zastanowiłam i nie miałam jakiejś konkretnej odpowiedzi na pytanie

- Bo jestem zabiegana - skierowałam się do mojego pokoju, by się przebrać, a Erica od razu ruszyła za mną - ale teraz to nie jest ważne - weszłam do pokoju i zdjęłam bluzę i bluzkę, a Erica usiadła na moim łóżku gdy ja ubierałam jakąś zwykłą czarną bluzkę - Ten były to ten Adrien, tak?

- Nie, Adrien to były, były, Phill to były, a obecny to Tommy... Albo Timothy? Nie wiem, któryś z nich, ale od Adriena nie dosałam nic, rozumiesz to? Od Philla dostałam chociaż ten wisiorek, a od Adriena co najwyżej jedno załamanie nerwowe.

- Ciesz się, że nie dwa.

- Po tym pierwszym już zerwałam, nie dałabym mu okazji do drugiego, nie jestem idiotką.

- Masz bardziej bogate życie uczuciowe, niż ja.

- Bogate życie finansowe, związki to biznes.

- Już jasne, czemu trzymasz wisiorek po swoim byłym, i też już wiem, która z nas jako pierwsza wyjdzie za starego milionera. - rzuciłam ciemno szarą bluzę Harrisa na łóżko i wyszłyśmy z pokoju.

- Chodźcie spróbować ciasta zanim Max wszystko zje! - krzyknęła Emily, gdy zeszłyśmy po schodach.

- Pamiętajcie kochani, pięćdziesiąt procent tego ciasta jest dla mnie, a reszta dla was. - oznajmił Max wręcz, wpychając w siebie tort. - Biznes is biznes.

- Zostaw chociaż kawałek dla Nathalie i Willa. - Poprosiłam ładnie, kładąc sobie kawałek na talerz

- Niech się lepiej pospieszą, bo mało może im zostać. - odezwał się cichy głos Ericii, która obserwowała jak ciasto z talerza Maxa znika i na jego miejscu pojawia się kolejny.

- W razie czego oddam komuś z nich moją porcję. - rzekła Emily, gdy skończyła myć nóż.

Wtem do domu weszli Will i Nathalie, od razu ruszyli za moim głosem, który rozkazał im przyjść do kuchni. Przedstawiłam ich i po krótkiej chwili już kosztowali kawałkami ciasta.

- Max, ile osób zaprosiłeś? - zapytałam, gdy szliśmy do salonu wszyscy, trzymając swoje talerzyki z tortem.

- No wiesz, mówiłaś, żeby nie zapraszać pół miasta - zaczął, gadając z pełną buzią, a gdy przełknął jedzenie, dodał: - Więc zaprosiłem pół szkoły - aż wyplułam jedzenie na te słowa, które trzymałam w buzi - ale spokojnie połowa z tej połowy nie przyjdzie, bo wiesz, środek tygodnia

- Ale to i tak mnóstwo ludzi, gdzie ja ich pomieszczę? - położyłam talerz i odwróciłam się w stronę chłopaka, który szedł za mną

- To ich wygonimy do sąsiadów! W czym problem? - wyrzucił jedną rękę w powietrze, unosząc kąciki ust w głupkowaty uśmiech.

- O matko - położyłam się na kanapie i złapałam się za głowę, a Max położył się na mnie przez co jęknęłam - Ty gadzie jeden, złaź - próbowałam go z siebie zepchnąć, lecz dość nieskutecznie

- Twój brak cycków sprawia, że jesteś bardzo wygodnym łóżkiem - poprawił się lekko, przez co jego czupryna wleciała mi do ust, od razu je wyplułam i pochyliłam na bok głowę, unosząc ją lekko, a on odwrócił swoją w moją stronę.

- Ty też, przez twój brak chuja - pokazaliśmy sobie oboje języki i z powrotem położyłam głowę - Wcale nie mam, aż tak małych cycków.

- A ja nie mam aż tak małego chuja! - uderzył mnie w ramię.

- Jesteście jak dzieci - stwierdziła, kręcąc głową Emily, gdy my zaczęliśmy się bić w ramiona.

- Zamknij się, Emily! - Krzyknęliśmy oboje, przerywając naszą bitwę.

- O wy szmaty! - rzuciła w nas poduszką, a wtedy Max sturlał się ze mnie i rzucił się na dziewczynę, gdy wstał, przez co oboje upadli znowu na kanapę.

- Erica, pomóż! - krzyknęła o pomoc, śmiejąc się, gdy Max zaczął ją łaskotać.

- Najpierw mi zapłać, skarbie - założyła dłonie na klatce piersiowej, uśmiechając się chytrze.

- Jak mnie wypuści Max to masz wpierdol! Nawet Olivia ci nie pomoże! - Zagroziła Emily, dalej śmiejąc się, co drugie słowo

- Ona nigdy mi nie pomaga!

- Jak to nie?! Jak twoja lalka "przypadkiem" sobie podpaliła twarz to ci zakleiłam oczy, byś się na nią nie gapiła, bo miałaś przez nią koszmary! - Wyrzuciłam ręce w powietrze, czując się zaatakowana.

- Przez to zaklejenie mi oczu, spadłam ze schodów i połamałam sobie nogę!

- Ale nie miałaś chociaż koszmarów!

- Dobra, ty już leć się ubrać, bo zbliża się twoja impreza. - powiedziała Emily gdy usiadła już normalnie, bo Max zaprzestał łaskotania jej.

- O matko, pomogę ci! - krzyknęła podekscytowana Nathalie, gdy wstałam z kanapy.

Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się. Poszłam na górę razem z dziewczyną i wyciągnęłam parę sukienek.

- Ale co ty wariatko wyciągasz. - podniosła sukienki z łóżka i z powrotem schowała je do szafy. - tematem przewodnim twoich urodzin są sny, czyli zakładasz piżamę.

Dopiero wtedy zauważyłam, że Nathalie miała biały podkoszulek i różowe spodnie od piżamy z hello kitty. Wyciągnęła z mojej szafki uprzednio, pytając czy w ogóle może, parę piżam i ostatecznie wybrałyśmy czarną, krótką bluzkę i luźne spodnie od piżamy w czerwoną kratę, ubrałam ją i spojrzałam na siebie w lustrze. Przeważnie miałam dość wysokie ego i nie miałam dużego problemu z samoakceptacją, oczywiście miałam parę kompleksów jak każdy, ale w pewnym momencie nauczyłam się kochać to, co jest we mnie dobre i na to zwracać swoją uwagę. Wracając, spojrzałam na siebie w lustrze i zauważyłam, że wyglądałam trochę grubo przez te spodnie.

- Chyba zmienię spodnie - oznajmiłam i zaczęłam się kierować do zbioru spodni od piżam, leżących na łóżku, ale zatrzymała mnie Nathalie.

- Co? Czemu? Przecież wyglądasz zajebiście

- Trochę grubo w nich wyglądam. - skrzywiłam lekko twarz, a dziewczyna karciła mnie wzrokiem i szybko podała mi pudełko z komplementami od niej, które leżało na szafce nocnej.

- Wyciągaj komplement. - otworzyła pudełko i wyciągnęła w moją stronę pudełko - No już - potrząsnęła nim, a ja szybko wyciągnęłam jedną karteczkę.

- Masz kształtną nerkę. - uśmiechnęłam się gdy przeczytałam ją na głos i spojrzałam na blondynkę - Nie wiem jak to się ma do tego, że czuję się grubo, ale okej. - uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.

- Ale chociaż masz kształtną nerkę, nie narzekaj - objęła mnie ramieniem, gdy odłożyła pudełko i zeszłyśmy na dół.

Will i Max żartowali sobie, strzelając do siebie niewidzialnym laserem z bananów, a Emily i Erica kłóciły się o to jakie światło wybrać

- Czerwone będą klimatyczne. - zargumentowała, wyrzucając ręce w powietrze.

- To mają być sny a nie wstępy do porno! fioletowe będą w temacie - wyrwała jej pilota i wybrała kolor fioletowy.

- To niech będzie niebieski. - wtrąciłam się, wyrywając im pilota od lampek i wcisnęłam przycisk w odcieniu jasnego niebieskiego, a pokój rozświetliła niebieska barwa. - Później może zmienimy na granatowy. - odłożyłam pilot i ruszyłam do kuchni, chowając ciasto do lodówki.

Wszystko było już gotowe, po kilku minutach usłyszeliśmy głośną muzykę z aut osób, które dopiero zaczęły podjeżdżać, a w domu zaczęły pojawiać sie pierwsze osoby, które również były ubrane w różne piżamy, niektórzy nawet podeszli do mnie i życzyli mi szczęśliwych urodzin. Włączyliśmy muzykę, którą wybierała Emily i zaczeliśmy również rozmawiać

- Dobra bąbelki, bo ja tu mam prezencik dla naszej panny młodej - Zaczął Max, przesuwając się do mnie

- Jubilatki - poprawiła go Erica pewnie, wyobrażając sobie, że panem młodym miałby być Tony, mrużąc przy tym oczy i krzywiąc się

- No mówię, że jubilatki. - zza swoich pleców wyciągnął małą torbę, którą mi wręczył. - Najlepszego, babo. - uśmiechnęłam się i zerknęłam do środka, gdzie znajdowało się mnóstwo żelek

- Gejowskie żelki! - krzyknęłam, zasłaniając jedną ręką otwartą buzię.

- Czemu gejowskie? - Zapytał Will, a ja od razu wyciągnęłam jedno z opakowań żelek, dalej się uśmiechając.

- Bo są tęczowe! I są najlepsze! - potrząsnęłam paczką i rzuciłam się na Maxa - Dziękuje!

- Dobra, teraz ja - Will się podniósł i podał mi coś miękkiego zapakowanego w papier do pakowania, rozerwałam go i zaśmiałam się, wspominając sobie zarzuty Nathalie do Willa za kupowanie tych samych skarpetek. W środku były długie skarpety z uśmiechniętymi słońcami.

- Są cudowne! - przytuliłam go mocno, dalej się trochę śmiejąc

- A mi w renifery kupuje. - Powiedziała Nathalie, udając oburzenie, dalej się uśmiechając

- Może chce ci coś zasugerować. - prychnął Max, sam się śmiejąc z swoich słów, a Nathalie rzuciła w niego popcornem, który znajdował się w misce, leżącej na stole.

- To tobie Will powinien kupić skarpetki z chujami - uśmiechnęłam się wrednie i po raz kolejny pokazaliśmy sobie języki. Zawsze to robiliśmy, gdy sobie docinaliśmy.

- Zanotuje. - Will wyciągnął telefon, udając, że coś w nim zapisuje, a wszyscy się zaśmiali.

Ludzi zaczęło przybywać, a my wszyscy dobrze się bawiliśmy, pilnowałam Ericii by nie zrobiła niczego głupiego. Gdy zaczęłam się kierować w jej kierunku, bo jako jedyna siedziała na kanapie, i z kimś pisała przez telefon, nagle ktoś oplutł wokół mojej talii ręce i podniósł mnie, przerzucając mnie na drugą stronę, i odkładając mnie ostrożnie, od razu się odwróciłam, bo byłam odwrócona do tej osoby tyłem w tamtym momencie i ujrzałam moją matke chrzestną, również zwaną Tonym Harrisem, który się chytrze uśmiechnął, lekko pochyliłam głowę, by spojrzeć na Maxa, stojącego trochę dalej i za plecami chłopaka, próbował ukryć to, że się śmieje bo to on zapraszał ludzi na moją osiemnastkę. Pokazalam mu jedynie środkowy palec i wróciłam do Tony'ego

- Livia, wszystkiego najlepszego - Powiedział, posyłając mi równie chytry wzrok jak jego uśmiech. Wyglądało to trochę fascynująco z jego uroczymi oczami, ale idealnie ten wzrok pasował do jego wyraźnych i dość mocnych rysy twarzy

- Dzięki, zaraz przyniosę ci bluzę. - chciałam jak najszybciej uciec stamtąd i gdy już się kierowałam w stronę schodów chłopak mnie zatrzymał.

- Uznaj to za prezent urodzinowy.

- Nie chce od ciebie prezentów.

- A ja bym chciał, mi nigdy nie dajesz prezentów dziubasku. - podszedł nagle jakiś chłopak do Harrisa, położył mu dłoń na barku i cmoknął go w policzek.

Nawet nie chcecie widzieć mojego szoku. Urodziłam się z dość dużymi oczami, ale w tamtym momencie moje oczy były szersze niż kiedykolwiek wcześniej. Chłopak położył głowę na jego barku i obserwował mój szok, po chwili wyprostował się i oboje po chwilowym momencie powagi, rykneli głośnym śmiechem, a ja dalej stałam jak słup.

- Nie no, tuspokojnie, gołąbeczki, ja wam w drogę miłości nie będę wchodził. - odezwał się chłopak, śmiejąc się co drugie słowo - Scott jestem, a Tony jest cały twój, moja droga. - znowu się zaśmiał, ale już sam bo Tony uderzył go pięścią w brzuch - Dobrze, już was zostawiam. - machnął ręką i odszedł kawałek

Scott który przed chwilą odszedł był szatynem o zielonych oczach które wpadały w odcień szarości, miał identyczny wzrost jak Tony, był dobrze zbudowany tak samo jak Tony, ale różnili się rysami twarzy bo Scott miał mniej wyraźne rysy twarzy oraz mieli inne włosy, Tony miał roztrzepaną czupryne a Scott miał włosy "na DiCaprio".

- Nie wiedziałam, że jesteś... gejem?... bi? - powiedziałam bardzo nie pewnie, dalej nie rozumiejąc co się dzieje.

- Nie! Ja nie jestem gejem, on jest gejem a ja jestem w pełni hetero.

- Wracając do bluzy... - zaczęłam ponownie, ale chłopak mi przerwał

- Zostaw sobie ją i śni sobie o tym jak zamiast mojej bluzy, przytulasz mnie. - Uśmiechnął się wrednie

- Spale ją. -wyminęłam go szybko, zakładając ręce na klatce piersiowej i podeszłam do Nathalie.

- Już zdążyłaś poznać naszego króla i błazna w jednej osobie - zauważyła dziewczyna, upijając łyk drinka

- Harris błaznem tak. Królem nie

- Scott jest naprawdę super gościem - wtrącił sie Will - A teraz wypija ci cały poncz - pochylił lekko głowę, patrząc w stronę kuchni, gdzie faktycznie Will i Tony robili sobie zawody w piciu ponczu, przeszkadzając sobie nawzajem.

- Pójdę do Ericii - odeszłam od nich, a Will zrobił dziwną minę, jakby nad czymś się zastanawiał.

Gdy tylko dotarłam do dziewczyny i usiadłam koło niej ona odłożyła od razu telefon.

- Co jest? - zapytałam, obserwując jej wyraz twarzy.

- Chyba potrzebuje wody - wstała i zaczęła się kierować w stronę kuchni, ale wyczuwszy mój podejrzliwy wzrok od razu zatrzymała sie i spojrzała na mnie ostatni raz - Bez ó - przewróciła oczmi i ruszyła w tamtą stronę, a ja poszłam do moich przyjaciół.

Minęło już jakieś pół godziny, a ludzi w moim domu i na zewnątrz było mnóstwo, lecz w tłumie nigdzie nie zobaczyłam mojej Ericii, byłam już po paru drinkach, ale dobrze wiedziałam, że coś jest nie tak. Zaczęłam się przepychać między ludźmi, aż dotarłam do kuchni, tam było znacznie mniej ludzi, stały tam ewentualnie obściskujące się pary i moja Erica, ale nie sama. Stała oparta o blat, rozglądając się po pomieszczeniu, szukając drogi ucieczki, bo przed nią stał chłopak o bardzo muskularnej sylwetce. Na pierwszy rzut oka widać było, że nie czuła się komfortowo i chciała stamtąd zniknąć, więc bez namysłu podeszłam

- Pora żebyś poczuła jak to jest być z prawdziwym facetem - Ten obleśny tekst, który wypowiedział ten chłopak, zadziałał na mnie jak płachta na byka.

- A ty, pora byś poczuł jak to jest gdy typ cię wyrucha w dupę pod prysznicem gdy upadnie ci mydło - powiedziałam głośno by mnie usłyszał - Ona ma czternaście lat - Odwrócił się, a jego parszywy ryj obejrzał mnie od góry do dołu.

- Jesteś jej siostrą zapewne? - nie odpowiedziałam, ale on i tak znał odpowiedź - dwie siostry na raz, to musi być mocne.

- Mocny, to ty wpierdol dostawałeś od swojego starego, przez to masz tak krzywy ryj

- Słuchaj, suko - podszedł do mnie gwałtownie i położył mocno swoją rękę na moim barku, a drugą uniósł do góry żeby się na mnie zamachnąć, szybko go chwyciłam za tą rękę, którą trzymał na moim barku, odwróciłam się i przerzuciłam przez całe moje ciało tego obleśnego typa, a gdy wyprostowałam i odwróciłam się, zobaczyłam Tony'ego z miotłą uniesioną w górze jakby chciał uderzyć tego faceta.

- Co ty robisz? - zapytałam i spojrzałam na niego jak na idiotę, którym był.

- Nazwał cię suką i chciał cię uderzyć, chciałem pomóc - wyrzucił z swoich rąk miotłę dalej uważnie i z wymalowanym szokiem na twarzy mi się przyglądał.

- Jeśli chcesz pomóc to go wyprowadź stąd i każ mu się więcej tu nie zbliżać - skwitowałam i podeszłam do siostry, która była w ciut mniejszym szoku niż Tony - A ty już pójdziesz spać. - uśmiechnęłam się by dać jej odrobinę ukojenia, po czym zaprowadziłam ją do mojego pokoju, gdzie ją położyłam na łóżku.

- Chciał ci pomóc - wymamrotała, kładąc się na łóżku

- Miotłą, którą go zrzuciłam z dachu - zauważyłam, by dać jej do zrozumienia, że się nie lubimy.

- Czyżby enemies to lovers? - uśmiechnęła się figlarsko, zawijając się w kołdrę.

- Srovers chyba - prychnęłam pod nosem i wyszłam z pokoju.

Gdy wróciłam na dół, w kuchni już nie było tego typa, a Harris gadał z Scottem, machając przy tym rękoma, czego nie zamierzałam olać bez żadnej docinki.

- Nie machaj tak tymi łapami bo komuś krzywdę zrobisz - powiedziałam kpiąco, gdy przechodziłam obok, ale chłopak mnie zatrzymał swoim głosem

- Tymi łapami robię też trochę przyjemniejsze rzeczy płci przeciwnej

- Słowo klucz, trochę - wymowę wzmocniłam przy ostatnim słowie i ruszyłam w stronę przyjaciół, gdy drogę zagrodziła mi Hannah - No jeszcze ciebie tu brakowało - jęknęłam, ściskając oczy i marząc by sobie poszła.

- Wszystkiego najgorszego, poza tym przyszłam tu tylko się rozejrzeć. - przewróciła swoimi czarnymi oczami, które ledwo było widać, przez tę firanę, którą ona nazywa sztucznymi rzęsami.

- Tutaj nie ma kurwiska, więc nie masz czego tu szukać. - zripostowałam i ją wyminęłam, ale zatrzymał mnie jej piskliwy głos

- Przecież każdy wie, że ruchasz się z Harrisem - powiedziała bardzo głośno, a ja się odwróciłam na pięcie.

- Z nim na pewno się nie rucham, więc droga wolna do niego. - rzuciłam, wyczuwając, że w jakimś stopniu była o niego zazdrosna i znowu miałam już iść, ale znowu zaczęła, wkurwiając mnie przy tym bardzo mocno.

- No w sumie to jest oczywiste, że się z nim nie ruchasz, bo niby na co miałby polecieć? Na tą grubą twarz? Na ten wstrętny charakter? Czy na te brzydkie usta? - skończyła swoje spinanie dupy do mnie bez powodu, a ja wtedy cicho i krótko się zaśmiałam, odwracając się ponownie

- Może i masz ładniejsze usta, ale czasem ważniejsze jest to co z nich wychodzi, a nie co można do nich włożyć.

******

Wszyscy bawili się doskonale, a ja już byłam dość wcięta po drinkach. Emily spała gdzieś pod stołem, Will odwiózł Nathalie, bo źle się poczuła, a ja i Max dalej się bawiliśmy, do mojego domu przyszło coraz więcej ludzi, a ja już czułam, że zaraz padne

Rzuciłam się na kanapę a Max poszedł do toalety wymiotować. Nagle przysiadł się koło mnie jakiś chłopak dość przystojny, ale moja perspektywa atrakcyjności zawsze była zachwiana po alkoholu.

- Jezu ale ty jesteś zajebista - odpalił sobie papierosa i spojrzał na mnie

Wiem, mordo

- Muszę iść do mojego przyjaciela. - wstałam, ale chłopak złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął, przez co opadłam z powrotem na kanapę.

- Umiem Francuski i codziennie będę ci mówił: Mi amor! Mi amor! - wydarł się i gdzieś odłożył papierosa - Mi amor! Mi amor! - wymamrotał i położył bezwładnie głowę na mojej klatce piersiowej, na co ja się tylko niezręcznie uśmiechałam i marzyłam by mnie zostawił.

Nawet nie wiem czemu go nie odepchnęłam, zapewne powodem był alkohol, nie miałam po prostu sił by go odepchnąć mimo, że bardzo chciałam. Nagle na barku chłopaka pojawiła się czyjaś ręka, przez co od razu spojrzeliśmy w górę. Jak się okazało, była to ręka Tony'ego i skierował się do chłopaka.

- Ej - zacisnął jeszcze mocniej rękę na jego barku. - mi amor, mi amor, wypierdalaj stąd.

- Idź se do swojej laski, a mi zostaw jubilatkę. - Parsknął chłopak, zlewając Tony'ego po całości. Chłopak odrzucił z barku rękę Harrisa i wrócił do wgapiania się we mnie.

- Zaraz tobie mogę dużego guza zostawić na czole - uderzył go w bok głowy z otwartej ręki

- Tak grozić, to możesz swoim kolegom - chłopak się podniósł i podszedł do Harrisa

- I takim pierdolonym chujom jak ty

- Odpuść mój drogi - wtrącił się dodatkowo Scott, kierując te słowa do tego chłopak i wtedy zrozumiałam, że robi się bardzo nie ciekawie

- Ty się pedale nie wtrącaj - parsknął śmiechem pod nosem ten idiota, a Harrisowi na te słowa puściły wszystkie nerwy wraz z hamulcami i uderzył chłopaka z pięści prosto w oko. Szybko się pozbierałam z kanapy i podeszłam do nich

- Ej! Ale spo... - weszłam między nimi bardzo szybko, i równie szybko przerwałam swoje starania uspokojenia ich wszystkich, bo chłopak, który przed chwilą dostał właśnie się ocknął i postanowił się bronić i wymierzyć cios dość nie umiejętnie, bo to ja dostałam w nos, z którego zaczęła lecieć mi krew a ja upadłam na podłogę.

Kurwa i na chuj ja się tam pchałam.

- Ty skurwysynie! - Harris chwycił go bardzo mocno za kołnieszyk koszulki i przyciągnął jego twarz do mojej, zachowając jakiś metr odległości - Teraz kurwa przeproś ładnie.

- Sama się idiotka pchała - wymamrotał, ale bardzo wraźnie i w sumie się z nim zgadzałam, ale nie Tony, bo szybko go odepchnął do tyłu, i zaczął go okładać pięściami tak mocno, że w pewnym momencie na jego kłykciach zaczęła pojawiać się krew chłopaka. Gdy skończył na prośbę Scotta, który również się tam pojawił, kazał chłopakowi wypierdalać stąd i się tu nie zbliżać nawet na kilometr.

- Wszystko okej, Livia? - podleciał do mnie i kucnął, oglądając mój nos, który zakrywałam reką - Odkryj nos. - Wydał polecenie, ale nie zamierzałam się słuchać.

- Nie.

- Weź tą rękę.

- Nie.

- Bo ci siłą ją zabiorę, a wtedy nie będę łagodny.

- Nie.

Wtedy chwycił moją rękę, którą zaczęłam wyrywać i wynikła między nami pewnego rodzaju szamotanina, podczas której z nerwów uderzyłam go z liścia w twarz. Szamotanina się zakończyła, a ja od razu wstałam z ziemi i poszłam do łazienki, zakrywając nos ręką. Weszłam do łazienki, gdzie koło toalety leżał Max.

- Co ci się stało? - od razu podniósł się z ziemi, ale zachwiał się i wpadł do wanny.

- Wepchałam się gdzie nie powinnam - zaczęłam zmywać krew.

- A bardziej konkretnie? - zapytał przecierając oczy, dalej leżąc w tej pozycji, gdy wpadł do wanny.

- Uderzył mnie przypadkiem jakiś typ.

- Gdzie? Który? Wpierdole mu. - Podniósł się , a ja się odwróciłam.

- Trochę za późno przyjechałeś na swoim białym rumaku, romeo. - wepchnęłam go z powrotem do wanny i sama się do niej rzuciłam

- Wiesz, że musimy zabrać Emily spod stołu?

- Pójdziesz po nią? Boję się że spotkam Harrisa.

- On cię uderzył?! - podniósł się szybciej niż wcześniej, a ja na niego spojrzałam

- Romeo zwolnij ponownie, bardziej to ja go uderzyłam - przetarłam twarz ręką, próbując się uspokoić.

- Tutaj ją wepchać? - zapytał, wskazując na wanne i olewając na razie tą sytuację

- Tak.

Wyszedł z wanny i ruszył a po paru minutach przyprowadził na swoich barkach Emily i wrzucił ją delikatnie do wanny i oboje położyliśmy się na jej brzuchu, wyciągając nogi poza wanną.

- Zauważyłaś, że zawsze po imprezach śpimy w wannie? - zagadnął Max, patrząc w sufit

- Wanny są w sumie wygodne - wzruszyłam ramionami.

- Tym bardziej jak leżycie na mnie - nagle odezwała się Emily, która się obudziła i obróciła się na bok, przez co ja i Max w tamtym momencie leżeliśmy nie wygodnie i zaczęliśmy szukać idealnej pozycji do spania.

Continue Reading

You'll Also Like

7.5K 235 11
Szybka i niebezpieczna jazda kręciła młodą Aurore. Lubiła siadać za kierownicę. Dziewczyna postanawia wziąść udział w nielegalnych wyścigach samocho...
8.2K 308 18
Miał kochających przyjaciół, rodzinę lecz zdradzili go jak potoczą się jego losy, czy przejdzie na stronę zła, czy będzie żądny zemsty? Edit: Od chol...
235K 5.9K 45
Aurora Freeman, obiecująca lekkoatletka, za sprawą stypendium zyskuje możliwość wkroczenia w mury nowego liceum. Z pozoru całkiem normalna sprawa, je...
4.4K 218 28
~ Byli kwintesencją nieidealnie idealnych światów ~ • Poprawione rozdziały 20/25 ⚠️Zawiera sceny erotyczne ⚠️Wulgarny język ⚠️Samookaleczanie